Szybko zamykamy temat meczu w Pruszkowie, bo już za chwilę czekają nas Puławy. Więc jeszcze dwa słowa o Zniczu i szykujemy się na sobotę.
1. W Pruszkowie gościliśmy już po raz piąty. Ze Zniczem drugi raz wygraliśmy, kiedyś dwa razy był remis (z czego w pierwszym meczu 0:0, gdy grał tam jeszcze Robert Lewandowski). Porażkę odnieśliśmy tylko raz, ale… z Pogonią Siedlce.
2. Mieliśmy trochę problemów z akredytacjami, bo okazało się, że możemy otrzymać tylko dwie prasowe. Po interwencji jednak zwiększono nam ten limit i w komplecie mogliśmy stawić się na spotkaniu.
3. Ogólnie droga jest szybka i przyjemna, dodatkowo nie jedziemy już typowo na Warszawę, tylko na Łódź, a potem autostradą, dzięki czemu zaraz po zjeździe mamy Pruszków.
4. Ogólnie to był bardzo przyjemny, ciepły wtorek. Mecz nas dodatkowo nie zmroził, tylko rozgrzał, więc tym bardziej dzień był udany.
5. Warunki dla prasy na stadionie Znicza są średnie, ale najtrudniejsze jest dojście do gniazdka. Zazwyczaj na stadionach gniazdka sa gdzieś pod blatem, czy w pobliżu stanowiska. Tutaj przy schodach jest jedna wielka skrzynka z kilkunastoma gniazdkami, co może jest i fajne, ale trzeba mocno napinać i naciągać kabel, aby tam sięgnął. Niektóre kable mogą być za krótkie.
6. Niekwestionowaną gwiazdą Znicza jest spiker. Żywcem wyjęty z PRL-u, zdania formułuje i głos ma taki, jakby siał pierwszej klasy propagandę. Dodatkowo wdaje się (przez mikrofon) w słowne przepychanki z kibicami. Co tu dużo gadać, ananas, jakiego na innych stadionach nie ma.
7. Przed meczem i w przerwie puszczane były piłkarskie przeboje z końcówki lat 90. Szczerze mówiąc przypominając sobie to łezka się w oku mogła zakręcić 😉
8. Gonzo znów strzela w Pruszkowie. Za czasów Adama Nawałki trafił ze Zniczem na 2:0 i jeśli ktoś pamięta tę bramkę, to musi przyznać, że zawodnik oddał identyczny strzał, co wówczas.
9. Na konferencji po meczu było mnóstwo dziennikarzy, co z jednej strony dziwiło, bo to tylko Znicz, z drugiej – nie było w tym czasie innego ciekawego wydarzenia sportowego na Mazowszu.
10. Jeden z dziennikarzy zadał naszemu trenerowi pytanie o „Michała Lebiedyńskiego”. Naprawdę, litości…
11. Tylko 3 punkty w Puławach!