Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Tygodniowy przegląd mediów: Twierdza Bukowa wciąż niezdobyta!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja GieKSy. Prezentujemy najciekawsze z nich.

Piłkarki w 6. kolejce rozgrywek pokonały drużynę Śląska Wrocław 3:0 (2:0). Następne spotkanie zespół rozegra w sobotę 28 września o 13:00 z APLG w Gdańsku. Piłkarze przegrali z Górnikiem Zabrze 0:3 (0:1). W rozpoczętym tygodniu zespół rozegra dwa spotkania: jutro z Termalicą Bruk-Bet w ramach Pucharu Polski oraz w piątek z Pogonią Szczecin. Spotkanie w Niecieczy rozpocznie się o godzinie 19:22, z Pogonią o godzinie 18:00 na Bukowej.

Siatkarze rozegrali drugie ligowe spotkanie – przegrane 0:3 z Projektem Warszawa. W tym tygodniu drużyna rozegra dwa domowe spotkania: ze Stalą Nysa i Jastrzębskim Węglem. Mecze rozpoczną się odpowiednio o 20:30 (dzisiaj, 23 września) i o 17:30 (w sobotę 28 września).

W ubiegłym tygodniu hokeiści rozegrali dwa spotkania, oba przegrane: z Unią Oświęcim 3:4 oraz z GKS-em Tychy 1:5. W bieżącym tygodniu zespół rozegra trzy mecze: we wtorek (24 września) z JKH Jastrzębie, w czwartek (26 września) z Energą Toruń oraz w niedzielę (29 września) z Cracovią. Spotkania rozpoczną się odpowiednio o godzinie 18:00, 18:30 i 18:00. Mecz z Energą odbędzie się w Satelicie, pozostałe na wyjeździe.

 

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Twierdza Bukowa wciąż niezdobyta!

6.kolejka Ekstraligi zaczęła się od hitowego spotkania. W Katowicach zmierzyły się ze sobą GieKSa – prowadząca w tabeli bez straty punktu, świeżo po zwycięstwie nad mistrzyniami Polski – i wicelider z Wrocławia, który również jeszcze nie stracił punktów w tym sezonie. Powtórka z niedawnego finału Pucharu Polski była całkowita, jako że gospodynie ponownie wygrały 3:0 i twierdza przy Bukowej pozostaje niezdobyta..

Spotkanie rozpoczęło się od ataków katowiczanek, chcących szybko objąć prowadzenie i przez to kontrolę nad przebiegiem spotkania. Gdy po kwadransie gry mecz nieco się wyrównał i do głosu zaczęły dochodzić wrocławianki, Kinga Kozak zdecydowała się na płaskie dośrodkowanie z lewej strony w pole karne. Wybita przez obrończynie piłka trafiła znów pod nogi Kozak, która technicznym strzałem z pierwszej piłki nie dała szans Marcie Każmierczak. Inicjatywę znów przejęły gospodynie, podkreślając swoją dominację kolejnymi uderzeniami na bramkę; najbliżej podwyższenia wyniku było w 32.minucie, gdy po dośrodkowaniu Amanda Turkiewicz nie opanowała dobrze piłki i uderzenie trafiło w boczną siatkę. Wreszcie w 37.minucie na bezpośredni, płaski strzał z rzutu wolnego tuż sprzed pola karnego zdecydowała się Weronika Kaczor, obrończynie Śląska odskoczyły od piłki i choć Kaźmierczak była bliska obrony strzału, ten znalazł drogę do siatki.

Druga połowa przebiegała pod znakiem wyraźniej przewagi katowiczanek; próby kontr w wykonaniu dowodzonej przez Marcelinę Buś ofensywy wrocławianek były unieszkodliwiane przez obronę drużyny gospodyń z Marleną Hajduk na czele. GieKSa szukała kolejnych okazji do podwyższenia prowadzenia; w 62.minucie w sytuacji sam na sam Kaźmierczak świetnie obroniła strzał Klaudii Maciążki. W 72. i 79.minucie było blisko bramki kontaktowej, ale najpierw świetne uderzenie z dystansu pod poprzeczkę Buś kapitalnie obroniła Kinga Seweryn, a potem ładny strzał po ziemi przy dalszym słupku również nie znalazł drogi do bramki. W odpowiedzi po podaniu po ziemi Aleksandra Nieciąg popisała się pięknym uderzeniem z kilku metrów i mimo heroicznej interwencji Kaźmierczak piłka odbiła się od wewnętrznej części poprzeczki i wpadła do siatki. Więcej bramek już nie padło i GieKSa umocniła się na czele tabeli.

 

weszlo.com – Błąd o grze GKS-u Katowice: W naszych poczynaniach nie ma przypadku

Adrian Błąd w rozmowie z „TVP Sport” stwierdził, że do tej pory nie było w Ekstraklasie meczu, w którym GKS Katowice odstawałby od drużyny przeciwnej.

Błąd do „GieKSy” trafił siedem lat temu z Zagłębia Lubin. Z klubem z Górnego Śląska przeżył zarówno awans do najwyższej klasy rozgrywkowej, jak i spadek do drugiej ligi.

– Kiedy spadaliśmy w 2019 roku, nikt nie przypuszczał, że w tak stosunkowo krótkim czasie pojawimy się w Ekstraklasie. Trener Górak zastał tutaj zgliszcza, budował wszystko praktycznie od nowa. Wykonał wielką pracę pod względem psychologicznym, by trafić do głów zawodników. W pierwszym sezonie nie udało nam się wydostać z drugiej ligi, lecz cierpliwość i ciężka praca sprawiły, że dziś znaleźliśmy się w Ekstraklasie i rywalizujemy z najlepszymi zespołami w kraju – tłumaczy 33-latek.

Czy w Katowicach obawiano się, jak GKS będzie wyglądał w pierwszych kolejkach nowego sezonu?

– Nie było żadnych obaw. Wiedziałem, że runda wiosenna mocno nas scementowała. Już w drugiej części sezonu prezentowaliśmy się bardzo dobrze, latem klub solidnie wzmocnił drużynę. Początek pokazuje, że nie było się czego bać, bo mamy potencjał dzięki któremu możemy rywalizować z każdym w tych rozgrywkach – zwraca uwagę Błąd.

Dziewięć punktów w ośmiu meczach, w tym m.in. zwycięstwo 3:1 z Jagiellonią Białystok, a więc aktualnym mistrzem Polski. Jak doświadczony pomocnik ocenia dotychczasowe występy katowiczan?

– Wiadomo, że zawsze mogło być lepiej, ale nie możemy narzekać. Nie było spotkania, w którym odstawaliśmy od rywala. W naszych poczynaniach nie ma przypadku, widać długą pracę trenera Rafała Góraka. GKS to klub, który w ostatnich latach się odrodził. Dzięki awansowi do Ekstraklasy wokół „GieKSy” panuje pozytywna atmosfera i duże zainteresowanie jej meczami. Każdy z nas cieszy się, że dołożył do tego swoją cegiełkę. Idziemy dalej – mówi Adrian Błąd.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Drugie zwycięstwo stołecznych, druga porażka katowiczan

Siatkarze z Warszawy oraz Katowic rozegrali w środę mecz należący do 8. kolejki PlusLigi. Na Torwarze znów bez straty seta triumfowali gospodarze, którzy w trzech szybkich setach pokonali podopiecznych Grzegorza Słabego. Najlepszym zawodnikiem spotkania został środkowy, Jakub Kochanowski.

Początek meczu stał pod znakiem walki cios za cios. Po akcji Jewgienija Kisiliuka GKS prowadził jeszcze 8:7, ale pomyłka w ataku Damiana Domagały i zbicie Bartłomieja Bołądzia pozwoliły gospodarzom wyjść na prowadzenie (10:8). Asa serwisowego dołożył Jakub Kochanowski, a po czapie Andrzeja Wrony powiększał się dystans dzielący oba zespoły (16:12). Projekt prowadził już 19:14, ale po kontrze Łukasza Usowicza i punktującej zagrywce Kisiliuka katowiczanie odrobili straty (21:21). Zanosiło się nawet na batalie na przewagi, lecz to blok przechylił szalę zwycięstwa na stronę faworytów (25:23).

W drugiego seta lepiej weszli siatkarze GKS-u, którzy przy zagrywce Alexandra Bergera odskoczyli na 5:3. Z przewagi nie cieszyli się długo, bo Kochanowski doprowadził do remisu (7:7). Oba zespoły grały zrywami, ale po asie serwisowym Artura Szalpuka ponownie był remis (12:12). Dopiero przy zagrywce Kevina Tillie i po kontrach Bołądzia warszawianom udało się przełamać rywali (19:15). Przyjezdni po akcji Domagały zbliżyli się jeszcze na 18:20, ale głównie przez ich własne błędy ta część meczu zakończyła się sukcesem Projektu (25:21).

Po asie serwisowym Szalpuka i bloku Webera świetnie wszedł on w trzecią odsłonę. Dokładał kolejne czapy, a po kontrze Tobiasa Branda powiększała się dominacja gospodarzy (9:5). Swoje w ataku robił Weber, a pojedyncze udane zbicia Aymena Bouguerry nie poderwały do walki GKS-u (12:6). Katowiczanie popełniali błędy w ataku, byli zatrzymywani blokiem, a po zagrywce Jakuba Kowalczyka Projekt zbliżał się do zwycięstwa (20:12). W końcówce w ataku zameldował się jeszcze Karol Borkowski, a pomyłka Kisiliuka w ataku zakończyła spotkanie (25:16).

Projekt Warszawa – GKS Katowice 3:0 (25:23, 25:21, 25:16)

 

Na zakończenie 2. kolejki zagrają w Będzinie i Katowicach

W poniedziałek odbędą się dwa ostatnie mecze zaplanowane na 2. kolejkę zmagań w PlusLidze. O 17:30 pierwszy mecz domowy rozegra tegoroczny beniaminek – Nowak-Mosty MKS Będzin. Ich przeciwnikiem będą aktualni liderzy tabeli – PGE Projekt Warszawa. W drugim spotkaniu, o 20:30 w końcu zobaczymy w grze siatkarzy PSG Stali Nysa, którzy zmierzą się z GKS-em Katowice. Transmisje z tych meczów przeprowadzi Polsat Sport 1.

[…] Drugim meczem tego dnia będzie starcie drużyny GKS Katowice, która rozegrała już 2 spotkania i oba przegrała, ze Stalą Nysa, której mecz 1. kolejki został przełożony z uwagi na trudną sytuację wywołaną przez powódź na południu Polski. Katowiczanie nie mogą zaliczyć początku ligowych zmagań do udanych. Najpierw 0:3 ulegli w meczu domowym beniaminkowi z Będzina, a potem w meczu granym awansem również przegrali w trzech setach z Projektem Warszawa. W trzecim spotkaniu powalczą o pierwsze zwycięstwo z zespołem z Nysy.

PSG Stal Nysa nie miała jeszcze okazji rozpocząć ligowych zmagań. Jej zawodnicy byli w bardzo trudnej sytuacji z uwagi na powódź, która nawiedziła ich miasto. Nysa została zalana, a jej sztab, dyrektor i siatkarze musieli walczyć z żywiołem, aby pomóc rodzinie i przyjaciołom w ratowaniu ich dobytku. W poniedziałek o 20:30 wybiegną na parkiet po raz pierwszy w tegorocznych rozgrywkach.

 

HOKEJ

hokej.net – Lubią nerwowe końcówki! Starcie mistrzów dla Unii

Od zwycięstwa sezon 2024/2025 rozpoczęli hokeiści Re-Plast Unii Oświęcim. Biało-niebiescy w przełożonym meczu 2. kolejki TAURON Hokej Ligi pokonali na własnym lodzie z GKS Katowice 4:3. O losach tego spotkania przesądziło trafienie Antona Holma z 52. minuty. Szwedzki napastnik wcześniej zaliczył też dwie asysty.

Już przed pierwszym wznowieniem wielu kibiców z pewnością zastanawiało się, jakie oblicze zaprezentują podopieczni Nika Zupančiča. Padały pytania, czy uda im się utrzymać tempo z Hokejowej Ligi Mistrzów i jak wiele sił kosztowały ich cztery ostatnie starcia w tych prestiżowych rozgrywkach.

Ostatecznie ekipa z Chemików 4 nie zaprezentowała wielkiego hokeja, ale mimo to sięgnęła po komplet punktów. GieKSa do samego końca nie dawała za wygraną, więc fani oświęcimskiego zespołu znów byli świadkami nerwowej końcówki.

Sporo niepotrzebnych emocji wywołały też decyzje arbitrów prowadzących to spotkanie, którym momentami brakowało konsekwencji. Duet Krzysztof Kozłowski -Bartosz Kaczmarek z dużo lepszej strony zaprezentował się podczas starcia CHL z Eisbären Berlin.

Początek spotkania należał do gospodarzy, prezentujących więcej hokejowych konkretów. Już w 5. minucie worek z bramkami rozwiązał Carl Ackered. Szwedzki defensor podłączył się do akcji ofensywnej, przyjął krążek dograny przez Antona Holma i uderzył po lodzie. John Murray nie zdążył w porę interweniować, bowiem guma przemknęła między jego parkanami.

Golkiper GieKSy w 17. minucie znów musiał przełknąć gorzką pigułkę. Kolejny raz dobrym zagraniem popisał się Holm, który tym razem wypatrzył Radosława Galanta. Doświadczony środkowy przymierzył ze strefy międzybulikowej, a krążek trafił w samo okienko katowickiej bramki. Mogło się wydawać, że biało-niebiescy utrzymają korzystny wynik do zakończenia pierwszej odsłony.

Tymczasem podczas wykluczenia Adriana Prusaka, goście sprawnie założyli zamek. Grzegorz Pasiut zagrał wzdłuż bramki do Bartosza Fraszki, a ten uderzeniem bez przyjęcia, z prawego bulika, zaskoczył przemieszczającego się Linusa Lundina.

Seryjne łapane wykluczenia odbiły się rykoszetem na ekipie mistrzów Polski. Dość powiedzieć, że w drugiej odsłonie przez blisko osiem minut z rzędu grali w liczebnym osłabieniu, a przez 23sekundy nawet w podwójnym. Gdy w 28. minucie Henry Karjalainen szykował się do opuszczenia ławki kar, do wyrównania doprowadził Ben Sokay, precyzyjnie uderzając z prawego bulika.

Podopieczni Jacka Płachtą starali się pójść za ciosem i przed przerwą objęli prowadzenie. Bartosz Fraszko wykorzystał błąd Petera Bezuški i błyskawicznie znalazł się w sytuacji sam na sam z oświęcimskim golkiperem. 28-letni skrzydłowy posłał gumę tuż nad lodem, a następnie utonął w objęciach swoich kolegów.

Ale mistrzowie Polski wyszli z tych tarapatów na początku trzeciej tercji. Tym razem dwie kary złapali goście, a podczas drugiej takiej szansy zespół z Chemików 4sprawnie rozegrał zamek. Ustawiony na linii niebieskiej Jere Vertanen huknął soczyście i szalenie precyzyjnie, dając radość blisko dwutysięcznej widowni.

Z kolei w 52. minucie zjawiskową akcję rozegrała szwedzka piątka. To była ozdoba tego meczu. Wszystko zaczęło się od Daniela Olssona Trkulji (wrócił na lód po założeniu opatrunku), który sprytnie podał do Andreasa Söderberga. Rosły defensor zagrał przed bramkę do Antona Holma, a ten odpowiednio dostawił łopatkę kija i posłał gumę nad interweniującym golkiperem.

Wynik spotkania mogli podwyższyć jeszcze Erik Ahopelto i właśnie Holm. „Aho” uciekł katowickim defensorom, ale nie zdołał zaskoczyć „Jaśka Murarza” w sytuacji sam na sam. Z kolei szwedzki skrzydłowy w 54. minucie oddał kąśliwy strzał bez przyjęcia z prawego bulika, ale krążek ostemplował słupek.

Na nieco ponad dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry Jacek Płachta postawił wszystko na jedną kartę. Poprosił o czas, a chwilę później zdjął z bramki Johna Murraya, jednak ten manewr nie przyniósł zamierzonego efektu. Pełna pula została w grodzie nad Sołą.

 

Sentymentów nie było. Monto katem GieKSy

Zwarci w defensywie i zabójczo skuteczni pod bramką rywali. Napędzani siłą fińskich stranieri podopieczni Pekki Tirkkonena rozbili w derbowym pojedynku GKS Katowice 5:1. Katowickiej publiczności nie pozwolił o sobie zapomnieć Joona Monto. Były zawodnik GieKSy zdobył dwie bramki, przy których asystował również znany z występów w Katowicach – Matias Lehtonen.

Z większym animuszem w derbowe spotkanie weszli katowiczanie, a pierwszy sygnał do ataku nadał, jak na kapitana przystało Grzegorz Pasiut. Próbujący zainicjować swoje ataki goście, musieli w pierwszej kolejności zmierzyć się z mocnym forecheckiem GieKSy. Przekonał się o tym Bartosz Ciura, który będąc ostatnim obrońcą, pozwolił odebrać sobie gumę. Na wysokości zadania stawał jednak Tomáš Fučík, czujnie pilnujący dostępu do własnej bramki.

W 7. minucie wszystkie argumenty do otwarcia wyniku miał po swojej stronie Dante Salituro. Kanadyjczykowi nie udało się jednak skierować krążka do bramki, po świetnym podaniu, jakie otrzymał od Mateusza Michalskiego. W 13. minucie zebrani w „Satelicie” kibice przekonali się o słuszności hokejowego porzekadła „nie dasz, dostaniesz”. Świetne podanie z własnej tercji nadał Olli Kaskinen, napędzając kontrę Marka Viitanena. Z próbą estońskiego napastnika poradził sobie John Murray. Zbity parkanem krążek wpadł prosto na kij Wiktora Turkina, który wypełnił swą powinność i otworzył wynik spotkania. Ledwie 85 sekund potrzebowali goście, aby ponownie zmusić Johna Murraya do kapitulacji. Matias Lehtonen zza linii dostrzegł Joone Monto, który strzałem przy słupku podwyższył prowadzenie swojego zespołu.

Wraz z początkiem drugiej odsłony zaostrzyły się wydarzenia na lodzie, skutkiem czego były nakładane po obu stronach wykluczenia. Na efektywną grę w power playu musieliśmy poczekać aż do 33. minuty. W ostatnich sekundach przewagi, strzałem przy krótkim słupku Tomáša Fučíka zdołał zaskoczyć Grzegorz Pasiut. Już minutę później gospodarzom nadarzyła się dogodna sposobność, aby wyrównać stan rywalizacji, bowiem w boksie kar zameldował się Kaskinen. Tym razem przyjezdni zdołali jednak przetrwać liczebną przewagę rywala.

Co więcej, chwilę po wyrównaniu formacji Joona Monto zachował się najprzytomniej w podbramkowym zamieszaniu, i wyłuskując bezpański krążek, zanotował swoje drugie trafienie.

Na 9 sekund przed końcem drugiej odsłony, sędziowie do boksu kar skierowali Travisa Vervede. Po wznowieniu gry w trzeciej tercji, zespół Pekki Tirkkonena błyskawicznie wykorzystał liczebną przewagę na lodzie. Krążkiem został nabity, a podążający za akcją Mark Viitanen i to po kontakcie z tym zawodnikiem guma znalazła drogę do siatki. Choć gospodarzom ciężko odmówić ambicji i w kolejnych minutach dążyli z pełną determinacją do odwrócenia losów spotkania, to argumentów stricte sportowych było zbyt mało. W 49. minucie arbitrzy karą mniejszą wykluczyli Dantego Salituro. Gdy wydawało się, że wszystko co najgorsze już za zawodnikami GieKSy, to 4 sekundy po wyrównaniu formacji, lot krążka przed Murrayem przeciął Filip Komorski, zdobywając piątą bramkę i ustalając wynik derbowego spotkania.

 

dziennikzachodni.pl – Śląskie derby w Satelicie dla tyszan

W rozegranym 22 września meczu 4. kolejki Tauron Hokej Ligi GKS Katowice przegrał z GKS Tychy 1:5. Brązowi medaliści poprzedniego sezonu w śląskich derbach w Satelicie niespodziewanie okazali się lepsi od wicemistrzów Polski.

Pierwsze w tym sezonie śląskie derby Taruon Hokej Ligi w Satelicie zakończyły się niespodziewanym zwycięstwem tyszan. Co ciekawe o wygranej gości w Katowicach przesądzili byli fińscy zawodnicy GieKSy. Joona Monto strzelił dwie bramki dla tyszan, a Matias Lehtonen zdobył bramkę i zaliczył dwie asysty.

Obydwa śląskie zespoły przegrały swoje ostatnie mecze z broniącą tytułu Re-Plast Unią Oświęcim i chciały się zrehabilitować za te porażki w niedzielne popołudnie. Udało się to tylko podopiecznym trenera Pekki Tirkkonena, którzy już w I tercji strzelili po szybkich akcjach dwa gole.

Kontaktowy gol kapitana GieKSy Grzegorza Pasiuta strzelony w ostatnich sekundach gry gospodarzy w przewadze wlał nadzieję w serca katowickich kibiców. Szybko jednak odpowiedział Moonto pod koniec II tercji po raz drugi wpisując się na listę strzelców. Gol Lehtonena zdobyty 14 sekund po rozpoczęciu III tercji w trakcie gry w przewadze pozbawił katowiczan złudzeń, a wygraną gości z Tychów przypieczętował ich kapitan Filip Komorski.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Galeria Piłka nożna

Komplet GieKSy w Zabrzu

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej galerii z Zabrza. Zdjęcia przygotowała dla Was Madziara. 

Kontynuuj czytanie

Kibice Piłka nożna Społecznie

Puchar albo koszulka

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Przed nami kolejne spotkanie w ramach rozgrywek o Puchar Polski. Oprócz sportowych emocji wraca też „Akcja Pucharek”, którą spontanicznie zapoczątkowałem kilka lat temu, i którą z dużym uśmiechem od lat podłapuje nasz piłkarz – Adrian Błąd. Jeśli nie wiecie, o co chodzi, to spieszę z wyjaśnieniem. 

We wrześniu 2019 roku los skojarzył nas w Pucharze Polski z Wartą Poznań. Graliśmy wówczas wieczorem, a ja czas pomiędzy końcem pracy a meczem, z braku lepszych rozrywek tamtego dnia postanowiłem spędzić w biurze. Z nudów wydrukowałem mały Puchar Polski i przykleiłem go do… słomki. Wziąłem go na Bukową i wtedy zauważyłem, jak wiele osób reaguje śmiechem na ten mały pucharek. GieKSa wygrała tamto spotkanie w karnych, a ja po meczu podczas zbijania piątek z piłkarzami wręczyłem Puchar Adrianowi Błądowi. Nasz ówczesny kapitan szybko podłapał wesołą konwencję i zrobił „rundę honorową” pod Blaszokiem i Trybuną Główną wznosząc wysoko mały pucharek. Było trochę śmiechu, a na Twitterze umówiłem się z Adrianem, że na kolejną rundę pucharek będzie większy, i tak aż do Narodowego.

W kolejnej rundzie Pucharu Polski mierzyliśmy się ze Stalą Stalowa Wola, a mecz rozgrywany był przy pustych trybunach w… Boguchwale. Na tamto spotkanie pojechałem jako fotoreporter GieKSa.pl. Wtedy również GKS rozstrzygał mecz w karnych, niestety wówczas musieliśmy uznać wyższość rywala, a jednym z zawodników, którzy nie strzelili karnego, był… Adrian Błąd. Po spotkaniu pogadaliśmy chwilę z Adrianem, widział przygotowany wcześniej kolejny pucharek i w ramach pocieszenia podarował mi koszulkę z tamtego spotkania. Były to specjalne koszulki na Puchar Polski, promujące akcję „Odblaskowi”. W mojej dość sporej kolekcji gadżetów GieKSy jest to obecnie jedna z najważniejszych pamiątek.

W kolejnych latach powtarzaliśmy akcję, wprowadzając zasadę: po każdej rundzie pucharek będzie większy aż do Narodowego, a jeśli przegramy – koszulka Adriana trafi na cel charytatywny. Jak pewnie wiecie, w ostatnich latach nie zdobyliśmy Pucharu Polski, dlatego po każdej porażce Adrian honorowo oddawał koszulkę, a ja później wystawiałem je na charytatywne licytacje, dzięki którym udawało nam się wesprzeć zbiórki na Maję i Alexa.

Mimo iż pomaganie to wspaniała i wartościowa sprawa, to trzymam kciuki, aby w tym roku koszulka została u Adriana i abyśmy mogli świętować na Narodowym.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Myśliwiec: Rafał Górak stworzył bandę zakapiorów

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po remisie w spotkaniu GKS Katowice – Widzew Łódź wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn.

Daniel Myśliwiec: Dobry wieczór. Nie lubię mówić o innej drużynie, niż swojej, ale będąc w tym miejscu i widząc pracę Rafała Góraka, powinienem od tego zacząć. Chciałbym rozwinąć kiedyś mój zespół do takiej kultury gry, pokazali skuteczne kontrataki, stałe fragmenty to kosmos. Ten trener jest w stanie stworzyć bandę zakapiorów, to trzeba oddać. Do pewnego momentu radziliśmy sobie bardzo dobrze, ale kluczowa była ta cecha drużyny. Jednym pstryknięciem palców są w stanie się zmienić w bandytów, niesieni dopingiem kibiców mogą odwrócić losy spotkania. Duży szacun dla gospodarzy i trenera. Bardzo dobry początek, słaba skuteczność, zapracowaliśmy na sytuację na 2:0, mogliśmy sobie wypracować zaliczkę. Pozwoliliśmy GieKSie być GieKSą. Przy coraz trudniejszych warunkach próbowaliśmy grać to, co w pierwszej połowie, co nie było optymalne. Wszystkie piłki grane do środka GieKSa wygrywała, wystarczyło zagrać za linię obrony, nie wyglądało to może zbyt pięknie, ale w tych warunkach to jest do zaakceptowania. Dużo zrobiliśmy, by zdobyć dwie bramki, nim przeciwnik strzeli jedną. Z przebiegu i warunków meczu remis jest wynikiem do zaakceptowania, moi piłkarze, w tym zmiennicy, sprawili, że nie mamy złych nastrojów, ale daleko do dobrych.

Aspekty piłkarskie, dlaczego ten mecz wymknął się spod kontroli?

GieKSa jest bardzo mocna w kontrpressingu. Decydując się na bezpieczne pierwsze podanie, ono jest nierozważne przy tym zespole. To dla nich jest tlen, bez zastanowienia biegną, za pierwszym piłkarzem idą wszyscy. Pod tą intensywnością zachęcaliśmy ich do przebywania na naszej połowie. Piłka była zagrana źle z autu, a jednak wyszło idealnie. To są mechanizmy, chęć zdobycia tak bramki. Stały fragment, dostarczymy piłkę w pole karne, najbliżej był Kozłowski, gdyby nie kartka, po prostu skasowałby rywala. Tu nie mam pretensji, ale jako zespół powinniśmy szybciej atakować. Kluczowe z GieKSą grać do przodu, nawet ryzykownie, pressing GieKSy to jeszcze większe ryzyko. To było kluczowe w utracie płynności i w efekcie nabieraniu pewności przez gospodarzy.

Debiut Hamulicia, jak pan to oceni?

Nie zwykłem oceniać takich występów na gorąco, to na pewno nie był debiut optymalny z mojej perspektywy. Widząc, jak pracuje Hamu, podjąłem ryzyko wprowadzenia drugiego napastnika. Strategią było dośrodkowanie na dalszy słupek do dwóch wież. Wydawało mi się, że będziemy w stanie kontynuować to, co w pierwszej połowie. Nie chciałbym oceniać Hamu przez pryzmat 30-minutowego występu w tak trudnych warunkach. Podjąłem ryzyko, nie chcę go oceniać przez pryzmat moich decyzji.


Rafał Górak: Energetyczny mecz, dostrzegam klasę piłkarzy Widzewa, ale podkreślam dobre zawody mojego zespołu, takie charakterne. Trudny moment, straciliśmy bramkę na 0:1, a mogło być wyżej. Mecz odwróciliśmy fenomenalnie, mogliśmy podwyższyć prowadzenie w drugiej połowie, ale to takie gdybanie. Jestem zbudowany postawą zespołu, dzisiaj widziałem walczący kolektyw. Szkoda bramki w doliczonym czasie, wynika to z klasy przeciwnika. Prowadzenie tego meczu i sposób, w jaki graliśmy, jest budujący. Cieszę się, że tak wyglądamy w Ekstraklasie, jeśli możemy mówić o niedosycie punktowym, to trzeba twardo stąpać po ziemi i przyjąć ten punkt. Warunki w drugiej połowie były ekstremalne, dziękuję kibicom za świetny doping.

Długo czekał pan ze zmianami, czym to było spowodowane?

Zmęczenie będzie zawsze widoczne, będzie szło falami. Są momenty, gdy zawodnicy odczuwają trudy bardziej, decyzje o zmianach to takie wczucie się w mecz. Zastanawiam się, czy podjąłem dobrą decyzję, że te zmiany zrobili, ci zawodnicy, którzy zeszli, realizowali to, co chciałem. To niekiedy jest różnie odbierane, tu straciliśmy bramkę, ale nie możemy dorabiać teorii do wyniku.

Trener Myśliwiec powiedział o panu wiele ciepłych słów. Pana zespół to rzeczywiście banda zakapiorów?

*Śmiech*. Nie słyszałem tej wypowiedzi trenera, ale to bardzo cenne. To świadczy o tym, że trener szanuje naszą pracę, bardzo chciałem, by nasza drużyna była drużyną charakterną. Moim zdaniem robimy ten postęp, każdy mecz jest ogromnym doświadczeniem, dobrze, że jest to tak odbierane. Zamysł taktyczny jest istotny, zawodnicy dobrze te rzeczy realizują. Jeśli wyglądają na wojowników, to okej.

Drugi mecz z golem w końcówce, to już jakiś problem?

To nie jest jeszcze problem. Ja takiego elementu nie widzę, mecz miał takie fragmenty, że mogliśmy przegrywać 0:2, a mogliśmy prowadzić 3:1. To były dobre zawody, ale ostatni strzał należał do Widzewa.

Kiedy do gry wróci Adam Zrelak oraz jak pan oceni Bergiera?

W poniedziałek wróci do treningów, tak mówi sztab medyczny. Będziemy wyciągać kolejne wnioski. Dużo dobrych momentów Bergiera, który oberwał tą chorobą, to zawsze wyjaławia organizm, bałem się o jego formę fizyczną. Walczył dobrze, utrzymywał się przy piłce, nie mam zastrzeżeń.

Zawodnicy oczekiwali wyższego podejścia od pomocników, Repka i Kowalczyk popełnili błąd przy tej bramce?

Na pewno będziemy ją jeszcze mocno analizować, wydawało się, że powinniśmy to kontrolować. Nastąpiło nieporozumienie, jeszcze nie wyciągam wniosków. Nasi obrońcy mają konstruować grę, a nie wybijać do przodu, to by było zbyt łatwe dla rywala. Gdyby piłka się nie otarła o obrońcę, to tej sytuacji by nie było.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga