Dołącz do nas

Piłka nożna

Podsumowanie 12. kolejki

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Tym razem podsumowanie publikujemy przed zakończeniem całej kolejki, związane jest to jak już wcześniej wspominaliśmy z przesuniętym meczem Termaliki z Cracovią. Na 8 rozegranych spotkań padły aż 4 remisy, 3 razy wygrali gospodarze, a raz niestety goście.

 

 

GKS Katowice – Miedź Legnica 0:2

Szersza relacja tego spotkania poniżej:

http://www.gieksa.pl/tragedia-na-trybunach-relacja-z-meczu/

Widzów: 1100 – WSTYD

 

Olimpia Grudziądz – Kolejarz Stróże 2:1

Trochę więcej bramek zobaczyliśmy w Grudziądzu. Wciąż niepokonana na własnym boisku Olimpia uporała się z Kolejarzem Stróże, dla którego była to już czwarta porażka z rzędu. Gospodarze w 4. minucie objęli prowadzenie. Rzut karnym pewnie wykorzystał Adama Cieślińskiego. W 8. minucie wyrównał Dawid Szufryn. W ciągu pół godziny gry gwiazda Kolejarza z początku sezonu – Maciej Kowalczyk został dwukrotnie upomniany przez arbitra żółtą kartką i musiał zejść z boiska. Brak najlepszego strzelca gości znacznie utrudnił im zadanie, jakim było co najmniej utrzymanie remisu. Ta sztuka udawała się podopiecznym Przemysława Cecherza aż do 77. minuty, gdy po raz drugi arbiter wskazał na „wapno” w polu karnym Kolejarza. Do piłki ponownie podszedł Cieśliński i wyprowadził swój zespół na prowadzenie, którego już nie oddano aż do końca spotkania.

 

GKS Tychy – Stomil Olsztyn 0:0

Starcie pomiędzy beniaminkami I ligi nie przyniosło co prawda bramek, ale kibice zgromadzeni na trybunach stadionu w Jaworznie nie mogli narzekać na brak ciekawych akcji z obu stron. Na początku przewagę osiągnęli gospodarze i już w 6. minucie mieli świetną okazję na otworzenie wyniku, jednak Maciej Mańka fatalnie spudłował. Stomil odpowiedział po pięciu minutach. Michał Glanowski chciał zaskoczyć Piotra Misztala strzałem z daleka, a ten końcówkami palców wybił piłkę na rzut rożny. Najbardziej doświadczony gracz na boisku Piotr Rocki również miał swoje szanse. Najlepsza nadarzyła się w 18. minucie, ale wówczas uprzedził go bramkarz gości – Tomasz Ptak. Do końca pierwszej połowy nie brakowało strzałów czy stałych fragmentów gry, lecz nikomu nie udało się wpisać na listę strzelców. Druga odsłona spotkania to już miażdżąca przewaga tyszan. Swoje okazje na zdobycie gola mieli Mączyński, Mańka oraz Rocki. W ostatnich dziesięciu minutach gra nabrała tempa dzięki bardziej wyrównanej grze obu drużyn. Akcja przenosiła się z jednego pola karnego do drugiego i sprawa zdobycia trzech punktów była otwarta. „Piłkę meczową” miał Marcin Folc, któremu Mańka świetnie podał piłkę ze skrzydła, jednak ta uderzona przezeń głową odbiła się od słupka. Do końcowego gwizdka wynik uległ zmianie. Widzów: 300

 

Okocimski KS Brzesko – Arka Gdynia 1:1

Skazywana na „pożarcie” drużyna Krzysztofa Łętochy pokazała, że wcale nie musi być poligonem strzeleckim dla innych zespołów. Najciekawiej tak naprawdę było pod koniec pierwszej i na początku drugiej połowy. W 45. minucie po rzucie wolnym piłkę głową do siatki skierował Brazylijczyk Vinicius, zaraz po tej akcji arbiter nakazał piłkarzom obu drużyn zejść do szatni na przerwę. Dobre nastroje dopisywały oczywiście podopiecznym Petra Nemca, ale nie na długo bowiem zaledwie kilka minut po wznowieniu spotkania, w niemal identyczny sposób gospodarze doprowadzili do wyrównania. Dośrodkowanie z rzutu wolnego wykonał Iwan Litwiniuk, te dogranie wykorzystał Paweł Smółka, który strzałem głową pokonał Michała Szromnika. Bliski bramki na 2:1 dla Arki był Mateusz Szwoch, ale jego strzał instynktownie obronił Dawid Mieczkowski. W końcówce piłkę meczową miał młody napastnik gości – Dariusz Formella, jednak fatalnie przestrzelił z sześciu metrów.

 

Zawisza Bydgoszcz – Bogdanka Łęczna 1:1

W najciekawiej zapowiadającym się sobotnim spotkaniu, Zawisza zremisował z Bogdanką Łęczna. W 13. minucie goście objęli prowadzenie za sprawą świetnego wykończenia akcji przez Sebastiana Szałachowskiego, który skierował piłkę do pustej bramki. Bydgoszczanie odpowiedzieli trzynaście minut później. Kapitalnym strzałem z daleka popisał się Vahan Gevorgyan. Piłka po jego uderzeniu wpadła w okienko bramki Sergiusza Prusaka. Gol „stadiony świata” był niestety ostatnim, jaki padł na stadionie „Zetki”. W drugiej połowie najbliżej objęcia prowadzenia byli znów podopieczni Piotra Rzepki. W 69. minucie Piotr Petasz sfaulował w polu karnym Michała Zubera, za co otrzymał żółtą kartkę. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Veljko Nikitović, ale Wojciech Kaczmarek znakomicie wyłapał jego strzał. Pod koniec goście grali na czas, czym ostatecznie osiągnęli swój cel.

 

Polonia Bytom – Łódzki KS 1:1

W meczu „na dnie” również padł remis 1:1, choć na pewno samo widowisko stało na niskim poziomie. Dominowała niedokładność zarówno przy rozgrywaniu piłki jak i strzałach na bramkę. Niezłą sytuację miał dopiero w 26. minucie zawodnik gospodarzy Paweł Alancewicz. Jego uderzenie głową z 4 metrów nieznacznie minęło bramkę Bogusława Wyparły. To niepowodzenie zemściło się na gospodarzach kilka minut później. Akcja dwóch Kaczmarków: Pawła i Konrada, wykończona przez tego drugiego miała w sobie nieco przypadku, ponieważ ten pierwszy trafił piłką w poprzeczkę a Konrad Kaczmarek zwyczajnie dobił jego strzał przy kompletnej bierności obrońców Polonii. Kolejna warta odnotowania akcja miała miejsce dokładnie pół godziny później, również w polu karnym bytomian. Bramkarz źle wybił piłkę i ta trafiła pod nogi Pawła Kaczmarka. Zawodnik ŁKSu minął golkipera, jednak nie trafił z ostrego kąta w światło bramki. Gospodarze do końca walczyli o wyrównanie i w 82. minucie dopięli swego. Wyparło „wypluł” piłkę po strzale jednego z bytomian i dopadł do niej Michał Płókarz, który nie miał problemów ze wpakowaniem jej do siatki. Wynik już nie uległ zmianie i oba zespoły „solidarnie” zajmują dwa ostatnie miejsca w pierwszoligowej tabeli. Widzów: 1328

 

Sandecja Nowy Sącz – Dolcan Ząbki 2:1

W pierwszej połowie niewiele się działo. Z wyjątkiem sytuacji Grzegorza Piesia z 6. minuty, kiedy źle się zabrał z piłką, przez co zaprzepaścił wyśmienitą okazję na objęcie prowadzenia przez gości. Dominowały strzały z dystansu, z którymi bramkarze obu zespołów nie mieli większych problemów. Kibice na bramki musieli poczekać do 68. minuty. Arkadiusz Aleksander zagrał na prawe skrzydło do Marcina Makucha, ten dośrodkował z pierwszej piłki w pole karne. Tam najlepiej znalazł się Bartosz Szeliga, który z najbliższej odległości wpakował piłkę do bramki. Trener gości, Robert Podoliński, zareagował niemal od razu, wprowadzając na plac gry Damiana Jakubika i Rafała Wiśniowskiego w miejsce Roberta Chwastka i Dariusza Zjawińskiego. Lekko „odmłodzony” zespół Dolcanu zaczął mocniej atakować i efektem tych starań był rzut karny wywalczony na dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry. „Jedenastkę” bezbłędnie wykonał Bartosz Osoliński. Ostatnie słowo należało jednak do gospodarzy. Adrian Świątek płasko dośrodkował w pole karne i pierwszy piłkę uderzył Szeliga, ale ten strzał wybronił Rafał Leszczyński, jednak piłka trafiła później pod nogi Aleksandra, który przy dobitce nie dał szans młodemu golkiperowi gości. W końcówce bramkarz Dolcanu otrzymał najpierw żółtą, a później czerwoną kartkę za dyskusje z arbitrem. Widzów: 1500

 

Flota Świnoujście – Warta Poznań 2:1

Warta przystąpiła do meczu z Flotą z animuszem, przez pierwszy kwadrans drużyna przyjezdnych prezentowała się zdecydowanie lepiej od gospodarzy. Przy odrobinie większej precyzji już w 4. minucie Piotr Giel mógł skierować piłkę głową do siatki Floty. Ofensywna postawa gości narażała jednak na szybkie kontry obecnego lidera i praktycznie każda strata w środku pola groziła sytuacją podbramkową. Flota najpierw uspokoiła grę, a następnie zaczęła coraz mocniej zagrażać bramce strzeżonej przez Lisa. W 36. minucie padła pierwsza bramka w tym. Bardzo dobrym zagraniem popisał się zawodnik Warty – Grzeszczyk, który otworzył drogę do bramki Magdziarzowi. Kapitan Warty będąc na linii jedenastego metra w pełnym biegu oddał strzał w kierunku bramki i nie dał szans na skuteczną interwencję Kasprzikowi. Zespół z Wielkopolski grał bardzo agresywnie i momentami nawet zbyt ambitnie, co przyniosło negatywne konsekwencje tuż przed końcem pierwszej części gry. Kosznik mając już na swoim koncie żółtą kartkę, dopuścił się nieprzemyślanego faulu i został przez to ponownie ukarany kartką czego konsekwencją było wyrzucenie z boiska. Zawodnicy prowadzeni przez Dominika Nowaka wiedzieli, że kluczowe będzie zdobycie jak najszybciej bramki wyrównującej, przez co wręcz zepchnęli Wartę na swoją połowę. Flota dopięła swego dopiero w 71. minucie. Niedziela przyjął piłkę przed polem karnym i uderzeniem z linii szesnastego metra pokonał Lisa. Niespełna dziesięć minut później Niedziela ponownie mógł wpisać się na listę strzelców ale jego techniczny strzał z 20 metrów minimalnie przeleciał nad poprzeczką. Warta bardzo dzielnie się broniła, ale straciła kolejną bramkę. W 86. minucie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Śpiączka bez problemu wyprzedził bramkarza Warty i uderzeniem głową wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Trudno było oczekiwać, aby przez ostatnie minuty goście grając w osłabieniu mogliby odmienić losy meczu dlatego też kolejne 3 punkty zawędrowały na konto Floty Świnoujście.

 

Po tej kolejce Flota powiększyła przewagę nad drugim zespołem do 9 punktów. Pozostając dalej jedyną drużyną w tym sezonie, która nie zaznała goryczy porażki. W dotychczasowych 8 meczach padło 17 bramek czyli średnio 2,12 gola na mecz.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

3 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

3 komentarze

  1. Avatar photo

    engineer

    14 października 2012 at 20:36

    Czemu przy widzach jest napisane WSTYD? Przecież ludzie nie chcą oglądać kopaniny zamiast piłki nożnej a zwłaszcza, że mają za to płacić. Tylko nie piszcie, że nie ma pieniędzy itp. Na olimpiadę pojechali ludzie za własne pieniądze i jeszcze przywieźli medale – więc się da. Ruch Radzionków w poprzednim sezonie kompletnie bez kasy zajął spokojne środkowe miejsce w tabeli. Pompowanie milionów nie przynosi rezultatów (przykład Polonia W-wa). Qwa grajcie dziady to i kasa się znajdzie i ludzie przyjdą – nie odwrotnie

  2. Avatar photo

    GzG

    14 października 2012 at 22:01

    @engineer na Prezesa !

  3. Avatar photo

    lo

    15 października 2012 at 07:39

    engineer dobre slowa! szacun

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga