Dołącz do nas

Hokej

[RELACJA] Grad goli… i kar. Oleg Yashin show

Avatar photo

Opublikowany

dnia

15 lutego TAURON KH GKS Katowice rozpoczął fazę play-off pierwszym meczem ćwierćfinałowym z Unią Oświęcim. Do składu GieKSy powrócił między innymi Grzegorz Pasiut i Jakub Wanacki – zabrakło jedynie Dusana Devecki i Martina Cakajika, którzy wciąż leczą kontuzje.

Pierwszą dobrą okazję do zdobycia gola w 2 minucie meczu miał Marek Strzyżowski, który minimalnie przestrzelił po podaniu Radosława Sawickiego zza bramki. W 4 minucie otrzymaliśmy karę za nadmierną ilość zawodników na lodzie. Byliśmy bardzo blisko zdobycia gola w osłabieniu, kiedy to krążek wytrącony przez Macieja Urbanowicza trafił do Filipa Starzyńskiemu, jemu zaś ,,gumę” w ostatniej chwili kijem wybił Fikrt. W 7 minucie Sawicki dograł do ustawionego przed bramką Yashina, który uderzył tuż obok słupka. Po chwili centymetrów zabrakło Laakkonenowi, by umieścić krążek w bramce po małym zamieszaniu. Unici od czasu do czasu odgrażali się kontrami, przy których czujny musiał być Lindskoug. W 11 minucie ustawiony za bramką Wronka próbował umieścić krążek w bramce odbijając do od łyżwy Fikrta, ale doświadczony bramkarz nie dał się na to nabrać. Po chwili swoją pierwszą bramkę w barwach GieKSy zdobył Oleg Yashin, który najlepiej zachował się pod bramką po odbiciu strzału parkanem przez Fikrta. 25 sekund później było już 2:0 dzięki uderzeniu Damiana Tomasika spod niebieskiej. Po kilkunastu kolejnych sekundach mogliśmy zdobyć kolejnego gola, ale Malasiński nie wykorzystał podania Pasiuta. W 16 minucie nasz nominalny 4 atak rozklepał obronę Unii. Po pierwszym golu Yashina przyszedł czas na pierwszą asystę, gdyż to po jego podaniu Bartosz Fraszko objechał Fikrta i pewnie umieścił krążek w bramce. Po chwili karę za przeszkadzanie otrzymał Tuhkanen. Po 30 sekundach przewagi Lindskoug dał się zaskoczyć strzałem z nadgarstka w okienko. Choć dalej prowadziliśmy 3:1, to od razu ruszyliśmy do ataku, by odrobić straconą bramkę. Cel osiągnęliśmy po niewiele ponad minucie gry. Kolejny raz z defensywą Unii zabawił się atak Fraszko-Starzyński-Yashin, a ten ostatni zdobył swoją drugą bramkę tego dnia. Po 20 minutach prowadziliśmy 4:1.

Po 75 sekundach od rozpoczęcia drugiej tercji Trandin dopuścił się faulu i po raz pierwszy w tym meczu mogliśmy grać w przewadze. Mieliśmy jednak problem nawet z założeniem zamka i nie stworzyliśmy żadnego zagrożenia. Znacznie lepiej poradziliśmy sobie w grze 5 na 5, a w 25 minucie hat-tricka skompletował Oleg Yashin, który oddał potężny strzał po podaniu Filipa Starzyńskiego. Minutę później na ławkę kar odesłany został Jesse Rohtla. Tym razem przetrwaliśmy 2-minutowy okres gry w osłabieniu bez straty gola, a w 30 minucie było już 6:1. Niko Tuhkanen uderzył z dystansu, a zasłonięty Fikrt nie zdążył zareagować. Po tej bramce doszło do zmiany bramkarza w drużynie z Oświęcimia – miejsce Fikrta zajął młody Sebastian Lipiński. Chwilę później sytuacji sam na sam nie wykorzystał Wronka. W 32 minucie Jyrkkio stracił kontrolę nad krążkiem na linii niebieskiej i Oświęcimianie przeprowadzili groźną kontrę, ale strzał na bramkę zatrzymał Lindskoug. Po zatrzymaniu gry Jyrkkio trafił do boksu kar. Ponownie wybroniliśmy osłabienie, ale Unia kilka razy pokazała, że lepiej nie ryzykować kolejnymi wykluczeniami. W 37 minucie Krawczyk po odebraniu krążka rywalowi został przez niego sfaulowany. Po 47 sekundach gry w przewadze po raz pierwszy pokonany został Lipiński. Swojego drugiego gola w tym meczu zdobył Tuhkanen, który wykorzystał podanie Rohtli. Niecałą minutę później było 8:1. Jakub Wanacki i uderzył z pierwszego krążka pod poprzeczkę po podaniu od Grzegorza Pasiuta. Po dwóch tercjach prowadziliśmy 8:1.

Już po 20 sekundach od wznowienia gry w trzeciej tercji krążek w bramce mógł umieścić Łopuski, ale nie trafił kijem w ,,gumę” w zamieszaniu. W 44 minucie swoją czwartą bramkę mógł zdobyć Yashin, ale po koronkowej akcji trafił w słupek. W kolejnej minucie indywidualną akcję przeprowadził Laakkonen, przy której został sfaulowany przez Danecka. Po 35 sekundach Malicki sfaulował Pasiuta w walce o krążek i dołączył w boksie kar do Danecka. Po wymianie kilku podań mocny strzał oddał Wronka, ale bardzo dobrze zachował się Lipiński. 40 sekund po karze dla Malickiego karę otrzymał Strzyżowski, a następnie doszło do przepychanki przy naszej ławce. Prowokatorem w tej sytuacji był Iiro Vehmanen, za co otrzymał karę 10 minut. Na 16 sekund przed końcem kary dla Malickiego 2 minuty otrzymał Tomasik. Przez kilkadziesiąt sekund musieliśmy się bronić w 3 przeciwko 5, ale Unici zdołali wykorzystać tej sytuacji. Niewiele później Wanacki ostro potraktował Trandina, który długo nie podnosił się z lodu, na którym pozostała plama krwi. Doszło do kolejnych przepychanek. Wanacki otrzymał karę meczu, a Przygodzki i Urbanowicz, którzy byli najaktywniejsi w przepychankach, otrzymali kary 2+2. Oznaczało to, że przez pełne 5 minut musieliśmy grać w osłabieniu. Po 2 minutach miały miejsce kolejne walki przy naszej ławce. Kary otrzymali Kiiholma i Jass, jednak zawodnik Unii dostał karę podwójną. Ledwo kilkanaście sekund po wznowieniu gry Jyrkkio spowodował upadek przeciwnika. W tamtym momencie na ławkach kar przebywało 8 zawodników! Unia w przewadze 4 na 3 co chwilę zagrażała naszej bramce, w której jednak świetnie spisywał się Lindskoug. Udało się go pokonać dopiero w 53 minucie w przewadze 5 na 4 pod sam koniec 5-minutowej kary, którą odsiadywał Wronka. Gola zdobył wówczas nasz były zawodnik Andrej Themar. 80 sekund później Oświęcimianie zdobyli trzecią bramkę. Danecek w sytuacji sam na sam strzelił Lindskougowi między parkanami. Zaspał w tej sytuacji Maris Jass. Jeszcze w ostatniej minucie meczu obustronne wykluczenie otrzymali Kiiholma i Łopuski, a chwilę po wznowieniu gry gola po kontrze mógł zdobyć Laakkonen. Mecz zakończyłsię wynikiem 8:3. Spotkanie ćwierćfinałowe numer 2 w poniedziałek w Oświęcimiu.

Trzy gwiazdy meczu:
Pierwsza gwiazda meczu: Oleg Yashin
Druga gwiazda meczu: Filip Starzyński
Trzecia gwiazda meczu: Niko Tuhkanen

TAURON KH GKS Katowice – KS Unia Oświęcim 8:3 (4:1, 4:0, 0:2)
1:0 Oleg Yashin (Jesse Jyrkkio, Filip Starzyński) 11:45
2:0 Damian Tomasik (Jesse Rohtla) 12:10
3:0 Bartosz Fraszko (Oleg Yashin, Filip Starzyński) 15:20
3:1 Juha Kiiholma (Andrej Themar, Peter Tabacek) 16:25 5/4
4:1 Oleg Yashin (Bartosz Fraszko, Niko Tuhkanen) 17:44
5:1 Oleg Yashin (Filip Starzyński, Bartosz Fraszko) 24:15
6:1 Niko Tuhkanen (Patryk Wronka, Jesse Jyrkkio) 29:05
7:1 Niko Tuhkanen (Jesse Rohtla, Jesse Jyrkkio) 37:43 4/3
8:1 Jakub Wanacki (Grzegorz Pasiut, Patryk Wronka) 38:40
8:2 Andrej Themar 52:45 5/4
8:3 Jan Danecek (Dawid Maciejewski, Martin Przygodzki) 54:05

TAURON KH GKS Katowice: Lindskoug – Jyrkkio, Tuhkanen, Łopuski, Rohtla, Laakkonen – Jass, Wanacki, Malasiński, Pasiut, Wronka – Tomasik, Krawczyk, Urbanowicz, Sawicki, Strzyżowski – Skokan, Krężołęk, Fraszko, Starzyński, Yashin

KS Unia Oświęcim: Fikrt – Vehmanen, Saur, Tabacek, Kiiholma, Themar – Bezuska, Konig, Adamus, Trandin, Przygodzki – A. Kowalówka, Maciejewski, Piotrowicz, Danecek, S. Kowalówka – Noworyta, Paszek, Malicki, Wanat, Gruszka

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

2 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

2 komentarze

  1. Avatar photo

    tombotleg

    15 lutego 2019 at 22:18

    Brawo nasi, dobry hokej, Oleg pozamiatał super transfer na PO niema lipy, Unia nie potrafi przegrywać, prowokacje i niepotrzebne zaostrzanie gry, sami zaczęli i to się dla nich zle skończyło, gościu dostał KO, trzeba zakończyć szybko tę serię.

  2. Avatar photo

    hans33

    15 lutego 2019 at 23:45

    Po mojymu to chop sie nazywo Jaszyn…

Odpowiedz

Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga