Przed nami kolejka zamykająca bardzo udany sezon GKS Katowice. Na wyjeździe zmierzymy się z Lechią Gdańsk, pewną klamrą zamykając trójmiejskie potyczki rok temu i teraz. To właśnie przed dwunastoma miesiącami byliśmy w euforii, kiedy to w Gdyni katowiczanie wywalczyli spektakularny awans do ekstraklasy. W przyszłym sezonie zagramy i z Arką, i z Lechią i… odbędą się na poziomie ekstraklasy trójmiejskie derby.
W zasadzie do GieKSy w tym sezonie nie było się o co przyczepić. Okej, na pojedyncze mecze owszem – mogliśmy się wkurzać na jesienny Górnik czy Koronę czy teraz wiosną na cztery porażki z rzędu na wyjeździe. Jednak patrząc na „okresy” kilkutygodniowe, za każdym razem katowiczanie wychodzili obronną ręką. Można to porównać do poprzedniego sezonu, w którym przecież jesienią GKS notował fatalną serię bez zwycięstwa na jesieni.
W zasadzie jedyną poważną rysą na kończącym się obecnym sezonie była porażka z Unią Skierniewice w Pucharze Polski. Tam GKS dała ciała po całości, przegrywając z drużyną z trzeciej ligi.
To była jedyna tak poważna wpadka. Cały ligowy sezon w przekroju to była dobra, pewna gra GieKSy i przede wszystkim częste wygrywanie meczów. Najdłuższe serię bez zwycięstw wynosiły trzy kolejki. Częściej jednak GieKSa albo wygrywała/nie wygrywała na przemian, a kilkukrotnie notowaliśmy dwie wygrane z rzędu. To naprawdę spory wyczyn jak na beniaminka.
Obawialiśmy się jak to będzie, po zapewnieniu sobie awansu, czy GKS nie spuści z tonu. Z Legią było dość słabo, ale warszawianie zjedli nas piłkarsko. Z Koroną była „wakacyjna” gra przez sporą część meczu i to mogło niepokoić, ale w końcówce zespół się obudził. Natomiast z Cracovią, mimo pewnej dozy szczęścia, wygraliśmy, choć gra była z dużym zaangażowaniem, a starcie z Lechem Poznań było już na naprawdę wysokim poziomie mobilizacji.
GieKSa nadal walczy o miejsce w tabeli. Szkoda by było po tak udanych, nawet ostatnich, meczach osiąść gdzieś na dziesiątym czy jedenastym. Nie jestem przekonany, że to by oddało postawę zespołu w tym sezonie. Sam usadowiłbym GieKSę gdzieś na ósmym miejscu. Jeśli będzie poniżej, będę lekko rozczarowany. Jeśli natomiast uda się wskoczyć wyżej, będzie naprawdę świetnie.
Oczywiście piszę o drobnym, chwilowym rozczarowaniu końcowym wynikiem w tabeli, bo nic nie jest w stanie przysłonić całościowego obrazu GKS w tym sezonie, czyli drużyny walecznej, mającej swój pomysł na grę, potrafiącej narzucić swój styl nawet lepszym przeciwnikom i przede wszystkim umiejącej z rywalami z samej czołówki tabeli wygrać. Nie mogliśmy sobie tego wcześniej wymarzyć.
Zastanawialiśmy się kilka tygodni temu, czy mecz z Lechią nie będzie starciem z drużyną walczącą o utrzymanie. Bardzo dobra postawa podopiecznych Johna Carvera wiosną sprawiła jednak, że gdańszczanie też zapewnili sobie jakiś czas temu utrzymanie w lidze. Będzie to więc pewnego rodzaju „mecz przyjaźni” drużyn, które wspólnie doprowadziły do tego, że Arka Gdynia w zeszłym sezonie nie awansowała do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Ale, ale… Arka się zmobilizowała i już od lipca będzie mogła – pod wodzą Dawida Szwargi – zrewanżować się za tę dwukolejkową zniewagę.
Najnowsze komentarze