Dołącz do nas

Piłka nożna

[KONFERENCJA] Bartnik, Dudek i Wawrzyniak przed sezonem

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przed pierwszym spotkaniem ligowym w klubie zorganizowana została konferencja prasowa z udziałem dyrektora sportowego Tadeusza Bartnika, trenera Dariusza Dudka oraz kapitana zespołu Jakuba Wawrzyniaka. Poczytajcie, co mieli do powiedzenia obecni na konferencji. 

Tadeusz Bartnik: Okres przygotowawczy to nie tylko praca nad transferami. W okresie tym pracowaliśmy nad kilkoma elementami. Najważniejsze to oczywiście kadra zespołu. Poświeciliśmy wiele czasu na przegląd kadry, wyciągniecie wniosków, dlaczego tak słabo nam poszło w zeszłej rundzie. Wzmocnienia i uzupełnienia miały uporządkować zespół pod kątem tego, co szwankowało. Pozyskaliśmy czterech zawodników mających decydować o tym zespole i jednego zawodnika (Grychtolik), który będzie się rozwijać, a być może wskoczy do składu. Grychtolik to również transfer na przyszłość pod kątem młodzieżowca. Rozwój? Wzmocniliśmy współpracę z Rozwojem Katowice, gdzie na wypożyczenie poszli Andrzejczak i Musiolik oraz Ruchem Radzionków gdzie wytransferowaliśmy na korzystnych warunkach Wnuka i wypożyczyliśmy Małeckiego. Przedłużenie umów? Pracujemy nad kolejnymi dwoma przedłużeniami z zawodnikami, którzy dobrze wkomponowali się w klub. Catapult? Potwierdzam, że zakupiliśmy ten system, trenerzy przeszli szkolenia, a sam system mocno nam pomoże. Potencjał tego systemu jest ogromny. Okres przygotowawczy? Cieszy fakt, że przepracowaliśmy okres bez kontuzji w zespole. To bardzo ważne dla drużyny. Kurowski i Marchewka? Mamy ostatnie godziny okienka transferowego i nie zaprzestaliśmy prac nad swoimi projektami. Być może oba te nazwiska będą przedmiotem naszych ruchów transferowych w ostatnich godzinach. 

Dariusz Dudek: Okres przygotowawczy był bardzo owocny w pracę. Zarówno ja, jak i zespół ciężko pracowaliśmy do tego pierwszego spotkania. Mieliśmy praktycznie przez dwa miesiące po dwa treningi dziennie. Mam nadzieję, że ta praca da efekty w postaci wygranych. Jestem mega, mega zadowolony z tego okresu, mieliśmy możliwość pracy w Turcji i chciałbym to docenić, bo praca na sztucznych nawierzchniach dała nam się we znaki. W Turcji mieliśmy możliwość grania na naturalnej murawie i teraz w klubie również mamy murawę. Dziękuje za to kierownikowi obiektu, bo to również wpływa na brak kontuzji w zespole. Catapult? Ten system to będzie weryfikacja również mojej pracy. Mam nadzieję, że już nie będziemy rozmawiać o tym, czy zespół jest dobrze przygotowany. Ten system ma specjalne raporty, które zobrazują, jak jest przygotowany zawodnik i zespół. Ten system mocno ułatwia pracę w tygodniu treningowym. Sparingi? Wyniki są dobre, ale robiliśmy błędy, które trzeba eliminować. Wyniki nie są ważne, liga to zupełnie inny poziom zarówno umiejętności, jak i koncentracji. To zupełnie inna bajka z większą adrenaliną. My będziemy grać o życie w tym spotkaniach i to będzie jedna wielka wojna. 

Jakub Wawrzyniak: Najważniejsze dla nas to fakt, że przepracowaliśmy w pełni, razem okres przygotowań. To dla nas ważne być na równym poziomie. Często się mówi, że pierwszy mecz to niewiadoma. Mam nadzieję, że pokażemy w niedzielę, że to nas nie dotyczy i zagramy tak, jak my tego chcemy. W mojej ocenie przeprowadziliśmy bardzo dobre transfery, nowi zawodnicy wzmocnili nas i jest rywalizacja na poszczególnych pozycjach, nie mówię tego „bo tak wypada” tylko na podstawie tego, co obserwuje w zespole, treningach i sparingach. Bardzo liczę, że niedzielne spotkanie będzie nową GieKSą. Grubą kreską oddzieliliśmy to, co było w 2018 roku, nie chcemy tego rozpamiętywać, bo mamy duże wyzwanie przed sobą. 

Pytanie od GieKSa.pl:

Wojciech Lisowski dla Weszło mówi ” wyszliśmy z dołka mentalnego”, Jakub na konferencji prasowej podkreśla grubą kreskę oddzielającą rok 2018. Z jednej strony dobrze, że takie nastawienie, z drugiej odważne stwierdzenia jak na zespół, który tyle przeżył w ostatnich latach. Co więc zostało zrobione, by można było takie rzeczy mówić z pełną świadomością? 

Dudek: Jesteśmy w mega trudnej sytuacji, przychodziłem w trudnym okresie, bo zespół nie dostawał tego, czego oczekiwał. Dla mnie priorytetem było, by przyszli piłkarze, którzy wzmocnią zespół i rywalizację. Okienko było trudne, bo nie wszyscy się garną do zespołu walczącego o utrzymanie, nie przelewa się pod względem finansowym w klubie, nie ściągniemy tutaj Ronaldo i Messiego. Jako klub wielosekcyjny pieniądze, jakie są otrzymywane, są dzielone, trzeba o tym pamiętać. Po takich zmianach, jakie mieliśmy, nie wszystko zaskoczyło w klubie, trzeba było czasu, teraz dodaliśmy transfery, które muszą podnieść jakość i pomóc w problemach. Reszta zespołu chyba to czuje, że nowi zawodnicy to wzmocnienia i myślę, że Wojciech Lisowski to właśnie ma na myśli, że jesteśmy silniejsi jako zespół i jako klub. Ostatnio tak mało przebywałem w domu, podobnie jak inni członkowie sztabu. Poświęciliśmy nasze doświadczenia oraz cenny czas, by wzmocnić zespół, by grał lepiej taktycznie i by wygrywał, bo to jest najważniejsze.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

4 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

4 komentarze

  1. Avatar photo

    Dziadek

    28 lutego 2019 at 18:59

    Nie pierd… Pokażcie efekty na boisku. Po trzech meczach będzie wszystko wiadomo. A zamiast grubych kresek wolałbym analizę błędów i wyciągnięcie wniosków.

  2. Avatar photo

    Roh

    28 lutego 2019 at 20:54

    W kazdym normalnym klubie taki Pan Bartnik zostalby juz dawno wypier.. za to co zrobil z tym zespolem. Ale nie tutaj. Widac w GieKSie lubiom nieudacznikow.

  3. Avatar photo

    Adam81

    1 marca 2019 at 03:48

    Panowie was to wrzucic do worka ludzi ktorzy pompuja ten balon on kilku lat…Spinacie sie ..Przyczyn jest wiele takiego stanu rzeczy a ani wy ani inni tego nie zmienia poziom ligi jest slaby jak cala polska pilka …Ciezko o zawodnikow charakternych jakich mielismy w Gieksie od zawsze …poprostu uzbrojcie sie w cierpliwosc ….Sam zyczylbym sobie by wygladalo to inaczej ale moze tak to ma byc by byl twardy solidny fundament trzeba swoje odczekac mimo ze wielu z nas krew zalewa …Zamiast plakac ,stekac i krytykowac kazdy powinien skupic sie na wspieraniu bo ta garstka co nas chodzi na mecze to wyeoluje smiech u innych….Pozdro i dozobaczenia na wyjazdowym szlaku.Ino GieKSa

  4. Avatar photo

    KaTe

    1 marca 2019 at 21:50

    Dudek twierdzi, że w Gieksie się „nie przelewa”?
    Ciekawe… Może niech policzy wszystkie etaty związane z sekcją piłkarską. Prezes, dyrektor zarządzający, dyrektor finansowy, dyrektor sekcji, kierownik marketingu, kierownik sprzedaży, kierownik komunikacji, dwaj kierownicy do spraw bezpieczeństwa i całe mnóstwo różniastych „specjalistów”. Po przekroczeniu liczby 30 osób zaprzestano publikować te dane stronie klubowej.
    Transfery też kiepskie? Skład jest co najmniej na miejsce 3-5, a nie na przedostanie!
    Straszna skleroza! Wspomnijcie finanse sprzed 8-10 lat, albo liczbę osób zatrudnionych za czasów Dziurowicza. Może, mało kto pamięta – urzędników nie było więcej niż 10 osób, a ciągle graliśmy w pucharach

Odpowiedz

Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga