Klub Piłka nożna
Z tego powinniśmy korzystać! – PJS w pigułce
Gdy tylko Jacek Paszulewicz, został zaprezentowany jako nowy trener GKS-u, w kilku miejscach przytoczona została informacja, że prowadzona przez niego w zeszłym sezonie Olimpią Grudziądz zajęła pierwsze miejsce w rankingu Pro Junior System.
Pro Junior System to inicjatywa PZPN mająca na celu zachęcenie klubów Ekstraklasy oraz I i II ligi do korzystania z usług młodych polskich zawodników oraz poprawę jakości szkolenia. W ramach programu klubom przyznawane są punkty za czas spędzony na boisku przez młodzieżowców i wychowanków, przy czym młodzieżowiec to piłkarz, który w roku kalendarzowym, w którym następuje zakończenie sezonu rozgrywkowego, kończy 21 lat oraz młodszy, a wychowanek to gracz, który między 12. a 21. rokiem życia spędził minimum 36 miesięcy lub 3 pełne sezony w danym klubie. Zawodnik musi rozegrać co najmniej 270 minut oraz 5 meczów w rozgrywkach ligowych, aby spędzony przez niego czas na boisku został uwzględniony w punktacji. Budżet programu to w tym sezonie 13 milionów złotych, z czego I lidze przypadł w udziale największy „kawałek tortu” – 7 pierwszych klubów w rankingu rozdzieli tu między siebie 6 milionów. Zwycięzca zgarnie nagrodę w wysokości aż 1,6 miliona, natomiast siódmy zespół – ostatni z nagrodzonych – 0,2 miliona.
Punkty przydzielane są według następujących zasad:
• liczba minut x1 – rozegrana minuta przez Młodzieżowca w meczu Ekstraklasy, I i II ligi lub spotkaniu reprezentacji U-21, U-20, U-19, U-17;
• liczba minut x2 – rozegrana minuta przez Wychowanka w meczu Ekstraklasy, I i II ligi lub spotkaniu reprezentacji U-21, U-20, U-19, U-17;
• liczba minut x3 – rozegrana minuta przez Młodzieżowca w meczu reprezentacji A;
• liczba minut x4 – rozegrana minuta przez Wychowanka w meczu reprezentacji A.
W obecnym sezonie GKS jest na szarym końcu pierwszoligowego rankingu Pro Junior system, wyprzedzając jedynie Wigry Suwałki. Na czele rankingu znajdują się Górnik Łęczna, Stomil oraz Ruch. W lidze te zespoły – mówiąc delikatnie – nie zachwycają, zajmując 3 z ostatnich 4 miejsc! Jak widać młodość nie jest prostym przepisem na sukces… Trzeba jednak dodać, że korzystanie z młodych zawodników niekoniecznie jest w tych klubach spowodowane objęciem długofalowej strategii, lecz raczej koniecznością. W poprzednim sezonie, gdy Olimpia Paszulewicza wygrywała ranking, walczyła też do końca rozgrywek o awans, ostatecznie plasując się na 6. pozycji. Obecnym liderem rankingu PJS w Ekstraklasie jest Górnik Zabrze, co nie przeszkadza mu w zajmowaniu 3. miejsca w lidze.
Jeżeli zmiany przeprowadzane przez nowego szkoleniowca GieKSy miałyby polegać na odmłodzeniu składu i w konsekwencji do tego, by nasza drużyna znacząco poprawiła swoją sytuację nie tylko w tabeli ale i w rankingu PJS – będzie to oznaczało właściwie rewolucję. W obecnej kadrze „trójkolorowych” jest bowiem zaledwie 5 zawodników, których pojawienie się na boisku przyniosłoby punkty. Poza niemającym większych szans na grę bramkarzem Kamilem Główką są to Oktawian Skrzecz, Paweł Juraszczyk, Wojciech Słomka i Paweł Mandrysz.
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Felietony Piłka nożna
Plagi gliwickie
No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?
Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.
Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.
Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.
Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).
Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…
Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.
A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.
Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.
Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.
Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.
Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.
Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.
Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.
Piłka nożna kobiet
1/8 finału dla Katowic
Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.
Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.
W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.
Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek, a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.
GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.
GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.





Lukasz
17 stycznia 2018 at 09:13
Ja ccaly czas czekam na jakies transfery a tu cisza
Irishman
17 stycznia 2018 at 10:04
Tylko, że my chcemy awansu, a nie zwycięstwa w PJS. Co nam po tym jak i tak najlepszych młodych zawodników zwinie nam Górnik, który dzięki kasie z miasta nie musi oszczędzać?
Zdaleka
17 stycznia 2018 at 10:53
Górnik ściąga z Victorii Sulejówek Daniela Smugę, dwudziestolatka, z trzeciej ligi. Wybił się na meczu talentów „Ty Też Masz Szansę” (czy jakoś tak), gdzie ponoć byli trenerzy i scouci wyższych lig. Była tam GieKSa?
Byłoby genialnie tak wyszukiwać utalentowanych zawodników – tak przecież trafili do nas Moskała (z Bielska bodaj) czy Gajtkowski (z Szombierek?). Druga sprawa, że taki Mandrysz czy Malicki (pamięta go ktoś? :D) też przychodzili z łatką talentów w niższych liga, a tu – lipton trochę (choć ciągle w Mandrysza wierzę, że w końcu zaskoczy).
Zdaleka
17 stycznia 2018 at 14:53
Nawet ZS testuje ciekawego napastnika z Francji, a u nas cisza…
Irishman
17 stycznia 2018 at 15:36
@Zdaleka, no ale co się ma dziać? Przecież mamy świetnych piłkarzy! Przeczytaj sobie wywiad z Paszulewiczem.
Na 10-tke „jest kilku skrzydłowych – przede wszystkim Tomasz Foszmańczyk”, Goncerz „był jeszcze niedawno królem strzelców I ligi, to na pewno nie zapomniał jak strzela się bramki”.
Odszedł Mandrysz więc teraz wszystko będzie już OK. Czy tak jak w ZS?
Mecza
17 stycznia 2018 at 15:45
Przecież to było do przewidzenia że z transferami będzie cisza. Chcieliście zmiany trenera to tak to właśnie musi wyglądać. Nowy musi na własnej skórze (czytaj zjabana wiosna) przekonać się że musi kadrę wzmocnić. Oczywiście już za miesiąc będzie mądrzejszy ale już będzie posprzątane bo zostaną same ochłapy bez kontraktu.
Piotr
17 stycznia 2018 at 16:53
Do zdaleka mysle ze młodemu mandryszowi teraz będzie łatwiej jak taty nie będzie na ławie tez jeszcze w niego wierze
Zdaleka
18 stycznia 2018 at 08:08
Irishman
Czytałem ów wywiad. Z jednej strony rozumiem nowego trenera. Każdy ma czystą kartę itp itd. Ale z drugiej – pocukrzona kupa nadal będzie kupą.
Może przykładowy Goncerz zaskoczy i zacznie strzelać jak na zawołanie? Nie wierzę w to, ale chciałbym i gdyby tak się stało cieszyłbym się i bił w pierś. Jak dla mnie to nawet Główka czy Abramowicz mogą strzelać, wszystko jedno kto, byleby padały te bramki dla nas.
I tak się zastanawiam czy funkcjonuje u nas jakikolwiek scouting. Za Mandrysza – głównie byli niecieczanie (ba, nawet zanim odszedł mówiono o kolejnym, Frycu) i ludzie których znał, którzy kiedyś być może byli dobrzy.
A tak to nie ma nic. Gdzieś obiło się, że miał niby jakiś 31letni Słoweniec miał dołączyć. No ludzie, co to za transfer?!
Sandecja znalazła chłopaka w bodaj A klasie. Wspomniany przeze mnie Górnik. Na Śląsku jest mnóstwo klubów – ktoś ogląda mecze naszej okręgówki? IV ligi? Nie mam też nic do obcokrajowców, jeśli wniosą świeżość i jakość. Ale jestem przeciwny ściąganiu emerytów. Ale szlag mnie trafia gdy widzę takiego Sanogo, ściągniętego z angielskiej 6 ligi, który wszedł z buta razem z framugą do ligi. A GieKSa ściąga „sprawdzonego i świetnego” Foszmańczyka… Szczerze – jestem w stanie odpuścić awans w tym roku na rzecz zbudowania fajnego teamu dwudziestokilkulatków, którzy w przyszłym sezonie zjedzą tę ligę.
Irishman
18 stycznia 2018 at 10:33
@Zdaleka
Drużyna musi być zbalansowana pod względem wieku… i nasza taka była. Problemem było to, że trener Mandrysz korzystał z młodzieży tylko gdy był pod ścianą oraz to, że taki Słomka czy Skrzecz nie są naszymi piłkarzami i nie można na nich budować nic długotrwałego. Niestety na wiekowych zawodnikach też nic takiego nie zbudujesz, a były trener tylko takich widział i to faktycznie był problem.
Ale to nie wiek jest najważniejszy, a charakter piłkarza. No i jak Ty sobie wyobrażasz wprowadzanie do drużyny młodych chłopaków, gdy ci wpadną w niej na „beton”, który ma na sumieniu upokorzenia nas i na wiosnę (jeszcze za Brzeczka, więc to nie trenerzy byli największym problemem), i na jesieni – szczególnie w derbach?!
My powinniśmy budować nowa drużynę, po tym jak poprzednia totalnie zawiodła wiosną! Tymczasem my mieliśmy próbę kontynuacji Motały, następnie chaotyczną rewolucję Mandrysza i teraz znowu stawianie na młodzież Bartnika. I nie dajemy sobie szansy, żeby coś doprowadzić do końca (tak jak z budową stadionu). W efekcie po prostu miotamy się i tylko tracimy czas. Co da teraz hasło „Stawiamy na młodzież” kiedy w kadrze mamy mnóstwo starych piłkarzy, których nie da się pozbyć??? Tak naprawdę jedynie co uzyskaliśmy, to to, że tylko pozbawiliśmy się szans na awans (które zgodzę się że i tak były niewielkie).
A w międzyczasie skasowaliśmy rezerwy, co mieliśmy zastąpić rozgrywaniem sparingów. Tylko, że to nie wypaliło, więc rezerwy jednaj były potrzebne! A Ty pytasz o jakiś skauting??? Tu trzeba najpierw opanować ten bałagan, który pochłania sekcję piłkarską!
Mecza
19 stycznia 2018 at 17:05
Wypożyczanie młodych zawodników jak Skrzecz i Słomka ma sens gdy mamy opcję pierwokupu z góry ustaloną ceną. Wypożyczamy perełkę który siedzi na trybunach w ekstraklasie i jak się sprawdzi klub wypożyczający nie ma nic do gadania bo przelewamy umówioną kwotę. W innym wypadku wypożyczenia nie mają sensu.