Dołącz do nas

Piłka nożna

Kto o nich pamięta? #6 [HUBERT JAROMIN]

Avatar photo

Opublikowany

dnia

W dzisiejszym odcinku cyklu chciałem wam przypomnieć gracza, który występował u nas parę lat temu, ale wobec wielu zmian transferowych kibice powoli mogli o nim zapomnieć. Ja do tego zawodnika mam mały sentyment, więc przypomnijmy sobie sylwetkę Huberta Jaromina.

Dziś 36 letni zawodnik od młodych piłkarskich lat związany był z regionem śląskim. Początki piłkarskiej kariery to Sparta Zabrze następnie Ruch Radzionków i epizod w Zamościu. W Ruchu Radzionków udało mu się zadebiutować w ekstraklasie, kolejny sezon to 10 występów w ekstraklasie, ale na ten bilans nie składa się żadna bramka. 3 Sezon był najgorszy dla tego zawodnika gdyż rozegrał tylko spotkania w Pucharze Ligi. W II lidze występuje w barwach Hetmana i Szczakowianki Jaworzno.

Kolejny sezon Jaromin rozpoczyna w GieKSie i ma przed sobą nowe zadanie. GieKSa ma z IV ligi awansować do ekstraklasy w przeciągu kilku sezonów. Jaromin jest jednym z najbardziej doświadczonych graczy, co pokazuje już w pierwszym meczu strzelając zwycięską bramkę. GieKSie udaje się awansować, Jaromin ma duży wpływ na grę zespołu, zyskuje coraz większą pozycję i przede wszystkim zyskuje sympatię kibiców, którzy cenią zawodnika walczącego o każdy metr boiska. W III lidze również pomaga zespołowi i po drugim sezonie GieKSa może świętować awans do II ligi ( dzisiejsza pierwsza). Tutaj w pierwszym sezonie następuje wielki rozwój tego piłkarza. Ponownie jest bohaterem pierwszego meczu gdyż jego bramka daje zwycięstwo nad Łomżą w pierwszym inauguracyjnym występie w II lidze. Kolejne mecze to jeszcze lepsza gra tego zawodnika, cały sezon kończy z 10 golami na koncie, co przez długi czas będzie najlepszym wynikiem wśród piłkarzy GieKSy.

Jaromin był pomocnikiem, który z czasem grał w ataku ( można powiedzieć, że podobnie jak Goncerz). Zdobywał bramki sprytem, ale również dobrym ustawianiem się w polu karny, walczył o każdą piłkę na boisku. Jego charakter niestety nie został doceniony przez trenerów, nie wiem czy nie mogli oni okiełznać zawodnika czy po prostu nie umieli wykorzystać jego silnej pozycji dla dobra drużyny. Jaromin po dobrym sezonie odszedł do ekstraklasy gdzie w barwach Polonii Bytom zaliczył kilka meczów i przede wszystkim strzelił swoją pierwszą bramkę w najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce. Kolejne klubu na Śląsku to coraz niższe ligi.

Huberta Jaromina będę zawsze miło wspominać. Dla mnie ten zawodnik stał się jednym z pierwszym małych symboli nowej odrodzonej GieKSy. Imponowała jego zadziorność, charakter i to jak grał na boisku. Nie było w tym wielkiej finezji, ale było coś, co kibice na B1 bardzo lubią, czyli walka do końca. W czasach, gdy grał w klubie nie do końca rozumiałem decyzję o pozbyciu się tego zawodnika, krążyły plotki, że przesadzał z charakterem w szatni. Pytanie tylko czy to dobrze czy źle. Dziś myślę, że można było lepiej wykorzystać tego zawodnika, szczególnie po tak dobrym sezonie, w którym strzelił 10 bramek.

Jeśli chodzi o ciekawe historię Jaromina z gry w GieKSie to jedna z nich związana jest z jego bratem, którego GieKSa zakontraktowała. Wystąpił on bodajże 45 minut w barwach naszego klubu, zaskoczył fryzurą ( wielu myślało, że to stary dobry Adam Bała). Kontuzja w pierwszym meczu i na tym jego przygoda z GieKSą się skończyła. W tamtym okresie był to jeden z gorszych transferów do klubu.

P.S Poniżej filmik z najlepszego meczu w barwach GieKSy Huberta z Motorem 4:0. Filmik dzięki kolegom ze strony GieKSiarze.pl zobaczcie przy okazji jak wiele się zmieniło w kwestii materiałów, które wszystkie strony przekazują wam codziennie: )

Foto: AgencjaGazeta Tomasz Wantuła

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

7 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

7 komentarzy

  1. Avatar photo

    Tommy

    10 lipca 2015 at 09:51

    Mam pytanie… lata temu w GKS grał zawodnik, który miał ksywkę „Messi”. Fajnie chłopak szalał na skrzydle i miał potencjał. Potem jakaś kontuzja i na boisku się już nie pojawił. Czy katowicki „Messi” jeszcze gdzieś gra?

  2. Avatar photo

    Blazej

    10 lipca 2015 at 09:55

    Grał za Stawowego czyli jakies 4 sezony temu. Kontuzja, poszedł do Sosnowca, potem chyba Bytom. Rafał Sadowski, od kilku sezonów nie wiem gdzie jest.

  3. Avatar photo

    obiektywny

    10 lipca 2015 at 10:23

    Mecz nie był z Turem tylko z Kmitą Zabierzów, a jego bramka była „dopiero” wyrównująca.

  4. Avatar photo

    Manchester ADAM

    10 lipca 2015 at 10:30

    Katowicki Messi ostatnio gral w Zaglebiu sosnowiec a teraz zakotwiczyl w Bytomskiej PolonI,nazywa sie Rafal Sadowski…Mam pytanie do Blazeja opisujacego sylwetki pilkarzy pojawiajacych sie w” Kto o nich pamieta” Blazej nie uwazasz ze jest mnostwo pilkarzy ktorzy zasluzyli sobie bardziej niz pilkaze ktorych akurat ty wymieniasz ! Bo wybacz ale Hubert czy Tomasz Moskal to wielcy u nas nie byli 😉 nieoszukujmy sie ,chcesz zaciekawic nas czytelnikow popisz cos ,o Darku wolnym ,widuchu,Grzesiu Borawskim ,Adamie kuczu ,Tomasz Moskala,Krzysiu Maciejewski,Strojku ,szewczyku,:) mozna by bylo opisywac mnostwo pilkarzy ktorzy przyczynili sie do potegii naszej Gieksy 😉 mysle ze mnostwo ludzi sie zemna zgodzi;) poprosimy o lepszy dobor;)pozdrawiam z szacunkiem za wklad 😉

  5. Avatar photo

    Blazej

    10 lipca 2015 at 11:23

    @obiektywny Najlesze jest to że oboje nie mamy racji:) Coś mi ten Tur siedział w głowie jak to pisałem. Pierwszy mecz był na Łomży bo Kmita była przełożona:)

    @adam wiem że są inni bardziej znani, ale pisałem wczesniej w pierwszym cyklu z Bojarskim,że chciałbym odkurzyć nieco sylwetki tych, ktorzy czasem jedną akcją zasłużyli na to by wpisać się w historie. Takiego Szewczyka większość zna i kojarzy.
    Chociaż niektórych co opisałeś miałem w planach.

  6. Avatar photo

    tyta

    10 lipca 2015 at 18:58

    miło popatrzeć ilu kibiców nie to co teraz

  7. Avatar photo

    Karol

    12 lipca 2015 at 18:55

    @Manchester ADAM – dobór Błażeja jest super, to nie ma być aleja sław tylko przypominanie ludzi, którzy się przewinęli u nas i z którymi też wiążą się wspomnienia. Akurat Jaromin był jednym z moich ulubionych zawodników w GieKSie 🙂

Odpowiedz

Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga