Dołącz do nas

Felietony

O zablokowanej złości kibiców GieKSy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zdaję sobie sprawę, że niektórym kibicom ten tekst może się nie spodobać. Ale jeśli rozpatrujemy kwestie GKS Katowice, to myślę, że trzeba patrzeć całościowo i kompleksowo. I odrzucić na chwilę przekonanie o swojej doskonałości, które niektórzy pielęgnują, niczym największy skarb…

GieKSa zaliczyła trzy żenujące sezony z rzędu. Najpierw zespół przegrał w kompromitujący sposób dwa awanse, a teraz zleciał do drugiej ligi. Zawalili piłkarze, którzy grali beznadziejnie. Trener, który żył w innym świecie i nie zapobiegł katastrofie. Zupełnie odrealniony dyrektor, który na końcu popisał się tchórzostwem a la Brzęczek. I prezes, który od kilku lat patrzył na ten cały burdel i nic z tym nie zrobił.

To jednak omówione było już na setki sposobów. Jest jeszcze jeden element tej układanki. I mimo, że do postawy kibiców miałem zastrzeżenia właśnie i dwa lata temu, i rok temu, miałem i teraz, to z czasem wzrasta we mnie jedno wielkie przekonanie, że grzech zaniechania został powtórzony za każdym razem i choć bezpośrednio sympatycy GieKSy nie spowodowali spadku, to jednak notorycznie powtarzają jedną strategię, która jest kompletnie nieefektywna. I która zwyczajnie nie pomaga. Strategię ciągłego bezwarunkowego wsparcia i mówiąc wprost – zagłaskania piłkarzy. Ci nie odwdzięczali się awansem, nie odwdzięczyli się utrzymaniem. Rozpieszczeni do granic możliwości, nie poczuli tej mitycznej „presji” Bukowej. Systematycznie natomiast wzrastało w nich przekonanie, że mogą lecieć w tzw. pręta i nikt im nic nie powie, a następnym spotkaniu dostaną kolejną porcję dopingu i braw.

Bo czegoś takiego jak presja przy Bukowej od dawna nie ma. „Tu jest GieKSa, tu jest presja” stało się pustym sloganem, podobnie jak twierdza Bukowa, która jest obecnie domkiem z kart. I trudny teren, na którym wygrywają wszyscy leszcze. Wszyscy – oprócz naszych piłkarzy.

Przypominam sobie zagłaskiwanie piłkarzy dwa lata temu i rok temu. Wówczas było dokładnie tak samo, coraz to kolejne żenujące występy piłkarzy. Gra bez walki, bez ambicji, mecze, które do dziś wyglądają mocno podejrzanie. I scenariusz na każdy kolejny mecz ten sam, czyli mobilizujemy się, dajemy wsparcie. Z powodu pod tytułem „żebyśmy sobie nie mieli później nic do zarzucenia”. I czy rzeczywiście nie mamy sobie nic do zarzucenia?

Oczywiście, że drużynie, której się kibicuje, powinno się dawać wsparcie. W trudnych chwilach, w momentach kryzysu, porażek, kiepskiej serii. Tylko, że w Katowicach kilkukrotnie postawa drużyny wykraczała znacząco poza kwestie kryzysu typowo sportowego. Kibice mieli podejrzenia co do piłkarzy, a potem mimo to, dawali im wsparcie, na które ci kompletnie nie zasługiwali.

Nie będę pisał o absurdalnym dla mnie stwierdzeniu, że dopinguje się klub, a nie piłkarzy. Bo to przecież piłkarze są odbiorcą tego, co słyszą. To podczas ich biegania po zielonej trawie śpiewane są wspierające piosenki. A nie o godzinie dwunastej nad jeziorkiem.

Natomiast starając się zrozumieć mechanizm, który kibicami w tych wielu momentach ostatnich trzech sezonach kierował, dochodzę do druzgocącego wniosku, że jest to mechanizm ofiary, której jednym z największych problemów jest zablokowana złość.

Krótko i prosto powiem, na czym polega blokowanie złości. Złość jest jedną z najbardziej pierwotnych emocji, która u noworodka i niemowlaka służy przetrwaniu oraz wyrażaniu potrzeb. A w konsekwencji przetrwaniu. Nie będę wnikał w kwestie szczegółowe, ale generalnie jest tak, że jeśli w dorosłości ktoś nie ma problemów z wyrażaniem złości (w sposób dojrzały), to nie ma też problemu z wyrażaniem potrzeb. Moment, kiedy osoba tę złość ma, ale nie potrafi jej wyrazić, powoduje frustrację. A że frustracja jest ciężka do przeżycia, to trzeba ją jakoś wytłumaczyć, czyli naukowo mówiąc – zracjonalizować.

I tak na przykład, gdy mamy związek dwojga ludzi, to może to wyglądać tak, że mężczyzna jest przemocowy wobec swojej kobiety. Ciągle ma pretensje, ciągle ją wyzywa, może stosować przemoc fizyczną. A kobieta w tym samym czasie robi mu smaczne obiadki, mówi czułe słówka, prasuje koszule i kupuje piwo. Mimo że jest gnębiona, złości nie wyraża. A dlaczego nie wyraża?

Bo może mu się włączyć większy agresor. Bo może więcej pić. Bo może się załamać. Bo w pokoju obok jest teściowa, która coś sobie pomyśli . Bo w pokoju obok jest dziecko, które będzie płakać. Bo jest przemęczony i nie można go drażnić. Bo ma prawo być wkurzony, bo ma ciężką pracę i trudnego szefa. Bo może tę pracę stracić i przestać zarabiać.

Bo może w końcu odejść.

I pojawi się samotność i przekonanie, że jest się jedynym winnym.

I te powody można by mnożyć w nieskończoność. Nigdy nie będzie dobrego momentu, żeby wyrazić swoje niezadowolenie, frustrację, niezgodę. Bo zawsze jest coś, co uniemożliwia zrobienie tego. I w tej pułapce jedna strona cały czas stosuję tę przemoc, a druga ją przyjmuje i… stara się przeżyć.

Jak to wyglądało w ostatnich latach w kontekście GieKSy i wyrażania niezadowolenia? A jaki był efekt?

Przegrana w meczu dziesięciolecia z Sandecją. Mobilizacja na Górnik. Spartaczony mecz z KSG i przegrany awans. Mniejsza mobilizacja na Kluczbork, kompromitacja zespołu. Wyrażenie niezadowolenia nastąpiło jedynie w ostatnim meczu z Bytovią… brakiem dopingu. Tylko tyle. Po herbacie.

Przegrane mecze z Puszczą i Stomilem, remis z Bytovią. Na Podbeskidziu euforia, bo udało się wygrać, wow. Gdy natomiast zespół zhańbił ten klub przy Cichej, w nagrodę dostał piękne wsparcie w następnym meczu na Bukowej z Tychami. I zespół znów zaśmiał się w twarz kibicom i przegrał.

Poprzegrywane wszystkie mecze derbowe. Chore sytuacje z wizytą na stacji po przegranym meczu z Ruchem. Ewidentne ciosy w poranione i tak już serca kibiców. Dziesiątki razy.

W obu przypadkach schemat był ten sam. Nie róbmy afery, nie zaprzestawajmy dopingu, nie wyrażajmy swojego niezadowolenia w niewybrednych okrzykach, nie wieszajmy transparentów. Bo przecież „ciągle mamy szanse na awans”. Bo chodzi o to, żeby nie zaszkodzić. Bo „wszyscy jedziemy na tym samym wózku”. Bo jak krzykniemy, to piłkarzom to nie pomoże. Bo jak wywiesimy transparent, to przyczynimy się do porażki. Bo jak nie będziemy dopingować, to nie damy tak potrzebnego do awansu wsparcia.

I tak było co mecz, co kolejkę. W najgorszych, kompromitujących występach piłkarze dostali taki doping, jakiego by nie dostali w żadnym innym klubie. Ktoś powie, że to dobrze świadczy o kibicach. Ja powiem, że nie. Właśnie taka wiecznie wspierająca postawa była wiecznym wspieraniem tego agresora, który z uśmiechem na twarzy coraz bardziej dowala. I nic sobie z tego nie robi. I jest święcie przekonany, że jest bezkarny, że może robić co chce i nie spotka go żadna krytyka.

To samo było w zakończonym sezonie. Wyjazdowe zwycięstwa zaciemniły obraz, a brak dwóch choćby wygranych u siebie powinien był być przyczynkiem do wyrażenia niezadowolenia. Zamiast tego mieliśmy po meczu ze Stomilem „dziękujemy” (to już była jakaś totalna patologia) oraz po chyba spotkaniu ze Stalą naiwne „utrzymanie, obowiązek!”, podczas którego czułem się jakbym był w przedszkolu.

Kończy się to tym, że ten agresor oczywiście nie bierze sobie tego wsparcia i bezgranicznej ochrony dawanemu mu przez ofiarę, tylko kopie w dupę coraz mocniej. Aż do zepchnięcia klubu do drugiej ligi.

Nie chciałbym oczywiście zostać źle zrozumiany, że kibice powinni byli robić jakieś krzywe akcje. To już tez kiedyś było przerabiane i niespecjalnie przynosiło efekty. Jednak mimo wszystko, kiedyś sympatycy GieKSy potrafili pokazać swój charakter, krzyknąć, że im się nie podoba gra (porządnie!), ale także szerzej – działalność klubu. Potrafili wyjść z trybuny na znak protestu, generalnie się po prostu normalnie wkurwić i zareagować. Nie tylko na stadionie. Protesty w centrum Katowic, pod domem Króla, w Urzędzie Miasta. Kilka wizyt pod szatnią. Teraz po meczu z Bytovią wystarczyło kilka kropel deszczu, by rozczarowanych kibiców „rozpuścić” niczym cukier.

Wsparcie, wsparcie, wsparcie, głaskanie tych piłkarzy po pupie i mimo tych wielu ciosów, ciągłe dalsze głaskanie po pupie. Miałkie to strasznie i tak naprawdę trybuny nie pokazały w ostatnim czasie charakteru…

Lęk przed tym, że swoim wyrażeniem złości kibice pogorszą sytuację i doprowadzą do braku awansu lub zaliczenia spadku okazał się niestety silniejszy. Efekt był taki, że awansu nie było, a spadek i owszem. Dlatego to podejście okazało się nieskuteczne i według mnie właśnie to zaniechanie mogło się pośrednio przyczynić do tego, że także i w klubie nikt nie reagował na stopniową degrengoladę. A skoro tak, to kto ma reagować, jak nie kibice?

Oczywiście doceniam liczby wyjazdowe i prezentowanie się kibiców na stadionach w całej Polsce. I tak, właśnie w tym temacie – reprezentowania klubu na trybunach – kibice są zdecydowaną czołówką w naszym kraju i rzeczywiście, nie mają sobie nic do zarzucenia. Wierność barwom klubowym i konsekwencja – ścisły top.

Ale kibicowanie ma więcej wymiarów i właśnie jeden z nich poruszyłem w tym artykule.

Myślę, że czas najwyższy się obudzić, po kilku latach zdjąć ten patologiczny parasol ochronny z piłkarzy (ale i wszystkich w klubie również!) i jak coś nie gra, to po prostu głośno to wykrzyczeć (a nie tylko na forum). I nie żyć w ciągłym strachu, że przez nas może się stać coś gorszego, bo ostatnie kilka lat pokazuje właśnie, że nie robiąc nic, nie reagując, efekt jest opłakany.

Bo jeśli tak dalej pójdzie, to jedynym momentem widocznej frustracji będzie znów ostatni gwizdek ostatniego meczu w sezonie, oznaczający kolejną klęskę.

Chciałbym, żeby tym razem nie było powodów do frustracji. Ale jeśli znów będzie powtórka, to trzeba dać temu wyraz.

Bo inaczej znów będziemy sobie wynajdywać coraz to nowe powody, żeby przypadkiem nie pogorszyć sytuacji. Na przykład nie krzykniemy czegoś negatywnego, bo jeszcze przez przypadek przez nas piłkarze przegrają z Radunią Stężyca…

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


24 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

24 komentarze

  1. Avatar photo

    pablo eskobar

    6 czerwca 2019 at 10:13

    Czysta prawda tez tego niemoglem zrozumiec ja zaczynalem swoja przygode od 96 roku wtedy tak by niebylo po takich frajerskich zagrywkach kopaczy wysiadaliby na rondzie a teraz nic zero reakcij mozna dac jeden przyklad jak sie dziecku pozwoli na wszystko to nasra ci na glowe tutaj nam tez nasrali kopacze

    • Avatar photo

      BuchenPad

      7 czerwca 2019 at 13:33

      Ja sie tylko dziwie ze Blaszok stal sie taki piknikowy a stara gwardia na glownej chciala pokazac swoje niezadowolenie za oszustwo Prezydenta miasta i klubu tak oszustwa… oszukuja nas kibicow co roku gadaja o extraklasie placimy za bilety itd. A tu spadek nam serwuja i nic sie nie stalo 🙂 Wszyscy powinni wpasc na murawe i pokazac swoje.

  2. Avatar photo

    kobus9

    6 czerwca 2019 at 11:41

    Ja mam tylko jedno 'ale’. Na stadionie są dzieci. Ja sam od czasu, gdy moje dziecko skończyło 5 lat chodzę z nim na stadion i nie chcę, aby słuchał wulgaryzmów. Uważam, że stadion, to miejsce publiczne, a w takim miejscu wymaga się kultury. Wszyscy marzymy o pełnych, bezpiecznych trybunach, gdzie z przyjemnością całe rodziny chcą się wybrać w sobotnie, czy niedzielne popołudnie. Moja żona była ze mną raz i akurat poleciały 'kurwy’ i inne wyzwiska, i stwierdziła, że do 'bydła’ chodzić nie będzie. Ile jest takich jak ona?
    PS. Sam kiedyś byłem młody i na blaszoku krzyczałem niejedno, ale z biegiem czasu człowiek dorasta i zaczyna dostrzegać pewne błędy młodości. Shellu, Ty też masz już swoje lata i również powinieneś zrozumieć, że stadion to nie tylko ultrasi, ale również janusze, którzy chcą pooglądać przy miłej atmosferze dopingu 'sportową rywalizację’ (w cudzysłowu, bo do sportowej rywalizacji dużo ostatnio brakuje).
    Pozdrawiam

    • Avatar photo

      Kamil

      7 czerwca 2019 at 13:27

      Wszedzie klna na stadionach jak pilkarze w ch.. graja.

  3. Avatar photo

    Shellu

    6 czerwca 2019 at 11:54

    I to jest Kobus kolejny argument, który powoduje, że „powinniśmy” zablokować ekspresję niezadowolenia. Czyli dokładnie mechanizm o którym napisałem powyżej.
    PS. Nie chodzi w ogóle o wulgaryzmy.

  4. Avatar photo

    ursus

    6 czerwca 2019 at 12:04

    @korbus9 – wystarczyłoby zamienić „k..wa mać, Gieksa grać” na „zejdźcie z boiska…” lub ich po prostu wygwizdać. Generalnie Shellu ma rację, bo jak ktoś płaci za bilet, to każdorazowo powinien zobaczyć drużynę „gryzącą trawę”.
    Doping powinien nakręcać do lepszej gry, ale i gra powinna porywać do dopingu.

  5. Avatar photo

    kobus9

    6 czerwca 2019 at 12:26

    Ja się z Wami w pełni zgadzam, tylko nie znam kibica, który zamiast wulgaryzmów będzie krzyczał grzecznie jak to @ursus ładnie napisałeś „zejdźcie z boiska…”

  6. Avatar photo

    pablo eskobar

    6 czerwca 2019 at 13:11

    Wszedzie masz wulgaryzmy ostatnio przysluchalem sie na orliku jak bajtle graja to wlosy mi stawaly od slow ktore oni krzyczeli nikt tu niechce aby byla patologia na stadionach ale niekiedy jest taka potrzeba aby wykrzyczec swoja zlosc w inny sposob

  7. Avatar photo

    kobus9

    6 czerwca 2019 at 13:20

    Zdaję sobie całkowicie z tego sprawę, ja tylko wyraziłem swoją opinię, że gdyby na stadionie nie było tego typu odzywek, to na pewno było by więcej na nim ludzi. Inna rzecz, że emocje są niekiedy takie, że nawet najświętszego potrafią wyprowadzić z równowagi. Sam po ostatnim meczu musiałem się mocno pilnować, aby czegoś niecenzuralnego nie powiedzieć.
    Teraz idę w marzenia, ale byłem ostatnio w kościele w Pszczynie i tam jest strefa dla dzieci oddzielona szybą dźwiękoszczelną. Może to jest przyszłość sektorów rodzinnych 🙂

  8. Avatar photo

    Kamel

    6 czerwca 2019 at 14:40

    kobus9-stadion niy es dlo bab ze bajtlami no spacerki ino dlo fanuw coby oglondoc spiele.

  9. Avatar photo

    kobus9

    6 czerwca 2019 at 15:21

    I przez takie myślenie w Europie (kibicuję również Milanowi, gdzie przychodzi po 50 tys kibiców) mają tyle publiczności, a u nas ciężko niekiedy o 3000. Jak mają powstawać nowi kibice, jak mają siedzieć w domu? Ja uczę dziecko „miłości” że tak to nazwę do GKS i przyprowadzam go na mecze, aby mógł zobaczyć swoich idoli z bliska. Więc tak jak z tym, że wulgaryzmy zawsze będą się niestety zgadzam, tak z tym, że kobiety z dziećmi mają nie przychodzić już nie.

  10. Avatar photo

    Kamel

    6 czerwca 2019 at 15:43

    muj text niy es precyzyjny-muj pech.no stadionie es platz do fanuw egal 5 abo 105 rokuw no blacie,es platz do wszyskich-baby,bajtle-egal co sie interesujom spielem.dlo plastikowych manekinuw kerzy chcom sie ino przysc,sitznonc bo mmmmm toko es moda lepszy bydzie park.no spielu som emocje a som jaaaa wulgarysmy,hoby we coukim zyciu.

  11. Avatar photo

    Kamel

    6 czerwca 2019 at 15:51

    temat – co sie robi u nos we klubie a no trybunach – es ino jedno teorio kero es logiczno a klaruje +/- wszyske detale,i niy wyglondo to optymistycznie

  12. Avatar photo

    KaTe

    6 czerwca 2019 at 16:08

    Zawsze się dziwię, kiedy nasze boroki wchodzą na boisko, po kolejnej kompromitującej porażce – witają ich oklaski. Gdyby doznali grobowej ciszy, może to zrobiłoby na nich wrażenie?

  13. Avatar photo

    banik12

    6 czerwca 2019 at 20:46

    i ten artykuł mnie zmotywował że jutro z muzeum GieKSy znika koszulka Romka Szewczyka,wolę ją w domu trzymać I wspominać te piękne chwile

  14. Avatar photo

    Irishman

    7 czerwca 2019 at 03:47

    Fajna psychoanaliza Shellu 🙂

    Dodałbym jeszcze, że takie blokowanie emocji jest niezdrowe nie tylko dlatego, bo może napędzać „agresora” ale co gorsza powoduje także zobojętnienie „ofiary” na kolejne ciosy. Więc nie ma się co dziwić, że ludzie zaczynają mówić, że kibicują nie dla piłkarzy ale dla klubu, a niektórzy może nawet wręcz dla siebie, dla dobrej zabawy, bo nie mogą już patrzeć na to co dzieje się z klubem. Ewentualnie rezygnują z przychodzenia na mecze. I to jest właśnie najgorsze.

    Oprócz tego blokowane emocje mogą wybuchnąć w bezsensownej sytuacji. I tak też było u nas kiedy zamiast oczyścić w jakiś sposób (a choćby przez zdecydowane ukaranie lub pozbycie się winowajców przez klub) atmosferę zaraz po błazenadzie jaka odwaliła się u nas pod koniec kadencji Brzęczka, to przenieśliśmy skumulowane, niezdrowe emocje na kolejne sezon. No i przez to oberwało się (po PIERWSZYM meczu u siebie) także nowym piłkarzom i trenerowi, co z pewnością nie pomogło w budowaniu nowej drużyny.
    Dlatego też Shellu twierdzę, że Twój tekst jest bardzo dobry, bardzo trafnie diagnozujący nasze problemy….. ale jest nieco spóźniony. I oby teraz nie stało się podobnie jak 2 lata temu, bo czeka nas bardzo trudny okres budowy nowej drużyny, a wyniki też mogą nie być od prazu zadowalające.

    @kobus9, ja rozumiem Twoje argumenty. Sam też, często powstrzymywałem się od bluzgów widząc siedzących niedaleko bajtli. Ale głaszcząc się kulturalnie po pupciach niczego nie zbudujemy. Zresztą jestem pewien, że więcej szkody w psychice Twoich dzieci uczyniło obserwowanie popisów naszych gwiazdorów niż okrzyki kibiców. Tak więc moja rada – dopóki nie będzie w naszym klubie normalnie, nie przyprowadzaj ich na Bukową.

    • Avatar photo

      sebao81

      7 czerwca 2019 at 09:19

      A będzie kiedyś dobrze ?

      • Avatar photo

        sebao81

        7 czerwca 2019 at 09:20

        I przede wszystkim normalnie?

  15. Avatar photo

    Shellu

    7 czerwca 2019 at 10:09

    Irish ja już wcześniej zwracałem na to uwagę wiele razy (na forum), ale wtedy zawsze była odpowiedzieć, że „Nie możemy zaszkodzić”.

    Co do uzupełnienia o obojętności lub niekontrolowanym wybuchu to masz 100% racji.

  16. Avatar photo

    xXx

    7 czerwca 2019 at 13:17

    Odnoszę wrażenie, że jest jednak dokładnie odwrotnie niż piszesz Shellu. Kibic GieKSy jest z natury bardzo niecierpliwy, a jego łaska na pstrym koniu jedzie. Jednego dnia kocha piłkarzy, trenera i działaczy, bo dwa mecze z rzędu wygrane, innego zwalania ich wszystkich bo dwa przegrane. Kibice GieKSy bezustannie chcą kogoś wyrzucać. I tak wyrzucono już dziesiątki trenerów, wymieniono niemal cały skład, wyrzucono prezesa, który – o ironio – sezon później robi awans do Ekstraklasy w innym klubie. Jak już wszystkich wyrzucono, a wyników nadal nie ma, to może winny jest klubowy skaut (jego jeszcze przecież nie wyrzucono), albo miasto jest winne? To samo miasto, które ładuje ku oburzeniu coraz większej części mieszkańców Katowic, coraz większe pieniądze w funkcjonowanie klubu. Kibice GieKSy presję wywierają w tej chwili w inny sposób niż biciem po ryjach pseudokopaczy, albo pozostaniem w domu, a błędem klubu jest brak nakreślonej wizji i nadmierne wsłuchiwanie się w opinie z trybun czy forum zamiast realizowanie swoich własnych założeń. Tak. BTW ciekawe czy wybór Góraka, to decyzja klubu czy decyzja kibiców w ankiecie na forum i ciekawe jak szybko w razie niepowodzenia będziemy wyrzucać Góraka.

    Poza tym, widzę od lat lizanie się po jajach wśród kibiców – dosłownie. Jacy to wspaniali jesteśmy, bo liczby wyjazdowe, bo przychodzi 3000 widzów na padakę. Litości. Powinniśmy nad frekwencją po prostu zamilczeć na chwilę, bo zmarnowany został ogromny potencjał. Chwilę później ci sami kibice oburzają się, że 15.000 krzesełek na nowym stadionie to stanowczo za mało jak na GKS Katowice. Oczywiście w kwestii stadionu nie mamy decyzyjności, ale do przeciągającej się dziesiątkami lat budowy nowego konsekwentnie dokładamy swoje cegiełki wyrażając nieprzerwanie poparcie tej samej grupie rządzących tkwiąc w przekonaniu, że przecież alternatyw nie ma.

    Jednym z elementów chorego ciała jakim jest GKS Katowice jest niestety także jeden z jego organów – kibice. Może w najmniejszym stopniu, ale jednak.

  17. Avatar photo

    Mecza

    7 czerwca 2019 at 13:33

    Wg mnie wszystko sprowadza się do tego w jaki sposób kadra jest stworzona. Ostatnie lata to byli najemnicy którzy mieli w dupie doping, bluzgi i ich nic nie mogło ruszyć. To nie wina kibiców. Akcje „Cała Gieksa razem” były marketingowe OK ale „piłkarze” pozowali tylko jak to im zależy i się utożsamiają. Jak k. ktoś kto gra kilka miesięcy ma pałać miłością do tych barwa. Postawcie się w sytuacji że jesteście piłkarzami i Was wrzucają np. do Wisły, Legii czy Ruchu. Kogoś z Was doping będzie kręcił? A bluzgi – hahah miód na moje serce.

  18. Avatar photo

    pablo eskobar

    7 czerwca 2019 at 22:17

    Co do stadionu to jakby zmontowac naprawde silna ekipe na miare ekstraklapy na gorna czesc tabeli to mysle ze taki stadion na 15k bylby zamaly jak Gornik dobrze gral to ponad 20k chodzilo ale miasto chyba silnej sekcij pilkarskiej niemaja w planach robic

  19. Avatar photo

    tombotleg

    7 czerwca 2019 at 22:52

    xXx napisałeś wszystko co trzeba,do dupy ta analiza, ego co poniektórych jest kosmiczne, wręcz proporcjonalne do naszej ogólnej sytuacji i miejsca w polskiej skopanej, kibice GieKSY cierpliwość i spokój taaaaaaaa.

  20. Avatar photo

    nie_kobieta

    9 czerwca 2019 at 00:11

    Jak powiedział aktualny trener Cierpliwość, cierpliwość, cierpliwość …..

Odpowiedz

Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Balon de GieKS’or

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Tak, tak, Shellu wrócił do działalności redakcyjnej rok temu i faktom nie da się zaprzeczyć. Mianowicie od tego czasu byłem na 17 meczach wyjazdowych. Bilans: 3-1-13. Z różnych powodów nie zawitałem na czterech meczach w delegacji. Bilans: 3-0-1. Niech to szlag!

Miejmy więc te heheszki, że Shellu przynosi pecha za sobą. Pośmialiśmy się, fajnie. Teraz przejdźmy do rzeczy poważnych.

To co oglądamy w tym sezonie na wyjeździe, to co widzieliśmy wczoraj w Gdańsku, to jest jakiś jeden wielki koszmar. W zasadzie nawet nie wiem, co pisać, bo jestem zażenowany. Przede wszystkim dysproporcją pomiędzy meczami u siebie i na wyjeździe. Dysproporcja, w której GieKSa u siebie od przerwy meczu z Zagłębiem walczy, gra agresywnie, zmiata tego przeciwnika i nawet jeśli pojawiają się błędy w defensywie, to nadrabiamy grą ofensywną i strzelanymi bramkami. Na wyjazdach nie ma ani ofensywy, ani defensywny. Jest jedno wielkie nic.

Mecz z Lechią został oddany. Nie mam na myśli, że bez walki, choć tej determinacji mogło być zdecydowanie więcej. Ale został oddany bez jakichkolwiek atutów piłkarskich. Był to absolutnie beznadziejny mecz, który jakby potrwał drugie 90 minut, to GKS i tak by bramki nie strzelił. Nie da się strzelić gola, gdy nie potrafi się stworzyć dogodnej sytuacji do zdobycia bramki. Bramkarz Lechii Paulsen został zatrudniony w zasadzie tylko przy strzale dystansu Nowaka. I kilka razy wyłapał, względnie wypiąstkował piłkę po bardzo słabych dośrodkowaniach. Najlepszą akcję katowiczanie przeprowadzili wtedy, gdy Galan wypuścił Nowaka, ten zrobił zwód i uderzał, ale został zablokowany. Poza tym – nie było nic.

Strasznie się na to patrzyło. Na pierwszą połowę nasz zespół nie dojechał w ogóle. Tam to nawet i tej determinacji nie było widocznej. I myślę, że raz na zawsze warto między bajki z mchu i paproci włożyć krążące w piłce historię o tym, jak to jest ciężko, gdy gra się co trzy dni. Tym razem bowiem były dwa tygodnie przerwy i w żaden sposób nie wpłynęło to pozytywnie na zespół. Katowiczanie byli ospali, bez pomysłu, bez widocznej chęci przyciśnięcia przeciwnika.

Zawsze na meczach posiłkuję się transmisją z Canal+, czy to odpalając na laptopie i oglądając powtórki, czy zapuszczając żurawia w monitory komentatorów stacji, tym razem Bartosza Glenia i Michała Żyro (na monitorach zawsze jest od razu, nie trzeba czekać „poślizgu”). Gdy około 36. minut zobaczyłem, że GKS nie oddał nawet jednego strzałów, choćby niecelnego, nie mogłem uwierzyć. Oto gramy z najsłabszą obroną w lidze, której Zagłębie Leszka Ojrzyńskiego potrafi wklupać sześć bramek, a my nie potrafimy choćby postraszyć bramkarza gospodarzy. Po prostu koszmar. Na koniec połowy był już jeden celny strzał o xG… 0,01. Ja bym to jeszcze na części tysięczne rozłożył, żeby zobaczyć, czy nie było to 0,001. Natomiast sytuację, w której Galan zagrał – co by nie mówić – kapitalną piłkę do Wasyla, a Wasyl zamiast albo przyjąć i strzelić, albo poczekać, albo zrobić cokolwiek innego, odgrywał z pierwszej do tyłu, do nikogo, zakwalifikowałbym jako ujemne xG. No, po prostu tak nie można.

Mimo wszystko coś tam w końcówce pierwszej połowy leciutko zaczęło się dziać i dawało to jakąś nadzieję na grę po przerwie. I rzeczywiście, GKS miał dużo więcej posiadania piłki w drugiej części gry. Z 52-48 dla Lechii w pierwszej połowie, cały mecz skończyliśmy z bilansem 58-42 na korzyść GKS, czyli po przerwie GKS musiał mieć piłkę przez 68 procent czasu. I choć na koniec meczu to xG było już na poziomie 0,76, to nadal bardzo słabo. Nie mieliśmy groźnych sytuacji.

Zapytałem trenera na konferencji o kwestię braku prostoty w grze, tylko zbyt dużego kombinowania. Trener zaprzeczył mówiąc, że w tym spotkaniu było być może najwięcej dośrodkowań w całym sezonie, bo około czterdziestu i chodzi o jakość. Nie doprecyzowałem, więc doprecyzuję teraz – bardziej chodzi mi o sytuacje, w których naprawdę można już próbować oddać strzał, czy może nawet trochę popróbować zrobić coś na aferę, jakieś zamieszanie itd. A my kombinujemy, tak jak wspomniany Wasyl, tak jak Bartek Nowak w jednej sytuacji, gdzie się wygonił i został zablokowany. Kilka takich sytuacji by się jeszcze znalazło. Natomiast faktem jest, tak jak stwierdził szkoleniowiec, że chodzi też o samą jakość dośrodkowań, a ta była bardzo słaba. Nawet komentatorzy określili centry GieKSy jako „baloniaste”. Golkiper gospodarzy nie miał z reguły z nimi problemów, a jak kilka razy nasi zawodnicy doszli do główki, to po prostu odbili piłkę gdzieś do góry czy nie wiadomo gdzie. Zagrożenia żadnego. Po francusku i hiszpańsku piłka to „balon”. Piłkarze GKS za bardzo chyba wzięli sobie to do serca.

Piszę o tej aferce, bo GKS potrafi taką grać. Ja wiem, że Jacek Gmoch kiedyś chciał zmatematyzować piłkę i dziś wielu szkoleniowców to robi – to znaczy chcą jak najmniej pozostawić przypadkowi. I ja to rozumiem. Natomiast wydaje się, że potrzebny jest w tym wszystkim balans, po ostatecznie piłka to taki kulisty przedmiot, który w dużej prędkości zachowuje się nieprzewidywalnie, gdy napotka na przeszkodę taką, czy owaką – tu się odbije, tu podskoczy, tu zakręci i po prostu trzeba mieć refleks i dołożyć nogę. Przecież strzelaliśmy takie bramki – Marten Kuusk w poprzednim sezonie z Cracovią czy Lukas Klemenz niedawno z Arką. Więc i to GKS potrafi.

Jeśli miałbym wyróżnić jakiegokolwiek zawodnika w tym meczu, to pewnie postawiłbym na Galana, choć widząc po opiniach kibiców, moglibyśmy się w tych opiniach rozminąć. Ale Borja coś tam próbował i zagrał dwie bardzo dobre piłki w pole karne. Poza tym mizeria i raczej kilku bohaterów negatywnych.

Trener pokombinował ze składem, więc mogliśmy obejrzeć zaskakujące zestawienie. Jak przyznał na konferencji, zmasakrowani po wyjazdach na reprezentacje byli Kuusk i Kowalczyk. Tego pierwszego zabrakło nawet na ławce, Mateusz wszedł w drugiej połowie. I okej, może podróż z Armenii, może kadra, ale kurka wodna, tak przegrać pojedynek biegowy z Meną, który grał od początku. Nie godzi się.

I znów ta cholerna bramka w końcówce. Znów zapytam – ileż można? I mam gdzieś, że to kontra wynikająca z odkrycia się. Bramka to bramka. Z jednej strony nie pozwalamy Kudle polecieć w pole karne przeciwnika w 107. minucie meczu, z drugiej dajemy sobie w taki sposób wbić bramkę. W siódmym meczu z rzędu tracimy gola w końcówce połowy. W tym sezonie to już dziesięć (!) takich goli. A w ostatnich szesnastu meczach – szesnaście!

A’propos Camilo Meny – po meczu, gdy wychodziliśmy ze stadionu, wychodził też Kolumbijczyk, więc stwierdziłem, że to idealna okazja podziękować mu za gola z Arką Gdynia, który dał naszemu klubowi możliwość walki o awans do ekstraklasy w maju rok temu. Co uczyniłem. Camilo był zdziwiony, dlaczego jakiś gość dziękuje mu za tego akurat gola, gdy przecież przed chwilą strzelił. Ale wyjaśniłem mu wszystko, tak więc w imieniu kibiców GieKSy osobiste podziękowania zostały złożone. Dzięki Camilo!

Wracając do składu. W miejsce Kuuska na boisku pojawił się po raz pierwszy od wielu miesięcy Grzegorz Rogala. Kibice łapali się za głowy, ale myślałem sobie – dajmy mu szansę. Po meczu mam taką myśl, która by mi jeszcze niedawno do głowy nie przyszła… królestwo za Klemenza! Rozumiem brak ogrania, ale na Boga – czy to przeszkadza w tym, żeby prosto i mocno kopnąć piłkę? Zawodnik udzielał się w ofensywie, ale kopał tak, jakby to była piłka lekarska, względnie nie jadł śniadania, ni obiadu. I po takiej dwukrotnej próbie kopnięcia piłki, została ona wybita i padła pierwsza bramka.

No i z bólem serca muszę też powiedzieć, że Dawid Kudła w tym sezonie nie pomaga. Absolutnie. Nie wybronił żadnego meczu, nie jest pewnym punktem, a ta bramka obciąża go strasznie. To nie jest zły bramkarz, ale jeśli nie poprawi się w najbliższym czasie, to nie zdziwię się, jeśli trener postawi na Rafała Strączka. W pucharowym meczu z Wisłą na pewno. Ale też w lidze. Mimo wszystko jestem fanem Dawida i mam nadzieję, że się ogarnie i wróci do formy z poprzedniego sezonu.

Zagrali Milewski i Bosch, i z ich gry nic kompletnie nie wynikało. Sebastian generalnie niewiele wnosi do zespołu, jedynie raz na jakiś czas zagra dobry mecz. Jesse na razie wystąpił w Zabrzu i w Gdańsku i na razie cienizna totalna.

Adam Zrelak niewidzialny, podobnie jak Ilja Szkurin, który wszedł w drugiej połowie, choć Białorusin wypadł minimalnie lepiej niż Słowak, coś tam próbował powalczyć. Ale bez efektu.

Wprowadzony na boisko w drugiej połowie Adrian Błąd też już młodszy nie będzie. Z całym szacunkiem – także za poprzedni sezon, gdzie dawał radę, w tym zawodnik już piłkarsko po prostu nie pomaga. Kompletnie.

Reszta nie dała po prostu nic dobrego zespołowi i jako całość, zagraliśmy po prostu ultra beznadziejne zawody. Wiadomo też, że była przerwa z powodu zadymienia, ale psychologicznie, gdy sędzia pokazał doliczonych 16 minut, to powinniśmy natrzeć na tego rywala i po prostu go stłamsić. I trochę tej aferki zrobić, tak jak Wszołek z Jędzą zrobili nam w Warszawie. Oczywiście jakościowo – z idealną centrą i strzałem.

0-0-4, bramki 1:11. Bilans na wyjazdach tragiczny. Problem w tym, że ten bilans jest adekwatny do gry. W Łodzi było po prostu słabo, na Legii całkiem nieźle, za to na Górniku i Lechii totalnie beznadziejnie i dramatycznie. Jeśli trener chciał coś zmienić na wyjazdach, to na razie efektów nie ma. Jest tak samo źle jak było. Natomiast swoją drogą piłkarze muszą się ogarnąć, bo to naprawdę niemożliwe, że u siebie można, a na wyjeździe nie można. Nie wiem, może mówcie sobie do lustra przed wyjazdami: „O, ale fajnie, znów gramy na Nowej Bukowej, znów gramy na Arenie Katowice”. Taką mini ściemkę róbcie, żeby wydawało wam się, że gracie u siebie. Nie wiem.

W każdym razie znów robi się nieciekawie. My przegrywamy bezdyskusyjnie z Lechią, a takie Zagłębie jedzie do Poznania i wygrywa. Musimy jak ognia pilnować tej bezpiecznej strefy. A łatwo przecież nie będzie, bo zaraz czeka nas mecz z obecnie drugą i pierwszą drużyną w tabeli. Jeśli nie wygramy choćby jednego z tych dwóch meczów – będzie gorąco.

Niezależnie od tego i tej całej krytyki – będę powtarzał – wspieramy! Będę powtarzał, że ta drużyna zasłużyła już nieraz na to, by ją wspierać w trudnym momencie. Dali nam ekstraklasę, to teraz zróbmy wszystko – także my, jako kibice – żeby tę ekstraklasę utrzymać. Wszyscy na Cracovię!

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Powaga drużyny zachowana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po emocjach – dodajmy bardzo pozytywnych – związanych z meczami reprezentacji, czas wrócić do ligowej piłki. Oj działo się, działo, mimo że to tylko dwa tygodnie. Najmniej w tym wszystkim istotnym był chyba mecz z Górnikiem Zabrze, sparingowy Śląski Klasyk, który GKS Katowice wygrał w samej końcówce 2:1. Bohaterem spotkania – o ile w ogóle określenie „bohater” pasuje (nie pasuje) do meczu kontrolnego, był zawodnik, którego w GieKSie już nie ma. Aleksandrowi Buksie skrócono wypożyczenie z Górnika i zawodnik poszedł dalej – do Polonii Warszawa. Nie pierwszy i nie ostatni raz okazało się, że to, co mówią kibice o piłkarzu – opierając się na swoich obserwacjach i opiniach – materializuje się w związku z danym zawodnikiem. Od początku wiedzieliśmy, że Olek to „odrzut” z Górnika, a nie realne wzmocnienie i raczej nic z tego nie będzie. To nic personalnego do zawodnika. Po prostu są piłkarze, którzy tym realnym wzmocnieniem są (później się sprawdzają lub zawodzą), a są tacy, gdzie jakaś metamorfoza na plus rozpatrywana jest raczej w kategorii wielkiego zaskoczenia.

Pojawiły się jednak też solidne wzmocnienia, przynajmniej tak się wydaje. Emana Markovića widziałem podczas meczu z Górnikiem i zaprezentował się bardzo przyzwoicie, strzelił bramkę, był aktywny. Cały czas czekamy na wejście do składu Jesse Boscha, który co prawda w GKS już zadebiutował, ale jeszcze nie wywarł żadnego piętna na grze zespołu. No i transfer niemal last minute – Ilja Szkurin i to wydaje się być wyjściowo kapitalne wzmocnienie. Co prawda w Legii zawodnik zawiódł i tam się go pozbyli – uważam zbyt pochopnie – ale przecież w Stali Mielec ten piłkarz wiązał krawaty. Choć marnował w warszawskim klubie sytuacje na potęgę (także w meczu w Katowicach), to przecież trafiał do siatki w finale Pucharu Polski, w superpucharze, na Nowej Bukowej mimo wszystko również, kiedy to aż uklęknął i schował twarz w dłoniach z ulgi po odblokowaniu i celebrował tym swoją radość.

Doszło też do jednego oczywistego wzmocnienia, które jest sytuacją nieoczywistą. Mianowicie, do GKS… nie trafił Tymoteusz Puchacz. Większości kibiców spadł kamień z serca. Nie wiemy, co do głowy przyszło trenerowi, że chciał mieć w drużynie tego hm… celebrytę. Można mówić o ambicji tego chłopaka, walorach czysto piłkarskich i na siłę unikać jak ognia tego, co sobą prezentuje… generalnie. Człowiek, który swoją „karierę” zbudował na farmazonie i JBL-ach, bo tak naprawdę nigdy się nie wyróżniał niczym poza szybkością. Wielu było w światowej piłce piłkarzy, którzy wydawali się wielkimi odkryciami, bo robili te efektowne sprinty. Tyle, że później okazywało się, że gdy przeciwnicy ich przeczytali, poza szybkością nie mieli nic do zaoferowania.

GieKSa potrzebuje piłkarzy, którzy są poważni i poważnie podchodzą do tego wszystkiego. Trzeba patrzeć na konteksty. To, że Afrykanie przyjeżdżają na Mundialu na mecze i wchodzą na stadion tańcząc i śpiewając to zupełnie inny kulturowo schemat niż w Europie. I tam to pasuje. Tutaj nie. Jeśli jeden piłkarz będzie traktował ten sport tylko jako głównie zabawę i taką czystą radość z życia, to w naszej kulturze to po prostu będzie wyraz braku profesjonalizmu. Nie będzie to „dostrojone” do całości. Nie zrozumcie mnie źle – nie mówię, że piłkarze mają się nie cieszyć z uprawiania tego sportu, nie czerpać radości z gry, ze zwycięstw, z tego, że być może mają najlepszą pracę świata. Mają się cieszyć, jak najbardziej. Tylko jest różnica pomiędzy tym cieszeniem się i utrzymywanie profesjonalizmu – nie tylko na boisku, ale także poza nim – a zwykłym… pajacowaniem.

Byli tacy pajacujący piłkarze, którzy dobrze się zapowiadali, mieli piłkarsko papiery może nawet na Złotą Piłkę, a skończyli na peryferiach futbolu. Pierwszy do głowy przychodzi taki Mario Balotelli, który przecież talent miał wybitny, ale rozmienił go na drobne swoimi głupotami typu puszczanie fajerwerków w łazience czy wjeżdżanie na teren więzienia dla kobiet.

Może Puszka aż tak spektakularnych ekscesów nie miał, ale te różne celebryckie historie z Julią Wieniawą, wypisywanie do Dody na Instagramie czy jakieś akcje z tym Slow Speedem, czy ja tak się zwie ten osioł (WTF?) to po prostu taka błazenada, że nie przystoi to piłkarzowi czy kandydatowi na piłkarza GieKSy. Wystarczy spojrzeć na takiego Arka Jędrycha, normalny spokojny facet i jako kapitan wzór. I zestawcie go w drużynie z Puszkinem… aaaaa, szkoda gadać. A dziw, że kiedyś grali razem.

W czasach, kiedy jeszcze nie gryzłem się w język (teraz jestem kilka lat dojrzalszy) napisałem zaraz po meczu z Bytovią:

Więc spadaj sobie Puczi „zapierdalać tak jak Kante” do Poznania, bo ostatnio pogwiazdorzyłeś i jeśli nie opanujesz sodówki, to nici z kariery.

Cóż… Przez te sześć lat na farmazonie wycisnął maxa. Szacun. To też jest umiejętność. Ale prawda gwiazdorzenia prędzej czy później wychodzi.

Puchacz był jedną z twarzy spadku do drugiej ligi. Ktoś powie, że Arkadiusz Jędrych i Adrian Błąd też byli. No byli – i nawet sam miałem zdanie, że z tymi zawodnikami wiele nie osiągniemy i powinni odejść. Ale zostali w GieKSie przez tyle lat i awansowali – do pierwszej ligi i do ekstraklasy. I jakkolwiek dalej uważam, że od czasu, kiedy na GieKSie się udzielam, czyli przez te 20 lat większość moich przewidywań się sprawdzała, to tutaj akurat nie. Co do Arka i Adriana mogę powiedzieć jedynie – sorry panowie, pomyliłem się.

Nie sądzę, że cokolwiek takiego mogłoby się przydarzyć przy Tymoteuszu. Choć mimo wszystko mu tego życzę, bo ciągle chłopak jest młody, ma 26 lat i jeśli rzeczywiście by się ogarnął, to coś jeszcze może w tę piłkę pograć. Nie na najwyższym poziomie, ale jakiś klub z ekstraklasy może go przygarnąć.

Podsumowując więc – bo już dajmy spokój Puchaczowi – to naprawdę świetna wiadomość, że do nas nie trafił. Nie wiem, co tam się podziało, czy GieKSę wyd… wymanewrował, ale sama ta historia z wysypaniem się jego transferu przecież do niego bardzo pasuje. Niech się kopie po czołach z Azerami, krzyżyk na drogę i obyśmy już nigdy więcej nie mieli pomysłów ściągania takich „gwiazdorów” do naszego klubu. Bądźmy poważni.

Napisałem wcześniej, że mecz z Górnikiem, sparing sparingiem… Niestety wydarzyła się rzecz, której najmniej byśmy chcieli. Aleksander Paluszek zerwał więzadła w kolanie i na wiele miesięcy z jego gry będą nici. Jak to dobrze ktoś napisał – szkoda, że zagrał z Radomiakiem, bo tylko narobił nadziei… To prawda, debiut zawodnika w katowickich barwach był bardzo obiecujący. Nie pozostaje nic innego, jak trzymać kciuki za zawodnika i życzyć szybkiego powrotu do zdrowia.

Niestety w związku z tym skomplikowała się nasza sytuacja w obronie. Nie pozyskaliśmy dodatkowego obrońcy i GieKSa będzie musiała rzeźbić w tym, co ma. Póki co nasza defensywa nie spisuje się dobrze w lidze, tracimy mnóstwo bramek, a ostatni mecz na zero z tyłu rozegraliśmy prawie pięć miesięcy temu. Jeśli chcemy się utrzymać i punktować w lidze, ten aspekt musi być poprawiony. Nie zawsze bowiem będziemy strzelać cztery gole, jak z Arką, i trzy – jak z Radomiakiem. Tak więc Arek Jędrych, Marten Kuusk, Lukas Klemenz i Alan Czerwiński będą musieli wziąć tę odpowiedzialność i praktycznie w tym kwartecie zamykają się nasze możliwości. Problem się pojawi, gdy przyjdą kartki czy nawet drobne urazy. Choć Bartek Jaroszek to fajny chłop, ratowanie się nim będzie aktem desperacji. Ale pozdro Bartek 😉

Jutro czeka nas starcie z Lechią Gdańsk. Wyjazdy, ach te nieszczęsne wyjazdy. Mamy z nimi potężny problem i to nie od dziś. Choć w tym roku katowiczanie wygrali przecież w Częstochowie, Wrocławiu czy Gdańsku właśnie, to seria czterech porażek z rzędu na wiosnę czy trzech w obecnym sezonie jest niepokojąca. Dodatkowo przyglądając się tym spotkaniom – w większości GKS nie miał czego szukać. Patrząc jeszcze na wiosnę, najlepszy był mecz z Motorem, ale pozostałe przegrane to była lipa. Teraz bardzo słabe występy w Łodzi i Zabrzu, niezły w Warszawie. To za mało. Trener na konferencji po Górniku mówił o tym, że możliwa jest jakaś zmiana, jeśli chodzi o delegacje. Na czym będzie ona polegać – zobaczymy.

Nadal wielkim problemem są też bramki tracące w końcówkach połów. Od tych pięciu miesięcy w dwunastu meczach GKS stracił trzynaście bramek w ostatnich pięciu minutach pierwszej lub drugiej połowy. I z Radomiakiem tak było, a gdyby sędzia uznał gola w końcówce meczu – mielibyśmy tego jeszcze więcej. Fatalna statystyka i ja naprawdę łapię się na tym, że marzę, żebyśmy w pierwszej połowie dociągnęli choćby do 0:0. W obecnym sezonie udało się to tylko raz – w pierwszej kolejce.

Lechia to nie będzie łatwy przeciwnik, ale nie jest to rywal nie do ogrania. Co prawda słynął z tego, że strzelał i tracił mnóstwo bramek, ale ostatnio się to trochę zmniejszyło. Bo ultrabezbarwnym i nudnym meczu Lechiści pokonali w derbach Arkę 1:0, a w Białymstoku przegrali 0:2. A wiemy, że wcześniej dostali oklep w Lubinie 2:6. Można więc tej ekipie strzelać bramki, zresztą GKS w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu trafił w Gdańsku trzy razy, natomiast jak uruchomi się Bobcek z Wiunnykiem, to naprawdę trzeba się mieć na baczności i nasza obrona musi być zwarta i zwrotna.

Mecz z Radomiakiem był epicki. Pod kątem emocji to było jedno z najlepszych spotkań od wielu lat, niektórzy kibice musieli do siebie dochodzić po nim przez kilka dni. Dużo dało to jednak pozytywnej adrenaliny i nakręcania się na dalsze losy naszego zespołu.

Jednak kochani – Lechia jest dopiero jutro. Teraz i dzisiaj najważniejszy jest inny mecz GieKSy. Wszyscy o 18:00 trzymamy kciuki za dziewczyny w boju z Twente Enschede. Dajcie z siebie Dziołszki wszystko, żeby przed rewanżem mieć jak najlepszą sytuację wyjściową!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Ilja Szkurin w GieKSie!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ilja Szkurin został nowym zawodnikiem GKS Katowice. Napastnik będzie występować w klubie przez trzy kolejne sezony, a umowa zawiera opcję przedłużenia kontraktu. 26-letni Białorusin reprezentował do tej pory Legię Warszawa. 

Szkurin w przeszłości występował między innymi w CSKA Moskwa, Dynamo Kijów, Hapolel Petah Tikawa. Udane występy w tym ostatnim klubie zaowocowały transferem do Stali Mielec. W sezonie 2023/24 zdobył 16 bramek i został wicekrólem strzelców Ekstraklasy. W trakcie kolejnej kampanii, w lutym bieżącego roku, został kupiony przez Legię Warszawa. W ostatnim sezonie Ekstraklasy Szkurin wystąpił w 33 spotkaniach (20 w Stali Mielec i 13 w Legii Warszawa) i strzelił 7 bramek (odpowiednio: 5 i 2). Do tego dołożył dwa trafienia w Pucharze Polski dla Legii, w tym jedno w finale. W trwającym sezonie wystąpił w 9 meczach (3 Ekstraklasa, 4 Liga Europy, 1 Liga Konferencji i 1 Superpuchar Polski), w których zdobył jedną bramkę – w finale Superpucharu Polski, dając tym samym Legii kolejne trofeum. 

Życzymy powodzenia w naszych barwach!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga