Dołącz do nas

Piłka nożna

Górak: Za dużo było skrajności

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Po meczu Jagiellonia Białystok – GKS Katowice wypowiedzieli się trenerzy obu zespołów: Rafał Górak i Adrian Siemieniec.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Gratulacje dla Jagiellonii za zdobycie trzech punktów. My jesteśmy trochę rozczarowani, przegraliśmy minimalnie. Mecz miał różne fazy i różne też było odczucie poziomu naszej gry – mieliśmy lepsze i gorsze momenty. Za dużo skrajności jeśli chodzi o mój zespół i z tego będziemy wyciągać wnioski. Musielibyśmy zagrać całe spotkanie bardzo dobrze, by wywieźć punkty i szansa na to była. Podświadomie czuję, że mogliśmy coś wywieźć. Na tle Mistrza Polski nie przynieśliśmy może nie tyle wstydu, co gry, która wskazywałaby na naszą bezradność czy różnice tak dużą, że nie mielibyśmy szans. Ja tę szansę widziałem. Byliśmy blisko zdobycia gola, czułem, że mamy na to szansę. My z mocną pracą przygotowawczą do następnych meczów, bo każdy mecz jest dla nas bardzo istotny, gramy o różne cele, ale punkty trzeba zdobywać.

Adrian Siemieniec (trener Jagiellonii Białystok):
Duże gratulacje i podziękowania dla drużyny za zwycięstwo, bardzo ważne zwycięstwo. To był trudny mecz. Dziękuję kibicom za wsparcie i głośny doping, razem wygraliśmy ten mecz. Podziękowania i gratulacje dla GKS i trenera Góraka, to bardzo dobra drużyna, jeśli chodzi o takie kwestie jak organizacja gry, każda faza jasno określona, konsekwentna, drużyna zbalansowana intensywna i trudno ją ograć. Drużyna, która wyznaje wartości, które ja w sporcie cenię, zarówno na boisku jak i poza nim. Wielkie brawa dla piłkarzy i trenera za pracę. Życzę im powodzenia, bo byli bardzo trudnym przeciwnikiem, tym bardziej doceniamy wygraną. Co do meczu to bardzo dobra pierwsza połowa, strzelamy po stałym fragmencie, co dawno nam się nie zdarzyło, ale musimy więcej z takiej połowy wycisnąć u siebie. To był nasz największy problem w pierwszej połowie. Dużo sił włożyliśmy pod kątem intensywności, ale wynik był na jedną bramkę i był otwarty. Początek drugiej połowy był równie intensywny i też brakowało nam podwyższenia wyniku, ale potem GKS doszedł do głosu i miał momentami dużą przewagę. Nam spadła intensywność i musiałem pomóc z ławki zespołowi. Po to jest pięć zmian, by tę intensywność utrzymać. Cieszę się, że dowieźliśmy ten wynik do końca. Mieliśmy swoje okazje, żeby zamknąć mecz, ale nie strzeliliśmy i musieliśmy do końca trzymać koncentrację, bo GKS był pod naszym polem karnym groźny. Cieszę się z wygranej zwłaszcza po środowym, specyficznym meczu. Dużo nas on kosztował pod kątem fizycznym i emocjonalnym. Teraz wygrywamy w lidze i to jest najlepsza odpowiedź. Dzisiaj duże zaangażowanie i determinacja naszego zespołu. Mamy komfortową sytuację w lidze i możemy przygotować się do meczu z Cercle. Jest to niesamowite dla nas święto i kolejna okazja, by zaprezentować Europie dobrą piłkę.

Po meczu w Krakowie miałem dziewięciu zawodników chorych, jednych mniej, innych bardziej. Konsekwencja była taka, że w meczu z Legią niektórzy grali w niepełnym zdrowiu, a w przypadku Joao nie udało nam się go postawić na nogi, a Hansi na rozruchu przedmeczowym porannym na salce zgłosił niedyspozycję i szybko uciekł do łóżka, pod kołdrę, nie był w stanie spod niej wyjść. Prostujemy ten temat, przerwa od środy do niedzieli dała nam trochę odpoczynku, ja dałem im środowisko, by wracali do zdrowia. Nie jest idealnie, ale jest lepiej, niż było. Co do meczu z Legią musieliśmy komunikacyjnie wytłumaczyć sobie, na co mamy wpływ i w jakim kierunku mamy iść i tego dotyczyła rozmowa z zespołem. Mam grupę świadomych piłkarzy, którzy wiedzą, jaka jest sytuacja, na czym oni mają się skupić. Czasami moja rola polega na tym, by to przypomnieć.

Zgadzam się, że w pierwszej połowie byliśmy dużo w polu karnym i brakowało nam zdecydowania i determinacji w tym, chcieliśmy nie powtórzyć scenariusza z ostatnich meczów, gdy po przerwie graliśmy słabiej. Zabrakło drugiej bramki na początku drugiej połowy. Natomiast naprawdę był to trudny mecz, tak się mówi, że każdy mecz mógłby się tak ułożyć, że byłby łatwy. Z Radomiakiem wykorzystaliśmy wszystko, co mieliśmy, do przerwy było 5:0 i druga połowa była prosta. Ale GKS postawił bardzo trudne warunki i tym bardziej cieszymy się z wygranej.

Zdecydowanie musimy brać pod uwagę, że graliśmy czterdzieste spotkanie w sezonie. Ta runda trwa i mamy nadzieję, że będzie trwała jak najdłużej. Chcieliśmy, żeby było więcej, ale nie mas nas już w Pucharze Polski. To już za nami. Gramy z rywalami, którzy też grają intensywnie i możemy czasem przez to stracić kontrolę, poprzez to, że przeciwnik ma swoją jakość. Musimy tym zarządzać i nie stracić bramki, ja też staram się zarządzać, robić zmiany, by potem znów wyrównać mecz do pewnego poziomu. Ale takie sytuacje mogą być i musimy sobie z tym radzić. Nie może natomiast być tak, żebyśmy mieli 1:0 i oddać piłkę rywalowi, takich wskazówek nie daję zawodnikom, nie mamy takiego planu.

Cały czas jesteśmy w podróży, zawodnicy są cały czas ze sobą, nie ma momentu, kiedy można się wyciszyć, organizm jest osłabiony. Nie jesteśmy w stanie poruszać się 21 samolotami czy wagonami. Osłabiony organizm jest narażony na bodziec bakteryjny. Do tego amplitudy temperatur, z Backą mamy minus 12 stopni, z Cracovią plus 10. Dla organizmu, który jest zmęczony, łatwo wtedy coś złapać. To jest fizjologia, nie jesteśmy w stanie tego przeskoczyć. Robimy, co możemy, ale los czasem doprowadzi do takiej sytuacji, jak teraz. Wychodzimy już jednak na prostą.

Nie wiem, czy wyszła oficjalna propozycja terminu superpucharu, ale będziemy starali się 2 kwietnia go rozegrać. Wolałbym grać w półfinale Pucharu Polski. Jednak skoro odpadliśmy, to jeśli miałbym się doszukiwać minimalnego plusa to to, że znajdzie się termin na ten mecz.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Świąteczna wygrana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W wielkanocną sobotę GieKSa na wyjeździe pokonała Śląsk Wrocław 2:0. Zdjęcia zrobiła dla Was Madziara. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga