Dołącz do nas

Hokej

Zarząd KH GKS Katowice chce zniszczyć grupy młodzieżowe?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Obiecałem podzielić się wrażeniami ze współpracy z Zarządem KH GKS Katowice tak, aby każdy GieKSiarz, któremu leży na sercu dobro grup młodzieżowych wiedział, o co chodzi i dlaczego tak to wygląda.

Jak pewnie większość z Was wie, od kilku sezonów udzielam się w grupach młodzieżowych HC GKS Katowice. Choć łatwo nie było, głównie przez sprawy organizacyjne, np. takie jak lodowisko (zazwyczaj było mrożone późną jesienią, a rozmrażane przed zakończeniem sezonu). Dodatkowo były przerwy spowodowane wystawami psów, koncertami, zgrupowaniami kadry lub zwykłymi złośliwościami pana dyrektora Wąsali. Mimo braku środków na prowadzenie normalnego naboru i funkcjonowanie grup młodzieżowych jakoś udawało nam się to ciągnąć, choć na pewno nie w taki sposób jak byśmy chcieli. Nigdy nie było jednak sytuacji, żeby w klubie zabrakło pieniędzy na podstawowe opłaty (sędziowie, transport, wynagrodzenie trenerów czy zakup specjalistycznego sprzętu). W zeszłym sezonie w momencie pojawienia się nowego podmiotu w postaci KH GKS Katowice nie ukrywamy, że odżyły w nas nadzieje na normalność. Jakie było moje zdziwienie, kiedy zadzwoniłem do Prezesa KH GKS Katowice i usłyszałem, że nie potrzebują grup młodzieżowych, ponieważ wszystko mają załatwione i on nie musi ze mną rozmawiać. Dość obcesowo poinformował mnie, że nie musi odpowiadać na pytanie, z kim podpisali umowę na grupy młodzieżowe (taki jest wymóg regulaminu PZHL). Po tej mało przyjemnej rozmowie zaczęliśmy drążyć temat w środowisku i okazało się, że klub KH GKS Katowice podpisał lub był po słowie z… UKH Dębica!!! Czyli de facto pieniądze, które wyłożył UM Katowice, miały wspierać dzieci z obcego miasta. Ba, z obcego województwa!!! Oczywiście natychmiast zaczęliśmy działać i dzięki wsparciu niektórych radnych UM Katowice udało nam się zablokować ten pomysł.

Po tej akcji pan Prezes zgodził się łaskawie spotkać i porozmawiać. Ku mojemu zdziwieniu rozmowa była całkiem konstruktywna i doszliśmy do porozumienia, że KH GKS Katowice w ramach umowy między klubami pokryje koszty wynajmu lodowiska (250 złotych za godzinę!). Ucieszyliśmy się bardzo, że nadal dzieci z Katowic będą mogły trenować hokej w naszym klubie, a nie tylko w Naprzodzie Janów.

Cała ta sytuacja miała oczywiście wpływ, na to, jak wyglądała nasza drużyna w minionym sezonie, ponieważ do końca nie wiedzieliśmy, czy uda nam się wystartować. W międzyczasie kilka razy rozmawiałem z panem Prezesem na temat tego, jak powinien wyglądać nabór oraz przedstawiliśmy plan szkolenia dzieci na najbliższe 10 lat, który został wysłany do klubu mailem. O naszych działaniach wiedziało Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” i jeszcze kilku innych osób tak, aby przez przypadek ktoś nie przywłaszczył sobie autorstwa tego projektu.

Opisując całokształt zeszłego sezonu, muszę też wspomnieć o tym, że miasto Katowice nie wsparło nas nawet złotówką. Jak co roku złożyliśmy wnioski w konkursach na szkolenie dzieci i młodzieży oraz na organizację zajęć pozalekcyjnych (nauka jazdy na łyżwach). Niestety nasze wnioski zostały rozpatrzone negatywnie i to był kolejny cios (a pierwszym było przekazanie lodowiska prywatnemu podmiotowi). Dzięki sponsorom i składkom wpłacanymi przez rodziców trenujących dzieci jakoś ciągnęliśmy ten wózek, ale na koniec sezonu okazało się, że brakuje nam środków na dwa wyjazdy drużyny mini hokeja do Jastrzębia i Łodzi. I z tej sytuacji udało nam się wyjść obronną ręką, ponieważ po przedstawieniu sprawy, uzyskaliśmy wsparcie od KH GKS Katowice, który opłacił autobus.

W trakcie trwania sezonu rodzice cały czas pytali: „co dalej?”. Byliśmy już po słowie z Zarządem KH GKS Katowice na temat dalszej współpracy i taką też informacje przekazywaliśmy wszystkim zainteresowanym. Na początku kwietnia udało nam się spotkać z Zarządem i po krótkim spotkaniu dowiedzieliśmy się, że nadal podtrzymują chęć współpracy, tym bardziej że mamy zaplecze w postaci trenerów, sprzętu sportowego oraz ludzi, którzy zajmują się sprawami organizacyjnymi (osoby te robią to społecznie). Pan Prezes stwierdził, że do szczegółów tej współpracy wrócimy na początku maja po spotkaniu Zarządu z wiceprezydentem Katowic. W trakcie spotkania pan Prezes i Wiceprezes krytykowali władze miasta na czele z Wiceprezydentem oraz Naczelnikiem Wydziału Sportu, że nie zależy im na sporcie, a w szczególności na hokeju, bo mają z tym same problemy, z którymi nie potrafią sobie poradzić. Wspominali również o haraczu, jaki rzekomo muszą płacić na piłkarską GieKSe ze swojego małego budżetu. W międzyczasie skrytykowałem działania Zarządu dotyczące pierwszej drużyny, a w szczególności pana dyrektora Pawlika. Okazało się, że dla pana Prezesa to było za wiele… Dostałem SMS-a, że jestem niewdzięczny, ponieważ jak potrzebowaliśmy pomocy (nie ja tylko dzieci), to nam pomagał, a ja teraz „uprawiam hejt”. Nie wiem tak naprawdę, czy miało to wpływ, czy decyzje zostały podjęte wcześniej, a wszystko to było tylko grą.

Drażni mnie tylko to, że w klubie są osoby mające pojęcie, umiejętności i doświadczenie, żeby młodzieżą się zajmować, takie jak: Maksymilian Lebek, Mieczysław Nahuńko oraz Jarosław Tarnawski (kierownik drużyn młodzieżowych – człowiek orkiestra, bez którego ciężko byłoby funkcjonować). Pomimo tego, że Zarząd KH GKS wie o istnieniu tych ludzi, zatrudnił pseudo trenera z Janowa, który na dodatek został wyrzucony z tego klubu, a ma … problem z jazdą na łyżwach i przez którego odeszło z Janowa mnóstwo młodzieży. Nowy projekt na czele, którego stoi trener koordynator „wyrwany z Janowa” jak to powiedział pan Prezes, miał występować pod nazwą „Dziki Katowice”… Zostawię to bez komentarza… Ludzie związani z hokejem z całej Polski, jak słyszą, kto ma się tym wszystkim zajmować, to pukają się w głowę.

Do końca maja drużyny PHL składają wnioski licencyjne, w których jest punkt dotyczący drużyn młodzieżowych — minimum 4 drużyny lub potwierdzenie wpłaty 10 tys. złotych za każdą brakującą. Ciekawe gdzie tym razem włodarze KH GKS przeleją kasę? Według regulaminu nie muszą to być drużyny z tego samego miasta, więc może tym razem uda się im przelać kasę do Dębicy? Gdzie tym razem wyprowadzi pieniądze Pawlik? Na pewno o to zapytam.

Tak to mniej więcej wygląda, oczywiście można by pisać jeszcze o wielu sprawach dotyczących choćby pierwszej drużyny, ale nie tu i teraz. Wszystkich chętnych zapraszam do prywatnego kontaktu. Chciałbym też mocno podkreślić, że nie mam/nie mamy zamiaru nikomu przeszkadzać w szkoleniu młodzieży, ale niech się to odbywa w sposób profesjonalny i przez ludzi którzy są do tego dobrze przygotowani i mają na ten temat wiedzę, a nie osoby, którym się tylko wydaje, że takową mają. Trudno się jednak temu dziwić, skoro włodarze klubu taflę lodowiska zobaczyli z bliska dopiero w zeszłym roku…

Welur

23 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

23 komentarze

  1. Avatar photo

    Daro

    30 maja 2017 at 18:38

    Smutne

  2. Avatar photo

    tomek

    30 maja 2017 at 21:37

    Czyli kolejny debil prezesem

  3. Avatar photo

    LupusHanysInFabula

    31 maja 2017 at 09:12

    Jest film, oklejony bus to teraz proszę zrobić akcję „Młodzieżowa hokejowa Gieksa ” . Następnie sprawę nagłośnić medialnie, przynajmniej dla zasady żeby wiadomo było kto kasę wyłożył… Co jakiś czas odżywają nadzieje , że w końcu jest dobrze, po chwili euforii okazuje się , że jak zwykle to tylko złudzenia i pozory normalności. Jednego kopacza gwiazdora mniej i się znajdzie kasa.

  4. Avatar photo

    Misiek

    31 maja 2017 at 12:35

    Bardzo dobrze się stało, że miasto z pod zarządu MOSiR-u oddało lodowisko do prywatnej firmy i niech nic się nie zmienia. Z tych bachorów i tak nigdy nie było by zawodników, bo nie da się trenować hokeja mając ponad pół roku przerwy w treningach… Natomiast w zeszłym sezonie jesienno – zimowym każdy mieszkaniec Katowic miał dostęp w okresie jesień – zima – wczesna wiosna do lodowiska prawie codziennie i to w normalnych godzinach i nie na tak nienormalnych zasadach, jak to miało miejsce za czasów MOSiR-u. Ludzie, którzy to przejęli, zrobili bardzo dużo w stronę dostępności lodowiska dla każdego mieszkańca i jestem im wdzięczny, choć czasami jakość lodu pozostawiała wiele do życzenia. Bachory niech trenują na Janowie, a Satelita niech zostanie tak jak w zeszłym roku w szerokim stopniu dostępna dla każdego mieszkańca Katowic.

  5. Avatar photo

    welur

    31 maja 2017 at 14:09

    Misiek czyli co?lepiej zaorać niz stworzyć odpowiednie warunki? a z ta dostepnoscia lodowiska to jest do czasu bo pamietaj ze jesli prywatnej firmie nie bedzie się oplacalo robic slizgawek to za chwile nie bedziesz mial dostepu wcale…

  6. Avatar photo

    Irishman

    31 maja 2017 at 14:57

    @Misiek po pierwsze „bachory” to może Ty se mosz w chaupie (abo i nie), a Ci o których pisze Welur to są nasze, gieksiarskie bajtle!

    A po drugie to… Welur z całym, ogromnym szacunkiem dla Twojej pracy ale ja się na razie po prostu cieszę, że dzieje się coś fajnego w seniorach! Ja wiem, że to może krótkowzroczność, że to może być kolos na glinianych nogach, że po roku to mogą wszystko zwinąć i nie zostanie tu nic. Ale może nie!?!?! A to z resztą zależy też i od nas, czy zrobimy wokół niego fajną atmosferę, czy będą sukcesy, czy będą pełne hale na każdym szpilu! Jakby tak było, to ten nasz katowicki hokej wstanie w końcu z kolan. I wtedy Ty i Tobie podobni będą mieli pełne ręce roboty! A jak nie, to to i tak nie miałoby sensu.
    Mam nadzieję, że się nie obrażasz! Serio bardzo doceniam to co robisz ale na dzień dzisiejszy tak to widzę!
    Pozdro

  7. Avatar photo

    Misiek

    31 maja 2017 at 14:59

    Welur w Polsce nigdy nie będzie hokeja, ani zawodników na normalnym poziomie… Z jeżdżeniem trzeba się urodzić – czy to rolki freeride, czy łyżwy… Poświęca się temu sportowi – treningom całe życie… Tego nie da się nauczyć… Z jakimś tam talentem się człowiek rodzi, ale trenuje się całe życie i ciągle tym żyje… Nie laska, nie chlanie tylko treningi są najważniejsze. Szczyle w Kanadzie, Skandynawii trenują każdego dnia… W Polsce bajtle, o zgrozo, grają bez walki wręcz, bo takie są przepisy… Chrześniak trenuje hokej od 4 roku życia w GieKaeSie Tychy i czasami widzę tą parodię gry. Dzieci od „prawników” – nie mogą być przecież poniewierane po bandach i się zbytnio poobijać, bo kto da na składki i sprzęt… A sport jest cholernie drogi – profesjonalny sprzęt, a nie jakieś padło. A prywatna firma… No cóż może i tak będzie z lodowiskiem, ale choć jestem z Katowic to pamiętam lata, gdy aby danego dnia potrenować trzeba było się szlajać po Gliwicach, bo Janów, Sosnowiec, Katowice nie miały dostępu do wymiarowego lodowiska…

  8. Avatar photo

    Jar

    31 maja 2017 at 15:06

    Do Misiek
    Idealnie pasujesz do decydentów miasta Katowice. Patrzysz tylko swojej wygody nie bacząc
    na dobro tego, co jest najcenniejsze – DZIECI.
    Powinniśmy się cieszyć, że jeszcze są dzieci które przejawiają chęci do aktywności ruchowej i
    im właśnie należy stworzyć warunki do uprawiania sportu, a nie traktować jak zło konieczne.
    Określenie ”bachory” mógłbyś sobie darować (ewentualnie zapoznać się ze znaczeniem tego słowa), bo nijak do tych dzieci nie pasuje.
    Ta cała sprawa jest opisana dosyć ogólnie, szczegóły są jeszcze bardziej przykre.
    Jar

  9. Avatar photo

    welur

    31 maja 2017 at 15:23

    Misiek – z jednej strony sie z Toba zgadzam a z drugiej strony gdybyśmy mieli takie podejscie ze nie ma to sensu to tych dzieci nie byłoby już od kilku lat.
    Irishman – pełna zgoda, tez liczę na to że bedzie lepiej, ze znowu bedę mogł przezywać emocje w Satelicie ale jest jeden warunek, ludzie którzy się tym zajmują muszą to robić z pasję a nie tylko dla pieniedzy bo jak ich zabraknie ( kasy) to nie zostanie tutaj kamień na kamieniu…
    Poswięciliśmy tyle czasu na to wszystko że wybacz ale nie pozwolę sobie na to żeby mnie opluwał ktoś kto nie ma tego klubu w sercu bo tych ludzi za chwilę tu nie będzie a ja będę zawsze ( do śmierci). Być może czasami pisze emocjonalnie ale inaczej nie potrafie jesli temat dotyczy GieKSy

  10. Avatar photo

    Misiek

    31 maja 2017 at 15:34

    Do Jar
    „Idealnie pasujesz do decydentów miasta Katowice.” PODZIĘKOWAŁ…
    Tak jak wypowiadałem się o awansie piłkarzy – że bez stadionu, kasy, drużyny to idiotyzm. Co roku jest paka na awans, ale nie ma zgody i tylko ślepy tego nie widzi. Tak samo myślę o bachorach. Gdy za 2 lata uczciwy Polak kopnie tą ekipę rządzącą i 500+ w tyłek, to ciekawe czy tatuśki z patolki pobiegną robić na 2 etat…

  11. Avatar photo

    kris

    31 maja 2017 at 15:42

    Bylem kiedys zwiazany z klubem nawet jako trener osiagnolem wice mistrza kraju w najstarszej grupie czy CLJ i co z tego na obietnicach i wielkich planach pracy z mlodzieza jak to najczesciej u nas bywa minal sezon a nastepnego juz nie bylo bo nikt sie nie zainteresowal tymi ktorzy chcieli nadal dla GKS-u walczyc o najwyzsze cele.Po przejeciu klubu przez nowe wladze z grupa bylych zawodnikow chcielismy podjac sie reaktyeacji grup mlodziezoeych i spotkalo nas to o czym pisze w artykule czyli ze nie jest mlodziez potrzebna a jezeli chcemy pracowac pod szyldem KH GKS mamy napisac prosbe do zarzadu i wtedy sie pomysli.Co wyszlo mysla do dzis a pseudo trener zostal koordynatorem w klubie bo w Naprzodzie juz go nie chca.

  12. Avatar photo

    Jar

    31 maja 2017 at 16:41

    Do Misiek
    Ty chyba nie rozumiesz istoty problemu.

  13. Avatar photo

    pndz

    31 maja 2017 at 17:17

    Jesli to nie tajemnica to jak nazywa się ten trener z janowa?

  14. Avatar photo

    Prawdziwy kibic

    31 maja 2017 at 18:57

    Kto opublikował te wypociny??Przecież autor ma iloraz inteligencji marchewki i w dodatku skłonności do konfabulacji.Każdy kto prowadzał dzieci do HC doskonale wie,że klub poległ tylko i wyłącznie dzięki „prezesowi” no bo tak to jest jak chłopak po zawodówce bierze się za poważny interes.Te wszystkie brednie wypisane w artykule nadają się tylko do PŁN.Koreańskiej telewizji,oni tam puszczają takie same farmazony.Autor artykułu po prostu nie załapał się do nowej PRAWDZIWEJ Gieksy i stąd jego rozgoryczenie.Każdy kto ma wątpliwości jak teraz wygląda Młoda Hokejowa Gieksa powinien śledzić profil na facebooku.Jest 3 solidnych trenerów (z czego P.Pęczek ma przygotowanie pedagogiczne i dyplom AWF w K-cach) w wieku produkcyjnym,a nie emerytów + 1,2 zawodników na każdym treningu.Dzieci,przychodzą trenują i lada dzień będą zdjęcia z tych poczynań.Panu autorowi artykułu i jego przyjacielowi Dariuszowi D.już dziękujemy,mieliście swoje 5 min. i wszystko,teraz czas na prawdziwy hokej w prawdziwej Gieksie w wykonaniu dzieci.

  15. Avatar photo

    Welur

    31 maja 2017 at 21:14

    @prawdziwy kibicu- jeśli to są konfabulacje to napisz do redakcji i obal to co napisałem , zawsze możesz to zrobić.

  16. Avatar photo

    Jar

    31 maja 2017 at 21:51

    Do Prawdziwy kibic.

    1. Darował byś sobie te wycieczki pod kątem wykształcenia. Jakie to ma znaczenie? Jest cała masa ludzi po studiach, którzy w prozaicznych sytuacjach mówiąc kolokwialnie nie potrafią trafić sobie palcem do d… , a i są ludzie bez wykształcenia którzy całkiem dobrze sobie radzą w życiu.
    2. Jeżeli masz jakieś konkretne kontrargumenty to po prostu je przedstaw, a nie pisz tu o jakiejś konfabulacji.
    3. Jeżeli chodzi o trenerów, to jako Prawdziwy kibic chyba zgodzisz się ze mną, że doświadczenie to podstawa (czyli doświadczony trener + młodzi asystenci)

  17. Avatar photo

    kris

    31 maja 2017 at 23:31

    popatrzmy na to realnie i obiektywnie jest trener po AWF-IE wiec jakas wiedze posiada ale jest to teoria a praktyka wyglada tak ze sam moze sie jeszcze uczyc hokejowego fachu bo jazda na lyzwach nie wspominajac reszty jest w stopniu dostatecznym opanowana przez pana M.P

  18. Avatar photo

    mar

    1 czerwca 2017 at 19:16

    prawdziwy kibic ; )

    komu „kibicujesz” bo jeśli tym wynalazkom w stylu pawlik to graty – chyba sam nim jesteś dzbanie!!!
    ich pomysłem na młodzież rok temu pod licencję w elidze było prowadzenie grup dla GieKSy w dębicy…
    czy to zle, że ktoś chce by wielokrotny MISTRZ POLSKI w hokeju miał młodzież trenująca pod szyldem GieKSy w centrum Katowic?
    czy to normalne, że nasi PRAWDZIWI KIBICE t
    odpowiem Ci – to nienormalne a ludzie za to odpowiadający w um umywają ręce!
    nikt nawet przed 5 sekund nie myślał o jakiś „posadachrenują i zdobywają medale pod banderami Zagłębia s. czy bytomskiej Polonii?!” tylko o dobru tego Klubu.
    niezainteresowani tym „działacze”” z tychów czy innych gliwic mają wyj…ne – u nich liczy się chwilowe zatrudnienie, pieczone świniaki na vipach itp PRZEPŁACONE akcje!
    pisząc te bzdety musisz być „wiecznie plującym typem” z huksu czy innym pawlikiem dla których tu miejsca NIE MA!!!

  19. Avatar photo

    Prawdziwy kibic

    6 czerwca 2017 at 07:06

    Uważam,że warto dać szansę nowej ekipie.Gruby i jego pociotki doprowadzili klub do totalnego upodlenia i upadku i jeśli chodzi o młodzież to HC sięgnęło dna,a przykładem może być jeden z meczy młodych który przegrali 45:0.Teraz przyszło nowe i jeśli za 5 lat będzie dalej źle to wtedy będzie można krytykować,a to,że w nowej ekipie nie ma pseudo Gieksiarzy jak Gruby czy Welur to b.dobrze.

  20. Avatar photo

    mar

    6 czerwca 2017 at 10:29

    gryc…k zwiacy sie „prawdziwym kibicem” myslisz ze dalej bedziesz sial? malo ci poslugiwania sie herbem GieKSy bez pozwolenia, rozpierd…nia kasy z um, powolywania sie na osoby ktorych nie znasz.

  21. Avatar photo

    Bolo

    6 czerwca 2017 at 14:00

    Jak się Gryciuk dowie,że mu dupe obrabiasz na forum to skończysz jak Gruby z zawiasami i komornikiem na głowie.Lepiej proś szybko admina,żeby szybko usunął ten wpis i módl sie,żeby się Gryciuk nie dowiedział.

  22. Avatar photo

    Małgosia

    7 czerwca 2017 at 10:24

    Prawdziwy kibicu, tak to pewnie,że nie ma w nowej ekipie cytuję twoje słowa: „pseudo gieksiarzy”. Powiem więcej, jedno jest pewne, nie uświadczysz tam żadnego GieKSiarza.

  23. Avatar photo

    Grzegorz

    7 czerwca 2017 at 17:04

    „Prawdziwy kibic” gryciuk,powiem tak, ta nowa ekipa to tacy sami fachowcy jak ty,tyle wiedzą o hokeju co ty, myślę, że już nadszedł czas abyś się podzielił swoim bogatym doświadczeniem jakie posiadasz w tej dziedzinie sportu, jaką jest hokej na lodzie w przeciwnym razie „nowa ekipa” nie ma szans na funkcjonowanie przez kolejne 5 lat.

Odpowiedz

Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Okiem rywala: kibicowski boom na GieKSę zachwyca

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W ostatnich tygodniach relacje z Częstochowy zdominowały czołówki serwisów sportowych w Polsce. Sprawcą zamieszania był przede wszystkim trener Marek Papszun, ale forma sportowa Medalików również jest godna podkreślenia. Jak w tym wszystkim odnajdują się kibice pod Jasną Górą? Zapytałem Roberta Parkitnego ze stowarzyszenia „Wieczny Raków”, który po raz drugi odpowiedział na nasze zaproszenie. Jednocześnie zachęcam do lektury naszej poprzedniej rozmowy, w której poruszyliśmy wiele tematów związanych z historią Rakowa i naszych pojedynków.

Meczem w Częstochowie otwieramy rundę rewanżową. Jak podsumujesz postawę Rakowa w pierwszej części sezonu?
Na początku Raków stracił, ale później odrobił i teraz nasze miejsce jest mniej więcej takie, jak należy. Natomiast z kilku względów była to dla nas ciężka runda, stąd wiele osób wyraża się o Rakowie negatywnie, nie mając pełnej wiedzy o tym, co tak naprawdę dzieje się w klubie. Ja nie mam potrzeby mówić i pisać o wszystkim tylko po to, aby zebrać dodatkowe lajki. Przede wszystkim kadra nie była odpowiednio zestawiona, aby łapać punkty na wszystkich frontach. Niektórzy powiedzą, że doszły duże nazwiska, takie jak Bulat, Diaby-Fadiga czy Konstantópoulos, mimo to na początku nie grało to, jak należy. Moim zdaniem drużyna potrzebowała czasu, aby wszystko mogło się zazębić. Zmian w kadrze było dużo, do tego doszły kontuzje, dlatego początek sezonu był ciężki. W pewnym momencie pojawiały się nawet głosy nawołujące do zwolnienia trenera, ale kryzysy trzeba przezwyciężać i cała sztuka polega na tym, aby w takich momentach karta się odwróciła. Nam się to udało i dziś idziemy jak burza w Europie, a w lidze też wyglądamy coraz lepiej. Uważam, że tę rundę zakończymy jeszcze dwoma zwycięstwami, niestety m. in. waszym kosztem. Koniec końców runda jesienna w naszym wykonaniu była dobra, natomiast jako kibic polecam krytycznie podchodzić do informacji podawanych w Internecie. Czasem spotykam się z opiniami, że ktoś nie pamięta tak słabego meczu, odkąd kibicuje Rakowowi – wtedy wiem, że nie mamy o czym rozmawiać, bo sam doskonale pamiętam ciężkie czasy w naszej całkiem niedawnej historii.

A co sądzisz o formie GieKSy?
Wydaje się, że ten sezon jest dla was cięższy niż poprzedni, w roli beniaminka. Z drugiej strony takie mecze jak pucharowy z Jagiellonią pokazują, że w waszej drużynie jest potencjał i gdybyś zapytał mnie o kandydatów do spadku, to nie wskazałbym w tym gronie GieKSy. Myślę, że te niegdyś „ulubione” przez was pozycje 8-12 w 1. lidze są teraz w waszym zasięgu, jeśli chodzi o Ekstraklasę. Natomiast z zachwytem obserwuję kibicowski boom na GieKSę, spowodowany m.in. nowym stadionem. Miałem okazję być w waszym sklepie „Blaszok”, który wygląda okazale, co chwilę przychodzili ludzie nie tylko na zakupy, ale też pogadać i zapytać o bieżące sprawy. Gdyby taki stadion jak wasz powstał w Częstochowie, to również byłby to dla nas impuls do kibicowskiego rozwoju.

Pytając o GKS w tym sezonie, przeważały opinie, że głównym powodem słabszej formy na początku sezonu był transfer Oskara Repki. Jak ten zawodnik odnalazł się pod Jasną Górą?
Pierwsze wejście Repki do zespołu było bardzo dobre. Z czasem nieco przygasł, być może z tego względu, że Marek Papszun wymaga więcej niż w większości innych klubów, nie tyle w kwestii samego zaangażowania na boisku, ale przede wszystkim całej otoczki. Była taka sytuacja po naszym meczu z Górnikiem, przegranym u siebie 0:1, który był chyba najsłabszy w całej rundzie: gra była fatalna i gdy po meczu trener nie przebierał w słowach, to mocno oberwało się m. in. Repce. Oskar wylądował na ławce i było to trudne zderzenie z rzeczywistością Marka Papszuna. Być może w GieKSie wyglądało to inaczej – po porażce trener reagował w inny sposób, jak przystało na beniaminka, natomiast w Rakowie wylicza się każdy błąd. Sam nie zwracam dużej uwagi na aspekty piłkarskie, ale czytałem opinie, że w ostatnim meczu ze Śląskiem Repka był jednym z naszych najsłabszych ogniw. Dla mnie jest to piłkarz z ogromnym potencjałem, pozostaje jednak pytanie, czy na dłuższą metę dopasuje się do naszego stylu gry. Z drugiej strony za chwilę w Rakowie będzie nowy trener, więc rola Repki też może się zmienić.

Jest też piłkarz, który kiedyś próbował podbić Częstochowę, a dziś nie wyobrażamy sobie bez niego GieKSy. Uważasz, że patrząc na obecną formę Bartosza Nowaka, odpuszczenie go przez Raków było błędem?
Przede wszystkim Bartek jest fajnym człowiekiem – otwartym, uśmiechniętym, radosnym. Widać, że gra sprawia mu przyjemność. Trudno uważać jego transfer za błąd. Kiedyś przygotowałem dla trenera statystykę zawodników, którzy nie sprawdzili się w Rakowie – większość wylądowała w 2. lub 3. lidze. Tacy jak Nowak są wyjątkami, ale nie znam dokładnie kulis jego odejścia – może sam na to nalegał, a może naciskał agent. Ja widziałbym Bartka w Rakowie, ale w tamtym czasie rywalizacja na jego pozycji była ogromna. Ponadto czasem po prostu tak jest, że w jednym klubie zawodnik gaśnie, a gdzie indziej, przy innym trenerze rozkwita i taki transfer okazuje się strzałem w dziesiątkę.

Gdy pojawiła się informacja, że Papszun wraca, miałem mieszane uczucia, zastanawiając się, czy jest szansa po raz drugi napisać tę samą historię” – to twoje słowa z naszej poprzedniej rozmowy. Wszystko wskazuje na to, że twoje obawy były słuszne.
Mimo całego zamieszania, jakie od kilku tygodni trwa w Częstochowie, z Markiem Papszunem wciąż mam dobre relacje. Po jednym z ostatnich meczów porozmawiałem trochę dłużej z trenerem i poznałem jego punkt widzenia oraz odczucia co do obecnej sytuacji w klubie. Dlatego teraz, gdy spotykam się z innymi kibicami i słucham niepochlebnych opinii na temat trenera, to staram się tonować nastroje. Trener Papszun nie jest idealny ani bezbłędny, ale takie sprawy często mają drugie dno i nie inaczej jest w tym przypadku.

Po ewentualnym odejściu Marek Papszun zachowa status legendy?
Pod koniec jego pierwszej kadencji byłem wśród inicjatorów uroczystego pożegnania trenera w naszym kibicowskim lokalu, wręczyliśmy mu też piłkę z napisem „trener – legenda”. Żegnaliśmy go jak króla, tymczasem niedługo później on wrócił. To dowód na to, że zarząd nie był przygotowany na jego odejście, decydując się na Dawida Szwargę. Poza tym nastroje byłyby inne, gdyby w poprzednim sezonie Raków zdobył mistrzostwo. Nie każdemu pasuje praca z Markiem Papszunem, ale trzeba pamiętać, że w tym, co robi, jest profesjonalistą i nawet w sytuacji, gdy jedną nogą jest w Legii, to jego piłkarze wychodzą na boisko przygotowani i wygrywają kolejne mecze. Po pamiętnej konferencji wielu w to zwątpiło – pojawiły się głosy, że piłkarze będą grać przeciwko trenerowi. Z kolei po wysokich zwycięstwach z Rapidem i Arką ci sami ludzie mówili: wygrali, bo chcieli zrobić na złość Papszunowi. Można oszaleć…

Po deklaracji trenera o chęci trenowania Legii studziłeś na Twitterze gorące głowy częstochowskich kibiców. Jakie uczucia dominują – zawód czy zrozumienie?
Zdecydowanie negatywnie odebrano tę wypowiedź trenera, przede wszystkim co do miejsca i czasu. Natomiast ja patrzę na to w inny sposób. Owszem, trener mógł to rozegrać inaczej, ale z drugiej strony, gdyby tego nie zrobił, a niedługo później wypłynęłaby informacja o jego przejściu do Legii, to spotkałby się z zarzutem, że nas zdradził i ukrywał prawdę. Wszyscy wiemy, że Papszun jest Legionistą, warszawiakiem i prowadzenie stołecznych zawsze było jego marzeniem. W Częstochowie zrobił kawał dobrej roboty, dlatego nie widzę w jego słowach aż tak dużej sensacji, jak przedstawiają to media.

Kwestia „transferu” Papszuna do Legii jest już oficjalna?
Nie mam pojęcia. Oficjalne jest porozumienie Rakowa z Łukaszem Tomczykiem – trenerem Polonii Bytom. Było już wiele wersji rozwoju sytuacji, natomiast jeśli miałbym obstawiać, to moim zdaniem Papszun zostanie w Częstochowie do końca rundy (kilka godzin później taką informację podał Tomasz Włodarczyk w serwisie meczyki.pl – przyp. red.).

W ostatnich tygodniach forma zarówno Rakowa, jak i GKS-u wyraźnie poszła w górę. To, co jeszcze nas łączy, to lanie od ostatniego w tabeli Piasta Gliwice. Jak do tego doszło w Częstochowie?
Na ten temat nie powiem zbyt wiele, bo choć w ciągu ostatnich 18 sezonów opuściłem zaledwie siedem domowych meczów Rakowa, to właśnie z Piastem był jeden z nich. Ani go nie oglądałem, ani też nie analizowałem tej porażki. Po pierwsze, Daniel Myśliwiec jest dobrym trenerem i szybko odcisnął swoje piętno na drużynie, a po drugie liga jest mega wyrównana i nawet tak niskie miejsce w tabeli jak Piasta nie znaczy, że nie potrafią się odgryźć. Inna sprawa, że Rakowowi zawsze lepiej gra się z drużynami z czołówki – nie wiem, czy to kwestia motywacji, czy czegoś innego. Mimo że Piast zdobył 6 punktów z naszymi drużynami, to uważam, że w końcowym rozrachunku znajdzie się mimo wszystko w trójce spadkowiczów.

Jeśli natomiast chodzi o czołówkę ligi, to wielokrotnie podkreśla się w mediach postawę Jagiellonii, która dobrze prezentuje się we wszystkich rozgrywkach. Tymczasem Raków radzi sobie równie dobrze, o ile nie lepiej, bo w przeciwieństwie do Jagi nadal ma szansę na Puchar Polski. Cele na ten sezon pozostają niezmienne?
Zdecydowanie. Zarówno trener, jak i piłkarze zarabiają takie pieniądze, że nie ma innego celu jak mistrzostwo. Pochwały dla Jagiellonii przypominają mi laurki dla Rakowa przy okazji marszu z 1. ligi do Ekstraklasy – jak to wszystko było doskonale poukładane. Jaga wygląda nawet lepiej – ogromny stadion, odpowiednie zaplecze infrastrukturalne i kibicowskie. Z kolei Raków jest w Polsce wyśmiewany przede wszystkim za brak stadionu. Mieliśmy swoje pięć minut zachwytów w mediach, a teraz każdy gorszy moment jest dodatkowo rozdmuchiwany. Nic się jednak nie zmienia: zarówno mistrzostwo, jak i Puchar Polski są dla nas mega ważne. Do tego jak najdłuższa gra w Lidze Konferencji. Po to sztab liczy tylu ludzi, by odpowiednio przygotować zespół do wszystkich rozgrywek, a wyniki muszą przyjść. Tym bardziej że w Pucharze robi się powoli autostrada do finału.

Musicie tylko uważać, by nie utknąć na bramkach z napisem „GKS Katowice”, ale przy odpowiednim zrządzeniu losu być może jeszcze będzie okazja o tym porozmawiać. Tymczasem skupiacie się na lidze i rozgrywkach europejskich. Czujecie się już w Sosnowcu jak u siebie?
W żadnym wypadku. Nie było tak ani w Bełchatowie, ani teraz w Sosnowcu. Trzeba być wdzięcznym włodarzom obu miast, że Raków miał gdzie grać, ale nie da się czuć dobrze poza Częstochową. Niby to tylko 60 kilometrów, ale każdy mecz w Sosnowcu bardziej przypomina bliski wyjazd niż mecz u siebie. Ciężko przyciągnąć tłumy na takie mecze, szczególnie tych najmłodszych – w Częstochowie byłoby to dużo prostsze. Sam stadion jest kapitalny do oglądania meczu, natomiast u siebie będziemy tylko w Częstochowie, choć na ten moment jest to nierealne. I pewnie w ciągu najbliższych lat się to nie zmieni.

Mimo że spodziewam się odpowiedzi, to i tak zadam ci to samo pytanie, co ostatnio: co nowego dzieje się w sprawie stadionu dla Rakowa?
Odpowiadam tak samo: nic się nie dzieje. Jakieś rozmowy się toczą, ale dopóki nie zobaczymy łopat na terenie budowy, to nie uwierzymy w żadne obietnice. Nie da się ukryć, że blokuje to rozwój klubu i Marek Papszun musi czuć to samo. Za każdym razem słyszy od prezesa, że rozmowy z Miastem są w toku – po pięciu czy sześciu latach można mieć już tego dość.

W poprzednim sezonie typowałeś gładkie 3:0 dla Rakowa w Częstochowie, tymczasem mecz potoczył się zupełnie inaczej.
Rzeczywiście, mój typ się nie sprawdził i po meczu śmiałem się w duchu, co ze mnie za znawca. Moim zdaniem tym meczem przegraliśmy mistrzostwo Polski, więc po czasie zabolało podwójnie. Szczególnie nie lubię przegrywać z Legią, Widzewem czy Lechem, a tutaj przyszła porażka z beniaminkiem. Mówi się trudno, bo takie wpadki się zdarzają. Myślę, że w najbliższą niedzielę 3:0 dla nas już musi być. Raków jest w gazie, a GieKSa będzie delikatnie podmęczona pojedynkiem z Jagiellonią, który musiał was sporo kosztować. Raków też co prawda grał ze Śląskiem, ale moim zdaniem wyglądało to trochę tak, jakby grał na pół gwizdka. Dlatego forma fizyczna będzie działać na naszą korzyść.

Wiem, że byłeś na Nowej Bukowej w pierwszej kolejce tego sezonu. Jak wrażenia?
Jak wspominałem w naszej poprzedniej rozmowie, tylko raz miałem okazję być na starej Bukowej – załapałem się na ostatni wyjazd w ubiegłym roku. W tym sezonie wiedziałem, że z powodu narodzin dziecka będę musiał odpuścić część wyjazdów, dlatego ucieszyłem się, że do Katowic jechaliśmy na samym początku i zdążyłem się do was wybrać. Miałem podobne odczucia jak z meczu w Lublinie – imponujący stadion, wszyscy ubrani na żółto, mnóstwo ludzi i kapitalny doping. Wielokrotnie podkreślałem, że doping ekip ze Śląska, takich jak GieKSa czy Górnik, to ścisły top w Polsce. Co do samego meczu to nie powiem za wiele, bo nie należę do tych, którzy szczególnie skupiają się na analizie boiskowych wydarzeń, najważniejsze było zwycięstwo 1:0. Cały wyjazd wspominam więc bardzo dobrze, z wyjątkiem incydentu z rozpylonym gazem, który wprowadził trochę zamieszania.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plusy i minusy po Rakowie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu z Rakowem można było odnieść wrażenie, że ktoś przewinął taśmę o kilka kolejek wstecz i z powrotem wrzucił GieKSę w tryb „mecz do ukłucia, ale nie do wygrania”. To nie był występ fatalny, ale zdecydowanie taki, który pozostawia po sobie uczucie niedosytu.

Kilka naprawdę obiecujących momentów w pierwszej połowie, trzy sytuacje, które aż prosiły się o lepsze ostatnie podanie lub dokładniejszy strzał, a jednocześnie za mało konsekwencji, by z Częstochowy wywieźć choćby punkt. Raków – drużyna w formie, w gazie, z szeroką kadrą – przycisnął po przerwie i to wystarczyło na jedno trafienie. Problem w tym, że my nie wykorzystaliśmy swoich szans wtedy, gdy mieliśmy ku temu przestrzeń. Zapraszam na plusy i minusy po meczu z Rakowem.

Plusy:

+ Pomysł na mecz w pierwszej połowie
Raków nie dominował od początku. GieKSa bardzo dobrze wyglądała w pressingu i w szybkim wyprowadzaniu piłki. Były momenty, w których to katowiczanie wyglądali dojrzalej – szczególnie do 30. minuty. Szkoda tylko, że z tego pomysłu nie udało się „wcisnąć” bramki.

+ Jędrych i Klemenz 
W pierwszych 30 minutach GieKSa miała sytuacje… po stałych fragmentach i dobitkach właśnie środkowych obrońców. Jędrych dwa razy huknął z powietrza tak, że gdyby piłka zeszła, choć o pół metra, mielibyśmy kandydata do gola kolejki. Klemenz czyścił kluczowe akcje Rakowa – chociażby Makucha z 19. minuty. Solidny występ tej dwójki, szczególnie w pierwszej połowie.

Minusy:

– Niewykorzystane setki
To jest największy grzech tego meczu. Sytuacja 3 na 1 w 37. minucie – Zrel’ák mógł strzelić albo wystawić, a nie zrobił… niczego. W drugiej połowie Marković z pięciu metrów trafił w poprzeczkę, mając przed sobą pół bramki. W takim spotkaniu, jeśli masz 2-3 okazje, to musisz coś z nich zrobić, jeśli chcesz myśleć o wygranej.

– Statyczna reakcja przy straconej bramce
To był gol, którego można było uniknąć, bo sama akcja nie była wybitnie skomplikowana. Niestety Galan był spóźniony, a Brunes zupełnie niekryty. Raków przyspieszył w drugiej połowie, ale to nie był jakiś huragan – po prostu konsekwentna i cierpliwa gra.

– Głęboko i chaotycznie w drugiej połowie
Po 60. minucie w zasadzie przestaliśmy utrzymywać piłkę. Oderwane akcje, straty, chaos, brak wyjścia do pressingu. Raków to wykorzystał i zamknął GieKSę na długie minuty. Paradoksalnie – nie tworzyli sytuacji seryjnie, ale całkowicie przejęli inicjatywę. A my nie potrafiliśmy odpowiedzieć.

Podsumowanie:

GKS nie zagrał w Częstochowie meczu złego. Zagrał mecz… do wzięcia. I właśnie dlatego jest tyle rozczarowania.

To spotkanie nie zmienia obrazu całej jesieni. Wręcz przeciwnie – potwierdza, że ta drużyna gra dobrze. 6 zwycięstw w 7 ostatnich meczach przed Rakowem to nie przypadek. 20 punktów po jesieni w tak spłaszczonej tabeli to naprawdę solidny wynik. GieKSa po fatalnym starcie wróciła do ligi z jakością.

Ten mecz można było zremisować. Można było nawet wygrać. Nie udało się – ale też nie ma tu powodu, by bić na alarm. Przy takiej dyspozycji, jak z Motoru, Korony, Niecieczy, Jagiellonii, Pogoni czy w pierwszej połowie z Rakowem – GKS będzie punktował. Wiosna zacznie się praktycznie od zera, bo cała dolna połowa tabeli wciągnęła się w walkę o utrzymanie.

GieKSiarz

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nowa Bukowa pisze swoją historię

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wydaje nam się, że i tak dużo przeżyliśmy w tym roku, GieKSa dokłada kolejną cegiełkę. Do wspomnień. Do historii. Do legendy. Rok 2025 to kolejny, który będziemy mogli wspominać z rozrzewnieniem i dumą. To nie jest jeszcze podsumowanie, bo czeka nas niedzielny mecz z Rakowem Częstochowa. Ale to, jak szybko Nowa Bukowa zaczęła pisać swoją historię, jest po prostu ewenementem. Ten stadion to już nie nowość i ciekawostka. To miejsce, w którym JUŻ przeżyliśmy piękne chwile, o których będziemy pamiętać na zawsze.

Wczorajsze późne popołudnie i wieczór było magiczne. Nie pamiętam tak głośnych i długich podziękowań i świętowania po meczu. Mimo mniejszej niż na meczach ligowych frekwencji było w tym tyle esencji, a euforia utrzymująca się po bramce Bartosza Nowaka była ciągle wyczuwalna. Nasz zespół osiągnął naprawdę wielki sukces ogrywając – nie waham się tego określenia użyć – obecnie najlepszą drużynę w Polsce. Tak, Jaga mimo chwilowego zawahania (które i tak nie jest naznaczone porażkami), jest w mojej opinii najlepiej i najrówniej grającą drużyną naszej ekstraklasy. I co najlepsze – GieKSa wygrała ten mecz zasłużenie. Znów żelaznym realizowaniem taktyki i przede wszystkim efektywnością w działaniu. Piłkarze Jagi dwoili się i troili próbując wejść w nasze pole karne, a wręcz bramkowe, ale zaraz mieli naprzeciw siebie gąszcz nóg i tułowi katowickich rywali. Nasi piłkarze byli jak smok, któremu w momencie obcięcia jednej nogi (czytaj minięciu jednego przeciwnika), wyrastały trzy nowe. Przez to Jaga nie stworzyła sobie bardzo klarownych sytuacji. Było kilka zamieszań, kilka strzałów z dystansu, kilka interwencji Strączka. Ale summa summarum, podobnie, jak w meczu z Pogonią, zagrożenia wielkiego z tej ofensywy Jagi nie było.

Pan Piłkarz Bartosz Nowak… Boże. Przecież to jest obecnie najlepszy piłkarz ekstraklasy. Inteligencja i efektywność tego zawodnika sprawia, że śmiało może on kandydować do najlepszego piłkarza GKS w ostatnim dwudziestoleciu. Przy czym nie mówimy tu o dorobku, długiej grze, tylko walorach czysto piłkarskich. Uważam, że od czasu Przemysława Pitrego nie mieliśmy tak dobrego zawodnika, tyle że Bartek i od tego zawodnika jest dużo lepszy. To inny poziom, inna liga. Cieszmy się, że mamy takiego piłkarza w swoich szeregach. W poprzednim sezonie trochę kręciliśmy nosem, bo choć zawodnik imponował swoimi niekonwencjonalnymi zagraniami i również był efektywny, zaliczał asysty, to jakoś mieliśmy wrażenie, że jest tego za mało, jak na jego potencjał. Teraz ten potencjał wybuchł ze zdwojoną siłą. Zawodnik jest to wprost doskonały i dla takich ludzi dzieci zaczynają się interesować piłką nożną i wieszają plakaty nad łóżkiem. Po prostu mistrz.

W wywiadzie dla GieKSaTV Bartek powiedział, że pierwsza bramka to w zdecydowanej większości zasługa Marcela Wędrychowskiego. Mam z tym stwierdzeniem problem, bo zgadzam się, ale nie do końca. To znaczy uważam, że większość zasługi w tym golu jest i Marcela, i Bartka. Wiem, że to wbrew logice, ale trudno. Zaraz się skupię na Marcelu, ale to co zrobił Bartosz tym minięcie na spokoju przeciwnika to też był majstersztyk. Przecież gdyby uderzył od razu, ryzykowałby trafieniem w blokujących przeciwników. A tak zamarkował strzał, nawinął i już nie miał żadnych przeszkód, by trafić do siatki. To był jego kunszt. Wielu piłkarzy stosuje nadmierne dryblingi, nawet w takich sytuacjach, ale często są one zupełnie bez sensu. Tutaj było to działanie w ściśle określonym celu – zwiększenia prawdopodobieństwa zdobycia bramki. I to się udało perfekcyjnie.

W pierwszej połowie Bartek często stosował taki subtelny pressing, próbował przewidzieć błąd rywala, więc gdy Piekutowski miał piłkę, robił taki ruch, to w lewo, to w prawo, by ewentualnie przeciąć piłkę. Dosłownie pomyślałem sobie wtedy, że mało prawdopodobne jest, że coś takiego się uda, ale po chwili przyszła druga myśl: Pan Piłkarz Bartosz Nowak wie, co robi i skoro tak robi, to jest duża szansa, że w końcu będzie z tego efekt. I choć nie bezpośrednio, to jednak taki błąd przeciwnika wykorzystał właśnie Marcel Wędrychowski. To jak katowicki De Bruyne wyczuł i doskoczył do golkipera gości, to też była klasa. Liczyła się szybkość. I oczywiście geneza tego gola jest po stronie Marcela. A potem był już kunszt Nowego.

W ataku zagrał tym razem Ilja Szkurin. Zawodnik przepychał się z rywalami, walczył. Sytuacji przez sporą część meczu nie miał. Ale jak już przyszło do pokazania swoich umiejętności, to i tu Białorusin spisał się świetnie. Najpierw świetne przyjęcie klatką, potem asysta oczywiście od Nowaka, no i pozostało już pewne wykończenie. Choć przyznam, że bardziej niż ten gol, podobało mi się zachowanie Ilji, przy golu na 3:1. Poszedł jak ten dzik na Vitala i już sam nie wiem, czy nasz zawodnik dziubnął tę piłkę czy rywal, ale ta agresja to było coś wspaniałego i doprowadziła ona do tego, że piłka trafiła pod nogi Nowaka, a ten – znów w wybitny sposób – strzelił niczym bilą do łuzy. W ogóle mam wrażenie między Szkurinem, a Nowakiem jest jakaś chemia, to jak współpracują i cieszą się wspólnie po bramkach, ten uśmiech na ustach i radość – coś pięknego. A Ilja w ogóle jeszcze punktuje u mnie dodatkowo tym, że ma kota – ale to już prywata 😉

Około 80. minuty byłem też pod wrażeniem jednej rzeczy i bardzo ceniłem nasz zespół. Mianowicie za to, że nie cofnęliśmy się do głębokiej defensywy. Oczywiście kilka razy byliśmy bardzo głęboko, bo Jaga rzuciła na nas wszystkie siły, do Imaza dołączyli Pululu czy Pietuszewski i mając dwubramkową stratę, logicznym było, że ruszą na nas. I czasem zakotłuje się w polu karnym. Jednak GieKSa starała się jak tylko mogła oddalić grę i dość często to się udawało. Ceniłem to dlatego, bo nieraz w takiej sytuacji zespoły cofają się już na stałe w swoją szesnastkę i tylko czekają na wymiar kary. Zamiast po prostu grać swoje. Powiedziałem sobie wtedy w duchu – właśnie w tej 80. minucie – że jeśli GKS straci dwa gole, to nie będę miał żadnych pretensji za ten sposób gry, bo ostatecznie to zmniejsza ryzyko utraty bramek, a nie zwiększa. Ostatecznie Jagiellonia strzeliła gola z rzutu karnego, bo Rafał Strączek w drugim meczu z rzędu znokautował rywala (poprzednio Kuuska, teraz Pozo), ale to była jedyna bramka gości w tym spotkaniu. I Rafał się do tego przyczynił również, broniąc dobrze i pewnie.

Ten mecz miał kilka analogii ze spotkaniem z ekstraklasy z poprzedniego sezonu. Znów wygraliśmy 3:1. Znów gola strzelił Pululu. I znowu katowiczanie zdobyli bramkę po fatalnym błędzie rywali w wyprowadzaniu piłki. Wtedy Nowak odebrał piłkę Halitiemu i gola strzelił Adrian Błąd, tym razem to Nowy był egzekutorem po świetnym odebraniu od Piekutowskiego. I znów euforia.

Dodajmy, że to już druga bramka w tym sezonie, w której nasz piłkarz odbiera piłkę bramkarzowi przeciwnika. W Płocku Rafałowi Leszczyńskiemu futbolówkę sprzed nosa zgarnął Marcin Wasielewski. Pressing się opłaca!

Nie zapominajmy też o świetnej defensywie naszej drużyny. To była kontynuacja gry z meczu z Pogonią. Poświęcenie, żółty (w tym przypadku czarny) mur naszych piłkarzy, wślizgi, bloki i wybloki. To co było naszym mankamentem na początku sezonu, w dwóch ostatnich meczach stało się chlubą. Nasz zespół znakomicie gra w obronie. A jeśli dołożymy do tego fakt, że nie opieramy się tylko na kontrach, tylko budujemy ciekawie swoje akcje ofensywne, można powiedzieć, że rozwój tej drużyny trwa w najlepsze.

Kolejnym naszym problemem były tracone nałogowo bramki do szatni. Już o tym zapomnieliśmy, choć Pululu akurat trafił na kilka minut przed końcem. Ale ostatnio mamy mecze na zero z tyłu, tych goli do szatni też po prostu nie zaliczamy. A tymczasem trend się odwrócił. Gdy ja się cieszyłem, że mamy spokojne 0:0 do przerwy i jedna minuta doliczona, GieKSa przeprowadziła swoją skuteczną akcję. Dla mnie to był totalny bonus, bo mentalnie byłem przy remisie do przerwy. A potem w doliczonym czasie całego meczu Bartosz ponownie strzelił gola.

Euforia po tej bramce była niebywała. Z wszystkich spadło ciśnienie. Te okrzyki „GKS! GKS!” i „Loooo, lolo loooooooo” po bramce przypominały stare czasy, jeszcze z lat 90., kiedy właśnie tak celebrowało się bramki. Absolutnie piękna sprawa.

Trener oczywiście na konferencji jest „oficjalny”, więc gdy zapytałem go, czy ma satysfakcję, że utarli nosa Jagiellonii za ten mecz ligowy, który się nie odbył powiedział, że nie rozpatruje tego w takich kategoriach. Za to my, jako kibice możemy – bo to też jest kwintesencja kibicowania, takiego bym powiedział w stylu angielski, czyli takie prztyczki, docinki. Więc troszkę Jaga dostała za swoje za to, że nie przygotowali boiska i lekceważąco podeszli zarówno do naszej drużyny, jak i kibiców, którzy do Białegostoku przyjechali. Chytry traci. Więc nie było co kombinować, trzeba było w tamtą niedzielę zagrać. Choć może Jaga wiedziała, co ją czeka i po prostu się bała?…

Myślałem o takim performancie, żeby trenerowi Siemieńcowi wręczyć łopatę do odśnieżania po meczu, ale stwierdziłem, że nie będę takich cyrków robił, choć wydaje mi się to całkiem zabawne (ach, pamiętny Puchar Pepco). Jednak nawet gdybym już miał sprzęt przygotowany, to w ostatniej chwili bym zrezygnował. Widząc przybitego trenera gości, włączyłaby mi się empatia i po prostu bym mu już nie dowalał. Poza tym mógłbym z tej konfrontacji nie wyjść żywy 😉

Jesteśmy w ćwierćfinale. Po raz pierwszy od 21 lat. W końcu po latach upokorzeń, kompromitacji i pucharowych dramatów, przeszliśmy już trzy rundy i zagramy na wiosnę w tych rozgrywkach. Czy znów naszym przeciwnikiem będzie ekipa z ekstraklasy? A może jakaś drużyna z niższej ligi? W ósemce znalazły się Avia Świdnik, Zawisza Bydgoszcz i Chojniczanka. To byłyby bardzo ciekawe opcje. W każdym razie droga na Narodowy zrobiła się realna. Trzeba będzie walczyć o to ze wszystkich sił.

W niedzielę Raków. Na zakończenie roku. GKS Katowice ma obecnie sześć zwycięstw w siedmiu ostatnich meczach. Bilans to znakomity. Trochę osób wieszczyło, że po porażce z Piastem w pozostałych spotkaniach nie zdobędziemy już żadnych punktów, że wszystko przegramy. Tymczasem mecz w Białymstoku się nie odbył, a potem z Pogonią i Jagą GKS po bardzo dobrej grze odniósł zwycięstwa. Naprawdę – wierzmy w tę drużynę.

Oczywiście z Rakowem łatwo nie będzie, bo piłkarze Marka Papszuna złapali dobry rytm. Odprawili z kwitkiem Rapid Wiedeń i Arkę strzelając im po cztery gole, wyeliminowali także Śląsk Wrocław. Więc przeciwnik jest trudny, ale przecież w lutym pokonaliśmy go w Częstochowie. A GieKSa jest na tyle w dobrej dyspozycji, że nie ma powodów, by nie wierzyć, że przy Limanowskiego nasz zespół nie jest w stanie grać o zwycięstwo.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga