Dołącz do nas

Piłka nożna

Wyszarpana, piękna jesień – dziękujemy!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

No i to koniec „wielkiej” pierwszoligowej piłki w roku 2016. GieKSa zakończyła rundę jesienną na drugim miejscu z punktem straty do prowadzącej Chojniczanki. To doprawdy znakomity wynik, dający realne nadzieję na skuteczną walkę o awans do ekstraklasy na wiosnę. Dodatkowo jesteśmy mądrzejsi o wydarzenia sprzed trzech lat, kiedy to równie dobrze graliśmy jesienią, a wiosną wszystko się posypało. Można być pewnym, że Jerzy Brzęczek zna historię ekipy Kazimierza Moskala, chociażby z przekazu prezesa Wojciecha Cygana. I miejmy nadzieję, że ta tragiczna historia już się nie powtórzy…

W rundzie jesiennej regularnie porównywaliśmy dorobek drużyny Brzęczka do ekipy Moskala, właśnie z racji imponujących wyników. Raz ten dorobek był minimalnie gorszy, raz minimalnie lepszy, aż w końcu tydzień termu po porażce w Suwałkach był identyczny – po 32 punkty w 18 meczach. Teraz robimy to porównanie po raz ostatni, bo od 19. kolejki zespół Moskala dokonał takiego zjazdu w dół, że wszelkie statystyki będą przemawiać już tylko na korzyść obecnego trenera GieKSy. Co się działo w 19. kolejce trzy lata temu? No właśnie – GKS przegrał pierwszy wiosenny mecz z Sandecją. Potem mieliśmy pamiętne spotkanie z Okocimksim u siebie i ostatecznie na wiosnę wygraliśmy 2 na 16 spotkań. Jeśli obecny mecz z Chrobrym był analogiczny do ówczesnego z Sandecją – to mamy teraz na koncie 3 punkty więcej i już jesteśmy w lepszej pozycji wyjściowej na wiosnę niż w sezonie 2013/14.

Oczywiście wówczas różnica była taka, że mecz 19. kolejki odbył się po przerwie zimowej, a teraz – przed. To zupełnie zmienia postać rzeczy. Wówczas w zimę zawodnicy zdążyli „zdziadzieć” i kto wie – być może podjąć pewne decyzje, które spowodowały, że wiosna wyglądała tak, a nie inaczej. Na szczęście tych zawodników już w GieKSie nie ma i chyba taka ekipa leserów już się długo nie powtórzy. Daj Panie Boże…

Dobrze, że ta runda się już zakończyła. Wielkie słowa uznania należą się drużynie za całą jesień, jak i wczorajszy mecz. Praktycznie nie mieliśmy spektakularnych spotkań, wysokich wygranych, ale bardzo często udawało się to jednobramkowe prowadzenie utrzymać do końca. To duża sztuka, zwłaszcza jeśli rywal rusza szturmem do przodu i z całych sił próbuje wyrównać. Nasi zawodnicy to przetrwali, a wczoraj wyszli z jeszcze większych opresji – nie poddali się po utracie bramki, tylko ze zdwojoną siłą ruszyli do przodu i wyrwali wygraną rywalowi z gardła. To napawa dużym optymizmem, cechy wolicjonalne są jak należy i trzeba je utrzymać, a wręcz wzmocnić na wiosnę.

Dobrze, że runda się kończy z innego powodu. Mimo wysokiej pozycji w tabeli, mimo wczorajszej wygranej pod koniec roku pojawiła się zadyszka. Trener Jerzy Brzęczek chcąc utrzymać morale mówi, że mecze w Bytowie i Suwałkach były dobre, ale brakowało szczęścia. W rzeczywistości w Bytowie piłkarsko było mega słabo w ofensywie, a w Suwałkach – w defensywie. To spowodowało, że tracąc jednego gola z Bytovią nie potrafiliśmy odpowiedzieć, a z Wigrami straciliśmy trzy bramki i też ciężko było myśleć o korzystnym rezultacie. Tym bardziej, jeśli – powtórzmy to – GKS w ŻADNYM z 19 meczów nie strzelił więcej niż 2 goli!

Spotkanie z Chrobrym też nie było wybitne. Walka, agresja – to było na wysokim poziomie. Czysto piłkarsko? Pozostawiało to wiele do życzenia. Umówmy się – gdyby nie fantastyczna postawa w bramce Mateusza Abramowicza, to tych trzech punktów by nie było. W ostatnich meczach zaczęła szwankować obrona, z Chrobrym nie zagrał Mateusz Kamiński. Niestety wczorajsza gra Olivera Prażnovskyego była raczej negatywnym ukoronowaniem jego rundy. Generalnie cudem jest, że z tak elektryczną grą Słowaka w całej rundzie straciliśmy tak mało goli. Pamiętamy jego „jeden kiks na mecz”, który doprowadzał do sytuacji sam na sam, a trenera do wściekłości. W Legnicy w samej końcówce mogliśmy stracić przez to punkt, no i Oli powędrował wkrótce na ławkę. Wczoraj grał na stoperze nie po swojej stronie, ale tyloma błędami, które popełnił – można by obdzielić kilka spotkań. Trzeba sobie to jasno powiedzieć – z tak nerwowym stoperem nie powtórzymy już tak dobrej defensywnie rundy. Oli musi się wziąć za siebie. To że potrafi grać w piłkę – to wiemy. Po przyjściu do GieKSy rok temu był profesorem na boisku i najlepszym zawodnikiem. Z marszu stał się liderem drużyny. Czas wrócić do tej formy.

GKS grał w tej rundzie wiele meczów na styk i nie można powiedzieć, że w większości meczów był dużo lepszym zespołem od przeciwnika. W zasadzie na palcach jednej ręki można wymienić spotkania, w których dominowaliśmy i wygrana nie była zagrożona. Takimi meczami były spotkania z Chrobrym w Głogowie, Zniczem, Podbeskidziem, Kluczborkiem. We wszystkich pozostałych – mimo że często wygranych – te zwycięstwa były, ale przy braku szczęścia mogłoby ich nie być. Wygrane po 1:0 u siebie ze Stalą czy Pogonią, w tym pierwszym meczu po przerwie przestaliśmy grać w piłkę, w tym drugim długo czekaliśmy na gola. Z Wisłą Puławy trzeba było odrabiać straty, a i tak w ostatniej akcji meczu mogliśmy stracić wygraną. Z Sandecją – dużo okazji bramkowych rywali i świetna gra bramkarza. Z Olimpią również minimalne zwycięstwo.

Nie piszemy tego, żeby dewaluować wygrane GieKSy – broń Boże. Cieszymy się z każdych trzech punktów, doceniamy walkę, dobrą grę obrony, a przy remisach to – że udawało nam się wychodzić z opresji – przegrywając z Górnikiem czy zwłaszcza Miedzią dwiema bramkami. Chcemy tylko pokazać, że z tej rundy wyciągnęliśmy maksimum jeśli chodzi o poziom gry. Naprawdę z taką ofensywą i ilością strzelonych bramek bliską jednemu golowi na mecz – to naprawdę piękne, że taka ilość punktów została zdobyta. Ale druga taka runda już się nie powtórzy. Tylu meczów na zero z tyłu też już nie zagramy. Rywale co jakiś czas strzelą nam jednego lub dwa gole i pojawia się pytanie – i co wtedy?

No właśnie. Bez solidnych wzmocnień ofensywy daleko nie zajedziemy, a przynajmniej nie zajedziemy tak daleko, jak teraz. GKS gra konsekwentnie atakiem pozycyjnym, ale nie stwarzamy sobie zbyt wielu sytuacji, a dodatkowo rywale w wielu meczach próbują nas skontrować. My musimy mieć taką siłę ofensywną, żeby w końcu grać z teoretycznie słabszymi przeciwnikami na zasadzie zamknięcia ich na swojej połowie, strzelić dwie bramki do przerwy i do widzenia. Tak potrafiliśmy zrobić tylko ze Zniczem. Cała reszta meczów to mozolny atak pozycyjny i brak skuteczności, ostatniego podania itd. Jedynie na Podbeskidziu sobie pograliśmy z kontry.

To co pozytywne i to chyba najbardziej, to uporządkowanie środka pola. Bartłomiej Kalinkowski z Łukaszem Zejdlerem zaryglowali tę strefę boiska i to w dużej mierze dzięki ich poczynaniom rywale nie mogli rozwinąć skrzydeł. Tak naprawdę to chyba ten aspekt był kluczem do osiągania dobrych wyników. Od kilku sezonów mieliśmy duże problemy z defensywnymi pomocnikami, którzy nie dawali pożądanej jakości. Teraz w końcu ich mamy – i bardzo dobrze.

Gorzej z kreowaniem akcji ofensywnych – zarówno ze środka, jak i skrzydeł. Skrzydłowych w tej rundzie praktycznie nie mieliśmy na stałe. Wydawało się, że duet Mandrysz – Prokić na dłużej zagości w podstawowej jedenastce, ale tak naprawdę to obaj boczni obrońcy zrobili więcej niż pomocnicy (choć Dawid Abramowicz przy stałych fragmentach – jako dorzucający auty i strzelec). Szybko okazało się, że zarówno Paweł, jak i Andreja nie dają drużynie tyle, ile by mogli. Paweł na początku grał bardzo słabo, choć rozkręcał się z kolejki na kolejkę i akurat co do niego mamy dużą wiarę, bo potencjał chłopak ma ogromny i jesteśmy pewni, że na wiosnę będzie brylował – no i te swoje bramki mimo wszystko strzelił. Gorzej z Andreją, który jest szybki, ale jak na razie nie pokazał nic ponadto. Dodatkowo miał naprawdę sporo sytuacji bramkowych w tej rundzie i wszystkie klasycznie zmaścił. Niektórzy mówią o fatum ze sparingu z Podbeskidziem, kiedy nie trafił do pustej bramki. Coś w tym jest. Faktem jest, że zawodnik kompletnie nie dał nic drużynie, zmiany na które wchodził nie pomagały. Trochę, ale niewiele, pograli w tej rundzie Paweł Szołtys i Krzysztof Wołkowicz. To nie są zawodnicy na walkę o awans.

Problem jest z napastnikami. Mikołaj Lebedyński strzelił jedną – mało ważną bramkę w Suwałkach, ale ponadto nie miał w przekroju rundy zbyt wielu sytuacji. W zasadzie trudno sobie przypomnieć jakieś znakomite okazje z jego udziałem. W ostatnich meczach popróbował głową, ale zawsze niecelnie. To, z czego go zapamiętamy z jesieni to kilka bardzo dobrych piłkarskich zachowań, jak zastawienie się i dogranie do partnera na czystą pozycję. To zaczął już od debiutu w meczu z Bielskiem. Ale to ciągle za mało i za rzadko. Nie ma goli, nie ma asyst, nie ma zbyt wielu otwierających podań, a na dodatek zawodnik jest często gdzieś tam w cieniu schowany. Wydawało się, że jest to idealny transfer i problem z bramkami się rozwiąże. Na razie tak nie było.

No i Grzegorz Goncerz, Gonzo, kapitan. To już nie jest niestety ta jakość. Wygląda na to, że o strzeleckich popisach zawodnika można zapomnieć. Po wielu meczach bez gola w końcu trafił do siatki w meczu ze Zniczem, zaliczył swojego 50. gola w GKS i na chwilę worek z golami się rozwiązał. Z Wisłą Puławy, Miedzią i Stalą trafiał w trzech spotkaniach z rzędu, ale na tym się skończyło. Miał trochę sytuacji w tej rundzie, ale mimo to piłka nie potrafiła znaleźć drogi do siatki. Dodatkowo pojawiała się niepewność w grze, czasem nonszalanckie zagrania, no i te nieszczęsne rzuty karne. Grzegorz mentalnie jest bardzo ważnym zawodnikiem w zespole, ale piłkarsko trener miał zgryz – musiał wystawiać kapitana, ale też tym samym traciliśmy kreatywnego Foszmańczyka, który nie mógł grać w środku, a na skrzydle. To też osłabiało jakość ofensywną zespołu.

Wiele pracy przed trenerem Brzęczkiem i Dariuszem Motałą. Po pierwsze trzeba zastanowić się nad grą defensywną zespołu, bo była ona kapitalna, ale tylko, gdy wszyscy mogli grać. Wczoraj wypadł Kamiński, w Suwałkach już kompletnie nastąpiła rewolucja w składzie i efektem tego były tracone bramki i groźne sytuacje. Trzeba więc i w tym kontekście pomyśleć o ławce. Natomiast na już trzeba pracować nad ofensywą. Potrzebujemy pomocników na bok boiska i napastników. Takich, którzy od ręki zaczną kreować sytuacje i strzelać gole. Jeśli nasza ofensywa będzie wyglądać tak, jak w tej rundzie – ciężko będzie awansować.

Ogólnie jednak dla całej drużyny, jak i sztabu szkoleniowego należą się za tę rundę olbrzymie brawa. Wytrzymali ciśnienie, wytrzymali nie najlepszy początek sezonu. Jeszcze pierwsze trzy kolejki nie napawały optymizmem, ale spotkanie w Olsztynie w czwartej to był ten sygnał, że GKS gra dobrze, że ma potencjał, że może coś w tej lidze osiągnąć. I potem raz z lepszą, raz z gorszą grą, ale udawało się te mecze wygrywać. Na ten moment mamy na koncie najwięcej zwycięstw w lidze. Porażki na koniec się zdarzyły – ale pal licho, jest i tak bardzo dobrze. Sporo w tym artykule wypisaliśmy mankamentów, ale tak naprawdę widać, że wszystko idzie w dobrym kierunku – piłkarze grają z sercem, kibice dopingują, sztab reaguje. Jest to optymistyczne, bo po raz pierwszy od wielu lat mamy naprawdę sensowną drużynę. Nie jest to ekipa wirtuozów, wielkich indywidualności, ale solidny team, mogący walczyć o najwyższe cele w tej lidze. A piłkarze dają nam tę radość i nadzieję, że w końcu po 12 latach na nowo zagościmy w ekstraklasie. Trzymamy kciuki!

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

  1. Avatar photo

    maniek hool

    28 listopada 2016 at 08:52

    Dziękujemy trenerowi i piłkarzom! 2. miejsce to ogromny sukces! Obyśmy na wiosnę grali co najmniej tak dobrze jak jesienią, a marzenia o ekstraklasie staną się realne 🙂

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Rafał Górak: „Obawiam się o nasz stan kadrowy”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Prezentujemy zapis z konferencji po remisie 0:0 z Górnikiem Łęczna.

Pavol Stano: Uważam, że widzieliśmy dobre widowisko, choć bez bramek. Staraliśmy się eliminować te mocne strony GieKSy i grać tak, jak chcieliśmy. Zaangażowanie chłopaków było fajne, jakość adekwatna do meczu, wyglądało na to, że to zrobimy i doprowadzimy ten mecz do końca. Trzeba przyznać, że gospodarze też mieli sytuacje. Remis, każdy chciał więcej, trzeba ten punkt szanować.

***

Rafał Górak: Skończyło się meczem remisowym, wydaje się, że były momenty, gdzie Górnik Łęczna prowadził grę w sposób bardziej spójny. Nie można tu mówić jednak o czystych sytuacjach, a szkoda mi sytuacji Kuuska, najlepszej ze wszystkich. Widać progres w grze drużyny z Łęcznej, nie będę w jakiś sposób narzekał. Obawiam się o nasz stan kadrowy, mamy dwa treningi, a łatwy mecz nas nie czeka. Musimy ciężko pracować, by zawodników doprowadzić do dyspozycji, bo mamy dużo tych kontuzji. Dopadła nas grypa jelitowa. Trzeba szanować ten punkt i doceniam tę walkę z naprawdę dobrze grającym rywalem.

Urazy Rogali i Wasielewskiego?
Górak: Grzesiek to uraz mięśniowy, Marcin zmagał się z urazem od dłuższego czasu. Marcin, jak go znam, będzie robił wszystko, by być gotowym na następne spotkanie. Czasu mamy mało, trzeba myśleć o tym, kim ich zastąpimy.

Wracają demony jesieni?
Górak: Nigdy nie miałem demonów, nic mi się nie przypomina. Mocna liga i wymagający rywale, rzeczywiście dzisiaj ten punkt biorę do kieszeni, myślę o meczu w Warszawie.

Arek Jędrych stracił przytomność czy było to zwykłe zderzenie?
Górak: Nie stracił, natomiast otrzymał poważny cios. Nos jest złamany, ale to nie złamie Jędrycha.

Duża delegacja z GKS-u Tychy na trybunach. Było dziś jakieś ukrycie schematu?
Górak: Żadnego ukrycia schematu dzisiaj nie było.

Mecz z Polonią Warszawa to spotkanie z zespołem z dołu tabeli. Będzie to trudne spotkanie?
Górak: Zespół z Warszawy to zdeterminowany i niezły zespół. Mamy całkowity obraz tej drużyny, spodziewamy się naprawdę trudnego spotkania. Zdajemy sobie sprawę, że jest na co patrzeć i łatwo nie będzie.

Kończąc temat zawieszeń i nieobecnych zawodników. Ile meczów zawieszenia otrzymał Repka i jak powrót Komora?
Górak:
Oskar dwa spotkania, więc nie będzie dostępny w Warszawie, a Komor można powiedzieć już w 80% wyleczony. Nie chcieliśmy dzisiaj ryzykować zawodnika, ale wydaje mi się, że te dwa dni doprowadzą go do 100% dyspozycji.

Kontynuuj czytanie

Hokej

GieKSa hokejowym wicemistrzem Polski

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ostatnie spotkanie finałowe nie zawiodło nikogo. Obie drużyny prezentowały dojrzały hokej, o czym świadczy fakt, że w regulaminowym czasie gry nie obejrzeliśmy bramek i o tym, która drużyna została Mistrzem Polski, rozstrzygnęła dogrywka. W niej złotego gola zdobył Kaleinikovas zapewniając Re-Plast Unii Oświęcim tytuł Mistrza Polski w hokeju na lodzie.

Świadome wagi spotkania obie drużyny od początku starały się narzucić przeciwnikowi swój styl gry, jednak dobrze w obu ekipach spisywały się formacje defensywne. W 5. minucie Kaleinikovas i Dziubiński sprawdzili dyspozycję Murraya. W odpowiedzi Kovalchuk, który rozgrywał bardzo dobre zawody, dograł do Hitosato, lecz uderzenie Japończyka obronił Lundin. Z upływem czasu częściej przy krążku utrzymywali się katowiczanie, a oświęcimianie próbowali wyprowadzać szybkie kontry. Mimo prób Maciasia, Iisakki, Pasiuta po stronie GieKSy oraz Heikkinena, Ackereda, Denyskina i Dyukova po stronie Re-Plast Unii Oświęcim bramek w pierwszej tercji nie obejrzeliśmy. Natomiast równo z syreną za grę wysokim kijem do boksu kar został odesłany Marklund.

Drugą tercję rozpoczęliśmy od gry w osłabieniu. Pierwszą minutę dobrze się broniliśmy, ale w drugiej minucie tego osłabienia groźne strzały oddali Sadłocha i Ahopelto, które obronił Murray. Po wyrównaniu sił na lodzie mecz się wyrównał, a obie drużyny grały uważnie w defensywie. W 30. minucie na ławkę kar został odesłany Heikkinen. Podczas okresu gry w przewadze Lundina próbowali pokonać Hitosato i Monto. W ostatnich pięciu minutach drugiej tercji mecz nabrał rumieńców. Najpierw w 36. minucie Marklund trafił w słupek, a w odpowiedzi Heikkinen przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem GieKSy. Dwie minuty później Murray z kłopotami obronił strzał Ackereda. Druga tercja zakończyła się także wynikiem bezbramkowym.

Początek trzeciej tercji należał do GieKSy, ale krążek po uderzeniach Michalskiego i Isakki minął bramkę Lundina, ale podobnie jak to było w poprzednich tercjach, z biegiem czasu mecz się wyrównał. W 50. minucie Murray obronił uderzenia Karjalajnen, Kowalówki i Sołtysa. Podobnie jak dwie poprzednie tercje, również trzecia zakończyła się wynikiem 0:0, a zatem o tytule Mistrza Polski rozstrzygnęła dogrywka.

Dogrywkę rozpoczęliśmy od dwóch niewykorzystanych sytuacji.  Najpierw bliski pokonania Lundina był Koponen, a chiwlę później po uderzeniu Iisakki krążek minimalnie minął oświęcimską bramkę. W odpowiedzi Ackered trafił w obramowanie naszej bramki. Sytuacja ta była jeszcze sprawdzana na wideo.  W 66. minucie groźnie strzelał Ackered, a chwilę później Murray uprzedził Sadłochę, który znalazłby się w sytuacji sam na sam. O tytule Mistrza Polski zdecydowała sytuacja z68. minucie, kiedy Kaleinikovas strzałem po dalszym słupku pokonał Murraya.

GKS Katowice – Re Plast Unia Oświęcim 0:1 (0:0, 0:0, 0:0 d. 0:1)

0:1 Mark Kaleinikovas  (Elliot Lorraine) 66:21

GKS Katowice: Murray, (Kieler) – Delmas, Kruczek, Bepierszcz, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Koponen, Iisakka, Monto, Lehtimaki – Wanacki, Cook, Smal, Michalski, Marklund – Lebek, Chodor, Hitosato, Maciaś, Kovalchuk.

Re-Plast Unia Oświęcim: Lundin, (Kowalówka R.) – Dyukov, Jakobsons, Sadłocha, Dziubiński, Kaleinikovas – Valtola, Uimonen, Ahopelto, Heikkinen, Karjalainen – Bezuska, Ackered, Kowalówka S., Lorraine, Denyskin – Noworyta, Łukawski, Wanat, Krzemień, Sołtys.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Rafał Górak: „Każdy popełnia jakieś błędy”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu konferencji prasowej po remisie 2:2 z Termalicą Bruk-Bet Niecieczą.

Rafał Górak: Dobry wieczór. Niewątpliwie, mecz jakby o dwóch historiach i nad tym ubolewam, bo wydaje mi się, że gdyby nas było po równo, to wyjechalibyśmy stąd z trzema punktami. Wyjeżdżamy z jednym punktem i również, wydaje mi się, należy to w jakiś sposób przyjąć. Wszelkie złości i wszelkie jakieś trudności trzeba wystudzić, schować dzisiaj do kieszeni i zabrać punkt z trudnego terenu. Po prostu przeanalizować spotkanie, w czwartek już kolejne i trzeba, wydaje mi się, pozytywnie nastawiać na to, co przed nami. Niestety, każdy popełnia jakieś błędy, myśmy się ich nie ustrzegli. Ta czerwona kartka, podyktowana oczywiście słusznie, to błąd naszego zawodnika, no i cóż zrobić. Nie jestem od tego, aby go ganić, wprost przeciwnie, zawsze będę zawodników podnosił na duchu i w jakiś sposób rozumiał emocje. Szkoda, bo wydaje mi się, tak jak powiedziałem na początku, że wyjeżdżalibyśmy stąd z trzema punktami. 

Pytanie: Ten mecz pan traktuje jako wygrany jeden punkt, czy jednak mimo wszystko przegrane dwa, biorąc pod uwagę tę pierwszą połowę? 2:0 wynik, praktycznie czerwona kartka już w doliczonym czasie, ale patrząc stricte na statystyki z całego meczu, to GieKSa powinna się cieszyć z tego, że wywozi stąd jeden punkt. Czy tym spotkaniem Dawid Kudła troszeczkę odkupił winy ze spotkania z Odrą Opole?

Górak: Sumarycznie, gdyby zobaczyć, to tak, jak mówię: gdyby mówić tylko o samej grze i o samej historii tego spotkania to wydaje mi się, że grę mieliśmy pod kontrolą, w szczególności, że prowadziliśmy 2:0 do przerwy. Jeżeli utrzymalibyśmy równowagę, osobową wydaje mi się, że nie udałoby się rywalom zdobyć dwóch bramek, a wydaje mi się, ze my byśmy cały czas dążyli do tego, by strzelić kolejną. To jest finał tych dywagacji, po prostu przyjmuję ten punkt, biorę go na klatę, bo zdaję sobie sprawę, że statystyki całego meczu po stracie zawodnika leciały na łeb, na szyję i na pewno tutaj należy podkreślić dominację Termaliki i to, że stwarzała sytuację, że było bardzo, bardzo groźnie. Dawid dzisiaj zagrał bardzo dobre spotkanie, ja nie winiłem go z punktu widzenia zero-jedynkowego za to spotkanie z Odrą, myśmy tam też zawalili w innych aspektach. Tam nie było akurat tej bezpośredniej winy Dawida, a dzisiaj bronił bardzo dobrze i na pewno to był jego dobry występ. Bierzemy ten punkt z pokorą, nie cieszymy się i nie jest to dla nas jakaś wielka sprawa, ale tez nie popadamy w jakiś smutek. Po prostu skończyło się remisem i taki jest stan faktyczny. 

***

Marcin Brosz: Oglądaliśmy naprawdę emocjonujące widowisko i to tak naprawdę od pierwszej do ostatniej minuty, aż szkoda, że się skończyło. Patrząc na przebieg meczu, graliśmy z jednym z zespołów, który aspiruje do tego, by w przyszłym sezonie występować w Ekstraklasie. To, co łączy ten mecz i poprzedni, to mieliśmy dużo sytuacji bramkowych z meczu, i to strzałów groźnych, i to stwarzanych takich groźnych sytuacji. Bardzo dużo. To, co podkreślam, posiadanie piłki, tak chcemy grać. Wiadomo, na końcu jest ta najważniejsza rubryczka: bramki i jedna droga: tu trzeba konsekwentnie pracować nad wykończeniem, bo widać, że jesteśmy w stanie stwarzać sytuacje, natomiast ta finalizacja to jest praca na treningach. Widać progres, natomiast to nie jest tak, że z treningu na trening będzie tak łatwo wykonywany, więc to jest moment, nad którym pracujemy. Podsumowując: ciekawe widowisko, dużo emocji, dużo pojedynków jeden na jeden, to co kibice lubią. Do końca mecz trzymał w napięciu i w emocjach. 

Pytanie: Po pierwszej połowie wydawało się, że trudno wam będzie wrócić do gry. Było 2:0, po przerwie przejęliście inicjatywę. Bramka w 93. minucie, daje dużo radości, czy niedosyt zostaje?

Brosz: Wartość dodana, to to, że po raz któryś do końca gonimy, wierzymy w to, że jesteśmy w stanie odwrócić wynik meczu i tu widać, że jest duży progres. Ta pierwsza połowa, przegrywaliśmy 2:0, te bramki… Też wiemy, jak padały, jakby je wziąć, ten mecz był bardzo dobry, z jednej i drugiej strony. Naprawdę to było dobre widowisko na dobrym poziomie. Były te sytuacje, których musimy zdecydowanie unikać, i pierwsza i druga bramka. Oczywiście, to nas nie usprawiedliwia. Podział punktów, i my i GKS walczyliśmy o trzy, nie rozpatrywałbym w tych kategoriach. Dla nas jest ważne to, że po raz kolejny z zespołem, który walczy o najwyższe cele, byliśmy w stanie i nawiązać na boisku bardzo równą walkę, jak również udało nam się strzelić dwie bramki. Mieliśmy sytuację na zdobycie kolejnych.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga