GKS Katowice przegrał z Zawiszą Bydgoszcz, mimo nienajgorszej gry. Jednak trudno nam się dopatrzyć wielu pozytywów w tym meczu, negatywów też jakoś wiele nie było, ale jednak szczegóły zadecydowały.
Plusy:
+ Jak równy z równym – przez większość spotkania GKS nie grał gorzej od Zawiszy. Katowiczanie nie dopuszczali do groźnych sytuacji pod swoją bramką, a sami stworzyli sobie kilka okazji. Końcówka jednak należała do gości.
Minusy:
– Uraz Pitrego – gdy ten zawodnik zszedł z boiska, gra straciła na jakości. Nie była uporządkowana, a ataki były raczej biciem głową w mur. Wcześniej GKS dochodził do sytuacji strzeleckich.
– Okres po utracie bramki – GKS miał na wyrównanie 20 minut, ale nie zbliżył się do tego. Nasi zawodnicy mieli dość często piłkę, ale nie potrafili przedrzeć się przez szeregi obronne rywala. Wydawało się, że w końcówce możemy oczekiwać prawdziwego szturmu, jednak nie miało to miejsca.
– Różnica poziomów – Zawisza przyjechał w piętnastkę, a najchętniej pewnie w ogóle by tego meczu nie grał, bo ma w sobotę „ważniejszy” z Wisłą. Mimo to rywalem niewielkim nakładem sił osiągnęli korzystny rezultat, choć mecz był przez spory czas wyrównany. To dowodzi tylko, że różnica między ekstraklasą, a pierwszą ligą jest wyraźna, choć oba zespoły przecież niedawno razem grały na zapleczu ekstraklasy.
– Koniec pucharowej przygody – było pięknie, dwie rundy GKS przeszedł. Teraz jednak czekać na przyszły sezon.