Dołącz do nas

Siatkówka

PlusLiga: 10 kolejka – Pierwsze zwycięstwo Espadonu, a faworyci robią swoje

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Znakomicie rozpoczęła się dziesiąta seria gier. W Lubinie kibice oglądali znakomite spotkanie obfitujące w wiele efektownych akcji, zarówno w ataku jak i w obronie. Każdy set stał na bardzo wyrównanym poziomie, wystarczy spojrzeć na wynik, gdzie wszystkie partie kończyły się grami na przewagę. Na pewno gospodarze mogą żałować trzeciego seta, w którym nie wykorzystali kilku szans na wygranie tej partii. Mimo wszystko taki rezultat należy uznać za małą niespodziankę, aczkolwiek przy tak zaciętej grze każdy wynik był możliwy, tym razem szala zwycięstwa przechyliła się na stronę Czarnych Radom. Politechnika przerwała passę czterech porażek z rzędu. W pierwszym secie Inżynierowie prowadzili od początku do końca. Kolejne trzy bardzo wyrównane, w których decydowały lepiej rozegrane końcówki. Jastrzębianie musieli sobie radzić bez kontuzjowanego Macieja Muzaja, co zapewne miało wpływ na wygranie meczu dopiero po tie-breaku. Gospodarze prowadzili już 2:0 w setach, gdzie posiadali lekką przewagę, a mimo tego nie potrafili zamknąć tego meczu za 3 punkty. W trzeciej partii Jastrzębski prowadził już 22:17 i od tego momentu zdobył zaledwie tylko jeden punkt! W czwartym secie gospodarze też prowadzili 17:13, ale tym razem wcześniej stracili tę przewagę na rzecz gości. W tie-breaku sytuacja się odwróciła, gdy to LOTOS był bliższy wygranej prowadząc już 8:10, ale zaciął się w skuteczności swego ataku, co wykorzystali jastrzębianie.

Mistrz Polski zagrał bez Dawida Konarskiego oraz Rafała Buszka, a mimo tego wygrał lekko, łatwo i przyjemnie. Pierwsza partia to prawdziwa rzeź niewiniątek, zdobycie zaledwie 11 punktów w secie dyskwalifikuje drużynę na każdym szczeblu rozgrywkowym. Druga partia stała na wyrównanym poziomie i częstochowianie trzymali wynik aż do stanu 21:20, ale samą już końcówkę lepiej rozegrali mistrzowie. Trzecia odsłona wyglądała podobnie, gdzie AZS starał się nie tracić zbytnio oczek do ZAKSY, ale ponownie doświadczenie siatkarzy z Kędzierzyna wzięło górę w najważniejszym momencie seta. MKS Będzin z łatwością ograł BBTS. Bielszczanie ponieśli ósmą porażkę z rzędu i tak naprawdę końca kryzysu nie widać. Spotkanie bez historii i tyle. Resovia po pierwszym wyraźnie wygranym secie, w drugim zamieniła się rolami, gdzie to olsztynianie prowadzili od samego początku. Trzeci set już z pięciopunktowym prowadzeniem gospodarzy w jego środkowej części i z udanym pościgiem gości, (23:21) którzy doprowadzili do nerwowej końcówki. W ostatniej partii AZS prowadził do stanu 15:16, ale potem rzeszowianie lepiej rozegrali końcówkę spotkania. Coraz lepiej poczyna sobie w PlusLidze, Kanadyjczyk Gavin Schmitt, który w drugim swoim meczu, został ponownie uznany najlepszym siatkarzem. W końcu swoje pierwsze zwycięstwo w PlusLidze (oczywiście biorąc pod uwagę tylko rozstrzygnięcia boiskowe) odniósł Espadon Szczecin, który po tie-breaku okazał się lepszy od Łuczniczki. Siatkarze gospodarzy wykorzystali szansę na przełamanie tej niechlubnej serii porażek, choć w pewnym momencie wydawało się że znów nic z tego nie będzie. Pierwsze dwie partie z lekką przewagą to jednych, to znów drugich, za to trzecia już pod pełną kontrolą bydgoszczan. Tak wysoko wygrany set wydawał się faworyzować gości do zamknięcia tego meczu w kolejnym secie. Niestety dla nich, tym razem to szczecinianie wyraźnie panowali nad wydarzeniami na parkiecie i zrobił się remis. Tie-break od początku lepiej ułożył się dla Espadonu, którzy od razu wyszli na prowadzenie i nie oddali go do samego końca. Wyrównana gra trwała do zmiany stron (8:6), a potem gospodarze już tylko starali się pilnować tej przewagi.

W tabeli niewielkie zmiany. Faworyci swoje mecze wygrali, choć jastrzębianie dopiero po tie-breaku. Grupa pościgowa czyli Cuprum i AZS Olsztyn zostali powstrzymani. Środek się mocno spłaszczył, ponieważ sześć drużyn dzielą zaledwie dwa punkty. GKS spadł o jedną lokatę wyprzedzony przez LOTOS, który zdobył oczko w Jastrzębiu. W dole tabeli dzięki pierwszemu zwycięstwu odniesionemu na parkiecie, Espadon oddał czerwoną latarnię drużynie BBTS-u Bielsko-Biała i przy kryzysie w grze bielszczan, ciężko im będzie wydostać się z tej mało zaszczytnej lokaty. A kolejne emocje w PlusLidze czekają na nas już we wtorek i w środę, kiedy to rozegrana zostanie 11 kolejka rozgrywek.

 

Wyniki 10 kolejki: 24, 25, 26 i 27 listopada

Cuprum Lubin – Cerrad Czarni Radom  1:3 (26:28, 25:23, 29:31, 23:25)

Cuprum: Łomacz (1), Kaczmarek (16), Gunia (10), Hain (9), Pupart (11), Taeht (21), Kryś (libero) oraz Gorzkiewicz (2), Malinowski (6), Rusek (libero). Trener: Gheorghe Cretu.
Czarni: Kędzierski (1), Bołądź (24), Kohut (12), Smith (18), Żaliński (13), Fornal (17), Watten (libero) oraz Gonciarz, Ziobrowski, Ostrowski (1). Trener: Robert Prygiel.  MVP: David Smith.

Effector Kielce – ONICO AZS Politechnika Warszawska  1:3 (17:25, 28:30, 25:22, 23:25)

Effector: Komenda (6), Andrić (27), Wohlfahrtstaetter (7), Maćkowiak (6), Wachnik (10), Pawliński (11), Sobczak (libero) oraz  Antosik, Więckowski, Superlak, Formela (3). Trener: Dariusz Daszkiewicz.
Politechnika: Zagumny (2), Filip (22), Smoliński (5), Wrona (16), Samica (11), Łapszyński (3), Olenderek (libero) oraz Gruszczyński (libero), Kowalczyk, Świrydowicz (8), Halaba (2), Kwolek. Trener: Jakub Bednaruk.  MVP: Paweł Zagumny.

PGE Skra Bełchatów – GKS Katowice  3:0 (25:19, 25:17, 25:22)

Skra: Uriarte (3), Kurek (13), Lisinac (14), Kłos (6), Szalpuk (13), Penczew (8), Piechocki (libero) oraz Winiarski. Trener: Philippe Blain.  MVP: Kacper Piechocki.
GKS: Falaschi, Butryn (15), Krulicki (3), Kalembka (1), Kapelus (11), Sobański (6), Stańczak (libero) oraz Mariański (libero), Fijałek, Van Walle, Błoński, Stelmach. Trener: Piotr Gruszka.

Jastrzębski Węgiel – LOTOS Trefl Gdańsk  3:2 (25:21, 25:20, 23:25, 22:25, 15:13)

Jastrzębski: Kampa (5), Strzeżek (17), Kosok (10), Boruch (6), Touzinsky (9), Oliva (30), Popiwczak (libero) oraz Sobala, Ernastowicz, De Rocco (1). Trener: Mark Lebedew.  MVP: Salvador Hidalgo Oliva.
LOTOS: Masny (3), Schulz (5), Paszycki (2), Gawryszewski (10), Mika (20), Hebda (2), Gacek (libero) oraz Stępień, Romać (13), Grzyb (5), Pietruczuk (6), Majcherski (libero). Trener: Andrea Anastasi.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – AZS Częstochowa  3:0 (25:11, 25:21, 25:19)

ZAKSA: Toniutti (2), Bociek (11), Wiśniewski (7), Bieniek (14), Tillie (8), Deroo (7), Zatorski (libero) oraz Pająk, Semeniuk (4). Trener: Ferdinando De Giorgi.  MVP: Mateusz Bieniek.
Częstochowa: T. Kowalski (3), Grebeniuk (13), Szalacha, Buniak (4), Moroz (6), Szymura (2), A. Kowalski (libero) oraz Buczek, Adamajtis, Polański (3), Janus (1), Wawrzyńczyk (4), Ociepka (libero). Trener: Michał Bąkiewicz.

MKS Będzin – BBTS Bielsko-Biała  3:0 (25:12, 25:19, 25:13)

Będzin: Kozub (1), Araujo (9), Ratajczak (15), Rejno (10), Waliński (10), Roberts (7), Potera (libero) oraz Seif, Kowalski, Russell (2). Trener: Stelio DeRocco.  MVP: Artur Ratajczak.
BBTS: Storożyłow (2), Lipiński, Grzechnik (4), Siek (9), Bartos (5), Kwasowski (2), Koziura (libero) oraz Czauderna (libero), Bieńkowski, Janeczek (9), Modzelewski (1), Vemić. Trener: Miroslav Palgut.

Asseco Resovia Rzeszów – Indykpol AZS Olsztyn  3:1 (25:19, 22:25, 25:22, 25:21)

Resovia: Drzyzga (2), Schmitt (27), Nowakowski (11), Lemański (7), Perrin (14), Ivović (6), Wojtaszek (libero) oraz Tichacek, Schoeps, Dryja, Możdżonek, Winters (9). Trener: Andrzej Kowal.  MVP: Gavin Schmitt.
Olsztyn: Woicki (1), Hadrava (13), Pliński (9), Zniszczoł (5), Śliwka (22), Włodarczyk (15), Żurek (libero) oraz Makowski, Boswinkel (2), Palacios. Trener: Andrea Gardini.

Espadon Szczecin – Łuczniczka Bydgoszcz  3:2 (20:25, 25:21, 16:25, 25:14, 15:12)

Espadon: Sladecek, Kluth (16), Gałązka (12), Perłowski (9), Borovnjak (1), Ruciak (19), Murek (libero) oraz Petković (1), Cedzyński (1), Wołosz, Wika (12), Mihułka (libero). Trener: Milan Simojlović.  MVP: Janusz Gałązka.
Łuczniczka: Szczurek (7), Filipiak (18), Nowakowski (12), Sacharewicz (9), Katić (7), Yudin (17), Czunkiewicz (libero) oraz Sieńko, Gromadowski (1), Rohnka (2), Bobrowski. Trener: Piotr Makowski.

 

tabela po 10. kolejce

miejsce drużyna mecze punkty sety małe punkty
1 ZAKSA KĘDZIERZYN-KOŹLE 10 26 28:8 883:741
2 PGE SKRA BEŁCHATÓW 10 22 24:10 752:741
3 ASSECO RESOVIA RZESZÓW 10 22 24:12 835:758
4 JASTRZĘBSKI WĘGIEL 10 21 27:16 993:884
5 Cuprum Lubin 10 18 21:15 822:749
6 Indykpol AZS Olsztyn 10 18 22:16 861:812
7 Effector Kielce 10 14 21:22 926:959
8 LOTOS Trefl Gdańsk 10 14 20:22 936:952
9 GKS KATOWICE 10 14 16:19 777:810
10 Cerrad Czarni Radom 9 13 16:18 780:809
11 MKS Będzin 9 13 16:19 751:769
12 ONICO AZS Politechnika Warszawska 9 12 15:17 734:761
13 Łuczniczka Bydgoszcz 10 9 15:24 805:858
14 AZS Częstochowa 10 8 13:26 835:902
15 Espadon Szczecin 10 5 10:26 750:806
16 BBTS Bielsko-Biała 9 5 7:25 625:754

 

W przypadku równej liczby punktów meczowych o wyższym miejscu w tabeli decyduje:

a) liczba wygranych meczów,
b) lepszy (wyższy) stosunek setów zdobytych do straconych,
c) lepszy (wyższy) stosunek małych punktów zdobytych do małych punktów straconych.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga