Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

Utrzymanie to kwestia cudu i modlitwy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Co można powiedzieć po takim meczu, jak z GKS Tychy? Po spotkaniu z Podbeskidziem zastanawialiśmy się, czy pójdzie to w dobrą stronę, czy trener Dudek znalazł sposób i czy GieKSa zacznie regularnie punktować. Była też druga opcja – Bielsko to był pozytywny wypadek przy pracy, a za chwilę wrócimy do czołokopnictwa.

GieKSa przy Edukacji zaczęła dobrze, bardziej odważnie, bardziej ofensywnie i na tamten moment meczu wydawało się, że z sensem. Kulało wykończenie akcji, ale mieliśmy przewagę optyczną, podchodziliśmy pod pole karne rywala. Po czym nastąpił gong w postaci bramki, a niedługo potem drugiej. Jeszcze zaraz po pierwszym golu znakomitą okazję miał Puchacz, ale w sytuacji sam na sam trafił prosto w bramkarza. Po drugim golu gra ofensywna siadła i przestaliśmy się w jakikolwiek sposób liczyć na boisku. Dopiero Tychy musiały zupełnie odpuścić ofensywę (którą w tym meczu mieli tylko fragmentami), aby katowiczanie ponownie coś tam popróbowali zrobić z przodu.

4:0 to jednak nie przypadek. To efekt kilku spraw, które zsumowane wszystkie ze sobą spowodowały totalny łomot ze strony naszego derbowego rywala. 4:0 to nie przypadek, nawet jeśli wielu obserwatorów uznaje to za zbyt wysoki wynik.

Trener Dudek kilka meczów temu postanowił zagrać w nowym ustawieniu, z piątką obrońców. Ustawienie to jednak jedno, a nastawienie – drugie. Dlatego też z Jagiellonią była głęboka defensywa, na Bytovii nie byłem, to się nie wypowiadam, ale w Bielsku ponownie totalny odwrót i sporadyczne próby kontr. Obrona, obrona, obrona. Dudek widząc, że w ofensywie ma zawodników słabych i nieumiejących atakować – zdecydował się na cofnięcie i liczenie na cud. I z Jagą to prawie się udało, a z Bielskiem udało w 200 procentach. A jednak. Na konferencji w Bielsku szkoleniowiec jasno dał do zrozumienia, że taka taktyka jest siermiężna i nie chce tak grać na wiosnę.

Chyba się trochę pospieszył i zaczął zmieniać od razu. Bo w Tychach mieliśmy zupełnie inne nastawienie zespołu (przy zachowaniu piątki w obronie). GieKSa po prostu zaczęła iść na wymianę ciosów i po „defensywce” z poprzednich meczów pozostało tylko wspomnienie. W piłce nożnej zawsze coś jest kosztem czegoś. I jeśli decydujemy się na grę bardziej ofensywną, to odpowiedni procent jest odbierany z defensywy. Niezależnie od tego, jakie jest ustawienie i jakie personalia. Robi się więcej miejsca, nie ma zagęszczenia, rywale mają więcej pola gry na przeprowadzenie swoich ataków.

Czym się różniła ofensywa GKS Katowice i GKS Tychy w tym meczu? Ano tym, że gospodarze po swoich okazjach strzelali swoje bramki. A co robiliśmy my? Ano robiliśmy to, że wspomniany Puchacz nie wykorzystał setki, ale to był tylko jeden z problemów. Kłopotem było to, że w ostatniej fazie zawodnicy podejmowali tak nielogiczne decyzje, że sami odbierali sobie jakąkolwiek możliwość zrobienia czegoś z przodu. Na czele właśnie z Puchaczem i Błądem. Najpierw ten pierwszy złamał akcję do środka, dzięki czemu Błąd na lewym skrzydle miał kilometr wolnego miejsca, żeby wjechać w pole karne, ale nie dostał piłki, bo Puchacz stracił. Błąd się zirytował i zaczął machać rękami. Po kilku minutach sam znalazł się w analogicznej sytuacji w środku, gdy na boku wybiegał mu kompletnie wolny Tabiś. Błąd oddał bezsensowny strzał z dystansu. To były najbardziej jaskrawe sytuacje, ale też charakterystyczne dla całości obrazu gry i całości GieKSy jako takiej w tym sezonie. Gdy już coś pozytywnego miało szansę się stworzyć, było psute przed głupie decyzje zawodników. I dlatego nie strzeliliśmy gola.

No dobra, ale nie strzelając gola można przynajmniej zremisować 0:0. Nie przy naszej defensywie. Która to defensywa jakimś cudem, po konsolidacji, bardzo dużej koncentracji i spełnianiu zadań potrafiła nie stracić bramki w Bielsku. Teraz nie było ani konsolidacji, ani wypełniania założeń, było za to to, co bardzo dobrze znamy – kiksy, przegrane pojedynki, unikanie swojej odpowiedzialności i ogólnie tak totalne wesołe miasteczko, że mogło się skończyć wyżej niż 0:4.

Pierwsza bramka – piłka przechodzi przez calutką defensywę wszerz boiska, Remisz asystuje strzelcowi. Druga bramka – Keon Daniel dochodzi do wybitej po rzucie rożnym za szesnastkę piłki i ma 45 minut na opanowanie, przyjęcie, decyzję w który róg, pójście do McDonalds’a, zamówienie Big Mac zestawu powiększonego, powrót na boisku, by zobaczyć, czy trawa równo rośnie, wizytę w Biedrze po piwo, odwiedzenie małżonki w domu, powrót w korkach (ulicznych) na stadion i oddanie pięknego strzału zakończonego bramką kolejki. Trzeci gol to skaczący na 5 cm w skoku dosiężnym Tanżyna, przy którym 2 cm nad ziemię wyskakują Woźniak i Frańczak. W końcu czwarty gol, głupi faul niepanującego nad sobą Poczobuta (12 kartka) i strzał Grzeszczyka.

Jeśli GKS Katowice miał dwa tygodnie od ostatniego meczu i coś tam potrenowali, to efekt tej pracy w defensywie to było… no trudno to jakoś nazwać. Powiedzmy, że nie było efektu. Był powrót do defensywnego kryminału autorstwa Wojciecha Lisowskiego, ale bez Wojciecha Lisowskiego. Naprawdę okazało się, że nie potrzebujemy już popularnego Lismena, aby tak bardzo kaleczyć grę obronną.

Trener Dudek trochę się chyba zachłysnął tym Bielskiem. I chciał złapać dwie sroki za ogon. Czyli zagrać piątką obrońców – bo to dało efekt, ale dodać jeszcze coś ekstra w postaci ofensywy. Trudno mieć do niego o to wielkie pretensje, ale chyba się zagalopował, bo zawodnicy ofensywni po raz kolejny pokazali, że są pseudoofensywni i niegotowi na atakowanie. Że są po prostu za słabi na taką grę i po raz tysięczny powtórzę – nie bez powodu trafili do outsidera pierwszej ligi.

Bez emocji już podchodzę do meczów GieKSy, bo naprawdę nie mam ochoty szargać sobie nerwów. Bardzo się cieszyłem po wygranej w Bielsku, ale nie mam zamiaru nastawiać się pozytywnie na kolejne mecze, bo w naszych okolicznościach każda wygrana to raczej cud niż coś wielce zasłużonego. Taki cud się zdarzył w Bielsku – dobra taktyka, realizacja i szczęście. Gdy zabrakło choćby jednego czy dwóch z tych punktów mamy łomot.

Zdecydowanie i absolutnie nie mam pretensji do zawodników o zaangażowanie w meczu z Tychami. Według mnie było ono na bardzo dobrym poziomie. Spotkanie pokazało jednak, że mamy obecnie bardzo, bardzo słabą drużynę, która nawet jak chce, to nie potrafi, a dodatkowo potyka się o własne nogi i sama sobie strzela bramki. Smutne to i przykre, ale ten mecz to nie wina jako taka tych zawodników. To wina tego, że po prostu są sportowo, czysto piłkarsko totalnie beznadziejni.

Dopiero co pisałem, że czeka nas ciężka walka o utrzymanie. Muszę to zmodyfikować. Obecnie uważam, że utrzymanie będzie trzeba rozpatrywać w kategorii cudu. Cud musi się zdarzyć, żeby defensywa straciła mniej niż dwie bramki w meczu, cud musi się zdarzyć, by strzelić raz na jakiś czas gola lub dwa gole, które dadzą jakiekolwiek punkty. Cud musi się zdarzyć, żeby wygrać u siebie lub zremisować na wyjeździe. Z każdym, dosłownie Z KAŻDYM w tej lidze. Nie przemawia za nami obecnie nic, kompletnie nic. Musi się złożyć wiele czynników, z przychylnym okiem Pana Boga włącznie, abyśmy mieli szansę na zwycięstwo w jakimkolwiek meczu.

A przed nami jeszcze dwa spotkania u siebie, które mogą nas przybić gwoździem do dna tabeli. Tak jak w relacji live mamy „pin post” ze składem, dzięki czemu protokół meczowy jest ciągle na górze. Tak tu możemy mieć pin post do osiemnastego miejsca w lidze.

Ostatniego miejsca, gorzej niż Garbarnia, bo wygrała ona na Bukowej.

Kibice również już widzą, że ci piłkarze pewnego poziomu nie przeskoczą, stąd ciągły doping i wsparcie po meczu. Ja też się chyba przekonuję do tego i stwierdzam, że nie ma co jechać po nich. Oni po prostu grają, jak umieją i nawet jak się starają, to kopią się po czołach. I to już nie jest ich wina.

Wina jest po stronie tych, którzy doprowadzili do tego, jacy zawodnicy w GieKSie grają. I że nie potrafili ściągnąć lepszych.

Są takie osoby, które doprowadziły do tego stanu rzeczy, ale one nie są w szatni.

Mimo wszystko mam nadzieję, że trener Dudek zrobi co może, by mając ten materiał, postarał się o kilka cudów. Zalecam wieczorną modlitwę i może zamówienie jakiejś mszy w intencji utrzymania się GKS Katowice w pierwszej lidze. To chyba jedyna droga do pozostania na zapleczu pffff tak upragnionej przez nas – ekstraklasy.



29 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

29 komentarzy

  1. Avatar photo

    InoGKS

    24 listopada 2018 at 22:12

    Czy dyrektor sportowy nadal pełni funkcję w Myszkowie? Może to jest osoba odpowiednią na ten poziom rozgrywek, a nie na 1 ligę. Natychmiastowa zmiana we władzach klubu jest niebędna. Prezes i dyrektor zniszczyli wszystko co w tym klubie było piękne. Tradycja, walka, wychowankowie, elita. Dzisiaj mamy grupę ludzi bez celu, idei, misji, umiejętności i wodza. Zero charyzmy, zero zobowiązań, zero zera. Natychmiast odwołać prezesa i dyrektora sportowego. Inaczej katastrofa.

  2. Avatar photo

    hojnos

    24 listopada 2018 at 22:34

    zobaczymy co pokażemy z beniaminkiem z łodzi….
    jeśli i tu w plecy nie ma sensu dawać na mszę

  3. Avatar photo

    PanGoroli

    24 listopada 2018 at 22:41

    Dobry tekst, idealnie w punkt.

  4. Avatar photo

    PanGoroli

    24 listopada 2018 at 22:42

    @hojnos, biore każdy punkt z łks czy sandecją w ciemno.

  5. Avatar photo

    Mleczak

    24 listopada 2018 at 23:12

    Doskonała ocena obecnej sytuacji. Może hokeiści poprawią nam humory.

  6. Avatar photo

    hojnos

    24 listopada 2018 at 23:20

    Rządzimy tą ligą i czubem tabeli – w zakresie awansu z drugiego miejsca.
    I ŁKS i Sandecja będą zmotywowane aby wygrać ale wierzę że my jak zawsze pokażemy klasę..

  7. Avatar photo

    PanGoroli

    25 listopada 2018 at 00:07

    Kiedyś usłyszałem, że cudów nie ma – to, jak grasz, to bezpośrednie przełożenie tego, jak trenujesz, jak ćwiczysz. Jeśli ćwiczysz do dupy, to nie ma cudów, gra też będzie do dupy. Panie Trenerze, weźżesz sobie tą mądrość do serca, bo usłyszałem to od naprawdę bardzo mądrej osoby, o wielkiej klasie. Już Pan tu jest trochę, by poznać tą drużynę, że chłopaki nie mają pojęcia o obronie, że strzelanie goli jest na zasadzie 'kopne se i zobaczę, kaj poleci’. I to się nie zmieni, jeśli tego się dobrze nie potrenuje. Fuksami tej ligi nie uratujemy…

  8. Avatar photo

    PanGoroli

    25 listopada 2018 at 00:18

    A! I jeszcze zapomniałem dodaĆ, że

    Bartnik WON!

  9. Avatar photo

    Robson

    25 listopada 2018 at 02:41

    Zgadzam się z przedmówcami prezes wraca do Poznania a w jego miejsce ktoś kto ma GieKSę w sercu ! Bartnik won i zakaz zbliżania do bukowej!

  10. Avatar photo

    wierny

    25 listopada 2018 at 02:51

    Skupmy sie na utrzymaniu i tyla i nie pierdolmy o przelamaniu po 1 wygranym szpilu kurwa na chlodno.

  11. Avatar photo

    GieKSiorz

    25 listopada 2018 at 06:03

    Sie kurwa pytom,kaj je Krupa właściciel,trzeba wypierdolić Janickiego i Bartnika,wydupiac nieudaczniki, zniszczyliście nosz klub,to kurwa nie football manager na PC do huja.Krupa weź się ogarnij, trzeba zatrudnić prezesa co mo w sercu GieKSa,dobrego dyrektora sportowego,scouta co w niższych ligach młodych zdolnych wypatrzy,trzeba szkolić swoją młodzież,kurwa!!!!a co ze stadionem????!!!!!,chyba że to Krupa wosz plan żeby GieKSa zarżnąć,bo tak to wyglondo

  12. Avatar photo

    GieKSiorz

    25 listopada 2018 at 06:05

    Bartnik i Janicki RAUS!!!!!!!!!!!!!!!!!

  13. Avatar photo

    GieKSiorz

    25 listopada 2018 at 06:08

    Jo spelniom wymagania chopy w football manager 2019 GieKSa pod moją wodzą na 2 miejscu w tabeli,Cisna po awans

  14. Avatar photo

    Irishman

    25 listopada 2018 at 07:33

    Nasz klub, jest zniszczony sportowo i moralnie, jest kierowany (na każdym szczeblu) przez ludzi, którzy popełniają seryjnie błędy, jest prowadzony prosto do II ligi.

    Uważam, że samo zatrudnienie Dudka, jego fatalna diagnoza sytuacji, fatalna taktyka kosztowała nas już 6 do 8 punktów, a kto wie czy nie utrzymanie.

    Modlitwa? Ona zawsze się przyda, ale czy dobry Bóg, będzie chciał zawracać sobie nami głowę, skoro sami zakładamy sobie pętle na szyję???

  15. Avatar photo

    jordan

    25 listopada 2018 at 08:46

    Chopy napiszcie co ze stadionem czy coś robią

  16. Avatar photo

    Oberschlesien

    25 listopada 2018 at 10:05

    naprawde gra z przodu na poczatku meczu dawala odbrobine nadzieji….majac w bramce czlowieka ktory jest nam w stanie wygrac mecz lub jak to zwac przynajmniej uratowac remis ,trzeba z tego korzystac….ale jak to kiedys w Gieksie bylo ,najpierw trzeba miec obrone i nie pozwolic rywalowi strzelic bramki…potem bedziemy strzelac sami bo przeciwnik w koncu sie odkryje i zacznie podpalac…dzis w obronie mamy symbol nieudacznictwa dzialaczy na slasku ,oraz kompletny brak rozeznania trenera co do charakteru druzyny.Jezeli taka chodzaca cipe jak wawrzyniak robi sie kapitanem druzyny ,chlopa ktory rozegral 5 meczy z czego 4 beznadziejne i on ma byc na bosiku tym ktory pociagnie druzyne ,to nasz Adam Ledwon w grobie sie przewraca…to swiadczy rowniez o tym ze nie umieimy od dluzszego czasu wychowac naszych mlodych pilkarzy ,ze nie ma chlopakow z charakterem grajacych odmlodego w Katowicach i bedacych zwiazanych mentalnie z klubem ,a nie z regularna wyplata z miasta…powiedzmy sobie szczerze ,my od lat wisimy na pasku miasta ,bez niegonie istniejemy ,od lat nie mamy konkretnego sponsora w pilce,nie ma prezesa co po takiej grze wpadnie do szatni i rozpierdoli 3 szafki pilkarzy a wszyscy kopacze do domu po meczu beda zapierdalac na czworakach…patrzac na gre wczoraj trzeba powiedziec jasno ,ta zbieranina w wiekszosci nie zna podstaw pilki i techniki ,oni powinni dziennie 5 godzin miec zajec na boisku z pilka przy nodze ,a nie jak w Bundeslidze 2 razy na dzien zajecia po 2 godz….oni musza probowac jeszcze poznac podstawy,potem 3 godziny walenia w te puste lby taktyki ,potem zajecia na sali gimnsstycznej z motywacji i umiejetnosci walki na boisku…jak by regularnie dostwali wpier…ol od sportowej grupy to po miesiacu lataliby i walczyli na boisku jak lwy….glodne lwy..albo wystarczyloby jak Ledwon Swierczewski ,Grzesik …a dopiero potem moga przyjsc jakies realne wyniki

  17. Avatar photo

    PanGoroli

    25 listopada 2018 at 10:41

    @Irishman, daleki jestem od tego, żeby pochopnie oceniać trenera, ale mnie też Złotousty nie przekonuje. Nawet po ostatnim meczu obwinia indywidualnie za stracone i niestrzelone bramki, podczas, gdy odpowiedzialne są całe formacje. Obrona się po prostu źle ustawia, źle pracuje, jako całość. No kuźwa, co to za ustawienie po rogalu, gdy pięciu stoi za plecami bramkarza na linii bramkowej? No to my za bajtla na placu lepiej graliśmy! No albo, że nadal nie potrafią wykorzystywać setek? Nad tym się pracuje na treningach. To drużyna i zawodnicy robią z zamkniętymi oczami. Tego drużyna nie potrafiła we wrześniu, październiku, bo paszul ćwiczył przysiady, bo pewnie tylko sie na tym znał. I teraz nadal drużyna tego nie potrafi i nie robi postępów. Czyli, trenuje nie to, co potrzeba. Kuźwa, Mandrysz, WRÓĆ!

  18. Avatar photo

    PanGoroli

    25 listopada 2018 at 10:47

    A powiedzcie mi, bo nie wiem – czy są jacyś starzy gieksiarze w klubie? Jakie pełnią funkcje? Bo jak dla mnie, to coś, teraz, to nie jest GieKSa, tylko zbieranina ciuli. Przykro mi to pisać…

  19. Avatar photo

    Tom

    25 listopada 2018 at 11:07

    Bartnik out

  20. Avatar photo

    PanGoroli

    25 listopada 2018 at 11:08

    W tej chwili nie jesteśmy na drodze do 2 ligi, ale na autostradzie. Na chwilę obecną nas może uratowac to, że może ktoś będzie gorszy. Ale stan jest taki, że GKS to w tej chwili zdecydowanie najsłabsza drużyna w lidze. Dla mnie plan na ratunek, to byłby taki:
    1. Bartnik WON!
    2. Bartnik RAUS!
    3. Nowy dyrektor sportowy, który zna ię na tej robocie.
    3. Janicki – popiół na głowę, skrucha, i na kolanach do Mandrysz – chyba mu jeszcze płacimy, no nie?
    4. Dudek na asystenta, by chłopak podłapał trochę praktyki i doświadczenia.
    5. Przegląd piłkarzy – ci, co mają potencjał, dodatkowe treningi z elementarza gry indywidualnej i zespołowej. Reszcie podziękować.
    6. Mądre zakupy na zimę – potrzeba lidera do każdej formacji, klasowego gracza i z charakterem. Tego Bartnik nie zrobi, bo nie potrafi. Nad tym trzeba pracować już teraz – jutro, to już za późno, by Bartnika w klubie już nie było.

  21. Avatar photo

    Bartolo

    25 listopada 2018 at 15:29

    Dajcie spokój piłkarzom,trenerom,dyrektorom sportowym,prezesom…winny całej tej sytuacji,tego nieustannego plucia nam w twarz,kłamstwom w żywe oczy jest WŁASCICIEL!!

  22. Avatar photo

    Łukasz

    25 listopada 2018 at 19:21

    Bartnik, zachciało ci się cudów i Paszulem i masz… Szkoda, bo sportowo klub jest niemalże na dnie. A był Mandrysz i 7 miejsce w tabeli kiedy go zwalniałeś!

  23. Avatar photo

    PanGoroli

    25 listopada 2018 at 20:18

    Pamiętam, jak był wywiad z Baretnikiem, jak po świńsku i po chamsku wywalił Mandrysza. Deklarował, że bierze decyzję na klatę, bo wie, że podejmuje ryzyko. No więc, Bartnik, chyba już wszysatko jasne? Z drużyny bijącej się o awans mamy drużynę z niewielkimi szansami na utrzymanie. No to ja się pytam, masz Bartnik jakiś honor? Co ty koleś tu kurwa jeszcze robisz? Wypierdalaj z Katowic, z mojego klubu.

  24. Avatar photo

    PanGoroli

    25 listopada 2018 at 20:29

    Żeby nie być gołosłownym – tu jest link do wywiadu z Bartnikiem i jego deklaracja:

    http://gieksainfo.pl/wywiad-bartnik-pamietam-kibicow-w-najtrudniejszym-momencie-dla-tego-klubu/

    A więc, Bartnik, pakuj manele i wypierdalaj!

  25. Avatar photo

    Kicia

    26 listopada 2018 at 07:32

    Bartnik i Dudek WON!!!

  26. Avatar photo

    stałybywalecST

    26 listopada 2018 at 08:22

    Współczuje wam gieksiarze, drużyna 4-0 w plecy a członkowie zarządu chleją i się śmieją u nas w loży. Powinniście ich wszystkich wywieźć na taczkach.
    Trener to też jakiś mega ignorant. To jego zdziwienie że Grzeszczyk potrafi przymierzyć z 16m. było bezcenne.
    Powodzenia w utrzymaniu bo jak wszyscy wiedzą wasze miejsce jest w 1 lidze (nie drugiej i nie ekstraklasie;) )

  27. Avatar photo

    Irishman

    26 listopada 2018 at 10:26

    Czyli jednym słowem na Titanicu wciąż gra muzyka…..i tylko kibicom serce krwawi i nie wiedza gdzie się schować, po kolejnych przegranych wstydliwie derbach 🙁

  28. Avatar photo

    abel

    26 listopada 2018 at 19:45

    Irishman nie pisz juz nic. Wez mecze i idźcie z janickim i bartnikem jak najdalej od gks

  29. Avatar photo

    q2

    26 listopada 2018 at 23:42

    Irishman ale ty jesteś hipokrytą, nie pisz nic już więcej. Byłeś jednym z tych, którzy głośno mówili, że trzeba dać czasu piłkarzom, trenerom, twierdziłeś, że miasto chce awansu bo prezydent tak powiedział. Podobno wszystko szło w dobrym kierunku. Nawet stadion mieli nam wybudować:))) Teraz zmieniasz płytę???

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Hokej

Kompromitacja w Tychach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.

Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.

Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.

Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.

GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)

1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman

GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.

GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Komu nie zależało, by zagrać?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.

Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.

Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.

Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.

Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.

Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.

Mecz się nie odbył.

Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.

Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…

A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.

No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.

Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.

Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.

I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.

Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.

Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.

Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.

Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.

Kups!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna kobiet

1/8 finału dla Katowic

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.

Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.

W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.

Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek,  a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.

GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.

GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga