Dołącz do nas

Piłka nożna

Historia nie kłamie. GieKSa lepsza od Arki

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Mecze ligowe rozgrywane pomiędzy GKS-em Katowice a Arką Gdynia sięgają początków istnienia Górniczego klubu, czyli 1964 roku. Pierwsze spotkanie zostało stoczone w ramach rozgrywek zaplecza ówczesnej I ligi (Ekstraklasa). Gospodarzem była Arka, grająca wówczas jako „MZKS Gdynia”. Choć mecz zakończył się remisem, to było się z czego cieszyć, ponieważ GieKSa była pierwszą ekipą, która w sezonie 64/65 zdobyła w Gdyni gole. Strzelcami byli Strzelczyk oraz Szmidt. Dla Arki trafiali Matyjek oraz Filipiak w 90 minucie, więc wygrana była blisko. W rewanżu GieKSa beniaminkowi nie dała już żadnych szans i wygrała wysoko 4:0. Bohaterem tamtego meczu okrzyknięto Rothera, która zapisał na swoje kontro dwa trafienia. Po jednym dołożyli Szmidt oraz Miller. Między innymi dzięki tym punktom GKS wywalczył historyczny awans do I ligi. Arka zajęła 11 miejsce, które dało jej utrzymanie.

 

Najwięcej pojedynków pomiędzy tymi zespołami stoczono w latach 70-tych. Były to dokładnie cztery dwumecze. Pierwsze dwa znów stoczono w ramach II ligi. W sezonie 71/72 spadkowicz z Katowic chciał od razu powrócić do najwyższej klasy rozgrywkowej. To się nie udało między innymi przez straty punktowe z Arką, która również miała ambicje awansować. Pierwszy mecz kolejny raz miał miejsce w Gdyni i znów zakończył się podziałem punktów. Tym razem bramek nie było. W Katowicach komplet punktów skasowali przyjezdni. Gola na wagę zwycięstwa zdobył popularny „Diabeł”, czyli reprezentant Polski Andrzej Szarmach. Żadna z drużyn nie wywalczyła promocji w konsekwencji, czego sezon później doszło do kolejnych bezpośrednich meczów. Nie ma jednak, nad czym się rozpisywać, ponieważ oba spotkania kończyli się bezbramkowymi remisami. Po tym sezonie system rozgrywek ligowych w Polsce objęła reforma. II liga została podzielona na dwie grupy, przez co GieKSa z Arką spotkały się dopiero w sezonie 78/79.

 

Tym razem zmagania miały już miejsce w I lidze. W Gdyni tak jak w poprzednich dwóch meczach działo się niewiele, o czym mógł świadczyć wynik 0:0. W Katowicach nareszcie wygrał GKS. Co ciekawe był to mecz inaugurujący sezon, w którym to kibice GieKsy po 7 latach mogli oglądać najlepszy drużyny w kraju. W składzie Arki występowały takie tuzy jak Janusz Kupcewicz, Adam Musiał, czy świetnie znany w Katowicach Bogusław „Bobo” Kaczmarek. Pomimo to, po szarży i atomowym strzale Henryka Górnika zwycięscy okazali się gospodarze.  Oba kluby sezon skończyły w środku ligowej stawki. W sezonie 79/80 mecze były znacznie ciekawsze. W Katowicach, tak jak w roku 65 gospodarze wygrali 4:0. Strzelcami byli Bożyczko oraz Fait (hat-trick). Na wyjeździe lepsza okazała się Arka. Mecz zakończył się wynikiem 2:1. Dla GKS trafił Reszutek, a dla miejscowych dwukrotnie legenda Arki – Korynt. W 80 roku GieKSa pożegnała się z I ligą, przez co na kolejne mecze z Arką trzeba było czekać aż 27 lat!

Sezon 2007/2008 był powrotem GKS na centralny szczebel, jakim była II liga. Arka chociaż rok wcześniej utrzymała się w I lidze, to została zdegradowana za korupcję. Oba mecze w tym sezonie były arcyciekawe i oba kończyły się wynikiem 3:2 na korzyść gospodarzy. W Gdyni Arka prowadziła już 2:0 po golach Karwana i Moskalewicza. Przed przerwą z rzutu karnego kontaktowego gola zdobył Jaromin. W drugiej odsłonie długo nic się nie działo, aż do 84 minuty, kiedy to rzut karny tym razem  drugą stronę wykorzystał Moskalewicz. W doliczonym czasie gry na 3:2 trafił jeszcze Prasnal. W Katowicach mecz cieszył się ogromnym zainteresowaniem, z trybun oglądało go 9500 ludzi. Scenariusz był podobny. Po 17 minutach gry było już 2:0, a strzelcami byli Wijas oraz Mikulenas. Przed przerwą Arka wyrównała po dwóch trafieniach Wachowicza. Kilka minut po wznowieniu drugiej połowy zwycięskiego gola zapisał na swoje konto Kaliciak. Mimo ujemnych punktów Arka zdołała wrócić do Ekstraklasy, a GKS zajął dobre, dziesiąte miejsce.

Następne spotkania oba zespoły rozegrały między sobą w sezonie 2011/2012 i znów miało to miejsce na zapleczu ekstraklasy. Oba spotkania zakończyły się podziałem punktów. W Katowicach po raz piąty w rywalizacji obu drużyn padł bezbramkowy remis, natomiast w Gdyni było 1:1 po dwóch golach w końcówce, które padły jeden po drugim.

Ostatnie spotkanie sobotnich rywali, rozegrane zostało 27 października 2012 roku w Gdyni i zakończyło się zwycięstwem „Trójkolorowych” 2:1. Podczas meczu mimo, iż był dopiero październik zaczął padać gęsty śnieg, a na stadionie zameldowało się 4207 widzów (w tym goście), mecz podobnie jak ten najbliższy transmitowała stacja Orange Sport.  Spotkanie w pierwszej jego odsłonie nie miało prawa rzucać widza na kolana, z boiska wiało nudą, a gra była szarpana i chaotyczna. W 24. minucie gry kontuzjowanego Denisa Rakelsa zastąpił Arkadiusz Kowalczyk i to właśnie ten piłkarz w 43. minucie znakomicie zamknął dośrodkowanie Pitregoi kierując futbolówkę do bramki gospodarzy. Do przerwy w Gdyni niespodzianka i prowadzenie podopiecznych trenera Góraka. Zaledwie 7. minut po wznowieniu gry, Arka doprowadziła do wyrównania. Głupi błąd obrońców gości wykorzystał Kuklis, który z 16 metrów pokonał bezradnego Sabelę. Minęło 9 minut i padł kolejny gol. Gol autorstwa Przemysława Pitego, który wykazał się wspaniałym instynktem przejmując fatalne zagranie piłkarza Arki Krzysztofa Sobieraja. Pitry jak rasowy snajper pozbawiony układu nerwowego posłał piłkę obok bezradnego Michała Szromika. Do końca spotkania GKS grał bardzo mądrze i spokojnie, dzięki czemu dowiózł do końca korzystny, choć zaskakujący rezultat. W 82. minucie gry arbiter tego spotkania pan Krzysztof Jakubik z Siedlec musiał przerwać mecz, gdyż na stadionie pojawiła się chmura dymu pochodząca z odpalonych przez gospodarzy rac. Po końcowym gwizdku gwizdy na stadionie w Gdyni oraz wielka radość w sektorze gości i na ławce GieKSy.

Podsumowując historię rywalizacji tych dwóch zespołów w 15 dotychczasowych grach, GKS wygrał 5 razy, 7 razy był remis, natomiast ledwie 3 razy wygrała Arka. Bilans bramkowy 20-12 dla GieKSy.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Blaszok Kibice Piłka nożna SK 1964

Wszyscy do Zabrza!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Kibice GKS Katowice prowadzą zapisy na derbowy mecz z Górnikiem, który zostanie rozegrany we wrześniu w Zabrzu. Przedstawiamy najważniejsze informacje organizacyjne.

Przypomnijmy, że „Śląski klasyk” w rundzie jesiennej tego sezonu będzie miał miejsce na Roosevelta, a dokładna data to sobota 21 września. Spotkanie rozpocznie się o godzinie 20:15. Górnik udostępnił kibicom GieKSy 4200 biletów, a dziś rozpoczęły się zapisy.

Koszt biletu to 30 złotych dla małolatów (rocznik 2008 i młodsi) oraz 60 złotych dla całej reszty. Jest to „wyjazd” masowy – zapraszamy całe rodziny. Mogą na niego jechać również kobiety.

Zapisy prowadzone są u przedstawicieli dzielnic i FC, w Stowarzyszeniu Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” (dołącz do nas) oraz w oficjalnym sklepie kibiców GieKSy „Blaszok” (ul. Św. Stanisława w Katowicach). Uwaga! Płatność za wyjazd w „Blaszoku” TYLKO gotówką!

Na sektory przeznaczone dla kibiców GKS Katowice wpuszczane będą jedynie osoby posiadające żółtą koszulkę oraz szal.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

30 lat czekania na… Ajax Katowice

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Takie mecze zapisują się złotymi zgłoskami w historii klubu, jak i na trwałe wchodzą do pamięci kibiców. Sam choć mam bardzo pamięć do meczów (choć ostatnio złapałem się na tym, że nieco słabszą niż kiedyś – wiek robi swoje), to na palcach jednej lub dwóch rąk policzyłbym te naprawdę spektakularne, do których mam największy sentyment, do meczów, po których cała Ziemia się zatrzęsła, niepokojąc okolicznych kosmitów.

Wspomniana w przedmeczowym felietonie Legia 1:0 po golu Yahai. Wisła 1:0 po golu Adamczyka. Słynna remontada w Szczecinie 4:3. Wielkosobotnia potyczka z Wojskowymi i 3:3. Z ostatnich czasów na pewno do tego grona wejdzie mecz z Wisłą i Arką z poprzedniego sezonu. Ale naprawdę tego jest niewiele.

Starsi niż ja kibice dokładają oczywiście 4:1 z Górnikiem w finale Pucharu Polski, mecze z Benfiką i Bordeaux (niektórzy także z Rangersami) czy ligowy triumf z Legią 3:1 w 1994 roku.

Wydaje się, że spotkanie z Jagiellonią również będzie miało swoje miejsce w tym „panteonie” wielkich meczów. Nie tylko z powodu wyniku, ale z powodu… wszystkiego. Dla nas kibiców to był mecz idealny.

Ostatni mecz z urzędującym Mistrzem Polski, GKS rozegrał 12 marca 2005 (przegrana z Wisłą w Krakowie 0:1), a ostatnie spotkanie u siebie z broniącym tytułu zespołem – dosłownie 20 lat temu (+5 dni), czyli 21 sierpnia 2004 – z Białą Gwiazdą ulegliśmy przy Bukowej 0:3.

Gdy poszukamy ostatniego zwycięstwa z aktualnym w danym czasie Mistrzem Polski musimy sięgnąć jeszcze głębiej. 14 maja 1997 katowiczanie w półfinale Pucharu Polski wygrali 2:0 z wielkim Widzewem śp. Franciszka Smudy, uhonorowanego minutą ciszy na polskich stadionach.

Swoją drogą w tym miejscu mały wtręt – oczywiście pamiętając, że minuta ciszy była także dla śp. Mariana, legendarnego kibica GieKSy, szacunek za to, że zarówno kibice, jak i… sędzia stanęli wczoraj na wysokości zadania, nie robiąc z tej „minuty” jakichś żałosnych 10 sekund, tylko rzeczywiście dając solidny moment zadumy. Jak również to była rzeczywista cisza, a nie tak jak na Widzewie, kiedy to miejscowy zapiewajło zaczął się drzeć „jedziemy, cały stadion śpiewa z nami” po czym rzeczywiście skandowane było nazwisko Franciszka Smudy. No fajna inicjatywa, ale… to nie jest ten moment. Dokładnie to samo można czy nawet należy zrobić, ale zaraz po zakończeniu minuty ciszy.

Ostatnie zwycięstwo ligowe z urzędującym Mistrzem Polski, to wspomniana wygrana z Legią Warszawa 3:1, a miało to miejsce 28 sierpnia 1994, czyli niemal dokładnie 30 lat temu.

Przy okazji natomiast wspomnianego meczu z Widzewem przypomniała mi się taka anegdotka. Moja klasa miała wówczas wycieczkę szkolną do Rycerki i ubolewałem bardzo, że nie mogę być na meczu. Nie mieliśmy jak się dowiedzieć wyniku (internet dopiero raczkował), więc czekaliśmy z niecierpliwością na serwis sportowy po wiadomościach i całą grupą… oglądaliśmy te wiadomości, które ciągnęły się w nieskończoność. Mieliśmy iść z panem od WF-u, który zgodził się z nami jechać na wycieczkę (wychowawczyni nie chciała), pograć w kosza i tenże pan Gnieźniński (pozdro Błażej) już zdenerwowany nas ciągle popędzał. W końcu nastał ten serwis sportowy i dowiedzieliśmy się wyniku oraz zobaczyliśmy bramki – wpadliśmy w euforię – GieKSa znów zagra w finale Pucharu Polski.

A wspomniana anegdotka, to sytuacja, gdy już w tego kosza grać poszliśmy. Kręcił się tam jakiś miejscowy pijaczek, z którego – jako gówniarze – robiliśmy sobie podśmiechujki. Mówiliśmy mu:

– A wie pan, że GKS wygrał z Widzewem?

On na to zdziwiony i zszokowany:

– Wygrał z Widzewem?! Mistrzem Polski?!

I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdybyśmy po kilku minutach znów do niego nie podeszli z pytaniem:

– A wie pan co? GKS Katowice wygrał z Widzewem.

Jego reakcja znów była bezcenna:

– Serio?! Wygrał z Widzewem?! Mistrzem Polski?!

Sytuacja powtórzyła się 4-5 razy. Nie wiem czy to my go trollowaliśmy czy on nas. W każdym razie nie muszę nigdzie sprawdzać, bo wystarczy, że przypomnę sobie tę sytuację i wiem, że Widzew był wtedy Mistrzem Polski.

Cóż to było za spotkanie! (Z Jagą, a nie z pijaczkiem z Rycerki).

Katowiczanie „wymęczyli rywala” (cytat z trenera Góraka) i wypunktowali go jak rasowy pięściarz. GKS – zespół na dorobku w ekstraklasie – pokonał Jagiellonię jej własną bronią. Plus zaangażowaniem i czynnikami typowo piłkarskimi. Widać, że szkoleniowiec jest dumny z tego, że obrana taktyka okazała się słuszna i skuteczna. I nie ma się co dziwić.

A Adrian Siemieniec? Od swojej własnej broni poległ. Z jednej strony należy szanować młodych trenerów, którzy chcą wprowadzić coś nowego, grać po europejsku czy światowemu, ale trzeba mierzyć siły na zamiary, być elastycznym i przede wszystkim nie doprowadzać do przesady. Oczywiście od zmiany przepisów pozwalających bardziej swobodnie rozgrywać piłkę od „piątki” wiele drużyn zaczęło sobie klepać kilka metrów przed swoją bramką – i nawet wielkie drużyny, chyba nawet City – straciły z tego jakieś gole.

Problem w tym, że Jagiellonia najchętniej rozgrywałaby piłkę na swojej linii bramkowej i nawet jak się ją trzepnie w głowę, nie zmienia schematu. Przed oczami mam bramkarza Abramowicza, który stoi nieruchomo z piłką na swoim 4-6 metrze i się patrzy. Totalnie statyczna sytuacja. Przez chwilę piłkarze GKS nie podchodzą tylko czekają, potem nieśmiało ruszają i dopiero golkiper coś robi z piłką.

Powiedziałbym, że GKS w trakcie meczu zorientował się, że coś można na tym ugrać. Ale nie! Katowiczanie wiedzieli o tym od samego początku, dlatego od razu zaangażowali 2-3 zawodników do pressingu i przyniosło to bramkę już na samym początku. Potem za każdym razem, kiedy Jagiellonia sobie rozgrywała piłkę może na szerokości boiska, ale max 10 metrów od linii końcowej – pachniało to naszym przechwytem. Drugi gol padł również po przejęciu piłki rozgrywanej europejsko przez obrońców.

W magazynie Liga+ Extra Tomasz Wieszczycki zażartował, że Jagiellonia grała w czwartek z Ajaxem Amsterdam, a teraz zagrała z Ajaxem Katowice. Zresztą opinie w środowisku dziennikarskim są zgodne, GKS zasłużył na to zwycięstwo i zwłaszcza w drugiej połowie – był zespołem lepszym.

Nie byłoby jednak aktywów po naszej stronie właśnie bez obrania pewnej polityki na ten mecz. Mogliśmy się po prostu cofnąć i czekać beznamiętnie na rywala. Wtedy prawdopodobnie mielibyśmy flaki z olejem lub ewentualnie jakieś ataki pozycyjne Jagielloni, które w końcu zakończyłyby się wciśnięciem jednej lub dwóch bramek.

Na szczęście potwierdziło się to, co pisałem po meczu z Motorem, że taki mecz raz na jakiś czas się zdarza, ale potem jest lepiej. I teraz spotkanie z Jagą przypominało bardziej to z Rakowem, ale jeszcze dwa stopnie wyżej. Katowiczanie nie wygrali fuksem. W drugiej połowie Mistrz Polski na Bukowej nie istniał. GieKSa stwarzała sobie sytuacje, może nie super klarowne, ale niezłe. I gdyby w końcówce wykorzystać lepiej swoje kontry – mecz można było zamknąć wcześniej.

Kilku zawodników zapunktowało mocno u kibiców, jak i trenera Rafała Góraka. Może na chwilę odsapnie od krytyki Dawid Kudła, który wtedy kiedy miał wybronić – wybronił bardzo dobrze. Obrona nie dała za bardzo pograć Jagiellonii, a interwencja w powietrzu Marcina Wasielewskiego, ta jego akrobacja, to był defensywny majstersztyk. Czekamy na więcej, jeśli chodzi o Bartosza Nowaka, ale przecież wypracował bramkę na 1:0. Oskar Repka w tym sezonie spisuje się momentami świetnie, ale do kompletu jeszcze powinien wyeliminować proste błędy, jak ten po którym padła bramka na 1:1 (nie bezpośrednio po stracie, ale konsekwencja po kilkudziesięciu sekundach). Zawodnik jednak znalazł się tam, gdzie powinien przy golu na 3:1.

Adrian Błąd – wiadomo, kapitalne wejście w mecz i dobra gra w środku pola, tutaj należy natomiast zdecydowanie poprawić strzały z dystansu. Borja Galan, wszedł powalczył i strzelił Kowalczykiem bramkę. A wspomniany Mateusz Kowalczyk – rewelacja. W końcu mamy młodego zawodnika, niebojącego się grać w piłkę, agresywnego, pewnego, przebojowego. Kapitalne wzmocnienie GieKSy i teraz 1) oby mu sodówka nie uderzyła, 2) oby wykupić go z Brondby. Fantastyczne spotkanie.

Adam Zrelak to dzik, który swoją siłą, zastawianiem się również daje bardzo dużo. A że strzelać umie, pokazał to w Gliwicach.

Jak GKS Katowice wytrzymał to spotkanie, w tych warunkach, pozostaje tajemnicą. Fizycznie nasz zespół prezentuje się bardzo dobrze i gdy rywale oddychali rękawami, nasi piłkarze nie zatrzymali się, tylko dalej żwawo hasali po boisku. Niesamowite jest to, że nie musieliśmy za bardzo drżeć w końcówce o wynik meczu, bo Jagiellonia nie potrafiła zaatakować. A gdy – za przeproszeniem – zaczęła się palić dupka – Abramowicz nagle zaczął grać lagi na aferę. Można wręcz było zaśpiewać „Lagiellonia, laga, laga, laga!”. Może tak bardzo nie chcą tego przydomku, że grają tak kombinacyjnie od bramki?

Co by nie gadać – to było piękne niedzielne, piłkarskie popołudnie przy Bukowej. Kibice w końcu mogą cieszyć się z gier z najlepszymi i cieszyć się ze zwycięstw. Na rozkładzie mamy zdobywcę Pucharu Polski i Mistrza Polski. Czy to oznacza, że teraz powinniśmy zagrać z Realem czy choćby Atalantą? (taki żart)

Jesteśmy w euforii, ale na dłuższą metę nie ma się co podniecać. Mecz meczowi nierówny i możemy zagrać taki paździerz jak z Motorem, wyrachowany mecz jak ze Stalą, skuteczny jak z Piastem czy po prostu taktycznie-piłkarsko niemal idealny, jak z Jagą. Mimo wszystko na duży plus.

Teraz czeka nas mecz z niemrawym, bezbarwnym Zagłębiem Lubin i na tym tle również musimy umieć się pokazać i zagrać dobrze. Jagiellonia gra specyficznie i na tę specyfikę trener znalazł sposób. Czy na toporność lubinian też znajdzie? Paradoksalnie to zadanie może okazać się trudniejsze. Hegemonem nie jesteśmy. Natomiast wczorajszy mecz pokazał, że potencjał w tym zespole tkwi ogromny.

Kontynuuj czytanie

Blaszok Kibice Piłka nożna SK 1964

Koniec zapisów na derby w Zabrzu!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W 30 godzin wykupiliście wszystkie 4200 biletów na sektory GKS Katowice na mecz derbowy z Górnikiem w Zabrzu.

Tym samym zapisy na dzielnicach, FC, stowarzyszeniu kibiców oraz w oficjalnym sklepie kibiców GieKSy „Blaszok” zostały zamknięte.

Przypominamy, że do Zabrza wszyscy jedziemy na żółto i z szalami.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga