Obecny sezon dla kibiów GieKSy jest jednym z najbardziej intensywnych wyjazdowo od wielu lat. Pierwszy raz nie wypadł nam żaden ligowy wyjazd – zero zakazów, głupich decyzji wojewodów, nie mieszała się policja i PZPN. Pojawiliśmy się we wszystkich sektorach gości, a dziewiątym – ostatnim w tym roku – był ten umiejscowiony w Suwałkach.
Do Suwałk udaliśmy się autokarami. Podróż na mecz była spokojna i sprawna, jak na ilość kilometrów do przejechania. Zgodnie z tradycją zostaliśmy zatrzymani przez policję na kilkadziesiąt kilometrów przed stadionem i spisani. Trudno nie odnieść wrażenia, że ten rejon Polski tkwi dalej w czasach minionych. Wszystko było zrobione dość sprawnie i z kulturą, ale… było zupełnie zbędne. Smutną ciekawostką jest to, że klub Wigry Suwałki udostępnił policji… naszą listę wyjazdową. Takie działanie jest niezgodne z prawem, ale dobrze pokazuje mentalność ludzi z tamtego rejonu Polski – rządzi tam komendant, a kluby robią to, co im każe policja.
Pod stadionem pojawiliśmy się na około czterdzieści minut przed spotkaniem. Odebraliśmy bilety, których przez trzy tygodnie nie umiał do nas wysłać klub z Suwałk i zaczęliśmy powoli zapełniać sektor gości. Ostatecznie na wyjeździe pojawiło się nas 160, co jest naszym rekordem w tym mieście i lekkim nadkompletem. Szczelnie oflagowaliśmy jeden z najgorzej umiejscowionych sektorów gości w Polsce na szczeblu centralnym (na samym dole wrzucamy widok na boisko jaki mieliśmy z tego miejsca) i prowadziliśmy doping przez całe spotkanie.
Cały czas padał intensywny deszcz, który mocno zniechęcał do kibicowania. Pewnie dlatego miało to wpływ na frekwencje na stadionie. Na sektorach gospodarzy pojawiło się bardzo mało kibiców. Byli u nas kompletnie niesłyszalni, ale po zdjęciach można wnioskować, że mieli wystawiony młyn. Kibice Wigier starali się nam pomóc, jak tylko mogli z dodatkową pulą biletów i za to im dziękujemy.
Po meczu podziękowaliśmy piłkarzom za grę i zapewniliśmy ich, że jesteśmy z nimi. Przy wyjściu z sektora gości doszło do absurdalnej decyzji organizatorów, którzy chcieli nas przetrzymać w sektorze gości. Nie umieli tego uzasadnić, bo stadion wyludnił się w dosłownie 5 minut, ale na szczęście po naszych argumentach i poszarpaniu płotu szybko się zreflektowali i wypuścili nas do autokarów. Podróż powrotna była sprawna, ale i długa. W Katowicach byliśmy chwilę przed godziną 4:00.
Trudno jednoznacznie ocenić wyjazdy do Suwałk. Z jednej strony mamy klub, który tkwi głęboko w czasach minionych i robi wszystko, co każe mu policja (np. udostępnianie listy wyjazdowej, początkowy problem z dopisywaniem dodatkowych osób) i niezbyt mądre decyzje pojedynczych osób (przetrzymanie na sektorze, nieumiejętność wysłania biletów). Z drugiej strony warto jednak wspomnieć o kibicach, którzy mocno zaangażowali się w zwiększenie puli biletów dla nas, a sam klub także potrafi podjąć pozytywne decyzje (np. bilety po 5 złotych w ramach rewanżu za taką samą cenę w Katowicach). Jak to powiedział jeden z kibiców na powrocie: „Suwałki to takie miejsce, do którego ma się sentyment, ale lepiej byłoby z nimi grać jedynie w Pucharze Polski raz na kilka lat”.
Ostatnie dwa wyjazdy w tym roku to był prawdziwy sprawdzian z fanatyzmu. W osiem dni do zaliczenia były dwie dalekie wyprawy do niezbyt atrakcyjnych kibicowsko rywali. Najpierw przyszło nam się pojawić w Bytowie, a w ostatnią sobotę – w Suwałkach. Oba zdaliśmy celująco – ustanowiliśmy nowe rekordy na tych sektorach. Brawa dla wszystkich obecnych i… do zobaczenia na kibicowskim szlaku na wiosnę. Zaczynamy w marcu w Chojnicach!