Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Tygodniowy przegląd mediów: Twierdza Bukowa wciąż niezdobyta!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja GieKSy. Prezentujemy najciekawsze z nich.

Piłkarki w 6. kolejce rozgrywek pokonały drużynę Śląska Wrocław 3:0 (2:0). Następne spotkanie zespół rozegra w sobotę 28 września o 13:00 z APLG w Gdańsku. Piłkarze przegrali z Górnikiem Zabrze 0:3 (0:1). W rozpoczętym tygodniu zespół rozegra dwa spotkania: jutro z Termalicą Bruk-Bet w ramach Pucharu Polski oraz w piątek z Pogonią Szczecin. Spotkanie w Niecieczy rozpocznie się o godzinie 19:22, z Pogonią o godzinie 18:00 na Bukowej.

Siatkarze rozegrali drugie ligowe spotkanie – przegrane 0:3 z Projektem Warszawa. W tym tygodniu drużyna rozegra dwa domowe spotkania: ze Stalą Nysa i Jastrzębskim Węglem. Mecze rozpoczną się odpowiednio o 20:30 (dzisiaj, 23 września) i o 17:30 (w sobotę 28 września).

W ubiegłym tygodniu hokeiści rozegrali dwa spotkania, oba przegrane: z Unią Oświęcim 3:4 oraz z GKS-em Tychy 1:5. W bieżącym tygodniu zespół rozegra trzy mecze: we wtorek (24 września) z JKH Jastrzębie, w czwartek (26 września) z Energą Toruń oraz w niedzielę (29 września) z Cracovią. Spotkania rozpoczną się odpowiednio o godzinie 18:00, 18:30 i 18:00. Mecz z Energą odbędzie się w Satelicie, pozostałe na wyjeździe.

 

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Twierdza Bukowa wciąż niezdobyta!

6.kolejka Ekstraligi zaczęła się od hitowego spotkania. W Katowicach zmierzyły się ze sobą GieKSa – prowadząca w tabeli bez straty punktu, świeżo po zwycięstwie nad mistrzyniami Polski – i wicelider z Wrocławia, który również jeszcze nie stracił punktów w tym sezonie. Powtórka z niedawnego finału Pucharu Polski była całkowita, jako że gospodynie ponownie wygrały 3:0 i twierdza przy Bukowej pozostaje niezdobyta..

Spotkanie rozpoczęło się od ataków katowiczanek, chcących szybko objąć prowadzenie i przez to kontrolę nad przebiegiem spotkania. Gdy po kwadransie gry mecz nieco się wyrównał i do głosu zaczęły dochodzić wrocławianki, Kinga Kozak zdecydowała się na płaskie dośrodkowanie z lewej strony w pole karne. Wybita przez obrończynie piłka trafiła znów pod nogi Kozak, która technicznym strzałem z pierwszej piłki nie dała szans Marcie Każmierczak. Inicjatywę znów przejęły gospodynie, podkreślając swoją dominację kolejnymi uderzeniami na bramkę; najbliżej podwyższenia wyniku było w 32.minucie, gdy po dośrodkowaniu Amanda Turkiewicz nie opanowała dobrze piłki i uderzenie trafiło w boczną siatkę. Wreszcie w 37.minucie na bezpośredni, płaski strzał z rzutu wolnego tuż sprzed pola karnego zdecydowała się Weronika Kaczor, obrończynie Śląska odskoczyły od piłki i choć Kaźmierczak była bliska obrony strzału, ten znalazł drogę do siatki.

Druga połowa przebiegała pod znakiem wyraźniej przewagi katowiczanek; próby kontr w wykonaniu dowodzonej przez Marcelinę Buś ofensywy wrocławianek były unieszkodliwiane przez obronę drużyny gospodyń z Marleną Hajduk na czele. GieKSa szukała kolejnych okazji do podwyższenia prowadzenia; w 62.minucie w sytuacji sam na sam Kaźmierczak świetnie obroniła strzał Klaudii Maciążki. W 72. i 79.minucie było blisko bramki kontaktowej, ale najpierw świetne uderzenie z dystansu pod poprzeczkę Buś kapitalnie obroniła Kinga Seweryn, a potem ładny strzał po ziemi przy dalszym słupku również nie znalazł drogi do bramki. W odpowiedzi po podaniu po ziemi Aleksandra Nieciąg popisała się pięknym uderzeniem z kilku metrów i mimo heroicznej interwencji Kaźmierczak piłka odbiła się od wewnętrznej części poprzeczki i wpadła do siatki. Więcej bramek już nie padło i GieKSa umocniła się na czele tabeli.

 

weszlo.com – Błąd o grze GKS-u Katowice: W naszych poczynaniach nie ma przypadku

Adrian Błąd w rozmowie z „TVP Sport” stwierdził, że do tej pory nie było w Ekstraklasie meczu, w którym GKS Katowice odstawałby od drużyny przeciwnej.

Błąd do „GieKSy” trafił siedem lat temu z Zagłębia Lubin. Z klubem z Górnego Śląska przeżył zarówno awans do najwyższej klasy rozgrywkowej, jak i spadek do drugiej ligi.

– Kiedy spadaliśmy w 2019 roku, nikt nie przypuszczał, że w tak stosunkowo krótkim czasie pojawimy się w Ekstraklasie. Trener Górak zastał tutaj zgliszcza, budował wszystko praktycznie od nowa. Wykonał wielką pracę pod względem psychologicznym, by trafić do głów zawodników. W pierwszym sezonie nie udało nam się wydostać z drugiej ligi, lecz cierpliwość i ciężka praca sprawiły, że dziś znaleźliśmy się w Ekstraklasie i rywalizujemy z najlepszymi zespołami w kraju – tłumaczy 33-latek.

Czy w Katowicach obawiano się, jak GKS będzie wyglądał w pierwszych kolejkach nowego sezonu?

– Nie było żadnych obaw. Wiedziałem, że runda wiosenna mocno nas scementowała. Już w drugiej części sezonu prezentowaliśmy się bardzo dobrze, latem klub solidnie wzmocnił drużynę. Początek pokazuje, że nie było się czego bać, bo mamy potencjał dzięki któremu możemy rywalizować z każdym w tych rozgrywkach – zwraca uwagę Błąd.

Dziewięć punktów w ośmiu meczach, w tym m.in. zwycięstwo 3:1 z Jagiellonią Białystok, a więc aktualnym mistrzem Polski. Jak doświadczony pomocnik ocenia dotychczasowe występy katowiczan?

– Wiadomo, że zawsze mogło być lepiej, ale nie możemy narzekać. Nie było spotkania, w którym odstawaliśmy od rywala. W naszych poczynaniach nie ma przypadku, widać długą pracę trenera Rafała Góraka. GKS to klub, który w ostatnich latach się odrodził. Dzięki awansowi do Ekstraklasy wokół „GieKSy” panuje pozytywna atmosfera i duże zainteresowanie jej meczami. Każdy z nas cieszy się, że dołożył do tego swoją cegiełkę. Idziemy dalej – mówi Adrian Błąd.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Drugie zwycięstwo stołecznych, druga porażka katowiczan

Siatkarze z Warszawy oraz Katowic rozegrali w środę mecz należący do 8. kolejki PlusLigi. Na Torwarze znów bez straty seta triumfowali gospodarze, którzy w trzech szybkich setach pokonali podopiecznych Grzegorza Słabego. Najlepszym zawodnikiem spotkania został środkowy, Jakub Kochanowski.

Początek meczu stał pod znakiem walki cios za cios. Po akcji Jewgienija Kisiliuka GKS prowadził jeszcze 8:7, ale pomyłka w ataku Damiana Domagały i zbicie Bartłomieja Bołądzia pozwoliły gospodarzom wyjść na prowadzenie (10:8). Asa serwisowego dołożył Jakub Kochanowski, a po czapie Andrzeja Wrony powiększał się dystans dzielący oba zespoły (16:12). Projekt prowadził już 19:14, ale po kontrze Łukasza Usowicza i punktującej zagrywce Kisiliuka katowiczanie odrobili straty (21:21). Zanosiło się nawet na batalie na przewagi, lecz to blok przechylił szalę zwycięstwa na stronę faworytów (25:23).

W drugiego seta lepiej weszli siatkarze GKS-u, którzy przy zagrywce Alexandra Bergera odskoczyli na 5:3. Z przewagi nie cieszyli się długo, bo Kochanowski doprowadził do remisu (7:7). Oba zespoły grały zrywami, ale po asie serwisowym Artura Szalpuka ponownie był remis (12:12). Dopiero przy zagrywce Kevina Tillie i po kontrach Bołądzia warszawianom udało się przełamać rywali (19:15). Przyjezdni po akcji Domagały zbliżyli się jeszcze na 18:20, ale głównie przez ich własne błędy ta część meczu zakończyła się sukcesem Projektu (25:21).

Po asie serwisowym Szalpuka i bloku Webera świetnie wszedł on w trzecią odsłonę. Dokładał kolejne czapy, a po kontrze Tobiasa Branda powiększała się dominacja gospodarzy (9:5). Swoje w ataku robił Weber, a pojedyncze udane zbicia Aymena Bouguerry nie poderwały do walki GKS-u (12:6). Katowiczanie popełniali błędy w ataku, byli zatrzymywani blokiem, a po zagrywce Jakuba Kowalczyka Projekt zbliżał się do zwycięstwa (20:12). W końcówce w ataku zameldował się jeszcze Karol Borkowski, a pomyłka Kisiliuka w ataku zakończyła spotkanie (25:16).

Projekt Warszawa – GKS Katowice 3:0 (25:23, 25:21, 25:16)

 

Na zakończenie 2. kolejki zagrają w Będzinie i Katowicach

W poniedziałek odbędą się dwa ostatnie mecze zaplanowane na 2. kolejkę zmagań w PlusLidze. O 17:30 pierwszy mecz domowy rozegra tegoroczny beniaminek – Nowak-Mosty MKS Będzin. Ich przeciwnikiem będą aktualni liderzy tabeli – PGE Projekt Warszawa. W drugim spotkaniu, o 20:30 w końcu zobaczymy w grze siatkarzy PSG Stali Nysa, którzy zmierzą się z GKS-em Katowice. Transmisje z tych meczów przeprowadzi Polsat Sport 1.

[…] Drugim meczem tego dnia będzie starcie drużyny GKS Katowice, która rozegrała już 2 spotkania i oba przegrała, ze Stalą Nysa, której mecz 1. kolejki został przełożony z uwagi na trudną sytuację wywołaną przez powódź na południu Polski. Katowiczanie nie mogą zaliczyć początku ligowych zmagań do udanych. Najpierw 0:3 ulegli w meczu domowym beniaminkowi z Będzina, a potem w meczu granym awansem również przegrali w trzech setach z Projektem Warszawa. W trzecim spotkaniu powalczą o pierwsze zwycięstwo z zespołem z Nysy.

PSG Stal Nysa nie miała jeszcze okazji rozpocząć ligowych zmagań. Jej zawodnicy byli w bardzo trudnej sytuacji z uwagi na powódź, która nawiedziła ich miasto. Nysa została zalana, a jej sztab, dyrektor i siatkarze musieli walczyć z żywiołem, aby pomóc rodzinie i przyjaciołom w ratowaniu ich dobytku. W poniedziałek o 20:30 wybiegną na parkiet po raz pierwszy w tegorocznych rozgrywkach.

 

HOKEJ

hokej.net – Lubią nerwowe końcówki! Starcie mistrzów dla Unii

Od zwycięstwa sezon 2024/2025 rozpoczęli hokeiści Re-Plast Unii Oświęcim. Biało-niebiescy w przełożonym meczu 2. kolejki TAURON Hokej Ligi pokonali na własnym lodzie z GKS Katowice 4:3. O losach tego spotkania przesądziło trafienie Antona Holma z 52. minuty. Szwedzki napastnik wcześniej zaliczył też dwie asysty.

Już przed pierwszym wznowieniem wielu kibiców z pewnością zastanawiało się, jakie oblicze zaprezentują podopieczni Nika Zupančiča. Padały pytania, czy uda im się utrzymać tempo z Hokejowej Ligi Mistrzów i jak wiele sił kosztowały ich cztery ostatnie starcia w tych prestiżowych rozgrywkach.

Ostatecznie ekipa z Chemików 4 nie zaprezentowała wielkiego hokeja, ale mimo to sięgnęła po komplet punktów. GieKSa do samego końca nie dawała za wygraną, więc fani oświęcimskiego zespołu znów byli świadkami nerwowej końcówki.

Sporo niepotrzebnych emocji wywołały też decyzje arbitrów prowadzących to spotkanie, którym momentami brakowało konsekwencji. Duet Krzysztof Kozłowski -Bartosz Kaczmarek z dużo lepszej strony zaprezentował się podczas starcia CHL z Eisbären Berlin.

Początek spotkania należał do gospodarzy, prezentujących więcej hokejowych konkretów. Już w 5. minucie worek z bramkami rozwiązał Carl Ackered. Szwedzki defensor podłączył się do akcji ofensywnej, przyjął krążek dograny przez Antona Holma i uderzył po lodzie. John Murray nie zdążył w porę interweniować, bowiem guma przemknęła między jego parkanami.

Golkiper GieKSy w 17. minucie znów musiał przełknąć gorzką pigułkę. Kolejny raz dobrym zagraniem popisał się Holm, który tym razem wypatrzył Radosława Galanta. Doświadczony środkowy przymierzył ze strefy międzybulikowej, a krążek trafił w samo okienko katowickiej bramki. Mogło się wydawać, że biało-niebiescy utrzymają korzystny wynik do zakończenia pierwszej odsłony.

Tymczasem podczas wykluczenia Adriana Prusaka, goście sprawnie założyli zamek. Grzegorz Pasiut zagrał wzdłuż bramki do Bartosza Fraszki, a ten uderzeniem bez przyjęcia, z prawego bulika, zaskoczył przemieszczającego się Linusa Lundina.

Seryjne łapane wykluczenia odbiły się rykoszetem na ekipie mistrzów Polski. Dość powiedzieć, że w drugiej odsłonie przez blisko osiem minut z rzędu grali w liczebnym osłabieniu, a przez 23sekundy nawet w podwójnym. Gdy w 28. minucie Henry Karjalainen szykował się do opuszczenia ławki kar, do wyrównania doprowadził Ben Sokay, precyzyjnie uderzając z prawego bulika.

Podopieczni Jacka Płachtą starali się pójść za ciosem i przed przerwą objęli prowadzenie. Bartosz Fraszko wykorzystał błąd Petera Bezuški i błyskawicznie znalazł się w sytuacji sam na sam z oświęcimskim golkiperem. 28-letni skrzydłowy posłał gumę tuż nad lodem, a następnie utonął w objęciach swoich kolegów.

Ale mistrzowie Polski wyszli z tych tarapatów na początku trzeciej tercji. Tym razem dwie kary złapali goście, a podczas drugiej takiej szansy zespół z Chemików 4sprawnie rozegrał zamek. Ustawiony na linii niebieskiej Jere Vertanen huknął soczyście i szalenie precyzyjnie, dając radość blisko dwutysięcznej widowni.

Z kolei w 52. minucie zjawiskową akcję rozegrała szwedzka piątka. To była ozdoba tego meczu. Wszystko zaczęło się od Daniela Olssona Trkulji (wrócił na lód po założeniu opatrunku), który sprytnie podał do Andreasa Söderberga. Rosły defensor zagrał przed bramkę do Antona Holma, a ten odpowiednio dostawił łopatkę kija i posłał gumę nad interweniującym golkiperem.

Wynik spotkania mogli podwyższyć jeszcze Erik Ahopelto i właśnie Holm. „Aho” uciekł katowickim defensorom, ale nie zdołał zaskoczyć „Jaśka Murarza” w sytuacji sam na sam. Z kolei szwedzki skrzydłowy w 54. minucie oddał kąśliwy strzał bez przyjęcia z prawego bulika, ale krążek ostemplował słupek.

Na nieco ponad dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry Jacek Płachta postawił wszystko na jedną kartę. Poprosił o czas, a chwilę później zdjął z bramki Johna Murraya, jednak ten manewr nie przyniósł zamierzonego efektu. Pełna pula została w grodzie nad Sołą.

 

Sentymentów nie było. Monto katem GieKSy

Zwarci w defensywie i zabójczo skuteczni pod bramką rywali. Napędzani siłą fińskich stranieri podopieczni Pekki Tirkkonena rozbili w derbowym pojedynku GKS Katowice 5:1. Katowickiej publiczności nie pozwolił o sobie zapomnieć Joona Monto. Były zawodnik GieKSy zdobył dwie bramki, przy których asystował również znany z występów w Katowicach – Matias Lehtonen.

Z większym animuszem w derbowe spotkanie weszli katowiczanie, a pierwszy sygnał do ataku nadał, jak na kapitana przystało Grzegorz Pasiut. Próbujący zainicjować swoje ataki goście, musieli w pierwszej kolejności zmierzyć się z mocnym forecheckiem GieKSy. Przekonał się o tym Bartosz Ciura, który będąc ostatnim obrońcą, pozwolił odebrać sobie gumę. Na wysokości zadania stawał jednak Tomáš Fučík, czujnie pilnujący dostępu do własnej bramki.

W 7. minucie wszystkie argumenty do otwarcia wyniku miał po swojej stronie Dante Salituro. Kanadyjczykowi nie udało się jednak skierować krążka do bramki, po świetnym podaniu, jakie otrzymał od Mateusza Michalskiego. W 13. minucie zebrani w „Satelicie” kibice przekonali się o słuszności hokejowego porzekadła „nie dasz, dostaniesz”. Świetne podanie z własnej tercji nadał Olli Kaskinen, napędzając kontrę Marka Viitanena. Z próbą estońskiego napastnika poradził sobie John Murray. Zbity parkanem krążek wpadł prosto na kij Wiktora Turkina, który wypełnił swą powinność i otworzył wynik spotkania. Ledwie 85 sekund potrzebowali goście, aby ponownie zmusić Johna Murraya do kapitulacji. Matias Lehtonen zza linii dostrzegł Joone Monto, który strzałem przy słupku podwyższył prowadzenie swojego zespołu.

Wraz z początkiem drugiej odsłony zaostrzyły się wydarzenia na lodzie, skutkiem czego były nakładane po obu stronach wykluczenia. Na efektywną grę w power playu musieliśmy poczekać aż do 33. minuty. W ostatnich sekundach przewagi, strzałem przy krótkim słupku Tomáša Fučíka zdołał zaskoczyć Grzegorz Pasiut. Już minutę później gospodarzom nadarzyła się dogodna sposobność, aby wyrównać stan rywalizacji, bowiem w boksie kar zameldował się Kaskinen. Tym razem przyjezdni zdołali jednak przetrwać liczebną przewagę rywala.

Co więcej, chwilę po wyrównaniu formacji Joona Monto zachował się najprzytomniej w podbramkowym zamieszaniu, i wyłuskując bezpański krążek, zanotował swoje drugie trafienie.

Na 9 sekund przed końcem drugiej odsłony, sędziowie do boksu kar skierowali Travisa Vervede. Po wznowieniu gry w trzeciej tercji, zespół Pekki Tirkkonena błyskawicznie wykorzystał liczebną przewagę na lodzie. Krążkiem został nabity, a podążający za akcją Mark Viitanen i to po kontakcie z tym zawodnikiem guma znalazła drogę do siatki. Choć gospodarzom ciężko odmówić ambicji i w kolejnych minutach dążyli z pełną determinacją do odwrócenia losów spotkania, to argumentów stricte sportowych było zbyt mało. W 49. minucie arbitrzy karą mniejszą wykluczyli Dantego Salituro. Gdy wydawało się, że wszystko co najgorsze już za zawodnikami GieKSy, to 4 sekundy po wyrównaniu formacji, lot krążka przed Murrayem przeciął Filip Komorski, zdobywając piątą bramkę i ustalając wynik derbowego spotkania.

 

dziennikzachodni.pl – Śląskie derby w Satelicie dla tyszan

W rozegranym 22 września meczu 4. kolejki Tauron Hokej Ligi GKS Katowice przegrał z GKS Tychy 1:5. Brązowi medaliści poprzedniego sezonu w śląskich derbach w Satelicie niespodziewanie okazali się lepsi od wicemistrzów Polski.

Pierwsze w tym sezonie śląskie derby Taruon Hokej Ligi w Satelicie zakończyły się niespodziewanym zwycięstwem tyszan. Co ciekawe o wygranej gości w Katowicach przesądzili byli fińscy zawodnicy GieKSy. Joona Monto strzelił dwie bramki dla tyszan, a Matias Lehtonen zdobył bramkę i zaliczył dwie asysty.

Obydwa śląskie zespoły przegrały swoje ostatnie mecze z broniącą tytułu Re-Plast Unią Oświęcim i chciały się zrehabilitować za te porażki w niedzielne popołudnie. Udało się to tylko podopiecznym trenera Pekki Tirkkonena, którzy już w I tercji strzelili po szybkich akcjach dwa gole.

Kontaktowy gol kapitana GieKSy Grzegorza Pasiuta strzelony w ostatnich sekundach gry gospodarzy w przewadze wlał nadzieję w serca katowickich kibiców. Szybko jednak odpowiedział Moonto pod koniec II tercji po raz drugi wpisując się na listę strzelców. Gol Lehtonena zdobyty 14 sekund po rozpoczęciu III tercji w trakcie gry w przewadze pozbawił katowiczan złudzeń, a wygraną gości z Tychów przypieczętował ich kapitan Filip Komorski.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Post scriptum z wyjazdu do Krakowa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Za nami kolejny wyjazd na stadion Cracovii, tym razem na mecz z prawdziwym gospodarzem tego obiektu. Czas na tradycyjne „Post scriptum”.

  1. Na wyjazd do Krakowa złożyliśmy cztery wnioski o akredytację i bez problemu zostały nam przyznane: Madziara i Kazik (foto), Shellu i ja (press).
  2. Dzień przed wyjazdem napisał do mnie Łukasz, który w zeszłym sezonie kilkukrotnie pisał dla Was relację tekstową na żywo z pierwszoligowych boisk. Później w oczekiwaniu na nowe okulary musiał na chwile zaprzestać jeżdżenia. Oznajmił, że mógłby czasami pomóc, na co mu odpisałem – że będę miał go na uwadze i jakby była taka potrzeba, to będę dzwonił.
  3. Chciałbym widzieć jego zdziwienie, gdy w sobotę przed godziną ósmą dostał ode mnie wiadomość: czy nie chciałby pojechać do Krakowa? Shellu obudził się z wysoką gorączką. W momencie, kiedy Łukasz wyraził chęć, zacząłem ogarniać mu akredytację.
  4. Równo o godzinie dziewiątej wykręciłem numer do Marzeny Młynarczyk-Warwas, która pełni rolę rzecznika pasowego w Cracovii. Przedstawiłem jej sytuację i poprosiłem o przyznanie akredytacji Łukaszowi, a anulowanie Shellowi. Muszę przyznać, że wiele klubów powinno się uczyć od tej pani podejścia do człowieka. Była bardzo życzliwa i nie widziała żadnych problemów, aby podmienić akredytację. W wielu klubach zostalibyśmy zrugani, że w ogóle dzwonimy.
  5. Do Krakowa dojechaliśmy godzinę przed meczem, sprawnie zaparkowaliśmy samochód i udaliśmy się po akredytację. Ja z Łukaszem odebraliśmy je bardzo szybko, ale Magda z Kazikiem mieli je w innym miejscu, którego musieli się trochę naszukać.
  6. W tym dniu pod stadionem odbywały się obchody z okazji 106. rocznicy odzyskania przez Polskę Niepodległości. Dla kibiców była grochówka z kotła, sporo pojazdów wojskowych i żołnierzy w pełnym umundurowaniu. Dodatkowy akcent mieliśmy jeszcze przed pierwszym gwizdkiem: żołnierze wynieśli na murawę 80-metrową biało-czerwoną flagę i zostały odśpiewane trzy zwrotki Mazurka Dąbrowskiego.
  7. Z Łukaszem udałem się na sektor prasowy, a Madziara z Kazikiem postanowili jeszcze pokrążyć pod stadionem, aby popstrykać trochę fotek i polatać dronem.
  8. Spotkanie rozpoczęło się dla nas bardzo dobrze i z niedowierzaniem oglądaliśmy poczynania naszych piłkarzy, którzy bez problemu stwarzali sobie sytuacje bramkowe, a to, co robił Mateusz Mak, przechodziło nasze najśmielsze oczekiwania.
  9. W drugiej połowie Adrian Błąd zdobył bramkę kolejki, którą zobaczyłem dopiero z odtworzenia, bo w trakcie meczu mi umknęła.
  10. Końcówka spotkania to istny rollercoaster, z którego wyszliśmy obronną ręką. Chyba nikt o zdrowych zmysłach nie spodziewał się, po utracie bramki w 93. minucie, że jeszcze wygramy ten mecz.
  11. Po meczu poszedłem do mix zony, aby przeprowadzić wywiad z Adrianem Błądem, który możecie przeczytać TUTAJ, a reszta ekipy udała się na konferencję.
  12. Po konferencji podszedłem do pani rzecznik, aby osobiście podziękować za przyznanie akredytacji na ostatnią chwilę – co ją niezmiernie zdziwiło. Stwierdziła, że takie drobnostki to ona załatwia od ręki i była zdziwiona, że w innych klubach tak to nie działa.
  13. Następnie udaliśmy się w kierunku Katowic. Ostatnia osoba (ja ;)) zameldowała się w domu po godzinie 20:00.
  14. Teraz trochę przerwy na mecze naszych „Orłów”, a następnie udamy się na wyjazd do Poznania.
Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Czas odświeżyć pamięć #16 – Lech Poznań

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Lech Poznań to rywal, z którym – z obecnego grona ekstraklasowiczów – nie graliśmy najdłużej. Od czasu spadku w 2005 roku nie było nam dane spotkać się w żadnej lidze, a w losowaniach Pucharu Polski także nie mieliśmy szczęścia. Na przebudowanym stadionie Lecha GieKSa wystąpi po raz pierwszy w spotkaniu z gospodarzami, ale wizytowaliśmy go już przy okazji spotkań z Wartą Poznań w I lidze. 

#1 – Da Silva – Wiele osób pamięta mecz i bramkę, w której było coś „magicznego”. GieKSa przed sezonem sprowadziła do ataku Brazylijczyka Leonardo Da Silvę i z miejsca stał się on ulubieńcem Bukowej. Wielu miało nadzieję, że rodzi nam się wielki talent na miarę możliwości R9.

Da Silva jedną z kilku bramek, strzelił właśnie w spotkaniu z Lechem. Zimowy wieczór na Bukowej uatrakcyjnił jednym z najładniejszych goli w historii spotkań pomiędzy ekipami. Zobaczcie poniżej, jak pięknie uderzył z popularnej „kapy”.

#2 – Ecik ogrywa Mistrza – Do sezonu 1992/93 Lech Poznań przystępował jako Mistrz Polski. Spotkanie rozgrywane było w marcu w Poznaniu i GieKSa po niezłym meczu pokonała Lecha 2:1. Ozdobą były bramki Maciejewskiego oraz Ecika Janoszki, który tradycyjnie już uderzeniem głową zapewnił GieKSie punkty i wygraną w ostatniej sekundzie spotkania. Nie mielibyśmy nic przeciwko, by to GieKSa w sobotni wieczór cieszyła się z wygranej w takich okolicznościach.

#3 Wojciech Show i zielone koszulki – Końcówka sezonu 1994/95 to remis GieKSy z Lechem na Bukowej. Mecz warty zapamiętania z uwagi na bramkę Wojciechowskiego, który po raz kolejny potwierdził, że był wielkim specjalistą, jeśli chodzi o rzuty wolne. Warte zapamiętania były również wyjazdowe koszulki z tamtego okresu. U siebie graliśmy tego dnia w zielonych trykotach i trzeba przyznać, że prezentowały się one świetnie.

#4 – Gajtkowski pokarał Lecha – W sezonie 2003/2004 GieKSa była przez niektórych skazywana na spadek, a mimo to całkiem nieźle radziła sobie w lidze. W 7. kolejce graliśmy na stadionie Lecha Poznań i mecz ten był wyjątkowy dla Krzysztofa Gajtkowskiego. Zawodnik, jeszcze kilka kolejek wcześniej był zawodnikiem Lecha Poznań, ale nie spełnił pokładanych w nim nadziei i wrócił w trakcie sezonu do Katowic. Powrót był całkiem udany, choć nie aż tak bardzo, jak wszyscy sobie tego życzyli. Gajtkowski zdobył kilka bramek, w tym na Lechu, która dała nam wygraną 2:1. Był to jeden z tych momentów, w których to rywale narzekali, że „byli gracze strzelają im bramki”.

#5 – Półfinał Pucharu Polski – Sezon 2003/04 to jeden z ostatnich „sukcesów” GieKSy w Pucharze Polski. Drużyna, która w sezonie zajęła 10. miejsce z trzema punktami przewagi nad strefą spadkową, dotarła do półfinału Pucharu Polski. Biorąc pod uwagę dzisiejsze realia i nasze występy w tych rozgrywkach, to wynik ten jest abstrakcją. Abstrakcją tym większą, jeśli spojrzy się skład, którym graliśmy w tamtym okresie. Katowiczanie półfinał rozegrali z Lechem i pierwszy mecz przegraliśmy 1:2 (bramka Gajtka), a w rewanżu przegraliśmy 2:4. Nasz skład z tego drugiego mecz: Klytta – Sadzawicki, Pluta, Markowski, Adżem, Fonfara, Adamczyk, Widuch, Bała, Brożek, Gajtkowski.

***

Bilans spotkań z Lechem jest całkiem niezły – 17-13-18. Co ciekawe, mamy dodatni bilans bramkowy – 60-55. Był taki okres w historii naszej rywalizacji, w którym wygraliśmy wynikami 4:1, 3:0, 4:0. Miejmy nadzieję, że w sobotę zdobędziemy kolejne punkty w ligowej tabeli.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga