Dołącz do nas

Siatkówka

Siatkarska krótka przesunięta extra – GieKSa zagrała lepiej niż w meczu ligowym w Bełchatowie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

STATYSTYKI MECZOWE GKS-u z meczu w Pucharze Polski

Czas trwania spotkania – Mecz GKS-u ze Skrą trwał 88 minut, z czego I set 24 min. – II set 20 min. – III set 24 min. – IV set 20 min.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 35

Ilość zdobytych punktów – GKS 50: Butryn 11, Błoński 9, Kalembka 8, Pietraszko 7, Van Walle 6, Kapelus 4, Sobański 3, Falaschi 2.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 15: Butryn 4, Pietraszko 3, Kapelus 2, Kalembka 2, Van Walle 2, Falaschi 1, Błoński 1.
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 2: Butryn 7, Kalembka 3, Błoński 2, Pietraszko -1, Stelmach -1, Kapelus -2, Stańczak -2, Sobański -4.

Ilość zagrywek – GKS 86: Błoński 17, Pietraszko 17, Falaschi 16, Kalembka 13, Butryn 8, Kapelus 6, Sobański 5, Van Walle 4.
Ilość błędów na zagrywce – GKS 19: Pietraszko 5, Kalembka 4, Sobański 3, Błoński 2, Kapelus 2, Van Walle 2, Falaschi 1.
Ilość asów serwisowych – GKS 3: Butryn 1, Kapelus 1, Pietraszko 1.

Ilość przyjęć – GKS 74: Błoński 23, Stańczak 20, Sobański 16, Kapelus 11, Falaschi 2, Kalembka 1, Pietraszko 1.
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 7: Stańczak 2, Falaschi 1, Błoński 1, Kapelus 1, Pietraszko 1, Sobański 1.
Procent przyjęcia dokładnego (perfekcyjne oraz dobre) – GKS 41%: Kalembka 100%, Sobański 50%, Kapelus 45%, Błoński 39%, Stańczak 35%, Falaschi 0%, Pietraszko 0%.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 20%: Sobański 38%, Stańczak 20%, Błoński 17%, Kapelus 9%, Falaschi 0%, Kalembka 0%, Pietraszko 0%.

Ilość ataków – GKS 96: Butryn 21, Błoński 20, Van Walle 15, Kalembka 11, Pietraszko 10, Sobański 9, Kapelus 8, Falaschi 1, Stelmach 1.
Ilość błędów w ataku – GKS 10: Butryn 2, Kapelus 2, Pietraszko 2, Sobański 2, Błoński 1, Van Walle 1.
Ilość ataków zablokowanych – GKS 12: Błoński 3, Van Walle 3, Butryn 2, Kapelus 1, Kalembka 1, Stelmach 1, Sobański 1.
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 42: Butryn 9, Błoński 8, Kalembka 7, Pietraszko 6, Van Walle 5, Kapelus 3, Sobański 3, Falaschi 1.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 44%: Falaschi 100%, Kalembka 64%, Pietraszko 60%, Butryn 43%, Błoński 40%, Kapelus 38%, Van Walle 33%, Sobański 33%, Stelmach 0%.

Ilość bloków punktowych – GKS 5: Butryn 1, Falaschi 1, Błoński 1, Kalembka 1, Van Walle 1.

 

Był to bez wątpienia o wiele lepszy występ GKS-u w starciu ze Skrą, niż to spotkanie ligowe z listopada zeszłego roku. Oczywiście taka nierówna gra, nie mogła wystarczyć na pokonanie jednego z najlepszych zespołów w Polsce, ale przynajmniej podjęta została walka. Jak powszechnie wiadomo „każdy kij ma dwa końce” a po sportowemu „gra się tak jak przeciwnik pozwala” i stąd też taki, a nie inny obraz tego spotkania. Należy się plusik za wygranie seta w Bełchatowie, czas na szybkie wyciągnięcie wniosków, bo już w niedzielę wracamy do obowiązków ligowych.

Pierwszy set był bardzo wyrównany, z lekką przewagą GKS-u w jego początkowej fazie (7:10). Gospodarze rozkręcali się z czasem, wychodząc na dwu lub trzypunktowe prowadzenie, którego nie oddali już do samego końca, mimo ambitnej postawy naszych siatkarzy, chcących zniwelować tę stratę punktową. Gdyby nasza skuteczność w ataku była lepsza to i wynik mógłby się odwrócić – 52% do 37% na korzyść Skry, a wynikowo wyszło 14:11. Asów serwisowych nie było wcale, a bloki 4:2 dla bełchatowian. Błędy własne – 9 Skry i 7 GKS-u – a więc sporo. Przyjęcie o dziwo lepsze po stronie naszych siatkarzy, ale jak widać nie zawsze przekłada się to na korzystny wynik – dokładne na poziomie 47% do 57%, a perfekcyjne na poziomie 37% do 33%. Zabrakło lidera w naszym zespole, który by wziął na swe barki zdobywanie punktów.

 

Początkowa faza drugiej partii to zmieniające się kilkukrotnie prowadzenie. Taki stan rzeczy utrzymywał się do stanu po 13. Potem nasza gra przestaje już być tak skuteczna, GKS miał problemy z wykończeniem własnych akcji, co tak doświadczony zespół z Bełchatowa wykorzystał to od razu. Gospodarze ponadto sami znacznie podwyższyli jakość swojej gry. Skuteczność tym razem znów na korzyść gospodarzy – 56% do 44% – a punktów zliczono 10:8, to bardzo słaby wynik z obu stron. Asy i bloki przegrane wyraźnie – 6:2 dla Skry. Błędy własne na remis, bo po 9, dalej za dużo. Przyjęcie? katastrofa po naszej stronie –  dokładne na poziomie 62% do 28%, a perfekcyjne na poziomie 38% do 11%. Gdy zdobywa się tylko 10 oczek po własnych akcjach, a tak było w GKS-ie, to trudno tu kogokolwiek wyróżnić, ale… Z tych dziesięciu punktów aż 6 zdobyli środkowi, więc gdzie byli przyjmujący i atakujący?

Trzeci, wygrany set to był prawdziwy rollercoaster, ponieważ obie ekipy grały małymi falami. Jak tylko GKS miał małą przewagę dwu lub trzypunktową, to równie szybko ją tracił. I tak aż do samego końca, na szczęście z happy endem dla naszej drużyny. Skuteczność w ataku o wiele lepsza po naszej stronie – 36% do 46% – a punktowo wyszło 8:13. Asy i bloki znów przegrane, tym razem 5:3. Błędy własne ponownie po 9 z obu stron, więc wygraliśmy seta lepszym atakiem. Nasze przyjęcie to jakaś parodia wyszła w liczbach – dokładne na poziomie 78% do 18%, a perfekcyjne na poziomie 42% do 12% –  ale jak widać nie przeszkodziło to GKS-owi w odniesieniu zwycięstwa, taka to przewrotna gra ta siatkówka. W tym secie grę w ataku załatwił Karol Butryn – na 10 ataków skończył aż 7, do tego dorzucił blok i asa, co dało w sumie 9 punktów z ogólnej liczby 16 oczek zdobytych po własnych akcjach.

 

Czwarta partia bardzo wyrównana do stanu 18:17, gdy cały czas była walka punkt za punkt, choć to GKS cały czas musiał gonić wynik. Wtedy nasza gra posypała się kompletnie, zdobyliśmy tylko dwa oczka z ataku własnego, a na dodatek siatkarze gospodarzy przestali rozdawać prezenty w postaci błędów własnych. W ataku wróciło do normy i Skra rządziła w tym elemencie – skuteczność na poziomie 65% do 50%. a punktów zliczono 15:10. Asy i bloki tradycyjnie na korzyść gospodarzy 4:1. Błędy własne 8:6, ale w najważniejszym momencie seta bełchatowianie wiedzieli, że trzeba je wyeliminować. Przyjęcie dobre, ale jakoś nie pokazał tego wynik tej partii – dokładne na poziomie 63% do 56%, a perfekcyjne na poziomie 38% do 22%. W ataku zaciął się Karol i nie było nikogo kto przejąłby jego rolę z poprzedniego seta – na 7 ataków skończył zaledwie 2 (29%).

W całym meczu skuteczność w ataku lepsza oczywiście dla Skry – 52% do 44% – a wynikowo wyszło 47:42. Asy serwisowe 7:3, a bloki punktowe 12:5, to tutaj ponieśliśmy największe straty. Błędów własnych zliczono bardzo dużą ilość, bo 35 Skrze oraz 31 GKS-owi, obie ekipy psuły zagrywki na potęgę – 22 Skra oraz 19 GKS. To jak na czterosetowy mecz o wiele za dużo. Przyjęcie w miarę dobre jak na nasze standardy, ale i tak gorsze – dokładne na poziomie 61% do 41%, a perfekcyjne na poziomie 39% do 20%. Punkty zdobyte po własnych akcjach – 66:50 – tu też widać sporą różnicę w jakości gry. Indywidualnie najwięcej punktów zdobył Butryn, bo 11 grając praktycznie tylko w dwóch setach – na 21 ataków skończył 9 (43%) co nie jest jakimś oszałamiającym wynikiem. Można za to spotkanie wyróżnić naszych środkowych, ponieważ Kalembka i Pietraszko zdobyli łącznie 15 oczek. W przyjęciu dość dobrze radził sobie tym razem Sobański – 50% dokładnego (też tylko za dwa sety, bo miał problemy w ataku) – więc piłki kierowano na Błońskiego oraz Stańczaka, a potem i Kapelusa – odpowiednio 39%, 35% oraz 45% dokładnego.

 

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga