Dołącz do nas

Felietony

Alarm! Nie mamy ławki – czas na wzmocnienia

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Dwa tysiące w drodze. Tyle kilometrów przebyli w ciągu 8 dni piłkarze i kibice GKS Katowice. Dwa dalekie wyjazdy na drugi koniec Polski – Bytów i Suwałki. Efekt? Zero punktów. Katowiczanie w dwóch spotkaniach podwoili swoją liczbę porażek i nie utrzymali tej euforii wśród kibiców (oczywiście tych, którzy chodzą na mecze). Przegrać zawsze można – nawet dwa mecze z rzędu. Wydawało nam się, że uda się dociągnąć dobrą formę do końca roku, by spokojnie przezimować nawet na pierwszym miejscu. Te dwie przegrane – i ich okoliczności – powodują jednak, że skłaniamy się do kilku refleksji.

Mecz w Bytowie zostawiamy. Tam GKS grał w składzie zbliżonym do optymalnego, miał szanse po stałych fragmentach, ale z akcji nie potrafił nic zdziałać – zdarza się. O porażce w Suwałkach zadecydowały zupełnie inne czynniki. Nasza defensywa w tym meczu posypała się jak domek z kart. Niestety sprawdziło się też to, że gdy tracimy bramkę to już jest ciężko, a gdy straty wynoszą więcej niż dwa – na punkty nie ma co liczyć.

Na początek jedziemy z naszymi ulubionymi porównaniami z zespołem trenera Kazimierza Moskala z sezonu 2013/14. Po osiemnastu kolejkach Moskal miał na koncie 32 punkty, Brzęczek – 32. Bilans zwycięstw, remisów i porażek – identyczny 9-5-4. Bilans bramowy: Moskal 25-20, Brzęczek 21-12. Można więc powiedzieć, że oprócz dużo lepszej obecnie obrony jest bardzo podobnie. Zaskakujące, że ekipa Moskala strzeliła tylko 4 bramki więcej, wydawałoby się, że wówczas w czubie tabeli byliśmy dzięki świetnej ofensywie. Oczywiście inaczej rozkładało się to w omawianym sezonie niż teraz, łącznie z tym, że GKS prowadził w pierwszych kilku kolejkach Rafał Górak. Teraz nie zaliczyliśmy wpadek 0:5 czy 0:3. Wtedy też fantastycznie graliśmy u siebie (bilans 8-2-0), a wszystko co dobre traciliśmy na wyjazdach, gdzie wygraliśmy zaledwie raz. Historię Kazimierza Moskala warto pamiętać i przytaczać. Jak bowiem mawiał klasyk – „ten kto nie pamięta swojej historii, skazany jest na jej ponowne przeżycie”. To uwaga do prezesa Wojciecha Cygana, który miejmy nadzieję z tamtej lekcji już dawno wyciągnął wnioski.

Trudno nie odnieść wrażenia, że w Suwałkach jedną z głównych przyczyn porażki były osłabienia kadrowe. Wiemy, że ze względu na kontuzję wypadł Paweł Mandrysz. Z powodu kartek natomiast pauzowali Bartłomiej Kalinkowski i Damian Garbacik. To wystarczyło. Ze względu na wzmocnienia nasza gra w tym sezonie poszła jakościowo o klasę do góry. Niestety po powrocie do składu zawodników grających w pierwszej jedenastce przed ostatnim zaciągiem transfrowym, wczorajsza gra poszła o klasę w dół – a stricte wróciliśmy do „dziwnych” zachowań zawodników skutkujących utratą głupich bramek. To znów powodowało, że i w grze ofesnywnej pojawiał się chaos i nie byliśmy więcej już w stanie zrobić, a druga bramka padła tak późno, że nie mieliśmy szans na odrobienie strat.

Trzeba mieć w życiu trochę piłkarskiego szczęścia. I takie mieli w rundzie jesiennej Oliver Prażnovsky i Dawid Abramowicz. Ten drugi kilka razy popełnił błędy techniczne lub w ustawieniu przez co rywale mogli nam zagrozić. Bramki jednak po błędach Dawida nie padały, a czasem nawet udało się gdzieś te pomyłki naprawić zanim rywal doszedł do strzału. Oli miał furę szczęścia w dotychczasowych rozgrywkach, bo kilka razy popełniał takie byki, że rywale wychodzili sam na sam lub wdzierali się w pole karne. I tu również Mateusz Abramowicz nie musiał wyciągać piłki z siatki. Coś musiało być w powietrzu, że jednak tym zawodnikom uchodziło to notorycznie płazem. Jednak to piłkarskie szczęście idealnie wpisywało się w bardzo dobrze grającą formacje obronną i grę defensywną całego zespołu.

Możemy mówić o pechu, ale możemy też mówić o personaliach. Trener Jerzy Brzęczek zdecydował się na kilka dość karkołomnych rozwiązań. No i tak – trzeba było wypełnić lukę po Kalinkowskim, więc musiał wystąpić ktoś z pary Sławomir Duda – Łukasz Pielorz. Padło na tego pierwszego. Trzeba było wystawić młodzieżowca z pary Paweł Szołtys – Eryk Sobków. Szkoleniowiec wybrał Pawła. I tak naprawdę na tym roszady mogłyby się zakończyć. Trener najwyraźniej jednak chciał wzmocnić ofensywne skrzydła, ale jak się okazało – było to z niekorzyścią dla gry defensywnej. Do przodu poszedł bowiem Alan Czerwiński, a na prawej obronie zagrał Łukasz Pielorz.

I ostatecznie w tym spotkaniu zawalili defensywnie i nowi, i starzy zawodnicy. Nie będziemy tutaj obarczać Pielorza i Dudy, że byli jedynymi odpowiedzialnymi za porażkę, ale współodpowiedzialni byli – jak najbardziej. Pierwsza bramka padła po błędzie Prażnovkyego – kiepskim ustawieniu do piłki i nieprzecięiu prostopadłego podania, a wręcz po lekkiej asyście do rywala. Drugi gol to zupełne zagubienie Pielorza (grał dość nerwowo w tym spotkaniu) i pozostawienie rywala na wolnym polu na skrzydle. Łukasz nie przeciął piłki, którą przeciąć powinien i katowiczanie stracili gola już w 47. minucie. Akcja ta była o tyle istotna, że w pierwszej połowie to GieKSa dominowała i powinna była prowadzić. Mieliśmy apetyty na podobną grę po przerwie i przynajmniej jedną bramkę. Tymczasem przeciętne do tego momentu Wigry zaskoczyły nas strasznie i obraz gry po przerwie zupełnie nie przypominał tego z pierwszych 45 minut.

Trzeci gol trzeba potraktować osobno z jeszcze jedną sytuacją. Były to powiem dwie bliźniacze akcje, po których trener powinien albo zastosować suszarkę u swoich zawodników, albo bardziej zadbać o asekurację u swoich podopiecznych. Nie da się ukryć, że wrzuty z autu Abramowicza są naszą mocną stroną i GKS zdobywał nawet po nich bramki. Ale jest druga strona medalu, ta ciemniejsza, która uwidoczniła się w Suwałkach. W piłce bardzo ważna jest asekuracja pozwalająca naprawić błąd popełniony przez kolegę. Niestety wybitnie „zadżumieni” (jak mawiał Tomasz Sokołowski) okazali się najpierw Duda, a potem Szołtys. Obaj zachowali się fatalnie po wybiciu piłki z pola karnego Wigier, obaj stali (no może Sławek bardziej bezcelowo biegł) i dali się w koszmarny sposób wymanewrować nadbiegającym rywalom po czym szły zabójcze kontry – najpierw bramkowa, a potem ze stuprocentową sytuacją. Na domiar złego przy golu oglądaliśmy także u innych zawodników to, co widzieliśmy często w poprzednich sezonach, czyli olewkę sytuacji. Mowa głównie o Łukaszu Zejdlerze, który wyłożył się na kanapie, otworzył popcorn i colę i oglądał film długometrażowy pt. „Jak minąć bramkarza GKS Katowice i strzelić gola dla Wigier”.

Ogólnie Wigry wychodziły z szybkimi kontrami, stwarzały sobie przewagę liczebną. Nawet Mateusz Kamiński w tym meczu obniżył loty. Oczywiście co do Pielorza, Dudy czy Szołtysa można zrzucić winę na brak ogrania, rytmu meczowego itd. Ale to odpowiedzialność trenera, który tych zawodników wystawia. Szołtysa naprawdę ratuje to, że po tym jego statycznym zachowaniu nie padła bramka, bo mielibyśmy każdego z tych trzech zawodników z bezpośrednią winą po utracie bramki. Ten mecz pokazał, że po prostu wrzucenie „starych” do składu i to jeszcze hurtem zwiększa prawdopodobieństwo dziwnych zachowań, utraty bramek i przegrania meczu. Naprawdę mając w środku pomocy Kalinkowskiego i Zejdlera aż takie byki im się nie zdarzały. Oliemu i Dawidowi w obronie już tak, ale też nie były to zachowania typu, że przeciwnik wychodził dwóch na jednego. Po prostu powrót do niektórych zawodników oznaczał w tym meczu powrót do poziomu sprzed iluś tam miesięcy. Żeby być sprawiedliwym – oddajmy Szołtysowi, że w ofensywie zaliczył kilka fajnych zagrań, no i przede wszystkim strzelił piękną bramkę. Jeśli chodzi o grę w ataku, dał pewien sygnał trenerowi, że nie chce się jeszcze poddawać.

Słówko o Tomaszu Foszmańczyku. Zawodnik zagrał w końcu w środku i to była zupełnie inna jakość Fosy. Reżyserował, rozdzielał, rozpoczynał akcję. Potrafił zaatakować ze strzałem z drugiej linii. Jeśli chodzi o reżyserowanie naprawdę to był dobry mecz tego zawodnika. Co szwankowało? Skuteczność – ale to wiemy nie od dziś. Tomasz miał kilka sytuacji, a jedną kapitalną, której nie wykorzystał. Musimy się chyba przyzwyczaić, że pomocnik będzie dla nas strzelał gole, ale też zmarnuje po drodze kilka sytuacji. Fosa? Tylko w środku!

Ze dwa miesiące temu napisałem, że mam pewną obawę o to, że w pewnym momencie jak nam sypnie kartkami czy kontuzjami to nasza świetna gra może się posypać. Już wtedy było widać, że pierwsza jedenastka gra bardzo dobrze, ale rezerwowi niewiele wnoszą do gry. Im bliżej było końca piłkarskiego roku 2016 marzyłem tylko o tym, żeby dociągnąć te nasze wygrane 1:0 do końca, żeby grać w optymalnym składzie. Nie da się wygrać ligi samą defensywą, nie jesteśmy AIK Sztokholm, który kiedyś zdobył mistrzostwo zdobywając… najmniej bramek w lidze. To był ewenement na skalę światową, ale nie do powtórzenia. Mimo to ze średnią nieco ponad 1 na mecz udawało się w większości spotkań inkasować trzy punkty. Dociągnąć tę grę defensywną do końca roku, a potem wzmocnienia, wzmocnienia i jeszcze raz wzmocnienia do ofensywy. Zarówno obecni zawodnicy, jak i rezerwowi (olbrzymi zawód: Andreja Prokić!) nie dają z przodu tego, czego oczekujemy, mamy problemy w ataku i na bokach pomocy, które nie spełniają swojej roli.

Niestety – na sam, samiutki koniec przyszła zadyszka i dwie porażki, a przed nami jeszcze jeden bardzo ciężki mecz. Spotkanie w Suwałkach ostatecznie udowodniło, że mamy pierwszy skład do walki o ekstraklasę, ale na tym koniec. GKS Katowice nie ma ławki rezerwowych i jeżeli nie dokonamy kilku wzmocnień zimą, o ekstraklasie będzie można zapomnieć. Potrzeba nam co najmniej 15 równorzędnych zawodników z pola. Na tę chwilę jedna kontuzja czy pauza za kartki powoduje duży problem w składzie, a 2-3 absencje prawdziwy kataklizm.

Jeśli w porę nie ogarniemy tego tematu, w marcu może być problem. Moskal wygrał na wiosnę tylko dwa spotkania, a w zasadzie to… piłkarze Moskala, bo trener już nie miał większego wpływu na zespół. Wydaje się, że obecna ekipa piłkarzy GieKSy jest nastawiona na walkę o awans, widać że im zależy, co do ambicji nie możemy mieć żadnych wątpliwości (jesteśmy pewni, że akcje typu „film Zejdlera” to jednorazowy przypadek i zapomnienie się zawodnika). Na razie nie są to jednak mocarze psychiki i w Suwałkach widać było, że po tych kuriozalnych utratach bramek pojawiała się niepewność, nerwowość, asekuracja. To akurat kwestia normalna w sporcie, ale należy kreować rzeczywistość tak, aby tych powodów do nerwowości nie było. Bo czym innym jest strata bramek po kapitalnych akcjach rywali, kiedy zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, a czym innym tak fatalne błędy w obronie, że kolegom na boisku ręce opadają i które siłą rzeczy osłabiają chwilowo morale zespołu. Trzeba o to dbać i te kuriozalne sytuacje eliminować – a do tego niezbędne są wzmocnienia.

Nie ma tragedii, nadal jesteśmy w czubie, nadal się liczymy. Mogliśmy w tych dwóch meczach odskoczyć od rywali – nie udało się, trudno. Ważne, że jesteśmy w grze. Naszym pechem było to, że gdy wygrywaliśmy, to przeciwnicy w lidze również triumfowali, szczęściem – że gdy my tracimy punkty, inni również. Wychodzi więc na zero.

Teraz przed nami ostatni mecz w tym roku – z Chrobrym Głogów. To spotkanie trzeba już bezwzględnie i absolutnie wygrać, żeby jednak zakończyć bardzo udaną jesień pozytywnym akcentem. Katowiczan stać na to i mamy nadzieję, że tak się stanie. Tu już GieKSa musi iść na maksa wypruć sobie żyły, aby te trzy punkty zdobyć. Potem będzie czas na odpoczynek i regenerację. A my w dobrych humorach i z wielką nadzieją będziemy czekać na decydujące mecze w rundzie wiosennej.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

22 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

22 komentarze

  1. Avatar photo

    grillmaster

    20 listopada 2016 at 20:03

    Paweł Mandrysz nie Piotr.

  2. Avatar photo

    kejta

    20 listopada 2016 at 20:54

    Miejmy nadzieje ze chojniczanka odpusci awans na wiosne i to my awansujemy razem z sosnowcem

  3. Avatar photo

    ula

    20 listopada 2016 at 21:22

    Do kejta:O jakim ty odpuszczeniu chojniczanki mowisz,oni wlasnie pokazuja,ze stac ich na awans,nawet majac Budzilka w skladzie

  4. Avatar photo

    kibic bce

    20 listopada 2016 at 22:47

    To ja teraz sie spytam Shellu gdzie jest do ch…, drugi trener drugiego skladu co on tam robii? K… siedzi i co 5 czy 10 kasa ma sie zgadzac na koncie? Drugi sklad wogole nie ma wynikow! Za co ja sie pytam. On jest od tego zeby robic robote dla pierwszego skladu i Brzeczka. Trener pierwszego skladu powinien zagladac na treningi drugiego albo tez prowadzic z nimi zajecia. Wyprowadzcie mnie z bledu moze ja zle mysle. Jak nie to wywalic osoby odpowiedzialne za skauting jesli u nas jest i trenerow mlodszych rocznikow jak nie potrafia trenowac narybek dla Gieksy.
    Za nim mnie z… nie jestem zadnym ekspertem. Tak na zdrowy chopski rozum.
    Pozdrawiam. Ligi sie nie wygra jak pisze Shelku 12chopami

  5. Avatar photo

    tomek

    21 listopada 2016 at 07:23

    Oczywiście ze brak jakiejkolwiek presji na drugi zespol jest demoralizujący. No ale w GKS tak zawsze bylo ze nikogo to nie interesowalo. Trzeba sie pozbyc dudów pielorzy wolkowiczow bebenkow i w ich miejsce sprowadzic wartosciowych ludzi. Problemem nie jest tylko brak lawki ale i braki w I zespole. Abramowicz totalna pomylka moze i dobry ale do pilki recznej. Prokic przypadek beznadziejny. Garbacik nic szczegolnego. No i Goncerz ktory nic soba od dawien dawna nie prezentuje. To nie jest przypadek ze go nikt nie chcial w ekstraklasie nawet wtedy gdy byl krolem strzelcow.Niestety ale jak ma byc awans to trzeba zainwestować w trzech ludzi z papierami do gry.

  6. Avatar photo

    ula

    21 listopada 2016 at 08:55

    Do tomek:widze ze znow dostaje sie Dawidowi,czlowieku daj mu spokoj,napisz cos na temat praznovsky’ego,ktory juz naprawde gra fatalnie,ze nawet Kaminskiemu nie wyszedl ten mecz z Wigrami i sa na to dowody

  7. Avatar photo

    maxiu

    21 listopada 2016 at 18:58

    ula@ Jestes dziewczyna Abramowicza?? Tomek ma racje nic Abramowicz nie pokazuje i mam nadzieje ze po wyleczeniu kontuzji przez Franczaka sasiadzie na dłuzej na ławce bo na nasze nieszczecie nie mamy zmiennika dla bardzo przecietnego w/w!!!

    Ps:
    Widzę ula ze jestes zmienna uczuciowo,wczesniej broniłas Dudę do bólu teraz Abramowicz!! Ty lubisz przecietniaków TAK????

  8. Avatar photo

    ula

    21 listopada 2016 at 19:20

    Wez ty zejdz k…. ze mnie,nie jestem zadna dziewczyna Abramowicza,ani jego siostra itp,a co do bronienia obu to mam prawo do tego czy ci sie to podoba czy nie,a tak naprawde nic ci do tego

  9. Avatar photo

    tomek

    22 listopada 2016 at 07:18

    Ula niezależnie od powodów twojej miłości do Abramowicza prawda jest taka że jest to słaby zawodnik. Kamiński gra w miarę równo i ma papiery na granie. Oliver przy Abramowiczu to piłkarz świetnie wyszkolony. Prawda ma słabszą rundę ale mimo tego jest piłkarzem o dwie klasy lepszym niż Abramowicz. Oliver bez formy jest wstawiany do składu a co będzie gdy Abramowicz utraci formę. Bo z jego wypowiedzi wynika że u niego to jest runda życia. Niezależnie od tego jak bardzo go bedziesz bronić jest to słaby piłkarz i każdy ci to potwierdzi.

  10. Avatar photo

    ula

    22 listopada 2016 at 10:36

    Oczywiscie,grajac w poprzepdnich klubach,nie bylo rozowo,ale to wcale nie oznacza,ze jest slaby,ja dalej twierdze,ze jest najlepszy

  11. Avatar photo

    tomek

    22 listopada 2016 at 13:42

    Ula brak mi słów. Najlepszy bo ty tak twierdzisz. Ile ty masz dziewczynko lat bo wyglada to tak jakbys byla slepo zakochana. Zapytaj innych kibiców czy też uważają że jest najlepszy bo z tego co mi wiadomo opinia jest zupełnie odwrotna. wszyscy sie myla Ula ma racje bo kocha

  12. Avatar photo

    ula

    22 listopada 2016 at 14:42

    To nie jest tylko moja opinia,jestem pewna,ze jeszcze pokaze,co potrafi.

  13. Avatar photo

    tomek

    22 listopada 2016 at 15:50

    Powiadasz ula że pokaże co potrafi. Daj mu Panie Boże ku chwale GKS. Niestety jednak problem polega na tym, że jest on bardzo słabo wyszkolony technicznie i ma słabe predyspozycje taktyczno ruchowe. On jest tak sztywny jakby kija połknął a tego nie zmieni. W mojej ocenie pierwsza liga to za wysokie progi dla niego a w ekstraklasie to by piłki nie kopnął. Ambicja to za mało

  14. Avatar photo

    ula

    22 listopada 2016 at 16:18

    Poczekamy zobaczymy,sztywniaku!!!

  15. Avatar photo

    1964

    22 listopada 2016 at 16:51

    ULA!Zobacz jak krył Abramowicz przy drugiej bramce!oceniasz chłopa po obejrzeniu skrótu.I tu twój pech byłem na meczu i widziałem co tworzył.Zresztą jak reszta defensywy.pisanie o nim że jest najlepszy to strzał w kolano!każde dośrodkowanie tego chłopa jest niedokładne.aut w tym jest świetny!wręcz najlepszy!

  16. Avatar photo

    ula

    22 listopada 2016 at 17:22

    Skad wiesz,ze ogladalam skrot,a moze bylam na meczu,nigdy nie mow ze ja tylko i wylacznie skroty ogladam,nigdy nie widziales mnie na oczy,wiec nie oceniaj tak od razu!!!Nigdy nie badz taki pewny bo cie ta pewnosc zgubi

  17. Avatar photo

    1964

    22 listopada 2016 at 18:28

    Wiem jesteś paprykarzem

  18. Avatar photo

    ula

    22 listopada 2016 at 18:35

    Mowisz o sobie okreslajac siebie w ten sposob

  19. Avatar photo

    1964

    22 listopada 2016 at 19:04

    co zdziwiona?tyle w temacie!

  20. Avatar photo

    tomek

    23 listopada 2016 at 07:04

    Pani Ulu zachowuje sie Pani jak uparta nastolatka. Specjalnie dla Pani zatem :Dawid Abramowicz piłkarz z potencjałem na Barcelone

  21. Avatar photo

    maxiu

    23 listopada 2016 at 22:36

    Abramowicz kandydat do złotej piłki!!Do tego Mister roku 2016!! Wszystko dla ciebie ULU!!!!!Kochamy tego wirtuoza piłki!! Lepiej Ci??

  22. Avatar photo

    T

    24 listopada 2016 at 13:03

    Ja bym wyrzucil cala druzyne oprocz Dudy i Abramowicza. Na nich trzeba budowac nowa GieKSe na lata w 1 lidze 😉

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Górak: Bardziej smutno było mi niż moim piłkarzom

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po szalonym meczu GieKSy z Cracovią podczas konferencji wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Dawid Kroczek.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Było to bardzo emocjonujące spotkanie, porywające wszystkich do bardzo dużych emocji. Zakończyło się niesamowitym happy endem dla nas, bo w momencie, w którym straciliśmy bramkę na 3:3, zrobiło się smutno na duszy, ale jak się okazuje, bardziej mi niż moim piłkarzom. Fenomenalnie wykorzystali ostatnią okazję, by zaatakować i zdobyli bramkę na 4:3. Graliśmy z szalenie mocną ofensywną Cracovią, wiedzieliśmy, że te trzydzieści strzelonych bramek to jest naprawdę ogromny potencjał. Radziliśmy sobie momentami bardzo dobrze, ale jednak Cracovia te trzy bramki strzeliła. Natomiast to, że my strzeliliśmy cztery, to znaczy, że bardzo dobrze się tutaj czujemy, bo z Puszczą strzeliliśmy jeszcze więcej – to tak humorystycznie i z przekąsem. Bardzo się cieszę, jestem szczęśliwy, zasłużone zwycięstwo GKS Katowice.

Po czwartej bramce z racji nagromadzonych emocji, zawodnicy do siebie ruszyli. Nie chciałem, żeby działo się tam coś niedobrego, więc postanowiłem wkroczyć do akcji. Chciałem odciągnąć moich zawodników od tego zamieszania, widząc, że sędzia techniczny zachowuje się biernie. Trzeba było wkroczyć i powiedzieć moim zawodnikom, żeby po prostu zakończyli taką niepotrzebną burzę. Z mojego punktu widzenia nic się nie wydarzyło i jestem zdumiony karą, która została na mnie nałożona przez sędziego technicznego. Dodatkowo na boisku widziałem trenera gospodarzy, więc tym bardziej jestem zdziwiony.

Wiem, że kierownik będzie sprawę rozpatrywał z sędzią techniczną, by opowiedział zdarzenie swoimi oczami. Moje zdanie jest bezwarunkowe – nie używałem wulgarnych słów, nie byłem agresywny, działałem w dobrej wierze. Nie popełniłem żadnego przewinienia.

Jaki był plan na mecz?

Zdecydowanie postanowiliśmy atakować bardzo wysoko. Wiedzieliśmy, że w niskiej obronie możemy mieć problemy. Chcieliśmy uważać na fazy przejściowe Cracovii, trójka zawodników atakująca jest bardzo mocna. Plan polegał na tym, by wykorzystać słabsze rzeczy Cracovii, ale to już zostawiamy dla siebie. Szukaliśmy tych miejsc, by te bramki strzelać. Nie chodziło o to, by szukać okazji z kontrataku, tylko by grać swoją piłkę.

W tym momencie, kiedy prowadzimy 3:1, powinniśmy podwyższyć wynik i tyle w temacie. Cracovia potem atakowała bardzo mocno, chciała odrobić wynik, grając u siebie. To jest taki moment, kiedy trudności jest więcej. Dziś troszeczkę młodzieży na ławce, pięciu zawodników, których zostawiłem w Katowicach, wyszliby w tym spotkaniu. Nie ma co mówić, bo zmiennicy spisywali się bardzo dobrze. Cracovia nas trochę zepchnęła, ale należy wytłumaczyć zawodników siłą ofensywną Cracovii.

GKS inteligentnie zarządzał przerwami w grze.

Ja nie miałem takiego odczucia, że ten czas jest zabierany. Taki moment, kiedy zawodnik chce uspokoić zachowania, nie należy się zbytnio spieszyć, pośpiech jest niekiedy niedobry. Sędzia nikogo nie ukarał za grę na czas, wydaje mi się, że kibice domagali się, by grać szybciej, ale to nie było naszą ideą.

O urazach.

Martwi każdy uraz, teraz chodzi o rozmiar urazu Zrelaka. Mogą być zerwane więzadła, w tym momencie pojechał do szpitala i jest badany, bardziej martwi mnie zdrowie, a nie, która to kontuzja. Sport ma to do siebie, że zawodnicy ulegają kontuzją. Staramy się jak najlepiej, by zawodnicy byli przygotowani. Wydaje mi się, że Grzesiek Rogala wróci w następnym spotkaniu. 

O Maku.

Nawet kiedy kontraktowaliśmy Bartka Nowaka, wiedziałem, że potrzebny mi jest zawodnik z podobnymi rzeczami. W razie awarii, żeby był, byłem pewny, że Mateusz ma takie inklinacje, gra podobnie. Jest nieszablonowy, o elegancji i wysokiej intensywności. Jest szalenie pożyteczny. Na razie po powrocie do Ekstraklasy nie układa mu się tak, jakby sobie tego życzył. Dzisiaj wykorzystał swoją szansę, jestem niezmiernie szczęśliwy. Mateusz to profesjonalista.

Drugi mecz Galana na lewym wahadle, choć to nie jest jego nominalna pozycja. Jest pan z niego zadowolony?

Borja nie spędza na tej pozycji dużo czasu. Z Koroną grał bardzo dobrze, dzisiaj miał po swojej stronie kapitalnego piłkarza. Radził sobie, ale parę pojedynków przegrał. Globalnie jestem zadowolony, bo wiedziałem, jaka dla niego będzie skala trudności. Szacunek, bo radził sobie bardzo dobrze.

Która bramka się panu bardziej podobała w wykonaniu Adriana Błąda – w Gdyni czy dzisiejsza?

Ja czekam na następne (śmiech). Adrian jest zawodnikiem doświadczonym, o olbrzymich perypetiach, nasza droga jest piękną historią. Każdy moment, w którym się tak cieszy i strzela taką bramką, jest dla mnie niesamowity.

O przerwach na reprezentacje.

Wiemy, jakie są terminy przerwy reprezentacyjnej. Nie szukałem w ostatnich wynikach kryzysu, graliśmy bardzo dobrze w Warszawie i z Koroną. Sknociliśmy puchar, chcieliśmy w nim być, bardzo nam z tym źle. Ja kryzysu nie widziałem. My bardzo szybko potrafimy mówić o kryzysie, a niekiedy to po prostu nieprawda. Trzeba być cierpliwym.


Dawid Kroczek (trener Cracovii):
Nikt z nas nie jest usatysfakcjonowany wynikiem. Jeżeli strzelamy trzy bramki i przegrywamy mecz, to musimy się zastanowić nad wieloma rzeczami. Pozytywne jest to, że przegrywając, po raz kolejny doprowadzamy do wyrównania w ostatniej minucie meczu i to jest plus, ale ilość błędów, które popełniliśmy – indywidualnych i formacyjnych, doprowadziły do tego, że przegraliśmy mecz. Nie możemy mówić, że wszystko jest bardzo dobrze, bo straciliśmy jeden lub trzy punkty Jesteśmy w stanie grać na takim poziomie, żeby czegoś takiego uniknąć. To lekcja dla nas, co należy poprawić, aby w czołówce tabeli się utrzymać. Musimy być zespołem bardziej kompleksowym, czyli nie tylko dobrze atakować, ale też bronić.

Kontynuuj czytanie

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

zMAKomity mecz!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W sobotnie popołudnie zmierzyliśmy się z Cracovią. Z okazji Święta Niepodległości w okolicach stadionu żołnierze Wojska Polskiego prezentowali swój sprzęt oraz częstowali grochówką. Przed wejściem zawodników na murawę żołnierze wnieśli 80-metrową flagę Polski oraz został odśpiewany hymn.

Mecz rozpoczęła Cracovia i od razu zepchnęła GieKSę do defensywy. W drugiej minucie wyszliśmy z defensywy i zapowiadała się dobra kontra, niestety Galan stracił piłkę i świetnym rajdem popisał się zawodnik Cracovii, ale podawał niecelnie i bezpańska piłka przecięła pole karne. Chwilę po wznowieniu gry znowu straciliśmy piłkę, co skutkowało dośrodkowaniem Kallmana, które zamieniło się po rykoszecie w strzał i Kudła z problemami złapał piłkę zmierzającą do bramki. W 7. minucie przeprowadziliśmy akcję, która skończyła się dośrodkowaniem, niestety całość była zbyt wolna i można było ją lepiej rozegrać. W 9. minucie Repka wypuścił Zrelaka, który chciał przejść na lewą nogę, ale obrońca zdążył wrócić i wygarnął mu piłkę. W 13. minucie gracz przeciwników zagrał ręką na 35. metrze i wykonaliśmy rzut wolny. Po dośrodkowaniu Cracovia ponownie faulowała tuż polem karnym. Do piłki podszedł Mak, który najpierw uderzył w mur, ale jego dobitka z woleja wpadła do siatki. Po bramce mieliśmy dużo gry w środku pola, w której to GieKSa częściej utrzymywała się przy piłce. W 20. minucie Kallman wykonał centrostrzał po ziemi na krótki słupek Kudły, z którym ten sobie bez problemu poradził. W 23. minucie Zrelak dostał prezent od bramkarza i od razu uderzył na praktycznie odsłoniętą bramkę, niestety źle trafił w piłkę i przy okazji nabawił się kontuzji. Został zniesiony na noszach, a zastąpił go Bergier. Cracovia po chwilowej przerwie w grze ruszyła do ataku. W jednym z nich Sokołowski, walcząc o piłkę, upadł w polu karnym, ale jedyne, co otrzymał, to żółtą kartkę za symulowanie. W 32. minucie Hasić posłał z rzutu wolnego wysoką piłkę na długi słupek i kolejny raz Kudła pewnie ją złapał, a przy okazji był faulowany. W 33. minucie Mak wykonał rajd lewą stroną i dośrodkowywał do Błąda, ale obrońca go ubiegł. W 39. minucie Błąd zagrał do Maka, a ten w sytuacji sam na sam obiegł bramkarza i strzelił do pustej bramki. W 44. minucie błąd w przyjęciu piłki przez Jędrycha, który mógł skończyć się stratą piłki na rzecz Kalmana. Nasz obrońca ratował się podaniem czubkiem buta do Klemenza, przy okazji trafiając w nogę Kallmana. Stadion domagał się faulu, ale sędzia puścił grę dalej. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się dwubramkowym prowadzeniem, piłka po dośrodkowaniu odbiła się od pleców naszego zawodnika i trafiła pod nogi Maigaarda, który strzelił sprzed pola karnego. Po drodze futbolówka odbiła się od Repki i kompletnie zmyliła Kudłę. Na przerwę zeszliśmy z wynikiem 2:1 dla GieKSy.

Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy straciliśmy piłkę. W 49. minucie Bergier strzelił wysoki nad bramką. Chwilę później dostaliśmy dwie żółte kartki: Klemenz (za faul taktyczny) i Bergier (za przeszkadzanie i opóźnienie gry). Cracovia wyszła na drugą połowę bardzo zmotywowana. Około 54. minuty GieKSa zaczęła dłużej utrzymywać się przy piłce, aczkolwiek nie wynikały z tego żadne konkrety w postaci okazji bramkowych. W 59. minucie Kowalczyk przeciął dośrodkowanie tak niefortunnie, że piłka spadła pod nogi Hasicia, a ten niecelnie strzelił z półwoleja nad bramką. W 62. minucie Adrian Błąd popisał się przepięknym strzałem z około 25 metrów, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki. Po golu GieKSa miała kolejną okazję. Mak, po świetnym zwodzie, trafił w słupek, a Bergier dobijając z kilku metrów, trafił wprost w Ravasa. Po tej akcji Cracovia zaczęła dochodzić do głosu i Kudła z trudem obronił strzał po ziemi Hasicia. W 70. minucie padła kolejna piękna bramka, niestety tym razem dla rywali – z dystansu trafił Maigaard. Sędzia sprawdzał jeszcze sytuację z wozem VAR, bo domagaliśmy się odgwizdania faulu na Bergierze, ale ostatecznie bramka została uznana. Od drugiej bramki mecz przyspieszył. Cracovia atakowała, a GieKSa próbowała sił w kontrach. W 81. minucie Mak dostał żółtą kartkę za przeszkadzaniu w rozpoczęciu gry. W 83. minucie Mak zszedł z boiska, a w jego miejsce pojawił się Milewski. Po zmianie Galan próbował rozegrać piłkę i posłał ją prosto pod nogi piłkarza z Cracovii, ten chciał wypuścić Hasicia, ale za mocno podał i piłka znalazła się na aucie bramkowym. Chwilę później Cracovia miała kolejne dośrodkowanie, ale piłkę złapał nasz bramkarz. W 88. minucie znowu Kudła piękną paradą uratował GieKSę przed utratą bramki. Niestety w doliczonym czasie gry Kallman strzelił z główki i wyrównał stan rywalizacji. Cracovia próbowała jeszcze zaatakować, nasi piłkarze szanowali piłkę, ale ostatnie słowo należało do GieKSy. Wasielewski zatańczył z piłką na boku pola karnego, wrzucił ją na głowę Kowalczyka, a ten przedłużył do Milewskiego, który z bliskiej odległości nie dał szans bramkarzowi gospodarzy. Po bramce doszło do zamieszania, zawodnicy obu drużyn zaczęli się przepychać, a na boisko wbiegł trener Rafał Górak. Po tej sytuacji sędzia dał cztery żółte kartki, a czerwoną obejrzał… nasz szkoleniowiec. Chwilę później arbiter zakończył spotkanie – po szalonym meczu GieKSa wygrała 4:3 w Krakowie!

9.11.2024, Kraków
Cracovia – GKS Katowice 3:4 (1:2)
Bramki: Maigaard (45, 70), Kallman (90) – Mak (15, 39), Błąd (62), Milewski (90).
Cracovia Kraków: Ravas – Jugas (71. Al-Ammari), Hoskonen, Skovgaard, Kakabadze, Sokołowski (81. Bochnak), Maigaard, Olafson (71. Biedrzycki), Hasić, Kallman, Rózga (60. Van Buren).
GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Klemenz, Czerwiński, Galan (90. Marzec)  – Błąd, Kowalczyk, Repka, Mak (83. Milewski) – Zrelak (27. Bergier).
Żółte kartki: Sokołowski, Ravas, Hoskonen, Al-Ammari – Klemenz, Bergier, Mak, Błąd.
Sędzia: Damian Sylwestrzak.
Widzów: 10679 (0 kibiców GieKSy – zamknięty sektor gości).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga