Dołącz do nas

Siatkówka

Z kim gra GieKSa? – AZS Częstochowa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Kto chciałby sobie przypomnieć lub zapoznać się z historią klubu z Częstochowy, może to zrobić tutaj.

AZS Częstochowa już przed sezonem był wymieniany jako żelazny kandydat do walki o uniknięcie baraży. Kłopoty organizacyjno-finansowe klubu nie wróżyły dobrze już przed startem rozgrywek. Powtórzenie 11 miejsca w lidze z zeszłego sezonu graniczyło z cudem. I niestety dla częstochowskich kibiców prognozy sprawdziły się co do joty. Akademicy po 18 kolejkach zajmują ostatnie miejsce w tabeli z dorobkiem zaledwie 9 punktów oraz trzech zwycięstw. Już pierwsze trzy kolejki  przegrane pokazały, że łatwo nie będzie. Niespodziewanie w następnych czterech seriach gier AZS odniósł aż trzy wygrane (z Łuczniczką Bydgoszcz 3:2, z Politechniką Warszawską 3:1 na wyjeździe oraz z BBTS-em Bielsko-Biała 3:2) co dawało wtedy częstochowianom 13 miejsce i lekkie podstawy do optymizmu. Od tego momentu siatkarze z Częstochowy przegrali 11 meczów z rzędu, zdobywając tylko dwa punkty za porażki w tie-breakach z MKS-em Będzin oraz Espadonem Szczecin. Szczególnie ostatnia przegrana z innym maruderem z Bydgoszczy musiała mocno zaboleć. Na razie nie widać symptomów na poprawę wyników, więc będzie czekać AZS twarda i ciężka walka, aby uniknąć zajęcia ostatniej lokaty w lidze.

Jedynym siatkarzem z Częstochowy, który walczy i się nie poddaje jest przyjmujący Rafał Szymura, mający prawie we wszystkich statystykach najlepsze wyniki spośród całej drużyny. 235 zdobytych punktów stawia go w gronie dwudziestu najlepiej punktujących zawodników ligi. Oczywiście o tym wiedzą wszystkie pozostałe drużyny, więc Szymura jest systematycznie ostrzeliwany zagrywką, tak aby zmęczyć siatkarza i jak najwięcej utrudnić mu zbieranie się do ataku. Dobre momenty mieli też atakujący Paweł Adamajtis, czy najlepiej blokujący, środkowy Michał Szalacha, ale jak widać to wszystko jest stanowczo za mało. Stara się co tylko może rozgrywający Tomasz Kowalski, który najlepiej spisuje się w polu zagrywki, mając 17 asów. Na pewno więcej liczono zatrudniając dwóch ukraińskich siatkarzy, Grebeniuka i Moroza, którzy jednak dopiero uczą się polskiej ligi.

 

BILANS MECZÓW „U SIEBIE”; 8 spotkań – 5 punktów – w setach 10:22 – małe punkty 668:742 – 2 zwycięstwa (dwa po tie-breaku) i 6 porażek (jedno po tie-breaku)

BILANS MECZÓW „NA WYJEŹDZIE”; 10 spotkań – 4 punkty – w setach 8:28 – małe punkty 756:868 – 1 zwycięstwo i 9 porażek (jedno po tie-breaku)

 

ŁĄCZNE STATYSTYKI MECZOWE  AZS-u Częstochowa

Czas trwania spotkań – Częstochowa 1718;;
Ilość rozegranych setów – Częstochowa 68;  A. Kowalski 68, Szymura 67, T. Kowalski 62, Polański 56, Adamajtis 51, Szalacha 49, Moroz 43, Buniak 39, Janus 39, Buczek 38, Wawrzyńczyk 34, Grebeniuk 34, Szlubowski 24, Ociepka 3.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – Częstochowa 437;

Ilość zdobytych punktów – Częstochowa 987;  Szymura 235, Adamajtis 185, Grebeniuk 109, Moroz 93, Szalacha 88, Buniak 61, Polański 60, Wawrzyńczyk 54, Szlubowski 47, T. Kowalski 30, Janus 21, Buczek 4.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – Częstochowa 306;  Szymura 56, Adamajtis 48, Szalacha 31, Moroz 30, Grebeniuk 27, Wawrzyńczyk 26, T. Kowalski 25, Szlubowski 19, Polański 18, Buniak 17, Janus 6, Buczek 3.
Ilość punktów zdobytych po przyjęciu zagrywki – Częstochowa 681;  Szymura 179, Adamajtis 137, Grebeniuk 82, Moroz 63, Szalacha 57, Buniak 44, Polański 42, Wawrzyńczyk 28, Szlubowski 28, Janus 15, T. Kowalski 5, Buczek 1.
Bilans punktów zdobytych do straconych – Częstochowa 342;  Szymura 112, Grebeniuk 60, Adamajtis 53, Szalacha 49, Buniak 38, Polański 35, Moroz 15, Janus 10, Wawrzyńczyk 6, Ociepka -1, T. Kowalski -3, Buczek -5, Szlubowski -12, A. Kowalski -15.

Ilość zagrywek – Częstochowa 1438;  Szymura 203, T. Kowalski 185, Polański 168, Adamajtis 148, Szalacha 131, Moroz 122, Buniak 96, Grebeniuk 85, Janus 78, Buczek 76, Szlubowski 75, Wawrzyńczyk 71.
Ilość błędów na zagrywce – Częstochowa 251;  Adamajtis 48, Szymura 40, T. Kowalski 29, Szalacha 22, Szlubowski 21, Moroz 19, Wawrzyńczyk 18, Polański 17, Grebeniuk 13, Buniak 11, Buczek 9, Janus 4.
Ilość asów serwisowych – Częstochowa 82;  T. Kowalski 17, Szlubowski 12, Szymura 11, Polański 8, Szalacha 8, Adamajtis 8, Moroz 6, Wawrzyńczyk 5, Buniak 2, Grebeniuk 2, Janus 2, Buczek 1.

Ilość przyjęć – Częstochowa 1336;  Szymura 408, A. Kowalski 352, Moroz 269, Wawrzyńczyk 157, Szlubowski 123, Polański 8, Szalacha 8, T. Kowalski 4, Buniak 3, Ociepka 2, Grebeniuk 1, Janus 1.
Ilość błędów w przyjęciu – Częstochowa 80;  Moroz 22, Szymura 18, A. Kowalski 15, Wawrzyńczyk 12, Szlubowski 8, T. Kowalski 2, Buniak 1, Ociepka 1, Grebeniuk 1.
Przyjęcie negatywne – Częstochowa 396;  Szymura 123, A. Kowalski 87, Moroz 86, Wawrzyńczyk 53, Szlubowski 39, Szalacha 3, T. Kowalski 1, Polański 1, Buniak 1, Ociepka 1, Janus 1.
Przyjęcie perfekcyjne – Częstochowa 361;  A. Kowalski 124, Szymura 99, Moroz 66, Szlubowski 35, Wawrzyńczyk 34, T. Kowalski 1, Polański 1, Buniak 1.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – Częstochowa 27%;  A. Kowalski 35%, Buniak 33%, Szlubowski 28%, T. Kowalski 25%, Moroz 25%, Szymura 24%, Wawrzyńczyk 22%, Polański 13%, Szalacha 0%, Ociepka 0%, Grebeniuk 0%, Janus 0%.

Ilość ataków – Częstochowa 1726;  Szymura 439, Adamajtis 398, Grebeniuk 225, Moroz 173, Szalacha 102, Wawrzyńczyk 94, Szlubowski 87, Buniak 83, Polański 76, Janus 27, T. Kowalski 16, Buczek 6.
Ilość błędów w ataku – Częstochowa 138;  Adamajtis 34, Szymura 34, Moroz 18, Grebeniuk 14, Szlubowski 11, Wawrzyńczyk 8, Szalacha 8, Polański 4, Janus 4, Buniak 3.
Ilość ataków zablokowanych – Częstochowa 176;  Adamajtis 50, Szymura 31, Grebeniuk 21, Moroz 19, Szlubowski 19, Wawrzyńczyk 10, Szalacha 9, Buniak 8, Polański 4, Janus 3, T. Kowalski 2.
Ilość zdobytych punktów w ataku – Częstochowa 757;  Szymura 200, Adamajtis 162, Grebeniuk 97, Moroz 75, Szalacha 52, Buniak 44, Polański 42, Wawrzyńczyk 39, Szlubowski 31, Janus 11, T. Kowalski 3, Buczek 1.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – Częstochowa 44%;  Polański 55%, Buniak 53%, Szalacha 51%, Szymura 46%, Moroz 43%, Grebeniuk 43%, Wawrzyńczyk 41%, Adamajtis 41%, Janus 41%, Szlubowski 36%, T. Kowalski 19%, Buczek 17%.

Ilość bloków punktowych – Częstochowa 148;  Szalacha 28, Szymura 24, Adamajtis 15, Buniak 15, Moroz 12, T. Kowalski 10, Polański 10, Wawrzyńczyk 10, Grebeniuk 10, Janus 8, Szlubowski 4, Buczek 2.
Ilość błędów dotknięcia siatki – Częstochowa 25;  Polański 6, Moroz 4, Szymura 3, Grebeniuk 3, Szalacha 2, Adamajtis 2, Janus 2, Wawrzyńczyk 1, Buniak 1, Szlubowski 1.
Ilość tie-breaków (wygrany do przegranego) – Częstochowa (2-2);
MVP meczów – Częstochowa 3;  Adamajtis 2, Grebeniuk 1.

 

Klub Sportowy AZS Częstochowa Sportowa Spółka Akcyjna
barwy: biało-zielone
data założenia: 8 marca 1945 roku
adres: ul. Żużlowa 4, 42-202 Częstochowa
hala: WHS w Częstochowie, ul. Żużlowa 4, 42-200 Częstochowa

przydomek: Akademicy
Prezes: Roman Lisowski
V-ce prezes Zarządu: Adam Szlempo
Rada nadzorcza: Ryszard Bosek, Karol Pilchowiec, Tomasz Tobijański, Piotr Stolarski

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga