Przed nami kolejny mecz ligowy. Cała frustracja wylała się z pełną siłą po spotkaniu z Pogonią Siedlce. Inaugurację sezonu mamy dokładnie taką samą, jak rok temu. Czyli odpadnięcie z Pucharu Polski z drugoligowcem, a potem domowa porażka z przeciętniakiem. Z tym, ze Wigry przeciętniakiem były wówczas wyjściowo, a okazało się, że to czarny koń początku rozgrywek. Pogoń Siedlce – z całym szacunkiem – raczej aż tak dobrych wyników, co suwalczanie, osiągać nie będzie.
Początek więc mamy identyczny, teraz to, na czym zależy kibicom, to to, aby finał nie był taki sam.
Wydarzenia zaraz po zakończeniu spotkania musiały dać informację piłkarzom, że kibice nie oddzielili grubą kreską tego, co zaszło w poprzednim sezonie. Bo i tego się po prostu ot tak nie da zrobić, choćbyśmy wznieśli się na wyżyny woli. Te wyżyny już zostały osiągnięte w rundzie wiosennej, gdy zespół niemal co kolejkę dostarczał wielu powodów do frustracji i złości, a sympatycy GKS jednak nie dawali temu upustu. Teraz coś pękło, bo mimo że dali już dwie kolejne wielkie szanse drużynie – ta znów po całości zawiodła.
Nie ma co wracać do szczegółów z soboty, należy zaś spojrzeć w to, co nas czeka. W tygodniu odbyło się spotkanie kibiców z co ważniejszymi postaciami w klubie, m.in. z trenerem i kapitanem. Dostali oni jasny przekaz, czego oczekują kibice i dlaczego emocje i reakcje takie, a nie inne. Kapitan został zobligowany do przekazania tego w szatni pozostałym piłkarzom, co wydaje się bardzo potrzebne, w celu uświadomienia, że GKS Katowice to nie tylko prestiż i lans, ale także, a raczej przede wszystkim, ciężka praca i zaangażowanie – zarówno na treningach, jak i w meczach.
Oczywiście nie możemy przewidzieć, jakie to wszystko przyniesie skutki i czy będzie miało przełożenie na boisku. Faktem jest, że nasi piłkarze już wyjściowo byli nieco sparaliżowani, a po tej niezapowiedzianej wizycie kibiców pod szatnią mogli się przestraszyć jeszcze bardziej. Jest to dla nich sprawdzian odporności psychicznej na właśnie tego typu sytuacje. Możemy mieć nadzieję i wierzyć w to, że jeśli przyjmą to, co się wydarzyło, przetrawią, ale przede wszystkim przetrwają bez jakiejś psychicznej rozsypki, wątpliwości typu „gdzie ja trafiłem?”, bez zmniejszenia zaangażowania w trening (a raczej ze zwiększeniem tego zaangażowania), to mogą mieć za sobą bardzo dobry chrzest bojowy, ale taki – który pozwoli im się zahartować i stać się jednak bardziej sportowcem-mężczyzna, a nie sportowcem-chłopcem. Na razie bowiem ci nowi, którzy do nas przyszli zaprezentowali się właśnie jak tacy przestraszeni chłopcy lub – jak Wojtek Kędziora – ktoś, kto wszystko, co dobre ma już za sobą i można odcinać kupony.
Mimo że spadła na nowych spora fala krytyki, to jednak jakoś czuć w powietrzu, że kibice dają im szansę. Tak samo jak dają trenerowi Mandryszowi, który jednak coraz bardziej wygląda na zaskoczonego tym, co się dzieje w Katowicach. Gorzej mają ci starzy, którzy ciągną brzemię z poprzedniego sezonu. Oni uczestniczyli w tej największej sezonowej kompromitacji od wielu lat i im odbudować zaufanie będzie trudniej, nie tylko ze względu na grę, ale także różne dziwne zachowania i wypowiedzi, których już nie będziemy przytaczać.
Na ten moment żadne słowa i zapewnienia nie są w stanie przekonać kibiców, że jednak „tym razem się uda”. Choćby trener, prezes czy piłkarze stosowali niebywale wyszukane zabiegi językowe, choćby ukończyli jakieś szkoły perswazji i krasomówstwa w jednym – nie nabiorą sympatyków GieKSy na złote frazy. Jedynym miejscem, gdzie cokolwiek może się zadziać – jest boisko. I jakby to banalnie nie zabrzmiało – piłkarze wszystko mają w swoich nogach. To od nich i ich podejścia zależy, jaka będzie atmosfera w najbliższym czasie.
Tak po prawdzie, po poprzednim sezonie na trybunach mogło zostać 500 kibiców. Tak się nie stało i to świadczy, że kibicom dalej zależy na tym klubie, a głód sukcesu jest ciągle olbrzymi, choć ten sukces obecnie jest raczej w sferze abstrakcji.
W poprzedniej rundzie w felietonach przedmeczowych często pisaliśmy o sytuacji w kontekście zbliżającego się meczu. Jak widzicie teraz te artykuły są bardziej ogólne, nie skupiamy się na Miedzi, tylko na całości, na ogóle. Bo i sytuacja tego wymaga, żeby jednocześnie przygotowywać się do starcia z najbliższym rywalem, ale też pracy nad drużyną, jej mentalnością, zaangażowaniem, podejściem, postawą. To jest nawet ważniejsze niż najbliższy mecz, choć specyfika sportu jest taka, że tego meczu też nie można ot tak olać.
No właśnie – Legnica. Ciężki teren i dobra drużyna, mająca od kilku lat aspiracje ekstraklasowe. I taka, która – może nie w takim stopniu, jak GieKSa – ale również spektakularnie zawaliła poprzedni sezon, remisując i przegrywając na swoim boisku. Teraz Miedź chce się również liczyć, dlatego ten chrzest bojowy – o którym było napisane wcześniej – będzie tym trudniejszy dla naszego zespołu.
Jednocześnie jednak jest to olbrzymia szansa, żeby po takim początkowym dramacie – teraz w bardzo trudnym meczu i to na wyjeździe – pokazać kim tak naprawdę jesteśmy. Zwycięstwo w Legnicy może mieć taką wartość, że po 34 kolejkach będziemy mówić o najważniejszym meczu w sezonie, rozegranym właśnie w drugiej kolejce na Stadionie Orła Białego.
Do Legnicy wraca Tomasz Midzierski. Zawodnik, który na pewno nie spodziewał się, że bycie kapitanem w GieKSie to tak ciężka i niewdzięczna momentami robota. Ale właśnie teraz, jeszcze na boisku swojego byłego klubu, i on może pokazać, czy jest prawdziwym przywódcą czy jednym z wielu, którzy udawali kapitana.
Życzymy mu, aby był przywódcą. Tomek, napędź tę drużynę! Do boju GKS!
Tomek
3 sierpnia 2017 at 13:12
zdaje się że po tym spotkaniu doliczymy 1 pkt za remis. Czy tak będzie czas pokarze?
tombotleg
3 sierpnia 2017 at 17:07
Realnie po co grają to remisu bym się spodziewał dopiero w 3 kolejce u siebie, czuje zwykły klasyczny wpierdol, chyba że będzie 00.
furti
3 sierpnia 2017 at 19:16
trzeba połamac dwoch pajacow na dzien dobry dla zasady. beda nas zas w chuja robic. te kurwy po meczu maja padac na kolana a te szmaty leca do lustra czy im sie kurwa fryzura nie spierdolila. szmaty jebane pajace. kurwa mialem jechac na mecz z siedlacami ale uznalem ze nas zrobia w chuja i sie nie myliem. jak sie wkurwia to som wejda do tej szatni i rozpierdola wszystki po kolei. zoden szmaciorz nie bydzie mnie robil w ciula.
Rafael
3 sierpnia 2017 at 20:53
dajmy im się „rozkulać” i zagrać 5 kolejek bez hejtów. Jeżeli po 5 kolejkach nie będzie 3 zwycięstw to można cisnąć. Fakt , że mecz z Pogoń Siedlce zajebany na całego ale to są tylko ludzie. Dajmy im czas.
rise
3 sierpnia 2017 at 21:27
Kiedy w końcu któryś z naszych piłkarzy udzieli szczerego wywiadu jak kiedyś Grzegorz Skwara? – https://youtu.be/Chhp-DTf-oQ
Poza tym, osobiście też bym wolał abyśmy grali o mistrza polski i wku..wia mnie jak te patałachy teraz grają – ale chodziłem gdy graliśmy jeszcze w I lidze, potem kolejno w IV,III itd. i będę chodził niezależnie od ligi. Ale może opiszcie też niebezpieczny trend widoczny przy okazji ostatniego meczu? Ilu było GieKSiarzy, którzy woleli zamiast na Bukową pojechać na KSG i tłumaczyć, bo to przecież nasza zgoda i tam jest ciekawszy mecz, a na naszych się nie da patrzeć? Ja znam osobiście dwóch takich gości. Żeby się niektórym coś nie pomyliło, który klub jest najważniejszy…
Mecza
3 sierpnia 2017 at 22:36
test, łubu dubu
Mecza
4 sierpnia 2017 at 09:37
Po co nakręcać atmosferę oczekiwań gdy mamy przeciętny zespół zbudowany za przeciętne pieniądze. Jedyna nadzieja na ten sezon jest taka że pozostali są też przeciętni i ktoś z tej grupy awansuje. Nakręcacie ludzi oczekiwaniami a później szyby są wybijane a jeden poniżej pisze aby połamać kogoś. Nie ma podstaw do dużych oczekiwań.
poloo
4 sierpnia 2017 at 11:47
Goncerz jest pechowcem. z nim w klubie nic nie ugramy ! dobrze napisałeś , udawał kapitana. walczyć !