Dołącz do nas

Siatkówka

Siatkarska czapa czyli – Co słychać w sieci?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Chwilo trwaj, jak najdłużej – chciałoby się powiedzieć czytając komentarze po czwartej wygranej GieKSy z rzędu!

katowickisport.pl – Czwarte zwycięstwo GKS-u z rzędu

(…)  Gospodarze rozpoczęli mecz od wygranego seta. Nasz GKS-u początkowo miał problemy z odnalezieniem się w kieleckiej hali, ale po serii bloków i asie serwisowym Rafała Sobańskiego tracili do kielczan już tylko punkt (14:13). W drugiej części inauguracyjnej partii Effector popełnił jednak mniej błędów i objął prowadzenie. Zupełnie inaczej wyglądały kolejne dwie partie, w których dominacja GieKSy nie podlegała dyskusji. Zespół nie popełniał błędów i szybko zbudował kilka punktów przewagi. W drugim secie po efektownym pojedynczym bloku Bartłomieja Krulickiego GKS prowadził już 7:3. W kolejnych fragmentach odsłony siatkarze Piotra Gruszki tylko powiększali różnicę dzielącą ich od Effectora. Po serii ataków Rafała Sobańskiego i Serhij Kapelusa katowiczanie najpierw prowadzili 13:5, a następnie 20:12. W samej końcówce przy świetnej zagrywce Karola Butryna gospodarze zdołali zdobyć już tylko punkt. Podobnie wyglądała trzecia partia spotkania. Czujna gra zespołu z Katowic na siatce i przy bloku zaowocowała prowadzeniem 7:4. Od tego momentu GieKSa znowu kontrolowała przebieg seta. Mocną zagrywką zdołała odrzucić rywali od siatki i dobrze grała w obronie. W tym elemencie błyszczał zwłaszcza Bartosz Mariański. Kielczanie podjęli walkę na początku czwartej odsłony i wysoko postawili poprzeczkę zespołowi beniaminka. Kluczem do zwycięstwa okazała się gra w obronie i kontrataku. Po jednym z nich GieKSa objęła prowadzenie 15:14 i nie oddała go już do końca. To czwarte zwycięstwo GKS-u z rzędu i już jedenaste w debiutanckim sezonie PlusLigi.  (…)

katowickisport.pl – Katowiczanie celują w górną część tabeli

(…)  Siłą katowiczan jest przede wszystkim wyrównany skład. W Kielcach znakomitą zmianę dał Paweł Pietraszko, który wszedł w końcówce i zakończył mecz. Najpierw popisał się udanym atakiem, a następnie zaserwował asa. – Nie czuję się bohaterem. Cieszę się, że pomogłem drużynie. Wchodząc na parkiet od razu powiedziałem do naszego rozgrywającego: – Dawaj do mnie. Fajnie, że mi zaufał, bo udało się skończyć akcję. Później dobra zagrywka i wygraliśmy… – opisywał ostatnie piłki bohater końcówki meczu. W zespole panuje też znakomita atmosfera, praca siatkarzy ze szkoleniowcem też układa się wzorowo. – Piotrek Gruszka jeszcze niedawno był zawodnikiem i doskonale zna problemy, które mogą pojawić się w drużynie. Dobrze się rozumiemy – ocenił relacje z trenerem Marco Falashi, rozgrywający i lider GKS-u. Dzięki czterem kolejnym wygranym, katowiczanie zajmują 9. pozycję w tabeli, ale mają tylko dwa punkty mniej od Lotosu Trefla Gdańsk i trzy od Cerrad Czarni Radom. Czy zatem cel postawiony przed zespołem na początku sezonu zmienił się? – Naszych zwycięstw nie rozpatrujemy w kategoriach serii, bo ta kiedyś zawsze się kończy. Ale spróbujemy powalczyć o ósme miejsce. To teraz nasz cel. Jeśli się uda – będziemy szczęśliwi, jeśli nie – nie będziemy rozpaczać. Powiemy sobie wówczas, że przynajmniej spróbowaliśmy – zakończył Gruszka.

 

siatka.org – PlusLiga: Czarna seria Effectora trwa

Trwa czarna seria Effectora Kielce. Podopieczni Sinana Tanika w sobotę walczyli dzielnie, byli blisko doprowadzenia do tie-breaka. Ostatecznie to jednak GKS Katowice wywieźli z  hali Legionów trzy punkty, potwierdzając tym samym swoją dobrą dyspozycję, a tej opinii nie zmienia nawet słabszy mecz z AZS-em Częstochowa. Podopieczni Sinana Tanika są w coraz trudniejszej sytuacji, a w przełamaniu trwającej już kilkanaście meczów serii nie pomógł nowy nabytek, Aleksiej Nalobin, który zadebiutował w PlusLidze.  (…)  Ataki Butryna i Sobańskiego dały katowiczanom prowadzenie 2:1 w secie drugim, a kilka minut później źle w ataku spisał się Wohlfahrtstätter i ekipa Piotra Gruszki odskoczyła na 4:2. Effector w tej części seta miał spore problemy w ataku, pomylił się Andrić, a Wachnik dwukrotnie został zablokowany, prosty błąd popełnił także libero Damian Sobczak (10:4). Siergiej Kapelus jednak dalej pozostał w polu zagrywki, bowiem udanie atakował Butryn, a sam serwujący popisał się asem (12:4). Sinan Tanik poprosił o przerwę, a serię zakończył Michał Superlak. GKS mając tak ogromną przewagę, mógł spokojnie kontrolować boiskowe wydarzenia. Wohlfahrtstätter i Bućko udanymi atakami odrobili wprawdzie niewielką część strat, a dodatkowo w aut uderzył Butryn (9:14). Po czasie na życzenie Piotra Gruszki zatrzymany został jednak austriacki środkowy, a kiedy kilka chwil później w ataku z pipe’a pomylił się Bućko, było już 18:10. Katowiczanie w pełni dominowali na boisku, rywale nie mogli poradzić sobie z przyjęciem zagrywki Butryna, nadziali się na blok, popełniali także błędy dotknięcia siatki i przegrywali 12:23. Kolejne nieudane przyjęcie Effectora Kielce zakończyło tego seta i w meczu było 1:1.  (…)

sportowefakty.wp.pl – Effector Kielce – GKS Katowice: udany rewanż ekipy Piotra Gruszki

W meczu 20. kolejki PlusLigi siatkarze Effectora Kielce przegrali na własnym parkiecie z GKS-em Katowice 1:3. Najlepszym zawodnikiem pojedynku wybrany został Marco Falaschi. W sobotnim pojedynku kielczanie chcieli przełamać serię dziesięciu porażek z rzędu. Podopieczni Sinana Tanika nie wygrali starcia w PlusLidze od 16 listopada, więc zdobycz punktowa była im potrzebna niemal jak tlen. Tym bardziej, że z GKS-em Katowice drużyna z województwa świętokrzyskiego wygrała w Spodku 3:0.  (…)  Drużyna ze Śląska utrzymywała swój dobry poziom także po dziesięciominutowej przerwie. Po początkowej walce punkt za punkt, to ponownie im udało się pierwszym odskoczyć. Nie bez znaczenia była tutaj rola Bartłomieja Krulickiego, który oprócz skutecznych ataków, popisywał się także efektownymi blokami (9:16). I chociaż gospodarze starali się odrabiać straty, a spory w tym udział miał przyjmujący Maciej Pawliński, to Effector musiał jednak uznać wyższość rywali. Zawodnicy GKS-u Katowice po skutecznym bloku zwyciężyli 25:19. Ostatnia z odsłon, która rozegrana została w kieleckiej hali Legionów miała chyba najbardziej zacięty przebieg. Przez większość czwartego seta na tablicy wyników utrzymywał się rezultat remisowy, a kibice gospodarzy mieli nadzieję na zwycięstwo swoich ulubieńców i przedłużenie ich szansy w tym meczu. Ku ich zadowoleniu kielczanie zdołali odrobić sporą stratę, doprowadzając po ataku Pawlińskiego do remisu 23:23. To znów wlało nadzieję w szeregi Effectora. Ostatecznie jednak GKS Katowice zdołał zwyciężyć 25:23.  (…)

 

effectorkielce.com.pl/pl – Effector wciąż czeka na koniec złej serii

Siatkarze Effectora Kielce nadal bez ligowego zwycięstwa w tym roku. Kielecki zespół walczył ambitnie z GKS-em Katowice, ale ostatecznie przegrał 1:3. Kielczanie zaczęli ten pojedynek z dopiero co zakontraktowanym Aleksiejem Nalobinem który zastąpił w pierwszym składzie Jędrzeja Maćkowiaka. To była jedyna zmiana Sinana Tanika w porównaniu z dwoma poprzednimi meczami, które zdążył poprowadzić. Rosjanin przed spotkaniem zapewniał, że jego najmocniejszą stroną jest blok i rzeczywiście starał się to potwierdzać w każdej akcji. W tym elemencie cała kielecka drużyna próbowała stworzyć przewagę i przez całego inaugurującego seta udawało im się to. Siatkarze Effectora byli też skuteczni w kontrze. Dzięki temu już po kilku minutach od pierwszego gwizdka wygrywali 8:4. Jednak podopieczni Piotra Gruszki szybko wzięli się do odrabiania strat i po asie serwisowym Sobańskiego było już tylko 14:13. Kielczanie błyskawicznie zareagowali, a po rewelacyjnym bloku Nalobina znów odskoczyli do stanu 19:15. Choć GKS znów był bliski wyrównania (21:20), to zespół z Kielc nie dał sobie wydrzeć zwycięstwa i pewnie wygrał 25:22.  (…)

effectorkielce.com.pl/pl – Wypowiedzi po meczu z GKS-em Katowice

(…)  Adam Swaczyna, II trener Effectora Kielce:

Zagraliśmy kolejne złe spotkanie. Zaczęliśmy dobrze, podobnie jak z Radomiem, a później nie udało nam się utrzymać tego poziomu. Można było dzisiaj zobaczyć, że Katowice to już nie jest ten zespół, z którym graliśmy w pierwszej rundzie. Świetnie zagrywali, co im przyniosło zwycięstwo. Dlatego potrafią wygrać z Resovią czy Gdańskiem. Po pierwszym secie zmienili swoją taktykę w przyjęciu, co im znacznie ułatwiło grę. U nas to przyjęcie było słabe, ale to rezultat tego jak oni zagrywali. Postawili na bardzo mocny serwis. Musimy wyciągnąć wnioski i musimy wygrać kolejny mecz.

Piotr Gruszka, trener GKS-u Katowice:

Do każdego meczu podchodzimy z dużą pokorą, bo PlusLiga jest bardzo wymagająca. U nas sporo chłopaków ma dopiero pierwszy raz styczność z tak wysokim poziomem. To dla niektórych pierwsza wizyta w kieleckiej hali. My podchodziliśmy z dużym szacunkiem o Effectora. Wymagałem przede wszystkim tego, żebyśmy przyjechali zagrać dobrą siatkówkę. Cieszę się, że w decydujących momentach pokazaliśmy konsekwencję i cierpliwość. To nam pozwoliło wygrać mecz. Kibicuje Sinanowi Tanikowi, to jest trudna sytuacja, ale każdy sobie musi radzić ze swoimi problemami. Zagraliśmy dobrze na zagrywce, ale kluczem do zwycięstwa była cierpliwość.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga