Dołącz do nas

Piłka nożna

Misz masz w pomocy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

W dzisiejszym artykule zajmiemy się pomocnikami. Zarówno jesienią, jak i wiosną w formacji pomocy następowały w trakcie rundy duże roszady, choć na pewno nie były one spowodowane kłopotem bogactwa czy świetną formą zawodników, a wręcz odwrotnie. Trener Brzęczek na wiosnę kombinował jak mógł, ale z tym zestawem kadrowym ciężko było osiągnąć większe sukcesy.

Defensywni pomocnicy
Pewniakiem w tej rundzie na tej pozycji był Łukasz Pielorz i był to jedyny zawodnik, o którego obecność w składzie mogliśmy być pewnym. To jednak dla Łukasza była bardzo, bardzo przeciętna runda. Niby mówi się, że jak defensywny pomocnik jest niewidoczny, to dobrze, bo wykonuje wtedy czarną robotę, ale to jednak jest taka półprawda. Potrafimy widzieć i docenić świetną grę w destrukcji, jak choćby postawę Pielorza w ostatnim meczu 2015 roku w Sosnowcu. Na wiosnę to był symbol przeciętności – nie grał bardzo źle, ale też nie mogliśmy powiedzieć, że to forma wystarczająca na walkę o ekstraklasę. Po kiepskim meczu z Arką, Łukasz zaskakująco w Kluczborku był bardzo aktywny, a przy kontrach nawet znajdował się w polu karnym rywala. Jeszcze z Miedzią w Legnicy zanotował bardzo dobry występ w drugiej połowie, kiedy faktycznie rządził i dzielił w środku boiska. W większości spotkań grał na poziomie noty 5, czyli nieco poniżej przeciętnej. Mocno się frustrował na decyzję sędziów w niektórych meczach, ale też to była frustracja związana z postawą zespołu. W meczu z Chojniczanką rywale hasali sobie w środku pola i co rusz zagrywali prostopadłą piłkę – Łukasz nie może na takie coś pozwolić. W końcówce rundy wobec kontuzji innych został wycofany na środek obrony.

Trener Brzęczek nie miał wielkiego pola manewru, jeśli chodziło o partnera dla Łukasza. Przy okazji dodajmy, że o ile Pielorz jest zawodnikiem stricte defensywnym, to ten drugi już od jakiegoś czasu ma pewne pole do udzielania się w ofensywie – to taki defensywno-ofensywny pomocnik. Tutaj aspirowali do tego Sławomir Duda i Povilas Leimonas. Nie brakowało jednak innych rozwiązań, jak stawianie na bardziej ofensywnych zawodników w pojedynczych meczach – Filipa Burkhardta czy Krzysztofa Wołkowicza.

Sławek zagrał na początek z Arką – słabiutko i na Kluczbork już nie wyszedł (pojawił się dopiero w końcówce). To dość specyficzny zawodnik, który większą liczbę meczów gra słabo, a 2-3 w rundzie notuje na poziomie zawodnika meczu. Tak było z Pogonią, kiedy zmienił kontuzjowanego Burkhardta w 40. minucie i był najlepszy, rozprowadzał akcję i może z różnym skutkiem, ale rozruszał grę ofensywną. Pamiętamy oczywiście o możliwości roszad w pionie i czasem zawodnik, który wyjściowo jest na defensywnym pomocniku przejmuje nieco więcej zadań ofensywnych. To tak jak wymienność pozycji napastnika z ofensywnym pomocnikiem. Na dziesiątce został Sławek w nagrodę ustawiony w Legnicy, ale o tym później. To co u Sławka ostatnio irytuje to próba gry niekonwencjonalnej, jakichś zagrań fałszem, piętą w momencie, kiedy trzeba po prostu podać prosto do partnera. Troszkę sobie drwiliśmy z tego, że to katowicki Ronaldinho, ale zawodnik nieraz pokazywał, że jak gra prosto to mogą być z tego efekty. Czasem można było odnieść wrażenia, że gra tak od niechcenia. Kolejne mecze były średnie, choć nie tragiczne. Za to w Bydgoszczy po raz kolejny był zawodnikiem meczu, starał się być głównym rozgrywającym, strzelał z dystansu coraz, coraz to lepiej, aż w końcu trafił w piękny sposób do siatki. W ostatniej kolejce z Wisłą było już spokojniej, ale grał też bardziej defensywnie.

Drugi z defensywnych pomocników to Povilas Leimonas. Popularny w Katowicach Lemoniada nie ma dobrej prasy wśród kibiców. Na wiosnę też nie grał pierwszych skrzypiec. W pierwszych meczach tylko wchodził na końcówki z ławki, aż w końcu zagrał z Miedzią. Przeciętnie, ale z bardzo dobrym klkunastominutowym okresem, kiedy notował celne podania i był głównym kreatorem gry. Ale to była chwila. Zagrał z Bełchatowem i Sandecją, z czego w tym drugim meczu jego strata zapoczątkowała akcję bramkową dla rywali. Fatalnie spisał się z Olimpią i został zmieniony w przerwie. Potem ze Stomilem mógł zanotować dwa kluczowe podania, a miał super sytuacje, ale podawał za mocno lub tracił. Z Chojniczanką było średnio, ale strzelił ważnego kontaktowego gola. Końcowe spotkania były już średnie, z niezłym w Bydgoszczy. Z Wisłą zagrał na stoperze.

W początkowej fazie grywał też tu Filip Burkhardt, który miał udział w zwycięstwie w Kluczborku, bo dobrze rozprowadzał akcje bramkowe. Niestety z Pogonią przy próbie strzału odniósł kontuzję i nici były z wiosny. A z Wisłą oglądaliśmy Krzysztofa Wołkowicza, który jednak wydawał się mocno zagubiony na tej pozycji.

Ofensywny pomocnik
Tutaj najwięcej spodziewaliśmy się po Bartoszu Iwanie. Co prawda najlepszą akcję podczas obecnego pobytu w GieKSie zanotował w 15. sekundzie swojego re-debiutu w Grudziądzu, ale jednak pamiętaliśmy jego postawę z czasów Adama Nawałki i liczyliśmy, że może to wróci. Niestety już pierwszy mecz z Arką był wprost tragiczny w wykonaniu Bartka. W drugim meczu z Kluczborkiem wydawało się, że odbił się od dna – strzelił gola i grał dobrze. W spotkaniu z Miedzią trener postawił na Sławomira Dudę, w nagrodę za dobry występ z Siedlcami. Okazało się jednak, że na dłuższą metę dziesiątka nie jest najlepszym rozwiązaniem dla Sławka. Lepiej to wygląda gdy atakuje jeszcze bardziej z głębi pola, właśnie z 60-70 metra. Szkoleniowiec widział, co się święci z Ajwenem i na Bełchatów zawodnik znów nie wyszedł w podstawowym składzie. Tym razem na boisku pojawił się Krzysztof Wołkowicz i rozegrał niezłe zawody. Z Sandecją było już słabo, a do tego Wołek powinien wylecieć z boiska, gdyż to on popchnął rywala, a nie Alan Czerwiński. Z Olimpią było już bardzo słabo, podobnie jak w przypadku Iwana.

Szkoleniowiec mając straszny ból głowy z obsadą dziesiątki zaczął kombinować. I na Rozwój w ataku wystawił Tomasza Zahorskigo, a do pomocy wycofał Grzegorza Goncerza. Ten manewr był potem powtarzany kilkukrotnie. Wyglądało to średnio, Gonzo nie wywiązał się z roli rozgrywającego (choć często także praktycznie jako drugiego napastnika) jakoś spektakularnie. Ale w Bydgoszczy grał bardzo dobrze i w końcu strzelił bramkę. Jeszcze w międzyczasie w meczach ze Stomilem i Chojniczanką zagrał Iwan, ale były to dwa tragiczne występy i trudno się było dziwić, że trener nie chce już stawiać na tego zawodnika.

Lewa i prawa pomoc
Skrzydła w GieKSie to bolączka od kilku lat. W praktyce co rundę mamy non stop roszady, rozpaczliwe próby wystawiania nowych zawodników, w nowych konfiguracjach, a ciągle nie ma efektu w postaci szybkiego, celnie podającego i ogólnie efektywnego bocznego pomocnika.

Takim miał być na prawej stronie Maciej Bębenek. Jesienią co prawda najpierw grał fatalnie, ale w środku rundy był najlepszym zawodnikiem GieKSy (do kontuzji). Niestety na wiosnę zawodził coraz to bardziej, aż w końcu – podobnie jak Iwan – stracił na dobre miejsce w składzie i do końca sezonu już nie grał (co prawda trener Brzęczek mówił, że to przez kontuję, ale…).

Bębenek zaczął od meczu z Kluczborkiem i kilka meczów rozegrał na poziomie noty 5,5-6, tak więc niczym absolutnie nie zachwycił. Z jego gry praktycznie nie było większego pożytku. Przełomem mógł być mecz z jego byłą drużyną – Sandecją. W pierwszej połowie grał bowiem bardzo dobrze i nawet wywalczył karnego. W drugiej, kiedy wszystko się posypało, posypał się także i Maciej. Nie asekurował, nie gonił rywali, którzy przeprowadzali skuteczne akcje ofensywne. Jeszcze nieźle spisał się z Olimpią, ale z Rozwojem było już bardzo słabo i zaczął się zjazd z formą – z przeciętnej w beznadziejną. Teraz już noty były na poziomie 3 w trzech meczach z rzędu (z Bytovią była nawet dwójka) i to oddaje mizerię tego zawodnika. Trener Brzęczek chyba powoli tracił cierpliwość i mecz z Chojniczanką był ostatnim występem Maćka.

Tym, który miał błyszczeć po stronie lewej był Adrian Frańczak lub Krzysztof Wołkowicz – tradycyjnie zawodnik 1-2 meczów na rundę. Z Arką w przypadku Wołka było bardzo słabo, z Kluczborkiem natomiast dobre zawody i gol. Generalnie nie było źle. W Legnicy został wystawiony w ataku, ale gola strzelił już po wycofaniu do pomocy. Z Miedzią i Bełchatowem grał Frańczak – średnio. Bardzo słabo Adrian natomiast wypadł z Sandecją, w pamięci mamy przede wszystkim kiks i w konsekwencji faul w polu karnym, po którym sędzia podyktował jedenastkę. Zarówno Wołek jak i Frańczak zaliczyli jeszcze kilka meczów na skrzydle pomocy, ale efektów z tego nie było żadnych.

Swoje kilka minut mieli jeszcze na skrzydłach młodzi: Patryk Szymański, Paweł Szołtys i Przemysław Sawicki.

Najlepiej zaprezentował się Szymański, który jak już wiemy, stał się zawodnikiem Jagiellonii Białystok. Z aktywów to najpierw w dwie minuty po jego wejściu na boisko padła bramka, w której miał pewien udział. Zawodnik w niektórych meczach wchodził z ławki i trochę wiatru robił, ale ciekawi byliśmy jego występu od pierwszej minuty. Tak się stało z Bytovią, ale cała drużyna zagrała beznadziejnie. Z Chojniczanką również wyszedł w podstawowym składzie, ale bez efektywności. Odwrotnie było w Bydgoszczy, wszedł na ostatnie 20 minut i GieKSa strzeliła trzy bramki, a jedną z nich Patryk. To było prawdziwe wejście smoka. Z Wisłą zagrał od początku – również dobrze. Uważamy, że pozbycie się tego zawodnika może odbijać się czkawką…

Paweł Szołtys – nie będzie kłamstwem, jeśli powiemy, że gdyby nie absencje Mateusza Kuchty, to Paweł mógłby nie powąchać murawy. Z Arką zagrał od pierwszej minuty, bardzo kiepsko. Potem w kilku meczach, gdy wchodził na zmianę pisaliśmy, że rozruszał nieco grę ofensywną, a z Pogonią po ciekawej akcji wypracował zwycięskiego gola. Potem jednak było już bardzo słabo – nawet jak wychodził w pierwszym składzie – z Olimpią i Rozwojem. Z Chojniczanką dalej było słabo, ale zanotował asystę z rzutu rożnego, kiedy Zahorski wyrównał. Z Chrobrym to był już istny dramat, same straty i złe podania. Generalnie ta wiosna była bardzo mizerna w wykonaniu zawodnika, na jesień prezentował się lepiej.

Przemysław Sawicki zaczął z Arką, ale potem musiał czekać do wystepu aż do meczu z Chrobrym. Na ostatnie dwa mecze wyszedł w pierwszym składzie. Nie pokazał w tych meczach w zasadzie nic, choć w Bydgoszczy był całkiem aktywny.

No i na deser – Oskar Stanik, który w doliczonym czasie gry zmienił Sawickiego (dlatego tu go ujmujemy) i strzelił cudowną bramkę – palce lizać, do dziś jesteśmy pod wrażeniem tego gola!

Podsumowanie
Szczerze mówiąc formacja pomocy na następny sezon to wielka niewiadoma. Nadal nie wiemy, kto odejdzie, kto zostanie. Faktem jest, że jedynym pewniakiem był Łukasz Pielorz. Cała reszta to były rotacje. Raz Łukaszowi towarzyszył Duda, raz Leimonas, czasem inni. Jako rozgrywający zawodził Iwan, trener próbował Wołkowicza, Goncerza, ale nadal to było kombinowanie niż pewność. Na skrzydłach to już zupełnie był misz masz. Tu mieliśmy coraz słabszego Bębenka, tutaj bezproduktywnego Wołkowicza. Kombinowanie z Szołtysem również nic nie dawało.

To wszystko sprawia, że linia pomocy wydaje się całkowicie do przebudowy. W Bębenka co prawda jeszcze można wierzyć, ale pojawia się pytanie, czy zawodnik jest przygotowany mentalnie. Zobaczymy, jakie będą kolejne ruchy kadrowe.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

2 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

2 komentarze

  1. Avatar photo

    Mecza

    18 czerwca 2016 at 13:33

    Iwan nie podobał mi się już za czasów Nawałki mimo że strzelił kilka bramek, on po prostu za mało biega. Przyszedł do nas kilka lat starszy i miał być zbawieniem.

  2. Avatar photo

    obiektywny

    18 czerwca 2016 at 15:11

    Szymański nie stał się zawodnikiem Jageilonii.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Pewne utrzymanie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

GKS Katowice utrzymał się w Ekstraklasie.

To, co od dłuższego czasu było „pewne” (dla jednych już po Górniku, dla innych po Puszczy, a dla każdego po Wrocławiu) dziś zostało formalnie potwierdzone. Po stracie punktów przez Puszczę Niepołomice w meczu z Pogonią Szczecin (4:5) GieKSa oficjalnie utrzymała się w Ekstraklasie.

Po wielkosoboniej wygranej we Wrocławiu Śląsk stracił szansę na dogonienie nas w tabeli. W miniony wtorek Stal Mielec, po remisie z Górnikiem Zabrze, także przestała nam „zagrażać”. Dziś do tej dwójki dołączyła Puszcza Niepołomice, która nie może nas już wyprzedzić w tabeli.

Przypomnijmy, że nasza drużyna ani razu w tym sezonie nie znajdowała się na miejscu spadkowym, a matematyczne utrzymanie na początku 30. kolejki to duże osiągnięcie, które potwierdza tylko, jak świetny sezon rozgrywa GieKSa.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna kobiet

Świętowanie mistrzostwa jednak w Katowicach?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

GieKSa nie potrafiła przez 90 minut pokonać bramkarki rywalek, a po naszej stronie pojawiło się zbyt wiele błędów indywidualnych. Tym samym celebracja mistrzostwa musi jeszcze poczekać, a szansa na takową fetę będzie już za tydzień przy Bukowej.

Klaudia Słowińska w Łęcznej doczekała się powrotu na pozycję skrzydłowej. Świetną akcję ujrzeliśmy już w pierwszej minucie – Katarzyna Nowak odważnie wyprowadziła na skrzydło, a centrę Julii Włodarczyk przecięła Natalia Piątek. W 7. minucie Jagoda Cyraniak powstrzymała nacierającą Klaudię Lefeld po dużym błędzie Klaudii Słowińskiej. Odpowiedziała Kozak sytuacyjnym strzelam z dystansu, mocno niecelnie. Blisko zdobycia pierwszej bramki z dystansu była Włodarczyk, golkiperka wzniosła się na wyżyny umiejętności. Na kilkanaście następnych minut walka skupiła się w środku pola, obejrzeliśmy po jednym bardzo nieudanym strzale z obu stron. W 26. minucie Katja Skupień dograła do Pauliny Tomasiak, zupełnie niepilnowanej w polu bramkowym. Ta zgrała piłkę do Julii Piętakiewicz, a Kinga Seweryn była bez szans. Blisko było odpowiedzi po trąceniu piłki w powietrzu Cyraniak, Kinga Kozak nie zdołała wepchnąć piłki obok bramkarki. W 33. minucie Piątek znów uratowała swoją drużynę, ściągając piłkę z nogi rozpędzonej Vuskane, której podawała Kinga Kozak. Po rzucie różnym główkowała Słowińska, wysoko nad bramką. Na zakończenie pierwszej części Julia Piętakiewicz huknęła w samo okienko, Kinga Seweryn udowodniła swoją klasę, broniąc strzał.

W 47. minucie strzał oddała Gabriela Grzybowska, trafiając w wybiegającą Vuskane. Łęczna wyprowadziła kontratak, a centrę Piętakiewicz wybiła Marlena Hajduk na rzut rożny. W 54. minucie Seweryn na przedpolu uratowała swój zespół, nie dając szans Skupień na sfinalizowanie akcji. GieKSa w zasadzie nie miała pomysłu na konstrukcję ataków, nawet kontry kończyły się niecelnymi podaniami. W 58. minucie Kaczor odnalazła długim podaniem Włodarczyk, a Klaudia Słowińska po zgraniu uderzyła w golkiperkę. Pięć minut później Anita Turkiewicz zdołała powstrzymać pędzącą Skupień, nadrabiając dystans. W 69. minucie Katja Skupień padła w szesnastce Kingi Seweryn, arbiter od razu pokazała kartkę za próbę wymuszenia. Minutę później Kinga Kozak miała dobrą okazję po wrzutce Marleny Hajduk, trafiła wprost w bramkarkę. W 79. minucie Jagoda Cyraniak bez zdecydowania podała do Kingi Seweryn, a nasze rywalki skrzętnie tę okazje wykorzystały – pusta bramka i 0:2.

Mistrzostwo Polski musi poczekać. Może się ziścić już jutro, jeśli Czarni przegrają w Szczecinie. W innym wypadku poczekać będziemy musieli do soboty 3 maja. Wtedy o 10:45 na Bukowej zagramy z Pogonią Tczew. Wstęp darmowy – zapraszamy do świętowania mistrzowskiego tytułu z uKOCHanymi. 

Łęczna, 26.04.2025
Górnik Łęczna – GKS Katowice 2:0 (1:0)
Bramki: Piętakiewicz (26), Tomasiak (79).
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Hajduk, Cyraniak (80. Bednarz) – Włodarczyk, Grzybowska, Kaczor (61. Nieciąg), Turkiewicz – Kozak, Vuskane (61. Langosz), Słowińska.
AP Orlen Gdańsk: Piątek – Skupień (84. Ostrowska), Kazanowska, Piętakiewicz (65. Sikora), Lefeld, Ratajczyk, Zawadzka, Głąb, Kłoda, Kirsch-Downs, Tomasiak.
Żółte kartki: Skupień, Głąb – Nowak, Grzybowska, Słowińska, Włodarczyk.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Osłabiona Legia przed meczem z GieKSą

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Drużyna Legii w sezonie 2024/25 rozegra największą liczbę spotkań z całej stawki zespołów PKO BP Ekstraklasy – aż 55. Na to składają się mecze w polskiej lidze, europejskich pucharach oraz Pucharze Polski. Najbardziej intensywnymi miesiącami pod tym względem były sierpień (9 rozegranych spotkań), oraz kwiecień – mecz z GieKSą będzie dla Legii siódmym w tym okresie. 

Taka liczba spotkań rzutuje na postawę drużyny w rozgrywkach ligowych. Legia zajmuje piątą pozycję z 47 punktami (bilans 13-8-8, bramki 52-38). Goście do trzeciego miejsca tracą 8 punktów, a do lidera 12. Legia jest drużyną własnego stadionu – na boiskach przeciwników zdobyła 17 punktów (bilans 4-5-5, bramki 22-23). Bilans ligowych wyjazdów przedstawia poniższa tabela (pogrubioną czcionką wyróżniono wygrane przez Legię mecze):

W ostatnich trzech spotkaniach ligowych na wyjeździe Legia zmierzyła się kolejno z Motorem, Rakowem i Górnikiem. W meczu z Motorem goście przez pierwsze dwa kwadranse przeważali, ale Motor po wyrównaniu w 37. minucie zaczął śmielej atakować. Początek drugiej połowy wyglądał jak pierwszej minuty meczu: Legia miała sporą przewagę i dwukrotnie prowadziła. Gola na 3:3 Motor strzeli po dobitce rzutu karnego w ostatniej akcji meczu. W spotkaniu z Rakowem Legia przegrywała po 47 minutach gry 0:3. Przy takim prowadzeniu Medaliki oddały inicjatywę gościom i na efekt nie trzeba było długo czekać. W 50. minucie padła pierwsza bramka dla Legii, która coraz bardziej zaczęła przeważać… Drugą bramkę przyjezdni strzelili na pięć minut przed końcem spotkania, jednak Raków nie dał sobie wbić gola dającego remis. W ostatnim wyjazdowym meczu Legia w pierwszej połowie nie miała zbyt wiele do powiedzenia – Górnik osiągnął sporą przewagę, jedna strzelona bramka był najmniejszym wymiarem kary. Drugą połowę obie drużyny rozpoczęły bardzo spokojnie od długich ataków pozycyjnych. Prawie po kwadransie Legia wyrównała, a KSG stracił animusz z pierwszej połowy. W 67. minucie Legia strzeliła drugiego gola i Górnik nie miał specjalnie pomysłu jak wyrównać.

Od 10 kwietnia ubiegłego roku trenerem Legii jest kontrowersyjny Gonçalo Feio. Co jakiś czas, według doniesień medialnych, okazuje się, że dalsza praca z drużyną z Warszawy staje pod znakiem zapytania. Jak na razie pozycja trenera, mimo wszystko, wydaje się być niezagrożona. Oczywiście, może się to zmienić w przypadku braku awansu Legii do europejskich pucharów. Ostatnie doniesienia sprzed około tygodnia mówią, że zarząd Legii już wybrał następcę: zostanie nim Białorusin Aleksiej Szpilewski.

Z 52 bramek strzelonych przez Legię, 9 zdobył Bartosz Kapustka, 7 Marc Gual, a następny na liście z 6 trafieniami jest Luquinhas. Najdokładniej podający to Rúben Vinagre z 5 asystami, Ryōya Morishita z 4 oraz Paweł Wszołek, Luquinhas i Kacper Chodyna z 3 ostatnimi podaniami.

Sytuacja kadrowa ze względu na kontuzje jest mocno komplikowana: najlepszy strzelec gości Bartosz Kapustka doznał urazu kolana i nie zagra do końca sezonu. Najprawdopodobniej również do końca sezonu nie zagra Paweł Wszołek, który naderwał mięsień dwugłowy uda. Z kolei Juergen Elitim we wcześniejszych trzech meczach grał ze złamaną ręką, przeszedł operację i podobno może zagrać w sobotnim meczu. Marc Gual, który na początku kwietnia doznał urazu uda, po rehabilitacji wraca do zdrowia i rozpoczął treningi z drużyną. Podobnie bramkarz Gabriel Kobylak, po przejściu zabiegu stawu skokowego wrócił do treningów.  Obrońca Jan Leszczyński zerwał więzadło krzyżowe we wrześniu, do końca sezonu nie pojawi się boisku.

Ze względu na nadmiar kartek nikt z zawodników gości nie pauzuje.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga