Hokej
Co słychać w PHL?
Już za tydzień GieKSa rozpocznie zmagania w Polskiej Hokej Lidze. Dziś jednak nie o GieKSie, a o tych, z którymi będziemy walczyć w tym sezonie. Wszyscy rozegrali już swoje zaplanowane sparingi, a składy są w większości domknięte.
Comarch Cracovia Kraków
Na stanowisku trenera pozostał Rudolf Rohacek, a z klubu odeszło czterech hokeistów, którzy nie stanowili o sile zespołu w zeszłym sezonie: Dawid Maciejewski i Marek Wróbel – MH Automatyka Gdańsk, Karol Kisielewski – PGE Orlik Opole, Andrew McPherson – Bietigheim Steelers (DEL2 – Niemcy). Taka sama ilość zawodników zasiliła Cracovię: Kasper Bryniczka – TatrySki Podhale Nowy Targ, Teddy Da Costa – Orli Znojmo, Damian Szurowski – Vännäs HC (Division 1 – Szwecja) oraz Eryk Sztwiertnia – HC Frydek-Mistek U20 (Czechy).
Cracovia wcześnie rozpoczęła przygotowania do sezonu, a było to spowodowane grą w Hokejowej Lidze Mistrzów. W sześciu sparingach doznała dwóch porażek i odniosła cztery zwycięstwa: wygrana z Unią Oświęcim 4:1, porażka z HC Banska Bystrzyca 9:4, porażka z Unią Oświęcim 6:5, zwycięstwo z HC Frydek Mistek 2:4 i dwie wygrane z Polonią Bytom 2:3 i 5:1. W pierwszym meczu CHL mistrz Polski został wysoko pokonany przez mistrza Niemiec Red Bull Monachium 6:2, a w drugim meczu jeszcze wyższą porażkę poniósł w starciu z wicemistrzem Szwecji Brynas IF 8:0. W domowym rewanżu z Niemcami przegrali jednak już tylko 2:1, a ze Szwedami 3:2. W nadchodzącym sezonie zespół Cracovii typowany jest jak co roku do finału PHL.
GKS Tychy
W Tychach po przegranej batalii o Mistrzostwo Polski pożegnano się z trenerem Jirim Sejbą i dziewięcioma graczami, przede wszystkim z liczną kolonią wiekowych Czechów. Największą stratą było odejście do Podhala Marcina Kolusza, a do naszej GieKSy trafił bramkarz Kamil Kosowski. Inni zawodnicy, którzy opuścili tyski klub to: Štefan Žigárdy – koniec kariery, Miroslav Zaťko – PGE Orlik Opole, Petr Kuboš – VHK Vsetin, Josef Vítek – MH Automatyka Gdańsk, Jan Semorad, Jaroslav Kristek i Andrei Makrov.
Nowym trenerem Tychów został były szkoleniowiec białoruskiego ekstraligowca Szachcioru Soligorsk Andriej Gusow, którego celem jest zdobycie Mistrzostwa Polski po dwóch sezonach ze srebrem. Pomóc w tym mają nowi zakontraktowani zawodnicy, a przede wszystkim czwórka graczy, którzy przenieśli się do Tychów z Orlika Opole: bramkarz John Murray oraz napastnicy Michael Cichy, Alex Szczechura i Kacper Guzik. Kolejnymi zawodnikami, którzy wzmocnili GKS są Mateusz Gościński z Automatyki Gdańsk oraz Ilja Kaznadziej z Niomana Grodno. W ostatnich dniach na testach pojawił się reprezentant Ukrainy Vladyslav Gavryk.
W meczach sparingowych tyszanie dwukrotnie wysoko pokonali Polonię Bytom (4:1, 9:1), zagrali również na turnieju w Zvoleniu, gdzie odnieśli jedno zwycięstwo i doznali dwóch porażek: HKm Zvolen – GKS Tychy 2:1 d.,HC 07 Detva – GKS Tychy 1:3, GKS Tychy – HC Frýdek-Místek 0:1. Na koniec przygotowań wysoko pokonali PGE Orlik Opole 6:0 oraz przegrali ze słowackim ekstraligowcem HC Koszyce 4:3 po dogrywce.
Tempish Polonia Bytom
Polonii po udanym sezonie i zdobyciu brązowego medalu ciężko będzie w tym sezonie powtórzyć wynik, klub jak co roku ma problemy ze starą halą i płynnością finansową. Trener Tomasz Demkowicz musi poradzić sobie bez zawodników, którzy wybrali lepsze finansowo oferty. Z klubem z ulicy Pułaskiego pożegnali się: Edgars Dīķis – Étoile Noire de Strasbourg (Francja – ekstraliga), Jakub Wanacki – Tauron KH GKS Katowice, Edmunds Augstkalns – HK Temirtau (Kazachstan), Elvijs Biezais -TatrySki Podhale Nowy Targ, Martin Vozdecký – JKH GKS Jastrzębie, Marcin Słodczyk – Naprzód Janów, Karol Wąsiński – PGE Orlik Opole.
W ich miejsce dotychczas sprowadzono trzech zawodników, Jauhien Kamienieu – HKm Zwoleń U20 (Słowacja), Filip Stoklasa – HC Stadion Litomierzyce (1. liga – Czechy), Michał Kalinowski – Nesta Mires Toruń. Do drużyny z Bytomia najprawdopodobniej dołączy także Jakub Jaworski. Gry kontrolne również wypadły przeciętnie Polonia doznała pięciu porażek i odniosła cztery zwycięstwa: GKS Tychy – Polonia Bytom 4:1, Polonia Bytom – GKS Tychy 1:9, Polonia Bytom – Comarch Cracovia 2:3, Comarch Cracovia – Polonia Bytom 5:1, Unia Oświęcim – Polonia Bytom 1:2, JKH GKS Jastrzębie – Polonia Bytom 3:6, Polonia Bytom – MH Automatyka Gdańsk 2:3 po rzutach karnych, Polonia Bytom – Naprzód Janów 11:4. Typujemy 5-6 miejsce w nadchodzącym sezonie.
TatrySki Podhale Nowy Targ
Pierwszym trenerem ponownie został Marek Ziętara, a po sześciu latach do Podhala wrócił kapitan reprezentacji Polski Marcin Kolusz. Jak co roku kadrę zasiliło kilku perspektywicznych juniorów: Jan Wolski, Jakub Szuba, Karol Buczek, Rafał Podlipni. Z Gdańska wrócił również utalentowany Patryk Wsół. Nowym bramkarzem został Łotysz Mārtiņš Raitums z HK Kurbad, a kadrę dodatkowo wzmocnili napastnicy Siergiej Ogorodnikow – Jermak Angarsk (VHL – Rosja), Elvijs Biezais (Polonia Bytom) i Denis Dalidowicz – Dunkerque (Francja – 2) oraz obrońca Dmitrij Samarin, który występował w drużynie z Ogorodnikowem.
Największą stratą dla klubu było odejście Kaspera Bryniczki do Comarch Cracovii i Dariusza Gruszki do naszej GieKSy. Z Nowym Targiem pożegnała się również trójka Finów Joni Haverinen, Jarmo Jokila i Jarkko Hattunen, a także łotewski bramkarz Māris Jučers. Karierę zakończyli Aleksandr Radzinski oraz Sebastian Łabuz.
Podczas letnich przygotowań Podhale rozegrało osiem sparingów. Nowotarżanie odnieśli pięć zwycięstw i trzy porażki: TatrySki Podhale Nowy Targ – HK Dukla Michalovce 1:0, Unia Oświęcim – TatrySki Podhale Nowy Targ 2:3 k., TatrySki Podhale Nowy Targ- Unia Oświęcim 5:2, HC Preszów Penguins – TatrySki Podhale Nowy Targ 4:3, HK Nowa Wieś Spiska – TatrySki Podhale Nowy Targ 2:3, HC Preszów Penguins – TatrySki Podhale Nowy Targ 2:3, a na koniec wysoko przegrała z GieKSą 6:2. Spodziewamy się, że Nowotarżanie kolejny raz będą walczyć o brązowy medal.
PGE Orlik Opole
Piąta drużyna poprzedniego sezonu została poważnie osłabiona, klub opuścił kanadyjski trener Doug McKay, czwórka kluczowych zawodników Murray, Szczechura, Cichy i Guzik powędrowała do Tychów, Finowie Anssi Rantanen i Rasmus Kulmala przenieśli się do Miszkolca (Erste Liga), Mateusz Stopiński zakończył karierę, a Maksim Kartoszkin wrócił do ojczyzny. Z klubem pożegnał się również czeski obrońca Martin Paryzek.
Nowym-starym trenerem został dobrze znany w Opolu Jacek Szopiński, który podpisał kontrakt na dwa lata. Szkoleniowca zapewne ucieszyło pozostanie obrońcy Bartłomieja Bychawskiego. Zawodnicy, którzy zasilili klub to: bramkarze Dominik Robaszkiewicz – Polonia Bytom U20 i Michał Kieler – MH Automatyka Gdańsk, napastnicy Václav Meidl – Saale Bulls Halle (DEL3), Karol Kisielewski – Comarch Cracovia, Karol Wąsiński – Polonia Bytom, Milan Baranyk – Milton Keynes Lightning (EPIHL – Wielka Brytania) oraz obrońcy Jan Latal – JKH GKS Jastrzębie i Miroslav Zatko – GKS Tychy. W barwach Orlika będzie także występować dwójka zawodników, którzy w zeszłym sezonie występowali w Katowicach: Jarosław Lorek i Kamil Sikora. Klub z Opola nadal szuka wzmocnień więc niewykluczone, że kadra jeszcze nieznacznie się zmieni.
W sparingach klub z Opola wypadł raczej słabo, dwukrotnie udało się pokonać tylko beniaminka z Janowa 4:1 i 3:2k., a doznali aż sześciu porażek: JKH GKS Jastrzębie – PGE Orlik Opole 4:1, HC RT Torax Poruba 2011 – PGE Orlik Opole 5:3, PGE Orlik Opole – JKH GKS Jastrzębie 1:3, PGE Orlik Opole – Tauron GKS Katowice 5:6, GKS Tychy – PGE Orlik Opole 6:0, PGE Orlik Opole – MH Automatyka Gdańsk 3:6. Po stracie kluczowych zawodników środek tabeli to według nas maksimum, na co mogą liczyć Opolanie, a niewykluczone, że będą musieli walczyć o utrzymanie.
JKH GKS Jastrzębie
Hokeiści z Jastrzębia kolejny już sezon pracują ze słowackim trenerem Robertem Kalaberem. Z klubem pożegnało się zaledwie trzech zawodników: Jan Latal przeszedł do PGE Orlika Opole, Marek Charvat zdecydował się napowrót do Czech, a Martin Lendiak trafił do HC Kladno. Trzon drużyny pozostał niezmieniony, co ułatwiło trenerowi szybkie zgranie zespołu. JKH dokonało też ciekawych wzmocnień, klub wzmocnił doświadczony Martin Vozdecky z Polonii Bytom, Jan Homer z HC Bańska Bystrzyca, Vladimír Lukáčik, który trafił do Jastrzębia z ligi francuskiej, a kadrę zamknął Ivan Jankovič, który ostatni sezon spędził w Koszycach.
Podczas przygotowań hokeiści spod czeskiej granicy rozegrali aż 10 sparingów w tym międzynarodowy turniej w Porubie: JKH GKS Jastrzębie – PGE Orlik Opole 4:1, JKH GKS Jastrzębie – AZ Hawierzów 2:3, HC RT Torax Poruba 2011 – JKH GKS Jastrzębie 4:3 k., JKH GKS Jastrzębie – Unia Oświęcim 2:4, JKH GKS Jastrzębie – Polska U20 5:2, JKH GKS Jastrzębie – MHK Dubnica 3:4, PGE Orlik Opole – JKH GKS Jastrzębie 1:3, JKH GKS Jastrzębie – Polonia Bytom 3:6, JKH GKS Jastrzębie – TAURON KH GKS Katowice 2:3, MHK Dubnica – JKH GKS Jastrzębie 1:5. Nasz typ to walka o środek tabeli.
Unia Oświęcim
Zapowiada się kolejny przeciętny sezon dla sympatyków Unii. Trener w sparingach dawał szansę wychowankom z myślą wprowadzania ich stopniowo do pierwszego składu. Do tej pory klub pozyskał tylko dwóch nowych graczy: Adam Krok, który końcówkę poprzedniego sezonu spędził w GieKSie oraz Lukaš Říha z HC Detva, który już wcześniej występował przez 2 lata w Oświęcimiu. Unię natomiast opuściło trzech zawodników: Daniel Kysela wrócił do ojczyzny, a Artur Budzowski i Wojciech Koczy zakończyli kariery.
W sparingach Unia nie błyszczała, odnosząc tylko trzy zwycięstwa: Comarch Cracovia – Unia Oświęcim 4:1, Unia Oświęcim – Comarch Cracovia 6:5, HC RT Torax Poruba 2011 – Unia Oświęcim 6:2, JKH GKS Jastrzębie – Unia Oświęcim 2:4, Unia Oświęcim – HC Vitkovice-Ridera U23 2:6, Unia Oświęcim – TatrySki Podhale Nowy Targ 2:3 k., TatrySki Podhale Nowy Targ – Unia Oświęcim 5:2, Unia Oświęcim – Polonia Bytom 1:2, Polonia Bytom – Unia Oświęcim 6:4, Unia Oświęcim – Hokej Šumperk 2003 4:1. Oświęcimianie będą walczyć o udział w play-offach.
MH Automatyka Gdańsk
Gdański hokej przeżywa od wielu lat kryzys. Gdy w zeszłym sezonie udało się wygrać z Toruniem walkę o utrzymanie, wydawało się, że może być już tylko lepiej, jednak poprzez problemy z właścicielem Hali Olivia istniało ryzyko, że Gdańszczanie nie przystąpią do rozgrywek PHL. W ostatniej chwili udało się jednak osiągnąć porozumienie i klub dostał licencję na grę w najwyższej klasie rozgrywkowej. Z Gdańska odeszło ośmiu zawodników: Michał Kieler, Arkadiusz Nowak, Patryk Wsół, Hampus Falk, Zachary Josepher, Mateusz Gościński, Phillip Nasca i Adrian Kastel-Dahl. Zakontraktowano taką samą ilość hokeistów: czterech napastników Jakuba Stasiewicza z Torunia, Marka Wróbla z Cracovii, Josefa Vitka z Tychów i Białorusina Mikhaila Samusenko, trzech obrońców Patryka Wysockiego z HK Brześć, Dawida Maciejewskiego z Cracovi, Vlastimila Bilčíka z Dukli Jihlava oraz białoruskiego bramkarza Maxima Gorodetsky. Trenerem pozostał Andriej Kowalew. Ze względu na zawirowania wokół klubu hokeiści rozegrali dotychczas tylko pięć meczów: MH Automatyka Gdańsk – Nesta Toruń 5:2, Nesta Toruń – MH Automatyka Gdańsk 3:2, Naprzód Janów – MH Automatyka Gdańsk 2:0, Polonia Bytom – MH Automatyka Gdańsk 2:3 po rzutach karnych, a na koniec pokonali Orlik Opole 6:3. Gdańszczanie kolejny raz będą musieli walczyć o utrzymanie w lidze.
MUKS Naprzód Janów
Nasz rywal zza między to tegoroczny beniaminek PHL. W walce o awans pokonali Zagłębie Sosnowiec. Klub będzie próbował uniknąć degradacji, a pomóc w tym mają nowe klubowe nabytki: napastnicy Jan Seda z Orli Znojmo, Iwo Sroka i Marcin Słodczyk z Polonii Bytom, Marcin Jaros z Zagłębia, Jiri Charousek, który dołączył do swojego brata Kamila oraz znany już fanom Naprzodu Marek Indra, a także obrońcy Łukasz Kulik z Zagłębia i Mikhail Potekhin. Z klubu odeszli Filip Uherek, Michał Gryc, Karol Michalski, Tomasz Bujok, a karierę zakończyli Łukasz Elżbieciak i Adrian Parzyszek, który w całości poświęcił się byciu trenerem.
Klub z Janowa dotychczas rozegrał siedem sparingów, wygrywając dwa z nich: 7:0 pokonali pierwszoligowca z Sosnowca oraz 2:0 Automatykę Gdańsk. Doznał także pięciu porażek: 1:4 i 2:3 po karnych z PGE Orlik Opole, 4:3 ze HC Slezan Opawa, 8:1 z Lausitzer Füchse i 11:4 z Polonią Bytom. Hokeiści z Janowa to główny kandydat do spadku.
Przez pierwsze dwie rundy w PHL będzie również występować drużyna SMS-u, jednak będzie ona tylko dostarczycielem punktów. Jeszcze przed ligą Comarch Cracovia Kraków i GKS Tychy zmierzą się w meczu o Superpuchar Polski 8 września.
Adi & Vegeta
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Felietony Piłka nożna
Plagi gliwickie
No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?
Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.
Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.
Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.
Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).
Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…
Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.
A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.
Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.
Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.
Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.
Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.
Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.
Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.
Piłka nożna kobiet
1/8 finału dla Katowic
Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.
Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.
W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.
Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek, a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.
GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.
GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.




Najnowsze komentarze