Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Wracają demony z przeszłości? Media po przegranym meczu w Sosnowcu

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Piłkarze GieKSy przegrali wczoraj z Zagłębiem Sosnowiec 0:1. Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mass mediów, które wybraliśmy dla Was.

 

sportowefakty.wp.pl – Zagłębie – GKS Katowice: powrót snajpera. Sosnowiczanie górą za plecami lidera

Zagłębie Sosnowiec wygrało 1:0 z GKS-em Katowice w 22. kolejce Nice I ligi i wyprzedziło pokonaną drużynę w tabeli.
[…] Zagłębie Sosnowiec zaplanowało atak na wicelidera z wykorzystaniem skrzydeł. Operowali tam młodzi i dynamiczni Konrad Michalak oraz Robert Bartczak, a pomagał im Żarko Udovicić, czyli obrońca z żelaznymi płucami, którego ataki na lewej stronie boiska stały się znakiem rozpoznawczym na zapleczu Lotto Ekstraklasy.

GKS Katowice zrewanżował się dwiema sytuacjami podbramkowymi. Mikołaj Lebedyński był na papierze ustawiony za plecami Andreji Prokicia, natomiast często wbiegał w miejsce najbardziej wysuniętego zawodnika. Pierwsze uderzenie wychowanek Arkonii Szczecin oddał głową, a drugie nogą. Oba były blisko słupka Zagłębia.

Przed przerwą katowiczanie zapędzili się jeszcze kilkakrotnie pod bramkę Zagłębia, ale nie potrafili tych rajdów udokumentować golem. Kamil Jóźwiak nadział się na interwencję Wojciecha Fabisiaka, natomiast Andreja Prokić chybił.

 

katowickisport.pl – Odrodzenie Zagłębia! A GieKSie brakuje egzekutora

Siedmiu zmian w podstawowej jedenastce w porównaniu z meczem przeciwko Sandecji dokonał trener Dariusz Banasik. Nie brakowało jednak w piątkowy wieczór na trybunach Stadionu Ludowego takich, którzy twierdzili, że gra Zagłębia wygląda jeszcze gorzej, niż w Nowym Sączu. I – zwłaszcza przed przerwą – taką tezę łatwo było obronić. Ale w piłkę gra się 90, a nie 45 minut…

Sosnowiczanie w tej odsłonie z rzadka przekraczali… linię środkową; jeszcze rzadziej czynili to z piłką. Długimi minutami sprawiali wrażenie, jakby ich jedynym pomysłem na spotkanie była taktyka „bij a leć”.

[…] Co się zdarzyło w przerwie w obu szatniach? Być może nieco światła rzuca na tę kwestię wypowiedź schodzącego z boiska po I połowie Tomasza Nowaka. – W przerwie musimy poważnie porozmawiać. Może głowa jest za bardzo spięta i to tam musimy się bardziej rozluźnić? – zastanawiał się doświadczony pomocnik. W tym rozluźnieniu pomogła gospodarzom niespodziewana bramka. Tuż po przerwie Łiukasz Fidziukiewicz z linii „szesnastki” uderzył w długi róg nie do obrony i… zupełnie zdeprymował gości! Dość powiedzieć, że teraz to katowiczanie dobre okazje liczyli na palcach jednej ręki – a i tych było za wiele… Nie pomogły zmiany, rasowego egzekutora Jerzy Brzęczek na ławce nie znalazł.

Zagłębie wcale nie grało w tej odsłonie porywająco. Pilnowało raczej wyniku i wytrącało rywali konceptu. I dowiozło skromne – i nieoddające przebiegu gry 1:0 – do końcowego gwizdka. I dogoniło przeżywającego deja vu z dwóch poprzednich meczów tej wiosny rywala w tabeli, wracając do gry o awans.

 

sportslaski.pl – Wracają demony z przeszłości? Zagłębie wyprzedza „GieKSę”

To już staje się niebezpieczną normą. Po dobrej, ale nieskutecznej pierwszej połowie GKS w drugiej zmienia się nie do poznania. W pierwszych trzech kolejkach podopieczni trenera Jerzego Brzęczka ugrali raptem 2 punkty. Za spotkania z Chojniczanką i Stomilem zebrali pochlebne recenzje, ale po trzeciej stracie punktów muszą liczyć się z krytyką.

Zagłębie Sosnowiec zrzuca GKS Katowice z premiowanego awansem miejsca w I-ligowej tabeli. Starcie w Sosnowcu nie było jedynie grą o prestiż – tym razem idzie przecież o wymarzoną promocję do elity.

[…] Niespełna 2 minuty po zmianie stron lewym skrzydłem pognał Konrad Michalak, ograł Adriana Frańczaka i wyłożył piłkę Michałowi Fidziukiewiczowi, a ten otworzył rezultat spotkania.
Dalszy scenariusz? Jak w meczu z Olsztynem. Ponownie nie sposób odmówić katowiczanom walki i zaangażowania, ale z biegiem czasu wynikało z niej coraz mniej. Trener Brzęczek szukał rozwiązań – wpuścił na boisko Grzegorza Goncerza, dał zadebiutować Arminowi Cerimagiciowi, ale… Katowicom nic nie wychodziło. Jeśli ktoś w ciągu tych ponad 40 minut od strzelenia gola przez Zagłębie miał okazje do zmiany rezultatu, byli to raczej gospodarze – z dystansu mocno strzelali Tomasz Nowak, Konrad Michalak i wprowadzony na kwadrans przed końcem Sebastian Dudek, ale nieskutecznie. A „GieKSa”? Szarpała, próbowała, do „szesnastki” rywala jeszcze jakoś to wyglądało, ale… na tym koniec.
„GieKSa” fatalnie wita się więc z ligowym rokiem 2017. Katowiczanie wciąż czekają na pierwszą wygraną, a za tydzień znowu czeka ich mecz wyjazdowy. Ewentualna strata punktów sprawi, że przy Bukowej zrobi się nerwowo, a drużyna na dobre stanie się zaledwie jedną z wielu aspirujących do awansu.

Wracają demony z przeszłości?

 

gol24.pl – Hit rozczarował. Zagłębie Sosnowiec o gola lepsze od GKS Katowice

[…] Zdecydowanie więcej obiecaliśmy sobie po meczu kandydatów do awansu. Tymczasem spotkanie poziomem rozczarowało.
[…] Od początku spotkania GKS niespodziewanie oddał pole Zagłębiu i to gospodarze byli zmuszeni do rozgrywania ataku pozycyjnego. Taki obrót sprawy wydawał się zaskoczeniem dla podopiecznych trenera Banasika, gdyż nie potrafili stwarzać zagrożenia pod bramką Abramowicza. W zupełnie innej sytuacji goście, którzy gdy tylko byli w posiadaniu piłki stwarzali zagrożenie pod bramką Fabisiaka.
[…] Frustracja kibiców gospodarzy sięgnęła zenitu w 42. minucie gdy po dobrej akcji w obronie Markowski podał w pole karne do Fabisiaka, ten chcąc wybić zagrał pod nogi Foszmańczyka i tylko dobry wślizg Milewskiego uchronił Zagłębie od straty bramki. Pierwsza połowa mimo oddania w pierwszych minutach inicjatywy przez GKS przebiegała pod ich dyktando i wynik bezbramkowy mogą zawdzięczać swojej nieskuteczności.
[…] W gospodarzy jakby wstąpiły nowe siły po strzeleniu bramki. Biegali szybciej, byli blisko graczy GKS-u i nie dawali im okazji do wyrównania.
[…] W pierwszych kolejkach rundy wiosennej mówiło się, że GKS gra dobrze tylko jedną część spotkania. W meczu z Zagłębiem to się potwierdziło. Piłkarze trenera Brzęczka zagrali słabą drugą część spotkania i przegrali derbowe spotkanie tracąc tym samym pozycję wicelidera na rzecz Zagłębia. Nice 1. Liga robi się coraz ciekawsza.

 

weszlo.com – Facetów poznaje się po tym, jak kończą. Zagłębie z pierwszą wygraną w tym roku

[…] Piłkarze z Sosnowca w pierwszej połowie wyglądali dziś niemal równie słabo, co z w meczu Sandecją, ale jakimś cudem udało im się nie stracić bramki. A mogli, gdy:

– Kalinkowski podał prostopadle między dwoma obrońcami do Lebedyńskiego, ten wbiegł w pole karne i strzelił na dalszy słupek, ale nie trafił. Zresztą przeszkodził mu Majewski, który był lekko spóźniony, ale jechał na tyłku, żeby jak najbardziej utrudnić strzał napastnikowi,

– Kamil Jóźwiak prowadził piłkę w polu karnym i przymierzał się do strzału, ale biegnący za nim Majewski… potknął się o własne nogi, z czego wyszedł mu wślizg i tym samym interwencja,

– Markowski zagrał bezmyślnie do własnego bramkarza, ten spanikował i wystawił piłkę Foszmańczykowi, a zawodnik GKS-u zdążył zrobić już zamach przed strzałem, aż nagle piłkę sprzed nosa wygarnął mu Milewski,

– Kalinkowski strzelił z dystansu, ale obok słupka.

Mówiąc krótko – okazje były. Przewaga była widoczna nie tylko w sytuacjach w polu karnym, ale także generalnie w grze. W środku pola dyrygował Bartłomiej Kalinkowski, który zaliczał kolejne odbiory i dobre podania. Raz zachował się szczególnie rozważnie, gdy był na swojej połowie, a z nadzieją na kontrę biegło na niego trzech zawodników Zagłębia. Ale ten dobrze się ustawił i wybił piłkę zanim doszło do zagrożenia bramki. Zagłębie wyglądało słabo, jedyną dobrą okazję miało, gdy Udovicić wrzucił piłkę z lewej strony do Fidziukiewicza. Tuż przed jego nogi, piłka idealna na strzał z woleja. Jednak wracający po kontuzji zawodnik nie trafił w piłkę i zakończył akcję wywalając się na murawę.

Za to druga połowa od samego początku była jakaś… inna. Piłkarzom Zagłębia zaczęło wiele wychodzić, a GKS-owi odwrotnie.

 

zaglebie.sosnowiec.pl – Katowice pod Sosnowcem

Zagłębie odkupiło winy po blamażu w Nowym Sączu i wygrało z GKS-em Katowice 1:0. Ponownie katem katowiczan okazał się Michał Fidziukiewicz, który w 47. minucie strzelił gola na wagę trzech punktów.

[…] Pierwsza połowa spotkania wyglądała w wykonaniu Zagłębia bardzo źle. Goście zdecydowanie dominowali, a w naszej drużynie mnożyły się proste błędy, które na szczęście nie miały efektu bramkowego.

[…] Przewagę katowiczan w pierwszej połowie oddają liczby. Goście oddali aż 12 strzałów w tym 5 celnych i egzekwowali aż 8 rzutów rożnych, podczas gdy Zagłębie ani jednego. Kibice, widząc indolencję sosnowieckich piłkarzy, już podczas trwania pierwszej połowy dawali głośno wyraz swojemu niezadowoleniu, a schodzących do szatni zawodników żegnały gwizdy.

[…] Po straconej bramce z zespołu gości wyraźnie uszło powietrze. Była to drużyna zupełnie inna niż w pierwszej połowie. W drugich 45 minutach rywale nie oddali już ani jednego celnego strzału, a Zagłębie grające po przerwie ze sprzyjającym wiatrem łapało wiatr w żagle.

 

sosnowiec.online – Mecz o dwóch obliczach

Mecze Zagłębia Sosnowiec z GKS Katowice obok meczy z Górnikiem Zabrze są czymś wyjątkowym dla kibiców naszego regionu i każdy kto się tu wychował wie doskonale w czym rzecz i nie będziemy tego bliżej wyjaśniać. Może to i dobrze, że po kompromitacji w Nowym Sączu trafiamy na takiego właśnie przeciwnika, bo jak się w pełni zrehabilitować, to nie z byle kim, tylko z wiceliderem.

[…] Na początku drugiej części gry stało się coś, czego nikt się nie spodziewał. Konrad Michalak wycofał piłkę  spod końcowej linii  do Michała Fidziukiewicza, a ten strzałem po długim rogu pokonał pokonał Mateusza Abramowicza. GKS po tym szoku nie mógł dojść do siebie i całkowicie stracił koncepcję gry. Tymczasem Zagłebie próbowało wykorzystać „zamroczenie” przeciwnika, ale czyniło to żywiołowo i dość  chaotycznie. Ostatnie 10 minut to znów duża przewaga gości, ale bez efektu bramkowego. Zwycięzców się nie sądzi, ale naszym zdaniem gra zespołu wciąż jest daleka od tej z jesieni.

 

polsatsport.pl – Zagłębie Sosnowiec pokonało GieKSę. Klątwa katowiczan trwa

W 22. kolejce Nice 1 Ligi Zagłębie Sosnowiec pokonało u siebie GKS Katowice 1:0. Katowiczanie nie przerwali tym samym fatalnej serii bez zwycięstwa w Sosnowcu, która trwa już od… marca 1986 roku!

[…] Pierwsza połowa przypominała mecz do jednej bramki. Zawodnicy Gieksy raz po raz szturmowali bramkę pilnowaną przez Wojciecha Fabisiaka, jednak brakowało im postawienia kropki nad i.

[…] Druga odsłona diametralnie różniła się od pierwszej. Dwie minuty po gwizdku wznawiającym grę na prowadzenie nieoczekiwanie wyszli gospodarze. Po rykoszecie w polu karnym gości efektownym półwolejem z lewej nogi popisał się Michał Fidziukiewicz i otworzył wynik meczu. Następnie Zagłębie cofnęło się głęboko do obrony i rozpaczliwie broniło skromnej zaliczki. W odróżnieniu od pierwszej części gry goście nie potrafili skutecznie przedrzeć się w pole karne gospodarzy i ostatecznie mecz zakończył się zwycięstwem Zagłębia.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

2 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

2 komentarze

  1. Avatar photo

    CIErPLIWY

    18 marca 2017 at 08:26

    Ja tam bym dał im jeszcze ostatnią szanse – musicie wygrać w Pruszkowie.

  2. Avatar photo

    cichyobserwator

    18 marca 2017 at 08:49

    (śmiech) Wiedziałem, że tak będzie… Z taką postawą i brakiem napastnika z krwi i kości, możemy zapomnieć o awansie!

Odpowiedz

Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga