Klub z Bielska-Białej, jest jednym z najmłodszych klubów na piłkarskiej mapie Polski. Ich data powstania to 1997 rok w wyniku fuzji klubów Włókniarz Bielsko-Biała i DKS Inter Komorowice.
Od wystartowania w klasie okręgowej maszerowali sukcesywnie do wyższych lig, aż w 2002 roku zostali beniaminkiem 1. Ligi. Wtedy nazwa ich klubu została zmieniona na Podbeskidzie i tak trwa do dziś (wcześniej nazywali się BBTS lub Ceramed). Piłkarze z Bielska-Białej nie mają spektakularnych sukcesów, jednak w takim wieku klubu sam awans do ekstraklasy oraz dwukrotnie udział w półfinale Pucharu Polski sprawił, że pojawili się kibice tworzący atmosferę na domowych spotkaniach oraz wspierający swój klub na wyjazdach.
Fani TSP nie posiadają żadnej zgody ani układu. Największą ich kosą jest BKS Stal Bielsko-Biała, który tuła się od niepamiętnych czasów w niskiej lidze. Nie ma jednak mowy, by pałeczkę w mieście przejęło Podbeskidzie. Ogólnie fani Podbeskidzia przez niektórych mają opinię piknikowych fanów, jednak jest to już dawno przedawnione stwierdzenie. Na nowym stadionie ukończonym w 2016 roku regularnie wystawiają młyn i tworzą oprawy.
Nasze drogi przecięły się jesienią 2004 roku, gdy PZPN po raz kolejny wymyślał zasady rozgrywek, aby sprawić, żeby Puchar Polski był traktowany przez wszystkie kluby poważnie i wpadł na pomysł, że zrobi 4-osobowe grupy. W grupie natrafiliśmy na: Górnik Zabrze, Skalnik Gracze i właśnie Podbeskidzie, które wtedy było nam kompletnie nieznane, nie wspominając o kibicach.
26 października 2004 roku zagraliśmy po raz pierwszy. Do Bielska-Białej wybrało się 200 fanów GieKSy. Na boisku mecz zakończył się wynikiem 1:1.
Dla nas były to fatalne czasy. W sezonie, w którym świętowaliśmy 40-lecie istnienia klubu, spadliśmy z ekstraklasy, z kolei w Pucharze Polski nie byliśmy w stanie wyjść z grupy, co było dużą kompromitacją. Ostatnim meczem w 2004 roku był właśnie nasz pojedynek z TSP rozegrany w grudniu, który przegraliśmy, a fani Podbeskidzia przyjechali w 150 osób.
.
.
Na dobre „kolegami” z ligi, staliśmy się od sezonu 2007/2008, kiedy rok w rok rozgrywaliśmy między sobą pojedynki ligowe. Do Bielska-Białej, które wtedy jeszcze nie rozpoczęło modernizacji stadionu i nie wpuszczało gości, zasłaniając się wiecznym remontem (który będzie w późniejszych latach ich stałą wymówką), nie pojechaliśmy z powodu zakazu wyjazdowego za mecz w Jastrzębiu, na którym mieliśmy awanturę.
Jesienią 2016 roku nareszcie mogliśmy pojechać i zobaczyć nowy, bardzo ładny obiekt w Bielsko-Białej. Pomimo piątkowego terminu zainteresowanie było całkiem spore i w sektorze gości zameldowało się 768 kibiców (w tym 34 Banik Ostrava i 14 Górnik Zabrze). Piłkarze wygrali pewnie i zabawa w sektorze trwała w najlepsze.
.
Ostatni raz byliśmy jesienią 2019 roku, jadąc tam w 900 osób (w tym 42 Górnik Zabrze i 7 Banik Ostrava). Piłkarze wygrali, ale sezon w ostatecznym rozrachunku miał fatalne skutki, ponieważ pożegnaliśmy się z 1. Ligą.
.
W Katowicach spotkania z bielszczanami nigdy nam nie leżały. Najbardziej pamiętny mecz dla nas, to spotkanie z 28 sierpnia 2010 roku, kiedy GKS miał od samego początku rozpocząć marsz po awans do ekstraklasy, ale piłkarze skompromitowali nas na całą Polskę. Dostaliśmy lanie 1:6 i to na własnym boisku. Blaszok widząc, co wyprawiają zawodnicy, w 70. minucie spotkania zaczął śpiewać „GieKSa to My”, po czym kibice opuścili trybunę. Fani TSP przez zburzoną trybunę północną nie mogli widzieć najbardziej okazałego zwycięstwa ich klubu na Bukowej.
.
Podbeskidzie wiosną 2017 roku do Katowic zawitało w najlepszej liczbie w swojej historii, przyjeżdżając aż w 321 osób, co na ich możliwości było znakomitym wynikiem. Nasi piłkarze oczywiście przegrali i w fatalnym stylu zaprzepaścili dużą szansę na awans do ekstraklasy.
.
Goście we wcześniejszych i późniejszych wizytach bywali w Katowicach, ale ich liczby oscylowały w graniach 60-150 osób.
Na sobotni mecz mają dużą mobilizację. Dobrego widowiska i do zobaczenia na Blaszoku!
Eric Cantona