Dołącz do nas

Felietony

Złoty Antybuk: Rezerwy GKS Katowice

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Jesteśmy już po Gali Złotych Buków. Piękne święto GieKSy, ukoronowanie całego roku ciężkich zmagań. Napisalibyśmy, że piłkarskich, ale przecież poprzedni rok obfitował także w kilka innych spraw, jak awans siatkarzy do Plus Ligi, pozyskanie sponsora strategicznego itd. Atmosfera jest bardzo dobra, ale pamiętajmy, że mamy środek sezonu i po chwili odpoczynku będzie czas na ciężką pracę.

Dzisiaj robimy sobie przerwę w opisywaniu formacji. Wracając jednak do tematu pierwszej drużyny GKS Katowice – zasłużyła ona jako całość na pochwałę i słowa uznania za piłkarską jesień i za osiągnięty bardzo dobry wynik. To szanujemy, cieszymy się i napawa nas to optymizmem.

Jest jednak i ciemna strona męskiej piłki w klubie GKS Katowice. O ile bowiem krótką ławkę pierwszego zespołu można uznać za mankament, nad którym trzeba w zimie pracować, to postawa drugiej drużyny, na wyrost zwanej „rezerwami” wołała podczas jesieni o pomstę do nieba. GKS II Katowice w czwartej lidze skompromitował się doszczętnie. Ostatni miejsce, dziewięć punktów – 2 zwycięstwa, 3 remisy, 12 porażek. Katowiczanie są na dobrej drodze, by z hukiem zlecieć do okręgówki. Nie zmienia tego obrazu nawet stosunkowo udany start w Pucharze Polski.

Trudno doprawdy powiedzieć, co się dzieje z zespołem prowadzonym przez Adriana Napierałę. Na ile wyniki są spowodowane właśnie kiepskim (?) trenerem – tego nie oceniamy, bo nie wiemy, jaki Napa ma warsztat – a na ile beznadziejnymi piłkarzami, którzy kopią się po czołach. Przypomnijmy, że gdy GKS Katowice jako pierwsza drużyna startował w czwartej lidze w sezonie 2005/06 nie przegrał ani jednego meczu, zaledwie trzy zremisował, a wygrywający drugą grupę BKS Bielsko-Biała cały rok grał z poczuciem bezsensu, bo i tak było wiadomo, że baraże z GieKSą przegra. Wtedy mieliśmy drużynę czwartoligową – złożoną w dużej mierze z no-name’ów, która poradziła sobie fantastycznie, gromiąc coraz to kolejnych rywali. Oczywiście byli piłkarze doświadczeni jak Hubert Jaromin czy Robert Sierka, jednak tamten skład był niewiadomą przed pierwszym meczem ze Źródłem Kromołów.

Tym razem to jest jakaś pomyłka. Powiedzielibyśmy, że mamy jakichś patałachów nieumiejących grać w piłkę nawet w czwartej lidze i na tym byśmy poprzestali. Problem w tym, że to nie tylko chodzi o tzw. „zaplecze pierwszej drużyny”, młodych chłopaków marzących o przedostaniu się kiedyś do podstawowego składu ekipy pierwszoligowej. Oni mogą być po prostu słabi i pewnego poziomu nie przeskoczyć. Oczywiście to jest wielki minus, bo nie mamy tego zaplecza dla pierwszej drużyny i zamiast szukać wśród „rezerw” trzeba szukać wzmocnień poza klubem. W takim składzie zespół przegrał na przykład z przedostatnim KS Panki – zespołem, który we wcześniejszej kolejce dostał łomot 0:9.

Problem jest taki, że wielokrotnie w meczach czwartoligowych, także tych kompromitująco przegranych, grali zawodnicy z kadry pierwszego zespołu i nawet z palcem – za przeproszeniem w poważaniu – sama ich obecność powinna powodować lepsze wyniki. Nie wliczamy bramkarzy – Macieja Wierzbickiego czy Kamila Główki, bo oni mając słabych obrońców wiele nie mogą zdziałać.

Osobnym tematem jest Adrian Jurkowski. Jego poziom w poprzednim sezonie był zatrważająco słaby i został zdegradowany do rezerw na stałe. Nawet gdy GieKSa w pierwszej lidze miała problemy kadrowe, z zawodnika nie korzystał trener Jerzy Brzęczek. Można więc powiedzieć, że Adrian jest zawodnikiem szerokiej kadry drugiego zespołu, a nie pierwszego. Niestety w związku z wynikami w czwartej lidze potwierdza się, że nie jest to zawodnik wielce przydatny.

W trakcie rundy z GieKSy odszedł na wypożyczenie do Ruchu Zdzieszowice Wojciech Kochański. Natomiast tacy piłkarze jak Oskar Stanik i Przemysław Sawicki mieli być wielkimi talentami, ale w tej rundzie nie powąchali murawy w pierwszym zespole (Stanik jedynie 12 minut w Radomiu). Piłkarze, o których niektórzy niepoprawni optymiści mówili, że będą objawieniem w GieKSie cieniują w rezerwach i grają „pierwsze skrzypce” w tym, że zespół jest na ostatnim miejscu. To znaczy mając już ten smak gry w pierwszej lidze, powinni dominować, dawać przykład i grać tak, aby zdobywać punkty. Sawicki doprowadził do wyrównania w ostatnim meczu ze Slavią w doliczonym czasie gry i dzięki Bogu – bo możecie powyżej zobaczyć, kto grał w tym meczu i Przemysław uchronił zespół przed kolejną kompromitacją.

A jak było z innymi? Popatrzmy na kilka przykładów:

– RKS Grodziec (1:4 u siebie) – Garbacik, Szołtys (gol), Wołkowicz
– GKS II Tychy (0:3 wyjazd) – Szołtys
– Nadwiślan Góra (0:1 u siebie) – Garbacik, Duda, Wołkowicz, Szołtys, Sobków
– Ruch Radzionków (1:2 wyjazd) – Czewiński, Zejdler, Szołtys
– Gwarek Tarnowskie Góry (0:1 u siebie) – Prażnovsky, Duda, Wołkowicz, Mandrysz, Bębenek, Szołtys
– Sarmacja Będzin (1:5 na wyjeździe) – Bębenek, Sobków
– Ruch II Chorzów (1:6 na wyjeździe) – Duda, Szołtys, Prokić, Sobków (gol)
– Przemsza Siewierz (1:3 u siebie) – Wołkowicz (gol)
– Górnik Piaski (2:4 na wyjeździe) – Sobków (gol)
– Warta Zawiercie (1:2 u siebie) – Duda, Pielorz, Wołkowicz, Szołtys, Prokić (gol), Sobków
– Slavia Ruda Śląska (1:1 u siebie) – Garbacik, Kalinkowski, Frańczak, Prokić, Sokbów, Wołkowicz.

Patrząc na powyższe zestawienie włos się jeży na głowie. Wysokie porażki na wyjazdach, przegrane z „gamoniami” (określenie zapożyczone z Krzysztofa Markowskiego) na własnym boisku. Z udziałem niejednokrotnie takich zawodników jak Sławomir Duda, Krzysztof Wołkowicz czy Eryk Sobków. Regularnie grał Paweł Szołtys, do niedawna przecież nasz sztandarowy młodzieżowiec. Najbardziej razi taki mecz, w którym GieKSa dostała po dupie od pracujących na co dzień na poczcie lub studiujących młodych chłopaków z innych klubów, grając naprawdę silnym liczebnie zaciągiem z pierwszego zespołu. Najbardziej w tym kontekście rzucają się w oczy klęski z Gwarkiem Tarnowskie Góry, Nadwiślanem Góra, Wartą Zawiercie czy druzgocąca – z rezerwami Ruchu Chorzów, które kolejkę wcześniej zostały rozgromione przez Tychy aż 8:0!!!

Tak naprawdę to jest skandal, że mając takie wzmocnienia z pierwszego zespołu druga drużyna osiąga takie wyniki. To jest absolutnie niedopuszczalne i mamy szczerą nadzieję, że fakt, iż w rundzie jesiennej nie było o tym głośno, to w zimie sztab szkoleniowy i zarząd GieKSy zrobią rewolucję, bo to dalej tak wyglądać nie może. Trudno mówić o ściąganiu zawodników stricte pod rezerwy, bo priorytety klub ma inne. Ale czas chyba wpłynąć na zawodników pierwszego zespołu, dać im do zrozumienia, że grając w czwartej lidze, nawet jeśli na pipidówce, to jednak reprezentują barwy GKS Katowice i nie jest to miejsce do – za przeproszeniem – opierdalania się. Nawet jeśli poddajemy w wątpliwość umiejętności niektórych zawodników, to są to wątpliwości dotyczące pierwszej ligi. W czwartej to powinni być „panowie piłkarze”, pokazujący młodym przeciwnikom na czym polega technika i taktyka. Przecież trudno uwierzyć, że Wołki, Dudy i Sobkowy są aż tak słabi, że przerasta ich poziom czwartoligowy.

Za to też biorą pieniądze i jeśli ktoś jest leserem, należy to tępić. Nawet jeśli ktoś w rezerwach nie chce dać z siebie 100%, to niech da przynajmniej 70%, to i tak powinno wystarczyć. A jeśli nie, to niech po prostu powie, że gra w piłkę to dla niego za wysokie progi.

Jesteśmy na półmetku sezonu, GieKSa zmierza ku ekstraklasie, ale także ku okręgówce. Trudno sobie wyobrazić, żeby piłkarze, którzy na co dzień będą w tej ekstraklasie grać, na zsyłkę będą lecieć do szóstej ligi. To się nie mieści w głowie, więc dla przyzwoitości trzeba zrobić wszystko, aby przynajmniej się w obecnej klasie rozgrywkowej utrzymać.

W Jagiellonii wiedzieli jak zareagować po kompromitacji drugiej drużyny z Drwęcą Nowe Miasto Lubawskie 0:6. Tam również był spory zaciąg z pierwszego zespołu. Trenera Michała Probierza ta porażka rozwścieczyła, ale postanowił ukarać piłkarzy w taki sposób, aby było to z korzyścią dla klubu – czyli rozesłał zawodników do pracy trenerskiej z grupami młodzieżowymi, aby przypomnieć im, jaką drogę musieli pokonać, aby znaleźć się w tym miejscu, gdzie są. Może i u nas czas zastanowić się nad konsekwencjami kompromitacji w czwartej lidze?

Piłkarze macierzyści rezerw są słabi, zsyłani z pierwszego zespołu nie angażują się, trenerzy nie ogarniają (a wydawało się, że Napa będzie miał twardą rękę).

Wydaje się, że problemy z ambicją w GieKSie – jeśli chodzi o pierwszy zespół – mamy za sobą. To już nie są czasy hamulcowych lub innych jawnie przechodzących obok gry. Pierwszy zespół stara się i walczy. Niestety gdy niektórzy trafiają do rezerw traktują do jako karę za grzechy. A przecież to ma im pomóc utrzymać rytm meczowy. Czas z tym skończyć i miejmy nadzieję, że klub odpowiednio się tym tematem zajmie.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

2 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

2 komentarze

  1. Avatar photo

    Tomiko76

    8 grudnia 2016 at 19:40

    Artykuł trafił w sedno sprawy, myślę że warto zapytać o to pion sportowy naszego klubu. Gdzie jest ta Gieksa grająca w rezerwach.

  2. Avatar photo

    Irishman

    9 grudnia 2016 at 13:25

    Jestem jak najbardziej za przyznanie rezerwom „anty-buka” i to za cały rok. Bo przecież także na wiosnę, w słabszej wtedy lidze specjalnie nie błyszczeli – o ile pamietam przegrali np. z drużyną, która… pierwsze punkty zdobyła właśnie z nimi.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Górak: Bardziej smutno było mi niż moim piłkarzom

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po szalonym meczu GieKSy z Cracovią podczas konferencji wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Dawid Kroczek.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Było to bardzo emocjonujące spotkanie, porywające wszystkich do bardzo dużych emocji. Zakończyło się niesamowitym happy endem dla nas, bo w momencie, w którym straciliśmy bramkę na 3:3, zrobiło się smutno na duszy, ale jak się okazuje, bardziej mi niż moim piłkarzom. Fenomenalnie wykorzystali ostatnią okazję, by zaatakować i zdobyli bramkę na 4:3. Graliśmy z szalenie mocną ofensywną Cracovią, wiedzieliśmy, że te trzydzieści strzelonych bramek to jest naprawdę ogromny potencjał. Radziliśmy sobie momentami bardzo dobrze, ale jednak Cracovia te trzy bramki strzeliła. Natomiast to, że my strzeliliśmy cztery, to znaczy, że bardzo dobrze się tutaj czujemy, bo z Puszczą strzeliliśmy jeszcze więcej – to tak humorystycznie i z przekąsem. Bardzo się cieszę, jestem szczęśliwy, zasłużone zwycięstwo GKS Katowice.

Po czwartej bramce z racji nagromadzonych emocji, zawodnicy do siebie ruszyli. Nie chciałem, żeby działo się tam coś niedobrego, więc postanowiłem wkroczyć do akcji. Chciałem odciągnąć moich zawodników od tego zamieszania, widząc, że sędzia techniczny zachowuje się biernie. Trzeba było wkroczyć i powiedzieć moim zawodnikom, żeby po prostu zakończyli taką niepotrzebną burzę. Z mojego punktu widzenia nic się nie wydarzyło i jestem zdumiony karą, która została na mnie nałożona przez sędziego technicznego. Dodatkowo na boisku widziałem trenera gospodarzy, więc tym bardziej jestem zdziwiony.

Wiem, że kierownik będzie sprawę rozpatrywał z sędzią techniczną, by opowiedział zdarzenie swoimi oczami. Moje zdanie jest bezwarunkowe – nie używałem wulgarnych słów, nie byłem agresywny, działałem w dobrej wierze. Nie popełniłem żadnego przewinienia.

Jaki był plan na mecz?

Zdecydowanie postanowiliśmy atakować bardzo wysoko. Wiedzieliśmy, że w niskiej obronie możemy mieć problemy. Chcieliśmy uważać na fazy przejściowe Cracovii, trójka zawodników atakująca jest bardzo mocna. Plan polegał na tym, by wykorzystać słabsze rzeczy Cracovii, ale to już zostawiamy dla siebie. Szukaliśmy tych miejsc, by te bramki strzelać. Nie chodziło o to, by szukać okazji z kontrataku, tylko by grać swoją piłkę.

W tym momencie, kiedy prowadzimy 3:1, powinniśmy podwyższyć wynik i tyle w temacie. Cracovia potem atakowała bardzo mocno, chciała odrobić wynik, grając u siebie. To jest taki moment, kiedy trudności jest więcej. Dziś troszeczkę młodzieży na ławce, pięciu zawodników, których zostawiłem w Katowicach, wyszliby w tym spotkaniu. Nie ma co mówić, bo zmiennicy spisywali się bardzo dobrze. Cracovia nas trochę zepchnęła, ale należy wytłumaczyć zawodników siłą ofensywną Cracovii.

GKS inteligentnie zarządzał przerwami w grze.

Ja nie miałem takiego odczucia, że ten czas jest zabierany. Taki moment, kiedy zawodnik chce uspokoić zachowania, nie należy się zbytnio spieszyć, pośpiech jest niekiedy niedobry. Sędzia nikogo nie ukarał za grę na czas, wydaje mi się, że kibice domagali się, by grać szybciej, ale to nie było naszą ideą.

O urazach.

Martwi każdy uraz, teraz chodzi o rozmiar urazu Zrelaka. Mogą być zerwane więzadła, w tym momencie pojechał do szpitala i jest badany, bardziej martwi mnie zdrowie, a nie, która to kontuzja. Sport ma to do siebie, że zawodnicy ulegają kontuzją. Staramy się jak najlepiej, by zawodnicy byli przygotowani. Wydaje mi się, że Grzesiek Rogala wróci w następnym spotkaniu. 

O Maku.

Nawet kiedy kontraktowaliśmy Bartka Nowaka, wiedziałem, że potrzebny mi jest zawodnik z podobnymi rzeczami. W razie awarii, żeby był, byłem pewny, że Mateusz ma takie inklinacje, gra podobnie. Jest nieszablonowy, o elegancji i wysokiej intensywności. Jest szalenie pożyteczny. Na razie po powrocie do Ekstraklasy nie układa mu się tak, jakby sobie tego życzył. Dzisiaj wykorzystał swoją szansę, jestem niezmiernie szczęśliwy. Mateusz to profesjonalista.

Drugi mecz Galana na lewym wahadle, choć to nie jest jego nominalna pozycja. Jest pan z niego zadowolony?

Borja nie spędza na tej pozycji dużo czasu. Z Koroną grał bardzo dobrze, dzisiaj miał po swojej stronie kapitalnego piłkarza. Radził sobie, ale parę pojedynków przegrał. Globalnie jestem zadowolony, bo wiedziałem, jaka dla niego będzie skala trudności. Szacunek, bo radził sobie bardzo dobrze.

Która bramka się panu bardziej podobała w wykonaniu Adriana Błąda – w Gdyni czy dzisiejsza?

Ja czekam na następne (śmiech). Adrian jest zawodnikiem doświadczonym, o olbrzymich perypetiach, nasza droga jest piękną historią. Każdy moment, w którym się tak cieszy i strzela taką bramką, jest dla mnie niesamowity.

O przerwach na reprezentacje.

Wiemy, jakie są terminy przerwy reprezentacyjnej. Nie szukałem w ostatnich wynikach kryzysu, graliśmy bardzo dobrze w Warszawie i z Koroną. Sknociliśmy puchar, chcieliśmy w nim być, bardzo nam z tym źle. Ja kryzysu nie widziałem. My bardzo szybko potrafimy mówić o kryzysie, a niekiedy to po prostu nieprawda. Trzeba być cierpliwym.


Dawid Kroczek (trener Cracovii):
Nikt z nas nie jest usatysfakcjonowany wynikiem. Jeżeli strzelamy trzy bramki i przegrywamy mecz, to musimy się zastanowić nad wieloma rzeczami. Pozytywne jest to, że przegrywając, po raz kolejny doprowadzamy do wyrównania w ostatniej minucie meczu i to jest plus, ale ilość błędów, które popełniliśmy – indywidualnych i formacyjnych, doprowadziły do tego, że przegraliśmy mecz. Nie możemy mówić, że wszystko jest bardzo dobrze, bo straciliśmy jeden lub trzy punkty Jesteśmy w stanie grać na takim poziomie, żeby czegoś takiego uniknąć. To lekcja dla nas, co należy poprawić, aby w czołówce tabeli się utrzymać. Musimy być zespołem bardziej kompleksowym, czyli nie tylko dobrze atakować, ale też bronić.

Kontynuuj czytanie

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

zMAKomity mecz!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W sobotnie popołudnie zmierzyliśmy się z Cracovią. Z okazji Święta Niepodległości w okolicach stadionu żołnierze Wojska Polskiego prezentowali swój sprzęt oraz częstowali grochówką. Przed wejściem zawodników na murawę żołnierze wnieśli 80-metrową flagę Polski oraz został odśpiewany hymn.

Mecz rozpoczęła Cracovia i od razu zepchnęła GieKSę do defensywy. W drugiej minucie wyszliśmy z defensywy i zapowiadała się dobra kontra, niestety Galan stracił piłkę i świetnym rajdem popisał się zawodnik Cracovii, ale podawał niecelnie i bezpańska piłka przecięła pole karne. Chwilę po wznowieniu gry znowu straciliśmy piłkę, co skutkowało dośrodkowaniem Kallmana, które zamieniło się po rykoszecie w strzał i Kudła z problemami złapał piłkę zmierzającą do bramki. W 7. minucie przeprowadziliśmy akcję, która skończyła się dośrodkowaniem, niestety całość była zbyt wolna i można było ją lepiej rozegrać. W 9. minucie Repka wypuścił Zrelaka, który chciał przejść na lewą nogę, ale obrońca zdążył wrócić i wygarnął mu piłkę. W 13. minucie gracz przeciwników zagrał ręką na 35. metrze i wykonaliśmy rzut wolny. Po dośrodkowaniu Cracovia ponownie faulowała tuż polem karnym. Do piłki podszedł Mak, który najpierw uderzył w mur, ale jego dobitka z woleja wpadła do siatki. Po bramce mieliśmy dużo gry w środku pola, w której to GieKSa częściej utrzymywała się przy piłce. W 20. minucie Kallman wykonał centrostrzał po ziemi na krótki słupek Kudły, z którym ten sobie bez problemu poradził. W 23. minucie Zrelak dostał prezent od bramkarza i od razu uderzył na praktycznie odsłoniętą bramkę, niestety źle trafił w piłkę i przy okazji nabawił się kontuzji. Został zniesiony na noszach, a zastąpił go Bergier. Cracovia po chwilowej przerwie w grze ruszyła do ataku. W jednym z nich Sokołowski, walcząc o piłkę, upadł w polu karnym, ale jedyne, co otrzymał, to żółtą kartkę za symulowanie. W 32. minucie Hasić posłał z rzutu wolnego wysoką piłkę na długi słupek i kolejny raz Kudła pewnie ją złapał, a przy okazji był faulowany. W 33. minucie Mak wykonał rajd lewą stroną i dośrodkowywał do Błąda, ale obrońca go ubiegł. W 39. minucie Błąd zagrał do Maka, a ten w sytuacji sam na sam obiegł bramkarza i strzelił do pustej bramki. W 44. minucie błąd w przyjęciu piłki przez Jędrycha, który mógł skończyć się stratą piłki na rzecz Kalmana. Nasz obrońca ratował się podaniem czubkiem buta do Klemenza, przy okazji trafiając w nogę Kallmana. Stadion domagał się faulu, ale sędzia puścił grę dalej. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się dwubramkowym prowadzeniem, piłka po dośrodkowaniu odbiła się od pleców naszego zawodnika i trafiła pod nogi Maigaarda, który strzelił sprzed pola karnego. Po drodze futbolówka odbiła się od Repki i kompletnie zmyliła Kudłę. Na przerwę zeszliśmy z wynikiem 2:1 dla GieKSy.

Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy straciliśmy piłkę. W 49. minucie Bergier strzelił wysoki nad bramką. Chwilę później dostaliśmy dwie żółte kartki: Klemenz (za faul taktyczny) i Bergier (za przeszkadzanie i opóźnienie gry). Cracovia wyszła na drugą połowę bardzo zmotywowana. Około 54. minuty GieKSa zaczęła dłużej utrzymywać się przy piłce, aczkolwiek nie wynikały z tego żadne konkrety w postaci okazji bramkowych. W 59. minucie Kowalczyk przeciął dośrodkowanie tak niefortunnie, że piłka spadła pod nogi Hasicia, a ten niecelnie strzelił z półwoleja nad bramką. W 62. minucie Adrian Błąd popisał się przepięknym strzałem z około 25 metrów, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki. Po golu GieKSa miała kolejną okazję. Mak, po świetnym zwodzie, trafił w słupek, a Bergier dobijając z kilku metrów, trafił wprost w Ravasa. Po tej akcji Cracovia zaczęła dochodzić do głosu i Kudła z trudem obronił strzał po ziemi Hasicia. W 70. minucie padła kolejna piękna bramka, niestety tym razem dla rywali – z dystansu trafił Maigaard. Sędzia sprawdzał jeszcze sytuację z wozem VAR, bo domagaliśmy się odgwizdania faulu na Bergierze, ale ostatecznie bramka została uznana. Od drugiej bramki mecz przyspieszył. Cracovia atakowała, a GieKSa próbowała sił w kontrach. W 81. minucie Mak dostał żółtą kartkę za przeszkadzaniu w rozpoczęciu gry. W 83. minucie Mak zszedł z boiska, a w jego miejsce pojawił się Milewski. Po zmianie Galan próbował rozegrać piłkę i posłał ją prosto pod nogi piłkarza z Cracovii, ten chciał wypuścić Hasicia, ale za mocno podał i piłka znalazła się na aucie bramkowym. Chwilę później Cracovia miała kolejne dośrodkowanie, ale piłkę złapał nasz bramkarz. W 88. minucie znowu Kudła piękną paradą uratował GieKSę przed utratą bramki. Niestety w doliczonym czasie gry Kallman strzelił z główki i wyrównał stan rywalizacji. Cracovia próbowała jeszcze zaatakować, nasi piłkarze szanowali piłkę, ale ostatnie słowo należało do GieKSy. Wasielewski zatańczył z piłką na boku pola karnego, wrzucił ją na głowę Kowalczyka, a ten przedłużył do Milewskiego, który z bliskiej odległości nie dał szans bramkarzowi gospodarzy. Po bramce doszło do zamieszania, zawodnicy obu drużyn zaczęli się przepychać, a na boisko wbiegł trener Rafał Górak. Po tej sytuacji sędzia dał cztery żółte kartki, a czerwoną obejrzał… nasz szkoleniowiec. Chwilę później arbiter zakończył spotkanie – po szalonym meczu GieKSa wygrała 4:3 w Krakowie!

9.11.2024, Kraków
Cracovia – GKS Katowice 3:4 (1:2)
Bramki: Maigaard (45, 70), Kallman (90) – Mak (15, 39), Błąd (62), Milewski (90).
Cracovia Kraków: Ravas – Jugas (71. Al-Ammari), Hoskonen, Skovgaard, Kakabadze, Sokołowski (81. Bochnak), Maigaard, Olafson (71. Biedrzycki), Hasić, Kallman, Rózga (60. Van Buren).
GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Klemenz, Czerwiński, Galan (90. Marzec)  – Błąd, Kowalczyk, Repka, Mak (83. Milewski) – Zrelak (27. Bergier).
Żółte kartki: Sokołowski, Ravas, Hoskonen, Al-Ammari – Klemenz, Bergier, Mak, Błąd.
Sędzia: Damian Sylwestrzak.
Widzów: 10679 (0 kibiców GieKSy – zamknięty sektor gości).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga