Czasem bywa tak, że spóźniasz się na imprezę i wszyscy są już pod lekkim wpływem. Musisz szybko do nich „dołączyć”. Potem zdaje się, że jest nudno jak cholera i postanawiasz wyjść. Po jakimś czasie dowiadujesz się, że najładniejsza dziewczyna z całej grupy pod koniec popijawy podjęła decyzję, aby zdjąć stanik, tak dla żartów. Coś podobnego mógł przeżyć kibic GKS-u w ostatnią środę.
A jak Arbiter, czyli sezon drugi serialu ślepnąc od świateł… jupiterów.
To, co wyprawiał sędzia w ostatnim spotkaniu, to jest po prostu skandal. Pan Krasny chyba był wczoraj po niezłym melanżu lub wziął jakieś dopalacze, bo jego decyzji nie da się w normalny sposób wyjaśnić. Gwizdanie wyimaginowanych fauli naszych zawodników, puszczanie gry po ewidentnych faulach graczy z Chojnic to był standard. Ale dwóch sytuacji nie mogę zrozumieć. Pierwsza to moment, w którym Lisowski podaje na własnej połowie do Anona, ten zabiera się już z kontrą, ale jednocześnie Lisu jest faulowany. Co robi sędzia? Odgwizduje faul i cała nasza szansa na kontrę idzie w pi…u! No i druga najbardziej skandaliczna, gdzie w pierwszej połowie piłkarz Chojniczanki ewidentnie dotyka ręką piłki w polu karnym, ale arbiter z Krakowa nic nie widział i jego gwizdek milczy. Wielokrotnie widzieliśmy wszyscy sporne sytuacje w piłce nożnej, gdzie można się spierać czy powinien być rzut karny, czy nie. Ale w tej sytuacji to nawet Stevie Wonder spokojnie zauważyłby przekroczenie przepisów gry w piłkę nożną.
Proponuję zrobić zrzutkę i zakupić porządne, dobre okulary dla Pana Krasnego, bo takim sędziowaniem sam też sobie robi krzywdę. Utrzymując ten poziom, może szybko spaść w hierarchii arbitrów. A może wprowadzić VAR do pierwszej ligi?
H jak Horror, czyli scenariusz meczu mogący przyprawić o zawał.
Dziwny to był mecz z Chojniczanką. Tak dziwny, że sam nie wiem, od czego zacząć. W sumie można to spotkanie podzielić na dwie części i nie zgodzę się z trenerem Bartoszkiem, który twierdzi, że to oni cały czas kontrolowali ten mecz. Na dzień dobry był szok. Bramka dla nas, gdzie dobrze jeszcze krzesełko się nie rozgrzało i Puchacz ładuje na 1-0. Od tego momentu (czyli od początku) Chojniczanka na nas „usiadła”, to fakt. Mieli kilka groźnych strzałów, wrzutki i udane dryblingi. Ta przewaga spowodowała strzelenie dwóch bramek. Ale od tego momentu piłkarze w żółtych strojach przypomnieli sobie, jak się gra w piłkę i w mojej opinii przejęli kontrolę już do końca meczu. Oczywiście Chojnice próbowały kontrować i miały kilka „śmierdzących” golem sytuacji, ale nie były już tak groźne jak w pierwszej części. Heroiczna walka przyniosła w końcu bramkę, dającą remis. Remis, który trzeba uszanować. Jak to mówi sportowe porzekadło, jeśli nie da się wygrać, to przynajmniej zremisuj.
Z drugiej zaś strony Adrian wisi nam 4 punkty. Punkty, które straciliśmy w meczu z Sandecją i wczoraj, po niestrzelonych karnych przez Błąda. Wiem, że karne to loteria i nie strzela się wszystkich karnych w karierze, ale nasz pomocnik nie strzelił w tym sezonie już dwóch „jedenastek”, także może pora oddać piłkę koledze? Pomyślcie, gdzie byśmy byli w tabeli, mając 4 punkty więcej.
O jak Oscar, czyli trzeba dzwonić do Hollywood po nagrody dla Chojniczanki.
Kolejnymi, beznadziejnymi aktorami wczorajszego widowiska, obok sędziego, byli piłkarze w białych koszulkach. Nie wiem jaką trasą jechał autokar z Chojnic do nas, ale śmiem podejrzewać, że mogli na szybko zahaczyć o Wyższą Szkołę Teatralną w Krakowie. Godzinka wykładów u profesora Stuhra i godzinka ćwiczeń u profesora Frycza i efekt murowany. Efekt, który mogliśmy z obrzydzeniem oglądać na Bukowej. To jest naprawdę żenujące, jak można tak się ośmieszać. Dorosły chłop, wysportowany, silny i ambitny, a jak tylko poczuje oddech przeciwnika, to pada na murawę jak rażony piorunem. Takie aktorskie zachowania uwłaczają męskości szeroko pojętej. Jak już dochodzi do delikatnego kontaktu z rywalem, to oczywiście boli jak cholera, ale po całym fakcie jeszcze poleżę sobie na murawie, udając i kradnąc czas – pomyśli pewnie nie jeden zawodnik Chojniczanki. Wstyd!
Przypomnę tylko wszystkim piłkarzom, że piłka nożna jest grą kontaktową i często będzie się zdarzać, że dostaniecie z kolana, łokciem albo przeciwnik niechcący zahaczy cię korkami. Ale na tym polega też ten sport, nie mówię tu oczywiście o brutalnych i specjalnych faulach, a o normalnej męskiej walce wręcz. Jeśli ktoś ma problem, że w trakcie i po meczu może boleć, to niech zmieni sport. Szachy może?
Mecza
5 kwietnia 2019 at 13:24
Jak zawsze ciekawy tekst w punkt. Brawo.