Trzy domowe kolejki wydają się optymalnym momentem na chwilę zatrzymania i spojrzenia na nasz klub. Dzisiaj chciałem podzielić się z Wami przemyśleniami po ostatnich meczach i zestawić je z wydarzeniami rundy wiosennej poprzedniego sezonu.
Wielu domowym meczom rundy wiosennej towarzyszył klimat zrezygnowania, ironii, bezsilności z powodu marazmu zarówno jeśli chodzi o grę, jak i końcowe wyniki. Standardem były złośliwe komentarze w stronę zawodników, a szczególnie w kierunku pierwszego trenera zespołu. Katowiczanie po kilku meczach rundy wiosennej zostali praktycznie jedyną drużyną, która gra o nic. W piłce chodzi o emocje, a jeśli ich nie ma, to pojawia się frustracja i tak było w tym przypadku.
Przedostatnia kolejka i mecz z Ruchem był dla całej społeczności czymś wyjątkowym — przeniesieniem w czasie do momentu, kiedy GKS należał do krajowej czołówki, a na meczach zasiadał komplet widzów. Mobilizacja środowiska, dzień meczowy, doping, wiara i wynik końcowy — wszystko się zgadzało. Górnolotny motyw mitu (meczu!) założycielskiego dla tej drużyny to może przesada, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że część tego zespołu reprezentuje barwy naszego klubu przynajmniej od dwóch sezonów. Chłodne spojrzenie na to spotkanie nie zmieni faktu, że podejście sztabu oraz zespołu było takie, jakie chcemy widzieć w każdym meczu. Mieliśmy do czynienia z prawdziwym piłkarskim świętem przy Bukowej i chciałbym, żeby tak było zawsze.
Spotkanie z Resovią było 228. meczem Rafała Góraka w roli szkoleniowca GieKSy. Przekonujące i pewne zwycięstwo oraz udany początek sezonu dał środowisku sympatyzującemu z klubem tyle radości, entuzjazmu, których dawno tutaj nie widziałem. Do ideału daleko, ale trudno nie być zadowolonym jeśli przy opuszczaniu stadionu słyszy się komentarze utyskujące na rozmiary zwycięstwa i niewykorzystany rzut karny przy przesądzonym wyniku. Fantastycznie ułożył się kalendarz gier, bo tuż przed przerwą reprezentacyjną i po trzech kolejnych zwycięstwach pobijemy ilość widzów na meczu wyjazdowym w Bielsku. Z Podbeskidziem zagramy u siebie.
Czyżby stabilizacja i mozolna, żmudna codzienna praca była tym, czego potrzebował ten klub?
Wszystkich chętnych zapraszam do Bielska, a później na najbliższy domowy mecz z Zagłębiem.
Historia tego sezonu dopiero się zaczyna!