Dołącz do nas

Felietony

[POMECZOWO] Spokojnie, ale… trzeba się ogarnąć!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

GKS Katowice przegrał derbowy pojedynek z Tychami i tak szczerze mówiąc – trudno się z tym pogodzić. Analizując nadchodzący terminarz można było sobie myśleć, gdzie katowiczanie mogą potracić punkty. Może w Nowym Sączu, może w Bytowie, może w Suwałkach. Nawet jeśli ktoś myślał o tym, że w Tychach może zabraknąć zwycięstwa, to trudno było się spodziewać porażki. Tym bardziej, jeśli Tychy ostatni mecz przegrały aż 0:4.

To nie był mecz GieKSy. Coś w naszej dyspozycji się zepsuło… w przerwie meczu ze Stalą Mielec. Tym razem nie możemy wiele zarzucić trenerowi Brzęczkowi z zestawieniem na to spotkanie. Zagraliśmy w zasadzie w optymalnym składzie, bo zarówno Garbacik, jak i Mateusz Abramowicz nie obniżają na ten moment jakości zespołu. Przez cały mecz jednak nie stworzyliśmy sobie jakiejś naprawdę dobrej sytuacji. Nawet jeśli dochodziliśmy do sytuacji bramkowych (głównie Goncerz), to albo brakowało precyzji, albo techniki. Mnożyły się niedokładności w rozegraniu. Mając oczywiście świadomość, że boisko było fatalne, za dużo było też gry na poziomie pierwszego piętra, a wiadomo, że taką piłkę trudniej opanować. To był tak naprawdę typowy mecz na 0:0 i szczęściu gospodarze mogą zawdzięczać to, że te derby wygrali. W praktyce poza okazją bramkową nie zagrozili bramce Abramowicza.

Gdzieś uciekł nam ten polot, a pokazuje się trochę momentów, w których bijemy głową w mur. Taka była pierwsza połowa z Puławami, druga ze Stalą. W Legnicy w drugiej połowie dla odmiany GieKSa dominowała. Mamy na ten moment zmienną w kwestii jakości gry ekipę, ale lekkim niepokojem napawają trzy słabe połowy z rzędu, no i niemal 180 minut bez gola, bo przecież ze Stalą trafiliśmy już w 3. minucie.

Na szczęście większość kibiców nie rozdziera szat i nie robi wielkiego problemu z tej porażki. Każdy kto chodzi na GieKSę co  najmniej od 9 lat, czyli od awansu na zaplecze ekstraklasy, dobrze widzi, że mamy fajną ekipę, drużynę, która śmiało może walczyć o awans do ekstraklasy, ale też zdaje sobie sprawę, że nie jest to jeszcze hegemon, zespół na tyle mocny, żeby wygrywać wszystko z każdym rywalem. Wiemy też doskonale, jaka jest specyfika pierwszej ligi. Na ten moment po 11 kolejkach mamy na koncie 2 porażki. Wiecie z kim w poprzednim sezonie przegrała Wisła Płock, ta wielka Wisła, tak chwalona, że w cuglach awansowała do ekstraklasy? Z Pogonią Siedlce, z Chrobrym (dwa razy!), z Chojniczanką czy nawet Rozwojem! Nie wspominając o dwóch przegranych z głównym rywalem – Arka Gdynia. Arkowcom zdarzyły się porażki z Wigrami czy Stomilem – u siebie! Więc naprawdę pamiętajmy o wspomnianej specyfice zaplecza ekstraklasy. Tu się nie wygra w cuglach wszystkich meczów. Nie ma na to szans.

Oczywiście nie jest tak, że nic się nie stało. Lekkie zacięcie nastąpiło i rolą trenera jest jak najszybsza diagnoza i próba rozwiązania problemu. Niestety musimy powiedzieć, że kilku zawodników ostatnio mocno zawodzi. Do defensywy i gry defensywnej całego zespołu jakoś specjalnie nie możemy się przyczepić – to jest w porządku. Szwankuje nam ofensywa, rozgrywanie, konstruowanie akcji, ostatnie podanie, wykończenie. Czyli wszystko co jest związane z tym, aby mieć co najmniej jeden z przodu. Zawodzą zawodnicy odpowiedzialni za ofensywę. Mamy wrażenie, że Tomasz Foszmańczyk marnuje nam się na skrzydle i brakuje sensownego rozegrania w środku. Bardzo słabo prezentuje się Andreja Prokić, z którego gry na lewej stronie niewiele wynika. Mikołaj Lebedyński po super kilkuminutowym debiucie w Bielsku, potem miał aktywa z Wisłą Puławy (asysta), z Miedzią (wywalczony karny), ale od meczu ze Stalą Mielec jest kompletnie bezproduktywny. Gonzo w tym meczu próbował, ale akurat tym razem mu nie wyszło – ważne, że przynajmniej dochodził do sytuacji. Paweł Mandrysz wchodzi ostatnio na ogony i nie jest w stanie kompletnie nic zrobić.

Brakuje nam trochę niuansów. Brakuje nam też ławki, przez co nawet jeśli według trenera słabo grał Mandrysz, to co prawda zasiadł na rezerwie, ale na tym możliwości zmian się kończą. Nie posadzimy na ławce i Mandrysza i Prokića, bo musiał by grać wtedy Wołek albo Maciej Bębenek, albo o zgrozo obaj. To jest kwestia na zimę, aby załatwić wartościowych zmienników, ale na ten moment trzeba radzić sobie z tym, co mamy. A że za bardzo nie ma możliwości roszad, po prostu niektórzy zawodnicy muszą się ogarnąć. Owszem przesunięcie do środka Fosy powoduje konieczność zrobienia „czegoś” z Lebedyńskim (no bo Gonzo na ławce nie usiądzie z ostatnią skutecznością). A tak naprawdę przydałoby się wzmocnienie na lewej flance, ale znowu kto miałby zagrać za Prokića? Przykłady można mnożyć. Jeśli Foszmańczyk nie może grać w środku, to musi po prostu więcej dać na skrzydle.

To było święto piłkarskie w Tychach – kibice gospodarzy, którzy do Jaworzna jeździli w kilkadziesiąt osób i pozwalali ponaddwustuosobowej grupie kibiców GieKSy wejść na swoje sektory i prowadzić „doping” tym razem stawili się na nowym obiekcie w sile ponad 10 tysięcy. To tylko pokazuje, jak z zerowego potencjału nowy stadion potrafi wyciągnąć taki efekt. Niestety w Katowicach chyba się tego nie doczekamy, bo mamieni jesteśmy obietnicami od 10 lat i chyba jeszcze sto lat minie, zanim taki obiekt w Katowicach powstanie.

GieKSa przegrała w Tychach i szkoda też trochę z tego względu, że w tych prestiżowych pojedynkach wyjazdowych – podobnie jak w Sosnowcu – znowu jesteśmy pokonani. Szkoda. Była też szansa na zrównanie się punktami z liderem, bo Zagłębie zaledwie zremisowało.

Historia lubi się powtarzać i to, o czym pisaliśmy przed meczem niestety znalazło swoje odzwierciedlenie. Świetna seria dziewięciu meczów bez porażki Kazimierza Moskala zakończyła się na wyjazdowym pojedynku z Tychami. Jedak pamiętając o słowach Georga Santayamy, mówiących o tym, że „ci, którzy nie pamiętają przeszłości, skazani są na jej powtarzanie” musimy też pamiętać, co działo się dalej w historii Kazimierza Moskala w GieKSie dlatego też trener Brzęczek, sztab szkoleniowy, zawodnicy, zarząd muszą potraktować tę okoliczność jako pewne ostrzeżenie i po prostu wyciągnąć wnioski, aby to co było trzy lata temu po meczu z Tychami – już się nie powtórzyło…

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

4 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

4 komentarze

  1. Avatar photo

    Kibol

    2 października 2016 at 17:33

    Wstyd panowie musicie wiedzieć na całe życie ze derby z Sosnowcem i Tychami nigdy nie można przegrywać bo kibice ze Śląska i zagłębia wiedzą że w tym rejonie rządzi ich klub A nie jakieś patalachy

  2. Avatar photo

    Irishman

    3 października 2016 at 11:09

    Zgadzam się, powinniśmy podejść bardzo spokojnie do tej porażki i nawet niespecjalnie łączyć ją z dwoma poprzednimi, słabszymi meczami. No chyba, że w sferze mentalnej, bo może faktycznie poczuliśmy się już zbyt pewnie i zaczęło nam się wydawać, że punkty należą nam się po prostu jak psu buda i tyle? Natomiast stricte sportowo poprzednie dwa mecze graliśmy osłabieni, a ponieważ totalnie nie mamy zmienników to musiało to gorzej wyglądać. Sobotni mecz graliśmy już w pełnym składzie ale tu moim zdaniem zabiła nas murawa. Przecież nawet oglądając mecz w tv można było dostrzec, że piłka wyczynia jakieś dziwne harce. W pewnym momencie zacząłem się zastanawiać czy aby nowy stadion w Tychach nie wyposażono w jakąś fatalnej jakości sztuczną murawę. Ja wiem, że boisko jest takie samo dla obu druzyn. Tylko, że na takiej „murawie” znacznie łatwiej się bronić, a po drugie nasza gra opiera się w dużej mierze na krótkiej grze po ziemi, co w tych warunkach było wręcz niewykonalne. Co ciekawe, jak czytam to nawet kibice Tychów zaskoczeni byli stanem boiska więc… ale zostawmy spiskowe teorie i skupmy się na wyciągnięciu wniosków z tej lekcji. Bo tak jak dobrze Shellu zauważył – na poziomie „operacyjnym” nie wyciągnęliśmy wniosków z porażki trenera Moskala w Tychach sprzed 3 lat. Ale to jeszcze da się nadrobić, gorzej jeśli nie wyciągniemy także wniosków „taktycznych” i „strategicznych” z tego co się wtedy stało. A wniosek jest taki, że choć jesteśmy bardzo blisko to jeszcze nie mamy drużyny gotowej na awans bo:
    – nie ma wypracowanej alternatywnych sposobów gry na takie sytuacje jak przedwczoraj
    – personalnie, absolutnie nie ma zmienników, którzy byliby do grania w przypadku jakichś absencji podstawowych graczy, a przede wszystkim, którzy potrafiliby swoim wejściem w trakcie meczu dodać drużynie jakości.

    Tak więc Panowie piłkarze, trenerzy, dyrektorzy i prezesi – nadal przed Wami szmat pracy, aby spełniły się nasze wspólne marzenia.

    PS.
    Może trener powinien powinien spróbować wpuścić na boisko takich piłkarzy jak Szołtys, Sawicki, czy Stanik skoro ich starsi koledzy nic nie wnoszą? Az sobie zerknąłem, czy oni jeszcze są w kadrze I drużyny i…

    PS. PS.
    …wypadałoby zmienić w końcu skład naszej kadry na gieksainfo.pl, bo tam ciągle jeszcze w Kuchta, Iwan, Burkhardt i inni… 🙂

  3. Avatar photo

    tomek

    3 października 2016 at 12:17

    Zgadzam się z Irishman ale tylko w kwestii braku zmienników. Jak pisałem wcześniej cuda na tym świecie czasami mają miejsce ale niezbyt często. Oczywiście upragnionego awansu w tym roku nie będzie i to wiedziałem już po transferach. Owszem paru zawodników podniosło poziom ale tylko w porównaniu z dotychczasową miernotą. Nie są to wzmocnienia na miarę awansu i boisko to zweryfikuje. Klasowa drużyna w sobotę bez problemu pokonała by Tychy bo oni nic sobą nie prezentowali. Problem w tym że brak zawodników kreatywnych i pewnych siebie. Wszystko to jako tako wygląda gdy układa się po naszej myśli. Jak są problemy to brak rozwiązań. Jasne że jest lepiej niż było tylko Cygan chyba zapomniał że ma byc awans albo on mam nadzieje honorowo odejdzie. On już liczy na to że skoro kibice widzą postęp to wykonał zadanie. Awans może być możliwy tylko przy założeniu że do końca rundy strata nie będzie większa niż 6 pkt i że przyjdą sensowni zawodnicy. Czas też podziekować wołkom pielorzom dudom. Szkoda na nich czasu.Osobiscie posadziłbym na ławce Goncerza bo nic sobą nie prezentuje no i dzieki niemu tez pkt mniej. Generalnie on tylko noge potrafi przyłożyć i nic więcej. Jest surowy technicznie i mało kreatywny.Szukać drugiego do ataku ale o umiejętnościach większych niż sobków

  4. Avatar photo

    Irishman

    4 października 2016 at 09:24

    @Tomek, podsumuje krótko, bo wszystko już napisałem:
    Zgadzam się awansu w tym roku nie będzie 😉
    Nie jestem jednak takim pesymistą, aby twierdzić, że nie będzie go w przyszłym roku na wiosnę.
    Ale też nie jestem aż takim optymista, aby wierzyć, że będzie on w miarę realny jeśli będziemy mieć po jesieni aż 6 punktów straty do drugiego miejsca.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Górak: Bardziej smutno było mi niż moim piłkarzom

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po szalonym meczu GieKSy z Cracovią podczas konferencji wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Dawid Kroczek.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Było to bardzo emocjonujące spotkanie, porywające wszystkich do bardzo dużych emocji. Zakończyło się niesamowitym happy endem dla nas, bo w momencie, w którym straciliśmy bramkę na 3:3, zrobiło się smutno na duszy, ale jak się okazuje, bardziej mi niż moim piłkarzom. Fenomenalnie wykorzystali ostatnią okazję, by zaatakować i zdobyli bramkę na 4:3. Graliśmy z szalenie mocną ofensywną Cracovią, wiedzieliśmy, że te trzydzieści strzelonych bramek to jest naprawdę ogromny potencjał. Radziliśmy sobie momentami bardzo dobrze, ale jednak Cracovia te trzy bramki strzeliła. Natomiast to, że my strzeliliśmy cztery, to znaczy, że bardzo dobrze się tutaj czujemy, bo z Puszczą strzeliliśmy jeszcze więcej – to tak humorystycznie i z przekąsem. Bardzo się cieszę, jestem szczęśliwy, zasłużone zwycięstwo GKS Katowice.

Po czwartej bramce z racji nagromadzonych emocji, zawodnicy do siebie ruszyli. Nie chciałem, żeby działo się tam coś niedobrego, więc postanowiłem wkroczyć do akcji. Chciałem odciągnąć moich zawodników od tego zamieszania, widząc, że sędzia techniczny zachowuje się biernie. Trzeba było wkroczyć i powiedzieć moim zawodnikom, żeby po prostu zakończyli taką niepotrzebną burzę. Z mojego punktu widzenia nic się nie wydarzyło i jestem zdumiony karą, która została na mnie nałożona przez sędziego technicznego. Dodatkowo na boisku widziałem trenera gospodarzy, więc tym bardziej jestem zdziwiony.

Wiem, że kierownik będzie sprawę rozpatrywał z sędzią techniczną, by opowiedział zdarzenie swoimi oczami. Moje zdanie jest bezwarunkowe – nie używałem wulgarnych słów, nie byłem agresywny, działałem w dobrej wierze. Nie popełniłem żadnego przewinienia.

Jaki był plan na mecz?

Zdecydowanie postanowiliśmy atakować bardzo wysoko. Wiedzieliśmy, że w niskiej obronie możemy mieć problemy. Chcieliśmy uważać na fazy przejściowe Cracovii, trójka zawodników atakująca jest bardzo mocna. Plan polegał na tym, by wykorzystać słabsze rzeczy Cracovii, ale to już zostawiamy dla siebie. Szukaliśmy tych miejsc, by te bramki strzelać. Nie chodziło o to, by szukać okazji z kontrataku, tylko by grać swoją piłkę.

W tym momencie, kiedy prowadzimy 3:1, powinniśmy podwyższyć wynik i tyle w temacie. Cracovia potem atakowała bardzo mocno, chciała odrobić wynik, grając u siebie. To jest taki moment, kiedy trudności jest więcej. Dziś troszeczkę młodzieży na ławce, pięciu zawodników, których zostawiłem w Katowicach, wyszliby w tym spotkaniu. Nie ma co mówić, bo zmiennicy spisywali się bardzo dobrze. Cracovia nas trochę zepchnęła, ale należy wytłumaczyć zawodników siłą ofensywną Cracovii.

GKS inteligentnie zarządzał przerwami w grze.

Ja nie miałem takiego odczucia, że ten czas jest zabierany. Taki moment, kiedy zawodnik chce uspokoić zachowania, nie należy się zbytnio spieszyć, pośpiech jest niekiedy niedobry. Sędzia nikogo nie ukarał za grę na czas, wydaje mi się, że kibice domagali się, by grać szybciej, ale to nie było naszą ideą.

O urazach.

Martwi każdy uraz, teraz chodzi o rozmiar urazu Zrelaka. Mogą być zerwane więzadła, w tym momencie pojechał do szpitala i jest badany, bardziej martwi mnie zdrowie, a nie, która to kontuzja. Sport ma to do siebie, że zawodnicy ulegają kontuzją. Staramy się jak najlepiej, by zawodnicy byli przygotowani. Wydaje mi się, że Grzesiek Rogala wróci w następnym spotkaniu. 

O Maku.

Nawet kiedy kontraktowaliśmy Bartka Nowaka, wiedziałem, że potrzebny mi jest zawodnik z podobnymi rzeczami. W razie awarii, żeby był, byłem pewny, że Mateusz ma takie inklinacje, gra podobnie. Jest nieszablonowy, o elegancji i wysokiej intensywności. Jest szalenie pożyteczny. Na razie po powrocie do Ekstraklasy nie układa mu się tak, jakby sobie tego życzył. Dzisiaj wykorzystał swoją szansę, jestem niezmiernie szczęśliwy. Mateusz to profesjonalista.

Drugi mecz Galana na lewym wahadle, choć to nie jest jego nominalna pozycja. Jest pan z niego zadowolony?

Borja nie spędza na tej pozycji dużo czasu. Z Koroną grał bardzo dobrze, dzisiaj miał po swojej stronie kapitalnego piłkarza. Radził sobie, ale parę pojedynków przegrał. Globalnie jestem zadowolony, bo wiedziałem, jaka dla niego będzie skala trudności. Szacunek, bo radził sobie bardzo dobrze.

Która bramka się panu bardziej podobała w wykonaniu Adriana Błąda – w Gdyni czy dzisiejsza?

Ja czekam na następne (śmiech). Adrian jest zawodnikiem doświadczonym, o olbrzymich perypetiach, nasza droga jest piękną historią. Każdy moment, w którym się tak cieszy i strzela taką bramką, jest dla mnie niesamowity.

O przerwach na reprezentacje.

Wiemy, jakie są terminy przerwy reprezentacyjnej. Nie szukałem w ostatnich wynikach kryzysu, graliśmy bardzo dobrze w Warszawie i z Koroną. Sknociliśmy puchar, chcieliśmy w nim być, bardzo nam z tym źle. Ja kryzysu nie widziałem. My bardzo szybko potrafimy mówić o kryzysie, a niekiedy to po prostu nieprawda. Trzeba być cierpliwym.


Dawid Kroczek (trener Cracovii):
Nikt z nas nie jest usatysfakcjonowany wynikiem. Jeżeli strzelamy trzy bramki i przegrywamy mecz, to musimy się zastanowić nad wieloma rzeczami. Pozytywne jest to, że przegrywając, po raz kolejny doprowadzamy do wyrównania w ostatniej minucie meczu i to jest plus, ale ilość błędów, które popełniliśmy – indywidualnych i formacyjnych, doprowadziły do tego, że przegraliśmy mecz. Nie możemy mówić, że wszystko jest bardzo dobrze, bo straciliśmy jeden lub trzy punkty Jesteśmy w stanie grać na takim poziomie, żeby czegoś takiego uniknąć. To lekcja dla nas, co należy poprawić, aby w czołówce tabeli się utrzymać. Musimy być zespołem bardziej kompleksowym, czyli nie tylko dobrze atakować, ale też bronić.

Kontynuuj czytanie

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

zMAKomity mecz!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W sobotnie popołudnie zmierzyliśmy się z Cracovią. Z okazji Święta Niepodległości w okolicach stadionu żołnierze Wojska Polskiego prezentowali swój sprzęt oraz częstowali grochówką. Przed wejściem zawodników na murawę żołnierze wnieśli 80-metrową flagę Polski oraz został odśpiewany hymn.

Mecz rozpoczęła Cracovia i od razu zepchnęła GieKSę do defensywy. W drugiej minucie wyszliśmy z defensywy i zapowiadała się dobra kontra, niestety Galan stracił piłkę i świetnym rajdem popisał się zawodnik Cracovii, ale podawał niecelnie i bezpańska piłka przecięła pole karne. Chwilę po wznowieniu gry znowu straciliśmy piłkę, co skutkowało dośrodkowaniem Kallmana, które zamieniło się po rykoszecie w strzał i Kudła z problemami złapał piłkę zmierzającą do bramki. W 7. minucie przeprowadziliśmy akcję, która skończyła się dośrodkowaniem, niestety całość była zbyt wolna i można było ją lepiej rozegrać. W 9. minucie Repka wypuścił Zrelaka, który chciał przejść na lewą nogę, ale obrońca zdążył wrócić i wygarnął mu piłkę. W 13. minucie gracz przeciwników zagrał ręką na 35. metrze i wykonaliśmy rzut wolny. Po dośrodkowaniu Cracovia ponownie faulowała tuż polem karnym. Do piłki podszedł Mak, który najpierw uderzył w mur, ale jego dobitka z woleja wpadła do siatki. Po bramce mieliśmy dużo gry w środku pola, w której to GieKSa częściej utrzymywała się przy piłce. W 20. minucie Kallman wykonał centrostrzał po ziemi na krótki słupek Kudły, z którym ten sobie bez problemu poradził. W 23. minucie Zrelak dostał prezent od bramkarza i od razu uderzył na praktycznie odsłoniętą bramkę, niestety źle trafił w piłkę i przy okazji nabawił się kontuzji. Został zniesiony na noszach, a zastąpił go Bergier. Cracovia po chwilowej przerwie w grze ruszyła do ataku. W jednym z nich Sokołowski, walcząc o piłkę, upadł w polu karnym, ale jedyne, co otrzymał, to żółtą kartkę za symulowanie. W 32. minucie Hasić posłał z rzutu wolnego wysoką piłkę na długi słupek i kolejny raz Kudła pewnie ją złapał, a przy okazji był faulowany. W 33. minucie Mak wykonał rajd lewą stroną i dośrodkowywał do Błąda, ale obrońca go ubiegł. W 39. minucie Błąd zagrał do Maka, a ten w sytuacji sam na sam obiegł bramkarza i strzelił do pustej bramki. W 44. minucie błąd w przyjęciu piłki przez Jędrycha, który mógł skończyć się stratą piłki na rzecz Kalmana. Nasz obrońca ratował się podaniem czubkiem buta do Klemenza, przy okazji trafiając w nogę Kallmana. Stadion domagał się faulu, ale sędzia puścił grę dalej. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się dwubramkowym prowadzeniem, piłka po dośrodkowaniu odbiła się od pleców naszego zawodnika i trafiła pod nogi Maigaarda, który strzelił sprzed pola karnego. Po drodze futbolówka odbiła się od Repki i kompletnie zmyliła Kudłę. Na przerwę zeszliśmy z wynikiem 2:1 dla GieKSy.

Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy straciliśmy piłkę. W 49. minucie Bergier strzelił wysoki nad bramką. Chwilę później dostaliśmy dwie żółte kartki: Klemenz (za faul taktyczny) i Bergier (za przeszkadzanie i opóźnienie gry). Cracovia wyszła na drugą połowę bardzo zmotywowana. Około 54. minuty GieKSa zaczęła dłużej utrzymywać się przy piłce, aczkolwiek nie wynikały z tego żadne konkrety w postaci okazji bramkowych. W 59. minucie Kowalczyk przeciął dośrodkowanie tak niefortunnie, że piłka spadła pod nogi Hasicia, a ten niecelnie strzelił z półwoleja nad bramką. W 62. minucie Adrian Błąd popisał się przepięknym strzałem z około 25 metrów, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki. Po golu GieKSa miała kolejną okazję. Mak, po świetnym zwodzie, trafił w słupek, a Bergier dobijając z kilku metrów, trafił wprost w Ravasa. Po tej akcji Cracovia zaczęła dochodzić do głosu i Kudła z trudem obronił strzał po ziemi Hasicia. W 70. minucie padła kolejna piękna bramka, niestety tym razem dla rywali – z dystansu trafił Maigaard. Sędzia sprawdzał jeszcze sytuację z wozem VAR, bo domagaliśmy się odgwizdania faulu na Bergierze, ale ostatecznie bramka została uznana. Od drugiej bramki mecz przyspieszył. Cracovia atakowała, a GieKSa próbowała sił w kontrach. W 81. minucie Mak dostał żółtą kartkę za przeszkadzaniu w rozpoczęciu gry. W 83. minucie Mak zszedł z boiska, a w jego miejsce pojawił się Milewski. Po zmianie Galan próbował rozegrać piłkę i posłał ją prosto pod nogi piłkarza z Cracovii, ten chciał wypuścić Hasicia, ale za mocno podał i piłka znalazła się na aucie bramkowym. Chwilę później Cracovia miała kolejne dośrodkowanie, ale piłkę złapał nasz bramkarz. W 88. minucie znowu Kudła piękną paradą uratował GieKSę przed utratą bramki. Niestety w doliczonym czasie gry Kallman strzelił z główki i wyrównał stan rywalizacji. Cracovia próbowała jeszcze zaatakować, nasi piłkarze szanowali piłkę, ale ostatnie słowo należało do GieKSy. Wasielewski zatańczył z piłką na boku pola karnego, wrzucił ją na głowę Kowalczyka, a ten przedłużył do Milewskiego, który z bliskiej odległości nie dał szans bramkarzowi gospodarzy. Po bramce doszło do zamieszania, zawodnicy obu drużyn zaczęli się przepychać, a na boisko wbiegł trener Rafał Górak. Po tej sytuacji sędzia dał cztery żółte kartki, a czerwoną obejrzał… nasz szkoleniowiec. Chwilę później arbiter zakończył spotkanie – po szalonym meczu GieKSa wygrała 4:3 w Krakowie!

9.11.2024, Kraków
Cracovia – GKS Katowice 3:4 (1:2)
Bramki: Maigaard (45, 70), Kallman (90) – Mak (15, 39), Błąd (62), Milewski (90).
Cracovia Kraków: Ravas – Jugas (71. Al-Ammari), Hoskonen, Skovgaard, Kakabadze, Sokołowski (81. Bochnak), Maigaard, Olafson (71. Biedrzycki), Hasić, Kallman, Rózga (60. Van Buren).
GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Klemenz, Czerwiński, Galan (90. Marzec)  – Błąd, Kowalczyk, Repka, Mak (83. Milewski) – Zrelak (27. Bergier).
Żółte kartki: Sokołowski, Ravas, Hoskonen, Al-Ammari – Klemenz, Bergier, Mak, Błąd.
Sędzia: Damian Sylwestrzak.
Widzów: 10679 (0 kibiców GieKSy – zamknięty sektor gości).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga