Dołącz do nas

Piłka nożna

[KONFERENCJA] Górak: „Podobać mi się może moja żona, tutaj trzeba być skutecznym”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Po meczu GKSu Katowice z Koroną Kielce w konferencji prasowej udział wzięli ze strony gości: trener Dominik Nowak oraz kapitan Piotr Mularczyk, a ze strony GieKSy: trener Rafał Górak oraz Hubert Sadowski.

Dominik Nowak: Wiedzieliśmy, ze to spotkanie może tak wyglądać. GKS cofnie się całą drużyną, na pewno kluczem do tego była szybka gra, zmiana strony. Momentalnie graliśmy dobrze, ale w tych decydujących momentach brakło zdecydowania i chłodnej głowy, ale głównie agresji w ataku, pojedynku 1 na 1, który musisz wygrać i znajdziesz miejsce w stronę bramki. Chcieliśmy grać kombinacyjnie, ale nieraz można prościej wszystko rozwiązać i na pewno by było więcej. Szczęścia nie było, bo poprzeczka, słupek i z linii wybijali obrońcy. Liga się nie skończyła, musimy się przygotować do kolejnych spotkań i spokojnie w tygodniu popracować, aby wykończenie było bardziej przejrzyste. Zmiany były bardzo ofensywne. Przeciwnik bronił się nawet w 10, trudno, jedziemy do Kielc, bo liga się nie kończy. Chcemy zacząć serię.

Piotr Mularczyk: Dużo nie będę dodawał, to co trener powiedział, jest bardzo ważne. Brakło nam pazerności pod bramką, konkretów, ostatniego podania, czy strzału. Mieliśmy dwie dobre sytuacje, ale nie udało się strzelić. Dużo rozczarowanie, bo mamy swoje ambicje. Każdy taki mecz będzie rozczarowaniem, bo po tych pierwszych minutach, gdzie mieliśmy problemy, potrafiliśmy w większym lub mniejszym stopniu zdominować GKS. Były strzały, ale nie było konkretnych sytuacji. Nikt tego nie ukrywa w Kielcach, że takie spotkania musimy wygrywać i grać lepiej. Uważam, że zaangażowanie było, ale musimy grać na wyższym poziomie jakości.

Pytanie 1. Mówił trener, że brakło decyzyjności – to wszystko ok, bo tak było, ale w drugiej połowie. Co z pierwszą? Mieliśmy dużo okazji.
Nowak:
Nie do końca się zgadzam. Mieliśmy z bocznych sektorów 2-3 okazje. Raz uderzyliśmy prosto w bramkarza, raz na linii strzału stanął obrońca. Wiemy, jak sytuacja wygląda, błąd techniczny. GKS stworzył okazję po błędzie. Zawsze jeżeli prowadzisz atak pozycyjny, to zawsze atak szybki przeciwnika może być skuteczny. Też mieliśmy swoje okazje, brakło tego dogrania. Przeciwnik akurat był na linii podania, można było się lepiej zachować. Te 2-3 do zera do przerwy na wyrost.

Pytanie 2. Nie zgodzę się. Nie udało się wytrącić dobrej broni z ręki GKS.
Nowak:
 Tak jak mówię, pierwszy błąd techniczny. Nie będę o tym mówił, GKS stworzył bardzo dobrą okazję. Bramkowa okazja, przegrany pojedynek w bocznej strefie. Na pewno ten atak szybki był atutem, przed którym trzeba było się obronić. Na pewno go skorygowaliśmy w drugiej połowie. Mamy silnych zawodników, jeśli chodzi o charakter. Będziemy starali się poprawiać, jeżeli chodzi o decyzyjność. Nie chodzi o to, żebym biczował zawodników, bo dziś walka i zaangażowanie była.

Pytanie 3. Pytanie o oddanie koszulek kibicom po meczu. Czy kibice mają prawo być tak źli?
Mularczyk:
Pan sugeruje w pytaniu zmuszenie o oddanie koszulek. Nikt nas nie zmusił o oddanie koszulek, to nie jest ten etap. Jesteśmy w grze o awans, nie uważam, żeby ta porażka nas oddaliła od celu. To było w ramach podziękowania za liczne przybycie. Na przyszłość proszę pytania zadawać mniej ukierunkowane, bo lubicie sobie różne rzeczy dodawać.

Rafał Górak: Spotkanie bardzo emocjonujące. Gdybyśmy w pierwszej połowie wykorzystali sytuacje, to rzeczywiście druga połowa dawałby im tylko możliwości odrabiania strat. Było 1-0, więc było bardzo groźnie. GieKSa zasłużenie wygrała mecz.

Hubert Sadowski: Mecz ciężki, w pierwszej połowie uważam, że mieliśmy okazje do wykorzystania i wtedy nie musielibyśmy tak bronić w drugiej połowie. Cieszy zero z tyłu i 3 punkty. Teraz regeneracja i misja ŁKS.

Pytanie 1. Jak bardzo czuliście, że kontrolowaliście mecz? Odczucia trenera Nowaka były inne.
Górak:
Ja mogę o tym dużo mówić. W piłce trzeba mieć pokorę. W ofensywie działania były bardzo mocne, Korona była najlepszym zespołem, który był na Bukowej, jednak zasłużenie przegrali.

Pytanie 2. 365 min bez straty gola, rekord?
Górak:
Wydawało mi się, że kiedyś, co sekundę traciliśmy bramkę, więc niech tak jak teraz zostanie.

Pytanie 3. Szymczak świetnie wpisał się trenerowi w notatnik?
Górak:
Dzisiaj pięciu zawodników po 2000 roku urodzenia, chłopaki świetnie rywalizują i napierają na starszych. Moim zdaniem w tej lidze się dzięki temu rozwijamy. Dobra, mocna rywalizacja.

Pytanie 4. Absencja – Błąd i Kudła?
Górak:
Kudła chory, Błąd przeciążony po ostatnich meczach. Kontrolujemy sytuację i mamy nadzieję, że od poniedziałku jest z nami. Prowadzić go musimy spokojnie, aby na ŁKS był gotowy.

Pytanie 5. Absencja – Repka?
Górak
: Dyskopatia, przepuklina, poważny uraz. Wydawało się wysportowany i silny zawodnik, musimy to dobrze zdiagnozować i przepracować. Liczę, że za około 10 dni może być dostępny do treningu.

Pytanie 6. Absencja – Kołodziejski?
Górak:
Czysta rywalizacja sportowa.

Pytanie 7. Sadowski, Wojciechowski, Jędrych. Mnóstwo strzałów blokowanych w sposób heroiczny?
Górak:
Blok jest elementem obronnym, niekiedy odpuszczanym przez trenerów.

Pytanie 8. Podobało się trenerowi, jak graliśmy? Szable na czołgi już były, a teraz ta gra jest inna.
Górak:
Ja jestem odpowiedzialny za drużynę i reprezentuję klub. Podobać mi się może moja żona, tutaj muszę być skuteczny. Musimy być mocni i doprowadzać do tego, żeby bramki dla przeciwnika nie padały. Mamy na tyle dużo z przodu, że bramkę jesteśmy w stanie strzelić. W drugiej lidze było inaczej, tutaj jest poważna sprawa. Ja przypomnę, że ostatni sezon w 1. lidze GieKSa spadła, musimy szanować swoją pozycję.

Pytanie 9. Sala wypełniona, fajne uczucie?
Górak:
Bardzo mnie cieszy, że Was widzę w takim gronie. Cieszę się, że jesteście, musimy na to bardzo ciężko pracować.


1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

  1. Avatar photo

    Kato

    7 listopada 2021 at 11:25

    Dziwna ta gra naszej drużyny.
    Z ostrego kąta przy obronie 2 obrońców potrafią strzelić bramkę, a sam na sam centralnie 4metry od bramki już nie.
    No taki urok, dramat i emocje do końca muszą być.
    Nie ma co zbytnio biadolić bo postęp jest, szczególnie obrona robi ostatnio swoje.
    W tabeli małymi kroczkami do przodu i za to wielkie dzięki. Końcówki do poprawy…
    takie bronienie wyniku, w taki sposób może się źle skończyć i mało brakło a był by znowu remis. Do tego zbyt indywidualna gra też do poprawy. Widać małe zgranie(zrozumienie) w zespole, straty i złe podania. Może to wynik tej przytoczonej konkurencyjności?
    Powinna być, ale zdrowa i dla dobra całej drużyny i Klubu.
    Co do wypowiedzi i estetyce gry jestem za, najpierw skuteczność i punkty, potem szoł.
    No ale mamy 3punkty i to jest olbrzymia radość!
    Oby tak dalej i z optymizmem do przodu.
    GKS! GKS! GKS! KATOWICE!

Odpowiedz

Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

8:8 i bal pękła

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Tego jeszcze nie grali. GieKSa chyba lubi być pionierem. We współpracy z drugą Gieksą, która Gieksą oczywiście nie jest, bo „GieKSa je yno jedna”, jak mawiał niegdysiejszy prezes GKS Katowice Jacek Krysiak. Więc ten drugi klub to Gie Ka Es Tychy. Klub z ulicy Edukacji. W Tychach.

Miesiąc temu katowiczanie rozegrali sparing z Górnikiem Zabrze. Ten towarzyski Śląski Klasyk przyciągnął na Bukową rekordową liczbę kilku dziennikarzy. Był zamknięty dla kibiców, do czego się już przyzwyczailiśmy w przeszłości, natomiast nie było żadnych problemów z relacjonowaniem, pojawiły się nawet później na telewizji klubowej bramki.

Teraz we wtorek czy środę klub poinformował, że GieKSa zagra z Tychami mecz kontrolny w czwartek. Mecz zamknięty dla publiczności i przedstawicieli mediów. Okej – pomyślałem. Choć nadal wydaje mi się to dość absurdalnym rozwiązaniem, to tak jak wspomniałem – przywykliśmy.

Każdy jednak w tenże czwartek był ciekawy, jaki wynik padł w tych niesamowitych sparingowych bojach. Ja sprawdzałem sobie co jakiś czas w internecie, czy jest już podany rezultat. Dzień mijał, mijał, a wyniku nie było. Pomyślałem – kurde, może grają o 20.45 jak Polska z Nową Zelandią. Przy jupiterach, bo wiadomo, derby, mecz na noże i tak dalej. Odświętna atmosfera, tyle że bez kibiców i mediów.

No ale i po zakończeniu meczu „Orłów Urbana” z finalistą przyszłorocznego Mundialu, wyniku nie było. Kibicie już zaczęli się zastanawiać, czy sparing w ogóle się odbył. Zaczęły się pierwsze „śmiechy , chichy”. Że grają dogrywkę. Potem, że strzelają karne. Potem, że grają tak długo, aż ktoś strzeli bramkę, ale nikt nie może trafić do siatki… to akurat byłoby bardzo pozytywne, bo w końcu kilka godzin umielibyśmy zachować zero z tyłu.

No i nie doczekaliśmy się.

Za to w piątek po południu czy wczesnym wieczorem na Facebooku klubowym w KOMENTARZU do informacji zapowiadającej sparing kilka dni temu, czyli nawet nie w nowym, osobnym wpisie, pojawiła się informacja, że oba kluby uzgodniły, że nie będą do wiadomości publicznej podawały wyniku oraz składów.

I szczęka mi opadła i leży na podłodze do teraz.

W czasach czwartej czy trzeciej ligi trener Henryk Górnik prosił nas lub miał pretensje (już nie pamiętam dokładnie), że napisaliśmy o jakiejś czerwonej kartce, którą nasz piłkarz dostał w sparingu. Innym razem któryś trener w klubie miał pretensje, że wrzucamy bramki – chyba nawet z meczów ligowych (sic!), jak jeszcze prawa telewizyjne w niższych ligach nie były określone i była wolna amerykanka z tym. Trener Górnik na jednej z konferencji mówił, że gdzieś tam „może i nawet być k… sto kamer i coś tam”… Spoglądaliśmy na siebie wtedy z ludźmi z GKS porozumiewawczo. Już wtedy wygłaszałem twierdzenia, że przecież taka „Barcelona i Real znają się jak łyse konie, a my próbujemy ukryć, jak kopiemy się po czołach – i to jeszcze nieudanie”.

Żeby nie było – trener Górnik to legenda i GieKSiarz z krwi i kości, a wspomnianą sytuację przypominam z lekkim uśmiechem na tamte dziwne czasy.

Nie sądziłem, że w czasach nowoczesnych, w ekstraklasie, po tylu latach, jeszcze coś przebije tamten pomysł.

Jak po meczu z Lechem napisałem krytyczny wobec kibiców tekst dotyczący zbyt dużej „jazdy” po zespole i trenerze, tak tutaj trudno decyzję o niepodawaniu wyniku ocenić inaczej niż kabaret. Przecież tu nawet nikt nie oczekiwałby szczegółów przebiegu meczu czy materiału filmowego. Po prostu kibic jeśli wie, że jego drużyna gra mecz, chce poznać przynajmniej wynik i strzelców bramek. Ewentualnie składy. Nawet jakby był jakiś testowany zawodnik, to można to jakoś ukryć i po prostu dać info, że „zawodnik testowany”. Też śmieszne, ale to absolutnie nie ten kaliber, co całkowite odcięcie wiedzy o wyniku.

I tu nawet nie chodzi o sam fakt podania czy niepodania rezultatu. Tu chodzi o całą otoczkę i PR tej sytuacji. Przecież to jest tak absurdalne, że za chwilę wszystkie Paczule i Weszło będą miały niesamowite używanie po naszym klubie. To się kwalifikuje do czegoś, co jest określane „polskim uniwersum piłkarskim”, czyli wszelkie kradzieże znaków przez sędziów z ekstraklasy, dyskusje Haditagiego czy Królewskiego z kibicami i wiele innych.

Kibice już zaczęli drwić, że pewnie „Rosołek strzelił cztery bramki i żeby Legia go z powrotem nie wzięła, zrobiliśmy blokadę wyniku”. Ktoś inny, że zagraniczne kluby zaraz wykupią nam zawodników po tym wybitnym występie. Przecież taka informacja o… braku informacji to pożywka dla szyderców. Co przecież w kontekście słabych wyników w tym sezonie jest oczywiste, bo jakby GKS był w czubie tabeli, to wszyscy by machnęli ręką.

Strategia klubu też jest jakaś pomylona, bo przecież można byłoby o tym sparingu nie informować w ogóle. Wtedy nikt by o niczym nie wiedział, chyba że jakiś piłkarz by się pochwalił na swoich social mediach. A tak poszła jedna informacja o meczu, który się odbędzie i druga, że nie podamy wyniku. PR-owy strzał w stopę. Naprawdę chcemy w ekstraklasie klubu poważnego, ale też poważnego sztabu trenerskiego i piłkarzy.

Teraz można snuć domysły, dlaczego nie chcą podawać wyniku. Czy znów ktoś odniósł bardzo poważną kontuzję, tak jak Aleksander Paluszek ostatnio? A może GKS przegrał 0:5 i nie chcą podgrzewać negatywnych nastrojów? A może jeszcze coś innego? Tego na razie nie wiemy. Co może być tak istotnego w suchym wyniku spotkania, że aż trzeba go ukryć?

Mnie osobiście takie akcje niepokoją. Już mówię, dlaczego. Mam wrażenie i poczucie, że w futbolu, cokolwiek by się nie działo, czynnikiem, który pomaga, jest transparentność, a to, co zdecydowanie przeszkadza – tej transparentności brak. Ja nie mówię, że my musimy wszystko wiedzieć. Wiadomo, że są kwestie choćby taktyczne, które dla kibica i przede wszystkim przeciwników – mają być tajemnicą. Nikt też nie wymaga ujawniania rozmów transferowych z piłkarzami. Jednak są pewne podstawy.

I właśnie to mnie niepokoi, bo takie ukrycie wyniku dla mnie świadczy o dużej nerwowości, która panuje w zespole. Że po prostu to jest taki poziom lęku czy spięcia, że zaczynamy wymyślać jakieś dziwne zabiegi, w swojej istocie kuriozalne. To mało kiedy się kończy dobrze. Ostatnio zademonstrował to mistrz strategii Eduard Iordanescu, który wystawił mocno rezerwowy skład w Lidze Konferencji i efekt był taki, że co prawda z Samsunsporem przegrał, ale za to nie wygrał, ani nie zremisował z Górnikiem.

Nie oceniam tego komunikatu jako złego samego w sobie. Sam ten fakt niewiele zmienia w życiu piłkarzy, trenerów i kibiców. Bardziej chodzi o kuriozalność tej sytuacji i przyczynek do spekulacji. Kompletnie niepotrzebnych, bo ta drużyna przede wszystkim potrzebuje spokoju. Z Wisłą Płock i Lechem Poznań zagrali naprawdę niezłe mecze w porównaniu z poprzednimi. Po co to psuć głupotami?

Wiadomo, że jak GKS wygra z Motorem, to nie będzie tematu i wszyscy o tym zapomną. Ale jeśli naszemu zespołowi powinie się noga, to jestem przekonany, że ci kibice, którzy tak mocno jechali ostatnio po zespole i szkoleniowcu, teraz znów będą mieli mocne używanie.

Nie tędy droga.

Czekamy na piątek i to arcyważne starcie w Lublinie. Oby mimo wszystko ten sparing – cokolwiek się w nim nie wydarzyło – miał pozytywne przełożenie na mecz z Motorem. Punktów potrzebujemy jak tlenu.

PS Tytuł tego felietonu zapożyczony oczywiście od kibica GieKSy – Krista. Pasuje idealnie!

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Post scriptum do meczu… z Tychami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Z alfabetycznego obowiązku (czyli jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B) zamieszczamy wytłumaczenie zaistniałej sytuacji ze sparingiem z GKS Tychy. Po wczorajszym artykule na GieKSa.pl (tutaj) do sprawy odniósł się Michał Kajzerek – rzecznik prasowy klubu.


Błędy zdarzają się każdemu, a rzecznik GieKSy – jak wyjaśnił w twitcie, kierował się dobrą współpracą z tyskim klubem na poziomie klubowych mediów. Też został de facto postawiony w niezbyt komfortowej sytuacji.

Dlatego jeśli chodzi o naszą stronę sportową, czyli sztab szkoleniowy, uznajemy temat za zamknięty. I mamy nadzieję, że nigdy naszemu pionowi sportowemu nie przyjedzie do głowy zatajać tego typu rzeczy. Jednocześnie, jeśli istnieje jakiś tyski Shellu, to mógłby spokojnie artykuł w podobnym tonie, jak nasz, napisać w stosunku do swojego klubu. Mogą sobie nawet skopiować, tylko zmienić nazwę klubu. To taki żart.

Co prawda nadal istnieją niedomówienia i podejrzenia co do wyniku, choć idą one w drugą stronę – być może to Tychy mogły sromotnie ten mecz przegrać, co w kontekście fatalnej atmosfery naszego sparingowego derbowego rywala, mogło być przyczynkiem do zatajenia wyniku. Ale to tylko takie luźne domysły. I w zasadzie sportowo, nie ma to żadnego znaczenia.

Tak więc, działamy dalej i – to się akurat w kontekście wczorajszego artykułu nie zmienia – z niecierpliwością czekamy na piątkowy mecz z Motorem!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna kobiet

Trzy punkty z Dolnego Śląska

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

GieKSa po ułożonym taktycznie występie wraca z Wrocławia z trzema punktami i poprawiła sobie humory przed nadchodzącym spotkaniem z BK Hacken.

W trakcie spotkania arbiter główna spotkania miała założoną kamerę (tzw. GoPro „RefCam”), co jest czymś zupełnie nowym na boiskach Ekstraligi i jest związane z bardzo dobrym odbiorem tego typu rozwiązania w niedawnych meczach. W najbliższym czasie na kanale Łączy Nas Piłka pojawi się materiał wideo z tego spotkania.

Już w 1. minucie Kinga Seweryn musiała interweniować po zdublowaniu pozycji przez Jaszek i Kalaberovą, na szczęście nasza golkiperka nie dała się zaskoczyć. Pierwszego gola zaskakująco szybko zdobyła za to Aleksandra Nieciąg, z łatwością przepychając pilnującą ją defensorkę i mierzonym strzałem przy słupku pokonała byłą koleżankę z klubu. Napastniczka wykorzystała udane zgranie Nicoli Brzęczek wysokiej piłki posłanej przez Marcjannę Zawadzką z głębi pola. Szybko mogło paść wyrównanie po spóźnionym powrocie Kalaberovej, ale i tym razem interweniowała skutecznie Seweryn. W 11. minucie Zuzanna Błaszczyk zupełnie spanikowała pod naciskiem ze strony Aleksandry Nieciąg, szczęśliwie dla niej z odsieczą nadeszła jedna z defensorek i zablokowała uderzenie. Poza wspomnianymi dwiema akcjami ze strony wrocławianek w pierwszym kwadransie GieKSa miała wszystko pod zupełną kontrolą. W 16. minucie tylko poprzeczka uratowała Błaszczyk przed utratą kuriozalnej bramki po lobie Klaudii Maciążki zza pola karnego, a wszystko rozpoczęło się udanym przejęciem Dżesiki Jaszek w trzeciej tercji. Groźnie było w 23. minucie po kontrataku i zagraniu prostopadłym Joanny Wróblewskiej, Natalia Sitarz została jednak  wzorowo powstrzymana wślizgiem przez Katarzynę Nowak. Odważniejsze poczynania Śląska w drugim kwadransie odzwierciedlał strzał Sokołowskiej z okolic 25. metra, gdy piłka minimalnie minęła bramkę katowiczanek. 35. minuta znów należała do Kingi Seweryn, tym razem wykazała się umiejętnościami po strzale Guzik z rzutu wolnego wprost w okienko. Pięć minut później oglądaliśmy dwa szybkie ataki GieKSy, każdorazowo główną postacią była Nicola Brzęczek: raz dobrze podawała, a raz zdawała się być faulowaną w szesnastce – gwizdek arbiter milczał. W 41. minucie Jagoda Cyraniak postanowiła wziąć sprawy we własne nogi, samodzielnie przedarła się flanką i oddała mocny strzał, który niemal przełamał ręce Błaszczyk. Dwie minuty później tercet Hmirova-Brzęczek-Włodarczyk popisowo stworzył sobie okazję do zdobycia bramki grą na jeden kontakt, jednak przechwyt pierwszej z listy zmarnowała Włodarczyk zbyt lekkim uderzeniem. Pierwszą połowę z hukiem zamknęła Joanna Wróblewska, wybijając futbolówkę daleko poza teren stadionu przy próbie uderzenia z dystansu.

Drugą połowę przebojowo chciała rozpocząć Marcelina Buś, jednak Jagoda Cyraniak bezproblemowo wygrała pojedynek fizyczny w polu karnym. Napór wrocławianek trwał, a w 48. minucie Martyna Guzik była o ułamek sekundy spóźniona do dośrodkowania – stanęłaby oko w oko z Kingą Seweryn. Kolejną dobrą sytuację miały pięć minut później, jednak dwie próby uderzeń skończyły się na błędach technicznych. Odpowiedziały Jaszek z Maciążką dwójkową akcją skrzydłem, ta druga posłała niestety zbyt lekkie dośrodkowanie w ostatniej fazie. Po godzinie gry mocno poturbowana z murawy zeszła Julia Włodarczyk, oby to nie było nic poważniejszego. Wejście z futryną mogła zanotować Santa Sanija Vuskane, bowiem po podniesieniu się z ławki nawet nie zdążyła się zatrzymać, a już uderzała po dośrodkowaniu z prawej flanki – niestety z minimalnej odległości mocno chybiła. W 81. minucie kontratak finalizowała Karolina Gec, na szczęście dla Kingi Seweryn na drodze stanęła Marcjanna Zawadzka. W 86. minucie Patricia Hmirova zapoczątkowała dobry kontratak podaniem do Oliwii Malesy, ta z kolei o kilka milimetrów przeceniła pozycję Aleksandry Nieciąg i na strachu się skończyło. 120 sekund później Santa Vuskane wykorzystała chwilę nieuwagi Sokołowskiej i po odbiorze piłki ruszyła na bramkę Zuzanny Błaszczyk, niestety zbyt długo musiała czekać na odsiecz swoich koleżanek. W doliczonym czasie gry czujność golkiperki z ostrego kąta sprawdziła Oliwia Malesa po rajdzie Maciążki, a dobrym odbiorem popisała się Hmirova.

Dwie połówki dominacji, mnóstwo przepychanek i niewiele klarownych sytuacji strzeleckich dla obu zespołów – GieKSa znacznie lepiej odnalazła się w meczu o takich cechach, nadrabiając dwa punkty do Czarnych Sosnowiec i Górnika Łęczna.

Śląsk Wrocław – GKS Katowice 0:1 (0:1)
Bramki: Nieciąg (2).
Śląsk Wrocław:
Błaszczyk – Marcelina Buś (60. Ziemba), Martyna Buś (60. Gec), Żurek (79. Białoszewska), Piksa, Sitarz (79. Stasiak), Sokołowska, Wróblewska, Szkwarek, Jędrzejewska, Guzik.
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Jaszek (75. Malesa), Kalaberova (63. Kozarzewska), Hmirova, Włodarczyk (63. Michalczyk) – Maciążka, Nieciąg, Brzęczek (75. Vuskane).
Kartki: Martyna Buś – Jaszek, Kozarzewska.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga