Dołącz do nas

Felietony Hokej Kibice

Post scriptum do wyjazdu do Cortiny

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Wyjazd do Cortiny na półfinałowy turniej Pucharu Kontynentalnego kończymy tradycyjnym PS-em. Jest on tym razem nieco dłuższy, ale cóż — jaki wyjazd, taki PS 🙂 Mam nadzieję, że dobrniecie do końca bez usypiania 🙂

1. Mimo najszczerszych chęci i namów w październiku stało się jasne, że redakcja GieKSa.pl wybierze się do Cortiny w jednoosobowym składzie w postaci autora niniejszego PS-a. W związku z tym zaszła potrzeba znalezienia wśród osób jadących z kibicami współtowarzyszy podróży i noclegu.

2. Rozważałem dwa środki transportu: auto i samolot, przy czym druga z opcji miała taką wadę, że ostatnie busy z Cortiny do ościennych miejscowości odjeżdżały ok. 19-20, zatem wiązało się to albo z koniecznością droższego noclegu w samej Cortinie, albo wynajęcia auta na lotnisku.

3. Po dłuższych poszukiwaniach zgłosiło się dwóch moich krajanów z Imielina – Hudy i Seba (pisownia ksywy pierwszego oryginalna, ale z racji pisowni mojej przez j – od czeskiego trunku, a nie Dostojewskiego – nie zdziwiło mnie to zbytnio) 🙂

4. Rozmowa z Hudym na szpilu była bardzo konkretna i rzeczowa, w wyniku czego już na następny dzień mieliśmy pochytane noclegi.

5. Początkowo nieco problemów nastręczył kontakt z klubem z Cortiny w kwestii akredytacji, ponieważ strona www nie ma wersji w innym języku niż włoski, który, choć mi się niesamowicie podoba, poza „buon giorno”, „arrivederci”, „bellissima ragazza” i „vaff**culo” nie należy do moich mocnych stron 🙂

6. Na szczęście z pomocą pospieszył Foxu, który podał mi namiar do Tomasso, z którym bez problemu porozumiałem się po angielsku i który zapewnił mnie, że akredytacja będzie na mnie czekała na lodowisku przed pierwszym szpilem.

7. Włosi są przesympatycznym narodem, który cechuje wszechobecny luz, czasami przeradzajacy się w „bordello”. Zawsze bardzo podobało mi się to podczas dzikich wyjazdów, kiedy pozwalało to nam rozbić namiot gdzie bądź, kąpać się na campingu nie będąc zakwaterowanym, czy niegdyś mojemu ojcu – jechać cugiem na hasło „Papa Wojtyła” zamiast biletu. Jednak przy ustaleniach dotyczących akredytacji budziło to moje lekkie obawy.

8. Planujemy wyjechać z Imielina w czwartek o 21, jednak tu daje popalić moja skłonność do odkładania wszystkiego na ostatnią chwilę, w wyniku czego wyruszamy godzinę później, a następnie wracamy się kilka km po łańcuchy na koła, o których zapomniałem (a które finalnie okazały się niepotrzebne).

9. Czeską winietę kupujemy online, natomiast przy zakupie austriackiej na granicy w Mikulowie ku naszemu zdziwieniu w dwóch miejscach chcą od nas 19 eurasów, podczas gdy normalna cena to około dychy.

10. Okazuje się, że ww. miejsca to punkty czeskie, na szczęście kawałek dalej jest całodobowy austriacki i tam kupujemy winietę po cenie nominalnej. Nie dajcie się nabrać rodakom Szwejka.

11. Dalsza część podróży mija nam bez większych problemów (nie licząc półgodzinnego poślizgu w omijaniu korka) i niewiele przed południem meldujemy się w Carbonin-Schulderbach położonym niecałe 20 km od Cortiny, gdzie mieści się nasza kwatera.

12. Na miejscu zastajemy już sporo GieKSiarzy, którzy rozpoczynają właśnie… grilla (spożywczego, nie mylić z tym spod znaku „h”).

13. Okazuje się natomiast, że w pokoju nie ma dla nas pościeli, co byłoby do przeżycia, gdyby nie zimne kaloryfery i 17 stopni w pokoju. Wywiązała się zatem dłuższa dyskusja z jedynym gościem z recepcji, który władał językiem Szekspira, a nie tylko Dantego. Musiałem pokazać rezerwację, udowadniając, że pościel jest wliczona w cenę, a nie za opłatą, po czym otrzymujemy zapewnienie, że pościel wieczorem będzie na nas czekać.

14. Dodatkowo dowiadujemy się, że nie płacimy opłaty klimatycznej, natomiast wymagana jest kaucja 100 EUR. Dobra, może być, nie zakładamy demolki pokoju.

15. Po krótkim odpoczynku i przygotowaniu sprzętu udajemy się do zdominowanej już przez GieKSiarzy Cortiny. Robimy szybkie zakupy i podjeżdżamy pod halę. Jest ona z zewnątrz naprawdę ładnym obiektem, a nad jej dachem wznoszą się majestatyczne góry.

16. Moje obawy o akredytację okazały się bezpodstawne. Co prawda włoscy ochroniarze nie do końca rozumieli, o co chodzi, jednak jeden z nich ujrzawszy statyw, z uśmiechem powiedział: „a, giornalisto”, zawołał panią władająca angielskim i po chwili akredytację dzierżyłem w ręku.

17. Obiekt w Cortinie od wewnątrz nie wygląda może na najnowszy, ale ma swój klimat i jest… trzypiętrowy, co rzadkie w przypadku hali hokejowej. Sektor prasowy mieści się na drugim piętrze, skąd jest naprawdę superwidoczność na taflę i trybuny. Mankamentem jest to, że balkony są drewniane, co nieco tłumi akustykę.

18. Jednak największą wadą obiektu jest niezwykle słaby Internet. To storpedowało definitywnie i tak z założenia karkołomne plany zrobienia foto, wideo z dopingu i live’a w pojedynkę.

19. Po nerwowej końcówce pierwszy mecz wygrywamy 5:4, po czym zostaje odtworzony Mazurek Dąbrowskiego. Niestety gospodarzom nawaliło przy tym nagłośnienie i nagranie rozpoczęło się od trzeciego wersu hymnu („Co nam obca…”), podczas gdy kibice rozpoczęli normalnie. Tym samym Mazurek (a przynajmniej pierwsza zwrotka) nie wyszedł najlepiej, ponieważ nie zabrzmiał jak hymn, a jak „Płonie ognisko w lesie” śpiewane przez harcerzy na dwa głosy. Natomiast druga zwrotka odśpiewana a capella wyszła już dużo lepiej, choć nieco zaskoczyła organizatorów, którzy puścili w jej trakcie jakąś inną muzę.

20. Po powrocie na kwaterę, na miejscu czeka już na nas pościel i ciepłe kaloryfery. Jednak okazuje się, że Internet na jest niewiele lepszy od tego z hali. O ile przy ładowaniu galerii to jeszcze nie przeszkadza, o tyle wysłanie Jaśce filmików z dopingiem do obróbki po 2 giga każdy staje się nie lada wyzwaniem.

21. Na szczęście winny okazuje się mecz Polska-Czechy oglądany przez GieKSiarzy w hotelu i po jego zakończeniu filmiki zostają załadowane.

22. W kolejny dzień budzimy się przed 9., ponieważ planujemy wyjście w góry na trasę wokół Tre Cime di Lavaredo, stanowiącą jeden z najpiękniejszych trekingów w Dolomitach.

23. Trasa ta rozpoczyna się przy schronisku Rifuggio Auronzo, położonym na ponad 2300 m n.p.m. Jednak na wysokości  ok. 1800 m czeka na nas przykra niespodzianka w postaci szlabanu. Zimą niestety nie da się tam wjechać. Cóż, decydujemy się podejść do schroniska z buta, a co dalej, zobaczymy.

24. Okazuje się, że szlaban miał swoje uzasadnienie, bo na drodze dojazdowej zalegały takie ilości lodu, że auto mogłoby wylądować w dolinie kilkaset metrów niżej.

25. Jak większość schronisk w Dolomitach, poza sezonem letnim jest ono nieczynne, jedynie dostępny jest zimowy schron, w którym można się przespać lub odpocząć. Po sesji fotograficznej z barwami wyruszamy wyżej.

26. Z racji prawie dwugodzinnego nadprogramowego podejścia, naszym celem staje się przełęcz Forcella Lavaredo, położona na wysokości 2452 m n.p.m. Rozpościerają się z niej zapierające dech widoki na okoliczne szczyty, a na miejsce chwilę po nas dociera ekipa z Mysłowic. Wszystko to mogliście obejrzeć w górskiej galerii.

27. Po sesji fotograficznej wspólnie docieramy do parkingu ok. 16 i z dwugodzinnym przystankiem na kwaterze udajemy się do Cortiny na drugi nasz szpil.

28. Cortina wystawia kilkudziesięcioosobowy młyn, który jest jednak przez większość meczu zagłuszany przez żółtą armię fanatyków. Natomiast osobiście zaskoczyła mnie niewielka liczba pikników gospodarzy. W Belfaście hala żyła, tu niekoniecznie. Choć na pewno wynik 0:8 na niekorzyść gospodarzy sprawy nie ułatwiał.

29. Z kolei, widząc i słysząc nasz doping, kolejni Włosi podchodzili, fotografowali, filmowali, jednym słowem kopary im opadały na widok Trójkolorowej Armii. Choć z kolei tu również dużą robotę zrobił wynik i postawa naszych hokeistów.

30. Tym razem Mazurek Dąbrowskiego został odegrany prawidłowo, choć nieco zbyt wolno. Z tego powodu kibice śpiewają nieco szybciej. Natomiast druga zwrotka odśpiewana a capella wyrwała z butów. Naprawdę, ciary przechodziły po plecach.

31. Hudy i Seba dzień wcześniej przytomnie zauważyli, że zaraz obok parkingu wychodzą hokeiści, dzięki czemu udało nam się chwilę porozmawiać z Grzegorzem Pasiutem. Nasz kapitan wykazał się dużą klasą i skromnością, jakby wynik 8:0 był dla niego „zwykłym dniem w biurze”. Jakże miła odmiana w stosunku do innej dyscypliny…

32. Po powrocie na kwaterę okazuje się, że Internet działa w tempie ślimaka-impotenta, choć dziś żaden piłkarski mecz nie leci 🙁 Na domiar złego, w wyniku nieporozumienia wcześniej skasowałem z dysku Google filmiki z piątku, których Jaśka jeszcze nie ściągnął.

33. Dopiero nad ranem, po nieprzespanej i bogatej w przekleństwa nocy, w akcie desperacji schodzę z drugiego piętra na parter ośrodka, gdzie net o dziwo działa o niebo lepiej i udaje mi się ponownie załadować wideo z piątku.

34. Przy wykwaterowaniu dowiadujemy się, że… no właśnie nie wiem co. Chyba, że włamaliśmy się do nieprzygotowanego i nieposprzatanego pokoju. Zdębiałem, ale po wyjaśnieniu, że dostaliśmy klucz, a pokój był już czysty i nie mamy zastrzeżeń, pani z uśmiechem zwraca nam kaucję. Kompletnie dotąd nie wiem, o co biegało.

35. Po spakowaniu auta udajemy się do Cortiny na niedzielną Mszę. Po włosku niewiele rozumiemy, ale posiłkujemy się polskimi czytaniami.

36. Następnie poszukujemy knajpy z jakimkolwiek WiFi, jednak w listopadzie okazuje się to mission impossible.

37. W tej sytuacji planujemy wjechać autem na szczyt Cinque Torri, gdzie znajduje się ciekawe muzeum bunkrów z I WŚ, jednak drogę zagradza nam kolejny zakaz wjazdu. W tej sytuacji wjeżdżamy na przełęcz Passo Giau (2236 m n.p.m.), skąd widoki są przednie, co mogliście obejrzeć w odpowiedniej galerii.

38. Po powrocie do Cortiny zamierzamy zjeść pizzę, jednak docieramy na 20 min przed sjestą i zostajemy poinformowani, że nie można już nic zamówić. Na szczęście jedyna mówiąca po angielsku pani lituje się nad nami i obiecuje 3 pizze na wynos.

39. Oczywiście oprócz niej nikt nie włada innym językiem niż włoski, zatem robi się spore zamieszanie i pozostałe osoby chcą nas wyprosić, nie reagując na tłumaczenia po angielsku, że już zamówiliśmy. Na szczęście poraz raz kolejny sympatyczna Włoszka wybawia nas z opresji.

40. Po posiłku udajemy się do hali na ostatni mecz. Trzeba przyznać, że Duńczycy kibicowsko zaprezentowali się (oprócz GieKSy, oczywiście) chyba najlepiej, wystawiając podobny młyn, co gospodarze dzień wcześniej – ale bądź co bądź na wyjeździe. Niestety mieli oni nieco źle dobrany bęben, który kompletnie zagłuszał ich popisy wokalne.

41. Sam mecz pomimo prowadzenia 2:0 przegrywamy po dogrywce 2:3 i tym samym nasze nadzieje, że do trzech razy sztuka i tym razem cały Mazurek Dąbrowskiego wybrzmi perfekcyjnie, palą na panewce. Zamiast tego słuchamy hymnu duńskiego.

42. Po zakończeniu meczu oczekujemy na hokeistów i trenera. O ile Mateusza Bepierszcza podebrali mi chłopaki z oficjalnej, o tyle w przypadku Jacka Płachty udało mi się ich ubiec. A może schlebiam sobie i po prostu nie chcieli gadać ze szkoleniowcem 🙂

43. Następnie udajemy się na naszą kwaterę w celu załadowania materiałów na stronę. Mimo wcześniejszego wykwaterowania udaje mi się spędzić półtorej godziny w świetlicy, podczas gdy Seba i Hudy kimają w aucie.

44. Droga powrotna mija bez problemów,  (nie licząc wściekłego głodu i długiego oczekiwania na tankstelle w Austrii). Jednak jazda na trzech kierowców jest zdecydowanie bardziej komfortowa niż we dwóch. Tym samym około 10. rano w poniedziałek meldujemy się z powrotem w Imielinie.

45. Na koniec wielkie podziękowania dla osób, które okazały się podczas tego wyjazdu pomocne: Seby i Hudego, którzy jako „zwykli” kibice mieli więcej czasu i ogarniali wszystkie przyziemne rzeczy (zakupy, jedzenie), pomagali za kółkiem, a także musieli znosić moje humory i pomstowanie na różnorakie problemy techniczne; Jaśki, który obrabiał wideo z dopingu, Adiego i Sowina, którzy pisali relacje meczowe, Miśka, który czuwał, gdy wrzuciłem nie tę galerię, co trzeba i wykazał się chęciami pomocy technicznej na odległość i wreszcie Kosy, który korygował newsy i ze skromnej redakcyjnej kasy dołożył się do wyjazdu. Podziękowania również dla wszystkich obecnych GieKSiarzy, dzięki którym ten wyjazd był niezapomnianym przeżyciem i bez których moja praca na miejscu nie miałaby żadnego sensu.

47. Jeżeli Wam nasza praca się podoba i chcecie czytać podobne newsy w przyszłości, zachęcamy do wsparcia naszej redakcji – zarówno własną pracą, jak i materialnego.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

  1. Avatar photo

    Witek

    25 listopada 2023 at 16:00

    Szacun za materiały z Włoch…

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Górak: Bardziej smutno było mi niż moim piłkarzom

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po szalonym meczu GieKSy z Cracovią podczas konferencji wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Dawid Kroczek.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Było to bardzo emocjonujące spotkanie, porywające wszystkich do bardzo dużych emocji. Zakończyło się niesamowitym happy endem dla nas, bo w momencie, w którym straciliśmy bramkę na 3:3, zrobiło się smutno na duszy, ale jak się okazuje, bardziej mi niż moim piłkarzom. Fenomenalnie wykorzystali ostatnią okazję, by zaatakować i zdobyli bramkę na 4:3. Graliśmy z szalenie mocną ofensywną Cracovią, wiedzieliśmy, że te trzydzieści strzelonych bramek to jest naprawdę ogromny potencjał. Radziliśmy sobie momentami bardzo dobrze, ale jednak Cracovia te trzy bramki strzeliła. Natomiast to, że my strzeliliśmy cztery, to znaczy, że bardzo dobrze się tutaj czujemy, bo z Puszczą strzeliliśmy jeszcze więcej – to tak humorystycznie i z przekąsem. Bardzo się cieszę, jestem szczęśliwy, zasłużone zwycięstwo GKS Katowice.

Po czwartej bramce z racji nagromadzonych emocji, zawodnicy do siebie ruszyli. Nie chciałem, żeby działo się tam coś niedobrego, więc postanowiłem wkroczyć do akcji. Chciałem odciągnąć moich zawodników od tego zamieszania, widząc, że sędzia techniczny zachowuje się biernie. Trzeba było wkroczyć i powiedzieć moim zawodnikom, żeby po prostu zakończyli taką niepotrzebną burzę. Z mojego punktu widzenia nic się nie wydarzyło i jestem zdumiony karą, która została na mnie nałożona przez sędziego technicznego. Dodatkowo na boisku widziałem trenera gospodarzy, więc tym bardziej jestem zdziwiony.

Wiem, że kierownik będzie sprawę rozpatrywał z sędzią techniczną, by opowiedział zdarzenie swoimi oczami. Moje zdanie jest bezwarunkowe – nie używałem wulgarnych słów, nie byłem agresywny, działałem w dobrej wierze. Nie popełniłem żadnego przewinienia.

Jaki był plan na mecz?

Zdecydowanie postanowiliśmy atakować bardzo wysoko. Wiedzieliśmy, że w niskiej obronie możemy mieć problemy. Chcieliśmy uważać na fazy przejściowe Cracovii, trójka zawodników atakująca jest bardzo mocna. Plan polegał na tym, by wykorzystać słabsze rzeczy Cracovii, ale to już zostawiamy dla siebie. Szukaliśmy tych miejsc, by te bramki strzelać. Nie chodziło o to, by szukać okazji z kontrataku, tylko by grać swoją piłkę.

W tym momencie, kiedy prowadzimy 3:1, powinniśmy podwyższyć wynik i tyle w temacie. Cracovia potem atakowała bardzo mocno, chciała odrobić wynik, grając u siebie. To jest taki moment, kiedy trudności jest więcej. Dziś troszeczkę młodzieży na ławce, pięciu zawodników, których zostawiłem w Katowicach, wyszliby w tym spotkaniu. Nie ma co mówić, bo zmiennicy spisywali się bardzo dobrze. Cracovia nas trochę zepchnęła, ale należy wytłumaczyć zawodników siłą ofensywną Cracovii.

GKS inteligentnie zarządzał przerwami w grze.

Ja nie miałem takiego odczucia, że ten czas jest zabierany. Taki moment, kiedy zawodnik chce uspokoić zachowania, nie należy się zbytnio spieszyć, pośpiech jest niekiedy niedobry. Sędzia nikogo nie ukarał za grę na czas, wydaje mi się, że kibice domagali się, by grać szybciej, ale to nie było naszą ideą.

O urazach.

Martwi każdy uraz, teraz chodzi o rozmiar urazu Zrelaka. Mogą być zerwane więzadła, w tym momencie pojechał do szpitala i jest badany, bardziej martwi mnie zdrowie, a nie, która to kontuzja. Sport ma to do siebie, że zawodnicy ulegają kontuzją. Staramy się jak najlepiej, by zawodnicy byli przygotowani. Wydaje mi się, że Grzesiek Rogala wróci w następnym spotkaniu. 

O Maku.

Nawet kiedy kontraktowaliśmy Bartka Nowaka, wiedziałem, że potrzebny mi jest zawodnik z podobnymi rzeczami. W razie awarii, żeby był, byłem pewny, że Mateusz ma takie inklinacje, gra podobnie. Jest nieszablonowy, o elegancji i wysokiej intensywności. Jest szalenie pożyteczny. Na razie po powrocie do Ekstraklasy nie układa mu się tak, jakby sobie tego życzył. Dzisiaj wykorzystał swoją szansę, jestem niezmiernie szczęśliwy. Mateusz to profesjonalista.

Drugi mecz Galana na lewym wahadle, choć to nie jest jego nominalna pozycja. Jest pan z niego zadowolony?

Borja nie spędza na tej pozycji dużo czasu. Z Koroną grał bardzo dobrze, dzisiaj miał po swojej stronie kapitalnego piłkarza. Radził sobie, ale parę pojedynków przegrał. Globalnie jestem zadowolony, bo wiedziałem, jaka dla niego będzie skala trudności. Szacunek, bo radził sobie bardzo dobrze.

Która bramka się panu bardziej podobała w wykonaniu Adriana Błąda – w Gdyni czy dzisiejsza?

Ja czekam na następne (śmiech). Adrian jest zawodnikiem doświadczonym, o olbrzymich perypetiach, nasza droga jest piękną historią. Każdy moment, w którym się tak cieszy i strzela taką bramką, jest dla mnie niesamowity.

O przerwach na reprezentacje.

Wiemy, jakie są terminy przerwy reprezentacyjnej. Nie szukałem w ostatnich wynikach kryzysu, graliśmy bardzo dobrze w Warszawie i z Koroną. Sknociliśmy puchar, chcieliśmy w nim być, bardzo nam z tym źle. Ja kryzysu nie widziałem. My bardzo szybko potrafimy mówić o kryzysie, a niekiedy to po prostu nieprawda. Trzeba być cierpliwym.


Dawid Kroczek (trener Cracovii):
Nikt z nas nie jest usatysfakcjonowany wynikiem. Jeżeli strzelamy trzy bramki i przegrywamy mecz, to musimy się zastanowić nad wieloma rzeczami. Pozytywne jest to, że przegrywając, po raz kolejny doprowadzamy do wyrównania w ostatniej minucie meczu i to jest plus, ale ilość błędów, które popełniliśmy – indywidualnych i formacyjnych, doprowadziły do tego, że przegraliśmy mecz. Nie możemy mówić, że wszystko jest bardzo dobrze, bo straciliśmy jeden lub trzy punkty Jesteśmy w stanie grać na takim poziomie, żeby czegoś takiego uniknąć. To lekcja dla nas, co należy poprawić, aby w czołówce tabeli się utrzymać. Musimy być zespołem bardziej kompleksowym, czyli nie tylko dobrze atakować, ale też bronić.

Kontynuuj czytanie

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

zMAKomity mecz!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W sobotnie popołudnie zmierzyliśmy się z Cracovią. Z okazji Święta Niepodległości w okolicach stadionu żołnierze Wojska Polskiego prezentowali swój sprzęt oraz częstowali grochówką. Przed wejściem zawodników na murawę żołnierze wnieśli 80-metrową flagę Polski oraz został odśpiewany hymn.

Mecz rozpoczęła Cracovia i od razu zepchnęła GieKSę do defensywy. W drugiej minucie wyszliśmy z defensywy i zapowiadała się dobra kontra, niestety Galan stracił piłkę i świetnym rajdem popisał się zawodnik Cracovii, ale podawał niecelnie i bezpańska piłka przecięła pole karne. Chwilę po wznowieniu gry znowu straciliśmy piłkę, co skutkowało dośrodkowaniem Kallmana, które zamieniło się po rykoszecie w strzał i Kudła z problemami złapał piłkę zmierzającą do bramki. W 7. minucie przeprowadziliśmy akcję, która skończyła się dośrodkowaniem, niestety całość była zbyt wolna i można było ją lepiej rozegrać. W 9. minucie Repka wypuścił Zrelaka, który chciał przejść na lewą nogę, ale obrońca zdążył wrócić i wygarnął mu piłkę. W 13. minucie gracz przeciwników zagrał ręką na 35. metrze i wykonaliśmy rzut wolny. Po dośrodkowaniu Cracovia ponownie faulowała tuż polem karnym. Do piłki podszedł Mak, który najpierw uderzył w mur, ale jego dobitka z woleja wpadła do siatki. Po bramce mieliśmy dużo gry w środku pola, w której to GieKSa częściej utrzymywała się przy piłce. W 20. minucie Kallman wykonał centrostrzał po ziemi na krótki słupek Kudły, z którym ten sobie bez problemu poradził. W 23. minucie Zrelak dostał prezent od bramkarza i od razu uderzył na praktycznie odsłoniętą bramkę, niestety źle trafił w piłkę i przy okazji nabawił się kontuzji. Został zniesiony na noszach, a zastąpił go Bergier. Cracovia po chwilowej przerwie w grze ruszyła do ataku. W jednym z nich Sokołowski, walcząc o piłkę, upadł w polu karnym, ale jedyne, co otrzymał, to żółtą kartkę za symulowanie. W 32. minucie Hasić posłał z rzutu wolnego wysoką piłkę na długi słupek i kolejny raz Kudła pewnie ją złapał, a przy okazji był faulowany. W 33. minucie Mak wykonał rajd lewą stroną i dośrodkowywał do Błąda, ale obrońca go ubiegł. W 39. minucie Błąd zagrał do Maka, a ten w sytuacji sam na sam obiegł bramkarza i strzelił do pustej bramki. W 44. minucie błąd w przyjęciu piłki przez Jędrycha, który mógł skończyć się stratą piłki na rzecz Kalmana. Nasz obrońca ratował się podaniem czubkiem buta do Klemenza, przy okazji trafiając w nogę Kallmana. Stadion domagał się faulu, ale sędzia puścił grę dalej. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się dwubramkowym prowadzeniem, piłka po dośrodkowaniu odbiła się od pleców naszego zawodnika i trafiła pod nogi Maigaarda, który strzelił sprzed pola karnego. Po drodze futbolówka odbiła się od Repki i kompletnie zmyliła Kudłę. Na przerwę zeszliśmy z wynikiem 2:1 dla GieKSy.

Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy straciliśmy piłkę. W 49. minucie Bergier strzelił wysoki nad bramką. Chwilę później dostaliśmy dwie żółte kartki: Klemenz (za faul taktyczny) i Bergier (za przeszkadzanie i opóźnienie gry). Cracovia wyszła na drugą połowę bardzo zmotywowana. Około 54. minuty GieKSa zaczęła dłużej utrzymywać się przy piłce, aczkolwiek nie wynikały z tego żadne konkrety w postaci okazji bramkowych. W 59. minucie Kowalczyk przeciął dośrodkowanie tak niefortunnie, że piłka spadła pod nogi Hasicia, a ten niecelnie strzelił z półwoleja nad bramką. W 62. minucie Adrian Błąd popisał się przepięknym strzałem z około 25 metrów, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki. Po golu GieKSa miała kolejną okazję. Mak, po świetnym zwodzie, trafił w słupek, a Bergier dobijając z kilku metrów, trafił wprost w Ravasa. Po tej akcji Cracovia zaczęła dochodzić do głosu i Kudła z trudem obronił strzał po ziemi Hasicia. W 70. minucie padła kolejna piękna bramka, niestety tym razem dla rywali – z dystansu trafił Maigaard. Sędzia sprawdzał jeszcze sytuację z wozem VAR, bo domagaliśmy się odgwizdania faulu na Bergierze, ale ostatecznie bramka została uznana. Od drugiej bramki mecz przyspieszył. Cracovia atakowała, a GieKSa próbowała sił w kontrach. W 81. minucie Mak dostał żółtą kartkę za przeszkadzaniu w rozpoczęciu gry. W 83. minucie Mak zszedł z boiska, a w jego miejsce pojawił się Milewski. Po zmianie Galan próbował rozegrać piłkę i posłał ją prosto pod nogi piłkarza z Cracovii, ten chciał wypuścić Hasicia, ale za mocno podał i piłka znalazła się na aucie bramkowym. Chwilę później Cracovia miała kolejne dośrodkowanie, ale piłkę złapał nasz bramkarz. W 88. minucie znowu Kudła piękną paradą uratował GieKSę przed utratą bramki. Niestety w doliczonym czasie gry Kallman strzelił z główki i wyrównał stan rywalizacji. Cracovia próbowała jeszcze zaatakować, nasi piłkarze szanowali piłkę, ale ostatnie słowo należało do GieKSy. Wasielewski zatańczył z piłką na boku pola karnego, wrzucił ją na głowę Kowalczyka, a ten przedłużył do Milewskiego, który z bliskiej odległości nie dał szans bramkarzowi gospodarzy. Po bramce doszło do zamieszania, zawodnicy obu drużyn zaczęli się przepychać, a na boisko wbiegł trener Rafał Górak. Po tej sytuacji sędzia dał cztery żółte kartki, a czerwoną obejrzał… nasz szkoleniowiec. Chwilę później arbiter zakończył spotkanie – po szalonym meczu GieKSa wygrała 4:3 w Krakowie!

9.11.2024, Kraków
Cracovia – GKS Katowice 3:4 (1:2)
Bramki: Maigaard (45, 70), Kallman (90) – Mak (15, 39), Błąd (62), Milewski (90).
Cracovia Kraków: Ravas – Jugas (71. Al-Ammari), Hoskonen, Skovgaard, Kakabadze, Sokołowski (81. Bochnak), Maigaard, Olafson (71. Biedrzycki), Hasić, Kallman, Rózga (60. Van Buren).
GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Klemenz, Czerwiński, Galan (90. Marzec)  – Błąd, Kowalczyk, Repka, Mak (83. Milewski) – Zrelak (27. Bergier).
Żółte kartki: Sokołowski, Ravas, Hoskonen, Al-Ammari – Klemenz, Bergier, Mak, Błąd.
Sędzia: Damian Sylwestrzak.
Widzów: 10679 (0 kibiców GieKSy – zamknięty sektor gości).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga