Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Tygodniowy przegląd mediów: Mistrzynie Polski pewnie pokonują drużynę z Tczewa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ubiegłego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki, hokeja GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.

Drużyna kobiet w sobotę pokonała na Bukowej Pogoń Tczew 5:1 (3:0). Najbliższe spotkania zespół rozegra jutro (w środę, 24.04.2024) w ramach półfinału Pucharu Polski z SMS Łódź, Spotkanie zostanie rozegrane w Łodzi o godzinie 16:00. Kolejny ligowy mecz drużyna rozegra 28 kwietnia w Bielsku-Białej z Rekordem. Spotkanie rozpocznie się o godzinie 13:30. Drużyna męska w 28. kolejce Fortuna I Ligi zremisowała z Bruk-Betem Termalica Nieciecza 2:2 (2:0). Prasówkę po tym spotkaniu przeczytacie TUTAJ. Kolejne spotkanie ligowe GieKSa rozegra w czwartek  24 kwietnia, na Bukowej z Górnikiem Łęczna. Mecz rozpocznie się o godzinie 20:30. W rozpoczętym tygodniu piłkarze rozegrają jeszcze jedno spotkanie ligowe w tym tygodniu: z Polonią w Warszawie. Mecz rozpocznie się o godzinie 15:00, w niedzielę 28 kwietnia.

Siatkarze zakończyli rozgrywki w PlusLidze na 13 miejscu. Zespół w ubiegłym tygodniu pokonał Cuprum Lubin 3:0, by przegrać 1:3. Złoty set zadecydował o zajęciu przez siatkarzy trzynastego miejsca.

W ubiegłym tygodniu dobiegły końca rozgrywki THL – nasza drużyna zdobyła tytuł wicemistrza Polski. Trwa podsumowanie sezonu oraz rozkręca się karuzela transferowa.

 

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Mistrzynie Polski pewnie pokonują drużynę z Tczewa

Zawodniczki GKS-u  Katowice zrobiły kolejny krok w drodze po mistrzostwo Polski. Drużyna Karoliny Koch pokonała na własnym stadionie Pogoń Dekpol Tczew 5:1. Katowiczanki ruszyły do ataku od samego początku meczu i już w 3 minucie strzał Klaudii Słowińskiej minimalnie minął bramkę przyjezdnych. Chwilę później piłka trafiła do bramki Tczewa po strzale jednej z zawodniczek  Katowic, jednak wcześniej faulowana była defensorka gości. Nawałnica GKSu trwała i przed szansą w kolejnej akcji stanęła Marlena Hajduk, ale jej strzał głową minął bramkę Aleksandry Banaszkiewicz. W 11 minucie fenomenalnym strzałem z 25 metrów popisała się  Aleksandra Nieciąg i GKS  Katowice wychodzi na prowadzenie. 3 minuty później Julia Włodarczyk również z dystansu trafia do bramki niezbyt pewnie grającej Aleksandry Banaszkiewicz i mistrzynie Polski prowadziły już 2:0. Katowiczanki kontrolowały sytuację na boisku, nie pozwalając na rozwinięcie skrzydeł. W 30 minucie Karolina Bednarz jako trzecia zawodniczka w tym pokonała bramkarkę z Tczewa. “uKOCHane ” po pierwszej połowie schodziły, prowadząc 3:0 deklasując rywalki.Trener Pogoni, Mateusz Sroka po przerwie desygnował do gry trzy nowe zawodniczki i w 49 minucie Barbara Wierzbińska po raz pierwszy zagroziła bramce Kingi Seweryn. Co nie udało się Wierzbińskiej, 60 sekund później udało się Oliwi  Katowicz. Zawodniczka z Pomorza odważnie weszła w pole karne i pokonała Kingę Seweryn, dając honorową bramkę dla swojego zespołu. Katowiczanki podrażnione stratą bramki ruszyły do ataku i już w 56 minucie Klaudia Słowińska  mocnym strzałem podwyższana 4:1. Pewne prowadzenie katowiczanek dało pełną kontrolę i mimo zawodniczki Pogoni od czasu do czasu starały się podjąć walkę, to ostanie słowo należało do podopiecznych Karoliny Koch. W 85 minucie Dominika Misztal uderzyła piłkę głową trafiając do bramki Pogoni, ustalając wynik na 5:1. GKS  Katowice odniósł ważne zwycięstwo, umacniając się na pozycji lidera. Warto wspomnieć, iż na boisku w ostatnich minutach pojawiła się Patrycja Kozarzewska, wracająca po długiej absencji spowodowanej zerwaniem więzadeł.

 

sportowefakty.wp.pl – GKS, Pogoń i… cała reszta. Zacięta walka o podium w Orlen Ekstralidze

GKS Katowice ucieka, Pogoń Szczecin goni, a za ich plecami ciągłe przetasowania. Tak wyglądała 17. kolejka Orlen Ekstraligi piłkarek. Po weekendzie doszło do zmiany na najniższym stopniu podium.

[…] A co słychać u dwójki liderów? Tam pewne zwycięstwa. GKS Katowice rozbił u siebie Pogoń Dekpol Tczew 5:1 po golach Aleksandry Nieciąg, Julii Włodarczyk, Karoliny Bednarz, Klaudii Słowińskiej i Dominiki Misztal. Honorową bramkę dla tczewianek zdobyła Oliwia Katowicz. Większych kłopotów z pokonaniem Stomilanek w Olsztynie nie miały piłkarki Pogoni Szczecin. Zarówno w pierwszej, jak i w drugiej połowie po bramce zdobyły Emilia Zdunek oraz Kornelia Okoniewska.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – GKS bliżej trzynastego miejsca

GKS Katowice pokonał KGHM Cuprum Lubin w pierwszym meczu o trzynaste miejsce. Wygrana za trzy punkty daje niezłą zaliczkę przed drugim spotkaniem, bo teraz Cuprum musi wygrać „za trzy” i jeszcze złotego seta, żeby rozstrzygnąć rywalizację na swoją korzyść. Katowiczanom wystarczą dwa sety w klasycznym meczu lub zwycięstwo w złotym secie.

Pojedynek pomiędzy GKS Katowice a KGHM Cuprum Lubin o 13 miejsce na koniec sezonu zwieńczył poniedziałkowe zmagania w ramach PlusLigi. Oba zespoły w tym sezonie wygrały zaledwie 9 spotkań, oba również lepiej radziły sobie w drugiej części sezonu. W pojedynkach bezpośrednich naprzemiennie wygrywały obie ekipy – zawsze do zera, ciężko więc o równie wyrównaną parę dołów tabeli.

Początek spotkania spokojny i wyrównany w wykonaniu obu zespołów. Korzystniej jednak wypadli przyjezdni, którzy prowadzili 6:3, m.in. za sprawą błędów rywali oraz aktywnego Seweryna Lipińskiego. Równie dobrą dyspozycją na środku po stronie GKS-u popisał się stabilny w ostatnich meczach Łukasz Usowicz. Wynik pierwszego seta przez ponad połowę czasu oscylował wokół remisu, chociaż większą inicjatywą wykazywała się drużyna miedziowych. Coraz lepiej w spotkanie po stronie gości wchodził Kamil Kwasowski. W szeregach gospodarzy specjalistą od ciężkich piłek okazał się Marcin Waliński.

Po błędzie na zagrywce Jake’a Hanesa GKS przerwało złą passę. Katowiczanie wyszli na prowadzenie 18:15, a w ataku rozkręcił się Domagała. Zespół z Lubina stanął w miejscu i po chwili było już 21:17 na korzyść lokalnych siatkarzy. Czas na żądanie dla Pawła Ruska niewiele pomógł, goście musieli uznać wyższość gospodarzy w pierwszym secie, przegrywając na otwarcie, 25:20.

Drugi set otworzył ze środka Usowicz, lecz ponownie początek należał do wyrównanych. Tak jak poprzednio, w pierwszych akcjach nie brakowało błędów. Wielkie brawa dla Kwasowskiego, który znakomicie czytał grę rywali. Mimo wszystko ta świetna dyspozycja na siatce nie przełożyła się na wypracowanie przewagi przez Cuprum. Dobrze partię rozpoczął także Kajetan Kubicki, jednak GKS wyszedł na trzypunktowe prowadzenie. Ukarany za nieodpowiednie zachowanie żółtym kartonikiem został Hanes, a trener Rusek, aby uspokoić emocje zdecydował się na czas.

Po przerwie wynik coraz bardziej zaczął wymykać się spod kontroli miedziowych. Goście nie postali jednak zbyt długo dłużni. Po błędach gospodarzy zdobyli punkt kontaktowy, a Grzegorz Słaby zdecydował się wziąć czas i przerwać passę przeciwników. Ponownie ciężar gry wziął na siebie Waliński, który dał swojej drużynie prowadzenie 17:14. Po serii fantastycznych zagrywek Kvalena było już 20:14 dla katowiczan. Siatkarze Cuprum, którzy aż siedmiokrotnie punktowali blokiem, nie zdołali wyrównać stanu w setach. Druga partia padła łupem Gieksy 25:18.

Lubinianie w nieco odmienionym składzie przystąpili do walki o pozostanie w meczu. Boisko opuścili Wojciech Ferens i Jake Hanes. Pierwsze akcje znów z korzyścią dla Cuprum w późniejszym rozrachunku niewiele dały. Po chwili gra zaczęła toczyć się punkt za punkt i tak pozostało mniej więcej do połowy. W ataku cenne punkty dołożył od siebie Jakub Czerny. Do tego doszła seria zagrywek 21-latka, co nie pozwoliło na utratę kontaktu, z chcącymi zamknąć mecz w trzech partiach, katowiczanami. Kilka momentów miedziowych i na tablicy pojawił się rezultat 14:12 dla przyjezdnych, a to z kolei zmusiło szkoleniowca gospodarzy do wzięcia czasu.

Chwilę później w polu serwisowym zameldował się Jonas Kvalen, tym razem dając drużynie wyłącznie remis. Gra GKS-u pod koniec lekko się zacięła, a na prowadzenie 20:18 wyszło Cuprum. Niemniej po czasie dla trenera Słabego gospodarze wrócili do gry, a na przerwę zdecydował się szkoleniowiec przyjezdnych. Wyrównanie i emocjonująco pozostało już do końca, lecz górą po raz trzeci okazali się katowiczanie, zwyciężając 25:23. MVP spotkania wybrano niezastąpionego Marcina Walińskiego. Następne spotkanie pomiędzy drużynami zostanie rozegrane w poniedziałek 22 kwietnia, gospodarzem tego pojedynku będzie KGHM Cuprum Lubin.

MVP: Marcin Waliński

GKS Katowice – KGHM Cuprum Lubin 3:0 (25:20, 25:18, 25:23)

 

Złoty set i 13. Miejsce dla GKS-u Katowice

W PlusLidze dobiegła końca rywalizacja o 13. miejsce. Do jej rozstrzygnięcia potrzebny był złoty set. Ostatecznie w nim lepsi okazali się siatkarze GKS-u Katowice pokonując Cuprum na przewagi. W pierwszym meczu przypomnijmy pewnie wygrał GKS, w drugim rewanż wziął zespół z Lubina. Dla obu zespołów to koniec sezonu, a dla Cuprum był to ostatni mecz w Lubinie. Przypomnijmy od nowego sezonu klub będzie przeniesiony do Gorzowa Wielkopolskiego, co nie podoba się kibicom.

W PlusLidze dobiegła końca rywalizacja o 13. miejsce. Do jej rozstrzygnięcia potrzebny był złoty set. Ostatecznie w nim lepsi okazali się siatkarze GKS-u Katowice pokonując Cuprum na przewagi. W pierwszym meczu przypomnijmy pewnie wygrał GKS, w drugim rewanż wziął zespół z Lubina. Dla obu zespołów do koniec sezonu, a dla Cuprum był to ostatni mecz w Lubinie. Przypomnijmy od nowego sezonu klub będzie przeniesiony do Gorzowa Wielkopolskiego, co nie podoba się kibicom.

Po swojej myśli w drugą partię weszli gracze Cuprum, którzy po kontrach Ferensa wygrywali 3:1. Nie cieszyli się jednak długo z prowadzenia, ponieważ błąd własny oraz blok Bartłomieja Krulickiego doprowadziły do remisu po 5. W dalszym ciągu jednak inicjatywą wykazywali się lubinianie. Nie wstrzymywał ręki w ataku Kamil Kwasowski, po dwukrotnym zatrzymaniu Walińskiego Domagały było 12:8 dla gospodarzy. Mimo dobrego przyjęcia nie radzili sobie w ataku katowiczanie. Inaczej było w przypadku zespołu z Dolnego Śląska, gdzie rozpędzeni byli Ferens i Hanes (15:10). Po chwili koncert w polu serwisowym dwoma asami zagrał Hanes (20:11), co tylko dobitnie zarysowało przewagę. Swoje w ofensywie dołożył jeszcze Kwasowski, Cuprum jedną nogą było od wyrównania (23:15). Blokiem pograł jeszcze Usowicz, a także atakiem Waliński, ale kropkę nad “i” postawił Paweł Pietraszko (25:19).

Po błędach rywali na start trzeciej części katowiczanie prowadzili 2:0. Dobrze prezentował się w ataku Hanes, ale GKS po zatrzymaniu go wygrywał 5:2. Falowała gra drużyny ze Śląska, która po błędach własnych wypuściła zaliczkę. Inicjatywę przejął Domagała, ale po chwili to lubinianie doszli do głosu. Po wszechstronny atakach i błędzie przyjezdnych Cuprum cieszyło się z trzech oczek do przodu (12:9). Ponownie w ataku ścigali się Kvalen i Hanes, ale na trzypunktowym prowadzeniu utrzymywali się gospodarze. Kiedy z pola serwisowego zapunktowali Kajetan Kubicki i Kwasowski wówczas było 19:14. Odpowiedział jeszcze serwisem Domagała, ale lubinianie bardzo pewnie szli po swoje. W końcówce obydwie drużyny dopuściły się wielu błędów. Po nieporozumieniu katowiczan zespół z województwa dolnośląskiego objął prowadzenie w meczu (25:20).

Katowiczanie zainicjowali czwartą partię od dwóch punktowych bloków (5:3). W ataku pracował Lukas Vasina (8:6), ale wystarczył atak Hanesa i blok na Domagale, by tablica wyników wskazała na remis po 8. Przez moment wynik oscylował wokół remisu, ale pomyłka Hanesa i blok Usowicza dały kolejne prowadzenie GieKSie (13:10). Dominowały po chwili długie wymiany. Lubinianie punktowali atakiem, a katowiczanie blokiem (15:13). Gra obu drużyn falowała, a o tym, że trzy oczka zaliczki niewiele znaczą, przekonali się podopieczni trenera Słabego (18:18). Inicjatywa przeszła w ręce zawodników Cuprum, którzy powoli zbliżali się ku końcowi dzięki dwupunktowemu prowadzeniu i grze punkt za punkt. Dobrze spisywał się w ofensywie Hanes. Jednakże błędami własnymi zespół z Dolnego Śląska zaprosił jeszcze GKS do gry. Dobrze mimo słabego przyjęcia radził sobie Vasina (24:24), ale dwa ostatnie słowa należały do Ferensa, który dał swojej drużynie złotego seta (26:24).

Jak przystało na złotego seta – nie mógł on się zacząć inaczej niż od gry punkt za punkt (3:3). Szybko jednak swoją wyższość zaczęli zaznaczać gospodarze, którzy po bloku na Vasinie wygrywali 6:4. Błąd Pietraszki w ataku dał przyjezdnym prowadzenie 7:6, choć wynik przez długi czas oscylował wokół remisu. Obraz gry był wyrównany, ale po ataku Hanesa Cuprum miało piłkę meczową (14:13). Kolejne błędy Cuprum dały tlen katowiczanom. Uderzenia Domagały i Kvalena były ostatnimi w tym sezonie (17:15).

MVP: Jonas Kvalen

Cuprum Lubin – GKS Katowice 3:1 (23:25, 25:19, 25:20, 26:24)

Złoty set: 17:15 dla GKS Katowice

 

HOKEJ

hokej.net – Jakub Wanacki: Taki jest sport, ktoś musi przegrać

Nie udało się ekipie GKS-u Katowice po raz trzeci z rzędu sięgnąć po mistrzowski tytuł. Podopieczni Jacka Płachty po wielkiej bitwie ulegli oświęcimskiej Unii 0:1 po dogrywce. Po spotkaniu mocno przybity defensor GKS-u, Jakub Wanacki w krótkich słowach opowiedział o swoich odczuciach z meczu numer siedem.

Nie od dziś wiadomo, że hokej jest grą błędów, ale chyba takie w decydującym meczu finałowej kampanii bolą najbardziej. Zawodnikom drużyny przegranej trudno jest wtedy cokolwiek powiedzieć na gorąco.

– Potrafiliśmy się cieszyć z tytułu dwa ostatnie sezony, więc teraz trzeba przełknąć gorzką pigułkę porażki. Siódmy mecz, porażka 0:1 nie wiem co można więcej powiedzieć. Uważam, że i my i oni zasłużyliśmy na to złoto. Jak było widać, przez całe finały grały dwie wyrównane drużyny, wpadła jedna bramka w dogrywce trzech na trzech. Tak jak wspomniałem na początku, wcześniej się cieszyliśmy, a teraz musimy przełknąć gorycz– przyznał 33-letni defensor GieKSy.

Wydaje się, że przez większą część ostatniej finałowej bitwy więcej z gry mieli właśnie podopieczni trenera Jacka Płachty. Pomimo tego mecz obarczony był dużą dozą wzajemnego szacunku obu ekip, które nie chciały popełnić żadnych błędów.

– To jest mecz numer siedem. Wiadomo, że tu nie ma miejsca na błędy i musimy zagrać na sto procentz tyłu, jednocześnie liczyć, że z przodu się coś korzystnie odbije i wpadnie do bramki rywali. Być może na geniusz jakiegoś zagrania, być może na szczęście. Dzisiaj to nie my mieliśmy ten dzień i to się nie udało– dodał świeżo upieczony wicemistrz Polski.

Katowiczanie mieli swoje okazje, jak chociażby uderzenie Sama Marklunda, które swoją podróż zakończyło na słupku bramki rywali, ale ostatecznie nie udało się znaleźć skutecznej drogi do bramki, co kosztowało GKS utratę korony.

– Tak, mieliśmy swoje okazje. Na spokojnie trzeba byłoby to przeanalizować. Strzał w słupek to dalej strzał niecelny niestety, brakło centymetrów. Rywale nie trafili w słupek, trafili w światło bramki– analizował dalej reprezentant Polski.

Porażki nigdy nie są łatwe, a zwłaszcza te, do których dochodzi w tak dramatycznych okolicznościach.

– Oczywiście, że jest rozczarowanie i złość sportowa. Przecież przegraliśmy w siódmym meczu. Cały sezon po to gonisz i grasz i dostajesz bramkę w dogrywce w siódmym meczu finału. Trudno, taki jest sport. Ktoś musiał przegrać, w tym roku padło na nas i trzeba to wziąć na klatę – zakończył Jakub Wanacki.

 

Płachta: Możemy być dumni z postawy drużyny i kibiców

Głównym architektem ostatnich sukcesów GKS-u Katowice bez zwątpienia jest Jacek Płachta. To pod batutą 55-latka katowicka drużyna weszła na szczyt klubowego hokeja w Polsce, aby trzykrotnie z rzędu dotrzeć do wielkiego finału. W rozmowie z naszą redakcją, trener Płachta podsumował trudy minionej kampanii ligowej.

HOKEJ.NET: –Panie trenerze, czy wynik siódmego meczu finałowego wciąż leży Panu na wątrobie, mając na uwadze, że to było jedno z lepszych spotkań GKS-u w całym sezonie?

Jacek Płachta: –W regularnym czasie, grając pięciu na pięciu był to naprawdę nasz dobry mecz. Potem dogrywka trzech na trzech, w siódmym decydującym meczu. No nie wiem, wiele na ten temat jest dyskusji. Ale myślę, że to już jest za nami. Należy pogratulować Unii Oświęcim zdobycia tytułu mistrzowskiego i być dumnym z tego co chłopaki pokazali ico pokazali również nasi kibice. Razem wykonaliśmy kawał dobrej roboty.

Patrząc z nieco szerszej perspektywy, na to w jakim miejscu znajduje się GKS Katowice. Można dojść do wniosku, że rywale chcąc sięgnąć po najwyższe laury musieli dorównać standardom GKS-u.

–To miejsce, w którym jesteśmy, jest efektem naszej pracy od pierwszego dnia. Każda z drużyn ma ten sam cel, aby wygrać ostatni mecz sezonu, zapewniający mistrzostwo. Uważam, że dobrze przepracowaliśmy cały sezon. Wiadomo, że gdy dochodzisz do siódmego spotkania finałowego i przegrywasz je w dogrywce, to nie jest to łatwe. Należy jednak również uszanować przeciwnika, który wygrał. Nie mówię, że mieliśmy więcej szczęścia czy mniej, zrobiliśmy wszystko żeby ten mecz wygrać, ale może być tylko jedne zwycięzca.

Patrząc w przyszłość, ta wydaję się rysować optymistycznie. Mógł Pan w obecnym sezonie uzupełniać kadrę młodymi zawodnikami, którzy z sukcesami występowali w Naprzodzie Janów. Ci z kolei, odpłacali się świetnie wykonywaną pracą na lodzie.

–Współpracujemy z Naprzodem Janów, który jako klub wykonuje dobrą pracę z młodzieżą. Jesteśmy również dumni z tego, że możemy skorzystać z tych chłopaków w naszej drużynie i w jakiś sposób ich ukierunkować. Bezpośrednio po sezonie ciężko jest mówić o strukturach współpracy, ale z całą pewnością w Janowie wykonują dobrą prace z młodymi zawodnikami.

Panu, jako osobie związanej z Katowicami nie trzeba przypominać o tym, gdzie chociażby jeszcze dekadę temu był hokejowy GKS. Dzisiaj mamy do czynienia z kapitałem, który może imponować. Są kibice, którzy identyfikują sie z klubem. Włodarze miejscy, którzy rozumieją potrzeby GieKSy. W takich realiach nic tylko brać się do dalszej pracy?

– Z pewnością nic tylko brać się do dalszej pracy, ale te okoliczności nas również bardzo motywują. Mamy poczucie, że kibice są za nami. Wypełniają halę, która cała staję się żółta, tworzą niesamowitą atmosferę, którą od razu widać. Identyfikują się nie tylko z klubem, ale również z miastem. Jesteśmy z tego dumni.

Wiadomo, że jedno to wejść na szczyt, ale pozostaje jeszcze kwestia utrzymania się na nim. W trzecim kolejnym sezonie GKS Katowice będzie reprezentował polski hokej w Europie, co również jest sporym wyzwaniem. To oznacza, że przed Pana drużyną kolejny, wymagający sezon.

–Wejść na szczyt, aby mieć swoje pięć minut to jedno. My, ciężką pracą pokazaliśmy , że potrafimy się na tym szczycie utrzymać, grając w trzecim kolejnym finale. Jesteśmy z tego osiągnięcia dumni, pomimo tej porażki.

W obecnym sezonie GKS niejednokrotnie pokazywał świetny hokej. Uważam, że spotkanie przeciwko Herning Blue Fox rozegrane podczas turnieju w Cortinie, było jednym z najlepszych występów polskiego klubu na arenie międzynarodowej. Pomimo tego, nie udało się w obecnym sezonie sięgnąć po żadne trofeum.

– O tym czy zdobywa się trofea, rozstrzyga się w bardzo krótkim okresie kilku spotkań. Inną sprawą jest sięgnąć po mistrzostwo, na co pracuje się długimi miesiącami od pierwszego dnia, uważam, że to jest najcenniejsze. Jest oczywiście okres Pucharu Polski, ale o wyniku decyduje jeden mecz. Chcieliśmy oczywiście jak najlepiej wypaść i wypadliśmy uważam nie najgorzej w europejskich rozgrywkach. Dla nas jest bardzo ważne, że jesteśmy na tym szczycie od trzech lat i pragniemy tam pozostać jak najdłużej.

Po tak ciężkim sezonie i niezwykle emocjonującej serii finałowej wszystkim należy się zasłużony odpoczynek.

– Emocji było dużo. Wiadomo, jest to finał, kiedy zostają już tylko dwie drużyny na polu bitwy, bo tak myślę można określić te okoliczności. Kto mógł przewidzieć scenariusz, że o losach mistrzostwa będziemy decydować w dogrywce siódmego spotkania? Mówiłem chłopakom przed meczem aby byli dumni z tego, że mamy ten siódmy mecz, cieszmy się tym. Wiadomo, że sport jest sportem, ale możliwość rozgrywania tego siódmego spotkania przed naszą publicznością była fantastyczną sprawą.

 

Czołowy obrońca GieKSy podjął decyzję

Fiński obrońca postanowił pozostać w Katowicach na przyszły sezon. Mimo zainteresowania innych klubów nie zdecydował się zmienić otoczenia.

w sezonie zasadniczym rozegrał wszystkie 40 spotkań i zapisał na swoim koncie 29 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej. Zdobył aż 12 bramek i przy 17 asystował. W zestawieniu +/- zanotował +27 i wygrał tę klasyfikację ligową.

Zajął też ex aequo pierwsze miejsce wraz z Kalle Valtolą i Carlem Ackeredem w klasyfikacji najlepiej punktujących obrońców sezonu zasadniczego. W fazie play-off doznał kontuzji już w pierwszym spotkaniu ćwierćfinałowym z Zagłębiem Sosnowiec. Na lód powrócił dopiero na finałowe starcia z oświęcimską Unią. W sumie w 8 meczach zdobył jeden punkt za asystę.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Seba Bergier RTS…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wszystko zaczęło się od żółtej kartki we Wrocławiu. Kompletnie niepotrzebnej, głupiej, eliminującej z prestiżowego starcia z Legią. Szkoda było, bo przecież Sebastian Bergier to był ważny zawodnik i nasz najskuteczniejszy strzelec. Ale trudno – absencje kartkowe przecież się zdarzają. Liczyliśmy, że napastnik wróci na kolejny mecz i dogra normalnie do końca sezonu.

Niestety próżno było go szukać w składzie na kolejne spotkanie z Koroną. I z Cracovią też. Trener Rafał Górak przed meczem z Pasami mówił:

– Ręka jest złamana. Kość śródręcza piąta jest złamana. Wydawało nam się w pierwszej fazie, że jeśli to złamanie nie będzie zbyt poważne, będzie można zastosować opatrunek miękki i będzie mógł grać, jednak lekarze zadecydowali, że przez pierwsze dziesięć dni musi w twardym opakowaniu gipsowym tę rękę przypilnować, by ta kontuzja się nie rozeszła. Stąd absencja, Sebastian nie trenuje z nami, postanowiliśmy dać odpocząć tej ręce do końca tego tygodnia i zobaczymy – jeśli prześwietlenie wykaże i lekarze pozwolą, by mógł wrócić do treningów, to od przyszłego mikorcyklu, do meczu z Lechem będziemy z Sebastianem. Na dzień dzisiejszy go nie ma.

Na konferencji po meczu z zespołem z Cracovią mówił:

– Stan ręki i ten złamanej kości śródręcza będzie diagnozowany. Najprawdopodobniej we wtorek będziemy wiedzieli, czy z miękkim opatrunkiem będzie mógł ewentualnie grać. Natomiast biorę po uwagę, że z Lechem może nie wystąpić.

Kibice zastanawiali się, czekali na informację na temat stanu zdrowia Sebastiana. To się doczekali…

Dziś jak grom z jasnego nieba spadła informacja, że Sebastian dogadał się z Widzewem. Wiemy, że negocjacje z danym klubem to nie jest kwestia jednego dnia czy jednego telefonu. A już finalizacja rozmów to czas intensywny. Trudno więc nie odnieść wrażenia, że w momencie, kiedy nam wszystkim wydawało się, że Sebastian robi wszystko, by dojść do siebie na końcówkę sezonu – on po prostu myślą, mową i uczynkiem był gdzie indziej. Konkretnie w Sercu Łodzi.

Nigdy nie byłem dobry w sprawy organizacyjne, logistyczne, formalne, więc nie będę wnikał w kwestie, czy istnieje klauzula minut do rozegrania zawartych w obecnym kontrakcie z GKS i potencjalnych konsekwencji wypełnienia lub nie tego limitu. Kibice o tym piszą i mówią, nie znam historii, więc nie będę się wypowiadał. Czy Sebastian taką klauzulę miał… wiedzą zainteresowani. W każdym razie piłkarzowi kontrakt się nie przedłuża w żaden sposób i odchodzi do Widzewa na zasadzie wolnego transferu.

Niesmak wywołuje nie to, że zawodnik przechodzi do Widzewa. Ma do tego prawo, ktoś mu zaproponował lepszy kontrakt, ktoś podpowiedział, że Widzew ma większe sportowe ambicje. Nie oszukujmy się, większość piłkarzy to najemnicy i jeśli mają lepszą ofertę – skorzystają z niej. Ideowców jest stosunkowo niewiele.

Natomiast sposób rozwiązania tej sprawy jest mocno średni. Najpierw ta żółta kartka, teraz ta „kontuzja”… Nawet jeśli jest ona prawdziwa, to po prostu powoduje domysły i niepotrzebne plotki. Można było po prostu oficjalnie powiedzieć, że prowadzi się rozmowy z Widzewem. Też by była pewnie z wielu stron krytyka, ale byłoby to bardziej transparentne.

A tak mamy historię zawodnika, który leczy kontuzje i próbuje dojść do siebie na mecz z Lechem, a tu nagle okazuje się, że przeszedł do innego klubu.

Nie jest to oczywiście na tyle poważna sprawa, by teraz Sebastiana traktować jako persona non grata (nomen omen) czy obrzucać go wyzwiskami. Liczy się punkt wyjścia, a punkt wyjścia jest taki, że jest to najemnik i prędzej czy później mogło do czegoś takiego dojść. Czepiam się tylko tych okoliczności, jakich się to działo.

Trudno. Zawodnik dał GieKSie, co miał dać, czyli sporo bramek. Nie jest to napastnik wybitny i sam wieszczyłem, że w tym sezonie w ekstraklasie sobie nie poradzi. Dlatego liczba bramek, które strzelił i tym samym punktów dla GKS jest naprawdę imponująca, jak na tego piłkarza. Dał więcej niż powinien. Więc jeśli chce skorzystać z okazji, to nie można mieć do niego pretensji.

Mieliśmy kiedyś historię z Tomkiem Hołotą, który „pitnął” z GKS tuż przed którymś meczem, chyba z Luboniem w Pucharze Polski. Wtedy niesmak też był ogromny. Zawodnik dogadał się wówczas z Polonią Warszawa. Po kryjomu. Czy tutaj w klubie wiedzieli, że Sebastian prowadzi zaawansowane rozmowy w trakcie „kontuzji” – nie wiem. Jeśli tak, to przynajmniej w klubie jest jasno.

Całość sprawia, że choć Sebastianowi można podziękować za wkład w GKS w pierwszej lidze i teraz w ekstraklasie, to ta sytuacja nie będzie powodować, że sympatycy GKS będą skandować jego nazwisko, kiedy przyjedzie z Widzewem na Nową Bukową. Trochę szkoda sobie tak psuć reputację, ale jak widać dla zawodnika nie było to specjalnie ważne.

Piłkarz strzelił 29 bramek dla GKS, grając przez 2,5 sezonu, co jest naprawdę dobrym rezultatem. Walnie przyczynił się do awansu i powrotu GKS do elity. Nawet jeśli drugich tylu dobrych okazji nie wykorzystał, to jest to duży wkład. Choć jakby je wykorzystał, to by nie poszedł do Widzewa, tylko gdzieś wyżej.

Szkoda. Ale mimo wszystko powodzenia w nowym klubie.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna kobiet

Mistrzowska galeria!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do obejrzenia galerii z pogromu 7:2 Pogoni Tczew oraz świętowania drugiego tytułu mistrzowskiego przez GKS Katowice. 

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Wczoraj dostałem SMS-a, że podpisał kontrakt

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu tekstowego konferencji prasowej przed meczem z Lechem Poznań, w której udział wzięli trener Rafał Górak i obrońca Grzegorz Rogala. Szkoleniowiec poruszył między innymi kwestię Mateusza Kowalczyka, odejścia Sebastiana Bergiera, a także nietypowego planu na występ Grzegorza Rogali.

Michał Kajzerek: Dzień dobry, witam wszystkich. Bilety na ten mecz ciągle dostępne, trzeba na bieżąco obserwować system biletowy, bo tam wpadają wejściówki zwalniane z karnetów. 24 godziny przed meczem pojawi się pula zwolniona z rezerwacji. Ponadto przy okazji meczu będzie można zapisać się do bazy dawców szpiku kości, jest to akcja „GieKSiarz do szpiku kości” organizowana przez Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Szybka informacja – został uwzględniony nasz wniosek o odwołanie od drugiej żółtej kartki Oskara Repki z meczu z Koroną Kielce.

Prosimy o ocenę rywala.
Rafał Górak: 
Dzień dobry. Ocena rywala może być tylko i wyłącznie znakomita, wiadomo jaki jest cel w Poznaniu. Zdajemy sobie sprawę z ilości determinacji i tej ogromnej chęci, która w piłkarzach Lecha będzie. Musimy być gotowi na poprzeczkę zawieszoną naprawdę wysoko, ale grając na swoim boisku, na żółtej Nowej Bukowej, mam nadzieję, że stworzymy znakomite widowisko i będzie o czym rozmawiać po meczu.

Wracasz do sprawności. Jak minęły ostatnie tygodnie?
Grzegorz Rogala: 
Dzień dobry. Od trzech tygodni jestem w pełnym mikrocyklu z drużyną i jestem gotowy do rywalizacji na pełnych obrotach.

Czujecie, że w jakiś sposób uczestniczycie w tej walce o Mistrzostwo Polski? Dużo od was zależy.
Górak: 
Pośrednio tak, ale dla nas najbardziej istotną sprawą jest to, aby wykorzystać czas pierwszego sezonu po tak długim czasie w Ekstraklasie. Chodzi o to, jak my sobie damy radę i jak my się zaprezentujemy. Nas powinno interesować pokazanie się i stworzenie jak najlepszego widowiska, w Częstochowie podołaliśmy zadaniu. Trzeba być skoncentrowanym.

Ogłoszono transfer Bergiera, który pewnie już nie zagra. Jak z pozostałymi napastnikami?
Wiadomo – ręka jest złamana i równolegle mamy decyzję Sebastiana. Adam Zrelak, jestem pewien, że będzie do mojej dyspozycji, na pewno nie na 90 minut, ale już jest. Szymczak grać nie będzie mógł (warunki wypożyczenia – przyp. red.), a plan D w głowie jest i ten plan jest przygotowany. Zawodnicy wiedzą, w jaki sposób zagramy.

Pan rozmawiał z Sebastianem, by został?
Ja nie jestem od przekonywania, zawodnicy powinni to czuć. GKS Katowice złożył ofertę na pozostanie, on jej nie przyjął, a propozycja złożona Klubowi nie została przyjęta. Sebastianowi możemy tylko dziękować za bramki i wkład. Życzymy powodzenia, nie mam z tym problemów.

Zgodziliście się na warunki wypożyczenia Szymczaka. Pan jest zwolennikiem tego typu zapisów?
Jeżeli klub wypożycza zawodnika, który potem do danego klubu wraca, to ja to rozumiem i akceptuję. Gorzej, jeżeli kontrakt miałby się kończyć – to byłoby trudne do akceptacji.

Ostatni raz zagrałeś we wrześniu. Jak to jest być tak długo poza meczami?
Rogala:
Nie jest to miłe uczucie, ale cały proces przebiegł bardzo profesjonalnie. Nie jest to nic przyjemnego, ale ja się cieszę z tego, że wracam. Dzisiaj jestem do dyspozycji.

Masz jakieś obawy?
Na treningu jestem na pełnych obrotach i nie mam żadnego strachu czy bojaźni przed odnowieniem urazu. Jeśli w treningu jest dobrze, to w meczu też musi.

Lech przyjedzie tu wygrać. Czy to ułatwienie, że wiecie, czego oczekiwać?
Górak:
Ułatwienie, to taka gra w otwarte karty. Dzisiaj wszyscy, którzy GKS oglądają, wiedzą, że również będziemy dążyć do wygranej. Będziemy musieli realizować zadania w defensywie, by powstrzymać kapitalnych zawodników. Poprzeczkę postaramy się zawiesić wysoko.

Wiadomo, że klub dostaje pieniądze zależne od miejsca, zawodnicy też?
Każdego trzeba byłoby pytać, jak kontrakt został spisany. Nie ma co dywagować o pieniądzach, nas to nie powinno interesować. Pieniądze powinny być na końcu, ja tak piłkę traktowałem. Ja potrzebuję wygrać mecz, trening, sezon – cały czas wygrywać.

Było spotkanie z nowym prezesem?
Znaliśmy prezesa, ale jako członka rady nadzorczej. Spotkanie było, prezes przywitał się z nami, poinformował o swoich zadaniach. Wydaje mi się, że po sezonie będzie moment, by zjeść wspólnie duży obiad. Teraz trzeba grać.

Co z chłopakami, którzy są wypożyczeni?
Przede wszystkim te rozmowy muszą być prowadzone równolegle z ich klubami, szczególnie jeśli chodzi o Filipa i Dawida. Lech ma swoje sprawy, Raków również, także czekamy na zakończenie rozgrywek. My naszą kadrę już dzisiaj budujemy, rozmawiając z zawodnikami i agencjami. Tu się dzieje wiele rzeczy. Jaśniejsza jest sytuacja odnośnie Mateusza Kowalczyka – mamy prawo pierwokupu. Jeszcze spotkania nie miałem, ta decyzja jest przygotowywana. Jedno jest najważniejsze: Mateusz Kowalczyk chce grać w GKS-ie Katowice.

Dwa ostatnie mecze Lecha były odmienne – inne taktyki i rywale.
W meczu z Puszczą Lech oddał osiem strzałów, Puszcza dziewięć – jakość, ogromna jakość piłkarzy. Bramka Lecha w meczu z Legią to niesamowita klasa strzelca, musimy bardzo uważać w defensywie. W Lechu widać dużo zespołowości, Antek świetnie tę grę układa.

Wobec nieobecności napastników to może trener ma plan, byś to ty „biegał do przodu”?
Rogala:
Tego na dzień dzisiejszy nie wiem (uśmiech), ale dam na pewno z siebie 100 procent. Zaczynałem od tyłu karierę i szedłem trochę do przodu, ale nie aż tak daleko.

Czyli plan trenera tego nie obejmuje?
Górak: 
Obejmuje, obejmuje jak najbardziej (śmiech)! To na ostatnie minuty, z tą szybkością wszystkiego należy się spodziewać.

Sytuacja z Kowalczykiem jest rozwojowa. Jaki jest jego wkład w drużynę, dlaczego jest taki dobry i dlaczego po odejściu Kozubala nie było to tak bolesne?
Model gry GieKSy jest stworzony pod zawodników grających na pozycji 8, bo naprawdę ci ludzie mają tam dużo rzeczy do zrobienia. Szukam zawodników intensywnych, inteligentnych, którzy czują boisko. Znałem Mateusza wcześniej, wiedzieliśmy, że wyjeżdża bardzo utalentowany chłopak i poprzeczkę będzie miał wysoko. Byłem ciekaw, jak sobie poradzi w takim klubie. Ja takim zwolennikiem szybkich wyjazdu nie jestem, to był dla niego trudny okres. Kiedy odchodził Antek, to mieliśmy 2-3 pomysły na zapełnienie tej luki, tu się to równoważyło z kwestią przepisu o młodzieżowcu. Zawodnik dostał szansę na mocną rywalizację, a tymi łokciami szybko się zaczął przebijać. Te nabijane minuty odbudowywały jego pewność siebie i zaczął wyglądać jako ten fajny ligowiec, który z ŁKS-u wyjechał. To daje obraz tego, że ci ludzie niepotrzebnie tak szybko wyjeżdżają. Życzę im cierpliwości i by wyjechali po 150 meczach w Ekstraklasie podbijać Europę. Pieniądze są ważne, ale ja powtarzam: na nie przyjdzie czas. Świetny postęp i kapitalna droga, ale wszystko przed nim. Ma deficyty i powinien pracować nad sobą, zdobywać doświadczenie.

Kiedy trener dowiedział się o rozmowach Bergiera z Widzewem?
Wczoraj (14 maja – przyp. red.) o godzinie 8:00 dostałem od Sebastiana SMS-a o tym, że podpisał kontrakt z Widzewem Łódź. Od wczoraj od godziny 8:00 o tym wiem, że rozmawiał z Widzewem.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga