Hokej
Podsumowanie sezonu zasadniczego PHL
Za hokeistami TAURON KH GKS-u Katowice 38 meczów sezonu zasadniczego, który zakończyli na drugim miejscu. Przed nimi – faza play-off. Wróćmy jeszcze jednak do tego, co było i przyjrzyjmy się, jak radziliśmy sobie z poszczególnymi drużynami. Opisywać je będziemy w kolejności zgodnej z tabelą końcową PHL.
GKS Tychy
Wyniki (TAURON KH GKS Katowice będzie podawany po lewej stronie): 2:4, 2:3d., 4:3k. 2:4
Bilans punktowy: 3-9
Bilans bramkowy: 10:14
Najwięcej bramek dla TAURON KH GKS-u Katowice: Radosław Sawicki, Bartosz Fraszko, Andrej Themar – 2
Najwięcej punktów dla TAURON KH GKS-u Katowice: Radosław Sawicki, Bartosz Fraszko – 4
Najwięcej bramek dla GKS-u Tychy: Jarosław Rzeszutko – 5
Najwięcej punktów dla GKS-u Tychy: Jarosław Rzeszutko – 5
Tyszanie kompletnie zdominowali rozgrywki regularne. Sezon zakończyli z 97 punktami, co dało aż 15-punktową przewagę nad drugą w tabeli GieKSą. Ponieśli zaledwie jedną porażkę po 60 minutach, a pozostałe 5 spotkań przegrali po dogrywce lub karnych. Każdy z meczów katowickiego GKS-u z tyskim kończyło się jednak nie większą różnicą goli niż dwoma. Do pierwszego starcia doszło 8 października w Satelicie. Zwycięsko z niego wyszli nasi rywale, którzy zdobyli trzy bramki w przewadze i jedną w osłabieniu. GieKSa odpowiedziała bramkami Mikołaja Łopuskiego i Dariusza Gruszki. Do rozstrzygnięcia drugiego spotkania potrzebna była dogrywka, w której decydującą bramkę zdobył Jarosław Rzeszutko, choć w trakcie meczu Tyszanie nigdy nie byli na prowadzeniu. Obie bramki dla naszej drużyny zdobył wówczas Bartosz Fraszko, w tym jedną w osłabieniu. 14 stycznia ponownie spotkaliśmy się w Satelicie. Po pamiętnym meczu z 40-minutową przerwą, spowodowaną rozbiciem osłony nad boksem GKS-u Tychy, GieKSa wygrała po rzutach karnych, a kapitalny debiut zaliczył Shane Owen. Podobnie jak w drugim meczu, zwycięzca ani razu nie prowadził w trakcie spotkania. Dwukrotnie kontaktową bramkę strzelał Andrej Themar, a na 74 sekundy przed końcem trzeciej tercji do wyrównania doprowadził Patryk Wronka. Decydujący rzut karny wykonał Tomasz Malasiński. Czwarte starcie dwóch GKS-ów odbyło się na zakończenie sezonu zasadniczego. Aż do 41 minuty utrzymywał się wynik bezbramkowy, następnie dwie bramki zdobył Radosław Sawicki, niestety Tyszanie w zaledwie 13 sekund doprowadzili do remisu, a następnie wyprowadzili jeszcze dwa ciosy.
Comarch Cracovia
Wyniki: 2:6, 3:0, 4:5k., 2:1
Bilans punktowy: 7-5
Bilans bramkowy: 11:12
Najwięcej bramek dla TAURON KH GKS-u Katowice: Bartosz Fraszko, Radosław Sawicki, Andrej Themar – 2
Najwięcej bramek dla Comarch Cracovii: Teddy Da Costa, Damian Kapica – 2
Najwięcej punktów dla TAURON KH GKS-u Katowice: Patryk Wronka – 5
Najwięcej punktów dla Comarch Cracovii: Maciej Urbanowicz – 4
Poza pierwszym spotkaniem i meczem w półfinale Pucharu Polski (również przegrana 2:6), możemy być zadowoleni z postawy naszej drużyny w starciach z aktualnym mistrzem Polski. Sezon zakończyliśmy z 7-punktową przewagę nad Krakowianami. Od początku sezonu 16/17 w meczach między GieKSą a ,,Pasami” zawsze wygrywa gospodarz. Bilans punktowy jest jednak na korzyść Katowiczan, ponieważ raz do rozstrzygnięcia spotkania potrzebne były rzuty karne. Cracovia w Katowicach była kompletnie bezradna – zdobyła zaledwie jedną bramkę w dwóch spotkaniach. Co ciekawe, to właśnie z Krakowianami GieKSa zanotowała jedyne czyste konto w sezonie – w pozostałych 37 meczach zawsze traciliśmy minimum jednego gola. W pierwszym starciu Cracovia aż sześciokrotnie pokonała Kamila Kosowskiego, my odpowiedzieliśmy jedynie bramkami Bartosza Fraszki i Radosława Sawickiego, które dzieliły 52 sekundy. Drugi mecz był jednym z najlepszych w wykonaniu hokejowej GieKSy w tym sezonie, choć trzeba również przyznać, że Krakowianie zagrali bardzo przeciętnie i brakowało w ich składzie kilku ważnych zawodników. Spotkanie wygraliśmy 3:0 po bramkach Marka Strzyżowskiego, Bartosza Fraszki i Radosława Sawickiego. Trzecim spotkaniu padło najwięcej bramek, a rozstrzygnęło się ono po rzutach karnych. GieKSa dwukrotnie doprowadzała do wyrównania, następnie sama wyszła na prowadzenie po bramce Patryka Wronki w 55 minucie, ale już po 62 sekundach Krakowianie strzelili gola na remis. W rzutach karnych Cracovia wykorzystała wszystkie trzy najazdy, naszym zawodnikom zaś ani razu nie udało się pokonać Rafała Radziszewskiego. Ostatni raz zmierzyliśmy się w przedostatnim meczu sezonu zasadniczego. Spotkanie wygraliśmy 2:1, bramki zdobyli Martin Vozdecky i Patryk Krężołek, ale z tego meczu zapamiętamy przede wszystkim kapitalną interwencję Shane’a Owena, który kijem wygarnął krążek z linii bramkowej.
TatrySki Podhale Nowy Targ
Wyniki: 5:4, 3:6, 5:2, 6:3
Bilans punktowy: 9-3
Bilans bramkowy: 19:15
Najwięcej bramek dla TAURON KH GKS-u Katowice: Tomasz Malasiński – 5
Najwięcej bramek dla TatrySki Podhala Nowy Targ: Krzysztof Zapała, Jarosław Różański, Damian Tomasik – 3
Najwięcej punktów dla TAURON KH GKS-u Katowice: Tomasz Malasiński – 9
Najwięcej punktów dla TatrySki Podhala Nowy Targ: Marcin Kolusz – 8
9 punktów Tomasza Malasińskiego w 4 meczach. Wychowanek Podhala był bezlitosny dla swojego macierzystego klubu. Pierwszego meczu nie będzie najlepiej wspominać Kamil Kosowski. Przy stanie 3:2 dla GieKSy popełnił fatalny błąd, tracąc krążek za bramką, następnie wpuścił jeszcze jedną bramkę, a na trzecią tercję zastąpił go Mateusz Studziński. Naszym hokeistom udało się jednak doprowadzić od wyrównania, a następnie Jakub Grof zdobył zwycięską bramkę podczas gry w osłabieniu. Drugie spotkanie było zdecydowanie najsłabsze w naszym wykonaniu w tej rywalizacji. Choć to Jesse Rohtla zdobył pierwszą bramkę, mecz zakończył się zwycięstwem Podhala 3:6. Rewanż nastąpił już po tygodniu. GieKSa wygrała w Satelicie 5:2. Ostatni mecz również należał dla Katowiczan. Pokonaliśmy Nowotarżan 6:3, a hat-tricka zanotował Tomasz Malasiński.
JKH GKS Jastrzębie
Wyniki: 3:4d., 2:5, 2:1, 3:2
Bilans punktowy: 7-5
Bilans bramkowy: 10:12
Najwięcej bramek dla TAURON KH GKS-u Katowice: Marek Strzyżowski, Jesse Rohtla, Andrej Themar – 2
Najwięcej bramek dla JKH GKS-u Jastrzębie: Radosław Nalewajka, Leszek Laszkiewicz, Tomas Kominek, Dominik Paś – 2
Najwięcej punktów dla TAURON KH GKS-u Katowice: Patryk Wronka – 5
Najwięcej punktów dla JKH GKS-u Jastrzębie: Radosław Nalewajka, Łukasz Nalewajka, Dominik Paś, Leszek Laszkiewicz – 4
Bardzo niewygodny rywal, co widać zresztą po wynikach. Trzy mecze na styku i jeden dosyć wyraźnie przegrany. W pierwszym ulegliśmy Jastrzębianom po dogrywce, gdy krążek, pechowo dla nas, odbił się od stojącego przed bramką Jana Homera i zmylił Kamila Kosowskiego. Drugi, zdecydowanie najgorszy, przegraliśmy aż 2:5. Co ciekawe, mecz ten miał miejsce w tym samym momencie, co piłkarskie derby z Ruchem Chorzów, więc był to bardzo zły dzień dla kibiców GieKSy. Przełamanie przyszło dopiero w trzeciej rundzie. Kapitalne zawody rozegrał Kosowski, a dwie bramki zdobył Andrej Themar. Decydującego gola zdobył na zaledwie 18 sekund przed końcem spotkania. Czwarte spotkanie również padło łupem GieKSy, która do spotkania przystąpiła bez Mikołaja Łopuskiego, Bartosza Fraszki, Marka Strzyżowskiego i Dawida Majocha. Dla GKS-u bramki zdobyli wówczas Grof, Rohtla i Sawicki, a jedną z bramek dla JKH zdobył nasz były zawodnik Dominik Nahunko.
KS Unia Oświęcim
Wyniki: 6:1, 4:2, 0:4, 7:3
Bilans punktowy: 9-3
Bilans bramkowy: 17:10
Najwięcej bramek dla TAURON KH GKS-u Katowice: Andrej Themar – 5
Najwięcej bramek dla KS Unii Oświęcim: Adam Rufer – 3
Najwięcej punktów dla TAURON KH GKS-u Katowice: Bartosz Fraszko – 7
Najwięcej punktów dla KS Unii Oświęcim: Kamil Paszek – 4
Trzy pewne wygrane i jedna, nieco wstydliwa porażka. Unia to jedyna drużyna, której udało się zagrać z nami na zero z tyłu. Tym zwycięstwem Unici rozpoczęli świetną serię 6 wygranych z rzędu, a tuż przed nią doszło w Oświęcimiu do zmiany trenera. Nieco nerwowo było również w drugim spotkaniu, które wygraliśmy jednak 4:2. Pierwszy i ostatni mecz to solidne zwycięstwa bez większych obaw o końcowy wynik. Bilans punktowy 9-3 z drużyną, która nieraz napsuła krwi faworytom, jest jak najbardziej do przyjęcia.
PGE Orlik Opole
Wyniki: 4:3k., 4:5d., 5:3, 3:2d.
Bilans punktowy: 8-4
Bilans bramkowy: 16:13
Najwięcej bramek dla TAURON KH GKS-u Katowice: Andrej Themar – 10
Najwięcej bramek dla PGE Orlika Opole: Radek Meidl – 3
Najwięcej punktów dla TAURON KH GKS-u Katowice: Andrej Themar – 10
Najwięcej punktów dla PGE Orlika Opole – Radek Meidl – 5
Ulubiona drużyna Andreja Themara. 10 bramek strzelił Opolanom nasz słowacki snajper. Niestety pozostali nasi hokeiści chyba nie lubią ekipy z Opola tak, jak Andrej. Bardzo ciężkie spotkania, aż trzykrotnie po 60 minutach na tablicy wyników widniał remis. Nie ma co ukrywać – wszystko wskazuje na to, że to właśnie z Orlikiem zmierzymy się w ćwierćfinale fazy play-off. Dodajmy jednak, że w jedynym przegranym spotkaniu naszym bramkarzem był Mateusz Studziński, który rozegrał wówczas bardzo przeciętne zawody. Trochę punktów na drużynie z Opola straciliśmy, bilans jednak zdecydowanie na korzyść GieKSy. W play-offach będzie jeszcze ciężej, ale nasza drużyna również musi wejść na wyższy poziom.
MH Automatyka Gdańsk
Wyniki: 8:1, 6:1, 5:1, 10:2
Bilans punktowy: 12-0
Bilans bramkowy: 29:5
Najwięcej bramek dla TAURON KH GKS-u Katowice: Tomasz Malasiński – 8
Najwięcej bramek dla MH Automatyki Gdańsk: – Josef Vitek – 3
Najwięcej punktów dla TAURON KH GKS-u Katowice: Bartosz Fraszko – 12
Najwięcej punktów dla MH Automatyki Gdańsk: Josef Vitek – 8
Deklasacja. Drużyna, która jako jedyna pokonała zwycięzcę sezonu zasadniczego w 60 minutach, w ani jednym meczu z nami nie była nawet bliska zdobycia punktu. Bilans bramkowy mówi sam za siebie. Średnio 2 gole na mecz Tomasza Malasińskiego, średnio 3 punkty na mecz Bartosza Fraszki i równie dobra postawa pozostałych zawodników po obu stronach lodu. Cóż tu więcej można dodać. Aż ciężko wytłumaczyć, dlaczego drużyna, która tak wiele razy napsuła krwi innym faworyzowanym rywalom, z nami była kompletnie bezbronna, ale to już nie nasze zmartwienie.
TMH Polonia Bytom
Wyniki: 8:3, 5:4k., 3:4d., 7:2
Bilans punktowy: 9-3
Bilans bramkowy: 23:13
Najwięcej bramek dla TAURON KH GKS-u Katowice: Tomasz Malasiński – 4
Najwięcej bramek dla TMH Polonii Bytom: Błażej Salamon – 4
Najwięcej punktów dla TAURON KH GKS-u Katowice: Tomasz Malasiński, Patryk Wronka – 7
Najwięcej punktów dla TMH Polonii Bytom: Błażej Salamon – 7
Podobna sytuacja jak z Unią Oświęcim – początek i koniec na plus, w środku sezonu mogło być lepiej. Bytomianie, o ile nie sprawią niespodzianki w pre play-offie z Automatyką Gdańsk, będą walczyć o utrzymanie, a z taką drużyną nie wypada dwa razy zremisować w regulaminowym czasie gry. Dodatkowo przypomnijmy, że w obu przypadkach to GieKSa goniła wynik w trzeciej tercji i w obu przypadkach wyrównującą bramkę zdobyliśmy dopiero w 57 minucie. Co ciekawe, tylko w spotkaniach z GKS-em 3 bramki i 3 asysty zanotował Jakub Jaworski, który poprzedni sezon w Katowicach zakończył z bilansem tylko 2 bramek i 2 asyst.
Anteo Naprzód Janów
Wyniki: 9:3, 7:2, 3:2, 3:2
Bilans punktowy: 12-0
Bilans bramkowy: 22:9
Najwięcej bramek dla TAURON KH GKS-u Katowice: Jesse Rohtla, Marek Strzyżowski – 4
Najwięcej bramek dla Anteo Naprzodu Janów: Marek Indra, Wojciech Stachura – 2
Najwięcej punktów dla TAURON KH GKS-u Katowice: Marek Strzyżowski – 8
Najwięcej punktów dla Anteo Naprzodu Janów: Mateusz Adamus – 5
Wszystkie derby Katowic padły łupem GieKSy, nie oddaliśmy naszym rywalom zza miedzy nawet punktu. Dwie solidne wygrane na początek, a potem… też wygrane i to wszystko, co dobrego można powiedzieć o tych spotkaniach. Koniec końców w każdym meczu liczą się tylko 3 punkty, ale każdy fan GieKSy z tyłu głowy marzył o jak największych rozmiarach zwycięstwa nad Naprzodem. Myślę, że nie ma przypadku w tym, że to właśnie Marek Strzyżowski zanotował najwięcej punktów w derbach – zawodnik, który jest w Katowicach już drugi sezon i zawsze gra z olbrzymim sercem.
SMS PZHL Katowice
Wyniki: 11:1, 7:1
Bilans punktowy: 6-0
Bilans bramkowy: 18:2
Najwięcej bramek dla TAURON KH GKS-u Katowice: Andrej Themar, Tomasz Malasiński – 3
Najwięcej bramek dla SMS-u PZHL Katowice: Kamil Wałęga – 2
Najwięcej punktów dla TAURON KH GKS-u Katowice: Bartosz Fraszko, Andrej Themar – 5
Najwięcej punktów dla SMS-u PZHL Katowice: Kamil Wałęga – 2
O starciach GKS-u z SMS-em wypada wspomnieć jedynie z dziennikarskiego obowiązku. W obu spotkaniach bronił Mateusz Studziński i w obu wpuścił po jednej bramce, w drugim meczu było to po jego błędzie za bramką. Kilku naszych zawodników mogło sobie poprawić indywidualne statystyki do klasyfikacji kanadyjskiej i to jedyna korzyść z tych meczów.
Hokej
Kompromitacja w Tychach
W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.
Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.
Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.
Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.
GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)
1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman
GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.
GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.
Felietony Piłka nożna
Komu nie zależało, by zagrać?
Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.
Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.
Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.
Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.
Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.
Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.
Mecz się nie odbył.
Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.
Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…
A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.
No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.
Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.
Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.
I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.
Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.
Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.
Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.
Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.
Kups!
Piłka nożna kobiet
1/8 finału dla Katowic
Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.
Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.
W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.
Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek, a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.
GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.
GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.




Najnowsze komentarze