Dołącz do nas

Piłka nożna

Remis z wielkim niedosytem w Chojnicach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Nowy rok rozpoczęliśmy w Chojnicach gdzie najciekawiej zapowiadało się spotkanie lidera z wiceliderem czyli naszej GieKSy z drużyną z Chojnic. Po przerwie zimowej GieKSa przystąpiła do tego meczu z nowymi twarzami Jóźwiakiem, Wisio oraz nowo-narodzonym w sparingach atakującym Prokicem.

Spotkanie lepiej rozpoczęła drużyna gospodarzy, która oddała pierwszy celny strzał na bramkę w 3 minucie spotkania. Abramowicz jednak był na posterunku.Co się nie udało w 9 mionucie udało się już w 18. Kontra GieKSy po rożnym i Adreja skutecznie wykończył zespołową akcję z 8 metrów strzelając obok Budziłka. GieKSa po tej akcji poszła za ciosem i w 25 minucie mieliśmy już 2:0 dla GieKSy! Lewą stroną popędził Abramowicz dośrodkował w pole karne a tam niefortunnie wybijał piłkę obrońca Biernat i wpakował ją do siatki. Po tej sytuacji kolejną akcję po miał Prokic po roku, ale piłka minęła słupek. Od tej sytuacji inicjatywa przeszła na stronę gości i to oni stworzyli groźne sytuację, pierwszą – strzał z 5 metrów wybronił Abramowicz a Kamiński wybił z linii dobitkę. Drugą z linii wybił piłkę Abramowicz  – trzecia niestety zakończyła się bramką. Rzut wolny z bocznego sektora boiska  z bliskiej odległości na bramkę zamienił Biernat. Końcówka pierwszej połowy była bardzo nerwowa, ale udało się utrzymać korzystny dla nas rezultat.

Druga połowa rozpoczęła się od ataków gospodarzy, GieKSa grała mocno nerwowo, mnożyły się błędy w obronie i pomocy. Po jednym z fauli w środku pola gry rzut wolny w pole karne GieKSy, tam jeden z graczy gospodarzy zgrywa w pole karne i po strzale głową padło wyrównanie. Mecz przy remisie uspokoił się, trenerzy przeprowadzali zmiany. Lekką inicjatywę przejęła GieKSa i po kolejnych autach stwarzaliśmy zagrożenie pod bramką gości. Dobrą okazję w polu karnym miał Lebedyński, ale jego strzał zatrzymał się na słupku. W końcowych minutach niewiele się działo i mecz  zakończył się wynikiem 2:2. GieKSie pozostał wielki niedosyt po tym spotkaniu

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

12 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

12 komentarzy

  1. Avatar photo

    Maks

    4 marca 2017 at 19:46

    Dla mnie ten remis to jak porażka…..szkoda takiej straconej przewagi….no ale to dopiero początek….

  2. Avatar photo

    a

    4 marca 2017 at 19:48

    Walczyli ale z przebiegu drugiej polowy to uwazam ze ten temis to jak zwyciestwo bo Gieksa w drugiej polowie slabo wygladala

  3. Avatar photo

    Boss

    4 marca 2017 at 20:00

    Oglądając mecz nieuważam ze niedosyt jest. Druga połowa pokazała sile Chojnic. Remis trzeba szanować, szkoda ze poszliśmy na wymianę ciosów przy golu na 2-0, zamiast uspokoić i tyle

  4. Avatar photo

    kejta

    4 marca 2017 at 21:41

    Nie ma co gadac o niedosycie wiadomo bylo 2#0.ale to jest pilka i takie mecze mozna przerznac. Remis jest dobry, od 10 lat po pierwszym meczu mielismy dola bo wiadome bylo ze nie bedzie szans na awans a teraz jestesmy w grze. Za tydzien lider 😉

  5. Avatar photo

    kerol

    4 marca 2017 at 22:10

    Mogło być pięknie, a jest DOBRZE! Wreszcie nie przegraliśmy na początek rundy! Wciąż jesteśmy na 2. miejscu, a Miedź i gorole potraciły punkty i nie zbliżyły się. Zbliżył się Górnik, ale po tym co pokazał z Tychami, to ich już się nie boję-jesteśmy dużo lepsi! Gratulacje za walkę! Świetnie grał Jóźwiak, Prokic i bracia Abramowicze!

  6. Avatar photo

    Boss

    4 marca 2017 at 22:28

    Szkoda tylko ze Wisio szkolne błędy… tak doświadczony zawodnik zamiast trzymać w ryzach wszystko to był osłabieniem.. po 1 połowie myślałem ze to taki drugi Oli, niby poprawnie ale musi zrobic głupi błąd ale błędy w kryciu i chaos w 2 połowie spowodowały ze dla mnie jest antybohaterem

  7. Avatar photo

    mario

    4 marca 2017 at 22:34

    tak ten remis jest jak zwyciestwo.Nie wiem czy ktoś z kierownictwa GKS KATOWICE czyta takie wpisy ale zawsze jest jakies ale,np 30 min odpuszczenie Fosy po straconej[dał się ograć)piłce i patrzenie co będzie dalej.Jest to niedopuszczalne zachowanie zawodników którzy mają jakiś cel.Brzęczek gdzie TY byłes jako trener, wygrywając taki mecz 2-0.Od drugiej bramki GIEKSA przestała grać.Wiadomo było że Chojniczanka będzie chciała przynajmniej wyrównać i co i im się to udało a powinni wygrać.Oczywiście cieszy ten punkt i przyjmuje go z pokorą ,następny punkt do awansu .GIEKSIARZE kibice i piłkarze głowa do góry , a piłkarze orać boiska,ŻYCZE NAM WSZYSTKIM POWODZENIA a sztabowi wyciągnięcia wniosków.Gonzo do roboty,W piątek zapraszam w imieniu piłkarzy na Bukową bo trzeba IM pomóc.GIEKSA DO BOJU

  8. Avatar photo

    Irishman

    5 marca 2017 at 06:55

    Przed meczem brałbym taki remis (tym bardziej dający lepszy bilans z Chojniczanką). Po meczu, w którym prowadziliśmy już 2:0 powinien być niedosyt ale z przebiegu gry tak jednak nie jest, a jak się weźmie pod uwagę jak trener zestawił drużynę na ten mecz to jest wręcz ODWROTNIE. Powinniśmy wręcz dziękować Opatrzności za ten remis!
    Przecież to co grał Wisio to delikatnie mówcą było jakieś totalne NIEPOROZUMIENIE! On będzie jeszcze dużym wzmocnieniem ale nie teraz, kiedy jest totalnie nie zgrany z resztą drużyny, a dodatkowo sam, po przerwie w grze zupełnie „nie czuje” piłki. Jeśli Praznovsky popełniał jeden poważny błąd w każdym meczu, to Wisio popełnił go tyle ile Oli w całej rundzie jesiennej! Nie wyobrażam sobie, żeby w zastępstwie Olivera, gorzej na tej pozycji mógł zagrać Garbacik. No tylko, ze trener wymyślił sobie, że on ma grać na lewej obronie. No i w końcu zagrał… przez co mieliśmy tam po jego wejściu kolejną dziurę. I naprawdę trzeba dziękować Bogu, że rywale tego nie wykorzystali.
    Kolejna uwaga do trenera – dlaczego znów grał słaby Gonzo? Na szczęście trener się tutaj zreflektował i wprowadził w końcu znacznie niebezpieczniejszego pod bramką rywali Lebedyńskiego, co pozwoliło przesunąć grę bardziej do przodu i odciążyć wyjątkowo słabą w tym meczu obronę.
    No i na to liczę, że trener nie będzie sugerował się w sumie niezłym wynikiem, nie będzie czekał aż potracimy punkty i to sobie jeszcze wszystko przemyśli. Przecież na początku rundy jesiennej też miękliśmy potężny bałagan w naszej grze. Na szczęście po kilku odważnych zmianach w składzie to wszystko zaskoczyło i skończyliśmy na pozycji wicelidera. Liczę, że teraz będzie podobnie.

  9. Avatar photo

    PAKEr

    5 marca 2017 at 07:49

    piękny mecz! brawo Gieksa! brawo za walkę do końca! derby KSG z Tychami to był dramat w porównaniu do naszego meczu w Chojnicach!

  10. Avatar photo

    bce

    5 marca 2017 at 09:06

    Szpil paluchy lizac. Tylko kaj byl trener w drugiej polowie zeby chopow opier…?
    Wisio dajcie mu chwila i bedzie dobrze. Jozwiak jest wzmocnieniem. Malolat musi grac cale 90minut. Gonzo sorry ale podciąg się. Narescie Franek zagral.
    Głowa do gory walczymy dalej.
    Abram i Prokic 10

  11. Avatar photo

    ula

    5 marca 2017 at 12:15

    Do bce masz na myśli oczywiscie Mateusza Abramowicza

  12. Avatar photo

    CIErPLIWY

    5 marca 2017 at 15:34

    W piątek 3pkt. muszą zostać na B1.

Odpowiedz

Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga