Dołącz do nas

Piłka nożna

[WYWIAD] Bartnik: „Pamiętam kibiców w najtrudniejszym momencie dla tego klubu”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Dyrektor sportowy Tadeusz Bartnik pojawił się w GieKSie na początku listopada 2017 roku. Kibice z ciekawością przyglądali się poczynaniom byłego piłkarza w nowej roli. W pewnym momencie pojawiło się zniecierpliwienie brakiem transferów i… wtedy Bartnik wyciągnął prawdziwego asa z rękawa – zwolnił trenera Piotra Mandrysza.

Nasz redaktor Błażej niedawno spotkał się z dyrektorem i podczas prawie godzinnej rozmowy poruszył wiele tematów. Z wywiadu dowiecie się, jak współpracowało się Bartnikowi z Mandryszem, skąd pomysł na zmianę szkoleniowca, czy możemy spodziewać się nowych transferów, co zadecydowało o tym, że Spicic nie został naszym zawodnikiem i wiele innych. Ba, zajmiemy się także kwestią filmu ze zgrupowania, na którym widać piłkarzy źle technicznie wykonujących ćwiczenia na siłowni. Zapraszamy do lektury.

GieKSa.pl: W jednym z wywiadów mówił pan o kilkudziesięciu celach, które postawiliście sobie z prezesem Janickim. Ile z tego udało się zrealizować?

Tadeusz Bartnik: Te cele to były rzeczy, które trzeba było załatwić w ciągu jednego, dwóch tygodni, a niektóre z nich w dłuższej perspektywie czasowej. Część z nich dopiero przed nami. Realizujemy po kolei rzeczy, które sobie założyliśmy. Priorytetem było stworzenie drużyny, co do której będziemy przekonani, że podoła ona walce o najważniejszy cel, jaki jest oczekiwany przez miasto i kibiców. Pierwsza drużyna była priorytetem, ale ważnymi elementami były sprawy bieżące w zależności od cyklu, w jakim klub się znajduje. Takim elementem było np. zamknięcie roku finansowego 2017 i budżet na 2018, stworzenie wniosków o dofinansowanie, czy też omówienie warunków funkcjonowania „Akademii Młodej GieKSy” w połączeniu z pierwszą drużyną seniorów.

Coś pana jeszcze zaskakuje w klubie, czy już na spokojnie ze wszystkim się pan zapoznał?

Bardziej bym powiedział, że my codziennie odkrywamy nowe rzeczy. Uczymy się na bieżąco, a każde problemy są dla nas wyzwaniem, które na bieżąco chcemy regulować. Jestem już chyba zbyt dojrzały, by mówić, że coś mnie zaskakuje.

W jakim stopniu wasze plany w obrębie pierwszej drużyny pokryły się z tym, co mamy teraz?

Przy zmianie trenera nastąpił okres, który spowolnił nasze działania. Trener chciał każdego zawodnika zweryfikować i sprawdzić w założeniach, które były wymagane. Pewne rzeczy przez taką sytuację były dla nas niewiadomą nawet w dużej mierze do powrotu z obozu. Okres weryfikacji musiał trwać trochę dłużej, trener poznawał zespół, odkrywał karty i wytyczał nam cele w działaniu. W odpowiedzi na to dokonaliśmy dwóch transferów, pracujemy nad jeszcze jednym i chcemy zrealizować go do końca okienka transferowego. Pracujemy również nad tym, by kadra nie była nadmiernie rozbudowana. Okres weryfikacji był mocno spóźniony i jasne jest, że pewne rzeczy nie były przeprowadzone tak, jakbyśmy tego chcieli. Na bieżąco dostosowywaliśmy się do okoliczności, które nas spotykały.

Zmiana trenera – wiele osób twierdzi, że była zbyt późno przeprowadzona.

Jeżeli ma być dokonana zmiana, to dla mnie musi ona przekonywać wszystkich, to nie mogą być kosmetyczne zmiany pod publiczkę. Taka decyzja musi pomóc spełniać koncepcję, jaką sobie założyliśmy. Czas zmian nie był złośliwością w stosunku do trenera Mandrysza. Zmiana nastąpiła w momencie, gdy pojawiła się osoba, która może nam pomóc w realizacji naszej wizji prowadzenia klubu i zespołu. Wiem, że zmiana była bolesna dla trenera, bo również i dla mnie nie była to łatwa sprawa. Decyzja, która została podjęta, nie miała być popularna, ale ma się obronić w dłuższej perspektywie czasu. Podjęliśmy ryzyko i będziemy za nie w pełni odpowiadać.

Czy może Pan potwierdzić, że GieKSa szykowała się do tej zmiany już wcześniej i była po zaawansowanych rozmowach z trenerem Marcinem Kaczmarkiem na koniec 2017 roku?

Przyglądaliśmy się różnym opcjom i to nie dlatego, że miała koniecznie nastąpić zmiana za trenera Mandrysza. Wychodzę z założenia, że klub na pewne sprawy powinien być przygotowany. Naszkicowaliśmy koncepcję i byliśmy gotowi do ewentualnych zmian, ale nie było w tamtym okresie osoby, która by nam pasowała. Gdyby taka osoba się nie pojawiła, to takich zmian byśmy nie przeprowadzali na siłę. Wybór trenera Paszulewicza pokazuje, że wcześniejsze tematy nie były na tyle interesujące albo dla naszego klubu, albo dla drugiej strony. Przy tej zmianie chcieliśmy zachować minimum moralności i nie rozmawiać z trenerem w momencie, gdy miał kontrakt w Grudziądzu.

Zmiana trenera według niektórych plotek miała być również efektem słabych relacji na linii trener Mandrysz – dyrektor Bartnik. Jakie były relacje między wami?

Muszę temu zaprzeczyć, bo rozmowa z trenerem była od początku konstruktywna, ze zrozumieniem podchodziliśmy do swoich argumentów. Sam aspekt konfliktu nie wchodzi w grę. Z mojego punktu widzenia do samego końca moje relacje z trenerem były dobre. Trener może mieć inne zdanie i może czuć się zawiedziony moją osobą, ale ja żadnych zarzutów do trenera nie mam. Trener dał mi się poznać, jako osoba bardzo otwarta, a współpracę z nim bardzo sobie cenię. W pełni akceptowałem punkt widzenia trenera Mandrysza w ramach jego koncepcji prowadzenia drużyny. Jego wybory były logiczne i wspierałem je.

Ile prawdy jest w plotkach, że klub wybierał pomiędzy kosztami: zwolnienia trenera lub rozwiązania kontraktu Grzegorza Goncerza?

Ciężko ująć to w takie zero-jedynkowe parametry. Rozwiązanie umowy, czy to z trenerem, czy zawodnikiem wiąże za sobą koszty. Byli zawodnicy, którzy byli postawieni poza nawias drużyny i myśleliśmy nad tym, kogo możemy pożegnać w momencie, gdy taki zawodnik nie będzie funkcjonować w drużynie. Poza tym nawiasem byli zawodnicy, którzy wydają się wartościowi na papierze. Zobaczymy, czy opinia trenera Mandrysza pokryje się z opinią trenera Paszulewicza. Grzegorz Goncerz nie dostał propozycji rozwiązania kontraktu z naszej strony.

Skoro jesteśmy przy kontraktach, to jaki jest plan na lato i przerwę gdzie ¾ piłkarzy ma koniec kontraktu?

Na pewno jest już czas, by o tym myśleć. Pracujemy w kilku płaszczyznach i jedną z nich jest kadra zespołu w nowym sezonie. Trzeba jednak pamiętać, że jest wiele zmiennych i niewiadomych, wiec nie da się w 100 proc. teraz określić drogi, jaką będziemy chcieli podążać. Chcieliśmy, by trener miał pełny przegląd kadry i by każdy miał szansę u nowego szkoleniowca. Nowi zawodnicy na pewno już są dobierani pod nowego trenera i nowy sezon. Rewolucji w tym momencie nie mogło być, a też chcielibyśmy przygotować zawodników do funkcjonowania w koncepcji nowego trenera i runda wiosenna będzie ostateczną weryfikacją dla większości zawodników. W mojej ocenie podstawą sukcesu jest stabilność i robienie 8-10 zmian w tym okresie, na pewno takiej stabilności nie zapewni.

Kibice powiedzą w odpowiedzi na te słowa: „Dlaczego trzymamy zawodników, którzy przez wiele lat tego sukcesu nie osiągali, a ostatnio koncertowo przegrali swoją szansę, posiadając dużo lepszą pozycję wyjściową w tabeli?”

Dlatego, że okres rozliczenia nastąpi w czerwcu. Teraz musimy uniknąć kosztów związanych z rozwiązaniem kontraktów oraz zobaczyć, jak poszczególni zawodnicy będą funkcjonować w systemie gry trenera Paszulewicza.

Zgodzi się pan z opinią, że na razie działa pan trochę zachowawczo? Niejako na alibi, jeśli chodzi o kadrę i przeprowadzane zmiany?

Według mnie ta teza się nie broni. Gdyby tak było, to dla mnie najbezpieczniej było pozostawić na stanowisku trenera Mandrysza i zgodzenie się na jego plany transferowe, a następnie mówienie, że przecież to nie ja zatrudniałem trenera Mandrysza i w sumie nie ja odpowiadam za wynik. Podjąłem największe możliwe ryzyko. W takiej sytuacji chyba nie ma żadnego działania na alibi. Do tego dochodzi kwestia transferów. Mamy koncepcję, jacy zawodnicy są nam potrzebni. Rozmawialiśmy z wieloma zawodnikami, ale ci, którzy pasowali nam pod koncepcję i umiejętności, jakich potrzebujemy, niekoniecznie wpisywali się w ramy finansowe, jakimi dysponujemy. Musimy brać odpowiedzialność za budżet. Nie stać nas na to, by na przełomie rund dokonywać zmian, które pokazałby większą odwagę w kwestii transferów i nowych zawodników. Musimy też pamiętać, że wybór zawodników w zimie jest mocno ograniczony. Przede wszystkim chyba niewielu zdaje sobie sprawę z tego, ile kosztuje rozwiązanie umów z zawodnikami. Stabilność kontraktowa daje zawodnikom bardzo silną pozycję przy równocześnie bardzo słabej pozycji klubu.

Sporo kontrowersji wśród kibiców wywołał filmik ze zgrupowania w Turcji, gdzie piłkarze ćwiczyli na siłowni i zdaniem wielu technika wykonywania ćwiczeń nie sprzyjała budowaniu formy, a wręcz mogła prowadzić do kontuzji.

Nie oglądałem tych filmików, bo nie funkcjonuję na poziomie mediów społecznościowych, mam sporo innej pracy. Uznaje, że skoro wybraliśmy trenera i zaufaliśmy mu, to on dobiera sposób pracy i jest to robione właściwie. Obciążenia są monitorowane i odpowiednio dobierane przez profesora Jastrzębskiego. Co do sposobu wykonania i techniki, to wydaje mi się, że trzeba by było wejść szerzej, a nie patrzeć jedynie na filmik. Jeśli jednak jest ktoś, kto ma wiedzę na temat ćwiczeń i techniki ich wykonania, to zapraszam do kontaktu. Chętnie skonfrontuję tę wiedzę i wysłucham, co taka osoba ma do powiedzenia, bo wiem, że nie jesteśmy nieomylni. Okres przygotowawczy przeszliśmy bez żadnego urazu i wszyscy zawodnicy są gotowi zajęć.

Marchewka, Tabiś i Kunka z Rozwoju trenowali z GieKSą. Proszę powiedzieć, jak wygląda sytuacja z tymi zawodnikami, jeśli chodzi o ewentualne zakontraktowanie ich w GieKSie?

Rozmowy o ich kontrakcie w GieKSie, jak i rozmowy z Rozwojem mogą toczyć się teraz, a mogą również w czerwcu. Jeżeli są zawodnicy, których poziom indywidualny ociera się o reprezentację ich rocznika bądź też są w tej reprezentacji, to uważamy, że warto się im przyjrzeć. Zależy nam na współpracy z klubami z regionu i chcemy sprawdzać takich zawodników w ramach drużyny o wyższym poziomie. Dzięki temu możemy zbadać potencjał tych zawodników i wybrać dla nich najlepszą drogę. Jeśli zawodnik gra na poziomie II ligi i łapie dużo minut, to dla niego na ten moment lepiej będzie grać w Rozwoju, ale nie jest powiedziane, że za trzy miesiące najlepszą dla nich decyzją nie będzie podpisanie kontraktu z GKS-em. Przyjęcie takiego zawodnika do naszej drużyny, teraz gdy nie posiadamy rezerw minimum na poziomie III ligi, byłoby niewłaściwym krokiem w rozwoju tych chłopaków. Chcemy się im przyjrzeć, by zobaczyć, czy oni są gotowi na rywalizację w drużynie I ligowej, jaki jest ich potencjał i ewentualnie, jak szybko mogliby zacząć funkcjonować w pełni w nowej drużynie.

Czy były jakieś rozmowy między klubami? Jak teraz pan ocenia takie rozmowy, bo w przeszłości różne były relacje?

Rozmowy z Rozwojem są prowadzone niezależnie od zawodników. Chcemy znaleźć odpowiednią formę współpracy, która będzie korzystna dla obu stron. Pokłosiem tych rozmów są właśnie treningi dla młodzieży Rozwoju.

Co dalej z brakiem rezerw?

Z uwagi na okres, w jakim jesteśmy, to ewentualną reaktywację rezerw musimy wstrzymać do wakacji. Mam nadzieję, że w większym stopniu uda nam się teraz ruszyć z planem organizacji meczów w trakcie sezonów. Takie spotkania pozwolą na to, by utrzymać zawodników w grze.

Dalibor Volas według informacji prasowej był już wcześniej na celowniku GieKSy. Dlaczego trafił więc tak późno do zespołu?

Mieliśmy konkretne rozmowy wcześniej z tym zawodnikiem. Pasował nam pod względem umiejętności od początku, ale nie udało nam się znaleźć porozumienia finansowego. Porozumienie znaleźliśmy na początku lutego i dlatego zawodnik do nas trafił.

Komunikat na temat Spicicia był lakoniczny. Dlaczego mu podziękowano?

Dlatego, że najlepsza weryfikacja dla zawodnika jest wtedy, gdy możemy go zaobserwować na tle naszej grupy w treningu i w grze sparingowej. Ma wtedy narzucone przez trenera pewne zadania i założenia taktyczne. Zawodnik pokazał się z dobrej strony w sparingu, jeśli chodzi o ofensywę, ale dla nas najważniejsza jest w tej chwili defensywa. Kilka argumentów zadecydowało o tym, że zawodnika nie ma w klubie.

Dlaczego w okresie przerw GKS nie robi treningów dla zdolnej młodzieży z innych klubów tak jak np. w Górniku Zabrze?

Pracowaliśmy nad taką koncepcją już w zeszłym roku. Na ten moment nie udało nam się tego wdrożyć z różnych względów. Na teraz skupiliśmy się nad przeglądem naszej kadry młodzieżowej w akademii i to był nasz priorytet. Mamy wyselekcjonowaną grupę zawodników, których chcemy mieć pod obserwacją przez tę rundę. Zorganizujemy w przerwie letniej testy w klubie dla tej grupy. Plan mamy przygotowany, jak to zrobić. Nie chcieliśmy robić jednak tego w sposób „sztuka dla sztuki”, a tak mogłoby to wyglądać w tym momencie ze względu na dużą ilość innych spraw, które były ważne dla nas. Na tę chwilę nie da się w ogóle zestawić GKS-u i Górnika pod kątem możliwości wykorzystania tego instrumentu. Górnik ma do dyspozycji centralną ligę juniorów oraz rezerwy w III lidze, a do tego jest w ekstraklasie. Zainteresowanie zawodników będzie szło w kierunku klubów, które mają przygotowaną organizację. My musimy do tego wrócić, by pokazać, że jesteśmy konkurencyjni, ale do tego potrzebujemy albo awansu do ekstraklasy, albo ogromnych inwestycji. Potrzebujemy stworzyć odpowiednie mechanizmy do rozwoju zawodników, którzy zechcą kształtować świadomie umiejętności w klubie. Pamiętajmy, że teraz dany zawodnik ma do wyboru – szkółki z ekstraklasy, bardzo dobre szkółki lokalne, a nawet opcje wyjazdu za granicę.

Jakie to jest dla pana doświadczenie, gdy dyrektor spotyka w szatni Dawida Plizgę, z którym wcześniej grał na boisku?

Na pewno dla mnie osobiście jest to trudna relacja. Trzeba zbudować teraz relację zawodową, a nie koleżeńską. W stosunku do zawodników, których się znało i było na innej stopie, jest to drobna trudność, ale trzeba sobie umieć z tym radzić.

Przed nami nowa runda czego się pan spodziewa?

Na pewno będzie to trudna runda, szczególnie po zmianach, jakie dokonaliśmy z trenerem. To ja najbardziej odpowiadam za kształt tego, co będziemy oglądali. To będzie najtrudniejszy okres w moim życiu. Osobiście oczekuję od zawodników na boisku większej agresji i dyscypliny w defensywie. Uważam, że te rzeczy będą zauważalne w naszej grze na wiosnę. Najważniejsze będzie dla mnie przekonanie się, realizujemy kierunek, jaki wybraliśmy.

Pana zaskoczyły zmiany u rywali?

Jeśli chodzi o ścisłą czołówkę, to zmiany pokazują, jaki potencjał jest w niektórych klubach, jeśli chodzi o finanse. To się przekłada na aktywność transferową i sięganie po ciekawszych zawodników.

Chciałby pan coś przekazać kibicom?

Dla mnie kibice mogą być tym elementem, który może bardzo pomagać nam, a odbierać bardzo wiele przeciwnikom. Pamiętam kibiców w najtrudniejszym momencie dla tego klubu. Zachowywali się wtedy wspaniale i mieli ogromne zrozumienie dla sytuacji. Mam nadzieje, że na wiosnę właśnie w taki sposób będą nam pomagać, że zauważą elementy, które przywrócą im większą nadzieję w tę drużynę.

Rozmawiał: Błażej.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

7 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

7 komentarzy

  1. Avatar photo

    Mecza

    26 lutego 2018 at 20:07

    Uważam że nie ma dużej różnicy w poziomie 1 i 2 ligii co najlepiej pokazują beniaminkowie dlatego lepiej wstawić od razu do 11 młodego z Rozwoju i niech gra zamiast czekać aż nam najlepszych ktoś sprzątnie. Oni nie czekają tylko na GKS. Oni mogą grać tylko lepiej w przeciwieństwie do 50% naszej kadry. Jestem ciekawy tej żelaznej defensywy której małolaci wklepali 3 bramki w sobotę. Pytanie o poziom sparingpartnerów w Turcji lub też się okaże że zaczniemy grać w maju bo na śniegu i w błocie nie potrafią a takie będą warunki w najbliższych tygodniach.

  2. Avatar photo

    Koko

    26 lutego 2018 at 20:26

    Ktos by sie jeszcze przydal

  3. Avatar photo

    Irishman

    27 lutego 2018 at 09:10

    „Podjąłem największe możliwe ryzyko.”
    Nie! Największe możliwe ryzyko to byłoby wyczyszczenie szatni już teraz! Wiem, że zimą to trudne ale jeśli chcemy coś w końcu osiągnąć, to nie możemy ciągle powielać tych samych błędów licząc naiwnie, że może w końcu się uda. A takim błędem, powtarzanym od lat są te letnie rewolucje w składzie.

  4. Avatar photo

    Irishman

    27 lutego 2018 at 09:18

    Jeśli gangrena toczy organizm, to zmiana lekarza niewiele da bez pozbycia się chorej tkanki.
    A to właśnie zrobił dyrektor Bartnik. I nie jest to żadne ryzyko z jego strony! Bo łatwiej rozwiązać jeden kontrakt niż kilka, a latem zawsze będzie mógł powiedzieć – nie mogłem nic zrobić, nie było nas stać na rozwiązanie kontraktów z piłkarzami.

    I naprawdę z całego serca chciałbym się mylić w tej mojej ocenie!

  5. Avatar photo

    Mecza

    27 lutego 2018 at 11:04

    @Irishman, ale to prawda. Rozwiązanie kontraktu np. z Goncerzem to jego pensja x 18 bo niby dlaczego ma zrezygnować z kasy która mu się należy. Do tego wykupienie zawodnika np. Marchewki i pensja dla niego. Licząc lekko robiąc wymianę 1 zawodnika na innego zawodnika to koszty około 800tys a ty chcesz zrobić wietrzenie natychmiast dużej ilości zawodników przy budżecie 7mln na cały rok. Policz to sobie. Do tego nie ma żadnej pewności że przyjdą lepsi, to nie FM.

  6. Avatar photo

    Irishman

    27 lutego 2018 at 17:33

    @Mecza, kontrakt Goncerza to jest akurat jeden z „kwiatków”, pozostawionych w klubie przez poprzedników (tak jak np. rozwiązanie rezerw). Nic z tym nie zrobisz, więc trzeba po prostu przeczekać jak grypę.
    Ale tez niech dyrektor Bartnik nie gada, że pożegnanie Mandrysza to było „maksymalne ryzyko”!!! Odwrotnie, właśnie pozostawienie Mandrysza to byłoby ryzyko, a jeszcze spełnienie jego postulatów transferowych to właśnie maksymalne! Ale kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa! Tymczasem my moim zdaniem wywiesiliśmy biała flagę. I spokojnie dyrektor wybroni się z tej decyzji, mówiąc, ze nie miał innego wyjscia, ze tego przecież chcieli kibice itp. itd.

    I powtórzę raz jeszcze – bardzo chciałbym się tu mylić! BAAARDZO!!!!!

  7. Avatar photo

    qqqq2

    2 marca 2018 at 12:15

    Już się bałem, że Irishman nie skomentuje, uff

Odpowiedz

Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga