Dołącz do nas

Felietony

Ignorancja + brak honoru = upadek klubu

Avatar photo

Opublikowany

dnia

PolonisciW dniu wczorajszym Canal+ wyemitował film dokumentalny pt. „Kasa będzie jutro”. Film pokazuje historię upadku Polonii Warszawa przez pryzmat perypetii drużyny w poprzednim sezonie, kiedy to zawodnicy nie otrzymywali wypłat, będąc mamieni przez „śląskiego biznesmena”, jak przez wiele miesięcy nazywały media Ireneusza Króla.

Cały film utrzymany jest w tonacji emocjonalnej, pokazującej drużynę i cały klub Polonia Warszawa jako biednych, oszukanych, ale zarazem bohaterskich i walecznych ludzi, którzy mimo braku pieniędzy pokazują niesamowity hart ducha i grając w piłkę gryzą trawę, wbrew wszelkim przeciwnościom losu, a nieprawdopodobnie wierni kibice są z klubem na dobre i na złe. Ktoś niewtajemniczony rzeczywiście mógłby powiedzieć – to są prawdziwi sportowcy, wielki klub, wspaniali kibice – nic tylko brać przykład. Pojawił się jednak oszust, który zniszczył klub ze 102-letnią tradycją (mniejsza przecież o to, że de facto jest to „tradycja” kilkuletnia, bo jest to klub, który powstał na bazie Groclinu niedawno temu). Przesłanie filmu jest jasne: wielki honor drużyny, klubu i kibiców.

Gdy półtora roku temu Ireneusz Król był właścicielem GKS Katowice i chciał stworzyć twór pod nazwą KP Katowice (na zasadzie fuzji GKS i Polonii), twór grający w ekstraklasie – ogólnopolskie media milczały. Zagrożenie, że GKS Katowice zniknie z piłkarskiej mapy Polski było tak realne, że kibice GieKSy zaczęli mocno i głośno protestować. Był pamiętny grill pod domem Króla, były wizyty w Urzędzie Miasta Katowice i spotkania z prezydentem Piotrem Uszokiem, w końcu wizyta podczas sesji Rady Miasta, podczas której nasz przedstawiciel przedstawił radnym całą sytuację. W specjalnym oświadczeniu poparli oni dążenia kibiców do utrzymania GKS Katowice w takim kształcie, w jakim się znajdował. Całość działań kibiców GKS doprowadziła do tego, że Król zniechęcił się do swojego projektu i do GieKSy w ogóle. Postanowił po prostu wejść w Polonię Warszawa i tam tworzyć „wielką piłkę”. Mogliśmy odetchnąć…

Pomysł fuzji to jednak nie była jedyna i pierwsza sprawa, którą Król zniechęcił kibiców GieKSy do siebie. To była raczej kropla, która przepełniła czarę goryczy. Już wiele, wiele miesięcy wcześniej okazało się przecież, że jest to oszust, że nie ma kasy i jest zwyczajnym kłamcą. Razem ze swoją świtą czyli Jackiem Krysiakiem i Tomaszem Karczewskim powoli, acz systematycznie, doprowadzali do coraz to gorszej sytuacji finansowej GKS. GieKSiarze nieraz na meczach ligowych, jak również poza nimi (choćby w oświadczeniach), głośno mówili o tym, że z tym człowiekiem ten klub upadnie, że przynosi same szkody i związek Król – GieKSa do niczego dobrego nie doprowadzi. Król odgryzał się w mediach mówiąc, że on wykłada kasę, a sympatycy są niewdzięczni. Toteż po całej burzy związanej z niedoszłą fuzją, gdy Król odszedł do Polonii, wszyscy w Katowicach rozpoczęliśmy „nowe życie”. Co prawda pozostawały jeszcze kwestie akcjonariatu, ale i ten problem wkrótce został rozwiązany, tak więc na dziś GKS Katowice jest wolny od Ireneusza Króla, co jednak nie byłoby możliwe, gdyby nie wcześniejsze radykalne działania kibiców.

W trakcie, gdy kibice GKS walczyli o swój klub, Ireneusz Król coraz poważniej zaczynał angażować się w Polonię Warszawa. Prowadził m.in. dialogi z przedstawicielami kibiców, proponował im miejsce w Radzie Nadzorczej. W wielu miejscach w internecie mogliśmy wyczytać (łapiąc się jednocześnie za głowy), że kibice Polonii w Króla autentycznie wierzą! Były głosy na temat tego, że jest to poważny biznesmen, że po burzliwych rządach Józefa Wojciechowskiego, w Polonii jest szansa na spokój i nawet (sic!) pieniądze. Dosłownie w tym samym czasie gdy w Katowicach robiono wszystko, żeby wykopać oszusta, w Warszawie wiele osób traktowało go jako zbawcę. W ogólnopolskich mediach – jak zostało wspomniane wcześniej – wielkiego szumu związanego z wydarzeniami z Katowic nie było (takiego szumu choćby, jak wtedy, gdy oszustwa Króla wyszły w Polonii, bo wtedy najważniejsze media w kraju oczywiście się obudziły). Być może dlatego kibice Polonii nie traktowali wszystkich akcji kibiców GKS poważnie. Mimo to jednak osoby, które są zainteresowane miały dostęp do wiedzy i informacji co się dzieje na Śląsku. W swoich mediach dość szeroko i na bieżąco opisywaliśmy całą sytuację, niektóre lokalne tytuły również dawały informacje na temat tego, co się dzieje. W dobie internetu sympatycy z Warszawy mieli dostęp do wszystkiego jak na dłoni. Dodatkowo kibice GKS raz po raz ostrzegali tych z Polonii, kim jest Król i że nic dobrego ich z tym człowiekiem nie czeka. Ja sam – dokładnie 24 lipca – napisałem w komentarzu pod jednym z wpisów na oficjalnym fanpage’u Polonii (obecnie lubianym przez 26 tysięcy osób!):

Jako kibic GKS powiem wam, że dziwią mnie w ogóle jakiekolwiek negocjacje z Królem, nie mówiąc o rozważaniu (w referendum) czy ma on być z ekstraklasą czy olewka. Czy wy się kurwa nie uczycie na błędach innych? Mówi się – mądry Polak po szkodzie. W tym powiedzeniu jest jednak zawarta własna szkoda. Wy macie niepowtarzalną szansę wyciągnąć wnioski z naszych błędów, czyli tego, że ten oszust doprowadził GKS do ruiny, a wy rozważacie jeszcze jakąkolwiek współpracę? OK to wasza sprawa, ale gwarantuję wam, że będziecie tego bardzo żałować. I wcale nie będzie mi was żal, bo zewsząd (media, opinie kibiców GKS) byliście ostrzegani przed tym hochsztaplerem…

Ostro? Być może. Niestety moje słowa sprawdziły się co do joty, choć przyznam, że nie spodziewałem się, że stanie się to tak szybko.

Jaka była rzeczywistość, wszyscy wiemy. Podczas gdy Król dawał drużynie kolejne wyimaginowane terminy wypłat zaległych pieniędzy, a piłkarze mieli nadzieję, kibiców w Katowicach ogarniał tylko pusty śmiech. Pozycja Króla systematycznie słabła i nagle i w Warszawie pojawiły się protesty. Nagle kibice Polonii – to straszne! – zorientowali się, że Ireneusz Król może być oszustem. Nie, że jest tylko, że może być! Potem upewnili się co do tego faktu i już się nie patyczkowali, pojawiły się transparenty, okrzyki i jawna demonstracja, że kibice Króla w Warszawie nie chcą. Ostatecznie „biznesmen” doprowadził Polonię do upadku.

W tym momencie można się zastanowić – dlaczego przekaz tego filmu jest taki, jaki jest? Dlaczego pokazuje drużynę i kibiców jako bohaterów? Piłkarze grali po prostu swoje, mogli się wypromować. Natomiast wypowiedzi trenerów Piotra Stokowca o „wspaniałej więzi jaka wytworzyła się u kibiców” czy Jarosława Bako – „Każdemu życzyłbym takich kibiców”, powodują, że zacierana jest rzeczywistość, że piękne i poetyckie niemalże słowa zacierają, to co rzeczywiście miało miejsce. A miejsce miało to, że to również kibice Polonii doprowadzili do upadku swojego klubu. Popełnili grzech zaniechania, czyli nie zrobili absolutnie nic, aby Króla do Polonii nie dopuścić. Zawierzyli mu jako zbawcy, znajdując m.in. pokrętne tłumaczenia „że to jedyne wyjście”. Jak na tacy mieli podane, kim jest ten człowiek – nie posłuchali – a teraz robi się z nich bohaterów. Obrazki na końcu filmu, jedność piłkarzy i kibiców, wzruszająca muzyczka, płaczący kibice przywołują na myśl tylko takie sformułowania jak „byli ostrzegani”, „zasłużyli na to, co dostali”, „spokojnie mogli temu zapobiec”. Poprzez swoją ignorację doprowadzili do tego miejsca, w którym są dzisiaj…

Do wielu piłkarzy nie ma co mieć większych pretensji. Grali przyzwoicie, ale przecież skoro wyszli na boisko, to nie po to, żeby specjalnie grać słabo. Może byli zorientowani na temat Króla, może nie, natomiast na pewno nie można było im „zarzucić”, że mają olej w głowie. Weźmy na przykład takiego Jakuba Tosika, który burzliwie rozstał się z Karpatami Lwów, mówiąc, że został oszukany w klubie, sportowo i finansowo, więc poszedł… do Polonii Króla. Czy nikt nie ostrzegał tego zawodnika, że w tym klubie nie wyjdzie na prostą? Inni piłkarze również zawierzyli Królowi i mocno się na tym przejechali.

Osobnym tematem w filmie jest wypowiedź ojca Tomasza Hołoty – Janusza. Przypomnijmy – Hołota uciekł za Królem do Polonii Warszawa praktycznie na kilka godzin przed wyjazdem GKS na mecz pucharowy do Lubonia. W drużynie nie za bardzo byli zorientowani, że właśnie kluczowy zawodnik zostawił resztę ekipy na lodzie i poszedł za oszustem – a mówiąc inaczej uciekł z tonącego statku za osobą, która doprowadziła, że ten statek tonie. Wszyscy w Katowicach wiedzieli już kim jest Ireneusz Król, nie wiedział (nie chciał wiedzieć?) tego Tomasz Hołota. Dlatego też szczytem hipokryzji z jego strony było zakładanie i ubaw po pachy przy koszulce ze słynnym wizerunkiem Króla jako świni. Równie wielką, a może jeszcze większą hipokryzją popisał się właśnie ojciec zawodnika, który w filmie powiedział, że „Teraz panu Królowi nawet jakby położył tu 1/3 pieniędzy na stół, to dziękuję, nie chcę mieć – i chyba Tomek też – z tym człowiekiem nic wspólnego”. Abstrahując od tego, że ojciec Hołoty w logicznej konsekwencji tego zdania dopuszcza, że gdyby Król wyłożył 2/3 sumy, to można by było z nim rozmawiać, to trzeba się zapytać pana Janusza, dlaczego taki radykalny w swojej wypowiedzi i wpływie na Tomka nie był, gdy ten opuszczał bez słowa GieKSę przed wspomnianym meczem pucharowym. Czy wtedy liczyła się tylko kasa (której i tak by zawodnik nie dostał)? Jedno słowo się nasuwa w tym momencie – hipokryzja. Zarówno piłkarza, jak i jego ojca.

Nigdy nie zginie” – śpiewali kibice Polonii po ostatnim meczu u siebie. Niestety ich podejście jest zgoła odmienne od tego katowickiego. Przy Konwiktorskiej akceptują różnego rodzaju dziwne manipulacje podmiotami, byleby tylko grać w ekstraklasie. Dlatego też mimo że sportowo Polonia nie zasłużyła, to po połączeniu się z Groclinem, w ekstraklasie grała. Już samo to jest dyskwalifikujące, jeśli mówimy o honorze, przywiązaniu do barw i tradycji. Potem przyjęli z otwartymi rękami w swoje szeregi oszusta, a teraz robią z siebie ofiary. Aż strach pomyśleć, co będzie, bo ostatnio pojawiła się w mediach informacja o możliwym przejęciu Polonii przez Termalikę Bruk-Bet Niecieczę – włos dęba staje na takie pomysły, choć sprawa ucichła i na razie można ją traktować w kategorii plotki – choć dla kibiców Polonii gra w pierwszej lidze (obecnie grają w czwartej), nieważne czy pod szyldem Groclinu, Termaliki czy Koziej Wólki – byłaby zapewne kuszącą propozycją i zapewne zasiedli by do rozmów.

Na koniec można się zapytać dziennikarzy, choćby z Canal+, gdzie byli, gdy Ireneusz Król niszczył GKS Katowice? Gdzie w tym czasie były ogólnopolskie media? Pamiętamy, że w tym czasie portal Weszło jakoś potrafił na bieżąco opisywać sytuację. W całej Polsce pojawiały się natomiast zaledwie wzmianki na ten temat. Kibice GKS byli mocno osamotnieni w swojej walce, ale wygrali.

Aż dziw bierze, że Król rozpoczął w Polonii z czystą kartą. Po tym wszystkim, co działo się przy Bukowej, ten człowiek powinien być raz na zawsze spalony. Niestety tak się nie stało i Polonia Warszawa – w tym głównie jej kibice – zapłacili wysoką cenę za swoją niewiarygodną wręcz próżność i ignorancję.

Co nie przeszkadza, żeby telewizja stworzyła „najlepszy sportowy dokument 2013 roku” i pokazać upadek klubu, jako emocjonalne studium bohaterstwa piłkarzy i kibiców…

To tak jakby jeden facet zerwał z kobietą, bo ta puszcza się na prawo i lewo, a jego przyjaciel chciałby się z nią ożenić. Ten pierwszy tłumaczy, żeby tego nie robił, bo za chwile zostanie zdradzony i sytuacja będzie się notorycznie powtarzać. Ten jednak jest głuchy na to, żeni się i już na weselu panna młoda puszcza się z DJ-em. Pan młody zapłakany mówi wszystkim, jak to został niesamowicie oszukany…

Na szczęście w przeciwieństwie do Polonistów, kibice GKS swój honor mieli i mają i dlatego takie historie jak przy Konwiktorskiej u nas się nigdy nie pojawią.

Michał Murzyn – Shellu

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


16 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

16 komentarzy

  1. Avatar photo

    mami7

    27 grudnia 2013 at 19:07

    lubię to

  2. Avatar photo

    andreasw1959

    27 grudnia 2013 at 21:57

    Cala prawda w tym artykule sam tez ostrzegalem kibicow Poloni przed tym oszustem mysleli ze chwycili zlotego byka z rogami najgorsze jest to ze ci gnoje z warszawki cieszyli sie ze nas klub upadnie a Polonia bedzie na szpicy .Najbardziej wkurwialy mnie media ktore na poczatku trzymaly z Krolem i Polonia falszywe gnoje

  3. Avatar photo

    vzk64

    27 grudnia 2013 at 23:06

    Dokładnie kpili z nas ,że pozbyliśmy się „sponsora z kasą” głupie hanysy co oni robią itp. to teraz mają za swoje na ich forum przez pół roku stękali ,że ten brak kasy to strategia Króla i po sezonie dojdzie długo oczekiwany przelew z Wiednia 😀 pff żeby to raz się sprzedali, szkoda jedynie klubu i garstki fanatyków prawdziwej KSP.

  4. Avatar photo

    hyś

    28 grudnia 2013 at 00:24

    Dużo racji, ale też dużo bicia piany. Nie byliśmy w tej samej sytuacji, co Wy. W Katowicach władza dba o swój klub (bo musi). W Warszawie rządzi zadeklarowana kibicka Legii, która na Łazienkowskiej zasponsorowała stadionik za blisko pół miliarda zł z naszych podatków, a wykupić Polonię za symboliczną złotówkę od Wojciechowskiego nie chciała. Chuja dały marsze, protesty, mediacje. Od lat grupy interesów biją się o grunty pod stadionem, kombinując jakby tu wysadzić nas z konia – i tym choćby różni się sytuacja Polonii i Gieksy.

  5. Avatar photo

    czupakabra

    28 grudnia 2013 at 12:05

    ale bzety, masz jakis kompleks Polonii? jestes typowym sebą z legii ze takie dyrdymały piszesz byle by dogryzc?

  6. Avatar photo

    kibic Polonii

    28 grudnia 2013 at 13:01

    Pozwól, że dodam fakty o których nie wspomniałeś. Na trybunach Polonii doszło do konfliktu pomiędzy tymi którzy chcieli króla (oferował im srebrniki w postaci wyłączności na biznesy na trybunach) oraz tych którzy chcieli budować od podstaw klub oparty na władzy kibiców, a nie kolejnych Wojciechowskich. Duża część kibiców zrezygnowała wtedy z pojawiania się na Konwiktorskiej…

  7. Avatar photo

    vzk64

    28 grudnia 2013 at 16:01

    Duża część lub większość z was jednak dała się nabrać na bajki Króla bo przychodziła na mecze w ex 🙂

  8. Avatar photo

    do andreasw

    28 grudnia 2013 at 19:13

    mógłbyś przedstawić jakieś dowody kto i kiedy cieszył się z upadku Gieksy na Polonii?????? masz chyba jakiś kompleks niższości jeśli tak twierdzisz.

    sprawa była jasna – Król to przynajmniej pół roku czasu na przygotowanie się do nieuchronnej katastrofy. wyszło mocno średnio, ale demokracji nie było.
    zgadzam się, że robienie z Polonii ofiary jest śmieszne po doświadczeniach GKSu, ale przynajmniej medialna szopka coś osiągnęła – skompromitowała złodziei pokroju Króla i jest nadzieja, że więcej taki Król w polskiej piłce nie przejdzie.
    łatwo jest pisać o braku honoru, kiedy jest się jedynym liczącym się klubem w mieście i nie ryzykuje się zabicia ruchu kibicowskiego swojej drużyny, o klubie ze stuletnią tradycją nie wspominając.
    śmieszne jest pisanie o tym, że Polonia z kimkolwiek się dogada i kupi licencję. otóż nie dogada się, jest w rękach kibiców i jakiekolwiek próby powtarzania manewrów spotkają się z taką reakcją jakiej zabrakło przy Groclinie.
    pozdrawiam bez napinki.

  9. Avatar photo

    KSP

    28 grudnia 2013 at 23:47

    Po części prawda. Ale częściowa prawda to nieprawda. Otóż jak już ktoś wspomniał bardzo wielu Kibiców Polonii, już po kombinacjach wojciechowskiego, a po przyjściu króla definitywnie przestała uczęszczać na mecze. Bo to przestała być nasza Polonia. Niestety, wielcy „zasłużeni” łyknęli króla, niestety niektórzy z trybun ich zaczęli niepewnie popierać i tak to się posrało. Tylko o jednym Panowie zapominacie- my nie mieliśmy na to ŻADNEGO wpływu, poza krytyką. Całkowitą własność akcji SA mieli wymienieni już z nazwisk grabarze. Zatem ich decyzja, czy się podobała czy nie, była definitywna. Działania świniaka w Katowicach nie doprowadziło do likwidacji GieKSy, a niestety w przypadku Polonii takie zagrożenie istniało. I to nie króla, ale wojciechowskiego decyzje najwięcej Polonii zaszkodziły. Król był tylko najemnym słupem wojciechowskiego. Wam miasto (niewiele, ale zawsze) pomaga, u nas niestety przeciwnie- bufetowa miesza z 7egią. Na kogo mogliśmy liczyć? Na PZPN? Przecież właśnie ci działacze, których nazwiska łączone są z PZPN, opowiedzieli się za królem. Na jednym ze spotkań z Kibicami pan Listkiewicz powiedział: cyt. „Kibice? nie ci, to przyjdą inni”. I naprawdę teraz budujemy NASZĄ POLONIĘ. Żebyśmy tylko tego sami nie spieprzyli. Ale do autora: nie krytykuj, bo nie wiesz. Na meczu z Piastem były łzy. Za Polonię, którą okradł król, którą pomiatał wojciechowski. Za Polonię, którą mają w sercach ci, którzy swój bunt i niezadowolenie musieli przełykać w goryczy. Nikt nie kpił z Waszych przestróg. Wierzcie mi, że braliśmy je poważnie. Ja osobiście byłem i jestem Wam za nie głęboko wdzięczny. Ale porównywanie sytuacji Katowic i Warszawy nie ma naprawdę sensu w tym przypadku. Chętnie podyskutuję o tym, ale teraz mogę tylko powtórzyć- nie mieliśmy na to wpływu. Powinniśmy jednak króla „godnie powitać”. Jednakże ci, którzy za takie powitanie powinni zgotować, byli albo nieobecni, albo…. naiwnie zaufali (bo nie chcę snuć rozważań głębszych).

  10. Avatar photo

    nn

    30 grudnia 2013 at 00:06

    Nie ma sensu produkować się o pajacach z Konwiktorskiej. To był wesoły czas, czytać ich fora gdy bronili tam Króla i jego „racjonalizacji” pensji piłkarzy pozostałych po JW… Tak racjonalizował, że im nie płacił, a większość stawała po stronie zbawcy plując na piłkarzy (choćby wesołek CKF i inne ananasy). Obudzili się pod sam koniec i najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że teraz przydupasy Króla znów się biorą za odbudowywanie Polonii. Ci sami, co nie potrafili dostrzec, że po niewypale z KP Katowice Król chciał po prostu minimalizować straty, no i cudem Ruch utrzymał :-).
    Tym przekłamanym filmem tylko dalej się ośmieszając. Zamiast powiedzieć – daliśmy dupy, pozwoliliśmy przenieść Groclin do Warszawy (bo tak to się formalnie odbyło, żadnej „fuzji” nie było) i przemalować go na Polonię. Daliśmy się kupić JW (głośny swego czasu transparent na meczu z Legią – was też wykupimy…), uwierzyliśmy Królowi – było, minęło. Budujemy od nowa. Znamy swoje winy – gdzie tam, dalej udają męczenników.
    Dobrze, że jednak są, bo jest się z kogo pośmiać, a ten pajac w komentarzu nazywający zadeklarowanego Gieksiarza Legionistą doskonale pokazuje co to za „kibice”. Dziewczyny, nie trzeba kibicować Legii, żeby się z was śmiać, wbijcie to sobie do pustych łbów.

  11. Avatar photo

    Seba z Legii

    30 grudnia 2013 at 07:38

    Ireneusz Król – dziękujemy !

  12. Avatar photo

    Błażej

    30 grudnia 2013 at 19:13

    Nie jestem kibicem GKS ale szacunek dla Was, że nie dopuściliście do fuzji Waszego klubu z Polonią.

  13. Avatar photo

    Kibic Warszawskiej POLONII

    30 grudnia 2013 at 22:07

    Artykuł może nie jest zły jest poprostu nieobiektywny .Ciągle masz żal do mediów że zrobili film o wspaniałej Polonii, może warto było zrobić film właśnie o nas i dlatego powstał. Nie martw się nie tylko ciebie kłuje ten film w oczy. My mamy przeciwko sobie nie tylko kibiców 7egłej ale także bufetową która nam przeszkadza od lat a sponsoruje klub znad śmierdzącego kanałku. Pozdrawiam was Gieksiarze .Nigdy nie zginie POLONIA nigdy nie zginie
    P.S Dla piszących tu dziewczynek z Łazienkowakiej mam prośbe podmywajcie się bo jak przestaniemy was posuwać to wygonimy was z miasta

  14. Avatar photo

    KSP1911

    31 grudnia 2013 at 09:59

    Dajcie spokój z tym Groclinem, wylądowaliśmy w IV lidze, więc i tak niżej niż byliśmy przed fuzją. Zresztą co was tak boli? To, ze raz doszliśmy do III rundy eliminacyjnej LE? Faktycznie, jest o co płakać. Teraz pokutujemy za błędy, za fuzje, a to że panienki z Ł3 nadal będą nas nazywać Groclinem to wskazuje tylko na ich kompleksy, bo gdyby oni sami znaleźli się w identycznej sytuacji co my to ciekawe czy nadal by mieli tylko fanów. Tak samo było z tymi co chodzili tylko na Ljuboję.

    Co do tekstu to z częścią się zgodzę a z częścią nie. Po pierwsze jak już wspomniał w komentarzach KSP, my sami nie mogliśmy za dużo zrobić oprócz krytyki. Wiele osób było za tym, żeby po Wojciechowskim zacząć od IV ligi, jednak to nie my mogliśmy podejmować takie decyzje. Kibice GieKSy chodzili na rady miasta? Brawo, szkoda, że u nas bufetowa trzyma z kanalarzami a nam daje puste obietnice bez pokrycia a sąsiadkom buduje stadion. U was nie ma takiego problemu, a Rozwój nie jest dla Was żadnym wrogiem. Z tekstu może wynikać, że boli Was trochę ten film o Polonii, tylko Wy jesteście nadal w I lidze, a my 3 poziomy niżej. Próbują nas wykończyć, ale my się nie damy FORZA KSP!

    ps. panienki z ległej, idźcie leczyć kompleksy na swoich forach, tu piszą poważni ludzie.

    Pozdro dla GieKSiarzy

  15. Avatar photo

    anka

    31 grudnia 2013 at 10:01

    Polonusi,nie czas płakać nad rozlany mlekiem, czas na naukę.Fakt,że nam miasto pomaga, to dlatego że chce,a nie musi! Wy macie bufetową, my najlepszych kibiców.Nie kocham warszawki,ale zawsze szanuję prawdziwych kibiców i życzę Wam, by nigdy więcej k.. i ch… nie decydowały o przyszłości klubu.Jeśli macie honor – walczcie o niego.Nie na skróty,nie tylnymi drzwiami. I warto uczyć się od hanysów.Tym badziej, że jak słusznie zauważono, nam media nie pomagają jak klubom ze „stolycy” i wszystko zawdzięczamy sobie. INO GieKSa !!!

  16. Avatar photo

    gieksiorz z niemiec

    31 grudnia 2013 at 12:13

    Mimo Wszystko szkoda Polonii,a krola to powinni powiesic na jajach na konwiktorskiej…KATOWICE!!!!GKS!!!Pozdrowienia

Odpowiedz

Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Szymon Marciniak w końcu sędzią El Clasico

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Sędzią sobotniego meczu Górnik Zabrze – GKS Katowice będzie Szymon Marciniak z Płocka. Śląski Klasyk odbędzie się w sobotę o godzinie 20.15.

Arbitra przedstawiać nie trzeba, ale jednak to zrobimy. Nasz sędzia międzynarodowy ma CV tak bogate, że ciężko objąć wszystko. Według portalu 90minut.pl pierwsze udokumentowane spotkanie to mecz Pucharu Polski w 2006 roku pomiędzy Spartą Augustów i Mrągowią Mrągowo. Szybko piął się po szczeblach kariery i już w kolejnym sezonie prowadził trzy mecze ówczesnej drugiej ligi, czyli zaplecza ekstraklasy.

Uwaga! Wówczas – 5 kwietnia 2008 poprowadził jedyny w swojej karierze mecz GKS Katowice, było to spotkanie w Turku, w którym GKS Katowice zremisował z miejscowym Turem 1:1. Poniżej możecie zobaczyć bramki z tego meczu, nakręcone przez autora niniejszego artykułu. Gola dla GKS zdobył wówczas Krzysztof Kaliciak, a wyrównał dobrze nam znany, grający później w GieKSie – Filip Burkhardt.

Już w sezonie 2008/09 zadebiutował w ekstraklasie, prowadząc mecz GKS Bełchatów z Odrą Wodzisław. Od następnego był już etatowym arbitrem w ekstraklasie, w której sędziuje nieprzerwanie od 15 lat.

W sezonie 2012/13 przyszedł debiut w europejskich pucharach, gdy w Lidze Europy sędziował mecz Lazio z Mariborem. Dwa lata później zadebiutował w Lidze Mistrzów spotkaniem Juventus – Malmo.

Wyliczanie wszystkich prowadzonych przez Marciniaka meczów byłoby dużym wyzwaniem. Spójrzmy po prostu na zbiorczą liczbę spotkań, które prowadził konkretnym europejskim drużynom na przestrzeni tych lat – głównie w Lidze Mistrzów, a także w minimalnym stopniu w Lidze Europy:

Inter Mediolan – 10
Real Madryt – 9
Atletico Madryt – 8
Liverpool, PSG – 7
Juventus, Barcelona, Milan – 6
Bayern, Manchester City, Tottenham, Lyon, Benfica – 4
Sevilla, Feyenoord, Napoli – 3

W mniejszej liczbie prowadził też mecze takich drużyn jak m.in. Lazio, Fiorentina, Manchester United, Roma, BVB, Ajax, Bayer Leverkusen, Lipsk, Atalanta, OM, FC Porto, Chelsea, Sporting, Galatasaray czy Arsenal. Dodajmy, że w zestawieniu nie są uwzględnione spotkaniach w ramach choćby Klubowych Mistrzostw Świata, gdzie dodatkowo dwukrotnie sędziował Realowi Madryt.

W 2013 sędziował swój pierwszy finał Pucharu Polski – pierwszy z dwóch meczów Śląska Wrocław z Legią Warszawa. Później jeszcze trzykrotnie prowadził mecz finałowy na Stadionie Narodowym.

W swojej europejskiej przygodzie był arbitrem kilku spotkań, które obrosły legendą. Na przykład w 2017 był rozjemcą pierwszego meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów, w którym PSG pokonało Barcelonę 4:0. Ten mecz był preludium do historii z rewanżu, gdzie Blaugrana po niesamowitej remontadzie zwyciężyła 6:1. Rok później w tej samej fazie na Marciniaka posypała się lawina krytyki po meczu Tottenham – Juventus (1:2), w którym nasz arbiter popełnił duże błędy. W 2023 roku sędziował w półfinale pogrom Realu Madryt przez Manchester City, kiedy podopieczni Pepa Guardioli wygrali 4:0. A w zeszłym sezonie niesamowite spotkania w 1/8 i 1/2 finału pomiędzy Atletico i Realem oraz Interem i Barceloną – w obu przypadkach były to rewanże. W derbach Madrytu arbiter miał absolutnie nietypową sytuację, gdy w konkursie jedenastek Julian Alvarez dwa razy dotknął piłkę – co dopiero – i to w wielkich kontrowersjach – wykazał VAR. Znowuż w pojedynku na Giuseppe Meazza widzieliśmy prawdziwy spektakl piłki. Gdy w 87. minucie Raphinia trafiał na 3:2 dla Barcelony, wydawało się, że jest pozamiatane. Wyrównał w doliczonym czasie Acerbi, a w dogrywce Nero-Azurri za sparwą Frattesiego przechyli szalę na swoją korzyść.

Szymon Marciniak od dekady prowadzi też mecze reprezentacji. Prowadził spotkania na Mistrzostwach Europy i Świata. W 2016 roku był rozjemcą meczów Hiszpania – Czechy, Islandia – Austria i Niemcy – Słowacja. Podczas Mundialu w Rosji sędziował spotkania Argentyna – Islandia i Niemcy – Szwecja z fenomenalnym trafieniem Kroosa w doliczonym czasie z rzutu wolnego. Na Mistrzostwach Świata w Katarze prowadził spotkania Francja – Dania i Argentyna – Australia, a na Euro 2024 Belgia – Rumunia i Szwajcaria – Włochy.

Na deser zostawiliśmy oczywiście największe sukcesy polskiego sędziego. Czyli sędziowane finały. Najpierw finał Klubowych Mistrzostw Świata 2024, w którym Manchester City pokonał Fliminense 4:0. City zapewniło sobie udział w turnieju poprzez wygranie Ligi Mistrzów w 2023 roku, który również prowadził polski sędzia – Anglicy pokonali Inter Mediolan 1:0 po golu Rodriego. No i nade wszystko mecz meczów, najważniejsze wydarzenie w czteroleciu światowej piłki, czyli finał Mistrzostw Świata 2022 w Katarze: Argentyna – Francja. Finał niebanalny, bo z dwoma golami Leo Messiego i hat-trickiem Kyliana Mbappe. Marciniak był świadkiem ukoronowania Leo Messiego jako najlepszego piłkarza w historii futbolu, zwieńczającego swoją piękną karierę tytułem Mistrza Świata.

Ma w swoim dorobku także prowadzone finały Cypru, Grecji i Albanii oraz Superpuchar Europy.

Przechodząc do spraw przyziemnych – w obecnym sezonie Marciniak prowadził cztery spotkania ekstraklasy, w których pokazał 16 żółtych kartek (średnio 4 na mecz) i ani jednej czerwonej. Podyktował jeden rzut karny – dla Pogoni w meczu z Arką.

Oficjalnie prowadził tylko jedno wspomniane spotkanie GKS Katowice, natomiast na uwagę zasługuje fakt, że Marciniak był gościem specjalnym i sędzią podczas turniejów Spodek Super Cup 2024 i 2025. W obecnym roku zrobił też rzecz niesamowitą – prowadząc mecz w Arabii Saudyjskiej wieczorem dzień przed turniejem, sobie tylko znanymi sposobami przemieścił się do Katowic, by w Spodku już być około godziny 15.00 zwartym i gotowym do pracy.

Będzie to pierwszy Klasyk Szymona Marciniaka, bo mimo wielu wybitnych spotkań, nie udało mu się jeszcze poprowadzić hiszpańskiego El Clasico pomiędzy Realem Madryt i Barceloną.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Kompromitacja

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po ostatnim meczu z Arką Gdynia, humory w Katowicach były bardzo dobre. GieKSa odbiła się od dna i w fantastycznym stylu pokonała gdynian. Piłkarze Rafała Góraka chcieli podtrzymać tę passę. Ten sam plan miał jednak Górnik Zabrze, który również efektownie odprawił z kwitkiem Pogoń Szczecin. Przy Roosevelta zapowiadało się naprawdę świetne widowisko, przy rekordowej – 28-tysięcznej – frekwencji.

W GieKSie nastąpiła jedna zmiana w porównaniu z meczem z Arką. Kontuzjowanego Alana Czerwińskiego zastąpił Lukas Klemenz, czyli bohater meczu z gdynianami. W składzie zabrzan ponownie zabrakło Lukasa Podolskiego (ale był już na ławce), mogliśmy natomiast obawiać się dynamicznych Ousmane Sowa i Tofeeka Ismaheela.

Początek meczu był wyrównany, ale drużyny nie stwarzały sobie sytuacji bramkowych, choć gdyby w 5. minucie Adam Zrelak dobrze przyjął piłkę wyszedłby sam na sam od połowy boiska z Łubikiem. W 11. minucie lekko uciekał Klemenzowi Tofeek Ismaheel, który wbiegł w pole karne i nawijał naszego obrońcę, ale Lukas ostatecznie zablokował ten strzał. W 19. minucie Kubicki bardzo dobrze obsłużył prostopadłym podaniem Ambrosa, który kąśliwie uderzał, ale Dawid Kudła bardzo dobrze obronił ten strzał. Pięć minut później w pole karne próbował wdzierał się Borja Galan, ale jego strzał został zamortyzowany. W pierwszych trzydziestu minutach nieco lepiej prezentował się Górnik i mógł to przypieczętować bramką, gdy fatalną stratę przed polem karnym zaliczył Kacper Łukasiak, ale po wygarnięciu piłki przez Kubickiego nie doszedł do niej Liseth. Niestety cofnięta gra GKS nie opłaciła się. Galan dał bardzo dużo miejsca w polu karnym rywalowi, a Ousmane Sow skrzętnie to wykorzystał, wycofując piłkę na 16. metr do Patrika Hellebranda, który pewnym strzałem pokonał Kudłę. W końcówce GKS miał kilka stałych fragmentów gry, ale w przeciwieństwie do meczu z Arką, tutaj nie było z tego żadnego zagrożenia.

Początek drugiej połowy mógł być fatalny. Klemenz wyprowadzał tak, że podał do przeciwnika, piłka zaraz poszła do niepilnowanego Janży, ten wycofał do Sowa, analogicznie jak ten zawodnik w pierwszej połowie, jednak Sow strzelił technicznie obok słupka. Po chwili, w zamieszaniu w polu karnym po wrzucie z autu Kowalczyka, ekwilibrystycznie do piłki próbował dopaść Kuusk, ale nic z tego nie wyszło. Po chwili i tak było 2:0. W 53. minucie piłkarze GKS zagrali niebywale statycznie w polu karnym. Dośrodkowywał Ambros, a kompletnie niepilnowany, choć wśród tłumu naszych (!) zawodników Liseth z bliska skierował piłkę do siatki. W 61. minucie znów rozmontowali naszą dziurawą obronę rywale, Janża znów mając lotnisko na skrzydle, popędził i wycofał po ziemi, a Sow tym razem strzelił niecelnie. Po chwili mieliśmy zmiany, weszli na boisko Aleksander Buksa i debiutujący w GKS Jesse Bosch. Trzy minuty później było po meczu, gdy doszło do absolutnie kuriozalnej sytuacji. Marten Kuusk zagrywał do Kudły. Problem w tym, że naszego bramkarza nie było w bramce i piłka wpadła do siatki ku rozpaczy estońskiego defensora. Kilka minut później swoją szansę miał Ismaheel, ale po dośrodkowaniu z prawej stroną i strzale zawodnika bardzo dobrze interweniował Kudła. W 81. minucie z dystansu uderzał wprowadzony na boisko Lukas Podolski, ale znów obronił bramkarz. W 88. minucie na strzał zdecydował się Kuusk, a piłka musnęła górną stronę poprzeczki. Po chwili była powtórka, uderzał z daleka Gruszkowski i również piłka otarła obramowanie, tym razem spojenie.

Wygląda na to, że GKS przegrał to spotkanie już przed meczem, ewentualnie w trakcie pierwszej połowy. Nie da się z Górnikiem Zabrze, grając tak asekuracyjnie, liczyć na cud i to, że rywale nie strzelą bramki. Dodatkowo po utracie bramki posypało się całkowicie wszystko i nie dość, że nadal nie mieliśmy nic z przodu, to jeszcze popełnialiśmy katastrofalne błędy z tyłu, a gospodarze skrzętnie to wykorzystali. Był to najsłabszy mecz GKS w tym sezonie. Nie chodzi o wynik. Sposób gry był nieprzystający ekstraklasowej drużynie.

23.08.2025, Zabrze
Górnik Zabrze – GKS Katowice 3:0 (1:0)
Bramki: Hellebrand (40), Liseth (53), Kuusk (64-s).
Górnik: Łubik – Kmet (70. Szcześniak), Janicki, Josema (76. Pingot), Janża, Kubicki, Hellebrand, Ambros (70. Podolski), Sow (69. Dzięgielewski), Liseth, Ismaheel (76. Lukoszek).
GKS: Kudła – Wasielewski, Klemenz, Jędrych, Kuusk, Galan (70. Gruszkowski) – Błąd (70. Łukowski), Kowalczyk, Łukasiak (61. Bosch), Nowak (78. Wędrychowski) – Zrelak (61. Buksa).
Żółte kartki: Nowak.
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 28236 (w tym 4300 kibiców GieKSy).

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Czego chcieć więcej?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Pamiętamy otwarcie Nowej Bukowej i spektakularnie wygrany mecz z Górnikiem Zabrze. Wtedy to katowiczanie przełamali złą passę z zabrskim rywalem i w doliczonym czasie gry po golu Filipa Szymczaka po raz pierwszy Arena Katowice odleciała w szale radości. Jednocześnie jak dotychczas był to najbardziej efektowny i spektakularny moment tego stadionu.

Teraz czeka nas kolejne starcie z Górnikiem, tym razem jednak przy Roosevelta. Z tym stadionem nie mamy dobrych wspomnień. Od czasu spadku z ekstraklasy 20 lat temu, katowiczanie trzy razy grali oficjalne mecze w Zabrzu. Wyniki to 0:2, 0:1 i 0:3. Najświeższym wspomnieniem jest mecz z zeszłego sezonu, który GKS gładko przegrał 0:3, tracąc gola już w czwartej minucie po uderzeniu Lukasa Podolskiego. To był jeden z niewielu pojedynków zeszłej jesieni, w którym katowiczanie nie wyglądali na równorzędnego rywala i to mimo tego, że Górnik wcale nie grał jakiegoś wybitnego spotkania. Tak, ekstraklasa nas „przywitała” w środku rundy z przytupem.

Na co stać teraz nasz zespół w jutrzejszych derbach – nie wiadomo. Nie wiadomo do końca, w jakiej formie jest ekipa Rafała Góraka, choć trzeba przyznać, że od początku meczu z Legią ta dyspozycja daje wrażenie, że rośnie. Rzeczywiście pierwsza połowa przy Łazienkowskiej była bardzo dobra, cały mecz niezły, a kolejne spotkania – z Arką Gdynia – było już bardzo dobre. Można więc mieć nadzieję, że po początkowym blackoucie, nasza ekipa w końcu się obudziła i wskoczyła na właściwe tory drużyny środka tabeli.

Problem w tym, że stajemy naprzeciw silnej w tym sezonie drużyny. Zespół Michala Gasparika najpierw wygrał z Lechią, a potem na wyjeździe z Piastem. Być może – patrząc na ten sezon – nie są to jakieś wielkie sukcesy, ale każdy punkt, a zwłaszcza komplet należy cenić. Potem była porażka w Poznaniu i niezasłużona przegrana u siebie z Termaliką. Górnik w tym meczu dominował, ale to goście okazali się lepsi o jedną bramkę. Za to w meczu z Pogonią było do pewnego momentu odwrotnie – to Portowcy cisnęli, cisnęli, ale piłka nie chciała wpaść do siatki. Wkrótce więc sprawy w swoje ręce wzięli zabrzanie i trzykrotnie pokonali bramkarza ze Szczecina.

Jakby więc nie patrzeć – obie ekipy wygrały ostatnie swoje mecze trzema bramkami i to nie z ligowymi leszczami. To znamionuje naprawdę świetne widowisko jutro.

Ciekawi jesteśmy zestawienia GKS na ten mecz. Lukas Klemenz zasłużył się dwiema bramkami – pytanie, czy Alan Czerwiński będzie zdolny do gry, a może znów na ławce zasiądzie Marten Kuusk? No i kwestia środka boiska ciągle jest otwarta. Nie wydaje się, żeby miejsca nie zachował Kacper Łukasiak, bo w końcu zagrał dobry mecz z Arką. Pytanie, co z Adrianem Błądem, czy trener będzie nadal konsekwentnie stawiał na niego czy może szansę dostanie kolejny aspirujący zawodnik. Co do ataku, to nie mamy wątpliwości – Adam Zrelak musi być i już.

Śląski Klasyk to również święto na trybunach. Znów do Zabrza przyjedzie kilkutysięczna armia kibiców GKS Katowice. Rok temu mieliśmy świetne widowisko właśnie na trybunach, trochę gorsze na boisku, przede wszystkim za sprawą GKS. Ale drugi raz z rzędu chyba tak nie będzie. Pięknie by było odczarować ten stadion i zapewnić sobie drugie zwycięstwo w sezonie. Tak jak rok temu w szóstej kolejce. Skazywany na pożarcie GKS wygrał wówczas z Mistrzem Polski – Jagiellonią Białystok.

Sobota wieczór, primetime, jupitery, dwadzieścia kilka tysięcy kibiców, dwie drużyny w gazie, Szymon Marciniak z gwizdkiem. Czego chcieć więcej?

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga