Mecz w Gdańsku to już historia. Przegraliśmy sromotnie i nie ma co do tego wracać, chyba że w celach „wyciągania wniosków”. Miejmy nadzieję, że drużyna to zrobi. Jak wyglądał wyjazd okiem redakcji, przeczytacie w poniższym artykule. A w piątek – Cracovia!
1. Jako że jest to jeden z najdłuższych wyjazdów w sezonie, postanowiliśmy się wybrać wcześnie rano. O godzinie 9 wyruszyliśmy w składzie Shellu, Misiek i Mariusz na północ, gdzie 9 godzin później miał zacząć się mecz.
2. W sumie o mało, abyśmy nie pojechali, bo Patryk zamówił auto, ale… na dzień meczu z Wisłą Płock. Na szczęście Mariusz jechał, bo inaczej by nici były a nie mecz.

3. Droga przebiegała szybko i sprawnie. Po drodze zatrzymaliśmy się na lunch na stacyjnym Subwayu, korzystając z promocji. W dzisiejszej drożyźnie cena 9 zł za małą kanapkę rzeczywiście brzmi jak okazja.

4. W Gdańsku byliśmy około godziny 15:00. Wstąpiliśmy na chwilę do centrum handlowego, a potem udaliśmy się na jedzenie do „Zagrody u kozy” czy jakoś tak. Wzięliśmy pljeskavicę i cevapcici, więc mieliśmy Jugo Grill w Gdańsku. Ja miałem cevapcici i było za mało mięsa. Natomiast było to smaczne, ale Jugo Grill jest dużo lepszy.


5. Przejeżdżaliśmy też obok gdańskich ikon, czyli Stoczni Gdańskiej, długiego, ale jednak nie tak długiego jak myślałem Falowca czy efektownego i estetycznego budynku Urzędu Marszałkowskiego.



6. Czas nas bardzo gonił, więc udaliśmy się na plażę dosłownie na 10 minut w Jelitkowie. Jak na piątek i taką średnią pogodę nawet było sporo ludzi uprawiających plażing. Powdychaliśmy przez chwilę jodowe powietrze, dotknęliśmy morskiej wody i skierowaliśmy się znów do samochodu. Stadion był tuż tuż.



7. Na uwagę zasługują przystanki w pobliżu stadionu, które są stylizowane właśnie na elewację tego obiektu pamiętającego mecze polskiego Euro.

8. Nie wpuszczono nas na jeden z parkingów, więc musieliśmy trochę potem drałować. W każdym razie miejsce parkingowe znaleźliśmy i udaliśmy się na obiekt.
9. Sam stadion – kolos. Ja go widziałem dotychczas tylko z zewnątrz, gdy rok temu odbywałem swoją pielgrzymkę dziękczynno-błagalną właśnie spod Polsat Plus Areny na stadion Arki Gdynia. Sentyment pozostał, nawet przez chwilę jechaliśmy drogą, której chodnikiem szedłem o gdańskim poranku na początku tamtej trasy.


10. Odbiór akredytacji odbył się szybko i sprawnie. Misiek poszedł na foto, a my z Mariuszem udaliśmy się na górę. Niestety schodami, bo winda była zepsuta. Wejście na trzecie piętro dało trochę w kość. Ja po mojej kontuzji wytraciłem formę, więc czas ją znowu zacząć budować.

11. Weszliśmy na sektor prasowy i oczom naszym ukazał się stadion od wewnątrz. Tak jak piszę – ja go miałem okazję zobaczyć po raz pierwszy, gdyż na meczu pierwszoligowym przegranym 1:5 nie byłem, a w zeszłym sezonie wyeliminowała mnie choroba.

12. Powiem tak – nie rozumiem zachwytów. Kibice, którzy byli na tym obiekcie, mówią, że jest piękny, a niektórzy nawet, że najładniejszy w Polsce. Mnie się nie podoba kolorystyka. Od zawsze – jak patrzyłem w telewizji czy na zdjęciach. Nie wiem czemu dali taki brzydko-żółtawy kolor. Jakby ten stadion był biało-zielony, to byłby wypas.


13. Ogólnie wydaje mi się taki jakiś ponury. I to zamknięcie. Chyba przyzwyczaiłem się do otwartych przestrzeni. I prześwitów. Czy to na Widzewie, Pogoni czy po prostu u nas, na GieKSie. To zamknięcie tego kolosa robi takie klaustrofobiczne wrażenie.
14. Widok oczywiście kozaczek. Trybuny wysoko, widać całe boisko. I trybuna prasowa umiejscowiona jest na tym drugim piętrze stadionu, jak rozumiem wyłączonym ze sprzedaży, bo nie było na nim w ogóle kibiców. Oddzielenie od kibiców zawsze ułatwia pracę, w przeciwieństwie do obiektów, gdzie tego podziału nie ma i sympatycy klubów nieraz zajmują miejsca prasowe lub po prostu… zasłaniają.


15. Stadion jest olbrzymi i kojarzy się trochę z obiektem Śląska Wrocław. Wiadomo – wybudowane na Euro 2012. Ale duże. Za duże. Przy super meczach się zapełniają, jak choćby na derbach Trójmiasta. Ale poza tym nawet gdy jest kilkanaście tysięcy kibiców, to świecą pustkami. Nie wygląda to dobrze. Ale cóż – Lechia ma taki potężny obiekt i nic z tym nie zrobi. Musiałaby wygrać ligę i grać w Lidze Mistrzów.
16. Stanowiska dla prasy też bez zastrzeżeń. Dobre blaty, szerokie i kontakty w dużej liczbie. Jedynym mankamentem są krzesełka – luźne krzesła, a nie siedziska zamontowane na stałe. Problem w tym, że są one bardzo niskie, a wajcha do regulacji jest atrapą wajchy do regulacji. Nie działa. W żadnym krzesełku.

17. Trzeba było więc lekko zapuszczać żurawia. Tym bardziej, że komentatorzy Canal Plus relacjonowali na stojąco. A Michał Żyro podrygiwał sobie. Widać, że młody komentator Canal Plus cieszy się z tej roboty.
18. Kibice Lechii i GKS mają neutralne stosunki, więc tym razem nie było żadnych „pozdrowień”, a jedynie doping dla swoich drużyn. Zresztą dla sympatyków Lechii należy się dozgonny szacun za uszanowanie braku dopingu w pierwszych dziewięciu minutach meczu w Katowicach, gdy czciliśmy pamięć Jana Furtoka. Nadal też z Lechią łączy nas… Arka. W rundzie jesiennej znów oba kluby dały się gdynianom we znaki.


19. Pierwsza połowa była beznadziejna w naszym wykonaniu. Zero strzałów, zero zagrożenia, dopiero w końcówce jakieś kopnięcie w stronę bramki.
20. Dawidowi Kudle stadion Lechii nie służy. Dwa lata temu puścił tu pięć bramek, w poprzednim sezonie zawalił bramkę przy strzale Chłania, a teraz popełnił jeszcze większy babol – dając się przekozłować piłce. Przeklęty obiekt dla naszego golkipera.
21. Bartłomiej Kłudka to piłkarz Lechii, który w tym sezonie zdobył z GKS już cztery punkty. Mimo wszystko wziął mały rewanż na katowiczanach, po w drugiej kolejce jego Zagłębie Lubin wypuściło z rąk wygraną w Katowicach. Piłkarz przeszedł do Lechii, której co ciekawe strzelił gola… niecały miesiąc temu jeszcze jako piłkarz Miedziowych.
22. W przerwie można było się posilić dość ciekawym napojem gazowanym z 20% mojito. Bezalkoholowym oczywiście. Ale całkiem smaczne to.
23. W drugiej połowie GKS atakował, ale nic nie był w stanie zdziałać w ofensywie. Najgroźniej uderzał Bartosz Nowak z dystansu. Ale to za mało.





24. Na niemal kwadrans zadymione zostało boisko po użyciu rac przez kibiców Lechii, a potem GKS. Właśnie ten zamknięty stadion nie daje ujścia dymowi z wiatrem, więc trzeba czekać, aż uniesie się on do góry. Swoją drogą bardzo ciekawe było to, gdy z boku wydawało się, że boisko jest całe zadymione, a w C+ z kamery za bramką było bardzo dobrze widoczne. Czary jakieś.

25. Gdy wydawało się, że bijący głową w mur GKS przegra 0:1, kontrę wyprowadzili gospodarze, Camilo Mena wyprzedził Mateusza Kowalczyka i nie dał szans Kudle. Chwilę potem sędzia zakończył spotkanie.

26. Po meczu udaliśmy się na konferencję prasową. I tutaj podobnie jak na Górniku – akurat sala konferencyjna nie przystoi takiemu stadionowi. Wygląda jak jakieś duże pomieszczenie na starych obiektach. Tu trzeba by wprowadzić sporo nowoczesności.


27. Pierwszy raz widziałem taką salę, która jest szersza niż dłuższa i tak są poustawiane siedzenia. Jako więc, że siedziałem mocno na skrzydle, trener musiał zeskanować przestrzeń, by mnie znaleźć, gdy zadawałem pytanie.
28. Opisywałem to już w felietonie, gdy wychodząc ze stadionu mijaliśmy Camilo Menę, któremu podziękowałem za gola w niegdysiejszym meczu z Arką Gdynia. Szedł najwyraźniej z mamą, po miała ona koszulkę „Mena’s mom”. Sympatycznie.
29. Ogólnie to mieliśmy po tej wtopie 1:5 dobry czas z Lechią. Wygraliśmy przecież kolejne trzy spotkania. Ten rywal nam leżał. Ale na ten moment to się skończyło.

30. Udaliśmy się do samochodu. Chłopaki wracali do Katowic, ja natomiast miałem w planie zostać w Gdańsku. Zawieźli mnie pod kwaterę na Oliwie, a tam – po przywitaniu z miejscowym kotem – zakwaterowałem się na swojej miejscówce.
31. Plan był taki, żeby rano pojechać pociągiem do Płocka, by udać się na przeszpiegi naszych najbliższych rywali – Wisły Płock i Cracovii.
32. Wszystko świetnie układało się aż do momentu, gdy w sobotę wyszedłem z pizzerii w Płocku i zaczął padać deszcz. Wtedy moim największym problemem był brak parasola.
33. Nie spodziewałem się, że po przybyciu na stadion okaże się, że mecz został odwołany. Pusty przelot – mój trzeci w życiu, w takich okolicznościach. Pierwszy był w 2012, gdy Stadion Narodowy przed meczem z Anglią zamienił się w słynny Basen Narodowy.



34. Druga taka sytuacja była, gdy z Kosikiem wybrałem się na mecz St Johnstone z Glasgow Rangers w szkockim Perth. Wtedy spotkanie zostało odwołane, bo jedno z pól karnych było zmrożone po ujemnej temperaturze z nocy. Brytole…
35. Podobna sytuacja była też w 2006 roku w IV lidze, ale tu już nie zagrały czynniki pogodowe. Przyjechałem do klubu i już mieliśmy jechać na wyjazdowy mecz ze Źródłem Kromołów, ale w ostatniej chwili gospodarze się wystraszyli najazdu kibiców z Katowic i oddali mecz walkowerem. Pamiętam, że wówczas w takim razie poszedłem na swój jedyny mecz na stadionie MK Katowice – wygrany ze Slavią Ruda Śląska 3:0.
36. Wracając do Płocka. Jak niepyszny wróciłem do hotelu i miało to swoje plusy, bo podczas całego wyjazdu nie czułem się najlepiej (pogranicze infekcji), więc mogłem trochę dychnąć.
37. Cracovię i Wisłę i tak zobaczę w akcji – bo to nasze najbliższe trzy mecze.
38. Tylko trzy punkty z Pasami!
A
29 września 2015 at 18:39
Dac szanse Jurkowi
Mecza
29 września 2015 at 20:08
Bajeczna ściąga!!! 100% racji!!! Czytając różne opinie na forum w różnych wątkach mam wrażenie czasem, że my kibice piszemy o różnych klubach. Sedno sprawy, brawo! Nic dodać nic ująć ale dodam coś od siebie na temat Dariusza Motały. Znalazłem wywiad z lipca (pomijam kwestię kierownika drużyny a u nas nie dyrektor sportowy a manager bo taka jest polityka miasta, facet sam zrezygnował mając inną wizję) Wkleję cytat. Dla mnie bomba. Zakładam, że może mu się nie udać ale to jest dla nas droga (jak nie on to ktoś inny) Stała strategia klubu a cała reszta (również trenerzy) dostosowujący się. Jasny cele dla trenerów/piłkarzy przychodzących. Kontrakt nawet na 5 lat, ale jak brak zaangażowania możliwość rozwiązania po 6 miesiącach. CYTAT: Kiedy byłem na stażu w Bazylei, mówiono mi tam, że sprowadzanie graczy doświadczonych jest absolutnie konieczne, ale w sytuacji, gdy nie ma na tę pozycję nikogo z akademii. Jeżeli natomiast taki piłkarz jest, ale niegotowy, wówczas doświadczonego piłkarza należy sprowadzić jedynie na rok, może dwa lata. To akademia ma być bowiem siłą klubu, a dopiero później transfery. Ja wtedy zapytałem, a co będzie, gdy przyjdzie trener z innym pomysłem? Szwajcarzy odpowiedzieli: wówczas nie będzie u nas pracował. To trenera szuka się do obowiązującego systemu, który działa, a nie system dostosowuje do niego. To mi uświadomiło, że w klubie ludzie są jedynie wykonawcami pewnego założonego schematu postępowania, także trener. W takich klubach jak FC Basel trener dostaje 20 procent na realizację swojego pomysłu na klub, pozostałe 80 to wypracowane i sprawdzone struktury klubu. I trener ma zmienić jedynie to, co nie działa”
Kibol
30 września 2015 at 08:46
Do poprawy przede wszystkim 3 rzeczy . BRAMKARZ . GÓRNE PIŁKI i najważniejsze SZYBKOŚĆ !!!!!!
mobil
30 września 2015 at 15:01
Zrobiono pierwszy krok zwalniając pierwszego trenera,kolej na trenera bramkarzy.Miał dużo czasu i możliwości aby czegokolwiek nauczyć bramkarzy-zwykłego abecadła:chwyt piłki,gra w polu bramkowym(piłka nie może bezkarnie przemieszczać się w polu bramkowym),gra na przedpolu pola karnego,komunikacja i współpraca z obrońcami oraz wprowadzanie piłek do kontrataków.Pozycja bramkarza nie może ograniczać się do stania między słupkami!.Jeśli tak to lepiej powiesić „ręcznik” licząc że nic nie wpadnie.
lukasz
30 września 2015 at 17:25
Tylko nie nastawiajcie sie na to ze nagle w ciagu tygodnia druzyna zmieni diametralnie styl i oblicze. Na to trzeba czasu…
Mecza
30 września 2015 at 18:01
Co do bramkarzy to błędem Jojki nie jest to, iż nie potrafił nauczyć Dobrolińskiego przez kilka miesięcy ale ocena podczas przerwy, że ten bramkarz niczego się nie nauczył. Zero refleksji. Można było zadziałać. Z góry zakładam, że trener bramkarzy powinien mieć coś do powiedzenia. Jak można myśleć o awansie bez bramkarza?
Mecza
30 września 2015 at 18:08
Dodam jeszcze, że nie jestem ekspertem ale już o wiele wcześniej każdy laik mógł zobaczyć, że poziom 1 ligi dla Rafała jest za wysoki. Każdy laik tylko nie opłacani fachowcy.
ula
30 września 2015 at 18:22
skoro twierdzisz że dla Rafała 1 liga to jest za wysoki poziom,to odpowiedz mi na pytanie?Jak to się stało,że od sierpnia 2013,odkad jest w Gks-ie, jeszcze nie było mowy o jego odejsciu,a nie grał za czesto,więc lepiej wycofaj,to co napisałeś,bo to bzdury są,Rafał jest Dobry,a nawet najlepszy:)
Mecza
30 września 2015 at 19:37
Do Ula: Zgadza się, że Rafał jest u nas od wakacji 2013. Nie było mowy wcześniej o jego odejściu bo trener Jojko źle wykonuje swoją pracę i jako jedynego eksperta od bramkarzy w klubie powinniśmy wymagać więcej. Piekarczyk i Proksa zaufali/zaniedbali tą pozycję. Rafał to bardzo sympatyczny gość i życzę mu najlepiej ale bramkarz to na boisku najbardziej odpowiedzialna osoba. Rafał jest z nami od 3 lat, okazji miał aż nadto. Budziłek pojawił się i po prostu bronił bez żadnego 3 letniego okresu ochronnego itd. Każdy wartościowy bramkarz drużyny wyciąga jakąś setkę w meczu. U nas bramkarze nic nie wyciągają a jeszcze zawalają. Do dzisiaj twierdzę, że sukcesy Moskala wzięły się z tego że Budziłek na jesień setki wyciągał. Wiosny nie zaczął i już się posypało. Szkoda, że zrzucili to na Wróbla (po bardzo dobrym sezonie) który po 2 latach jest szybszy od naszych aktualnych obrońców. Pozdrowienie dla Fonfary, również jednego z lepszych. Po odejściu nie miał już serducha aby zapieprzać dla innych. To byli GKSiarze którzy zapieprzali. Pseudo zarząd zatrudnił jakiś przypadkowych, może tańszych co jeszcze zrozumię (chociaż odeszli do słabszych finansowo)
Mecza
30 września 2015 at 19:50
Jeszcze słowo do Kamińskiego. Jeśli przez pół boiska nie potrafisz wygrać pojedynku biegowego z 6 lat starszym (nie nadawał się do nas ponoć) to przynajmniej biegnąc tak długo potraf go taktycznie sfaulować. Wygrywaliśmy i szło zagrożenie 1/1 z bramkarzem. Po tym biegu w 55 minucie nie miałeś siły rozmawiać po meczu. To nie złośliwość. To fakty.
ula
30 września 2015 at 20:14
jeszcze twierdzisz że jojko wykonuje źle swoją pracę,no teraz to po legendzie żeś pojechał:/wstyd a rafała i tak bede bronić bo na tle innych bramkarzy których mamy w druzynie to i tak jest najlepszy i co dobrze zauwazyles sympatyczny
Kibol
30 września 2015 at 21:34
Tylko spokojnie do poprawki musi być – BRAMKARZ – WYGRYWANIE GÓRNYCH PIŁEK bo z cracovią ani jedna nie wygrana , no i najważniejsze SZYBKOŚĆ ! zawsze i wszędzie !
kiepski
1 października 2015 at 06:19
No to fantastycznie można zostawić Dobro niech gra bo jest sympatyczny haha brawo ! Jest na takim samym poziomie jak i Kuchta o ile nie słabszy , bo jak by ten drugi zaczął systematycznie grać to może by było inaczej no ale cóż jak ktoś napisał nasz trener bramkarzy również jest do wymiany , druga sprawa Kuchta jest tylko na wypożyczeniu ….
mobil
1 października 2015 at 14:16
Do ula-Jesteś niereformowalna.To może nie jest winą samego zawodnika.Trener „legenda” jak ktoś zauważył,ale jak może nauczyć chwytu skoro sam sobie bramkę „wrzucił”.”Dobro” dla Jego własnego dobra(poza statutowymi zajęciami) powinien poćwiczyć chyt na „ścianie”-forma siatkówki lub chwyt „koszykarski” w rękawicach bramkarskich.Nie wszystkiego można się nauczyć trzeba mieć „to coś” jak muzyk-słuch.
Mecza
1 października 2015 at 17:44
Legenda, legendą. Janusz Jojko był naszym wspaniałym piłkarzem ale to przeszłość.Ma teraz inne zadania do wykonania z który na razie wywiązuje się słabo. Nie ważne czy ktoś się nazywa Jojko, X, Y, Z ma być dobry. Wiadomo, że przychylniejszym okiem patrzy się na legendy ale tylko chodzi o przychylność. Wymagania dla każdego te same. No chyba że zadawalamy się 1,2,3 ligą i wówczas nawet Janusz Jojko może sam bronić, bo nasza legenda.