Dołącz do nas

Piłka nożna

Noty i opisy po Siarce

Avatar photo

Opublikowany

dnia

GKS Katowice przegrał w Tarnobrzegu z Siarką. Znów nasi zawodnicy zmuszają nas do napisania kilku cierpkich słów na ich temat. Kronikarski obowiązek, co poradzić…

Mateusz Abramowicz – 6
Golkiper nie miał zbyt wiele pracy, bo rywale w większości strzelali nad poprzeczką. Ogólnie jednak był dość pewny i nie można mieć do niego zastrzeżeń. Przy bramce zwijał się, ale ostatecznie piłka wpadła do bramki.

Adrian Frańczak – 4,5
Niestety przeciętność tego zawodnika, którą znamy z poprzednich sezonów, uwidoczniła się bardzo mocno. Adrian gra na swoim poziomie, który nie jest jakiś specjalnie wysoki. Niestety nie potrafi grać 1 na 1, nie wykorzystuje też tego, co akurat ma dobre, czyli mocnego kopyta. Słabiutko.

Mateusz Kamiński – 5
Średni mecz zawodnika, kilka nawet niezłych interwencji. Nie można jednak powiedzieć, by rywale mocno zatrudniali go w ofensywnych akcjach. Ot, taki sobie mecz.

Tomasz Midzierski – 5
Debiut nie wypadł okazale, bo w decydującej akcji meczu kapitanowi nie udało się wybić piłki. Ponadto również dość przeciętnie. Egzamin przyjdzie w kolejnych spotkaniach.

Łukasz Zejdler – 5,5
Grał na lewej stronie obrony i w pierwszej połowie był dość aktywny. Próbował się włącza do akcji ofensywnych, ale z dość mizernym skutkiem. W pierwszej połowie mógł fajnie dośrodkować, ale zrobił to tak, że trafił wprost w ręce bramkarza. W drugiej połowie już niewiele ciekawego wynikało z jego gry. Zaspał trochę, gdy Grzesik strzelał bramkę.

Wojciech Słomka – 4,5
Żwawy od początku, ambitny i… tylko tyle. Efektów z jego poczynań nie było i zszedł w przerwie. Mimo wszystko to ciekawy zawodnik i może dostanie szansę w kolejnych meczach, choćby jako młodzieżowiec.

Bartłomiej Kalinkowski – 5
Zupełnie przeciętny występ, nie zawsze stopował akcje rywali w środku pola. Nic specjalnie nie zawalił, ale nie był też ostoją.

Lukas Klemenz – 4,5
Kolejny przeciętniak w naszym zespole. Próbował nadrabiać agresją, ale bez skutku. Bezbarwny występ w debiucie. Nic więcej nie da się powiedzieć. Zmieniony w przerwie.

Tomasz Foszmańczyk – 4,5
Od początku aktywny, brał udział w akcjach ofensywnych, nawet zaliczył kilka niezłych podań, pomagał na skrzydle. Z czasem było już coraz gorzej, a druga połowa była dramatyczna w jego wykonaniu. Straty, brak zęba, generalnie zniknął. Najgorszy Foszmańczyk z wiosny przypomniał o sobie. W trudnym momencie zamiast liderować, zupełnie nie pomógł zespołowi.

Andreja Prokić – 4,5
Mieliśmy Prokića z wiosny, efektownego i skutecznego. Ale był też ten z poprzedniej jesieni, parataczący super okazje i grający beznadziejnie. Niestety tę drugą odsłonę (chronologicznie pierwszą) widzieliśmy w Tarnobrzegu. Zawodnik grał na skrzydle i naprawdę miał kilka sytuacji – w pierwszej połowie trafił w bramkarza, w drugiej w sytuacji sam na sam mógł zrobić wszystko, a wybił sobie piłkę na kilometr i była z tego dupa. No i dodajmy jeszcze jego dośrodkowanie na trzydzieste piętro. Bardzo słabo.

Jakub Yunis – 5,5
Dużo wiatru, efektu zero. W pierwszej połowie jeszcze jakoś to wyglądało, nawet oddał jeden czy dwa przyzwoite strzały. W drugiej połowie już bardzo bezproduktywny. Ale jakiś zalążek gry pokazał przed przerwą, więc kto wie?

Paweł Mandrysz (grał od 46. minuty) – 5
Bardzo dziwny mecz zawodnika. Wszedł w drugiej połowie i niby rozruszał grę na skrzydle. Ale ciągle mu czegoś brakowało. To jak miał super sytuacje do dośrodkowania to kopnął, jakby nie jadł śniadania, to piłka mu uciekła za linię końcową, to pośliznął się. Cały czas był o jeden krok od dobrego zagrania i nie potrafił go wykonać.

Dawid Plizga (grał od 46. minuty) – 5
Już w pierwszej akcji po wejściu na boisko stracił i rywale mieli groźną sytuację. Potem coś tam się starał pograć doświadczeniem, ale zupełnie nie było z tego efektów. W końcówce w oczy rzucił się jego brak pośpiechu przy rzucie wolnym. Słaby ten re-debiut.

Wojciech Kędziora (grał od 75. minuty) – niesklas.
Wszedł na kwadrans i nic nie pomógł zespołowi.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


28 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

28 komentarzy

  1. Avatar photo

    1964

    23 lipca 2017 at 09:49

    motała,cygan i reszta bandy tych co kopią się po czołach!Ile lat będziecie Nas robili za durni!To co odpierdalane jest od lat to jakaś kpina!Jak można nie wygrać z młodzieżą z tarnobrzega!Motała gdzie są wzmocnienia!Proponuję abyś się spakował i wydupiej do lubina,daremny jesteś!Cygan poklepałeś wkłady do koszulek po meczu?Proponuje odwołać prezentacje drużyny męskiej bo szkoda czasu na tych patałachów.A nowym busem lepiej niech jeżdżą dziołchy!Im zależy!A Wy kopacze będziecie jebani na każdym kroku!Koniec!GieKSa to My!

  2. Avatar photo

    Jerzy z Truskolasów

    23 lipca 2017 at 10:16

    Ciekawe co odwalą w sobote…

  3. Avatar photo

    lukasz

    23 lipca 2017 at 10:30

    Lider Foszmanczyk – masakra, jesli jakims cudem to czytasz to chlopie wez sie scisnij za jaja bo zaden z Ciebie lider tylko wielka dupa. Jestes tu po to zeby w meczach o cos dac cos tej druzynie a Ty grasz jak junior. Za kogo wy sie wogole macie pilkarzyny ? zero wynikow zero woli walki i kompletna wyjebka – bo to widac – nie pierdolcie o staraniu sie bo to kurwa widac. Jakby sie wam chcialo tobyscie przynajmniej biegali za ta pilka. Poogladajcie sobie zachodnie ligi, angielska hiszpanska, niemiecka, jak tam Ci doswiadczeni pilkarze naprawde gryza trawe, jak ich nie zzera ta „presja” jak przychodzi po 30, 40, 50 tys ludzi na mecz. Do kurwy nedzy pokazcie cos w koncu swoja postawa bo placa wam pieniadze a Wy jak pizdy sie zachowujecie. Nie jest wam wstyd ze przychodzacy na mecz ludzie w tym dzieci maja dosc ? Nie widza w swoich „idolach” (pozal sie Boze, no ale innych nie ma ) ani zaangazowania ani mentalnosci zwyciezcow po prostu nic co cechuje prawdziwego SPORTOWCA. Nie jest WAM WSTYD ???

  4. Avatar photo

    roberto

    23 lipca 2017 at 11:14

    A ja chciałbym zapytac trenera o co chodzi.Kurwa sciagamy najlepszego srodkowego obronce w 1 lidze (Lukas Klemenz) i on gra jako defensywny pomocnik.kontraktujemy lewego obronce ( Mączyński) i na jego pozycji gra defesywny pomocnik (Zejdler) a on siedzi na ławie.Prokic który najwiecej bramek strzelił jako napadzior grajacy na szpicy gra kaszane na skrzydle.Wystawienie młodego Słomki byla tez dla mnie zaskoczeniem (chyba ze ma w kontrakcie ze musi grac)Do tego Franczak który w meczu z Siarka zagrał dramatycznie gra na prawej obronie gdzie powinien grac a przynajmniej byc testowany Mokwa (chyba ze ma kontuzje) Nie rozumiem tych posunienc trenera i po pierwszym meczu Trener Mandrysz ma u mnie wielki minus!!!Apeluje Trenerze wystawiaj zawodników na swoich nominalnych pozycjach!!!

  5. Avatar photo

    zippo50

    23 lipca 2017 at 11:59

    Szlag mnie trafia jak słyszę uszczelnić obronę nie śmiemy stracić bramki i takie tam duperele,jeszcze nikt nie wygrał wojny tylko się broniąc.Mnie nie przeszkadza jak stracimy w meczu 5 bramek a strzelimy 6.Kiedyś śp. trener Górski powiedział żeby mecz wygrać trzeba strzelić jedną więcej od przeciwnika.Nie rozumiem dlaczego nasi boją się strzelać ,choćby niecelnie ale strzelać , a jak sam na sam się przewracam to już totalna klęska.Ostatni punkt : nasz zawodnik idzie jak burza dobiega do pola przed bramkowego i się zatrzymuje nie wie co zrobić zaczyna się seria podań kończąc w rękach naszego bramkarza {tak było na ostatnim meczu} to jakaś paranoja na to się nie da patrzeć powinni dostać zakaz podawania do tyłu bo większość ładnych akcji w ten sposób psują.

  6. Avatar photo

    tomek

    23 lipca 2017 at 14:38

    Za taka kpine tak wysokie noty

  7. Avatar photo

    ula

    23 lipca 2017 at 15:33

    widze ze nawet po odejsciu Dawida jest coraz gorzej z druzyna,obudzcie sie druzyna,jeszcze zatesknicie za Dawidem,franczak dalej nie umie grac,a ktos mowil jaki on jest lepszy od abramowicza,zamiast przekonywac abramowicza do pozostania w tej druzynie to daliscie mu odejsc w sumie choc z drugiej strony lepiej jak gra gdzies indziej a wy macie bezproduktywnego i slabego franczaka

  8. Avatar photo

    1964

    23 lipca 2017 at 15:51

    Goń sie ula na portal dzbanów GieKSa to My anie kopacze!Mamy wyjebane na twojego dawidka.bez odbioru!

  9. Avatar photo

    Błażej

    23 lipca 2017 at 17:14

    Ula – Dawid sam chciał odejść i odszedł. Nie chciał dla nas grać to niech gra w Tychach i tyle. Dawida już nie ma i nie ma co go wspominać w komentarzach.

  10. Avatar photo

    Irishman

    23 lipca 2017 at 17:27

    Panowie,
    ale po co te pół punkty? Serio nie potraficie ocenić zawodników w skali 1-10? Pamiętam za bajtla oceny ze szkoły – no i jak byście ocenili, co jest lepsze i DLACZEGO – 4- czy 3+ ???
    A możeb tak?
    Abramowicz 6 – Frańczak 4, Kamiński 5 (a może 4 za tą szopkę, którą odwalił przy straconej bramce?), Midzierski 5, Zejdler 6 (bo to w końcu obrońca, a nie skrzydłowy) – Słomka 4, Kalinkowski 5, Klemenz 4 (no bo grał na nie „swojej” pozycji ale może warto go wstawić za Kamińskiego?), Foszmańczyk 5 (próbował ale zupełnie nie miał z kim pograć), Prokic 5 (ale tylko za to, że zszedł na SWOJĄ pozycję napastnika) – Yunis 5 (no sory ale 6 to musiałby coś więcej pokazać)

  11. Avatar photo

    lukasz

    23 lipca 2017 at 18:19

    Irishman odleciałem te noty oprócz Abramowicza połowę mniejsze, ja proponuję ogółem: obrona 1 (stracona bramka to farsa), pomoc 2 (jednak większość akcji kończyła się niecelnymi strzałami rywali) atak 1 (za szeroki rozumiana „aktywnosc” punktów nie ma, zmarnowane szansę mówią najlepiej o calej formacji. A Foszmanczyk? Jego miejsce jest w STS albo Fortunie, on plami koszulkę GKS swoimi występami, gdyby chociaż próbował odkupic swoją postawą winy ale nie on ma to w dupie. Pomija fakt że piłkarze chyba jednak raczej powinni występować na swoich pozycjach – to nie profesjonaliści tylko zwykli kopacze … Tragedia i dramat. A

  12. Avatar photo

    ula

    23 lipca 2017 at 19:14

    blazej ja wiem ze sam chcial odejsc bo chcial sie rozwijac wiadomojak kazdy pilkarz a tu co on by osiagnal z reszta zespolu

  13. Avatar photo

    lukasz

    23 lipca 2017 at 23:00

    ula skoncz z ta mierna reklama – ten chlop ma 26 lat, na rozwoj to on mial czas, a rozwinal to sie Alan a Dawid byl solidnym przecietniakiem z doskonalym wyrzutem z autu. To tyle. Pewnie w meczu przeci GieKSie strzeli gola ale jakos wielkiej kariery to juz chyba nie zrobi …

  14. Avatar photo

    Irishman

    24 lipca 2017 at 08:29

    Łukasz, a ja proponuję skończyć się nakręcać.
    Owszem, mecz był słaby, bezbarwny, taki bardziej sparing niż mecz o stawkę. Był toczony w upale więc może podświadomie nawet piłkarze oszczędzali siły? Oszczędzali je na ligę, bo zaraz zaczynamy prawdziwą grę o życie dla nas. Co mi z tego, ze doszlibyśmy choćby do ćwierćfinału PP jeśli zawalimy awans w tym nadchodzącym sezonie? Przypominam, że za półtora roku są wybory samorządowe i jeśli tego awansu nie osiągniemy, a sukces osiągną siatkarze albo hokeiści (czego im życzę) to sama opinia społeczna zmusi prezydenta, do tego, aby nas zepchnąć na drugi plan!

  15. Avatar photo

    Irishman

    24 lipca 2017 at 08:30

    Ja nawet rozumiem ludzi. Niestety to jest efekt tego, że w ubiegłym sezonie nagromadziło się w ludziach mnóstwo złych emocji, sztucznie wstrzymywanych przez ten idiotyczny parasol ochronny. Ale niestety jak my teraz będziemy „karać” drużynę, trenera i w ogóle cały klub za miniony sezon, to w tym bieżącym także nigdzie nie dojdziemy!

  16. Avatar photo

    Tomek

    24 lipca 2017 at 14:30

    Coś mi się wydaje że ten warsztat mandrysza jest bardzo przereklamowany. Nie chce się wierzyc ze zgodzil sie zakontraktowac tak slabych zawodnikow. Po co Kędziora, Klemez tego nie wie nikt. Kto dal zgode na plizge skoro wszyscy wiedzieli co odstawial w zabrzu. Jak patrze na tego Midzierskiego to mam wrazenie ze ruch sprawia mu bol. Z tego raczej nic nie bedzie a twarda reka sama w sobie nic nie da. Mysle ze musi odejsc Cygan i Motala i przyjsc ktos z jajami to moze w koncu bedzie jakis konkret. Jak dotad kabaretu ciag dalszy

  17. Avatar photo

    Mecza

    24 lipca 2017 at 20:38

    Ja pierdziu, Mandysz już słaby i przereklamowany, póknij się w głowę.

  18. Avatar photo

    potf

    25 lipca 2017 at 00:15

    Tak się zastanawiam drogi Shellu, czy oceny w skali 1-6 nie byłyby bardziej obrazowe niż 1-10? Według mniej więcej takiego klucza:

    1 – występ poniżej krytyki, skandaliczny
    2 – występ bardzo słaby
    3 – średni mecz zawodnika, bez fajerwerków ale z przebłyskami
    4 – występ solidny, dobry, można pochwalić
    5 – bardzo dobry mecz, bez słabych momentów i zagrań
    6 – piłkarska rewelacja, kluczowy dla losów meczu zawodnik

  19. Avatar photo

    Mecza

    25 lipca 2017 at 07:46

    @potf, zgadzam się. To byłoby czytelne. Dobrze by było też aby ta krótka „legenda” była dołączona do każdego artykułu z ocenami.

  20. Avatar photo

    Tomek

    25 lipca 2017 at 11:55

    Mecza to ty się puknij w głowę. Ściągnął co chciał opowiadał bajki i dostał z II ligowcem banki po grze dramatycznie słabej. Skoro niby ten cudotwórca ma takie oddziaływanie na zespół to czemu się nie udało znowu. Ta porażka nie była wypadkiem przy pracy tylko efektem tego jak skompletował i przygotował zespół. Poczekajmy jeszcze z pięć kolejek i bedą dalsze efekty. Jak dotąd wygląda to jeszcze gorzej niż z brzeczka.

  21. Avatar photo

    Mecza

    25 lipca 2017 at 16:53

    @Tomek, wszyscy zgodnie mówiliśmy że damy spokój trenerowi i to piłkarze mają się ogarnąć a Ty już po pierwszym meczu jedziesz po nim. Tak zgadza się, on nie jest cudotwórcą ale to było pewne.

  22. Avatar photo

    tomek

    25 lipca 2017 at 19:32

    Mecza jak on nie potrafi z takim rywalem wygrac to z kim chce grac. Jakos inni sobie poradzili. Rozumie ze transfery uwazasz za dobre i trafione. ja uwazam ze inni zrobili duzo lepsze wzmocnienia

  23. Avatar photo

    Mecza

    25 lipca 2017 at 20:12

    Tomek nie jestem jasnowidzem i nie wiem jak skończy się jesień ale liga jest wyrównana i nie transfery będą decydować. Zobacz kto awansował ostatnio, Ci co „odpady” ściągali m.in z GKS. Kolejna sprawa to nie Mandrysz decyduje o wysokości budżetu transferowego a robienie zmian dla samej zmiany to głupie i kosztowne. Poczekajmy na opinie na koniec rundy jesiennej.

  24. Avatar photo

    tomek

    25 lipca 2017 at 21:11

    Mecza z takim podejsciem to awans za 10 kolejnych lat albo nigdy

  25. Avatar photo

    Mecza

    25 lipca 2017 at 21:37

    To nie gra komputerowa, wiesz jaki mamy budżet? W zeszłym było 7mln a w tym może być mniej. Grudziądz miał 5,5mln. Myślisz że te 1,5 mln złotych może w piłce przełożyć się z automatu na gwarantowane miejsce 2? Jak transfery słabe to do UM pretensje że nie dali 20mln. Legia w ex miała 2x większy budżet od drugiego Lecha i z ledwo mistrza zrobiła. Jak masz bardzo duże pieniądze to różnice możesz zrobić ale jeśli to jest tylko 20% wyższy budżet to nie jest żadna różnica.

  26. Avatar photo

    Tomek

    26 lipca 2017 at 07:49

    Mecza Lepiej kupic dwóch sensownych zawodnikow niz cala bande miernot. No ale jak widac w Gks sie wnioskow nie wyciaga. A jak ma być dziadostwo to lepiej ogrywac własnych juniorow wspartych paroma doswiadczonymi. Bedzie tanio efekt podobny no i mozna na nich zarobić.

  27. Avatar photo

    Mecza

    26 lipca 2017 at 08:06

    Nie ma na rynku dwóch sensownych zawodników. Motała powiedział, że tu już o kase nie chodzi a o to że jak ktoś ma możliwość to zostaje w ekstraklasie. Musielibyśmy przepłacać lub ściągać z zagranicy ale to już wielka niewiadoma, nie każdy będzie Angulo. Pół roku temu pewnie byś przyklasnął gdyby Sekulski trafił do nas, nawet byś dużą kasę wydał w myśl 2 konkretnych i co z tego? Chłop coś tam trafił wcześniej w ekstraklasie ale zakładam że on by GKS nie zbawił tak jak i Lebedyński (a wydawał się konkret) Przyjdzie jeszcze z dwóch zawodników. Liczyłem na Jóźwiaka ale Jevtic kontuzji doznał dłuższej i nie wiem czy do wypożyczenia będzie, ma być jeszcze pomocnik do środka, defensywny bo każdy widzi że Kalinowski jest mocno przeciętny na 1 ligę a Zejdler przecież nigdy nie był defensywnym oprócz u nas. Bez defensywnych pomocników nie będziemy wygrywać.

  28. Avatar photo

    Tomek

    26 lipca 2017 at 12:09

    No to jak w GKS nic nie sie nie da i nic sie nie sprawdzi to po co cokolwiek robić. Gornik potrafil takiego angulo wyłowić i wielu innych a motala z cyganem jakie maja sukcesy. Jak dla mnie to moga byc nawet zawodnicy z okregowki byle mieli umiejetnosci. Jakos taka Sandecja np potrafila zbudowac sensowny zespol a u nas. Nie sadze by miala wieksza kase. Jeszcze dwa takie sezony i faktycznie nikt o zdrowych zmyslach nie bedzie chcial tu grac bo tu kazdy ma regres. W innych zespolach nie ale tu tak. No ale Prezes Ciamajda nie ma sukcesow siedzi dalej, motala to samo ok. Grunt ze jest sielanka i kasa leci. Jak to sie stalo ze nie odkryl ten fachowiec nikogo z nizszych lig. Co do Sekulskiego to mylisz sie bo nigdy nie uwazalem ze ten czlowiek jet dobrym pilkarzem.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Zagłębie Lubin kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Kibice Zagłębia Lubin są starym wyjadaczem polskich trybun. Miło niewielkiej miejscowości dorobili się sporej rzeszy fanów, którzy świętowali: dwukrotnie Mistrzostwo Polski, inne miejsca na podium, grę w finale Pucharu Polski oraz w europejskich pucharach. Najbardziej pamiętany mecz na arenie międzynarodowej to zdecydowanie przyjazd AC Milan w 1995 roku. Lubinianie, jako nieliczni z polskich ekip, zobaczyli słynne San Siro na meczu swojej drużyny.

Ich pojawienie się na trybunach miało miejsce w latach 70,, a w latach 80. fani Zagłębia zaczęli tworzyć młyn oraz regularnie jeździć na wyjazdy. Zgoda z Arką Gdynia zapoczątkowana w 1983 roku trwa do dzisiaj, co z perspektywy stażu i odległości jest ewenementem. Arkowcy za każdym razem jadąc w stronę Dolnego Śląska, a zwłaszcza podejmując znienawidzony Śląsk Wrocław lub Miedź Legnica, mogą liczyć na wsparcie lubinian.

Podobnie w przypadku Odry Opole z którą się wspólnie trzymają od 1994 roku. Ta zgoda niedawno miała zachwianie poprzez romans OKS-u z Ruchem Chorzów, ale wszystko się utrzymało i trwają dalej ze sobą. Podobnie było między Odrą i Polonią Bytom, czyli ekipą która od 2016 roku ma układ chuligański z Zagłębiem. To właśnie fani z Opola byli łącznikiem tej relacji i zapoczątkowali ich dobre kontakty.

Ostatnią zgodą Zagłębia jest Zawisza Bydgoszcz. Sztama, która trwa bardzo długo, bo od 1989 roku. Również jedna ze starszych na kibicowskiej mapie Polski. Oba kluby w 2014 roku rozegrały finał Pucharu Polski na Stadionie Narodowym. Powinno to było być świętem, ale konflikt Zawiszy z pseudowłaścicielem oraz tym samym bojkot, doprowadził do solidarności fanów z Lubina, którzy także nie pojechali na swój mecz.

Nasza pierwsza wizyta w Lubinie miała miejsce jesienią 1985 roku. Zagłębie, jako beniaminek, zainaugurował ligę na świeżo wybudowanym stadionie, który zgromadził 28000 widzów. Na wyjazd wybrało się 40 trójkolorowych fanów, którzy w pierwszym kontakcie z fanami Zagłębia tak się polubili, że została przybita… zgoda. Nasza sztama przetrwała do finału Pucharu Polski w 1986 z Górnikiem Zabrze. KSG również miało sztamę z Zagłębiem, a Miedzowi postanowili zasiąść i wspierać Górnik, co zakończyło nasze relacje.

Jesienią 1986 roku podejmowaliśmy u siebie Zagłębie. Blaszok został świeżo oddany do użytku.

Od pierwszej wizyty w Lubinie nasza rywalizacja trwała już na dobre przez następne kilkanaście lat. Podczas kolejnego wyjazdu do Lubina jesienią 1989 roku nasi kibice natrafili na… Miedź walczącą z jednym z fan clubów Zagłębia. Dołączyli „do zabawy” i wspomogli legniczan. Od tego momentu zawiązany został układ, który po kolejnych butelkach alkoholu został w szybkim tempie przekształcony w zgodę. Zgoda upadła ostatecznie na finale Pucharu Polski w 1992 roku.

W lipcu 1991 roku został rozegrany między nami Superpuchar Polski we Włocławku. Zagłębie jako mistrz kraju podejmowało GieKSę, która zdobyła Puchar Polski. Obok 40 fanatyków GieKSy na daleki wyjazd do Włocławka wybrało się z nami także… 5 kibiców Ruchu. W Toruniu na peronie stali kibice Apatora, którzy zabrali Niebeskich (mieli już wtedy zgodę) na piwo. GieKSiarze zostali na peronie, a po chwili przyjechał pociąg, z którego wybiegło Zagłębie z Zawiszą. Nasza ekipa początkowo ewakuowała się do tunelu prowadzącego na miasto, ale kiedy dobiegł Apator z Ruchem, to… tak nietypowa koalicja przegoniła parę „ZZ”. Po całym zdarzeniu skład Apator-GKS-Ruch pojechał wspólnie na stadion i oglądał pierwszy Superpuchar Polski dla GKS Katowice.

W sierpniu 1991 graliśmy na wyjeździe, na który wybrało się 50 GieKSiarzy.

Jesienią 1992 roku graliśmy na Bukowej. Zawitała delegacja Zagłębia.

Wiosną 1993 roku do Lubina pojechało 50 GieKSiarzy z flagami. Podczas przesiadki w Legnicy, podbiła 15 osobowa delegacja Miedzi, która chciała odnowienia, zgody jednak z naszej strony zapadła stanowcza odmowa. GKS wygrał 1:0.

Jesienią 1993 roku podejmowaliśmy Zagłębie. Goście zawitali w 20 głów. GieKSa wygrała 1:0.

W marcu 1994 do Lubina wybrało się 23 fanatyków GieKSy. Piłkarze wywieźli zwycięstwo 2:1.

W sezonie 1994/1995 pierwszy mecz graliśmy na Bukowej. Goście zawitali w 52 osoby, dobrze obwieszając sektor gości. GieKSa pewnie zwyciężyła 3:1.

Wiosną 1995 do Lubina pojechaliśmy rekordowym składem liczącym 70 głów. Na dworcu w Legnicy ponownie pojawiła się delegacja Miedzi Legnica (w 4 osoby), chcąc odnowienia sztamy i gwarantując, że dadzą nam wsparcie 30 osób na meczu w Lubinie, ale ponownie spotkali się z odmową.

W sezon 1995/1996 roku goście zawitali na Bukową w 50 osób. Była z nimi Odra Opole, z którą wtedy świeżo utworzyli zgodę, krojąc na trasie flagę „Skinhead” Wisłoki Dębica. Na stadionie GieKSy euforia, bo wróciła nasza legenda Jan Furtok. GKS wygrał 1:0.

W czerwcu 1996 roku do Lubina wybierało się 40 GieKSiarzy. Podczas jazdy dostaliśmy cynk, że Śląsk czeka w 200 osób we Wrocławiu, więc pojechaliśmy przez Poznań, kończąc podróż w Rawiczu. Na mecz nie mieliśmy już szansy zdążyć, więc ekipa ruszyła w drogę powrotną. 5 naszych partyzantów, z flagą Żory w plecaku, nie dało jednak za wygraną i różnymi środkami transportu dojechało do Legnicy. Tam policja zapakowała ich do suki i zawiozła prosto na stadion Zagłębia. Skromna delegacja, po przegranym 0:1 meczu, próbowała wrócić z naszą drużyną, tłumacząc jakie już mieli przeboje i co może się wydarzyć, ale nie dostali zgody z klubu. Policja ponownie ich wywiozła na peron do Legnicy, a tam nasi zaliczyli starcie z Miedzią. Wybronili flagę, a później pociągiem udali się do Środy Śląskiej, gdzie do rana… spali na peronie, czekając na pociąg do Wrocławia, który już szczęśliwie dotarli do Katowic.

Ledwo sezon się nie skończył, a w lipcu 1996 roku ponownie trzeba było jechać do Lubina. Na wyjazd wybrało się 30 GieKSiarzy, którzy w Opolu stoczyli walkę z Odrą. Na stadionie Zagłębia, mimo tysięcznej widowni, wrażenie zrobiło świeżo uszyte potężne płótno „Hooligans Zagłębie”. Potem stało się ono znakiem firmowym lubinian. Na boisku skończyło się nietypowym remisem 4:4.

Wiosną 1997 roku podejmowaliśmy Zagłębie, a goście zawitali w 37 osób. Dwie osoby od nich na własną rękę podróżowały na Bukową… tramwajem, a zainteresowanie współpasażerów (kibiców GieKSy) wzbudził nabity plecak. Jak się okazało – miał w środku sporych rozmiarów flagę „Viking”. W kronice kibiców z Lubina można przeczytać ciekawą anegdotę związaną ze stratą tego płótna. Na kolejny mecz przyjechało 4 partyzantów z Zagłębia, którzy wmieszali się w kibiców GieKSy na Blaszoku i chcieli – w ramach rewanżu – zdobyć jakąś naszą flagę. W trakcie obcinki podeszły do nich dwie osoby i spytały się skąd są. Lubinianie pewni tego, jak skończy się sytuacja, unieśli się honorem i przyznali się, że są z Zagłębia. To natomiast zdziwiło pytających, bo okazało się, że byli to przedstawiciele…. Zagłębia Sosnowiec, którzy z tym samym zamiarem weszli na naszą trybunę. Owa czwórka z Lubina po meczu zaczęła gonić jedno nasze auto z flagą, ale nie znając górnośląskich uliczek, szybko straciła cel. Piłkarze przegrali 0:2.

Sezon 1997/1998 na mecz rozgrywany w Katowicach Zagłębie mocno się zmobilizowało i przyjechało w 80 osób, co było ich najlepszą liczbą na Bukowej. Blaszok naprzeciwko sektora gości wywiesił zdobycz i prowokacyjnie zaśpiewał „Wikingi! Wikingi!”. Na boisku skończyło się nudnym 0:0.

 

W czerwcu 1998 roku jechaliśmy do Lubina na ostatni wyjazd sezonu. Mimo wynajęcia pociągu specjalnego, ostatecznie wybrało się tylko… 58 fanatyków. GieKSiarze zostali nagrodzeni bramką Mariusza Muszalika w doliczonym czasie gry na 2:2, co mocno pomogło nam się utrzymać w lidze.

 

W sezonie 1998/1999 piłkarsko niestety było fatalnie. W Lubinie miejscowe Zagłębie nas nie oszczędziło i wygrało 4:0. Do Lubina dotarło 10 Szaleńców z Bukowej. Na powrocie we Wrocławiu miejscowy Śląsk zaatakował pociąg 100-osobową bandą z ciężkim arsenałem. Psy wysypały się pierwsze i dostały ciężkie lanie, a jeden funkcjonariusz… postrzelił chuligana Śląska w nogę.

 

Na ostatnim meczu sezonu było coś, co wisiało od dawna w powietrzu – spadek. Zagłębie Lubin przyjechało w 80 osób. My pożegnaliśmy się godnie i spaliliśmy płótno Viking, które zostało skrojone 2 lata wcześniej. Na murawie remis 2:2.

Po rocznej banici w sezonie 2000/2001 wróciliśmy do Ekstraklasy. Do Lubina wypadł nam wyjazd w październiku, na który wybrało się 83 GieKSiarzy. Po drodze ustawił się Ruch Chorzów, który na Batorym obrzucił nasz pociąg kamieniami, ale po zaciągnięciu hamulca ręcznego szybko rozgoniliśmy Niebieskich. GKS przegrał 0:1.

W maju 2001 roku podejmowaliśmy Lubinian w maju i doznaliśmy szoku, bo Zagłębie nie pojawiło się na trybunach (pierwszy raz w historii naszej kibicowskiej rywalizacji). Piłkarze przegrali 0:2.

Ledwo liga się nie zaczęła w sezonie 2001/2002 i ponownie podejmowaliśmy Zagłębie na Bukowej – tym razem w sierpniu. Goście zawitali w 45 osób. Były próby dogadania walki, ale ostatecznie do niczego nie doszło. GieKSa wygrała 1:0.

W sezonie 01/02 liga była podzielona na grupę A i B, a później wyłaniano zespoły grające w grupie mistrzowskiej i spadkowej. Na rewanż do Lubina pojechaliśmy w październiku. Skład liczył 58 głów i był nastawiony na harce, które miały odbyć się w maju. Była próba wyjechania bez obstawy, ale mundurowi byli niestety czujni. Na murawie padł wynik 2:2. Finalnie GKS wszedł do ligi mistrzowskiej, a Zagłębie musiało bić się o utrzymanie.

W sezonie 2002/2003 zaczęło się fatalnie. Dwa dni przed wyjazdem w Pucharze Polski, w którym trafiliśmy na Zagłębie, dowiedzieliśmy się, że Pisak (ważna osoba na naszych trybunach) zginął i 24 fanatyków, którzy pojechali na mec,z nie prowadziło dopingu. Zawisła jedynie zwykła czarna flaga na znak żałoby. Piłkarze zostali zdeklasowani 1:4 i odpadli z dalszej rywalizacji.

Po trzech dniach zagraliśmy z Zagłębiem…. ponownie. Tym razem mecz ligowy na Bukowej. Po awanturze z Widzewem Łódź (na starcie ligi) PZPN zamknął nam Blaszok na całą rundę jesienną. Na nieczynnej trybunie nasi kibice symbolicznie odpalili krzyż z rac oraz uszyli czarną flagę „Pisak”. Zagłębie przyjechało w 60 osób bez obstawy. Przed meczem w Bytomiu wysypali się na zbierających się Polonistów, których szybko obili. Podczas meczu uszanowali naszą żałobę i zasiadając na 6 sektorze nie prowadzili dopingu. Po meczu Polonia próbowała zrewanżować się w Bytomiu, ale policja ograniczyła konfrontację. GieKSa wygrała 1:0.

W kwietniu 2003 roku pojechaliśmy do Lubina w 72 osoby. Na meczu spokój – gospodarze wystawili skromny młyn. GKS przegrał 0:2. Po sezonie lubinianie grali baraż o utrzymanie, ale polegli z Górnikiem Łęczna.

W sezonie 2004/2005 Zagłębie wróciło po rocznej nieobecności do Ekstraklasy. W październiku graliśmy w Lubinie, gdzie pociągiem wybrało się 30 GieKSiarzy. We Wrocławiu policja poinformowała nas, że wobec braku identyfikatorów nikt nie wejdzie na stadion. Na stadonie jedna nasza fanka weszła do klatki i wywiesiła transparent o chipach (z którymi musieliśmy się użerać od poprzedniego sezonu), a część zajęła miejsca incognito na trybunach gospodarzy. Pozostałe osoby, mając już zapoczątkowane kontakty z Dynamem Drezno, pojechały do wschodnich Niemiec. GKS przegrał aż 0:7, co było najwyższą porażką w historii występów w Ekstraklasie, a nasz piłkarski los stawał się coraz bardziej przesądzony.

W maju 2005 roku walczyliśmy do ostatniej kolejki, ale tylko matematyka pozwalała nam wierzyć. Na Blaszok przyszła garstka najwierniejszych fanatyków, którzy byli świadkiem wywieszenia nowej, wówczas najdłuższej flagi w Polsce, która miała aż 72 metry: Nasze miasto – Nasza krew – Nasze życie – GKS Katowice. Goście zjawili się w 50 osób. GKS wygrał 2:0 i nadzieja na utrzymanie wciąż tliła, ale ostatecznie spadliśmy, a rywalizację zaczęliśmy od czwartego poziomu rozgrywkowego.

W 2006 roku, po awansie na trzeci poziom, zagraliśmy z Zagłębiem II Lubin. Kibiców gości nie mieliśmy prawa się spodziewać, ale moda na GKS była tak duża, że Blaszok wypełnił się szczelnie. Wygraliśmy 3:0.

Jeszcze w tym samym roku w listopadzie zagraliśmy rewanżowe spotkanie w Lubinie. HZL miało wówczas z bandą Psycho Fans układ chuligański. Ekipa 250 osób, w tym 30 Banik Ostrava, jechała w chuligańskim nastawieniu, ale ostatecznie na środowym wyjeździe wiało nudą.

W sezonie 2008/2009 spotkaliśmy się już z pierwszą drużyną Zagłębia, bo Miedziowi spadli z Ekstraklasy. Tak jak w 2002 roku, tak niestety 6 lat później, historia zatoczyła koło. Podczas wyjazdu na Koronę Kielce zginął nasz kibic z Witosa – Dura i to właśnie mecz z Zagłębiem był tym, na którym Blaszok miał żałobę. Na płocie zawisł transparent „Niech te race oświetlą Ci drogę – Dura – Do raju który będzie Twym domem” oraz zapłonęły race w kształcie krzyża. Fani z Lubina, po ogromnej mobilizacji, przyjechali w rekordowe 250 osób i nie prowadzili dopingu przez pierwsze 15 minut (z szacunku do naszej żałoby). Na boisku skończyło się 2:2, ale nasze relacje z piłkarzami były tak fatalne, że Blaszok ubliżał im przez większość spotkania.

W kwietniu 2009 roku pojechaliśmy pierwszy raz na nowy stadion Zagłębia. Niestety termin nam nie sprzyjał, bo graliśmy w środę, ale nie przeszkodziło zrobić to wtedy naszej najlepszej liczby w Lubinie – 274 osób.

Od tamtego czasu nie zmieniło się u nas wiele i utknęliśmy na dobre w pierwszej lidze. Zagłębie zdążyło wejść do Ekstraklasy i wrócić do nas w 2014 roku. Ze względu na zakazy jakie łapaliśmy w tamtych czasach wyjazd do Lubina był wyjazdem rundy, więc ciśnienie i chęć pokazania się była ogromna. Nasz najlepszy wyjazd w historii stał się faktem – pojechało nas równe 1000 osób! Piłkarze polegli 0:1.

Wiosną 2015 roku podejmowaliśmy rozpędzone Zagłębie, które przyjechało w 440 osób, będąc wspierane przez Falubaz Zielona Góra i Zawiszę Bydgoszcz. Blaszok zaprezentował w kierunku piłkarzy transparent: „Te barwy od lat z ambicją kojarzone – przez was grajki wszystko zniszczone”. Jakby tego było – na murawie dostaliśmy aż 0:5! Gole strzelali wtedy nam m.in. Adrian Błąd czy Arkadiusz Woźniak.

Po 10 letniej nieobecności w Lubinie, nikogo nie trzeba było specjalnie namawiać nam wyjazd. Pojechaliśmy w 1005 głów, bijąc swój rekord wyjazdowy sprzed 10 lat. W tej liczbie znalazła się delegacja 26 kibiców Górnika Zabrze i 12 Banika Ostrava.

W marcu 2025 roku zakończyła się przepiękna historia dla wielu pokoleń fanatyków GieKSy. Blaszok po 40 latach zakończył swoją misję. Tym razem zjawiło się 409 kibiców Zagłębia, którzy wykorzystali całą przyznaną pulę i przeszli do historii jako ostatnia kibicowska ekipa zasiadająca jako goście na legendarnej Bukowej.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Czuć to było z boiska

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu GKS Katowice – Raków Częstochowa odbyła się konferencja prasowa, podczas której wypowiedzieli się trenerzy Rafał Górak i Marek Papszun. Poniżej główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji.

Marek Papszun (trener Rakowa Częstochowa):
Zależało nam, żeby dobrze zacząć i wejść w sezon i to zrobiliśmy. Z wymagającym przeciwnikiem. W zeszłym sezonie dwa trudne spotkania, na starej Bukowej – nie byliśmy lepsi, ale wygraliśmy, a potem przegraliśmy u siebie, choć nasza gra była już lepsza. Więc te mecze z GKS były trudne. Dzisiaj też było trudno, ale pokazaliśmy już na starcie dojrzałość i dyscyplinę taktyczną. Momentami nawet taki performance. Jestem zadowolony i z optymizmem patrzymy w przyszłość. Teraz regeneracja, jutro jeszcze mamy sparing dosłownie dla kilku zawodników, których mamy w kadrze i tych z akademii. I szykujemy się do meczu pucharowego z Żiliną.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Trudno zacząć od porażki, to nigdy nie jest fajna sprawa. Natomiast trzeba sobie bezapelacyjnie i szczerze powiedzieć, że trafiliśmy na mocny zespół, na pragmatyczną piłkę i ta gra Rakowa, która mi zawsze tak imponuje – dziś ją było czuć z boiska. Przyjmujemy z szacunkiem tę grę, teraz musimy wyciągnąć wnioski, a także doprowadzać do tego, żeby zespół był lepszy z każdym dniem. Musimy kalkulować, że jak trafimy na takiego przeciwnika, to może on postawić takie warunki, że będzie trudno stwarzać sytuację jakąś lawinową ilością lub tak przejąć inicjatywę, żeby to potem udokumentować golami. Był to trudny i wymagający mecz, natomiast sama pierwsza połowa była stabilna i graliśmy dobrze, mając na uwagę przeciwnika i trochę jestem niezadowolony z wejścia w drugą połowę, kiedy pierwsze dziesięć minut było najsłabsze w naszym wykonaniu w meczu i przeciwnik to wykorzystał, zdobywając bramkę. Nie chcemy robić z tego problemu, natomiast w każdym meczu chcemy zdobywać punkty. Teraz musimy się przygotować do następnego spotkania, które rozegramy tutaj w następny poniedziałek.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna Wywiady

Okiem rywala: z Lubina zaczyna wiać chłodem

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zarówno GieKSa, jak i Zagłębie rozpoczęły sezon od porażki 0:1. Pierwszej zdobyczy punktowej oba zespoły poszukają w poniedziałkowy wieczór na Nowej Bukowej. Z jakim nastawieniem na ten mecz przyjadą Miedziowi? Czy istnieją przesłanki, że w tym sezonie zaprezentują się lepiej  niż w poprzednim, kiedy długo bronili się przed spadkiem? O nastroje na Dolnym Śląsku zapytaliśmy Pawła Junorego, redaktora serwisu mkszaglebie.pl i współprowadzącego podkast MKSTalk.

Co słychać u „ciepłowodnych”? Ta woda nie wydaje wam się coraz zimniejsza?
Być może tak jest, bo w ostatnim czasie komfort pewnych osób systematycznie się pogarsza. Powiedziałbym nawet, że z Lubina zaczyna wiać chłodem, który zaczynają odczuwać zarówno zarządzający klubem, jak i kibice. Od kilku lat można zaobserwować proces zwijania Zagłębia z Ekstraklasy i obawiam się, że w tym sezonie będzie on kontynuowany. Gdy kilka lat temu Miedziowi regularnie zajmowali bezpieczne miejsca w środku ligowej tabeli, łatka „ciepłowodnych” jak najbardziej do nas pasowała. Teraz z pewnością jest chłodniej, ale mogę też odpowiedzieć przewrotnie, że jeśli nic się nie zmieni, to niektórym może zrobić się gorąco.

Niedawno słuchałem waszego podcastu i przyznam, że trudno było dostrzec jakiekolwiek pokłady optymizmu przed rozpoczynającym się sezonem. Taki stan oddaje ogólne nastroje panujące wśród kibiców w Lubinie?
Nie śmiałbym stawiać się w roli głosu wszystkich kibiców, bo nawet w naszej redakcji opinie są podzielone. Mimo to rzuca się w oczy ponury nastrój wśród sympatyków Zagłębia, który nie jest spowodowany tylko wynikami. W ostatnim czasie nabraliśmy więcej odporności na kiepskie wyniki sportowe, choć zdaję sobie sprawę, że wy w Katowicach moglibyście odbić piłeczkę, że postawa naszych piłkarzy to nic w porównaniu z wieloletnią banicją na zapleczu Ekstraklasy. Mimo wszystko w Lubinie nie dzieje się dobrze, a naszym większym zmartwieniem jest sposób zarządzania klubem, na który jak nigdzie indziej ma wpływ polityka. Po latach względnej stabilizacji dominuje poczucie tymczasowości i nikt nie jest zaskoczony, gdy między jednymi a drugimi wyborami dochodzi do kolejnej zmiany prezesa. Taki stan rzeczy nie pomaga w budowie silnej drużyny, dlatego nie może dziwić, że krytyka jest powszechna. Trudno znaleźć powody do optymizmu.

W ubiegłym sezonie zajęliście ostatnie bezpieczne miejsce w tabeli. Jak oceniasz szanse Zagłębia na uniknięcie scenariusza gorączkowej walki o utrzymanie?
Na finiszu poprzednich rozgrywek mieliśmy realne obawy o utrzymanie, a obecnie nastroje są jeszcze gorsze. Pozostaje mieć nadzieję, że zadziała „logika Ekstraklasy”, czyli skoro większość ekspertów stawia nas w gronie potencjalnych spadkowiczów, to na przekór temu będziemy punktować. W tej chwili trudno wyrokować, czy tak będzie, bo pierwszy mecz z Widzewem nie dał zbyt wielu odpowiedzi na pytania o formę piłkarzy. Sam mam obawy, czy zdołamy się utrzymać i wydaje mi się, że wielu kibicom udzielił się stan pewnego zobojętnienia na słabe wyniki sportowe i coraz bardziej realną wizję spadku, która jeśli się zrealizuje, nie będzie dla wielu zaskoczeniem. Niedawno z niezadowoleniem przyjmowaliśmy ósme miejsce w Ekstraklasie, dziś taki scenariusz bralibyśmy w ciemno.

Manewr z zatrudnieniem Leszka Ojrzyńskiego w roli „strażaka” okazał się skuteczny w poprzednim sezonie. Jak oceniasz jego możliwości w kontekście budowania trwałych fundamentów pod drużynę w obecnych rozgrywkach?
Trener Ojrzyński odegrał kluczową rolę w utrzymaniu Zagłębia, bo dzięki niemu uszczelniliśmy defensywę i przestaliśmy tracić głupie bramki, co pozwoliło nam odbić się od dna. Wspominając nasz ostatni pojedynek na Bukowej, jeszcze pod wodzą Marcina Włodarskiego, Zagłębie grało na zaciągniętym hamulcu ręcznym. Mieliśmy grać ofensywnie, tymczasem zupełnie nie było tego widać na boisku. Nowy trener podszedł do sprawy pragmatycznie – dopasował styl do zawodników, wykorzystując ich potencjał. To wystarczyło do spokojnego utrzymania, bo mimo że zajęliśmy ostatnią bezpieczną pozycję, to pewni swego byliśmy już na cztery kolejki przed końcem sezonu. Osobiście liczę, że metody pracy Leszka Ojrzyńskiego okażą się skuteczne także i w tym sezonie, choć dostrzegam, że drużyna nie została wzmocniona w stopniu, jakiego oczekiwałby trener. Z drugiej strony zatrudniono nowe osoby w sztabie, na co wcześniej nie dostał zgody Marcin Włodarski. Znamy historię trenera Ojrzyńskiego w poprzednich klubach, gdzie po skutecznym utrzymaniu dość szybko tracił pracę. Mam nadzieję, że u nas będzie inaczej, bo mimo wszystko Miedziowi mają większy potencjał. Liczę, że trener odklei łatkę zadaniowca i dokończy sezon na ławce Zagłębia.

Wiele dobrego mówi się o Zagłębiu w kontekście szkolenia młodzieży, a drużyna w dużym stopniu opiera się na wychowankach. Szlifowanie spójnego modelu gry od juniora do pierwszej drużyny, ofensywny styl, budowanie akcji od tyłu – na ile Leszek Ojrzyński będzie w stanie realizować tę filozofię?
Należy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy taka filozofia była rzeczywiście realizowana, czy też mówienie o niej było zwyczajnym zagraniem „pod publiczkę”. Tuż przed zwolnieniem Marcina Włodarskiego, który był znany z pracy z młodzieżą, klub ogłosił strategię, że zespoły juniorskie przechodzą na system gry tożsamy z założeniami pierwszej drużyny. Nie minęło wiele czasu, gdy doszło do zmiany zarówno trenera, jak i systemu gry. Dziś nie dostrzegam wspólnego mianownika pomiędzy pierwszym zespołem a drużynami juniorów, tym bardziej, że za nami jeden z najgorszych sezonów w wykonaniu zarówno rezerw, które spadły, jak i juniorów w rozgrywkach CLJ. Mamy nowego dyrektora akademii, który będzie próbował poukładać te sprawy. Mam nadzieję, że mu się uda i nie skończy się tylko na ambitnych deklaracjach.

W naszym ostatnim meczu przy Bukowej szerokim echem odbił się fakt, że na boisko wybiegło aż dwudziestu Polaków. Tymczasem letnie transfery Zagłębia wskazują, że w tym sezonie nie będzie to regułą.
Rzeczywiście, latem do Lubina trafili między innymi obrońcy Roman Jakuba i Luka Lučić, a także napastnik Michális Kossídis. Do tego dochodzą sprowadzeni w zimie Szwed Ludvig Fritzson i Bośniak Josip Ćorluka. Nie liczę tu Jasia Burića, który jest już chyba bardziej polski niż bośniacki. Nie uważam takich ruchów za problem, a wręcz przeciwnie. W pewnym momencie Zagłębie stało się zakładnikiem popularnego bon motu o stawianiu na „młodych polskich Polaków z Polski”. Rynek transferowy działa jednak inaczej i należy szukać dobrych zawodników na miarę swoich możliwości zarówno w kraju, jak i za granicą. Trudno dziś znaleźć zdolnego polskiego zawodnika za relatywnie niewielkie pieniądze. Na tle całej ligi Zagłębie nie jest już potentatem finansowym. Dlatego należy stawiać na szkolenie młodzieży, a poszczególne pozycje uzupełniać graczami z zewnątrz, niezależnie od narodowości. Nie spodziewam się, że w poniedziałek zobaczymy w wyjściowym składzie Zagłębia aż tylu Polaków co ostatnio.

Na pewno nie zobaczymy za to Dawida Kurminowskiego i Tomasza Pieńki, którzy w tym okienku opuścili Lubin. Jak poważne są to osłabienia?
Obaj, będąc w formie, dodawali wiele jakości, nie tylko w kontekście Zagłębia, ale i całej ligi. Jeśli Tomasz Pieńko odnajdzie się w Rakowie, to może zostać klasowym piłkarzem i pokonywać kolejne szczeble kariery, bo nie ukrywajmy – trochę zasiedział się w Lubinie. Mam nadzieję, że nadal będzie się rozwijał i budował swoją wartość. Z kolei Dawid Kurminowski, gdy przezwycięży problemy natury osobistej, z którymi się zmaga, będzie jednym z wiodących napastników w lidze i Lechia będzie miała z niego wiele pożytku.

W mediach społecznościowych pojawiło się wideo, w którym na nasz mecz zaprasza nie kto inny, jak Adrian Błąd i Arkadiusz Woźniak. Lata mijają, a Wąski wciąż ma miejsce w waszej kadrze. Jakie są dziś jego zadania?
Nie wiem, czy zagra w poniedziałek, ale raczej znajdzie się w kadrze meczowej. Kibice GieKSy nie śledzili pewnie przygotowań Zagłębia do sezonu, więc na pewno zdziwi ich fakt, że w większości gier kontrolnych Arek występował jako stoper, momentami wręcz dyrygując poczynaniami defensywy. Jednak ważniejszą rolę Wąski odgrywa w szatni, będąc dużym wsparciem dla każdego trenera – od Stokowca, przez Fornalika i Włodarskiego, na Ojrzyńskim kończąc. Podobnie jak Jasmin Burić, Arek Woźniak jest powoli przygotowywany do nowej roli w strukturach akademii i jestem ciekaw, jak w tej roli się odnajdzie. Trzymam za niego kciuki, bo ma na swoim koncie kilkaset meczów w barwach Miedziowych i jest bardzo związany z regionem. Mecz z GKS-em na pewno będzie dla niego szczególnym wydarzeniem, bo po odejściu z Zagłębia odbudował się u was mentalnie i z pewnością zostawił po sobie dobre wspomnienia w Katowicach.

W tym okienku GKS rywalizował z Zagłębiem o pozyskanie z Puszczy Michálisa Kossídisa. Co twoim zdaniem zadecydowało, że ostatecznie wybrał Lubin?
Więcej na ten temat mógłby powiedzieć mój redakcyjny kolega Filip Trokielewicz, który toczył medialną wojenkę z działaczami Zagłębia po podaniu informacji o testach medycznych Kossídisa w Lubinie, którą klub w nieelegancki sposób dementował. Faktem jest, że oba nasze kluby były nim zainteresowane. Nie wiem, czym ostatecznie Zagłębie przekonało Greka, być może były to indywidualne warunki kontraktu, a być może większe szanse na grę w podstawowym składzie, bo na dziś Kossídis nie ma rywala do gry. Napiera na niego Marcel Reguła, nasz młody talent, który nie jest jednak nominalnym napastnikiem. Mam nadzieję, że ta rywalizacja wpłynie pozytywnie na postawę tak jednego, jak i drugiego. Niemniej warto pochwalić Zagłębie za sprowadzenie tego napastnika.

Nasze kibicowskie forum obiegła też plotka o zainteresowaniu GieKSy Bartoszem Białkiem, który jest wychowankiem Zagłębia. Jak oceniasz jego potencjał?
Trudno dzisiaj ocenić, na ile te poważne kontuzje, które ma za sobą, zahamowały jego rozwój. Odchodził z Zagłębia jako wielki talent. W przypadku takich zawodników śp. Franz Smuda lubił powtarzać, że „mają gola”, bo Białek potrafił zarówno odnaleźć się w polu karnym, jak i samemu wypracować sobie sytuację bramkową. Gdyby nie przeszkodziły mu kwestie zdrowotne, to jest to napastnik na miarę najlepszych klubów w Ekstraklasie. Trzymam kciuki, by odbudował się w SV Darmstadt.

Długo nie mogliśmy się pogodzić z porażką w Lubinie, bo w naszej opinii zaprezentowaliśmy się lepiej. Udało się wziąć rewanż w Katowicach, choć nie było to wielkie widowisko z obu stron. Jak wspominasz naszą rywalizację z ubiegłego sezonu?
Rzeczywiście, jesienią w Lubinie to GKS grał w piłkę, ale Zagłębie wyciągnęło asa w postaci Huberta Adamczyka, który w jednym z pierwszych kontaktów z piłką trafił do siatki. Co ciekawe, w kolejnych meczach piłkarz ten praktycznie nie podnosił się z ławki i zostało tak do dzisiaj. Poza kilkoma incydentami gra głównie w rezerwach. Wiosną natomiast oglądałem nasz pojedynek z trybun przy Bukowej. Był to dla nas mecz o dużym ciężarze gatunkowym, który piłkarze bardzo chcieli wygrać, bo na szali leżała posada trenera. Czasem mówi się, że zawodnicy graja przeciwko trenerowi, jednak nie w tym przypadku. Było widać ich złość po porażce w Katowicach. Mieliśmy swoje sytuacje, jednak zabrakło skuteczności. Podobnego scenariusza spodziewam się w poniedziałek. Mecz będzie wyrównany i zadecyduje konsekwencja w grze obronnej. Nie jest tajemnicą, że Leszek Ojrzyński stosuje taktykę późnego Piotra Stokowca, czyli na zero z tyłu, a z przodu może coś wpadnie. Ponadto, poniedziałkowe mecze w Ekstraklasie rzadko dostarczają wielu emocji, ale kto wie, może na przekór wszystkiemu w Katowicach będą fajerwerki.

Ostateczne rozstrzygnięcia w Ekstraklasie spowodowały, że w tym sezonie Zagłębie nie będzie „zapieprzać do Niepołomic”. Tymczasem w ten weekend będzie to robił autor tych pamiętnych słów.
Nigdy nie byłem ulubieńcem Piotra Stokowca w czasach naszej współpracy w Lubinie. Jak widać, los bywa przewrotny i w tej kolejce do Niepołomic „zapieprza” nie Zagłębie, ale Pogoń Grodzisk z Piotrem Stokowcem na ławce trenerskiej. Takie są czasem koleje losu…

Pokusisz się o wytypowanie wyniku?
Obstawiam skromne 1:0 dla Zagłębia po stałym fragmencie w 89. minucie.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga