Kibice SK 1964 Społecznie
Szlachetna Paczka 2021 – GieKSiarzu, przeczytaj!
Kibice GieKSy od lat wspierają projekt Szlachetnej Paczki i pomagają wybranej rodzinie. Tym razem padło na rodzinę pani Katarzyny, krótko opisaną poniżej. Lista potrzebnych rzeczy również jest wypisana poniżej. Termin przynoszenia rzeczy – do 6.12 włącznie!
Kupione rzeczy można zostawiać w Sklepie Blaszok przy ul. Św. Stanisława 8 w Katowicach!
Nie masz możliwości zrobić zakupów? Wesprzyj zbiórkę finansowo, a my zakupimy produkty za Ciebie!
KONTO:
60 1090 1186 0000 0001 2146 9534
Santander
Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” ul.Sobieskiego 11/E6, 40-082 Katowice
Szlachetna Paczka
Każda, nawet drobna pomoc jest ważna, wierzę, że i tym razem jako kibice GieKSy staniemy na wysokości zadania!
Pani Katarzyna, lat 58.
Historia Rodziny
Życie pani Katarzyny było udane. Kobieta wychowywała trójkę dzieci, pracowała w piekarni. Robiła to, co kochała. Piekła i gotowała dla całej swojej rodziny. Uwielbiała spędzać z nimi wspólnie czas. Sytuacja zmieniała się diametralnie w momencie, gdy stwierdzono u niej stwardnienie rozsiane. Wtedy całe życie rodzinne zaczęło się sypać. Mąż pani Katarzyny opuścił ją, ponieważ nie chciał opiekować się i wspierać chorej żony. Na co dzień kobieta jest bardzo radosna, pozytywnie patrząca w przyszłość. Wierzy, że kiedyś uda jej się wrócić do normalnego życia. W codziennych sprawach wspiera ją syn, który wozi ją na zakupy i do lekarzy. Kobieta utrzymuje się z zasiłku chorobowego, 500+ dla osób niepełnosprawnych oraz zasiłku pielęgnacyjnego w łącznej kwocie 1770 zł. Po odliczeniu wydatków na mieszkanie, leki oraz kredytu zaciągniętego na leczenie (łącznie 1550 zł) pani Katarzynie pozostaje 220 zł.
Piękno Rodziny
Pani Katarzyna jest bardzo pozytywną kobietą, która wręcz zaraża swoją pozytywną energią każdego, kogo ma obok siebie. Kobieta bardzo stara się dbać o siebie i swoje zdrowie: uczęszcza na rehabilitacje oraz zabiegi krioterapii. Za namową syna, założyła konto na aplikacji tik-tok, aby motywować zarówno siebie, jak i innych ludzi z podobnym schorzeniem do ćwiczeń. Pani Katarzyna pokazuje, że pomimo trudności, jakie ją spotykały, stara się ćwiczyć oraz mobilizować innych pasją do ćwiczeń. Ulubionym zajęciem kobiety jest pieczenie ciast i gotowanie. Pani Katarzyna stara się szczególnie wykorzystywać żywność z krótką datą ważności, aby ta się nie zmarnowała.
Trzy kluczowe potrzeby Rodziny
1. Piec gazowy
W starym piecu gazowym działa tylko jeden palnik. Nowy zapewniłby komfort przygotowania posiłków kobiecie. Niestety przy obecnym budżecie oraz zakupie leków pani Katarzyna nie jest w stanie odłożyć pieniędzy na nowy sprzęt.
2. Środki czystości
Zakup środków czystości znacznie wspomoże budżet pani Katarzyny. Dzięki temu zaoszczędzone pieniądze będzie mogła przeznaczyć na dalszą swoją rehabilitację oraz powrót do zdrowia.
3. Garnki oraz patelnia
Stare garnki oraz patelnia są już bardzo zużyte i przypalone. Gotowanie w nich może wpłynąć na pogorszenie stanu zdrowia kobiety. Zakup nowych wspomógłby budżet rodziny, dzięki czemu pani Katarzyna mogłaby spokojnie wyprawić sobie święta i zakupić żywność.
Żywność trwała
Cukier
Olej
Kasza
Makaron
Mąka
Ryż
Kawa
Herbata
Środki czystości
Mydło / żel myjący
Szampon
Płyn do płukania
Proszek do prania
Płyn do mycia naczyń
Płyny czyszczące
Specjalne wymagania:
Szampon (rumiankowy), krem do twarzy (Vichy), płyn do WC, płyn do podłogi, kret, krem przeciwzmarszczkowy, ścierki, rękawiczki, gąbki do czyszczenia, szczotki do włosów.
Odzież
Legginsy (Całoroczne) rozmiar M
Spodnie rozmiar M
Krótkie spodenki bawełniane rozmiar M
Skarpetki (Zimowe) bawełniane
Rękawiczki (Zimowe)
Koszulka / T-shirt (Letnie), rozmiar M. Uwagi: koszulka na ramiączkach
Kurtka (Zimowe) rozmiar L. Uwagi: płaszcz rozmiar 164/L
Sweter (Zimowe) rozmiar L
Obuwie
Kozaki/buty zimowe
Rozmiar: 39, Uwagi: Botki rozmiar 39/40
Wyposażenie mieszkania
Kołdra
Pościel (poszwy, prześcieradło)
Koc
Poduszka
Ręczniki
Specjalne wymagania:
Ręczniki duże, kąpielowe oraz małe do twarzy, pościel 160×200
Brakujące sprzęty gospodarstwa domowego
Mop
Kuchenka
Patelnia, garnki
Suszarka na pranie, wisząca
Żyrandol
Specjalne wymagania:
Mop – stary jest już zużyty i nie nadaje się do użytku. Patelnia i garnki są już bardzo zużyte oraz przypalone. Stara suszarka zepsuła się, przez co pani Katarzyna nie ma gdzie suszyć prania w okresie zimowym. Żyrandol – w starym działa tylko jedna żarówka, rodzina podejmowała próby naprawy, jednak nie udało się, przez co w pokoju powstaje mrok.
Sprzęt elektroniczny niezbędny do nauki lub pracy zarobkowej
laptop
telefon komórkowy
Specjalne wymagania:
Laptop pomoże pani Katarzynie wyjść z wykluczenia elektronicznego, odnaleźć prace oraz dopasować ją do choroby. Stary telefon komórkowy niestety jest bardzo zniszczony i nie nadaje się do dalszego użytku, ze względu na wybrzuszenie baterii. Nowy na pewno przyda się do komunikacji z rodziną i lekarzami.
Szczególne upominki
Katarzyna: Kosmetyki, akcesoria do włosów.
Hokej
Kompromitacja w Tychach
W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.
Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.
Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.
Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.
GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)
1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman
GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.
GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Felietony Piłka nożna
Plagi gliwickie
No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?
Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.
Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.
Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.
Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).
Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…
Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.
A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.
Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.
Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.
Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.
Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.
Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.
Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.




Najnowsze komentarze