Dołącz do nas

Piłka nożna

Głowa Sławka, proporczyk Śrutwy, absurd spikera…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Do meczu z Ruchem Chorzów pozostało jeszcze kilka dni, ale jak widać na naszej stronie – derbami żyjemy już teraz. Chcemy ten mecz potraktować inaczej niż wszystkie pozostałe, bo to właśnie te derby są dla każdego GieKSiarza najważniejsze i najbardziej prestiżowe. Gdy dodamy do tego fakt, że od kilkunastu lat obie drużyny nie miały okazji się spotkać, a całe pokolenie kibiców nie zaznało możliwości uczestniczenia w tym meczu – trzeba powiedzieć, że na Bukowej w niedzielę będzie miało miejsce bardzo ważne wydarzenie.

Pierwszy mecz na Bukowej z Ruchem, który mogłem obejrzeć miał miejsce w 1997 roku. W kwietniu katowiczanie pokonali chorzowian 1:0 po niesamowitej sprawie, bo golu Sławomira Wojciechowskiego…głową, co chyba nigdy mu się poza tym spotkaniem nie zdarzyło. Pamiętam Studio Gol w katowickiej trójce, gdzie był właśnie Sławek i jeden z zawodników Ruchu, choć nie potrafię powiedzieć który. W każdym razie derby przeniosły się do studia i obaj zawodnicy nie szczędzili sobie uszczypliwości. Może to był Mariusz Śrutwa? Nie pamiętam.

Ze Śrutwą kojarzy mi się zabawna historia, gdy GKS grał na wyjeździe z Rozwojem w trzeciej lidze, a barwy gospodarzy reprezentował właśnie kominiarz. Po meczu zbieraliśmy wywiady i akurat natknąłem się na tego zawodnika trzymającego w ręku… proporczyk GieKSy. Moje pierwsze pytanie było takie, czy powiesi sobie ten proporczyk na ścianie. Odpowiedzi twierdzącej nie uzyskałem…

To co jeszcze z tamtych czasów mi się kojarzy, to chyba najgłupsza i najbardziej absurdalna rzecz, jaką pamiętam na Bukowej. Otóż podczas jednego z meczów ligowych, spiker poinformował, że mecz z trybuny VIP obserwuje, uwaga, uwaga – Maciej Mizia, zawodnik Ruchu Chorzów! To jest tak głupie, że do dzisiaj nie mogę uwierzyć, że ktoś na coś takiego wpadł. Nie muszę mówić, jaka była reakcja trybun…

Derby w kolejny sezonie, wiadomo… Mecz przerwany, potem powtórzony. Pamiętam moment, kiedy wstałem w kolejce do kasy lub już do wejścia, ale na wysokości dużego billboardu na płocie – w tłumie ludzi. Ze stadionu dobiegały odgłosy, że coś się dzieje, a akcja przybiera na sile. Strasznie to było wtedy frustrujące, że nie ma się w zasięgu wzroku tego, co ma się w zasięgu słuchu. Już nawet nie chodzi o ciekawość, co po prostu takie ograniczenia pola widzenia. A co było na meczu, w trakcie pierwszej połowy i w przerwie – wszyscy wiemy. Sędzia Zygmunt Ziober nie widział możliwości kontynuowania spotkania. Zostało rozegrane kilka dni później przy pustych trybunach, a GKS wygrał po samobójczym golu Tomasza Szuflity. Co ciekawe, bramka ta pojawia się w spocie oficjalnej strony GieKSy jako dymek u fryzjerki, która „ciągle o tym myśli”. Przyznam, że rozbawiło mnie to, że może ona myśleć akurat o samobóju Szuflity 🙂

Wkrótce GieKSa spadła, ale po roku awansowała (jak to brzmi w kontekście naszej obecnej „banicji”). W 2001 roku GieKSa grała w kwietniu z Ruchem na własnym boisku. Ten mecz szczególnie do zapamiętania z kapitalnej akcji Tomasza Moskały, który w swoim rajdzie od połowy boiska chyba dwa razy był faulowany przez Marka Wleciałowskiego, ale mimo to doszedł do pola karnego i piękną podcinką zdobył bramkę. Niestety 10 minut przed końcem wyrównał Jasiu Wosiu.

Spotkanie z 2002 roku było pamiętne z kilku względów. W zimowej scenerii GieKSa wygrała 2:1. Wspomniany Mariusz Śrutwa spokojnie – ale jednak podniecił się wyraźnie, gdy znów Jasiu Wosiu trafił do siatki na Bukowej. Jednak od prowadzenia Ruchu, do przegrywania minęły zaledwie 4 minuty, bo Marek Kubisz i Marcin Janus strzelili bramki, wprawiając Katowice w euforię.

Rok później GieKSa zajęła trzecie miejsce w lidze, a marsz ku podium wiódł m.in. przez mecz z Niebieskimi na Bukowej. Wygrana 1:0 po efektownym golu Kowalczyka spowodowała – o ile dobrze pamiętam – że GieKSa grając pierwszy mecz w kolejce, była przez jeden lub dwa dni liderem, z czterema punktami przewagi nad Wisłą Kraków! Ech… Nawet można było wówczas pomarzyć o mistrzostwie, choć szansa na to przy Wiśle Kasperczaka była mizerna. Ale jakie to były czasy… Do tego fantastyczna oprawa, z legendarnym „wodospadem”.

Od 14 lat nie graliśmy z Ruchem Chorzów, więc ostatni mecz to zamierzchła przeszłość. Koniec z tym. Już w niedzielę derby!

Śledźcie GieKSa.pl, na naszej stronie będą pojawiać się kolejne materiały dotyczące niedzielnego spotkania.

I jeszcze jedna ważna rzecz. Jutro też jest mecz – pamiętajcie! GieKSa gra ze Stomilem i tu również obecność jest obowiązkowa!

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

2 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

2 komentarze

  1. Avatar photo

    Taurus

    17 października 2017 at 18:46

    Albo mi albo Shellowi pamiec szwankuje bo glowe bym dal ze zimowa sceneria, poranne odsniezanie, wodospad i 1-0 po golu Kowalczyka to wszystko byl rok 2003.

  2. Avatar photo

    Irishman

    17 października 2017 at 20:08

    Pamiętam jak kiedyś Śrutwa wlazł na „czwórkę” i… stanął jak wryty. Chyba myślał, że idzie na loże VIP. Oczywiscie odpowiednio go powitaliśmy więc się szybko ewakuował 🙂

Odpowiedz

Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Z Puszczą Piotr Rzucidło

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Najbliższe spotkanie GieKSy poprowadzi Piotr Rzucidło. Jego asystentami będą Marcin Lisowski i Tomasz Niemirowski. Sędzią technicznym będzie Rafał Rokosz. Arbitrami VAR będą Szymon Marciniak i Tomasz Listkiewicz.

Piotr Rzucidło swoją sędziowską karierę rozpoczął w sezonie 2015/16 w 3. lidze i na tym poziomie pracował aż do sezonu 2021/22 kiedy to zadebiutował w 2. lidze. W kolejnych rozgrywkach poprowadził swój pierwszy mecz na zapleczu Ekstraklasy, a na najwyższym poziomie rozgrywkowym zadebiutował w bieżącym sezonie.

W sezonie 2024/25 Piotr Rzucidło poprowadził do tej pory 1 mecz towarzyski reprezentacji młodzieżowych, 1 mecz CLJ, 1 mecz w 3. lidze, 1 mecz w Pucharze Polski oraz 12 spotkań w 1. lidze. W Ekstraklasie poprowadził 2 mecze, w których pokazał 11 żółtych kartek, 1 czerwoną po dwóch żółtych i podyktował 1 rzut karny.

Mecze GieKSy, które poprowadził Piotr Rzucidło:

Sezon 2023/24
Wisła Płock – GKS Katowice 2:1 (3 żółte kartki, rzut karny wykorzystany przez Jędrycha)

Bilans: 0 zwycięstw, 0 remisów, 1 porażka. Bramki 1:2.

Raport kartkowy

Rafał Górak nie będzie mógł skorzystać z Mateusza Kowalczyka, który w Szczecinie obejrzał 4. żółtą kartkę w sezonie.

Oskar Repka – 5 ŻK
Mateusz Kowalczyk – 4 ŻK
Adrian Błąd – 3 ŻK
Borja Galán – 3 ŻK
Lukas Klemenz – 3 ŻK
Märten Kuusk – 3 ŻK
Marcin Wasielewski – 3 ŻK
Sebastian Bergier – 3 ŻK
Alan Czerwiński – 2 ŻK
Arkadiusz Jędrych – 2 ŻK
Aleksander Komor – 2 ŻK
Mateusz Mak – 2 ŻK
Adam Zreľák – 2 ŻK
Bartosz Nowak – 1 ŻK
Filip Szymczak – 1 ŻK
Dawid Kudła – 1 ŻK
Grzegorz Rogala – 1 ŻK

Pogoda

Nie przewiduje się opadów deszczu, prognozowana temperatura w trakcie meczu to 14 stopni Celsjusza przy zachmurzonym niebie.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga