Piłka nożna
[RELACJA] Sędzia zabił ten mecz
W Wielki Czwartek na Bukowej zmierzyły się dwie drużyny, które chcą awansować do Ekstraklasy. Mecz zapowiadał się bardzo ekscytująco i od początku spodziewaliśmy się dobrego widowiska. Trenerzy zdecydowali się, że na murawie od pierwszej minuty wystąpią następujące 11-tki:
GKS: M.Abramowicz – Czerwiński, Kamiński, Prażnowski, Frańczak – Mandrysz, Kalinkowski, Sapała, Foszmańczyk – Lebedyński, Goncerz
Miedź: Kapsa – Bartczak, Midzierski, Trifonoc, De Amo, Garguła, Barreno, Forsell, Łobodziński, Rasak, Pennanen
Początek spotkania nie był wybitnym widowiskiem. Głównie była to wina arbitra, który przy każdym kontakcie z przeciwnikiem używał gwizdka i dyktował rzut wolny, ponadto w obu drużynach panował chaos i błędy w rozgrywaniu. Pierwsza dogodna sytuacja miała miejsce w 11. minucie. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego do piłki doszedł Goncerz, jednak uderzył z ostrego kąta tylko w boczną siatkę bramki. Kilka minut później Mandrysz wygrał pojedynek biegowy z przeciwnikiem, niestety jego strzał bez problemu obronił Kapsa. GieKSa z każdą minutą stawała się co raz to groźniejsza, brakowało jedynie celnego ostatniego podania. Miedź też szukała swoich okazji, w jednej z sytuacji Marcos Garcia Barreno wygrał starcie na skrzydle, lecz jego strzał był minimalnie niecelny. W 33. minucie po rzucie rożnym katowiczanie strzelili bramkę, niestety sędzia odgwizdał faul Praznovskiego na rywalu. Kilka minut później Mandrysz zmarnował 300% sytuację. Foszmańczyk odebrał piłkę rywalowi na jego połowie, podał do naszego młodego pomocnika a ten będąc sam na sam z bramkarzem uderzył niecelnie. To powinien być gol. Katowiczanie nie poddawali się i dalej napierali na przeciwnika, niestety brakowało dokładności.
Druga połowa rozpoczęła się od kilkuminutowej przerwy, ponieważ kibice rzucili na murawę serpentyny. GieKSa od początku chciała narzucić na rywala swój styl gry i zepchnąć przeciwnika do defensywy. Ta sztuka się udała i już w pierwszych minutach katowiczanie zagrozili bramce rywala. Najpierw celne dośrodkowanie Foszmańczyka nie zostało wykorzystane przez Goncerza, a chwile później Foszmańczyk przedarł się w pole karne i trafił wprost w bramkarza. W 54. minucie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego szanse miał Mandrysz, jednak uderzył mocno niecelnie. Rywale również byli groźni ze stałych fragmentów gry. Po jednym z nich Łobodziński będąc metr od bramki trafił w Abramowicza. W tym momencie należy znów zaznaczyć, że sporo kontrowersji w tym spotkaniu wzbudzał arbiter, który sędziował po aptekarsku. Brzęczek widząc, że gra zwolniła tempa dokonał zmian w składzie Mandrysza zmienił Jóźwiak, a kilka minut później Prokić został wprowadzony za Lebedyńskiego. Niestety zmiany nic nie dały i to rywal przejął inicjatywę. W 76. minucie piłkę na 15 metr rywalowi wyłożył Praznovky, na całe szczęście Abramowicz zdołał wybić strzał przeciwnika na rzut rożny. Kolejna akcja gości i znów błąd Olivera, który dał się ograć rywalowi. Niestety tym razem Miedź wykorzystała sytuację i Damian Rasak z najbliższej odległości pokonał Abramowicza. Chciałoby się powiedzieć, że GieKSa w tym momencie rzuciła się na przeciwnika, lecz byłoby to kłamstwem. Katowiczanie w dalszym ciągu byli bezradni i w 86. minucie stracili drugą bramkę. Dośrodkowanie z prawego skrzydła wykorzystał Jakub Vojtus. GKS nie odrobił strat i niestety trzecia porażka w tym roku stała się faktem.
Dużo można by było powiedzieć złego o sędziowaniu w dzisiejszym meczu, jednak jak nie wykorzystuje się swoich sytuacji to nawet z pomocą sędziego spotkania się nie wygra.
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Galeria Piłka nożna
Coraz bliżej… Narodowy
Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski.
Felietony
I co, niedowiarki?
Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.
Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić. Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.
O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.
Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.
Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.
Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.
Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.
Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.
Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.
W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?
Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.
Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.
Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.
Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.
Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.
Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.
O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!
Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.
Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.
GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.
Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.
A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.
Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.



tomek
13 kwietnia 2017 at 22:48
Brzeczek wypierdalaj nieudaczniku
Alan
13 kwietnia 2017 at 22:53
ooo jest pierwszy komentarz o zwolnieniu trenera 🙂 Zatrudnijmy Murinio
Eda67
13 kwietnia 2017 at 22:58
Co tu napisać po takim meczu? Gieksa znów zagrała jak przed dwoma wyjazdowymi zwycięstwami. Tragedia po prostu. Drużyna która u siebie nie wygrywa nie może awansować. Cudów nie ma. Sapała to jakaś kompletna porażka. Skąd go wytrzaśli? Gdzie Szołtys i Stanik? Sprowadzają gorolstwo z całej Polski a im zależy na Gieksie jak na zeszłorocznym śniegu.
hajna
13 kwietnia 2017 at 23:00
Nie ma co zwalać na sędziego gorsi sędziowali na Bukowej ten przynajmniej nie kartkowal za to gra Goncerza i Foszmanczyka to dno na pozycji Goncerza powinien grać Prokic a Foszmanczyk pozbywal się piłki szybciej od błyskawicy niestety Franczak to bardzo dobry pomocnik nie obrońca zdjęcie Lebedynskiego miast Goncerza to był klucz do porażki Gieksy i tu wielkie brawa dla trenera za znajomość drużyny i kolejne stracone punkty.
łowca hanysów
13 kwietnia 2017 at 23:06
Buhahaha zaczarowałem gieksę 😀 i przepowiedziałem porażkę 😀
Marcin
13 kwietnia 2017 at 23:07
.. powiem jedno jak w drużynie nie będzie rodowitych Gieksiarzy i ludzi stąd to możemy pomarzyć o awansie bo ci co są to ino zaglądają nakonto czy coś przybyło…
Markus
13 kwietnia 2017 at 23:09
To chyba mój ostatni karnet jaki kupiłem. Pierwszy powód to pieprzone terminy rozgrywania meczy, z powodu polsatu gramy w czwartki, piatki a przeciez ludzie pracują na zmiany. Drugi to zaangażowanie naszych pilkarzy, kurwica mnie bierze jak gorole z sosnowca smieja mi sie w pysk ze nasi znowu zagrali na takim poziomie. Może inne gry im wychodzą lepiej np. w fortunie ale na pewno nie na boisku.
janmir
13 kwietnia 2017 at 23:11
Żenada i tyle. Miasto powinno zakończyć finansować tych amatorów.
Berol
13 kwietnia 2017 at 23:24
brak słów kur… kolejny mecz gdzie przeciwnik nic wielkiego nie gra co grozniejsza akcja wpada im wszystko…sedzia wkurzajacy wszysto im gwizdał ale to zadne wytłumaczenie dla nas kolejny mecz spartolony i zepsuty humor na swieta .Człek jedzie na mecz z nadzieja a tu znów brutalny real i strzał w ryj od piłkarzy z wynikiem .Jest niepowtarzalna okazja by wyrwac sie z tego szamba pierwszej ligi a tu zapowiada sie ze znów z tego bedzie wielki murzynski ch….i znów lata marazmu . Normalnie mnie zdołowali dzis jak na chwile znów wiara wróciła po ostatnich 2 meczach to dzis ja znów zgasili z ta gra nic z tego nie bedzie co sie stało z nasza obrona ?jak wczesniej był to najpewniejszy pt zespołu tak teraz co grozniejsza akcja przeciwnika to nasza siata trzepoce. Zdrowych Swiat wszystkim naszym kibicom bo wesołe niestety raczej nie beda 🙁
kejta
13 kwietnia 2017 at 23:30
A wiec wyglada to tak wedlug mnie:
Przed sezonem: macie nie awansiwac bo nas jeszcze na to nie stac. Stadionu nie bedzie. I liga na sponsora troche dorobimy awans sie nie oplaca. Oczywiscie wszystkim wmawaimy ze celem jest awans ake macie zajac miejsca 3-5 zeby kazdy czul ze probowalismy ale przez brak szczescia i sedziow sie nie udalo.
Pierwsze 3 mecze silni rywale to nie mozecie wygrac nikt nic nie powie. Posypia sie hejty kazdy bedzie chcial zwolnic trenera ale pozniej macie 2 mecze z ulomami wiec macie wygrac wysoko zeby widzial ze walczymy a pozniej miedz u siebie nie mozecie wygrac bo wtedy bedzie 8pkt przewagi i moga juz was nie dogonic. Wiec przegrajcie kibice z czasem zapomna wiecej ich juz i tak na bukowej nie bedzie wiec nie ma po co nowego stadionu budowac 🙂
GieKSiorz
14 kwietnia 2017 at 00:49
Dzieki kopacze za zjebany humor na swieta,sam nie wiem co już o tym myslec,moze oni nas w huja laduja i specjalnie pompują atmosferę żeby ludzi naciagnac a potem graja żeby nie awansować bo kasy nie maja,albo im nie zależy bo to maja w dupie bo nie czuja się związani z tym klubem?nie wygrywa się meczy u siebie nie ma awansu proste.moze Panu Krupie tez nie zależy na tym awansie bo by musial stadion budowac,a tak robi ludzi w ciula?moze to lepiej grac w tej 1 lidze,bo boje się ze z taka gra i braku kasy na dobre wzmocnienia moglo by być o GieKSie glosno np.0-10 z legia albo lechem.i tak na GieKSe chodza fanatycy tylko,ja będę chodzil bo to mój klub,ale niech nas nie robia w ciula,powiedza gramy o jak najlepsze miejsce i tyle
GieKSiorz
14 kwietnia 2017 at 01:00
WSZYSTKIM KIBICOM GIEKSY ZDROWYCH WESOŁYCH ŚWIĄT!!!!!GieKSa TO MY!!!!!
tombotleg
14 kwietnia 2017 at 01:08
Brzęczek Fc Truskolasy to szczyt twoich trenerskich umiejętności, kolejny sezon w dupie, więcej się k. nie będę produkował nie warto.
Igor
14 kwietnia 2017 at 02:05
Sędzia sie gubił, ale nie wypaczył wyniku. Ci piłkarze (najlepsi jakich mamy od 10 lat) nie zagrają lepiej, bo… nie ma tu trenera. Brak taktyki na trudne momenty. Obawiałem się, że po dwóch wygranych z kelnerami, będzie zderzenie z murem… No i dobrze się obawiałem.
banik12
14 kwietnia 2017 at 06:36
Przestańcie jechać na trenera i pseudokoaczy.To Cygan ta spasiona świnia i jego koleżka Krupa nie chcą awansu.
Tomek
14 kwietnia 2017 at 07:43
Cygan pokaż jaja i ratuj ten sezon. Wywal brzeczka natychmiast bo to czlowiek katastrofa. Nie ma wyników nie ma trenera. Pamietaj Cygan że brak awansu to twoja decyzja. Obiecałeś to wiec albo zaczynac sie pakowac albo zacznij coś konkretnego robić
Jarosław
14 kwietnia 2017 at 09:06
Cygan dostaje grubą grubą grubą kasę za rządzenie całą pierwszą liga, więc jak awansuję to korytko uschnie. Awansu nie będzie!!!! Przynajmniej nie teraz!!! Tak będę chodził na GiekSę i mocno się wkurwiał piwa się napiję. Dopinguję ponad 25 lat od 13 r.ż. części tych grajków nie było na świecie a część waliła do nocnika. Jak będzie film o GieKSie to OBOWIĄZKOWO NIECH OBECNE GRAJKI ZOBACZĄ JAK SIĘ GRAŁO!!!!
Wczoraj wpadł jeden kibic do szatni……grajcie tak dalej……..
Gieksiorz
14 kwietnia 2017 at 10:48
Łowca hanysow: wypierdalaj stad bo z ciebie łowca hanysow jak z koziej dupy trąba normalnie kurwa inaczej byś uciekł ze strachu tylko kozaczy na internecie gorolu jebany! Co do Gieksy szkoda gadać specjalnie przyjechałem na mecz po zwycięstwo i zaś w ciuła mi zrobili :/. Co sie z nimi stało poprostu pozostawiam bez komentarza bo kasy z nas mamy inne przypuszczenia ze poprostu są słabi albo porostu im sie nie chce awansować czy chuj wie co. Pozdro Gieksiarze!
...
14 kwietnia 2017 at 11:10
Jak pisałem przed rundą wiosenną,że awansu nie będzie to mi wykasowali komentarze(będę to powtarzał do znudzenia).Kejta-z pewnością taka rozmowa była,co do tego nie ma żadnej wątpliwości.Te gówniarze(piłkarze,działacze,trenerzy) zarabiają po naście tysi/ms,więc robienie w h..a kibiców to dla nich przyjemna i dochodowa zabawa…..tyle….
Brynowianin
14 kwietnia 2017 at 16:11
DO ROBOTY DOSTAJECIE WPIER…. OD KAZDEGO KTO PRZYJEŻDZA NA BUKOWĄ
zmienic wszystkich fieksa to my kibice a wy tylko wstyd na przynosicie
atak który miał byc siła jest po praostyu dramatem
Do roboty maciie wszystko pieniadze, sponsora, kibiców o co WAM CHODZI
tyyyybeeeekk
14 kwietnia 2017 at 21:42
Piłkarze nie chcą awansować bo wiedzą że wraz awansem połowa straci robotę i wyląduje w niższych ligach. Dlatego właśnie to nie wina Brzeczka a konspirujacych piłkarzy.