Piłka nożna
[RELACJA] Brak skuteczności przynosi porażkę 0:1
W 22 kolejce przyszło nam zagrać w Sosnowcu mecz z Zagłębiem. GieKSa do tego spotkania przystępowała ze sporym niedosytem spowodowanym remisem ze Stomilem. Zagłębie w jeszcccze gorszych nastrojach po porażce 0:5 w Nowym Sączu.
Skład GieKSy nieco zmieniony ze względu na kartkę czerwińskiego – do gry pierwszy raz w sezonie wskoczył Frańczak. W środku pola za Sapałe wrócił Zejdler.
Początek spotkania to wzajemne badanie sił a pierwszą dobrą okazję do zdobycia bramki miała GieKSa, w pole karne do piłki dośrodkowanej przez Frańczaka dopadł Lebedyński, ale jego strzał głową był niecelny. W 12 minucie odpowiedziało Zagłębie po nieudanym rzucie rożnym GieKSy kontrę wyprowadzili gospodarze, ale skuteczna interwencja Kalinkowskiego zakończyła ich akcję w polu karnym. GieKSa szybko odpowiedziała niecelnym strzałem Lebedyńskiego w długi róg bramki z 13 metrów. Kolejne minuty to lekka przewaga GieKSy i dobra akcja Jóźwiaka, który wyszedł sam na sam z bramkarzem – Strzał był jednak niecelny. Po tej akcji kolejny strzał na bramkę Fabisiaka oddał Prokic, ale znowu lepszy okazał się bramkarz gospodarzy. Po tych okazjach mecz się wyrównał a na kolejną okazję musieliśmy czekać do 33 minuty. Prokic zacentrował w pole karne, do piłki doszedł Abramowicz, ale jego strzał był zbyt lekki. W końcówce znowy dobra gra GieKSy i kolejne strzały Foszmańczyka i Prokica. W ostatnich sekundach kolejny strzał Prokica, ale wynik ciągle był 0:0.
Drugą połowę lepiej rozpoczęło Zagłębie i w pierwszej akcji strzeliło bramkę. Michalak objechał Frańczaka podał w pole karne a tam bramkę z 13 metrów strzelił Fidziukiewicz. W grę GieKSy wdarła się nerwowość a trener Brzęczek próbował reagować zmianami wprowadzając Goncerza za Prokica. Po 10 minutach Cerimagic zmienił Lebedyńskiego. GieKSa nieśmiało zaatakowała, ale bez dobrych okazji w tym okresie meczu. W ostatnich 15 minutach obraz gry niewiele się zmienił, GieKSa mimo zmian nie miała argumentów do strzelenia bramki. Przegrywamy w ten sposób pierwszy mecz w roku, ale bardziej boli fakt, że jesteśmy ciągle bez wygranej.
Piłka nożna Wywiady
Okiem rywala: kibicowski boom na GieKSę zachwyca
W ostatnich tygodniach relacje z Częstochowy zdominowały czołówki serwisów sportowych w Polsce. Sprawcą zamieszania był przede wszystkim trener Marek Papszun, ale forma sportowa Medalików również jest godna podkreślenia. Jak w tym wszystkim odnajdują się kibice pod Jasną Górą? Zapytałem Roberta Parkitnego ze stowarzyszenia „Wieczny Raków”, który po raz drugi odpowiedział na nasze zaproszenie. Jednocześnie zachęcam do lektury naszej poprzedniej rozmowy, w której poruszyliśmy wiele tematów związanych z historią Rakowa i naszych pojedynków.
Meczem w Częstochowie otwieramy rundę rewanżową. Jak podsumujesz postawę Rakowa w pierwszej części sezonu?
Na początku Raków stracił, ale później odrobił i teraz nasze miejsce jest mniej więcej takie, jak należy. Natomiast z kilku względów była to dla nas ciężka runda, stąd wiele osób wyraża się o Rakowie negatywnie, nie mając pełnej wiedzy o tym, co tak naprawdę dzieje się w klubie. Ja nie mam potrzeby mówić i pisać o wszystkim tylko po to, aby zebrać dodatkowe lajki. Przede wszystkim kadra nie była odpowiednio zestawiona, aby łapać punkty na wszystkich frontach. Niektórzy powiedzą, że doszły duże nazwiska, takie jak Bulat, Diaby-Fadiga czy Konstantópoulos, mimo to na początku nie grało to, jak należy. Moim zdaniem drużyna potrzebowała czasu, aby wszystko mogło się zazębić. Zmian w kadrze było dużo, do tego doszły kontuzje, dlatego początek sezonu był ciężki. W pewnym momencie pojawiały się nawet głosy nawołujące do zwolnienia trenera, ale kryzysy trzeba przezwyciężać i cała sztuka polega na tym, aby w takich momentach karta się odwróciła. Nam się to udało i dziś idziemy jak burza w Europie, a w lidze też wyglądamy coraz lepiej. Uważam, że tę rundę zakończymy jeszcze dwoma zwycięstwami, niestety m. in. waszym kosztem. Koniec końców runda jesienna w naszym wykonaniu była dobra, natomiast jako kibic polecam krytycznie podchodzić do informacji podawanych w Internecie. Czasem spotykam się z opiniami, że ktoś nie pamięta tak słabego meczu, odkąd kibicuje Rakowowi – wtedy wiem, że nie mamy o czym rozmawiać, bo sam doskonale pamiętam ciężkie czasy w naszej całkiem niedawnej historii.
A co sądzisz o formie GieKSy?
Wydaje się, że ten sezon jest dla was cięższy niż poprzedni, w roli beniaminka. Z drugiej strony takie mecze jak pucharowy z Jagiellonią pokazują, że w waszej drużynie jest potencjał i gdybyś zapytał mnie o kandydatów do spadku, to nie wskazałbym w tym gronie GieKSy. Myślę, że te niegdyś „ulubione” przez was pozycje 8-12 w 1. lidze są teraz w waszym zasięgu, jeśli chodzi o Ekstraklasę. Natomiast z zachwytem obserwuję kibicowski boom na GieKSę, spowodowany m.in. nowym stadionem. Miałem okazję być w waszym sklepie „Blaszok”, który wygląda okazale, co chwilę przychodzili ludzie nie tylko na zakupy, ale też pogadać i zapytać o bieżące sprawy. Gdyby taki stadion jak wasz powstał w Częstochowie, to również byłby to dla nas impuls do kibicowskiego rozwoju.
Pytając o GKS w tym sezonie, przeważały opinie, że głównym powodem słabszej formy na początku sezonu był transfer Oskara Repki. Jak ten zawodnik odnalazł się pod Jasną Górą?
Pierwsze wejście Repki do zespołu było bardzo dobre. Z czasem nieco przygasł, być może z tego względu, że Marek Papszun wymaga więcej niż w większości innych klubów, nie tyle w kwestii samego zaangażowania na boisku, ale przede wszystkim całej otoczki. Była taka sytuacja po naszym meczu z Górnikiem, przegranym u siebie 0:1, który był chyba najsłabszy w całej rundzie: gra była fatalna i gdy po meczu trener nie przebierał w słowach, to mocno oberwało się m. in. Repce. Oskar wylądował na ławce i było to trudne zderzenie z rzeczywistością Marka Papszuna. Być może w GieKSie wyglądało to inaczej – po porażce trener reagował w inny sposób, jak przystało na beniaminka, natomiast w Rakowie wylicza się każdy błąd. Sam nie zwracam dużej uwagi na aspekty piłkarskie, ale czytałem opinie, że w ostatnim meczu ze Śląskiem Repka był jednym z naszych najsłabszych ogniw. Dla mnie jest to piłkarz z ogromnym potencjałem, pozostaje jednak pytanie, czy na dłuższą metę dopasuje się do naszego stylu gry. Z drugiej strony za chwilę w Rakowie będzie nowy trener, więc rola Repki też może się zmienić.
Jest też piłkarz, który kiedyś próbował podbić Częstochowę, a dziś nie wyobrażamy sobie bez niego GieKSy. Uważasz, że patrząc na obecną formę Bartosza Nowaka, odpuszczenie go przez Raków było błędem?
Przede wszystkim Bartek jest fajnym człowiekiem – otwartym, uśmiechniętym, radosnym. Widać, że gra sprawia mu przyjemność. Trudno uważać jego transfer za błąd. Kiedyś przygotowałem dla trenera statystykę zawodników, którzy nie sprawdzili się w Rakowie – większość wylądowała w 2. lub 3. lidze. Tacy jak Nowak są wyjątkami, ale nie znam dokładnie kulis jego odejścia – może sam na to nalegał, a może naciskał agent. Ja widziałbym Bartka w Rakowie, ale w tamtym czasie rywalizacja na jego pozycji była ogromna. Ponadto czasem po prostu tak jest, że w jednym klubie zawodnik gaśnie, a gdzie indziej, przy innym trenerze rozkwita i taki transfer okazuje się strzałem w dziesiątkę.
„Gdy pojawiła się informacja, że Papszun wraca, miałem mieszane uczucia, zastanawiając się, czy jest szansa po raz drugi napisać tę samą historię” – to twoje słowa z naszej poprzedniej rozmowy. Wszystko wskazuje na to, że twoje obawy były słuszne.
Mimo całego zamieszania, jakie od kilku tygodni trwa w Częstochowie, z Markiem Papszunem wciąż mam dobre relacje. Po jednym z ostatnich meczów porozmawiałem trochę dłużej z trenerem i poznałem jego punkt widzenia oraz odczucia co do obecnej sytuacji w klubie. Dlatego teraz, gdy spotykam się z innymi kibicami i słucham niepochlebnych opinii na temat trenera, to staram się tonować nastroje. Trener Papszun nie jest idealny ani bezbłędny, ale takie sprawy często mają drugie dno i nie inaczej jest w tym przypadku.
Po ewentualnym odejściu Marek Papszun zachowa status legendy?
Pod koniec jego pierwszej kadencji byłem wśród inicjatorów uroczystego pożegnania trenera w naszym kibicowskim lokalu, wręczyliśmy mu też piłkę z napisem „trener – legenda”. Żegnaliśmy go jak króla, tymczasem niedługo później on wrócił. To dowód na to, że zarząd nie był przygotowany na jego odejście, decydując się na Dawida Szwargę. Poza tym nastroje byłyby inne, gdyby w poprzednim sezonie Raków zdobył mistrzostwo. Nie każdemu pasuje praca z Markiem Papszunem, ale trzeba pamiętać, że w tym, co robi, jest profesjonalistą i nawet w sytuacji, gdy jedną nogą jest w Legii, to jego piłkarze wychodzą na boisko przygotowani i wygrywają kolejne mecze. Po pamiętnej konferencji wielu w to zwątpiło – pojawiły się głosy, że piłkarze będą grać przeciwko trenerowi. Z kolei po wysokich zwycięstwach z Rapidem i Arką ci sami ludzie mówili: wygrali, bo chcieli zrobić na złość Papszunowi. Można oszaleć…
Po deklaracji trenera o chęci trenowania Legii studziłeś na Twitterze gorące głowy częstochowskich kibiców. Jakie uczucia dominują – zawód czy zrozumienie?
Zdecydowanie negatywnie odebrano tę wypowiedź trenera, przede wszystkim co do miejsca i czasu. Natomiast ja patrzę na to w inny sposób. Owszem, trener mógł to rozegrać inaczej, ale z drugiej strony, gdyby tego nie zrobił, a niedługo później wypłynęłaby informacja o jego przejściu do Legii, to spotkałby się z zarzutem, że nas zdradził i ukrywał prawdę. Wszyscy wiemy, że Papszun jest Legionistą, warszawiakiem i prowadzenie stołecznych zawsze było jego marzeniem. W Częstochowie zrobił kawał dobrej roboty, dlatego nie widzę w jego słowach aż tak dużej sensacji, jak przedstawiają to media.
Kwestia „transferu” Papszuna do Legii jest już oficjalna?
Nie mam pojęcia. Oficjalne jest porozumienie Rakowa z Łukaszem Tomczykiem – trenerem Polonii Bytom. Było już wiele wersji rozwoju sytuacji, natomiast jeśli miałbym obstawiać, to moim zdaniem Papszun zostanie w Częstochowie do końca rundy (kilka godzin później taką informację podał Tomasz Włodarczyk w serwisie meczyki.pl – przyp. red.).
W ostatnich tygodniach forma zarówno Rakowa, jak i GKS-u wyraźnie poszła w górę. To, co jeszcze nas łączy, to lanie od ostatniego w tabeli Piasta Gliwice. Jak do tego doszło w Częstochowie?
Na ten temat nie powiem zbyt wiele, bo choć w ciągu ostatnich 18 sezonów opuściłem zaledwie siedem domowych meczów Rakowa, to właśnie z Piastem był jeden z nich. Ani go nie oglądałem, ani też nie analizowałem tej porażki. Po pierwsze, Daniel Myśliwiec jest dobrym trenerem i szybko odcisnął swoje piętno na drużynie, a po drugie liga jest mega wyrównana i nawet tak niskie miejsce w tabeli jak Piasta nie znaczy, że nie potrafią się odgryźć. Inna sprawa, że Rakowowi zawsze lepiej gra się z drużynami z czołówki – nie wiem, czy to kwestia motywacji, czy czegoś innego. Mimo że Piast zdobył 6 punktów z naszymi drużynami, to uważam, że w końcowym rozrachunku znajdzie się mimo wszystko w trójce spadkowiczów.
Jeśli natomiast chodzi o czołówkę ligi, to wielokrotnie podkreśla się w mediach postawę Jagiellonii, która dobrze prezentuje się we wszystkich rozgrywkach. Tymczasem Raków radzi sobie równie dobrze, o ile nie lepiej, bo w przeciwieństwie do Jagi nadal ma szansę na Puchar Polski. Cele na ten sezon pozostają niezmienne?
Zdecydowanie. Zarówno trener, jak i piłkarze zarabiają takie pieniądze, że nie ma innego celu jak mistrzostwo. Pochwały dla Jagiellonii przypominają mi laurki dla Rakowa przy okazji marszu z 1. ligi do Ekstraklasy – jak to wszystko było doskonale poukładane. Jaga wygląda nawet lepiej – ogromny stadion, odpowiednie zaplecze infrastrukturalne i kibicowskie. Z kolei Raków jest w Polsce wyśmiewany przede wszystkim za brak stadionu. Mieliśmy swoje pięć minut zachwytów w mediach, a teraz każdy gorszy moment jest dodatkowo rozdmuchiwany. Nic się jednak nie zmienia: zarówno mistrzostwo, jak i Puchar Polski są dla nas mega ważne. Do tego jak najdłuższa gra w Lidze Konferencji. Po to sztab liczy tylu ludzi, by odpowiednio przygotować zespół do wszystkich rozgrywek, a wyniki muszą przyjść. Tym bardziej że w Pucharze robi się powoli autostrada do finału.
Musicie tylko uważać, by nie utknąć na bramkach z napisem „GKS Katowice”, ale przy odpowiednim zrządzeniu losu być może jeszcze będzie okazja o tym porozmawiać. Tymczasem skupiacie się na lidze i rozgrywkach europejskich. Czujecie się już w Sosnowcu jak u siebie?
W żadnym wypadku. Nie było tak ani w Bełchatowie, ani teraz w Sosnowcu. Trzeba być wdzięcznym włodarzom obu miast, że Raków miał gdzie grać, ale nie da się czuć dobrze poza Częstochową. Niby to tylko 60 kilometrów, ale każdy mecz w Sosnowcu bardziej przypomina bliski wyjazd niż mecz u siebie. Ciężko przyciągnąć tłumy na takie mecze, szczególnie tych najmłodszych – w Częstochowie byłoby to dużo prostsze. Sam stadion jest kapitalny do oglądania meczu, natomiast u siebie będziemy tylko w Częstochowie, choć na ten moment jest to nierealne. I pewnie w ciągu najbliższych lat się to nie zmieni.
Mimo że spodziewam się odpowiedzi, to i tak zadam ci to samo pytanie, co ostatnio: co nowego dzieje się w sprawie stadionu dla Rakowa?
Odpowiadam tak samo: nic się nie dzieje. Jakieś rozmowy się toczą, ale dopóki nie zobaczymy łopat na terenie budowy, to nie uwierzymy w żadne obietnice. Nie da się ukryć, że blokuje to rozwój klubu i Marek Papszun musi czuć to samo. Za każdym razem słyszy od prezesa, że rozmowy z Miastem są w toku – po pięciu czy sześciu latach można mieć już tego dość.
W poprzednim sezonie typowałeś gładkie 3:0 dla Rakowa w Częstochowie, tymczasem mecz potoczył się zupełnie inaczej.
Rzeczywiście, mój typ się nie sprawdził i po meczu śmiałem się w duchu, co ze mnie za znawca. Moim zdaniem tym meczem przegraliśmy mistrzostwo Polski, więc po czasie zabolało podwójnie. Szczególnie nie lubię przegrywać z Legią, Widzewem czy Lechem, a tutaj przyszła porażka z beniaminkiem. Mówi się trudno, bo takie wpadki się zdarzają. Myślę, że w najbliższą niedzielę 3:0 dla nas już musi być. Raków jest w gazie, a GieKSa będzie delikatnie podmęczona pojedynkiem z Jagiellonią, który musiał was sporo kosztować. Raków też co prawda grał ze Śląskiem, ale moim zdaniem wyglądało to trochę tak, jakby grał na pół gwizdka. Dlatego forma fizyczna będzie działać na naszą korzyść.
Wiem, że byłeś na Nowej Bukowej w pierwszej kolejce tego sezonu. Jak wrażenia?
Jak wspominałem w naszej poprzedniej rozmowie, tylko raz miałem okazję być na starej Bukowej – załapałem się na ostatni wyjazd w ubiegłym roku. W tym sezonie wiedziałem, że z powodu narodzin dziecka będę musiał odpuścić część wyjazdów, dlatego ucieszyłem się, że do Katowic jechaliśmy na samym początku i zdążyłem się do was wybrać. Miałem podobne odczucia jak z meczu w Lublinie – imponujący stadion, wszyscy ubrani na żółto, mnóstwo ludzi i kapitalny doping. Wielokrotnie podkreślałem, że doping ekip ze Śląska, takich jak GieKSa czy Górnik, to ścisły top w Polsce. Co do samego meczu to nie powiem za wiele, bo nie należę do tych, którzy szczególnie skupiają się na analizie boiskowych wydarzeń, najważniejsze było zwycięstwo 1:0. Cały wyjazd wspominam więc bardzo dobrze, z wyjątkiem incydentu z rozpylonym gazem, który wprowadził trochę zamieszania.
Felietony Piłka nożna
Plusy i minusy po Rakowie
Po meczu z Rakowem można było odnieść wrażenie, że ktoś przewinął taśmę o kilka kolejek wstecz i z powrotem wrzucił GieKSę w tryb „mecz do ukłucia, ale nie do wygrania”. To nie był występ fatalny, ale zdecydowanie taki, który pozostawia po sobie uczucie niedosytu.
Kilka naprawdę obiecujących momentów w pierwszej połowie, trzy sytuacje, które aż prosiły się o lepsze ostatnie podanie lub dokładniejszy strzał, a jednocześnie za mało konsekwencji, by z Częstochowy wywieźć choćby punkt. Raków – drużyna w formie, w gazie, z szeroką kadrą – przycisnął po przerwie i to wystarczyło na jedno trafienie. Problem w tym, że my nie wykorzystaliśmy swoich szans wtedy, gdy mieliśmy ku temu przestrzeń. Zapraszam na plusy i minusy po meczu z Rakowem.
Plusy:
+ Pomysł na mecz w pierwszej połowie
Raków nie dominował od początku. GieKSa bardzo dobrze wyglądała w pressingu i w szybkim wyprowadzaniu piłki. Były momenty, w których to katowiczanie wyglądali dojrzalej – szczególnie do 30. minuty. Szkoda tylko, że z tego pomysłu nie udało się „wcisnąć” bramki.
+ Jędrych i Klemenz
W pierwszych 30 minutach GieKSa miała sytuacje… po stałych fragmentach i dobitkach właśnie środkowych obrońców. Jędrych dwa razy huknął z powietrza tak, że gdyby piłka zeszła, choć o pół metra, mielibyśmy kandydata do gola kolejki. Klemenz czyścił kluczowe akcje Rakowa – chociażby Makucha z 19. minuty. Solidny występ tej dwójki, szczególnie w pierwszej połowie.
Minusy:
– Niewykorzystane setki
To jest największy grzech tego meczu. Sytuacja 3 na 1 w 37. minucie – Zrel’ák mógł strzelić albo wystawić, a nie zrobił… niczego. W drugiej połowie Marković z pięciu metrów trafił w poprzeczkę, mając przed sobą pół bramki. W takim spotkaniu, jeśli masz 2-3 okazje, to musisz coś z nich zrobić, jeśli chcesz myśleć o wygranej.
– Statyczna reakcja przy straconej bramce
To był gol, którego można było uniknąć, bo sama akcja nie była wybitnie skomplikowana. Niestety Galan był spóźniony, a Brunes zupełnie niekryty. Raków przyspieszył w drugiej połowie, ale to nie był jakiś huragan – po prostu konsekwentna i cierpliwa gra.
– Głęboko i chaotycznie w drugiej połowie
Po 60. minucie w zasadzie przestaliśmy utrzymywać piłkę. Oderwane akcje, straty, chaos, brak wyjścia do pressingu. Raków to wykorzystał i zamknął GieKSę na długie minuty. Paradoksalnie – nie tworzyli sytuacji seryjnie, ale całkowicie przejęli inicjatywę. A my nie potrafiliśmy odpowiedzieć.
Podsumowanie:
GKS nie zagrał w Częstochowie meczu złego. Zagrał mecz… do wzięcia. I właśnie dlatego jest tyle rozczarowania.
To spotkanie nie zmienia obrazu całej jesieni. Wręcz przeciwnie – potwierdza, że ta drużyna gra dobrze. 6 zwycięstw w 7 ostatnich meczach przed Rakowem to nie przypadek. 20 punktów po jesieni w tak spłaszczonej tabeli to naprawdę solidny wynik. GieKSa po fatalnym starcie wróciła do ligi z jakością.
Ten mecz można było zremisować. Można było nawet wygrać. Nie udało się – ale też nie ma tu powodu, by bić na alarm. Przy takiej dyspozycji, jak z Motoru, Korony, Niecieczy, Jagiellonii, Pogoni czy w pierwszej połowie z Rakowem – GKS będzie punktował. Wiosna zacznie się praktycznie od zera, bo cała dolna połowa tabeli wciągnęła się w walkę o utrzymanie.
GieKSiarz
Piłka nożna
Nowa Bukowa pisze swoją historię
Gdy wydaje nam się, że i tak dużo przeżyliśmy w tym roku, GieKSa dokłada kolejną cegiełkę. Do wspomnień. Do historii. Do legendy. Rok 2025 to kolejny, który będziemy mogli wspominać z rozrzewnieniem i dumą. To nie jest jeszcze podsumowanie, bo czeka nas niedzielny mecz z Rakowem Częstochowa. Ale to, jak szybko Nowa Bukowa zaczęła pisać swoją historię, jest po prostu ewenementem. Ten stadion to już nie nowość i ciekawostka. To miejsce, w którym JUŻ przeżyliśmy piękne chwile, o których będziemy pamiętać na zawsze.
Wczorajsze późne popołudnie i wieczór było magiczne. Nie pamiętam tak głośnych i długich podziękowań i świętowania po meczu. Mimo mniejszej niż na meczach ligowych frekwencji było w tym tyle esencji, a euforia utrzymująca się po bramce Bartosza Nowaka była ciągle wyczuwalna. Nasz zespół osiągnął naprawdę wielki sukces ogrywając – nie waham się tego określenia użyć – obecnie najlepszą drużynę w Polsce. Tak, Jaga mimo chwilowego zawahania (które i tak nie jest naznaczone porażkami), jest w mojej opinii najlepiej i najrówniej grającą drużyną naszej ekstraklasy. I co najlepsze – GieKSa wygrała ten mecz zasłużenie. Znów żelaznym realizowaniem taktyki i przede wszystkim efektywnością w działaniu. Piłkarze Jagi dwoili się i troili próbując wejść w nasze pole karne, a wręcz bramkowe, ale zaraz mieli naprzeciw siebie gąszcz nóg i tułowi katowickich rywali. Nasi piłkarze byli jak smok, któremu w momencie obcięcia jednej nogi (czytaj minięciu jednego przeciwnika), wyrastały trzy nowe. Przez to Jaga nie stworzyła sobie bardzo klarownych sytuacji. Było kilka zamieszań, kilka strzałów z dystansu, kilka interwencji Strączka. Ale summa summarum, podobnie, jak w meczu z Pogonią, zagrożenia wielkiego z tej ofensywy Jagi nie było.
Pan Piłkarz Bartosz Nowak… Boże. Przecież to jest obecnie najlepszy piłkarz ekstraklasy. Inteligencja i efektywność tego zawodnika sprawia, że śmiało może on kandydować do najlepszego piłkarza GKS w ostatnim dwudziestoleciu. Przy czym nie mówimy tu o dorobku, długiej grze, tylko walorach czysto piłkarskich. Uważam, że od czasu Przemysława Pitrego nie mieliśmy tak dobrego zawodnika, tyle że Bartek i od tego zawodnika jest dużo lepszy. To inny poziom, inna liga. Cieszmy się, że mamy takiego piłkarza w swoich szeregach. W poprzednim sezonie trochę kręciliśmy nosem, bo choć zawodnik imponował swoimi niekonwencjonalnymi zagraniami i również był efektywny, zaliczał asysty, to jakoś mieliśmy wrażenie, że jest tego za mało, jak na jego potencjał. Teraz ten potencjał wybuchł ze zdwojoną siłą. Zawodnik jest to wprost doskonały i dla takich ludzi dzieci zaczynają się interesować piłką nożną i wieszają plakaty nad łóżkiem. Po prostu mistrz.
W wywiadzie dla GieKSaTV Bartek powiedział, że pierwsza bramka to w zdecydowanej większości zasługa Marcela Wędrychowskiego. Mam z tym stwierdzeniem problem, bo zgadzam się, ale nie do końca. To znaczy uważam, że większość zasługi w tym golu jest i Marcela, i Bartka. Wiem, że to wbrew logice, ale trudno. Zaraz się skupię na Marcelu, ale to co zrobił Bartosz tym minięcie na spokoju przeciwnika to też był majstersztyk. Przecież gdyby uderzył od razu, ryzykowałby trafieniem w blokujących przeciwników. A tak zamarkował strzał, nawinął i już nie miał żadnych przeszkód, by trafić do siatki. To był jego kunszt. Wielu piłkarzy stosuje nadmierne dryblingi, nawet w takich sytuacjach, ale często są one zupełnie bez sensu. Tutaj było to działanie w ściśle określonym celu – zwiększenia prawdopodobieństwa zdobycia bramki. I to się udało perfekcyjnie.
W pierwszej połowie Bartek często stosował taki subtelny pressing, próbował przewidzieć błąd rywala, więc gdy Piekutowski miał piłkę, robił taki ruch, to w lewo, to w prawo, by ewentualnie przeciąć piłkę. Dosłownie pomyślałem sobie wtedy, że mało prawdopodobne jest, że coś takiego się uda, ale po chwili przyszła druga myśl: Pan Piłkarz Bartosz Nowak wie, co robi i skoro tak robi, to jest duża szansa, że w końcu będzie z tego efekt. I choć nie bezpośrednio, to jednak taki błąd przeciwnika wykorzystał właśnie Marcel Wędrychowski. To jak katowicki De Bruyne wyczuł i doskoczył do golkipera gości, to też była klasa. Liczyła się szybkość. I oczywiście geneza tego gola jest po stronie Marcela. A potem był już kunszt Nowego.
W ataku zagrał tym razem Ilja Szkurin. Zawodnik przepychał się z rywalami, walczył. Sytuacji przez sporą część meczu nie miał. Ale jak już przyszło do pokazania swoich umiejętności, to i tu Białorusin spisał się świetnie. Najpierw świetne przyjęcie klatką, potem asysta oczywiście od Nowaka, no i pozostało już pewne wykończenie. Choć przyznam, że bardziej niż ten gol, podobało mi się zachowanie Ilji, przy golu na 3:1. Poszedł jak ten dzik na Vitala i już sam nie wiem, czy nasz zawodnik dziubnął tę piłkę czy rywal, ale ta agresja to było coś wspaniałego i doprowadziła ona do tego, że piłka trafiła pod nogi Nowaka, a ten – znów w wybitny sposób – strzelił niczym bilą do łuzy. W ogóle mam wrażenie między Szkurinem, a Nowakiem jest jakaś chemia, to jak współpracują i cieszą się wspólnie po bramkach, ten uśmiech na ustach i radość – coś pięknego. A Ilja w ogóle jeszcze punktuje u mnie dodatkowo tym, że ma kota – ale to już prywata 😉
Około 80. minuty byłem też pod wrażeniem jednej rzeczy i bardzo ceniłem nasz zespół. Mianowicie za to, że nie cofnęliśmy się do głębokiej defensywy. Oczywiście kilka razy byliśmy bardzo głęboko, bo Jaga rzuciła na nas wszystkie siły, do Imaza dołączyli Pululu czy Pietuszewski i mając dwubramkową stratę, logicznym było, że ruszą na nas. I czasem zakotłuje się w polu karnym. Jednak GieKSa starała się jak tylko mogła oddalić grę i dość często to się udawało. Ceniłem to dlatego, bo nieraz w takiej sytuacji zespoły cofają się już na stałe w swoją szesnastkę i tylko czekają na wymiar kary. Zamiast po prostu grać swoje. Powiedziałem sobie wtedy w duchu – właśnie w tej 80. minucie – że jeśli GKS straci dwa gole, to nie będę miał żadnych pretensji za ten sposób gry, bo ostatecznie to zmniejsza ryzyko utraty bramek, a nie zwiększa. Ostatecznie Jagiellonia strzeliła gola z rzutu karnego, bo Rafał Strączek w drugim meczu z rzędu znokautował rywala (poprzednio Kuuska, teraz Pozo), ale to była jedyna bramka gości w tym spotkaniu. I Rafał się do tego przyczynił również, broniąc dobrze i pewnie.
Ten mecz miał kilka analogii ze spotkaniem z ekstraklasy z poprzedniego sezonu. Znów wygraliśmy 3:1. Znów gola strzelił Pululu. I znowu katowiczanie zdobyli bramkę po fatalnym błędzie rywali w wyprowadzaniu piłki. Wtedy Nowak odebrał piłkę Halitiemu i gola strzelił Adrian Błąd, tym razem to Nowy był egzekutorem po świetnym odebraniu od Piekutowskiego. I znów euforia.
Dodajmy, że to już druga bramka w tym sezonie, w której nasz piłkarz odbiera piłkę bramkarzowi przeciwnika. W Płocku Rafałowi Leszczyńskiemu futbolówkę sprzed nosa zgarnął Marcin Wasielewski. Pressing się opłaca!
Nie zapominajmy też o świetnej defensywie naszej drużyny. To była kontynuacja gry z meczu z Pogonią. Poświęcenie, żółty (w tym przypadku czarny) mur naszych piłkarzy, wślizgi, bloki i wybloki. To co było naszym mankamentem na początku sezonu, w dwóch ostatnich meczach stało się chlubą. Nasz zespół znakomicie gra w obronie. A jeśli dołożymy do tego fakt, że nie opieramy się tylko na kontrach, tylko budujemy ciekawie swoje akcje ofensywne, można powiedzieć, że rozwój tej drużyny trwa w najlepsze.
Kolejnym naszym problemem były tracone nałogowo bramki do szatni. Już o tym zapomnieliśmy, choć Pululu akurat trafił na kilka minut przed końcem. Ale ostatnio mamy mecze na zero z tyłu, tych goli do szatni też po prostu nie zaliczamy. A tymczasem trend się odwrócił. Gdy ja się cieszyłem, że mamy spokojne 0:0 do przerwy i jedna minuta doliczona, GieKSa przeprowadziła swoją skuteczną akcję. Dla mnie to był totalny bonus, bo mentalnie byłem przy remisie do przerwy. A potem w doliczonym czasie całego meczu Bartosz ponownie strzelił gola.
Euforia po tej bramce była niebywała. Z wszystkich spadło ciśnienie. Te okrzyki „GKS! GKS!” i „Loooo, lolo loooooooo” po bramce przypominały stare czasy, jeszcze z lat 90., kiedy właśnie tak celebrowało się bramki. Absolutnie piękna sprawa.
Trener oczywiście na konferencji jest „oficjalny”, więc gdy zapytałem go, czy ma satysfakcję, że utarli nosa Jagiellonii za ten mecz ligowy, który się nie odbył powiedział, że nie rozpatruje tego w takich kategoriach. Za to my, jako kibice możemy – bo to też jest kwintesencja kibicowania, takiego bym powiedział w stylu angielski, czyli takie prztyczki, docinki. Więc troszkę Jaga dostała za swoje za to, że nie przygotowali boiska i lekceważąco podeszli zarówno do naszej drużyny, jak i kibiców, którzy do Białegostoku przyjechali. Chytry traci. Więc nie było co kombinować, trzeba było w tamtą niedzielę zagrać. Choć może Jaga wiedziała, co ją czeka i po prostu się bała?…
Myślałem o takim performancie, żeby trenerowi Siemieńcowi wręczyć łopatę do odśnieżania po meczu, ale stwierdziłem, że nie będę takich cyrków robił, choć wydaje mi się to całkiem zabawne (ach, pamiętny Puchar Pepco). Jednak nawet gdybym już miał sprzęt przygotowany, to w ostatniej chwili bym zrezygnował. Widząc przybitego trenera gości, włączyłaby mi się empatia i po prostu bym mu już nie dowalał. Poza tym mógłbym z tej konfrontacji nie wyjść żywy 😉
Jesteśmy w ćwierćfinale. Po raz pierwszy od 21 lat. W końcu po latach upokorzeń, kompromitacji i pucharowych dramatów, przeszliśmy już trzy rundy i zagramy na wiosnę w tych rozgrywkach. Czy znów naszym przeciwnikiem będzie ekipa z ekstraklasy? A może jakaś drużyna z niższej ligi? W ósemce znalazły się Avia Świdnik, Zawisza Bydgoszcz i Chojniczanka. To byłyby bardzo ciekawe opcje. W każdym razie droga na Narodowy zrobiła się realna. Trzeba będzie walczyć o to ze wszystkich sił.
W niedzielę Raków. Na zakończenie roku. GKS Katowice ma obecnie sześć zwycięstw w siedmiu ostatnich meczach. Bilans to znakomity. Trochę osób wieszczyło, że po porażce z Piastem w pozostałych spotkaniach nie zdobędziemy już żadnych punktów, że wszystko przegramy. Tymczasem mecz w Białymstoku się nie odbył, a potem z Pogonią i Jagą GKS po bardzo dobrej grze odniósł zwycięstwa. Naprawdę – wierzmy w tę drużynę.
Oczywiście z Rakowem łatwo nie będzie, bo piłkarze Marka Papszuna złapali dobry rytm. Odprawili z kwitkiem Rapid Wiedeń i Arkę strzelając im po cztery gole, wyeliminowali także Śląsk Wrocław. Więc przeciwnik jest trudny, ale przecież w lutym pokonaliśmy go w Częstochowie. A GieKSa jest na tyle w dobrej dyspozycji, że nie ma powodów, by nie wierzyć, że przy Limanowskiego nasz zespół nie jest w stanie grać o zwycięstwo.


Kato
17 marca 2017 at 22:45
PO AWANSIE.Sił zostało na 45min.Parodia
kejta
17 marca 2017 at 22:47
Az nie chce sie wierzyc ze po 3 meczach mamy zaledwie 2 pkt chyba kazdy Gieksierz ma dzis fatalny humor :/
kris
17 marca 2017 at 22:48
Kupiłem karnet ale taki HUJ jak mnie tam zobaczycie na Bukowej.Totalne dno,wyjebać Brzęczka i starych ciuli Fose Wisio.Szok ale nas w huja ładują z tym awansem.My słabi a Syfnowiec jeszcze słabszy.Z CZYM DO EKSTRAKLASY PATAŁACHY.ZERO AMBICJI……..
Eda67
17 marca 2017 at 22:50
Shellu banuj kibiców! Niech nie próbują wypisywać tu bzdur że Gieksa gra słabo, że ma sił tylko na 30 minut, że nie potrafi sklecić jednej akcji przez całą połowę, że kupiła zawodników którzy niczego nie wnoszą do zespołu. To nieprawda. Gramy jak Monaco!!!
kibic
17 marca 2017 at 22:52
Wstyd i hanba kolejny roz nos te grajki osmieszyli,bez kondycji o brona zero do wymiany pomoc nie istnieje a napastnika jak niebylo tak niema o awansie mogymy zapomniec robia nos inop za ciulow i posmiewisko a ten Wisio chyba robi loda Brzeczkowi a ten go wystawio czyste drewno o Goncerzu nawet niema co pisac,jeszczed ino na koniec Brzeczek nos osmieszy jego glupia wypowiedzia ze bylo dobrze ino ze przegrali
TOMASZ
17 marca 2017 at 22:57
CO WY KURWA W SZATNI ROBICIE W PRZERWIE JAJA WAM BRZĘCZYK WIĄŻE PIZDY NIE ZESPÓŁ NA EKSTRAKLASĘ LEPIEJ ZOSTANCIE ALBO SPADNIJCIE NIŻEJ BO TAM Z TAKĄ GRĄ JEST WASZE MIEJSCE
stefan
17 marca 2017 at 22:59
Zagłębie słabe strasznie porażka i śmiech na sali jednocześnie
tak to można opisać. Zmiany fatalne na ratunek Goncerz jak on jest bez formy jedynie podskakuje, opalony obrońca szok że on grał w podstawowym składzie.
Brzeczek chyba się pogubił zmieniając Prokicza. Ogólnie chyba jest zagubiony jeszcze nic straconego, ale trzeba coś zmienić.
Berol
17 marca 2017 at 23:00
Aj kurwa mac szkoda gadac ……….. serio kur.. znów wygrany mecz i znów to samo jeszcze taki prestizowy w pierwszej mogło byc 3-0 a znów kupa oj bycie kibicem GKS to sadomasochizm od kilkunastu lat myslałem moze teraz troche radosci za te wszystkie zonki i upokorzenia nic to …. znów w ryj trudno jedziemy dalej
TOMASZ
17 marca 2017 at 23:06
DO TURCJI NIECH JADĄ ZABAWIĄ SIĘ JESZCZE W CIEPEŁKU NA WYCIECZKACH A JAK W POLSCE BĘDZIE CIEPŁO ZACZNIEMY GRAĆ A TO BĘDZIE ZA 10000LAT DZIĘKUJĘ KIBICEM JESTEM OD6ROKU ZYCIA MAM37 ALE ZAWIESZAM SYMPATIĘ DO TYCH PANÓW ZOSTAWIAM TYLKO BARWY I LOGO GKS A PANOM PRZY STOLIKU DZIĘKUJĘ NIE PATRZĘ.
Pyjter
17 marca 2017 at 23:08
To co Wy tu wypisujecie to MASAKRA!
Wy jesteście kibicami?Dzieci internetu,sam hejt.Ciagle wierzę z będzie dobrze,oby poradzili sobie mentalnie i psychicznie.Walczymy dalej,pozdrawiam normalnych.
TOMASZ
17 marca 2017 at 23:20
NORMALNIE TO TAK 45MINUT I TYLE
psz
17 marca 2017 at 23:25
To już nie do wytrzymania!!!
Berol
17 marca 2017 at 23:35
Z mej strony zero hejtu nie o to chodzi kocham ten klub tylko troche gorycz dzis bo po tylu latach róznych sadomasochistycznych jazd liczyłem na chwile radosci trudno zas w ryj…. serce nie sługa wybór jeden na całe zycie licze ze kiedys jeszcze oprócz upokorzen jakas radosc mi ma miłosc przyniesie
Markus
17 marca 2017 at 23:52
Nie wiem co o tym mysleć, jest chujnia i to fest.
Gorole nie grali nic a i tak to wystarczyło na naszych grajków.
Cos tu cholera nie gra, nie możliwe że kolejny mecz grają tylko jedną połowe.
Zakłady czy chuj wie co??
Jedynie możemy sie teraz napić,tyle nam zostało
Berol
18 marca 2017 at 00:09
ten Dyja od przygotowania fizycznego to cv ma fajne ale… odkąd przyszedł graja pół czy cwierc meczu gitara ze radosc to ogladac pomijajac skutecznosc fatalna ale radocha na nich patrzec potem jakas chujnia jakby im prad zgasł to juz 3 taki mecz cos tu nie hallo ……?
ula
18 marca 2017 at 00:40
Weź ty odwal się od Dyji,to że gramy tak samo,w każdym meczu to wcale nie oznacza że to wina Dyji,on jest świetnym trenerem,bo nawet trenował chłopaków z ekstraklasowego ruchu Chorzow,dajmy mu trochę czasu,bo jest od niedawna w naszej drużynie a ty go już z góry przekreslasz,zastanow się co ty pieprzysz?
ula
18 marca 2017 at 00:44
Przeciez pod jego okiem trenował też Alan czerwinski,i zobacz teraz jakim on stał się piłkarzem dużego formatu skoro nawet kluby z ekstraklasy się o niego biły
Berol
18 marca 2017 at 01:18
wszyscy sa swietni i zajebisci i gitara tylko wciaz w dupe mamy … ula nie wiem ty jak sie uwezniesz to bronisz na forum kazdego zawodnika czy z sztabu jak nie wiem co , czytam forum od deski do deski kiedy trzeba pochwalic to trzeba a kiedy zjebac to tez trzeba motywacyjnie opierdolic .Fakty sa takie ze mimo fajnej gry sporymi momentami wizualnie jest dno i kaszana jak idzie o pt, troche mamy fuksa bo w tej lidze przeciwnicy tez sie potykaja i da sie jeszcze ale to ostatni dzwonek by jebnac sie w głowe i wskrzesac motywacje że gramy o cos czy znów kolejne lata gnijemy w marazmie… Rozumie ze masz dobre serce wszystkich prawie fajnie oceniasz i bedziesz bronic jak lwica choćby nie wiem kto jaki kał na boisku odstawiał ale to nie tedy droga …. tak to sympatie w A klasowym zespole my jak mamy o cos grac to sorry … trzeba oceniac realnie a nie sercem i sympatiami bo spoko koles ktos jest …
Berol
18 marca 2017 at 01:44
przegralismy trudno znów strzał trzeba wyciagnac wnioski i isc dalej jak pochwałka sie nalezy to nalezy jak zjeb to zjeb.. dzis zjebali po raz kolejny w prestiżowym meczu który był wiecej niz tylko walka o pt i miejsce w tabeli zwłaszcza wiec trudno byc zadowolonym bo za wrazenia artystyczne to w łyzwach figurowych nie w bala wiec dziwne nie jest ze ludzie sa wkurwieni i trudno o pochwały
Berol
18 marca 2017 at 01:58
nie przekreslam zadnego Dyji bo pewnie jest swietnym fachowcem i ma fajne cv tylko narazie widze ze jest dno jak idzie o przygotowanie fizyczne na 90 min wiec sorki nie wiem do kogo pretensje….moze do pana leona z parkingu lub do pani kasi z kasy z marketu obok ………….. w sumie wali mnie kto ich trenuje maja grac i miec siły a widze ze im na 30 do 60 min maks sił starcza czyli cos nie teges…. kurwa ja pierdole jak raz na tydzien nie idzie w meczu 90 min zapierdalac to inna historia troche chłopy by fizycznie porobili w jakiejs fabryce czy kopalni za hajs jaki plebs zarabia to by tez inaczej chodzili ….
ula
18 marca 2017 at 02:33
Berol tu nie chodzi o dobre serce,bo też potrafię opierdolic np wisia za spieprzony trzeci mecz z rzędu który oglądam w TV za każdym razem dno totalne D.Abramowicz to przynajmniej jeszcze coś próbował strzelić w 34 minucie spotkania które uważnie oglądałem,no cóż trzeba przełknąć ta gorzka pigułkę wziąć się do kupy i zapierdalac ile wlezie
Berol
18 marca 2017 at 03:05
i tu sie Ula zgadzamy trudno znów w plecy trzeba przełknac i isc dalej tylko jest teraz taki moment ze mozemy isc dwa kroki do przodu badz znów wtopic sie w marazm i gnic latami w tej lidze co do D. Abramowicza akurat chłop sie stara czasem cos nie wyjdzie ale brat w bramce naprawi troche fuksa czasem ale akurat do tego zawodnika absolutnie nic nie mam bo widze ze chłop sie stara i zapierdala czasem cos nie wyjdzie ale widze ze facet walczy to cenie i do niego nie mam pretensji aluzja ze potrafisz walczyc jak lwica to ze paru piłkarzy wczesniej tez na forum tak ostre obrony niektórych naszych srednich graczy ze strach nawet byłoby cos negatywnego na nich napisac ha ha
fan -club Dortmund
18 marca 2017 at 07:51
do szanownych kibocow Ula i Berol…wyglada na to ze my kibice jestesmy chyba chorzy i musimy od 12 lat wpierdalac tabletki z goryczka porazki lub braku upragnionego awansu …ilez to juz prestizowych meczow przegralismy ,ilez to lat blakamy sie w 2 lidze gdzie piast ma nowy stadion i 1 lige od paru lat ,gdzie pier… ruch trzyma sie ligi jak rekin lawicy i wyglada ze w tym sezonie znowu sie utrzyma nie majac wiecznie kasy…a my co???CO DO PRZYGOTOWANIA FIZYCZNEG PAN dYJA STRYJA PIJA jezeli ktos bierze kase za robote ,a podejrzewam ze za 1300 Netto nie pracuej to oczekuje od niego solidnej pracy …a jezeli jego podopieczni nie umia grac 2 polowy bo nie ma sil na to wyglada tzn ze cos jest nie tak…oni mieli 3 miesiace na przygotowanie a nie 3 tygodnie a sytuacja powtarza sie dokladnie ta sama w 3 meczu ,wiec moze ktos pierdolnie sie w piers i powie ze cos nie funkcjonuje a nie wystawia brzeczacego na konferencje ktory pierdoli ze bylo dobrze ale…ale panie brzeczek to nie jazda figurowa nie ma ocen za 1 polowe tylko licza sie bramki i wygrane a juz bankowo z tak slabymi gorolami jak nigdy…slow brakuje a krew sie gotuje
Jacek T.
18 marca 2017 at 08:50
Kolejna tragedia. Na 4 ostatnie mecze z gorolami mamy 3 porażki i remis u siebie. Brzęczek to dno nie trener. Teraz w trzech meczach zaledwie 2 pkt… nie będzie awansu.
Eda67
18 marca 2017 at 10:50
Tę drużynę widziałem tylko raz na żywo, w Tychach. I to w zasadzie wystarczy by wyrobić sobie o nich zdanie. Mam już swój wiek i trochę meczy w życiu obejrzałem. Nie będę się tu rozpisywał o Bordeaux, Arisie czy Leverkusen. O takiej drużynie możemy już tylko pomarzyć. Chodzi raczej o to że obecni kopacze nie mają za grosz techniki, pomysłu na grę, skuteczności (brak napadziora z prawdziwego zdarzenia). W Sosnowcu stało się to samo co w Tychach. Nasi niby bez przerwy atakują i nic z tego nie wynika, rywal robi jedną akcję i oddaje jeden celny strzał i gol. Brak szczęścia? Nie. Szczęścia to można szukać w lotto albo w miłości. My nie mamy piłkarzy zdolnych do podjęcia walki na boisku. Siatkarze często przegrywają, hokeiści też ale oni kuźwa walczą do upadłego! Dziwne że jeszcze nikt tu nie skrytykował odpowiedzialnego za transfery drewnianych piłkarzyków czyli „wielkiego” fachmana Motałę. Gdyby był taki super to by go z Lecha nie wy….li. Ogólnie dno. Jak coś się zmieni to wchodzę na forum i odszczekuje wszystko co napisałem. Oby mi piłkarze dali taką szansę.
Greg
18 marca 2017 at 14:35
Kurwa krew mnie zalewa nie ma sensu sie dalej rozpisywać
Gdzie kurwa stadion
Każdy kibic wierzy bo chce wierzyć ze to moze wkoncu ten rok. Będzie
kluczowy
Ale jak miasto to pierdoli bo są hujami bez ambicji
To każdy widzi jak to wyglada niby chcą ale cos nie tak
Kurwa do roboty ja sie kurwa pytam co ze stadionem
Będzie stadion dobra infrastruktura będzie awans
Bo huje z um nie wpompują kasy w stadion bez awansu nie będzie stadionu będzie huj nie awans kurwa
Nie chce sie bawić w przepowiednie ale tak będzie to sie łączy jedno z drugim
Greg
18 marca 2017 at 14:39
Kurwa kibicu Pieczynski prawo reko prezydenta ja sie pytam kurwa kiedy będzie stadion