Dołącz do nas

Klub Piłka nożna

[WYWIAD] Rafał Kędzior o marketingu w klubie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Wiele było różnych opinii na temat działalności marketingu w ostatnim czasie, więc przedstawiamy wam rozmowę z szefem działu Rafałem Kędziorem. Zapraszamy do lektury, która na pewno wyjaśni wam wiele spraw.

GieKSa.pl: Pół roku pracy już za tobą, jak się czujesz w klubie?

Rafał Kędzior: Czuję się jak w domu. Najpierw przychodziłem tutaj, jako kibic na Blaszok, później byłem na trybunie głównej a po studiach zaliczyłem pierwszy okres pracy w klubie. Wtedy o marketingu w takim wymiarze jak dziś nie było mowy, ale dla mnie było to ciekawe doświadczenie. Zmieniła się na plus organizacja w klubie i czuje się w 100% zadomowiony.

Wyjaśnijmy może na początku sytuację z Twoim przyjściem. Nie było jasnego komunikatu, co z Olgą Bieganowską, która zarządzała marketingiem i w opinii wielu robiła to dobrze.

Teraz wygląda to tak, że to ja jestem odpowiedzialny za dział marketingu a Olga jest moim zastępcą. Współpracujemy razem w wielu sprawach i się uzupełniamy, bo każdy z nas ma nieco inne predyspozycje, w innych sprawach czuje się mocniejszy. Mogę z pełną świadomością powiedzieć, że nasza współpraca układa się bardzo dobrze, uzupełniamy się w wielu tematach. Moje doświadczenie z innej branży, które mogę przelać na marketing plus doświadczenie Olgi z ostatnich lat pracy w klubie – można powiedzieć, że coś zostało dodane a niezabrane czy też zamienione. Olga cały czas aktywnie pracuje i jej aktywność jest bardzo ważna. Zachowując wszelkie proporcje naszą sytuację można obrazowo porównać do Prezesów Cygana i Janickiego. Oni również w wielu kwestiach się uzupełniają i współpracują.

Jak wygląda reszta działu?

Mamy Martynę Szewczyk odpowiedzialną za ticketing i całą organizację związaną ze sprzedażą i dystrybucją biletów, Klaudia Połap zajmuje się akcjami społecznymi. Dorota Morawska odpowiada w większej mierze za siatkówkę. Dziewczyny wykonują naprawdę świetną robotę! Do tego do pomocy mamy studio graficzne. Chciałbym jednak podkreślić, że wszyscy współpracujemy, nie jest tak, że ktoś się zamyka i odpowiada tylko za swoje tematy. Każdy dokłada swoją cząstkę do finalnego efektu, który widzą kibice. Dodatkowo nasz dział jest w jednej gałęzi z pozostałymi, które spina klamrą Marcin Janicki, czyli dodatkowo osiągający świetne wyniki pod okiem Marcina Ćwikły dział sprzedaży, dział komunikacji z Maćkiem Blautem i rzecznikiem Maurycym Sklorzem na czele. Nie można, więc powiedzieć, że sukces jakiejś akcji jest sukcesem tylko jednego działu. Wszyscy musimy pracować na ten sukces i w wielu sprawach się uzupełniać.

Wspomniałeś o swojej przeszłości zawodowej, co zatem już przeniosłeś do działalności klubu albo, co chciałbyś przenieść?

Czasem są to takie niezauważalne sprawy i o tym się nie mówi, ale z czasów Orange sport jeździłem regularnie do klubów w całej Polsce, poznałem wielu ludzi związanych z piłką, marketingiem, mediami. Teraz to „czasem nieoficjalnie” bardzo pomaga, bo mogę przez to dużo rzeczy załatwić szybciej czy też w większym stopniu pomóc klubowi. Raz w tygodni jestem w Warszawie, w PZPNie, gdzie także „lobbuję” na rzecz GieKSy, ponadto zostałem zaproszony do pracy w komisji medialnej i komisji marketingu Śląskiego Związku Piłki Nożnej, co też pozwala dbać o interesy klubu. Prawie 10 lat pracowałem w telewizji, więc służę radą działowi komunikacji, który wykonuje swoją robotę znakomicie, ale mogę doradzić w kwestiach „filmowych”. Ostatnim przykładem był film z kampanii „Czas GieKSy” gdzie pomogłem w jego realizacji. Wkrótce mam nadzieję wspólnie z kibicami zrealizujemy film „Dekada” o złotym okresie w historii GieKSy.

Przychodziłeś do klubu w momencie gdzie na dobre rozpoczęła się obsługa klubu pod kątem wielosekcyjności. Nie masz teraz wrażenia, że klub się rozrósł a brakuje ludzi by to wszystko ogarnąć?

Każda para rąk jest potrzebna do pracy tym bardziej, że de facto mamy 3 sekcje do obsługi. Wiadomo, że są wspólne rzeczy, które łączą, ale jednak dużo więcej jest różnic. Przykładowo jakikolwiek event w Spodku to jest organizacja na bardzo wielką skalę. Mamy 3 tysiące ludzi, dla których trzeba wszystko opakować, zgrać. Pracy mamy mnóstwo przy tego typu spotkaniach. A często tuż po meczu musimy opuścić arenę i wyczyścić ją ze wszystkich naszych urządzeń, banerów itp. Nasza rzeczywistość klubowa wygląda tak, że wszelkie rozmowy rozpoczynamy od ustalenia, o jakiej sekcji rozmawiamy czy o piłce, siatce czy hokeju? Do tego zdarzają się sytuację gdzie tak jak teraz rozpoczynamy kampanię piłkarską, w środku sezonu są siatkarze z meczami przeciwko atrakcyjnym rywalom a do tego kończą się rozgrywki hokeja. Zdaję sobie sprawę i rozumiem kibiców piłki, że być może tych akcji marketingowych dla kibiców stricte piłkarskich było nieco mniej. Chciałbym jednak by kibice zrozumieli, że my, jako dział marketingu, – jako klub promujemy markę GKS-u Katowice. Wiem, że ludzie mają swoje ulubione sekcje i chodzą tylko, np. na piłkę czy siatkę. My pokazując się na imprezach, organizując spotkania podświadomie zapraszamy kibiców na wszystkie sekcje i wszystkie spotkania. Trzeba sobie jasno podkreślić to, jakie było zainteresowanie mediów, kibiców spotkaniami siatkówki w Spodku, jakie było zainteresowanie kibiców marką klubu to ma bezpośrednie przełożenie na inne sekcje. O GKS-ie było głośno a to zawsze będzie się kojarzyć z piłką nożną. Mam nadzieję, że te efekty zobaczymy już na meczu ze Stomilem, na których wszystkich kibiców serdecznie zapraszam.

Na ile możesz powiedzieć, że ta organizacja takich spotkań i wydarzeń was już nie zaskakuje a na ile są to jeszcze nowe rzeczy, których się uczycie?

Uczyliśmy się siatkówki i organizacji spotkań. To nie jest tak, że nagle zbierze się kilka osób mających pojęcie o marketingu i będzie wszystko perfekcyjnie organizować w nowej dyscyplinie. Musieliśmy poznać specyfikę tej dyscypliny i jej wymagania. Trudne było też to, że inna jest specyfika organizacji meczu w Spodku a inna w Szopienicach, gdzie mimo wszystko przy tych ograniczeniach, jakie ma ta hala można stworzyć ciekawe widowisko dla kibiców. Myślę, że dla marketingu siatkówki ten sezon jest taki przejściowy, w którym wiele rzeczy sprawdzamy, testujemy czy to chcemy zrobić uda się w rzeczywistości. Przykładem jest interaktywny wybór Aasa meczu organizowany z naszym sponsorem firmą Aasa Polska – takiej zabawy z wykorzystaniem komórek i telebimu nie ma w żadnej siatkarskiej arenie w Polsce!. Polsat coraz częściej pokazuje mecze GieKSy a to dla nas ważne w kontekście medialności i reklam. Wiadomo, że póki, co jeszcze nie jesteśmy Resovią, Skrą, ale jesteśmy chętnie pokazywani, bo przekaz i obraz jest mocno pozytywny. Mecze w Spodku dużo nam dały pod tym kątem. Dla nas wszystkich pomysł Prezydenta Marcina Krupy stworzenia wielosekcyjnej GieKSy, to strzał w dziesiątkę, każdy mecz pokazuje nam jak szerokie spectrum kibiców interesuje się GKS-em. Jeśli chodzi o piłkę to mam tu porównanie z Górnikiem Zabrze i mogę z całą pewnością powiedzieć, że jeśli chodzi o organizację, strukturę klubu czy też poszczególnych działów to GKS bije czternastokrotnego mistrza polski na głowę. I mówię to z pełną świadomością tych słów. W GieKSie prezesi wprowadzili nowoczesny system zarządzania, jest odpowiedzialność i świadomość pracy, jaką się wykonuje. Nie jest to typowy styl korporacyjny, ale określiłbym to, jako wzorowo zarządzaną firmę sportową.

Na ile Twoimi obowiązkami są sprawy związane typowo z marketingiem a na ile jest to również pomoc innym działom czy też prezesowi Janickiemu.

Zacznijmy od tego, że różne są postrzegania marketingu. Dla jednych będzie to tylko sprzedaż reklam i poszukiwanie sponsorów, dla innych promocja meczu i wizerunek klubu a dla kolejnych osób organizowanie akcji społecznych. Na wszystkich tych polach współpracujemy. Dobrym przykładem tego jak wygląda nasza praca jest pozyskanie i obsługa naszego głównego sponsora firmy Aasa Polska. Dla klubu był to moim zdaniem „kamień milowy” w rozwoju. Przede wszystkim nie jest to spółka skarbu państwa, którą ktoś polecił poprzez znajomości polityczne, nie jest to również firma, którą prowadzi np. nasz kibic i wspiera klub niejako z sentymentu. Firma Aasa Polska została pozyskana poprzez bardzo dobrze dobraną ofertę marketingową zarówno, jeśli chodzi o współpracę z klubem jak i przede wszystkim pod kątem tego, co może firma osiągnąć przez współpracę z naszym klubem. Współpraca ze sponsorem jest układem czysto biznesowym i pracujemy nad nim bardzo ciężko, a tego nie widzą kibice. Przynajmniej raz w miesiącu spotykamy się w Warszawie w siedzibie firmy gdzie planujemy działania na kolejny miesiąc, przekazujemy informację o tym, co zostało zrobione i jak to wpłynęło na wizerunek firmy, jakie korzyści ona otrzymała.  My naszymi narzędziami pokazujemy jak wiele zyskuje Aasa Polska na współpracy z klubem. Tak jak wspomniałem – tej pracy, której nie widać jest bardzo dużo. Tutaj w tą pracę zaangażowane są wszystkie podmioty znajdujące się w klubie, nad którymi czuwa Marcin Janicki.

Jak taki sponsor wpłynął na działalność marketingu klubu Twoim zdaniem? Pojawiły się nowe możliwości? Nowe projekty? Macie może większy budżet?

Zaangażowanie firmy daje nam nowe możliwości – dobrze to widać np. w gazetce Czas GieKSy gdzie Aasa Polska jest bardzo widoczna. Jeśli ktoś chce zrobić jakiś projekt to dwóm podmiotom jest zawsze łatwiej aniżeli jednemu. Współpraca z innymi podmiotami ( sponsorami) również otwiera nam nowe możliwości na promocje meczów, rundy czy też karnetów. Nie ukrywamy, że sporo możliwości daje nam też wzorowa współpraca z Miastem Katowice.

Co powiesz kibicom w opinii, których dział marketingu czy też klub ”przespał” mecz z Górnikiem, który można było niejako użyć do wsparcia frekwencji na ostatnie mecze w rundzie?

Wydaje mi się, że opakowanie meczu z Górnikiem było na bardzo wysokim poziomie. Pojawiło się sporo atrakcji dla kibiców, dla najmłodszych, była oprawa kibiców, był również, co ważne poziom sportowy.  Być może się mylę, ale to, jakie było widowisko na Górniku samo to opakowanie – powinno zachęcić ich do przyjścia na stadion w kolejnym meczu. Rozumiem kibiców, którzy oczekiwali więcej, bo my sami oczekiwaliśmy większej frekwencji na kolejnych meczach po tym spotkaniu. Wiem, że to nas nie tłumaczy, ale w całym kraju kluby mające większe budżety mają problemy z frekwencją.  Wiemy, że kibice są już troszkę znudzeni pierwszą ligą, jestem jednak przekonany, że na wiosnę u nas będzie z tym dużo lepiej, wierzę, że kibice zrozumieją, że to jest właśnie Czas GieKSy.

Inna sprawa, na którą kibice zwracali uwagę to kalendarz „Dżentelmeni” pokazany na Złotych Bukach a który do sprzedaży wyszedł nieco późno. Czy nie masz wrażenia, że pomysł był super, ale jednak cała akcja nieco się rozmyła?

Tutaj wyszły kwestie techniczne i z tego rzeczywiście musimy wyciągnąć wnioski na przyszłość. Wiele czynników miało na to wpływ. Nie zgodzę się jednak ze stwierdzeniem, że potencjał tej akcji nie został wykorzystany. Wiele pracy trzeba było włożyć w ten kalendarz i sprzedał się on bardzo dobrze nie tylko, jako produkt, ale także, jako pomysł.  Mamy jednak świadomość, że pewne działania można było podjąć wcześniej.

Opowiedz coś o planach marketingowych oraz o kampanii Czas GieKSy. Mamy wrażenie, że to jest zupełnie inna kampania – taka, którą będzie trwać dłuższy czas a nie jest robiona pod konkretne wydarzenie?

Dużo rozmawiam z osobami pracującymi w klubie i wszyscy mówią, że takiej kampanii na taką skalę jeszcze w GieKSie nie było. Oczywiście były pojedyncze kampanie meczowe jak np. Zatopić Arkę, która odbiła się szerokim echem w Polsce. Nawet ja pracując jeszcze jako reporter w Orange Sport robiłem z tego duży materiał. To były rzeczy chwytliwe, ale myślę, że wtedy był też inny czas. W I lidze GieKSa się wyróżniała pod tym kątem, była to również innowacja. Teraz jest trochę trudniej – kluby mają nowe narzędzia, są aktywne na profilach społecznościowych i widać, że niektóre fajne akcje w różnych klubach nie przebiły się już tak mocno. Po prostu wyrównał się poziom i trudniej stworzyć coś unikatowego. Zastanawialiśmy się jak „ugryźć” taką kampanię by była ona zapamiętana i przyniosła nam korzyści. Czas GieKSy rozpoczął się od urodzin klubu i mamy nadzieję, że pierwsza faza zakończy się sukcesem w czerwcu a potem będzie można modyfikować całą akcję. Dla nas była to świadoma nazwa tej kampanii. Jest ona również uniwersalna i może się odnoście również do siatkarzy, którzy wchodzą w decydującą fazę sezonu czy też hokeistów, którzy grali Play-offy. Co do samej kampanii to jej skala jest rzeczywiście duża – mamy reklamę na autobusach PKM, są billboardy, mobilne informacje na mieście, jest przede wszystkim gazetka, która wyszła w nakładzie 50 tysięcy i jest rozdawana w Katowicach, ale również w miastach, w których są kibice GieKSy – Mysłowice, Imielin, Zabrze, Żory, Jaworzno, Lędziny. Dodatkowo sam spot z promujący całą akcję zarówno w wersji polskiej, jak i angielskiej został bardzo fajnie przyjęty przez wszystkich dziennikarzy zajmujących się sportem.

Myślę, że jeśli jesteśmy przy tych wszystkich akcjach i sprawach związanych ze sponsorami to warto pochwalić się również tym, że GieKSa została nominowana do nagrody Forum Biznesu Sportowego, jako organizacja sportowa. Ta nominacja również świadczy o tym, że nasze działania marketingowe zostały dostrzeżone. W innej kategorii nominację dostała również Aasa Polska, jako sponsor sportu.

Chciałbym zapewnić, że na laurach nie osiadamy. Mamy wiele pomysłów i jedyny problem to taki by wybrać odpowiednie narzędzia do ich wdrążenia tak by przyniosło nam to korzyści w postaci większej frekwencji na stadionie i w hali siatkarskiej.

Jakie są plany na tą kampanię w dalszym okresie czasu? Wiadomo, że wiele jest uzależnione od wyników.

Oczywiście wyniki sportowe to kluczowa sprawa dla tej kampanii. Mamy różne warianty przygotowane, ale póki, co nie mogę tego zdradzić. Pomysły mamy i kibice na pewno jeszcze o GieKSie mówiąc dosłownie „usłyszą”.

Jakie są plany na przyszłość? Czy masz może jakieś konkretne cele postawione przez prezesów?

Myślimy i planujemy już co będzie za pół roku. Nie możemy być zaskoczeni 3-4 czerwca niezależnie od tego, w której lidze zagramy w nowym sezonie. Przygotowujemy coś bardzo ciekawego na ostatni mecz sezonu, coś co znają kibice z lig zachodnich. Nie zdradzę do końca co to jest, ale projekt jest duży. Nie myślimy tylko o następnym meczu a patrzymy szerzej. Pracujemy nad frekwencją, bo GieKSa ma wielu kibiców – faktem jest, że po ostatnich latach w I lidze mniej licznie przychodzą oni na stadion. Jedną sprawą jest jednak dotarcie do kibiców GieKSy, którzy chodzili, ale z różnych względów przestali a drugą sprawą jest dotarcie do osób, które nie były na stadionie czy też sport – piłka nożna ich nie interesowała. Tacy kibice muszą mieć przede wszystkim dobry produkt, czyli ekstraklasę oraz bardziej komfortowe warunki do jego oglądania. Póki co staramy się skupiać w większym stopniu na tej pierwszej grupie. Mamy atrakcyjne ceny biletów i karnetów jak na moment sezonu, w którym jesteśmy i przy pozycji jaką zajmujemy. Tutaj narzekań nie powinno być. Dla mnie osobiście największą radością byłoby gdybyśmy mieli pełny stadion – Blaszok i główną. Oczywiście możemy być widoczni na mieście i wyróżniać się pod kątem marketingu, ale co z tego, jeśli potem ludzie nie przyjdą na stadion.

Planujemy również unikatową akcję jeśli chodzi o media społecznościowe. Póki co żaden klub w Polsce nie korzystał z tego narzędzie, więc zobaczymy jak to wyjdzie.

Jak bardzo ograniczona Twoim zdaniem jest pierwsza liga w stosunku do ekstraklasy pod kątem marketingu?

Pracując jeszcze w Ekstraklasowym Górniku, a teraz w GieKSie rzeczywiście mam porównanie. Najważniejszą sprawą jest fakt, że spółka Ekstraklasa SA. bardzo dużą rolę przywiązuje do kwestii marketingowych. W I lidze to się dopiero tworzy m.in. dzięki prezesowi Cyganowi, który jest teraz wiceprezesem PLP. Pierwsza liga łapie oddech i goni ekstraklasę, właśnie pojawił się sponsor tytularny i nie wchodząc w szczegóły mogę powiedzieć, że spory udział mieli w tym ludzie GieKSy.      W Ekstraklasie marketing tej spółki bardzo prężnie działa, kluby dostają wytyczne jak mają działać, jak mogą wykorzystać swój wizerunek. Jest dużo szkoleń, z których można wiele wynieść. Widać, że takie coś przynosi korzyści, bo kluby ekstraklasowe pod tym kątem są bardzo dobrze rozwinięte. I liga to bardziej liga skrajności, bo są kluby, które mają to zaplecze i działają bardzo dobrze na tym polu a są kluby, które muszą się skupić na innych kwestiach skoro w klubie pracują np. 3 osoby. Wiele takich akcji jak np. mikołaje jako sędziowie techniczni, turniej w Fifę dla zawodników, dzień kobiet na stadionie czy inny tematyczny dzień to pomysły tej spółki i to kluby muszą je realizować. Takie akcje mocno wpływają na to jak takie kluby są postrzegane. Kolejna sprawa to np. fragmenty meczów piłkarski o które dba Live Park W krótkim czasie po spotkaniu kibice dostają pełny skrót ze spotkania, bramki. Kluby mają większą możliwość sięgnięcia do materiałów archiwalnych. Na pewno w Ekstraklasie byłoby nam łatwiej pod tym względem, choć Polsat poczynił w tych kwestiach w ostatnim czasie spory krok do przodu.

Prezes Janicki przyznawał kiedyś, że z czasem odchodziliście od kampanii angażującej piłkarzy na rzecz uniwersalnych przekazów. Jak to wygląda teraz? Czy wobec walki o ekstraklasę i skupieniu się na lidze piłkarze będą się mniej angażować w takie akcje?

Najważniejsza rzecz dla piłkarzy to fakt, by dobrze prezentowali się na boisku. To jest najważniejsze, ale oczywiście nie jedyna rzecz. Wszyscy mają wpisane w kontrakty klauzule dotyczące marketingu, wizerunku itd. My jednak zawsze będziemy podkreślać, że najważniejsze są wyniki sportowe. W ostatnim czasie nieco bardziej zwróciliśmy się w stronę kibiców. Przykładem była tutaj zapowiedź meczu z Górnikiem i klasyczna wersja znanej z Blaszoka przyśpiewki kibiców. Myślę, że w ostatnim czasie piłkarze byli jednak widoczni w akcji – wykorzystano tutaj w fajny sposób sytuację z Alanem Czerwińskim, który zdecydował się zostać w GieKSie tutaj byliśmy chwaleni za szybką reakcję, czyli tzw. real time marketing. Byli w spocie bracia Abramowiczowie przed Chrobrym, zawodnicy brali udział w kalendarzu GieKSy. Nie chcemy sytuacji, że będziemy ich angażować w każdą akcję, bo w pewnym momencie mogłoby być już tego za dużo. Musimy do tego podejść z rozsądkiem. Dużo podpowiada nam również trener Brzęczek oraz Dariusz Motała, którzy angażują się w naszą pracę i podpowiadają nam swoim doświadczeniem.

Czy coś się dzieje w temacie autobusu z GieKSy? Wiele klubów na swoje autobusy i trzeba przyznać, że wygląda to bardzo ładnie.

My nie jesteśmy ślepi i głusi na to co się dzieje w innych klubach. Wiemy jakie autokary mają inne kluby, wiemy też o oczekiwaniach kibiców i ich zapytaniach. My też chcemy takiego autobusu i temat przewija się w naszych rozmowach bardzo często. Chcemy taki autokar – rozmawiamy o nim i przygotowujemy projekt. Musimy jednak pamiętać, że ma to być nasz autokar, który będzie do dyspozycji sportowców związanych z klubem a tutaj problemem póki co może być budżet marketingowy czy też klubowy. Musimy na spokojnie określić co jest dla nas priorytetem i co przyniesie nam więcej korzyści. Jasne autokar fajnie wygląda na filmach czy też w kulisach meczowych, – ale musimy pamiętać o tych właśnie priorytetach. My nie chcielibyśmy wydawać w tej chwili wszystkich pieniędzy na autokar po to tylko by go mieć. Kibice często krytykują piłkarzy, że za pierwsze zarobione pieniądze kupują drogi samochód, a nie myślą o zabezpieczeniu się na przyszłość. My, jako klub chcielibyśmy postępować rozsądnie, a nie pod wpływem impulsu „inni mają, to my też natychmiast musimy”. Mamy w tej chwili inne priorytety, bo celem jest awans i jeśli mamy np. zakontraktować za te pieniądze jakiegoś zawodnika, który nam w tym pomoże to wolimy wydać to na zawodnika niż na autokar. Myślę, że jeśli to zrealizujemy to w nowy sezon wjedziemy już z nowym autokarem. Docelowo ma być to nasz klubowy autokar, ale nie jest to łatwe. Inna sprawa, że ten autokar, którym teraz jeździ GieKSa to autokar topowej klasy, nawet porównując go do najlepszych klubów w Polsce.

Co dalej z projektami społecznymi?

Rzeczywiście mamy tych akcji dużo. Dziewczyny z marketingu świetnie to czują. Teraz mamy akcję Zagraj w Spodku, jak przyjdzie wiosna to ruszamy z nową edycją Zagraj na Bukowej. Nie zawsze nasze działania w kwestiach społecznych wychodzą na światło dzienne, bo media rzadko o tym piszą. Nie wszystkim też się chwalimy, pomagamy dużo, ale nie chcemy się tym chwalić za wszelką cenę, bo nie oto tutaj chodzi. W tej działce myślę, że jesteśmy w górnej połówce ekstraklasy.

Jak się zapatrujesz na E-Sport?

Klub o tym myśli, bo takie są trendy. Nie ukrywam, ze mamy za sobą kilka spotkań w tym temacie. GKS Tychy zebrał od kibiców sporą krytykę za wejście w e –sport. Uważam, że w naszym aspekcie e-sport ma sens wyłącznie w sytuacji, kiedy GieKSą będzie można zagrać w nowej edycji gry FIFA, aby tak się stało potrzeba….wszyscy wiemy czego. Rynek na pewno się rozwija, bo zgłaszali się do nas managerowie graczy Fify, którzy chcieliby , aby ich zawodnicy reprezentowali nasz klub.

Od dawna interesujesz się piłka. Co takiego byś chciał przenieść do GieKSy z tego, co widziałeś na świecie od strony marketingowej?

Jestem estetą i zawsze zwracam uwagę, na to jak obrandowane są stadiony pod kątem sponsorów, czy przekazu klubowego sloganu itp. Wzorem dla mnie są np. mecze reprezentacji Polski. To jak wygląda stadion wtedy, jak jest „obrendowany” jak to wszystko jest widoczne to dla mnie duży wzór. PZPN potrafi opakować ten produkt meczowy, zaprosić kibiców, jest dodatkowo ekipa kanału Łączy nas piłka. Myślę właśnie, że to jest fajne, gdy na długo przed mecze ten stadion już żyje tym wydarzeniem, gdy jest przygotowany dla kibiców, gdzie te loga sponsorów są widoczne dla wszystkich, ale nie są nachalne, tylko umiejętnie wkomponowane w koncepcje przystrojenie całego obiektu. Mogę zdradzić „zza kulis” programu Łączy Nas Piłka, że niektóre osoby, które go tworzą to są kibice GieKSy – np. operator stojący za kamerą Kuba Rejmoniak. Dodatkowo w siedzibie PZPN w biurze Łączy nas Piłka jest obecna GieKSa w postaci plakatów Koniarka i Furtoka, więc nasz klub jest obecny. Wszyscy nam życzą tego awansu, bo to dla nich też to będzie możliwość do zrobienia fajnych materiałów.

 

5 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

5 komentarzy

  1. Avatar photo

    Brigade Germany

    8 marca 2017 at 17:11

    Super artykul BrAWO !!!
    Pozdro Rafal , ta whisky za pewno transmisja
    na OS dalij aktualno.
    FC BG

  2. Avatar photo

    Marta

    8 marca 2017 at 17:17

    Niby fajny, niby długi, ale brak konkretów. Nic ciekawego się nie dowiedziałam.

  3. Avatar photo

    przystojny kibol

    9 marca 2017 at 07:44

    Marta, będziesz w piątek na Stomilu?

  4. Avatar photo

    Olo

    9 marca 2017 at 08:52

    dlaczego gazetki nie rozdają w Olkuszu Hołdynowie bądź w Wolbromiu ? tam też są nasi kibice choć coraz więcej kibiców wisły się robi tam jest potrzeban akcja marketingowa GieKSy ! pojedcie tam do szkół z jakąś dziewczyną od marketingu i porozdawajcie upominki tak jak to robicie w Katowicach

  5. Avatar photo

    Iwan

    9 marca 2017 at 09:04

    Dokładnie ! jak czegoś nie zrobimy to stracimy tych kibiców z małopolski na zawsze! panie z marketingu zapraszamy do małopolski gidzie też są kibice GieKsy ! (jeszcze) nie zmarnujcie tego !!!

Odpowiedz

Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Okiem rywala: kibicowski boom na GieKSę zachwyca

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W ostatnich tygodniach relacje z Częstochowy zdominowały czołówki serwisów sportowych w Polsce. Sprawcą zamieszania był przede wszystkim trener Marek Papszun, ale forma sportowa Medalików również jest godna podkreślenia. Jak w tym wszystkim odnajdują się kibice pod Jasną Górą? Zapytałem Roberta Parkitnego ze stowarzyszenia „Wieczny Raków”, który po raz drugi odpowiedział na nasze zaproszenie. Jednocześnie zachęcam do lektury naszej poprzedniej rozmowy, w której poruszyliśmy wiele tematów związanych z historią Rakowa i naszych pojedynków.

Meczem w Częstochowie otwieramy rundę rewanżową. Jak podsumujesz postawę Rakowa w pierwszej części sezonu?
Na początku Raków stracił, ale później odrobił i teraz nasze miejsce jest mniej więcej takie, jak należy. Natomiast z kilku względów była to dla nas ciężka runda, stąd wiele osób wyraża się o Rakowie negatywnie, nie mając pełnej wiedzy o tym, co tak naprawdę dzieje się w klubie. Ja nie mam potrzeby mówić i pisać o wszystkim tylko po to, aby zebrać dodatkowe lajki. Przede wszystkim kadra nie była odpowiednio zestawiona, aby łapać punkty na wszystkich frontach. Niektórzy powiedzą, że doszły duże nazwiska, takie jak Bulat, Diaby-Fadiga czy Konstantópoulos, mimo to na początku nie grało to, jak należy. Moim zdaniem drużyna potrzebowała czasu, aby wszystko mogło się zazębić. Zmian w kadrze było dużo, do tego doszły kontuzje, dlatego początek sezonu był ciężki. W pewnym momencie pojawiały się nawet głosy nawołujące do zwolnienia trenera, ale kryzysy trzeba przezwyciężać i cała sztuka polega na tym, aby w takich momentach karta się odwróciła. Nam się to udało i dziś idziemy jak burza w Europie, a w lidze też wyglądamy coraz lepiej. Uważam, że tę rundę zakończymy jeszcze dwoma zwycięstwami, niestety m. in. waszym kosztem. Koniec końców runda jesienna w naszym wykonaniu była dobra, natomiast jako kibic polecam krytycznie podchodzić do informacji podawanych w Internecie. Czasem spotykam się z opiniami, że ktoś nie pamięta tak słabego meczu, odkąd kibicuje Rakowowi – wtedy wiem, że nie mamy o czym rozmawiać, bo sam doskonale pamiętam ciężkie czasy w naszej całkiem niedawnej historii.

A co sądzisz o formie GieKSy?
Wydaje się, że ten sezon jest dla was cięższy niż poprzedni, w roli beniaminka. Z drugiej strony takie mecze jak pucharowy z Jagiellonią pokazują, że w waszej drużynie jest potencjał i gdybyś zapytał mnie o kandydatów do spadku, to nie wskazałbym w tym gronie GieKSy. Myślę, że te niegdyś „ulubione” przez was pozycje 8-12 w 1. lidze są teraz w waszym zasięgu, jeśli chodzi o Ekstraklasę. Natomiast z zachwytem obserwuję kibicowski boom na GieKSę, spowodowany m.in. nowym stadionem. Miałem okazję być w waszym sklepie „Blaszok”, który wygląda okazale, co chwilę przychodzili ludzie nie tylko na zakupy, ale też pogadać i zapytać o bieżące sprawy. Gdyby taki stadion jak wasz powstał w Częstochowie, to również byłby to dla nas impuls do kibicowskiego rozwoju.

Pytając o GKS w tym sezonie, przeważały opinie, że głównym powodem słabszej formy na początku sezonu był transfer Oskara Repki. Jak ten zawodnik odnalazł się pod Jasną Górą?
Pierwsze wejście Repki do zespołu było bardzo dobre. Z czasem nieco przygasł, być może z tego względu, że Marek Papszun wymaga więcej niż w większości innych klubów, nie tyle w kwestii samego zaangażowania na boisku, ale przede wszystkim całej otoczki. Była taka sytuacja po naszym meczu z Górnikiem, przegranym u siebie 0:1, który był chyba najsłabszy w całej rundzie: gra była fatalna i gdy po meczu trener nie przebierał w słowach, to mocno oberwało się m. in. Repce. Oskar wylądował na ławce i było to trudne zderzenie z rzeczywistością Marka Papszuna. Być może w GieKSie wyglądało to inaczej – po porażce trener reagował w inny sposób, jak przystało na beniaminka, natomiast w Rakowie wylicza się każdy błąd. Sam nie zwracam dużej uwagi na aspekty piłkarskie, ale czytałem opinie, że w ostatnim meczu ze Śląskiem Repka był jednym z naszych najsłabszych ogniw. Dla mnie jest to piłkarz z ogromnym potencjałem, pozostaje jednak pytanie, czy na dłuższą metę dopasuje się do naszego stylu gry. Z drugiej strony za chwilę w Rakowie będzie nowy trener, więc rola Repki też może się zmienić.

Jest też piłkarz, który kiedyś próbował podbić Częstochowę, a dziś nie wyobrażamy sobie bez niego GieKSy. Uważasz, że patrząc na obecną formę Bartosza Nowaka, odpuszczenie go przez Raków było błędem?
Przede wszystkim Bartek jest fajnym człowiekiem – otwartym, uśmiechniętym, radosnym. Widać, że gra sprawia mu przyjemność. Trudno uważać jego transfer za błąd. Kiedyś przygotowałem dla trenera statystykę zawodników, którzy nie sprawdzili się w Rakowie – większość wylądowała w 2. lub 3. lidze. Tacy jak Nowak są wyjątkami, ale nie znam dokładnie kulis jego odejścia – może sam na to nalegał, a może naciskał agent. Ja widziałbym Bartka w Rakowie, ale w tamtym czasie rywalizacja na jego pozycji była ogromna. Ponadto czasem po prostu tak jest, że w jednym klubie zawodnik gaśnie, a gdzie indziej, przy innym trenerze rozkwita i taki transfer okazuje się strzałem w dziesiątkę.

Gdy pojawiła się informacja, że Papszun wraca, miałem mieszane uczucia, zastanawiając się, czy jest szansa po raz drugi napisać tę samą historię” – to twoje słowa z naszej poprzedniej rozmowy. Wszystko wskazuje na to, że twoje obawy były słuszne.
Mimo całego zamieszania, jakie od kilku tygodni trwa w Częstochowie, z Markiem Papszunem wciąż mam dobre relacje. Po jednym z ostatnich meczów porozmawiałem trochę dłużej z trenerem i poznałem jego punkt widzenia oraz odczucia co do obecnej sytuacji w klubie. Dlatego teraz, gdy spotykam się z innymi kibicami i słucham niepochlebnych opinii na temat trenera, to staram się tonować nastroje. Trener Papszun nie jest idealny ani bezbłędny, ale takie sprawy często mają drugie dno i nie inaczej jest w tym przypadku.

Po ewentualnym odejściu Marek Papszun zachowa status legendy?
Pod koniec jego pierwszej kadencji byłem wśród inicjatorów uroczystego pożegnania trenera w naszym kibicowskim lokalu, wręczyliśmy mu też piłkę z napisem „trener – legenda”. Żegnaliśmy go jak króla, tymczasem niedługo później on wrócił. To dowód na to, że zarząd nie był przygotowany na jego odejście, decydując się na Dawida Szwargę. Poza tym nastroje byłyby inne, gdyby w poprzednim sezonie Raków zdobył mistrzostwo. Nie każdemu pasuje praca z Markiem Papszunem, ale trzeba pamiętać, że w tym, co robi, jest profesjonalistą i nawet w sytuacji, gdy jedną nogą jest w Legii, to jego piłkarze wychodzą na boisko przygotowani i wygrywają kolejne mecze. Po pamiętnej konferencji wielu w to zwątpiło – pojawiły się głosy, że piłkarze będą grać przeciwko trenerowi. Z kolei po wysokich zwycięstwach z Rapidem i Arką ci sami ludzie mówili: wygrali, bo chcieli zrobić na złość Papszunowi. Można oszaleć…

Po deklaracji trenera o chęci trenowania Legii studziłeś na Twitterze gorące głowy częstochowskich kibiców. Jakie uczucia dominują – zawód czy zrozumienie?
Zdecydowanie negatywnie odebrano tę wypowiedź trenera, przede wszystkim co do miejsca i czasu. Natomiast ja patrzę na to w inny sposób. Owszem, trener mógł to rozegrać inaczej, ale z drugiej strony, gdyby tego nie zrobił, a niedługo później wypłynęłaby informacja o jego przejściu do Legii, to spotkałby się z zarzutem, że nas zdradził i ukrywał prawdę. Wszyscy wiemy, że Papszun jest Legionistą, warszawiakiem i prowadzenie stołecznych zawsze było jego marzeniem. W Częstochowie zrobił kawał dobrej roboty, dlatego nie widzę w jego słowach aż tak dużej sensacji, jak przedstawiają to media.

Kwestia „transferu” Papszuna do Legii jest już oficjalna?
Nie mam pojęcia. Oficjalne jest porozumienie Rakowa z Łukaszem Tomczykiem – trenerem Polonii Bytom. Było już wiele wersji rozwoju sytuacji, natomiast jeśli miałbym obstawiać, to moim zdaniem Papszun zostanie w Częstochowie do końca rundy (kilka godzin później taką informację podał Tomasz Włodarczyk w serwisie meczyki.pl – przyp. red.).

W ostatnich tygodniach forma zarówno Rakowa, jak i GKS-u wyraźnie poszła w górę. To, co jeszcze nas łączy, to lanie od ostatniego w tabeli Piasta Gliwice. Jak do tego doszło w Częstochowie?
Na ten temat nie powiem zbyt wiele, bo choć w ciągu ostatnich 18 sezonów opuściłem zaledwie siedem domowych meczów Rakowa, to właśnie z Piastem był jeden z nich. Ani go nie oglądałem, ani też nie analizowałem tej porażki. Po pierwsze, Daniel Myśliwiec jest dobrym trenerem i szybko odcisnął swoje piętno na drużynie, a po drugie liga jest mega wyrównana i nawet tak niskie miejsce w tabeli jak Piasta nie znaczy, że nie potrafią się odgryźć. Inna sprawa, że Rakowowi zawsze lepiej gra się z drużynami z czołówki – nie wiem, czy to kwestia motywacji, czy czegoś innego. Mimo że Piast zdobył 6 punktów z naszymi drużynami, to uważam, że w końcowym rozrachunku znajdzie się mimo wszystko w trójce spadkowiczów.

Jeśli natomiast chodzi o czołówkę ligi, to wielokrotnie podkreśla się w mediach postawę Jagiellonii, która dobrze prezentuje się we wszystkich rozgrywkach. Tymczasem Raków radzi sobie równie dobrze, o ile nie lepiej, bo w przeciwieństwie do Jagi nadal ma szansę na Puchar Polski. Cele na ten sezon pozostają niezmienne?
Zdecydowanie. Zarówno trener, jak i piłkarze zarabiają takie pieniądze, że nie ma innego celu jak mistrzostwo. Pochwały dla Jagiellonii przypominają mi laurki dla Rakowa przy okazji marszu z 1. ligi do Ekstraklasy – jak to wszystko było doskonale poukładane. Jaga wygląda nawet lepiej – ogromny stadion, odpowiednie zaplecze infrastrukturalne i kibicowskie. Z kolei Raków jest w Polsce wyśmiewany przede wszystkim za brak stadionu. Mieliśmy swoje pięć minut zachwytów w mediach, a teraz każdy gorszy moment jest dodatkowo rozdmuchiwany. Nic się jednak nie zmienia: zarówno mistrzostwo, jak i Puchar Polski są dla nas mega ważne. Do tego jak najdłuższa gra w Lidze Konferencji. Po to sztab liczy tylu ludzi, by odpowiednio przygotować zespół do wszystkich rozgrywek, a wyniki muszą przyjść. Tym bardziej że w Pucharze robi się powoli autostrada do finału.

Musicie tylko uważać, by nie utknąć na bramkach z napisem „GKS Katowice”, ale przy odpowiednim zrządzeniu losu być może jeszcze będzie okazja o tym porozmawiać. Tymczasem skupiacie się na lidze i rozgrywkach europejskich. Czujecie się już w Sosnowcu jak u siebie?
W żadnym wypadku. Nie było tak ani w Bełchatowie, ani teraz w Sosnowcu. Trzeba być wdzięcznym włodarzom obu miast, że Raków miał gdzie grać, ale nie da się czuć dobrze poza Częstochową. Niby to tylko 60 kilometrów, ale każdy mecz w Sosnowcu bardziej przypomina bliski wyjazd niż mecz u siebie. Ciężko przyciągnąć tłumy na takie mecze, szczególnie tych najmłodszych – w Częstochowie byłoby to dużo prostsze. Sam stadion jest kapitalny do oglądania meczu, natomiast u siebie będziemy tylko w Częstochowie, choć na ten moment jest to nierealne. I pewnie w ciągu najbliższych lat się to nie zmieni.

Mimo że spodziewam się odpowiedzi, to i tak zadam ci to samo pytanie, co ostatnio: co nowego dzieje się w sprawie stadionu dla Rakowa?
Odpowiadam tak samo: nic się nie dzieje. Jakieś rozmowy się toczą, ale dopóki nie zobaczymy łopat na terenie budowy, to nie uwierzymy w żadne obietnice. Nie da się ukryć, że blokuje to rozwój klubu i Marek Papszun musi czuć to samo. Za każdym razem słyszy od prezesa, że rozmowy z Miastem są w toku – po pięciu czy sześciu latach można mieć już tego dość.

W poprzednim sezonie typowałeś gładkie 3:0 dla Rakowa w Częstochowie, tymczasem mecz potoczył się zupełnie inaczej.
Rzeczywiście, mój typ się nie sprawdził i po meczu śmiałem się w duchu, co ze mnie za znawca. Moim zdaniem tym meczem przegraliśmy mistrzostwo Polski, więc po czasie zabolało podwójnie. Szczególnie nie lubię przegrywać z Legią, Widzewem czy Lechem, a tutaj przyszła porażka z beniaminkiem. Mówi się trudno, bo takie wpadki się zdarzają. Myślę, że w najbliższą niedzielę 3:0 dla nas już musi być. Raków jest w gazie, a GieKSa będzie delikatnie podmęczona pojedynkiem z Jagiellonią, który musiał was sporo kosztować. Raków też co prawda grał ze Śląskiem, ale moim zdaniem wyglądało to trochę tak, jakby grał na pół gwizdka. Dlatego forma fizyczna będzie działać na naszą korzyść.

Wiem, że byłeś na Nowej Bukowej w pierwszej kolejce tego sezonu. Jak wrażenia?
Jak wspominałem w naszej poprzedniej rozmowie, tylko raz miałem okazję być na starej Bukowej – załapałem się na ostatni wyjazd w ubiegłym roku. W tym sezonie wiedziałem, że z powodu narodzin dziecka będę musiał odpuścić część wyjazdów, dlatego ucieszyłem się, że do Katowic jechaliśmy na samym początku i zdążyłem się do was wybrać. Miałem podobne odczucia jak z meczu w Lublinie – imponujący stadion, wszyscy ubrani na żółto, mnóstwo ludzi i kapitalny doping. Wielokrotnie podkreślałem, że doping ekip ze Śląska, takich jak GieKSa czy Górnik, to ścisły top w Polsce. Co do samego meczu to nie powiem za wiele, bo nie należę do tych, którzy szczególnie skupiają się na analizie boiskowych wydarzeń, najważniejsze było zwycięstwo 1:0. Cały wyjazd wspominam więc bardzo dobrze, z wyjątkiem incydentu z rozpylonym gazem, który wprowadził trochę zamieszania.

Kontynuuj czytanie

Kibice Klub Piłka nożna

Puchar Polski dla wyjazdowiczów

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wczoraj klub GKS Katowice ogłosił, że wszyscy wyjazdowicze (a było ich aż 1022!), którzy pojechali na mecz do Białegostoku, mają w systemie biletowym przypisany voucher, który można wymienić na darmowy bilet na pucharowe spotkanie z Jagiellonią.

Jak informuje na swojej stronie internetowej klub (tutaj): Wyjazdowicze na swoich profilach w Systemie Biletowym GieKSy otrzymali voucher rabatujący cenę biletu na mecz pucharowy do 0 zł. Z prezentu można skorzystać już teraz! Voucher nie obejmuje biletów parkingowych oraz VIP. Co ważne, jeśli któryś z wyjazdowiczów nabył już wcześniej bilet na mecz pucharowy, to wówczas może wykorzystać voucher przy zakupie biletu na mecz innej sekcji GKS-u w 2025 r.

To kolejny miły gest ze strony klubu w kierunku najwierniejszych kibiców GieKSy. Już w niedzielę, zaraz po decyzji o niegraniu, piłkarze GieKSy podeszli pod sektor gości, a część z nich się na nim znalazła. Tam podziękowali fanatykom za tak liczną obecność, wspomnieli, że zawsze grają w „12” i dziś też chcieli dla nas wygrać. Oprócz tego rozdali swoje koszulki najmłodszym kibicom GKS Katowice, którzy wybrali się do Białegostoku. O tej sytuacji piszą więcej sami kibice na Facebooku (tutaj).

Przypomnijmy, że mecz z Jagiellonią zostanie rozegrany w czwartek 4 grudnia o 17:00 na Arenie Katowice. Na ten mecz NIE obowiązują karnety – wszyscy kibice muszą zakupić bilety (lub wykorzystać wspomniany wcześniej voucher). Bilety dostępne są w internetowym systemie (tutaj).

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nowa Bukowa pisze swoją historię

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wydaje nam się, że i tak dużo przeżyliśmy w tym roku, GieKSa dokłada kolejną cegiełkę. Do wspomnień. Do historii. Do legendy. Rok 2025 to kolejny, który będziemy mogli wspominać z rozrzewnieniem i dumą. To nie jest jeszcze podsumowanie, bo czeka nas niedzielny mecz z Rakowem Częstochowa. Ale to, jak szybko Nowa Bukowa zaczęła pisać swoją historię, jest po prostu ewenementem. Ten stadion to już nie nowość i ciekawostka. To miejsce, w którym JUŻ przeżyliśmy piękne chwile, o których będziemy pamiętać na zawsze.

Wczorajsze późne popołudnie i wieczór było magiczne. Nie pamiętam tak głośnych i długich podziękowań i świętowania po meczu. Mimo mniejszej niż na meczach ligowych frekwencji było w tym tyle esencji, a euforia utrzymująca się po bramce Bartosza Nowaka była ciągle wyczuwalna. Nasz zespół osiągnął naprawdę wielki sukces ogrywając – nie waham się tego określenia użyć – obecnie najlepszą drużynę w Polsce. Tak, Jaga mimo chwilowego zawahania (które i tak nie jest naznaczone porażkami), jest w mojej opinii najlepiej i najrówniej grającą drużyną naszej ekstraklasy. I co najlepsze – GieKSa wygrała ten mecz zasłużenie. Znów żelaznym realizowaniem taktyki i przede wszystkim efektywnością w działaniu. Piłkarze Jagi dwoili się i troili próbując wejść w nasze pole karne, a wręcz bramkowe, ale zaraz mieli naprzeciw siebie gąszcz nóg i tułowi katowickich rywali. Nasi piłkarze byli jak smok, któremu w momencie obcięcia jednej nogi (czytaj minięciu jednego przeciwnika), wyrastały trzy nowe. Przez to Jaga nie stworzyła sobie bardzo klarownych sytuacji. Było kilka zamieszań, kilka strzałów z dystansu, kilka interwencji Strączka. Ale summa summarum, podobnie, jak w meczu z Pogonią, zagrożenia wielkiego z tej ofensywy Jagi nie było.

Pan Piłkarz Bartosz Nowak… Boże. Przecież to jest obecnie najlepszy piłkarz ekstraklasy. Inteligencja i efektywność tego zawodnika sprawia, że śmiało może on kandydować do najlepszego piłkarza GKS w ostatnim dwudziestoleciu. Przy czym nie mówimy tu o dorobku, długiej grze, tylko walorach czysto piłkarskich. Uważam, że od czasu Przemysława Pitrego nie mieliśmy tak dobrego zawodnika, tyle że Bartek i od tego zawodnika jest dużo lepszy. To inny poziom, inna liga. Cieszmy się, że mamy takiego piłkarza w swoich szeregach. W poprzednim sezonie trochę kręciliśmy nosem, bo choć zawodnik imponował swoimi niekonwencjonalnymi zagraniami i również był efektywny, zaliczał asysty, to jakoś mieliśmy wrażenie, że jest tego za mało, jak na jego potencjał. Teraz ten potencjał wybuchł ze zdwojoną siłą. Zawodnik jest to wprost doskonały i dla takich ludzi dzieci zaczynają się interesować piłką nożną i wieszają plakaty nad łóżkiem. Po prostu mistrz.

W wywiadzie dla GieKSaTV Bartek powiedział, że pierwsza bramka to w zdecydowanej większości zasługa Marcela Wędrychowskiego. Mam z tym stwierdzeniem problem, bo zgadzam się, ale nie do końca. To znaczy uważam, że większość zasługi w tym golu jest i Marcela, i Bartka. Wiem, że to wbrew logice, ale trudno. Zaraz się skupię na Marcelu, ale to co zrobił Bartosz tym minięcie na spokoju przeciwnika to też był majstersztyk. Przecież gdyby uderzył od razu, ryzykowałby trafieniem w blokujących przeciwników. A tak zamarkował strzał, nawinął i już nie miał żadnych przeszkód, by trafić do siatki. To był jego kunszt. Wielu piłkarzy stosuje nadmierne dryblingi, nawet w takich sytuacjach, ale często są one zupełnie bez sensu. Tutaj było to działanie w ściśle określonym celu – zwiększenia prawdopodobieństwa zdobycia bramki. I to się udało perfekcyjnie.

W pierwszej połowie Bartek często stosował taki subtelny pressing, próbował przewidzieć błąd rywala, więc gdy Piekutowski miał piłkę, robił taki ruch, to w lewo, to w prawo, by ewentualnie przeciąć piłkę. Dosłownie pomyślałem sobie wtedy, że mało prawdopodobne jest, że coś takiego się uda, ale po chwili przyszła druga myśl: Pan Piłkarz Bartosz Nowak wie, co robi i skoro tak robi, to jest duża szansa, że w końcu będzie z tego efekt. I choć nie bezpośrednio, to jednak taki błąd przeciwnika wykorzystał właśnie Marcel Wędrychowski. To jak katowicki De Bruyne wyczuł i doskoczył do golkipera gości, to też była klasa. Liczyła się szybkość. I oczywiście geneza tego gola jest po stronie Marcela. A potem był już kunszt Nowego.

W ataku zagrał tym razem Ilja Szkurin. Zawodnik przepychał się z rywalami, walczył. Sytuacji przez sporą część meczu nie miał. Ale jak już przyszło do pokazania swoich umiejętności, to i tu Białorusin spisał się świetnie. Najpierw świetne przyjęcie klatką, potem asysta oczywiście od Nowaka, no i pozostało już pewne wykończenie. Choć przyznam, że bardziej niż ten gol, podobało mi się zachowanie Ilji, przy golu na 3:1. Poszedł jak ten dzik na Vitala i już sam nie wiem, czy nasz zawodnik dziubnął tę piłkę czy rywal, ale ta agresja to było coś wspaniałego i doprowadziła ona do tego, że piłka trafiła pod nogi Nowaka, a ten – znów w wybitny sposób – strzelił niczym bilą do łuzy. W ogóle mam wrażenie między Szkurinem, a Nowakiem jest jakaś chemia, to jak współpracują i cieszą się wspólnie po bramkach, ten uśmiech na ustach i radość – coś pięknego. A Ilja w ogóle jeszcze punktuje u mnie dodatkowo tym, że ma kota – ale to już prywata 😉

Około 80. minuty byłem też pod wrażeniem jednej rzeczy i bardzo ceniłem nasz zespół. Mianowicie za to, że nie cofnęliśmy się do głębokiej defensywy. Oczywiście kilka razy byliśmy bardzo głęboko, bo Jaga rzuciła na nas wszystkie siły, do Imaza dołączyli Pululu czy Pietuszewski i mając dwubramkową stratę, logicznym było, że ruszą na nas. I czasem zakotłuje się w polu karnym. Jednak GieKSa starała się jak tylko mogła oddalić grę i dość często to się udawało. Ceniłem to dlatego, bo nieraz w takiej sytuacji zespoły cofają się już na stałe w swoją szesnastkę i tylko czekają na wymiar kary. Zamiast po prostu grać swoje. Powiedziałem sobie wtedy w duchu – właśnie w tej 80. minucie – że jeśli GKS straci dwa gole, to nie będę miał żadnych pretensji za ten sposób gry, bo ostatecznie to zmniejsza ryzyko utraty bramek, a nie zwiększa. Ostatecznie Jagiellonia strzeliła gola z rzutu karnego, bo Rafał Strączek w drugim meczu z rzędu znokautował rywala (poprzednio Kuuska, teraz Pozo), ale to była jedyna bramka gości w tym spotkaniu. I Rafał się do tego przyczynił również, broniąc dobrze i pewnie.

Ten mecz miał kilka analogii ze spotkaniem z ekstraklasy z poprzedniego sezonu. Znów wygraliśmy 3:1. Znów gola strzelił Pululu. I znowu katowiczanie zdobyli bramkę po fatalnym błędzie rywali w wyprowadzaniu piłki. Wtedy Nowak odebrał piłkę Halitiemu i gola strzelił Adrian Błąd, tym razem to Nowy był egzekutorem po świetnym odebraniu od Piekutowskiego. I znów euforia.

Dodajmy, że to już druga bramka w tym sezonie, w której nasz piłkarz odbiera piłkę bramkarzowi przeciwnika. W Płocku Rafałowi Leszczyńskiemu futbolówkę sprzed nosa zgarnął Marcin Wasielewski. Pressing się opłaca!

Nie zapominajmy też o świetnej defensywie naszej drużyny. To była kontynuacja gry z meczu z Pogonią. Poświęcenie, żółty (w tym przypadku czarny) mur naszych piłkarzy, wślizgi, bloki i wybloki. To co było naszym mankamentem na początku sezonu, w dwóch ostatnich meczach stało się chlubą. Nasz zespół znakomicie gra w obronie. A jeśli dołożymy do tego fakt, że nie opieramy się tylko na kontrach, tylko budujemy ciekawie swoje akcje ofensywne, można powiedzieć, że rozwój tej drużyny trwa w najlepsze.

Kolejnym naszym problemem były tracone nałogowo bramki do szatni. Już o tym zapomnieliśmy, choć Pululu akurat trafił na kilka minut przed końcem. Ale ostatnio mamy mecze na zero z tyłu, tych goli do szatni też po prostu nie zaliczamy. A tymczasem trend się odwrócił. Gdy ja się cieszyłem, że mamy spokojne 0:0 do przerwy i jedna minuta doliczona, GieKSa przeprowadziła swoją skuteczną akcję. Dla mnie to był totalny bonus, bo mentalnie byłem przy remisie do przerwy. A potem w doliczonym czasie całego meczu Bartosz ponownie strzelił gola.

Euforia po tej bramce była niebywała. Z wszystkich spadło ciśnienie. Te okrzyki „GKS! GKS!” i „Loooo, lolo loooooooo” po bramce przypominały stare czasy, jeszcze z lat 90., kiedy właśnie tak celebrowało się bramki. Absolutnie piękna sprawa.

Trener oczywiście na konferencji jest „oficjalny”, więc gdy zapytałem go, czy ma satysfakcję, że utarli nosa Jagiellonii za ten mecz ligowy, który się nie odbył powiedział, że nie rozpatruje tego w takich kategoriach. Za to my, jako kibice możemy – bo to też jest kwintesencja kibicowania, takiego bym powiedział w stylu angielski, czyli takie prztyczki, docinki. Więc troszkę Jaga dostała za swoje za to, że nie przygotowali boiska i lekceważąco podeszli zarówno do naszej drużyny, jak i kibiców, którzy do Białegostoku przyjechali. Chytry traci. Więc nie było co kombinować, trzeba było w tamtą niedzielę zagrać. Choć może Jaga wiedziała, co ją czeka i po prostu się bała?…

Myślałem o takim performancie, żeby trenerowi Siemieńcowi wręczyć łopatę do odśnieżania po meczu, ale stwierdziłem, że nie będę takich cyrków robił, choć wydaje mi się to całkiem zabawne (ach, pamiętny Puchar Pepco). Jednak nawet gdybym już miał sprzęt przygotowany, to w ostatniej chwili bym zrezygnował. Widząc przybitego trenera gości, włączyłaby mi się empatia i po prostu bym mu już nie dowalał. Poza tym mógłbym z tej konfrontacji nie wyjść żywy 😉

Jesteśmy w ćwierćfinale. Po raz pierwszy od 21 lat. W końcu po latach upokorzeń, kompromitacji i pucharowych dramatów, przeszliśmy już trzy rundy i zagramy na wiosnę w tych rozgrywkach. Czy znów naszym przeciwnikiem będzie ekipa z ekstraklasy? A może jakaś drużyna z niższej ligi? W ósemce znalazły się Avia Świdnik, Zawisza Bydgoszcz i Chojniczanka. To byłyby bardzo ciekawe opcje. W każdym razie droga na Narodowy zrobiła się realna. Trzeba będzie walczyć o to ze wszystkich sił.

W niedzielę Raków. Na zakończenie roku. GKS Katowice ma obecnie sześć zwycięstw w siedmiu ostatnich meczach. Bilans to znakomity. Trochę osób wieszczyło, że po porażce z Piastem w pozostałych spotkaniach nie zdobędziemy już żadnych punktów, że wszystko przegramy. Tymczasem mecz w Białymstoku się nie odbył, a potem z Pogonią i Jagą GKS po bardzo dobrej grze odniósł zwycięstwa. Naprawdę – wierzmy w tę drużynę.

Oczywiście z Rakowem łatwo nie będzie, bo piłkarze Marka Papszuna złapali dobry rytm. Odprawili z kwitkiem Rapid Wiedeń i Arkę strzelając im po cztery gole, wyeliminowali także Śląsk Wrocław. Więc przeciwnik jest trudny, ale przecież w lutym pokonaliśmy go w Częstochowie. A GieKSa jest na tyle w dobrej dyspozycji, że nie ma powodów, by nie wierzyć, że przy Limanowskiego nasz zespół nie jest w stanie grać o zwycięstwo.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga