Kibice
Rzut oka z Blaszoka #12 – sami swoi

13 sierpnia 2016 roku znów zmniejszyła się populacja GieKSiarzy, którzy z czystym sumieniem będą mogli świętować awans. Nie no, ludzie, przecież nie mówię, że w tym roku awansujemy. Nie mam pojęcia. Może tak, może nie. Ale jakiś tam awans w przyszłości przecież będzie, czyż nie?
Stało się, nadszedł czas by opuścić ciepły kur… sektor A i dołączyć do „jądra ciemności” by wspierać piłkarzy Katowic głośniej i lepiej. Decyzja o zamknięciu skrajnych sektorów była słuszna, ale szkoda, że w ogóle musiała zostać podjęta. Jej przyczyną była oczywiście fatalna frekwencja. Doping jak doping, jakość była zbliżona do tej, jaką zaprezentowaliśmy w pierwszej kolejce tego sezonu. Był to jeden z tych wyjątkowych meczów, w których lepiej zaprezentowali się reprezentanci GKS biegający po boisku niż ci stojący na trybunie. Nie mam nic przeciwko, szkoda tylko, że stało się tak za sprawą naszego regresu, a nie jakiegoś wielkiego progresu piłkarzy. Mały był, na razie tyle zresztą wystarczy. Powoli do przodu!
Pod względem frekwencji osiągnęliśmy absolutnie najniższy możliwy dla nas poziom, gorzej już być chyba nie może. Aż mi się przypomniało, jak jesienią 2001 roku pewna warszawska ekipa zgromadziła w młynie około 200 osób na meczu z RKS-em Radomsko. Jak skończył się dla niej sezon 2001/2002? Gdzie jest teraz? Pewnie się domyślacie…
Nie pojawili się przy Bukowej kibice Chojniczanki i nie zamierzam niczego więcej o nich pisać. Pozostawiam to im. Akurat pisanie – z tego co się słyszało swego czasu – wychodzi im najlepiej.
Podsumowanie:
Oprawa: brak
Frekwencja: 1800
Goście: 0
Wydarzenia: –
Felietony Piłka nożna
8:8 i bal pękła

Tego jeszcze nie grali. GieKSa chyba lubi być pionierem. We współpracy z drugą Gieksą, która Gieksą oczywiście nie jest, bo „GieKSa je yno jedna”, jak mawiał niegdysiejszy prezes GKS Katowice Jacek Krysiak. Więc ten drugi klub to Gie Ka Es Tychy. Klub z ulicy Edukacji. W Tychach.
Miesiąc temu katowiczanie rozegrali sparing z Górnikiem Zabrze. Ten towarzyski Śląski Klasyk przyciągnął na Bukową rekordową liczbę kilku dziennikarzy. Był zamknięty dla kibiców, do czego się już przyzwyczailiśmy w przeszłości, natomiast nie było żadnych problemów z relacjonowaniem, pojawiły się nawet później na telewizji klubowej bramki.
Teraz we wtorek czy środę klub poinformował, że GieKSa zagra z Tychami mecz kontrolny w czwartek. Mecz zamknięty dla publiczności i przedstawicieli mediów. Okej – pomyślałem. Choć nadal wydaje mi się to dość absurdalnym rozwiązaniem, to tak jak wspomniałem – przywykliśmy.
Każdy jednak w tenże czwartek był ciekawy, jaki wynik padł w tych niesamowitych sparingowych bojach. Ja sprawdzałem sobie co jakiś czas w internecie, czy jest już podany rezultat. Dzień mijał, mijał, a wyniku nie było. Pomyślałem – kurde, może grają o 20.45 jak Polska z Nową Zelandią. Przy jupiterach, bo wiadomo, derby, mecz na noże i tak dalej. Odświętna atmosfera, tyle że bez kibiców i mediów.
No ale i po zakończeniu meczu „Orłów Urbana” z finalistą przyszłorocznego Mundialu, wyniku nie było. Kibicie już zaczęli się zastanawiać, czy sparing w ogóle się odbył. Zaczęły się pierwsze „śmiechy , chichy”. Że grają dogrywkę. Potem, że strzelają karne. Potem, że grają tak długo, aż ktoś strzeli bramkę, ale nikt nie może trafić do siatki… to akurat byłoby bardzo pozytywne, bo w końcu kilka godzin umielibyśmy zachować zero z tyłu.
No i nie doczekaliśmy się.
Za to w piątek po południu czy wczesnym wieczorem na Facebooku klubowym w KOMENTARZU do informacji zapowiadającej sparing kilka dni temu, czyli nawet nie w nowym, osobnym wpisie, pojawiła się informacja, że oba kluby uzgodniły, że nie będą do wiadomości publicznej podawały wyniku oraz składów.
I szczęka mi opadła i leży na podłodze do teraz.
W czasach czwartej czy trzeciej ligi trener Henryk Górnik prosił nas lub miał pretensje (już nie pamiętam dokładnie), że napisaliśmy o jakiejś czerwonej kartce, którą nasz piłkarz dostał w sparingu. Innym razem któryś trener w klubie miał pretensje, że wrzucamy bramki – chyba nawet z meczów ligowych (sic!), jak jeszcze prawa telewizyjne w niższych ligach nie były określone i była wolna amerykanka z tym. Trener Górnik na jednej z konferencji mówił, że gdzieś tam „może i nawet być k… sto kamer i coś tam”… Spoglądaliśmy na siebie wtedy z ludźmi z GKS porozumiewawczo. Już wtedy wygłaszałem twierdzenia, że przecież taka „Barcelona i Real znają się jak łyse konie, a my próbujemy ukryć, jak kopiemy się po czołach – i to jeszcze nieudanie”.
Żeby nie było – trener Górnik to legenda i GieKSiarz z krwi i kości, a wspomnianą sytuację przypominam z lekkim uśmiechem na tamte dziwne czasy.
Nie sądziłem, że w czasach nowoczesnych, w ekstraklasie, po tylu latach, jeszcze coś przebije tamten pomysł.
Jak po meczu z Lechem napisałem krytyczny wobec kibiców tekst dotyczący zbyt dużej „jazdy” po zespole i trenerze, tak tutaj trudno decyzję o niepodawaniu wyniku ocenić inaczej niż kabaret. Przecież tu nawet nikt nie oczekiwałby szczegółów przebiegu meczu czy materiału filmowego. Po prostu kibic jeśli wie, że jego drużyna gra mecz, chce poznać przynajmniej wynik i strzelców bramek. Ewentualnie składy. Nawet jakby był jakiś testowany zawodnik, to można to jakoś ukryć i po prostu dać info, że „zawodnik testowany”. Też śmieszne, ale to absolutnie nie ten kaliber, co całkowite odcięcie wiedzy o wyniku.
I tu nawet nie chodzi o sam fakt podania czy niepodania rezultatu. Tu chodzi o całą otoczkę i PR tej sytuacji. Przecież to jest tak absurdalne, że za chwilę wszystkie Paczule i Weszło będą miały niesamowite używanie po naszym klubie. To się kwalifikuje do czegoś, co jest określane „polskim uniwersum piłkarskim”, czyli wszelkie kradzieże znaków przez sędziów z ekstraklasy, dyskusje Haditagiego czy Królewskiego z kibicami i wiele innych.
Kibice już zaczęli drwić, że pewnie „Rosołek strzelił cztery bramki i żeby Legia go z powrotem nie wzięła, zrobiliśmy blokadę wyniku”. Ktoś inny, że zagraniczne kluby zaraz wykupią nam zawodników po tym wybitnym występie. Przecież taka informacja o… braku informacji to pożywka dla szyderców. Co przecież w kontekście słabych wyników w tym sezonie jest oczywiste, bo jakby GKS był w czubie tabeli, to wszyscy by machnęli ręką.
Strategia klubu też jest jakaś pomylona, bo przecież można byłoby o tym sparingu nie informować w ogóle. Wtedy nikt by o niczym nie wiedział, chyba że jakiś piłkarz by się pochwalił na swoich social mediach. A tak poszła jedna informacja o meczu, który się odbędzie i druga, że nie podamy wyniku. PR-owy strzał w stopę. Naprawdę chcemy w ekstraklasie klubu poważnego, ale też poważnego sztabu trenerskiego i piłkarzy.
Teraz można snuć domysły, dlaczego nie chcą podawać wyniku. Czy znów ktoś odniósł bardzo poważną kontuzję, tak jak Aleksander Paluszek ostatnio? A może GKS przegrał 0:5 i nie chcą podgrzewać negatywnych nastrojów? A może jeszcze coś innego? Tego na razie nie wiemy. Co może być tak istotnego w suchym wyniku spotkania, że aż trzeba go ukryć?
Mnie osobiście takie akcje niepokoją. Już mówię, dlaczego. Mam wrażenie i poczucie, że w futbolu, cokolwiek by się nie działo, czynnikiem, który pomaga, jest transparentność, a to, co zdecydowanie przeszkadza – tej transparentności brak. Ja nie mówię, że my musimy wszystko wiedzieć. Wiadomo, że są kwestie choćby taktyczne, które dla kibica i przede wszystkim przeciwników – mają być tajemnicą. Nikt też nie wymaga ujawniania rozmów transferowych z piłkarzami. Jednak są pewne podstawy.
I właśnie to mnie niepokoi, bo takie ukrycie wyniku dla mnie świadczy o dużej nerwowości, która panuje w zespole. Że po prostu to jest taki poziom lęku czy spięcia, że zaczynamy wymyślać jakieś dziwne zabiegi, w swojej istocie kuriozalne. To mało kiedy się kończy dobrze. Ostatnio zademonstrował to mistrz strategii Eduard Iordanescu, który wystawił mocno rezerwowy skład w Lidze Konferencji i efekt był taki, że co prawda z Samsunsporem przegrał, ale za to nie wygrał, ani nie zremisował z Górnikiem.
Nie oceniam tego komunikatu jako złego samego w sobie. Sam ten fakt niewiele zmienia w życiu piłkarzy, trenerów i kibiców. Bardziej chodzi o kuriozalność tej sytuacji i przyczynek do spekulacji. Kompletnie niepotrzebnych, bo ta drużyna przede wszystkim potrzebuje spokoju. Z Wisłą Płock i Lechem Poznań zagrali naprawdę niezłe mecze w porównaniu z poprzednimi. Po co to psuć głupotami?
Wiadomo, że jak GKS wygra z Motorem, to nie będzie tematu i wszyscy o tym zapomną. Ale jeśli naszemu zespołowi powinie się noga, to jestem przekonany, że ci kibice, którzy tak mocno jechali ostatnio po zespole i szkoleniowcu, teraz znów będą mieli mocne używanie.
Nie tędy droga.
Czekamy na piątek i to arcyważne starcie w Lublinie. Oby mimo wszystko ten sparing – cokolwiek się w nim nie wydarzyło – miał pozytywne przełożenie na mecz z Motorem. Punktów potrzebujemy jak tlenu.
PS Tytuł tego felietonu zapożyczony oczywiście od kibica GieKSy – Krista. Pasuje idealnie!
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu… z Tychami

Z alfabetycznego obowiązku (czyli jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B) zamieszczamy wytłumaczenie zaistniałej sytuacji ze sparingiem z GKS Tychy. Po wczorajszym artykule na GieKSa.pl (tutaj) do sprawy odniósł się Michał Kajzerek – rzecznik prasowy klubu.
Błędy zdarzają się każdemu, a rzecznik GieKSy – jak wyjaśnił w twitcie, kierował się dobrą współpracą z tyskim klubem na poziomie klubowych mediów. Też został de facto postawiony w niezbyt komfortowej sytuacji.
Dlatego jeśli chodzi o naszą stronę sportową, czyli sztab szkoleniowy, uznajemy temat za zamknięty. I mamy nadzieję, że nigdy naszemu pionowi sportowemu nie przyjedzie do głowy zatajać tego typu rzeczy. Jednocześnie, jeśli istnieje jakiś tyski Shellu, to mógłby spokojnie artykuł w podobnym tonie, jak nasz, napisać w stosunku do swojego klubu. Mogą sobie nawet skopiować, tylko zmienić nazwę klubu. To taki żart.
Co prawda nadal istnieją niedomówienia i podejrzenia co do wyniku, choć idą one w drugą stronę – być może to Tychy mogły sromotnie ten mecz przegrać, co w kontekście fatalnej atmosfery naszego sparingowego derbowego rywala, mogło być przyczynkiem do zatajenia wyniku. Ale to tylko takie luźne domysły. I w zasadzie sportowo, nie ma to żadnego znaczenia.
Tak więc, działamy dalej i – to się akurat w kontekście wczorajszego artykułu nie zmienia – z niecierpliwością czekamy na piątkowy mecz z Motorem!
Felietony
Kibicu GieKSy, pamiętaj, gdzie byłeś…

Początkowo ten felieton miał dotyczyć stricte meczu z Lechem Poznań. Meczu przegranego, kolejnej porażki na swoim boisku w tym sezonie. Spotkania, które wcale nie musiało się tak zakończyć.
I kilka słów temu pojedynkowi poświęcę. Środek ciężkości zostanie jednak umiejscowiony gdzie indziej. Bo po meczu niepotrzebnie otworzyłem internet i…
Każdy z nas był rozgoryczony końcowym rezultatem tego starcia. Do końca wierzyliśmy, że katowiczanie odrobią jednobramkową stratę i przynajmniej jeden punkt zostanie na Nowej Bukowej. Nasz zespół walczył, gryzł trawę i w zasadzie – zwłaszcza w drugiej połowie – grał bez kompleksów. W końcu kilka swoich okazji mieliśmy, ale albo kapitalnie interweniował Bartosz Mrozek, jak w sytuacji, gdy z refleksem wybronił „strzał” swojego kolegi z zespołu, albo fatalnie przy dobitce swojego własnego uderzenia skiksował aktywny Borja Galan. Hiszpan trafił też w poprzeczkę i wcale nie jestem przekonany, że gdyby piłka szła pod obramowanie bramki, to golkiper Lecha by ją odbił.
Wiadomo, że naszym zawodnikom brakuje trochę okrzesania w końcówce akcji ofensywnej, gramy za bardzo koronkowo, a nie zawsze na to starcza umiejętności, zwłaszcza z tak silnym przeciwnikiem. A gdy już decydujemy się na prostą grę – co kilka razy miało miejsce – od razu są sytuacje. Mimo wszystko jednak spodziewałem się, że z gry będziemy mieli mniej. Że Lech nas zje taktycznie i piłkarsko. To się nie stało i naprawdę nie ma tu znaczenia, czy Lech – jak sugerują niektórzy – zagrał na pół gwizdka i pół-rezerwowym składem. Na konferencji pomeczowej trener Lecha Nils Frederiksen powiedział, że absolutnie nie miał odczucia , że jego zespół kontrolował to spotkanie. To rzadkość, bo zazwyczaj trenerzy lubią mówić, że kontrolowali. Jak choćby trener Rafał Górak po tym meczu, co dziwnie brzmi w przypadku porażki. To jest po prostu złe słowo, nieadekwatne, tak jak ostatnio trener Iordanescu, który stwierdził, że Legia kontrolowała mecz z Samsunsporem przez 90 minut z wyjątkiem sytuacji, gdy stracili gola…
Jednak jeśli jesteśmy już przy tym nazewnictwie, to tak – trener Kolejorza powiedział, że tej kontroli swojego zespołu nie czuł. I nie było widać, że to jakaś nadmierna kurtuazja. Przysłuchuję się od lat wypowiedziom trenerów przeciwników GKS i nieraz w głowie łapałem się… za głowę, słysząc tę cukierkową, fałszywą kurtuazję mówiącą o tym, z jakim to silnym przeciwnikiem się ich zespół mierzył, podczas gdy katowiczanie zagrali mecz fatalny. Więc słowa Duńczyka są cenne, podobnie jak w poprzednim sezonie Marka Papszuna po meczu w Katowicach.
Daleki jestem od tego, żeby nasz zespół jakoś specjalnie chwalić po tym meczu, bo jednak tych punktów potrzebujemy jak tlenu, była szansa Lecha ukąsić, a tego nie zrobiliśmy. Jesteśmy w strefie spadkowej z mizerną liczbą punktów – zaledwie ośmioma. Kilka drużyn nam w tabeli odskoczyło, stworzył się peleton drużyn środka tabeli. Ten środek jest płaski, ale może być taki scenariusz, że wkrótce zostanie np. pięć drużyn zamieszanych w walkę o utrzymanie. I bycie w takiej grupie i wyżynanie się wzajemne byłoby najgorszym, co może nam się przydarzyć. Kolejne okienko międzyreprezentacyjne będzie niesamowicie istotne w tym zakresie, o czym pod koniec.
Jest frustrujące, że jako cała drużyna nie możemy zagrać na tyle dobrego meczu, żeby zarówno w defensywie, jak i ofensywie być efektywnymi. Piszę o tym dlatego, że zarówno w Płocku, jak i wczoraj ogólna gra defensywna była już lepsza niż w praktycznie wszystkich poprzednich spotkaniach (może poza meczem z Arką). Nadal to nie wystarcza do gry na zero z tyłu i jest mocno irytujące, że w każdym meczu tracimy gola. Katowiczanie nie ustrzegli się błędów. Bramka Fiabemy ostatecznie była jakaś… dziwna. Najpierw na radar go pilnował Jesse Bosch, i zawodnik był totalnie sam przed polem karnym, co było karygodne. Żaden z naszych zawodników nie zdołał go zablokować. Dodatkowo można zapytać, co zrobił w tej sytuacji Rafał Strączek. Może to jest jakaś szkoła bramkarska, by nie stać w środku światła bramki tylko gdzieś w ¾… W każdym razie przez to strzał w miarę w środek bramki został przepuszczony, przy czym dodatkowo Rafał interweniował tak, jakby piłka mu przeleciała pod brzuchem, schował ręce…
Można tego meczu było nie przegrać, można było w końcówce wyrównać i nie dać Lechowi czasu na strzelenie zwycięskiej bramki. Jednak to nie jest tak, że Kolejorz nic nie grał. Goście mieli swoje sytuacje. W pierwszej połowie kilkukrotnie rozpędzili się niczym Pendolino i było naprawdę widać sporo jakości, jak i… niedokładności. W drugiej części w końcówce, gdy GKS się odkrył, mieli już doskonałe sytuacje na 2:0. Nie strzelili.
Ostatecznie był to taki mecz, w którym wynik w każdą z dwóch stron – lub remis – byłby sprawiedliwy. Nie ma więc co na ten temat dywagować. Wygrała drużyna, która wykorzystała swoje doświadczenie i najwidoczniej – minimalnie była lepsza.
I na tym mógłbym zakończyć…
Niestety przejrzałem komentarze po meczu, czy to na naszym Facebooku czy na forum. I o ile byłem dość spokojny po meczu, to po tej – jakże fascynującej lekturze – ciśnienie mi się podniosło do granic możliwości. Wiele jestem w stanie wybaczyć, emocje, sam dałem im się nieraz ponosić w przeszłości. Jedno, czego jednak nie mogę dzisiaj opanować i chyba to nigdy nie nastąpi, to uodpornić się na… czystą głupotę.
W swojej dwudziestoletniej „karierze” przy mediach GieKSy miałem różne okresy i różnie byłem oceniany. W czasach trzeciej ligi (tak, był taki czas) byłem ochrzczony „obrońcą piłkarzy”. Wtedy gdy po remisie z Pogonią Świebodzin czy Stilonem Gorzów (tak, byli tacy rywale) nasz awans zawisł na włosku, uspokajałem, mówiłem, że będzie dobrze. Jechano po mnie za to. Były też inne momenty, kiedy mówiono mi, że przesadzam. Gdy za Jerzego Brzęczka dzwoniłem na alarm, od początku wiosny, że przegrywamy awans, twierdzono, że niepotrzebnie zaogniam atmosferę. Raz obrażali się na mnie piłkarze, raz kibice.
Nie dbam więc o to, co sobie krytykanci, których niestety jest bardzo wielu, pomyślą. O ile po Cracovii mój ton był jeszcze w stylu „niech się niektórzy pukną w głowę” to dzisiaj cisną mi się na usta zdecydowanie mocniejsze i nieparlamentarne epitety.
Pogrzebowa atmosfera, jaka rozpętała się po wczorajszym meczu w tych opiniach to jest takie kuriozum, że żadna taka czy inna bramka Strączka lub fatalne błędy w obronie w poprzednich meczach nie mają podjazdu. Po minimalnej przegranej z Mistrzem Polski, w której GKS nie był zespołem gorszym, naczytałem się, że jesteśmy na autostradzie do pierwszej ligi, większość składu jest „do wypierdolenia”, łącznie z „taktykiem Górakiem”. Już nie będę mówił o populizmach, żeby dać szanse „chłopakom z Akademii”, bo osoba która taki farmazon wymyśliła to zapewne zabetonowany i odporny na wiedzę wyborca jednej czy drugiej głównej opcji politycznej… Podobny poziom argumentacji.
Jest taka maksyma, że jeżeli nie znasz historii jesteś skazany na jej powtarzanie. Wiele osób zachowuje się tak, jakby jej naprawdę nie znało. A przecież to fałsz. To nie jest tak, że te osoby rzeczywiście nie wiedzą, w jakiej sytuacji była GieKSa choćby jeszcze dwa lata temu. I w jakiej byliśmy rok temu. Natomiast ta zbiorowa amnezja jest zatrważająca. Ja wiem, że łaska kibica na pstrym koniu jeździ, ale są pewne granice realizacji tego powiedzenia.
Przypomnę, gdzie byliśmy. Sześć lat temu GieKSa z hukiem jak stąd do Bytowa spadła do drugiej ligi. W ostatniej minucie ostatniego meczu po golu bramkarza. W dwóch poprzedzających sezonach walczyliśmy o awans do ekstraklasy i w końcowych fazach sezonów spektakularnie te awanse przewalaliśmy. Był gol z połowy zdegradowanego Kluczborka w doliczonym czasie gry. Była porażka z gimnazjalistami z Chorzowa, poprawiona porażką u siebie w następnym meczu z Tychami. Ale to spadek na trzeci poziom rozgrywkowy to była wyprawa w prawdziwą otchłań. Nie mieliśmy już nawet Tychów czy Podbeskidzia. Naszymi przeciwnikami była Legionovia, Gryf czy Błękitni. Pewnie wielu nowych kibiców nawet by nie potrafiła powiedzieć, z jakich miejscowości są wspomniane ekipy. Na Bukową nawet przyjechał Lech Poznań! Problem polegał na tym, że były to rezerwy wielkopolskiego klubu, które nawet Bułgarskiej nie powąchały, a swoje mecze rozgrywały we Wronkach. Stadiony, które dzisiaj są dla nas przygodą w Pucharze Polski – wtedy były codziennością.
I w pierwszym spotkaniu po spadku do tej drugiej ligi, będącym jednocześnie pierwszym meczem Rafała Góraka w drugiej jego kadencji, GKS Katowice przegrywał u siebie do przerwy ze Zniczem Pruszków 0:3. Do przerwy. Ze Zniczem. Zero trzy. W drugiej lidze.
Ostatecznie nasz zespół przegrał to spotkanie 1:3. To był początek próby wyjścia z otchłani. Z totalnej otchłani polskiej piłki. W pierwszym sezonie nie udało się awansować. Nie strzeliliśmy w końcówce z Resovią. W kiepskim stylu przegraliśmy baraż ze Stalą Rzeszów. Po roku z tą Stalą katowiczanie przypieczętowali powrót na zaplecze ekstraklasy.
I przez kolejne dwa lata awansu do ekstraklasy nadal nie było. Zbliżaliśmy się do dwóch dekad bez najwyższej klasy rozgrywkowej w Katowicach. W sezonie 2023/24 w pewnym momencie jesieni GKS złapał kryzys. Przez chyba dziewięć meczów nasza drużyna nie potrafiła wygrać meczu. Zaczęły się psuć nastroje, kibice tracili cierpliwość do trenera, pojawiło się słynne „pakuj walizki” i „licznik Góraka” odmierzający dni od ostatniego zwycięstwa GieKSy. Trener był przegrany, sam – ze swoją drużyną – przeciw wszystkim. Nie podał się do dymisji. A potem spektakularnie awansował do ekstraklasy.
Człowiek inteligentny wyciąga wnioski. Człowiek inteligentny na podstawie jednej sytuacji odpowiednio ustosunkowuje się do podobnej w przyszłości.
GieKSa doświadcza takich problemów jak obecnie po raz pierwszy od dwóch lat. Mówiąc inaczej – od 24 miesięcy. W piłce do bardzo długo. Po latach upokorzeń, ostatnie dwa lata żyliśmy jak pączki w maśle. Cała wiosna 2024 zakończona awansem to był sen. A potem był cały sezon w ekstraklasie, w którym ani przez moment nie drżeliśmy o utrzymanie i zdobyliśmy niemal pół setki punktów. Nawet po matematycznym zapewnieniu sobie pozostania w lidze, GieKSa potrafiła wygrywać – z Cracovią czy Lechią, zremisowaliśmy z Lechem.
I teraz po 11 kolejkach czytam, że „wszyscy do wyjebania”, bo znaleźliśmy się w strefie spadkowej.
W dupach się poprzewracało od dobrobytu.
Jesienią 2023 byliśmy powiedzmy w podobnej sytuacji, ileś tam meczów niewygranych, kilka fatalnych spotkań i duży zawód. Wydawało się, że kolejny sezon spiszemy na straty. Przegrywaliśmy u siebie ze słabiutką Polonią Warszawa. I czy naprawdę tamta sytuacja – z której w taki sposób wyszedł trener z drużyną nie nauczyła was, że należy się z pewnymi opiniami wstrzymać? I przede wszystkim – tak po ludzku – dać mu szansę na to, żeby wyciągnął drużynę z dołka?
Nie mówię, że krytyki ma nie być. Sam jestem poirytowany niektórymi zawodnikami i niektórymi decyzjami trenera. Jednak jak znowu czytam, że „Górak ma wypierdalać”, to nie tyle poddaję w wątpliwość, co jestem pewien, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną, która jest w stanie takie coś ze swoich ust czy palców wyprodukować. Taka osoba musi mieć naprawdę smutne życie…
Niektórzy domagali się zwolnienia połowy drużyny w sytuacji, kiedy GKS byłby dwa razy z rzędu mistrzem, a w trzecim kolejnym zajął piąte miejsce. Albo gdyby zespół grał w Lidze Mistrzów i przegrałby u siebie np. 0:4 z Arsenalem. Jestem pewien, że znalazłoby się kilka osób, które by wylało wiadro pomyj, że przynieśliśmy wstyd i kilku piłkarzom powinniśmy podziękować.
Ja wyciągam wnioski. Wyciągam wnioski z tego, że jeśli ktoś, w kogo zwątpiłem, udowodnił raz, że się myliłem, to drugi raz nie popełnię tego błędu. Nie mówię, że nigdy już nie będę nawoływał do zmiany trenera. Nawet tego trenera. Jednak ten moment jest tak kompletnie nieadekwatny do tego, że trzeba być ostatnim frustratem, żeby takie tezy – jeszcze w taki bezceremonialny sposób – wygłaszać.
Czytałem opinię, że powinniśmy spojrzeć na taką Arkę, która potrafiła wygrać z Cracovią, z którą my przecież dostaliśmy srogie bęcki. Na Boga… Przecież my tę „wspaniałą” Arkę roznieśliśmy w puch i w pył i jesteśmy ich koszmarem z dwóch ostatnich meczów. Trzeba naprawdę mieć intelektualny tupet i pustkę, żeby takiego argumentu użyć.
Oczywiście, że to obecnie wiadro pomyj jest związane nie tylko z Lechem, ale całym obecnym sezonem, który jest na razie bardzo słaby. I nasza pozycja oraz dorobek punktowy też są słabe. Nie jest jednak to żadna sytuacja dramatyczna, w której mielibyśmy do kreski pięć punktów straty. Jesteśmy pod kreską, ale cały czas w kontakcie. Teraz trzeba zrobić wszystko, żeby tego kontaktu nie stracić. Gra ciągle daje duże nadzieje, że tak się stanie. Wszystko zależy od głów piłkarzy.
Jazda po drużynie stricte po meczu z Lechem jest kompletnie nieadekwatna. Bardziej uzasadniona krytyka byłaby wtedy, gdybyśmy znów przegrali 0:3, względnie zagrali jakieś fatalne spotkanie. Tymczasem GieKSa zagrała na tle Mistrza Polski naprawdę nieźle i było blisko zdobyczy punktowej.
Więc nakładają się tu dwie rzeczy, za które mam pretensje do kibiców. Od razu zaznaczę – nie wierzę, że to się zmieni i niektórzy pójdą po rozum do głowy. Liczę jednak, że pojawią się takie osoby, które jednak przypomną sobie właśnie – gdzie byliśmy jeszcze pięć lat temu, w jak głębokiej dupie – i gdzie jesteśmy teraz. I dzięki komu cały ten projekt istnieje, dzięki komu w ostatnich dwóch latach byliśmy w piłkarskim raju. Nie, to nie jest podziękowanie za zasługi. To jest z jednej strony ludzkie, a z drugiej ciągle merytoryczne podejście do tematu.
Ten mecz ze Zniczem… Przecież patrząc na samo tamto spotkanie, obawialiśmy się, że to pójdzie jeszcze dalej i GKS będzie się bronił przed spadkiem do… trzeciej ligi. Wtedy wydawało się, że – mimo przyjścia nowego-starego trenera – jesteśmy autentycznie pogrzebani. A to był początek czegoś wielkiego. Czegoś, czego owoce dzisiaj mamy – mogąc w ogóle emocjonować się szansą potyczek z największymi polskimi drużynami. Jesteśmy w czymś wielkim, a jednocześnie jesteśmy w trudnej sytuacji.
Teraz przed zespołem około półtora tygodnia przerwy. A potem przyjdą kluczowe mecze dla tej jesieni. Jakbym na ten moment miał typować ekipy do walki – wraz z nami – o utrzymanie i te które po prostu są dość słabe, to byłyby to Termalika, Motor i Piast. Dodałbym jeszcze Arkę.
I to właśnie zarówno z Motorem, jak i Piastem oraz Niecieczą będziemy się mierzyli w czterech najbliższych kolejkach. Tam już bezwzględnie będzie trzeba punktować za trzy. Nie wiem czy zdobędziemy komplet, raczej wątpię, bo będzie o to bardzo ciężko. Ale co najmniej dwa z tych trzech spotkań należałoby wygrać, żeby zyskać minimum spokoju. Pamiętajmy, że tam nie tylko chodzi o zdobywanie punktów, ale także o odbieranie ich rywalom. Klasyczne mecze o sześć oczek. Dodatkowo będzie spotkanie z mocną Koroną, która jest w górze tabeli, ale drużynie Jacka Zielińskiego mamy coś do udowodnienia.
Apeluję. Dajmy im pracować. To nie jest tak, że przegrywamy z kretesem mecz za meczem. Tak naprawdę zawaliliśmy totalnie dwa mecze – z Zagłębiem u siebie i Lechią na wyjeździe. Gdybyśmy mieli w tych spotkaniach 3-5 punktów więcej nasza sytuacja byłaby dużo lepsza.
To jednak przeszłość. Trochę nam ta nasza GieKSa nawarzyła piwa i w komplecie teraz ich głowa w tym, żeby to piwo wypić. Z naszym wsparciem. A nie bezsensowną jazdą.
Na koniec dodam, że ten felieton dotyczy zmasowanego „ataku” w sieci. Jeśli chodzi o to, co się dzieje na żywo – czyli stadion i trybuny – nie mam nic do zarzucenia. Doping zarówno u siebie, jak i na wyjazdach jest kapitalny. Wsparcie z trybun po nieudanych meczach – również wielkie. I oby tak dalej. W piłce decydują szczegóły. Jak VAR odwołujący karnego w derbach Trójmiasta. Tutaj takim szczegółem może być jedna przyśpiewka, po której zawodnikowi zadrży noga. Lub nie zadrży.
stara ekipa
17 sierpnia 2016 at 10:26
Po ostatnich „akcjach” w tamtym sezonie w ciul ludzi z A przeszlo na główna. Po tej akcji pewnie znowu spora grupa, która się jeszcze wachała spierdoli na główna. Swiety pomysł, przesadzając ludzi z miejsac na miejsce zwieksza się frekwencję. Nikt nie pomyślał, że ekipa z A nie chce siedzieć na trybunie razem z debilami, którzy mają takie pomysły ?. Oczywiście banda klakierów będzie powtarzać, że to był dobry pomysł. Ja ze swojej strony polecam reszcie starej ekipy przeprowadzke na główna.
kibic
17 sierpnia 2016 at 11:26
do stara ekipa masz racje choc z jednym sie mylisz czesc z starej ekipy masz juz dosc tego gowna i powoli przestaje chodzic na szpile a to oni przyciagali mlodych na stadion wszyscy sie znali a teraz co jest pusty blaszok a bedzie jeszcze gozej a wina jest wiadomo kogo do tego coraz slabsza druzyna bez polotu i ambicji broniana przes kolesi mieniacymi sie kibicami zadowolonych z grania wiochami ale widac maja w tym jakis cel i kase zato ze nieruszaja prezesa grajkow a umia ublizac starej gwardi majacej GkS w sercu i widac do czego doprowadzili zenada wstyd,i panoszenie sie smrodu po katowicach ale to ich nie interesuje
Karol
17 sierpnia 2016 at 15:21
@stara ekipa – Wypraszam sobie nazywanie mnie klakierem, wielokrotnie zgłaszałem swoje uwagi odpowiednim osobom, a i w tekstach tu na stronie nie kryję się z poglądami np. w kwestii składu na gnieździe. Natomiast kwestii, które dla dobra GieKSy lepiej jest załatwić we własnym gronie, nie będę tu poruszał.
Artur
17 sierpnia 2016 at 23:20
Panowie organizacja meczów to jest porażka. Przychodzę z synem 5-letnim na mecz i każą dać jego pesel. W końcu po dodatkowej dopłacie okazuje się, że nas wpuszczą. Najbardziej zażenowałem się sytuacją, że w przerwie meczu chciałem mu kupić kilka pamiątek ale oczywiście nie można płacić gotówką tylko trzeba mieć kartę. Zenada. Co do frekwencji to dopóki nie zrobią stadionu i coś nie będą reprezentować na boisku to niech zapomną ,że ludzie będą tracili czas i pieniądze 30 dychy za taką padlinę. Ja szybko się nie pojawię chociaż jestem gieksiarzem od małego. Organizacja do dupy, widowisko do dupy a ci co chodzą to nie są kibice to są FANATYCY
stara ekipa
18 sierpnia 2016 at 01:17
Karol nie pisałem bezpośrednio do Ciebie, chodziło mi bardziej o grupę osób ślepo popierających własne decyzje ( dobre czy zle mniejsza o to)
Zamkniecie sektora to kolejny strzał w stopę bo uwierzcie mi, ze dziadki nie beda stać na sektorze B. To jest różnica pokoleń i zupełnie inne podejście do tematu kibicowania, sztam, piro itp. Z reszta takie sterowanie przypomina bardziej praktyki komunistyczne gdzie trawę malowano na zielono. Owszem zamiast drzeć ryja na A często leci szydera i czasami mniej sie chce, ale wynika to z tego, ze większość osób widziała tu piłkę na europejskim poziomie a teraz niektóre zagrania wywołują salwy śmiechu albo wkurwiena. Podsumowując problem z brakiem frekwencji na blaszoku rozwiązujcie w inny sposób niż przesiedlanie ludzi, którzy stoją na swoim miejscu po 30 lat, bo jak reszta starej ekipy przejdzie na główna to postawicie tam manekiny ?
Boss
18 sierpnia 2016 at 09:39
Cena tez robi swoje, drużyny z nowymi stadionami, i niektóre w ekstraklasie maja niższe ceny za bilety. A jednak kibic to poniekąd klient płaci wiec wymaga. Jeden poziomu piłkarskiego, inny dopingu, trzeci zada oprawy meczowej a czwarty kultury jak w operze… Najwiecej zapewne chciało by widzieć poziom sportowy a ze takiego nie ma to i nie ma tych klientów, i można sobie gadać ze to kibice sukcesu ale to właśnie takie pikniki robią frekwencje
Włodek
18 sierpnia 2016 at 09:56
niestety @stara ekipa ma racje nie wyobrazam sobie kaj indziej niz A -jesli nie A to co głowna ??? Dopóki nie bedzie wyników nie bedzie tez frekwencji a zamykanie sektora i przesiedlanie chopow nic nie da I HUJ …
Irishman
18 sierpnia 2016 at 10:39
Kurcze już nie krytykujmy wszystkiego naokoło! Z perspektywy Głównej, to akurat była bardzo mądra decyzja o ściśnięciu kibiców. Przecież przy wszelkich skrótach i relacjach tv, to właśnie Blaszok jest nasza kibicowską wizytówką, to on jest pokazywany przede wszystkim. A jeśli (póki co) piłkarze, trenerzy, prezesi, nie są w stanie wynikami zadbać o lepsza frekwencję, to niestety my musimy to zrobić taki właśnie akcjami.
Co do starszych kibiców to uważam, że nic się nie stanie jak się przesiądą na Główną, co sam już jakiś kawał czasu temu zrobiłem. Fakt, pozostaje tu kwestia ceny biletów. Po pierwsze (póki co) jakby tak odrzucić przywiązanie do klubu i wziąć pod uwagę tylko jakość widowiska, to cena jest wysoka, ale mamy wszyscy nadzieję, że to się zmieni – oczywiście nie cena tylko gra drużyny. Po drugie, można by się zastanowić nad obniżeniem cen biletów np. na sektor 1.
Myślę natomiast, że faktycznie pojawia się jakiś problem ze stosunkami między nami kibicami co można np. zauważyć na naszym forum, a co psuje atmosferę. Ale nie ma sensu wywlekać tego na zewnątrz, sami musimy to miedzy sobą rozwiązać, dla dobra GieKSy.
KORONER
18 sierpnia 2016 at 14:52
CHŁOPAKI ,NIE MA SIĘ CO CZAROWAĆ ,ALE TAKIEGO DOPINGU JAK KIEDYŚ TO JUŻ RACZEJ NIE BĘDZIE,I WCALE NIE TRZEBA BYŁO GNIAZDA,BĘBNÓW I KRZYKACZKI. DAWALIŚMY RADĘ BEZ TEGO I BYŁO PIĘKNIE. PERSONY Z GNIAZDA ZOSTAWIA BEZ KOMENTARZA (SZCZEGÓLNIE maluszka Z MYSŁOWIC)MOM JUZ TYLA LOT ŻE NIEKTÓRZY Z BLASZOKA MOGLIBY BYĆ MOIMI DZIEĆMI ALE WALIĆ TO. Z GŁÓWNEJ WYGLĄDO TO TROSZKA DZIADOWSKO. NA DERBACH JESZCZE DA SIĘ ZNIEŚĆ ALE POZA TYM TO CIENIUTKO. 20 LOT DARŁECH RYJA NA BLASZOKU I NIE ŻAŁUJA. NIECH ŻAŁUJĄ CI CO SIEDZĄ TAM TERAZ ,BO TAKIEJ PAKI JAK KIEDYŚ NIGDY NIE ZROBICIE SIEDZĄC WIECZNIE PODZIELENI.
Marek
18 sierpnia 2016 at 16:34
Żal na to wszystko patrzeć mamy prezesa analfabetę albo cynika, który robi wszystko aby frekwencja na meczach GieKSy była na poziomie trzy cyfrowej. Czy tak qrwa tak ciężko to zrozumieć, że jeśli dany produkt się nie sprzedaje od kilku lat dobrze, to trzeba zrobić agresywną kampanię cenową i reklamową. Można nawet zastanowić się czy nie warto otworzyć na jeden czy dwa mecze za free!!!! Zarząd ten nie szanuje za grosz kibiców kupujących karnety ma ich głęboko w dupie. Czy tak ciężko pokazać kibicom, że zarządowi na nich zależy, czy nie warto obecnym posiadaczom karnetów, których jest garstka automatycznie przedłużyć na wiosnę za free i dać mega zniżkę na kolejne lata ok 40 %. Wtedy Ci ludzie poczują, iż ten jebany zarząd ma do nich szacunek.
Druga sprawa to płatność tymi śmiesznymi kartami jakieś qrwa średniowiecze , ja mając kartę bankomatową nie mogę zapłacić za bilet, woszta czy piwo, bo jakiś mega inteligent wymyślił sobie taki sposób płacenia. Klub przez to traci a ludzie są wqrwieni. Na innych stadionach można wejść na mecz tylko z dowodem bez śmiesznej karty a tu nie , bo na huj kibicom ułatwiać u nas wszyscy walą drzwiami i oknami to trzeba dać kłody pod nogi. O kolejkach do kasy na mecz gdzie jest 3 tyś ludzi nie pisze bo to żenada!!!!
O zajściach w zeszłym sezonie na A podczas jednego z meczy żal pisać, bohater co najebał ludziom o głowie niższym od siebie dramat. Ciekawe czy ten baran jak trzeba też jest taki szybki aby ciułać się za swój klub z osobami trzy razy większymi od niego!!!
Kilka lat temu Junior potrafił porwać blaszok bez gniazda itp. teraz sorry ale mam wrażenie że stał się celebrytom na Bukowej i nie ma już tej pasji, ale niestety lepszego od niego na Bukowej nie ma
PS: czy ktoś pamięta jeszcze hasło precz z kartami precz z czipami!!!
antek1964
19 sierpnia 2016 at 10:18
Marek ma racje popieram go 100% Dodam jeszcze ostatnio jak smrody w kato chciały potańczyć to bojówka się pozamykała w lokalach ino swoich umią lać WSTYD
Irishman
19 sierpnia 2016 at 10:26
Proszę, skończcie wreszcie srać w swoje, kibicowskie gniazdo. @antek1964, jak czytam taki tekst, to zastanawiam się czy jesteś kibicem GieKS?
antek1964
19 sierpnia 2016 at 14:01
Zawsze cza mówić prawde nawet jak jest bolesna Tyle w temacie
stara ekipa
20 sierpnia 2016 at 05:04
Irishman, raczej Cie nie znam z blaszoka. kawa sie wylala i prosze nie sprzataj. chyba za tez chodzisz w spodenkach z laikry i asidakach z biala podeszwą
fufon
20 sierpnia 2016 at 12:25
jeszcze chwila i cały „blaszok” zmieści się na stanowisku dla niepełnosprawnych ! ! !
Irishman
20 sierpnia 2016 at 14:01
@stara ekipa, ja Cię też nie kojarzę i co w związku z tym? A jak Ci się kawa w doma na obrus wyleje, to też jej nie sprzątasz? No chyba, ze się czujesz na Bukowej ino gościem, abo „widzem”?
Ja tam wiem tylko tyle, że dziś to nie prezesi, trenerzy czy piłkarze są największa wartością naszej GieKSy ale kibice. Jak się damy skłócić albo co gorsza odwrócimy się od niej, to już jej nic nie uratuje. Ekipy zza miedzy (jednej, drugiej i trzeciej) i niczym innym tak nie marzą jak właśnie o tym. ALE NIE DOCZEKANIE ICH!!!
Mecza
20 sierpnia 2016 at 17:30
Wpływy z biletów są tak niskie że do 18 lat bilet powinien kosztować 1zł bez względu na trybunę. Koszty wyjazdu 1 zł dla każdego (resztę dofinansuje klub) 1ZŁ tylko po to aby była identyfikacja i każdy pofatygował się. Nie byłoby dużo mniej w kasie klubowej ale za to zbudowanie mega potencjału kibicowskiego na przyszłość. Jakie to mogą być koszty 500tys, 1 mln? Czy to nie jest koszt warty tego aby obniżyć o tyle wydatki na pierwszą drużynę?