Dołącz do nas

Hokej Klub Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka Szachy

Tygodniowy przegląd mediów: O co wiosną zagrają piłkarze, piłkarki, hokeiści i siatkarze?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które obejmują dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki, hokeja oraz drużyn młodzieżowych GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.

Na stronie Dziennika Zachodniego opublikowano materiał na temat sytuacji poszczególnych sekcji GieKSy. Sukcesy odnoszą drużyny młodzieżowe szachistów oraz piłkarzy.

Przygotowująca się do rundy rewanżowej drużyna kobiet, rozegrała w środę sparing z wicemistrzyniami Czech drużyną Sparty Praga, który wygrała 3:1 (0:0). Ostatni test-mecz przed wznowieniem rozgrywek zespół rozegra w sobotę z Medykiem Konin. Drużyna męska rozegrała pierwsze spotkanie w rundzie wiosennej Fortuna I Ligi z Bruk-Bet Termalica Nieciecza w którym zremisowała 1:1. Prasówkę po tym meczu znajdziecie TUTAJ. Najbliższy mecz ligowy zespół rozegra w niedzielę z Podbeskidziem Bielsko-Biała.

Siatkarze swoje spotkanie rozegrali z z BBTS-em Bielsko-Biała, niestety przegrali 2:2. Kolejny mecz zespół zagra na wyjeździe ze Skrą Bełchatów w poniedziałek 20 lutego o godzinie 20:30.

Hokeiści kolejny, w Polskiej Hokej Lidze, mecz rozegrają jutro z Podhalem Nowy Targ. W wieku 87 lat zmarł Janusz Świerc – w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku bramkarz GieKSy, czterokrotny mistrz Polski.

 

KLUB

dziennikzachodni.pl – GKS Katowice: Co prezes sądzi o powrocie kibiców? O co wiosną zagrają piłkarze, piłkarki, hokeiści i siatkarze?

Piłkarki stoją przed historyczną szansą, piłkarze mają wykonać ważny krok, hokeiści mierzą w medal, siatkarze chcą uratować sezon, a kibice wracają na trybuny. W Katowicach zanosi się na duże sportowe emocje.

GKS Katowice rozpoczyna nową akcję marketingową „Kierunek GieKSa”. Jej celem jest promowanie wydarzeń we wszystkich klubowych sekcjach.

Wchodzimy w decydujące fazy rozgrywek w hokeju i siatkówce, ale wiosenne miesiące to także najważniejsze chwile dla piłkarzy i piłkarek. To rywalizacja sportowa, ale wiem, że wszyscy dadzą z siebie maksimum – stwierdził Marek Szczerbowski, prezes klubu. – Ze swojej strony dołożymy starania, by stworzyć dobre i bezpieczne widowiska także organizacyjnie, mając nadzieję, że przyciągniemy nowych kibiców.

Piłkarze rozpoczęli rundę wiosenną od wyjazdowego remisu w Niecieczy. W niedzielę czeka ich domowe starcie z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Zespół w tabeli Fortuna 1. Ligi zajmuje ósme miejsce, ze stratą dwóch punktów do strefy barażowej i przewagą jedenastu nad spadkową.

– W przerwie zimowej poddaliśmy analizie poprzednią rundę i uznaliśmy ją za dobrą, stanowiącą krok do przodu – stwierdził dyrektor sekcji, Robert Góralczyk. – Obserwowaliśmy też rynek transferowy. Tylko jeden klub wymienił trzech zawodników w podstawowej jedenastce, siedem sprowadziło jednego piłkarza. My definitywnie wykupiliśmy z Odry Mateusza Marca, debiut zaliczył też Daniel Tanżyna, co prawda zakontraktowany latem, ale względy zdrowotne uniemożliwiły mu wcześniejszą grę.

Jakie cele zostały postawione przed piłkarzami na rundę rewanżową?

– Podstawowym jest jak najszybsze zapewnienie sobie utrzymania, żeby uniknąć niepotrzebnych wrażeń – podkreśla Góralczyk. – Potem chcemy zacząć grać o to, co można nazwać celem ambitnym i ma stanowić krok do przodu. Czy to będzie oznaczać szóstkę w tabeli? Zobaczymy. Kroki milowe wykonuje się trudno, dla nas ważny jest progres krok po kroku.

Piłkarki GieKSy po rundzie jesiennej sensacyjnie prowadzą w Orlen Ekstralidze, z przewagą dwóch punktów nad Górnikiem Łęczna i siedmiu przewagi nad czwartym w tabeli AZS UJ Kraków. Zespół Karoliny Koch wygrał dziesięć meczów z rzędu. W ostatnim sparingu Ślązaczki wygrały z wicemistrzyniami Czech ze Sparty Praga.

– To spotkanie będzie stanowiło dla nas punkt odniesienia dla całej rundy – podkreśla menedżer sekcji, Aleksandra Noras. – Naszym celem jest pierwszy historyczny medal. Czy złoty? Powiem tak: jak najbardziej „błyszczący”. Mamy świadomość, że powtórzenie wyników jesiennych będzie bardzo trudne, nasza seria zwycięstw nie ma w lidze precedensu. Teraz każdy będzie chciał nas „bić”, a kadrowo nie jesteśmy niestety najmocniejsze.

Rewanżowe rozgrywki GKS zacznie od meczu z Krakowem.

– To jedyny rywal, który nas w tym sezonie pokonał, więc chcemy mu się zrewanżować – nie ukrywa menedżerka.

Pierwsze dwa domowe spotkania katowiczanki zagrają na Bukowej.

Katowiczanie bronią tytułu mistrzowskiego. Na trzy kolejki przed końcem sezonu zasadniczego zajmują czwarte miejsce.
– Nasz cel jest niezmienny od kilku sezonów, to gra o medale. Z pozycji, z jakiej prawdopodobnie wystartujemy do play off widać, że już ćwierćfinał będzie wyzwaniem – podkreśla dyrektor sekcji, Roch Bogłowski. – Mamy teraz mikrocykl trzech meczów, potem zacznie się gra o dużą stawkę. Zawodnicy potrafią mentalnie dobrze podejść do takich wyzwań, mamy bardzo doświadczoną drużynę. Na pewno niczego nie zaniedbamy w przygotowaniach. Mamy świadomość, że pięć klubów marzy o złocie i pozostałych medalach. Walka będzie twarda.

Po ubiegłorocznym pierwszym w historii udziale w play off, teraz GKS w PlusLidze zajmuje dwunaste miejsce ze stratą czternastu punktów do ósmego Ślepska Malow Suwałki.

Występujemy w jednej z dwóch najlepszych lig na świecie – zaznacza dyrektor sekcji Jakub Bochenek. – Obecny sezon, w którym byliśmy nastawieni na stabilizację, okazuje się bardzo ciężki, głównie dlatego, że uciekło nam najważniejsze ogniwo zespołu (Micah Ma’a zerwał kontrakt i przeniósł się do Halkbanku Ankara – przyp. red.). Zostało sześć meczów, play offy odjechały, ale powalczymy o każde zwycięstwo i jak najlepsze miejsce w tabeli.

Kilka dni temu kibice GKS ogłosili koniec bojkotu domowych meczów na Bukowej i w hokejowej „Satelicie”.

– Bardzo się cieszę z tego powrotu. Już w Niecieczy pokazali świetny doping dla piłkarzy, chyba wszystkim nam o to chodziło. To krok w bardzo dobrym kierunku – stwierdził prezes Marek Szczerbowski. – Chcemy, by nasze widowiska miały dobrą otoczkę i były bezpieczne, z potencjałem dla pojawiania się kibiców, którzy do tej pory niebywali na takich wydarzeniach. Wiem, że nasze służby związane z organizacją imprez są w kontakcie mailowym z kibicami, nie wchodzę w to, ale słyszę, że wszystko wygląda tak, jak powinno.

W tej sytuacji dużym testem dla samych kibiców będzie frekwencja na niedzielnym meczu z Podbeskidziem (godz. 12.40).

 

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Liderki ekstraligi wygrały z liderkami rozgrywek w Czechach

W stolicy Czech GKS Katowice rozegrał wczoraj sparing z liderkami rozgrywek za naszą południową granicą – Spartą Praga. Liderki Orlen Ekstraligi wygrały z wicemistrzyniami Czech 3:1.

Pierwsza połowa nie przyniosła goli. Worek z bramkami rozwiązała dopiero w 53. minucie Nicola Brzęczek, która wykorzystała podanie Nicole Zając. Szybko prowadzenie “GieKSy” podwyższyła Klaudia Maciążka. Gospodynie kontaktowe trafienie zanotowały w 74. minucie, kiedy na listę strzelczyń wpisała się Amerykanka Amber Tripp. Ostatnie słowo należało jednak do drużyny z naszego kraju. Triumf podopiecznych Karoliny Koch przypieczętowała w doliczonym czasie Amelia Bińkowska.

[…] Następnym towarzyskim rywalem zespołu z Katowic będzie Medyk POLOmarket Konin. Starcie to odbędzie się 18 lutego. Tydzień później, w sobotę 25 lutego o godzinie 10:45 GKS powróci do rywalizacji ligowej domowym meczem z AZS UJ Kraków. Spotkanie to będzie transmitowane w TVP Sport, o czym informowaliśmy TUTAJ. Na półmetku sezonu katowiczanki są liderem Orlen Ekstraligi z dwoma punktami przewagi nad Górnikiem Łęczna.

 

sportdziennik.com – Bramkarz z wynikiem europejskim

Dawid Kudła w rundzie jesiennej bronił z 80-procentową skutecznością. Jeśli GieKSa ma wiosną namieszać w pierwszej lidze, wiele będzie zależało od dyspozycji jej golkipera. – W tym zespole jest siła – mówi.

Ma za sobą udany indywidualnie poprzedni rok, a teraz chce jak najlepiej wejść w ten nowy. Dawid Kudła, bramkarz drużyny z Bukowej, na styczniowej gali „Złote Buki” odebrał statuetkę dla najlepszego piłkarza GieKSy 2022. – Doceniona została moja ciężka praca. Byłem zadowolony z samej nominacji. Z pewnością nie spodziewałem się, że wygram – przekonuje w skromnym tonie Kudła, który był nominowany do tej nagrody obok obrońcy Arkadiusza Jędrycha i Rafała Figla. – Jestem skromną osobą i naprawdę sądziłem, że wygra ktoś inny. Zachowam dla siebie i nie zdradzę, kogo mam na myśli, ale to zawodnik, który nawet nie był nominowany. Uważam, że wykonał największą dla GieKSy nie tylko na boisku, ale po prostu w całokształcie – mówi bramkarz katowickiego zespołu.

Dla Dawida Kudły, choć zawodnikiem GKS-u jest ledwie od początku poprzedniego sezonu, „Złote Buki” nie były pierwszą nagrodą w tej roli. Wcześniej – właśnie za poprzedni sezon – kibice uhonorowali go „Bukowymi Sztolami” za najwyższą średnią ocen wystawianych po każdym meczu na portalu gieksa.pl. – Fajnie, że jestem doceniany, ale nie wiem, czy dobrze to świadczy o nas, skoro wyróżnia się bramkarza – śmieje się 30-latek. – Może za rok padnie na kogoś innego, przede wszystkim młodszego… Życzę całej GieKSie, by było to ktoś z akademii. Młodzi chłopcy powolutku są wprowadzani do drużyny, oby któryś z nich także zapracował na takie statuetki – podkreśla nasz rozmówca.

Odbierając „Złote Buki”, bardzo dziękował Jarosławowi Salachnie, trenerowi bramkarzy GKS-u. Mówił, że to ich wspólna nagroda. – Trener przebywa ze mną najwięcej czasu, poświęca mi go. Cały czas razem pracujemy, analizujemy. W moich poprzednich klubach oczywiście też tak było, ale trenerzy nie byli w stanie tak do mnie dotrzeć. Dziękuję trenerowi za poświęcenie. Analizuje każdy mój ruch, każda uwaga jest cenna i staram się od razu wykorzystywać na boisku. Również dzięki trenerowi podejmuję dobre decyzje i z tego jestem zadowolony.

Wcześniej moje decyzje nie były tak kluczowe. Teraz wiem, że są bardzo ważne i pomagają zespołowi zdobywać punkty – opisuje Dawid Kudła, podkreślając rolę decyzji w bramkarskim fachu. – Na tym się to opiera: na decyzyjności. Musisz mieć automat, nie myśleć, tylko robić to, co masz do zrobienia. Dziękuję trenerowi za zaufanie. Chciałbym, by kolejne nagrody zdobywał ktoś inny, ale sądzę, że jeśli nie zejdę z pewnego poziomu, to może się to jeszcze powtórzyć. Właśnie dzięki trenerowi – przekonuje golkiper GieKSy.

Jak sam mówi, czuje się bramkarzem wszechstronnym. – Mówią, że gdy ktoś jest do wszystkiego, to jest do niczego, ale… w tym przypadku tak się chyba nie dzieje. Sam analizuję swoje spotkania, dokonuję samooceny. Widzę, że od momentu przyjścia do GieKSy sporo poprawiła się moja gra na linii. W rundzie jesiennej broniłem na 80-procentowej skuteczności, tyle celnych strzałów broniłem. To najlepszy wynik w lidze, nikt nie miał takiego; wynik wręcz europejski, bo porównywałem to sobie z szeregiem innych bramkarzy. To naprawdę spory sukces mój i trenera Salachny – opowiada Kudła.

Gdy pytamy go o najważniejszy moment poprzedniego roku, długo się nie zastanawia. – Rzut karny w kwietniowym meczu w Olsztynie. Megaważny moment, jechaliśmy tam po trzech z rzędu porażkach u siebie, z nożem na gardle. Wszyscy wiedzieli, w jakiej jesteśmy sytuacji. Przy stanie 0:0 mogłem pomóc drużynie. Wtedy mocno poczułem, jak mnie potrzebuje. Że rzeczywiście jestem ostatnią instancją, która jeszcze może zaradzić – wspomina Kudła, który w 69 minucie spotkania ze Stomilem obronił strzał Patryka Mikity z 11 metrów, a w końcówce do siatki trafił Filip Szymczak i GKS wygrał 1:0. – Od tego momentu nastąpiła może nie tyle nasza eksplozja punktowa, co nastała stabilność. To trwało aż do końca sezonu, bo już nie przegraliśmy żadnego meczu, a jesień też była solidna – zaznacza bramkarz pochodzący z Rudy Śląskiej.

Najlepsza parada z rundy jesiennej nie niesie już ze sobą aż tak miłych wspomnień. – Miała miejsce na Ruchu, na samym początku derbów. To był top topów, po strzale Szczepana. Sam zapytał mnie potem: „Jak ty to zrobiłeś? Jak ty to obroniłeś?”. Gdy usłyszałem z jego ust coś takiego, to wiedziałem, że była to interwencja mocna, światowa. Derby niestety przegraliśmy. Serducho po tym spotkaniu bolało najbardziej, ale jest jeszcze rewanż. Będziemy się chcieli odebrać i wierzę, że damy radę – nie kryje Dawid Kudła.

Podczas pobytu przy Bukowej nie przyzwyczaił do popełniania błędów. Jeśli mówić o tych, które kosztowały zespół punkty, na myśl przychodzi chyba jedynie sierpniowy wyjazdowy mecz z Wisłą Kraków, gdy skapitulował po strzale Luisa Fernandeza ze sporego dystansu. – Nie ma ludzi nieomylnych. Cały czas pracuję nad sobą. Zagrałem w GieKSie koło 50 meczów – nie wiem, nie liczę tego – i w każdym mogłem zachować się lepiej. Zawsze jest taka możliwość. Ale cechuje mnie stabilność. Błąd na Wiśle? Wiadomo, zdarza się, ale wiem też o innych sytuacjach, dzięki którym bramek mogło wpaść do naszej siatki jeszcze mniej. Dlatego jest nad czym pracować, a ja to uwielbiam. Będę nadal poświęcał się dla GieKSy, bo jeśli za coś się biorę, to na 100 procent. Taki mam charakter – mówi Kudła.

Jesienią katowiczanie uchodzili za czołową defensywę pierwszej ligi. Ten obraz zamazał dość drastycznie ostatni mecz, przegrany z liderującym ŁKS-em Łódź aż 1:5. Kudła nie zagrał w nim z powodu problemów zdrowotnych. Odejmując to spotkanie (bronił Patryk Kukulski) oraz remis 1:1 z GKS-em Tychy (między słupkami stał Patryk Szczuka), wychodzi na to, że Dawid Kudła skapitulował ledwie 12-krotnie w 16 jesiennych występach. – Dlatego wspominam o tej 80-procentowej skuteczności. To nie lada wyczyn. Chciałbym, by powtórzyło się to w następnej rundzie, choć wiem, że nie będzie to łatwe. Traktuję to jako wyzwanie – mówi bramkarz, którego z wyjściowego składu GieKSy mogą wyautować jedynie kontuzje. Młodzi, Patryk Kukulski i Patryk Szczuka, muszą czekać na swoją szansę.

– Znam swoje umiejętności i wiem, że mają się od kogo uczyć. Jestem dla nich zawsze przed każdym treningiem i po treningu. Sami podchodzą, podpytują. Mam takie może nie marzenie, ale przekonanie, że fajnie by było, gdyby któryś z nich stanął za jakiś czas w bramce, rozegrał dobrą rundę czy sezon i mógł zostać wytransferowany. Przed nami, bramkarzami, sporo pracy, ale tego im życzę – podkreśla Kudła.

Mówi tak, jakby miał zostać w GieKSie przez kolejnych 10 lat. – Jest mi tu dobrze, dostałem zaufanie ze sztabu, co jest kluczem dla bramkarza. Powiedzmy, że się spłacam. Ktoś powie, że jestem zdecydowanie numerem 1 – niech tak będzie, ale nic nie dzieje się bez przyczyny. Wykonujemy kolosalną robotę przed treningiem, w trakcie treningu, po treningu. Mam w sobie pełne poświęcenie dla klubu. Wiem, żę GKS może się piąć. Ja o tym marzę. Z taką ekipą, jaką mamy, wiem, że możemy spełniać marzenia – przekonuje golkiper.

I rozwija: – Mam już 30 lat, trochę w życiu widziałem. Dlatego mogę powiedzieć, że ta szatnia naprawdę jest wyjątkowa. Pod każdym względem, przede wszystkim charakterów ludzi, którzy ją tworzą. W tym zespole jest siła. Wiem, że prędzej czy później ta siła eksploduje. Mam nadzieję, że jak najprędzej. Byłem w kilku szatniach, było superfajnie, ale ta GieKSy naprawdę ma w sobie coś szczególnego – podkreśla Kudła.

Wychodząc na scenę podczas klubowej gali, odbierając statuetkę, mógł czuć, że poniekąd jest na świeczniku. A przecież niecałe dwa lata temu siedział w więzieniu, ostatecznie uniewinniono go z pomówień, bezpodstawnych zarzutów. – Życie to fala radości, rozczarowań, smutków, euforii. W piłce też tak jest. Możesz grać fatalnie, ale mieć wyniki i wtedy wszyscy będą cię klepać po plecach. A nawet grając dobrze, lecz przegrywając, będą wieszać na tobie psy. Wiem, na co stać mie w piłce. Albo ją kochasz i w nią grasz, albo jej nie kochasz, nie lubisz. Wtedy żaden trening nie pomoże – kończy Dawid Kudła.

46 MECZÓW ligowych rozegrał Dawid Kudła w GieKSie. Wpuścił 53 bramki.

17 CZYSTYCH KONT zanotował Kudła w katowickich barwach. 8 – w 16 występach minionej rundy jesiennej.

 

Czy Blaszok ich poniesie?

Kibice wracają na trybuny, a niemalże niezmieniona w okienku transferowym drużyna walczyć będzie o to, by Katowice po 18 latach wróciły do ekstraklasy.

To najważniejsza wiadomość przerwy zimowej, jaka napłynęła z Katowic – kibice tydzień temu oznajmili, że kończą bojkot i wracają na trybuny. Co prawda mają kontynuować protest przeciwko rządom prezesa Marka Szczerbowskiego, ale uczęszczając już na mecze, których otoczka jesienią była niezwykle ponura, a pustka stanowiła wierną imitację kuriozalnych pandemicznych obostrzeń.

Wkrótce „Blaszok” znów ma zakrzyknąć – pierwszy raz od ponad 10 miesięcy i pamiętnej zadymy z Widzewem, która stanowi ważny element na osi konfliktu między klubem a fanatykami GieKSy. To od nich zależy, jaki klimat stworzą i czy zachowają balans między zapowiadanym protestem przeciwko prezesowi a wspieraniem drużyny, która – czy pasuje im to do narracji, czy nie – jako zespół nr 7 pierwszoligowej tabeli jest jednym z kandydatów do awansu i może sprawić, że do Katowic po 18 latach wróci wreszcie ekstraklasa.

W trakcie rundy jesiennej kibice za pośrednictwem swoich mediów niemalże wymuszali na trenerze Rafale Góraku zadeklarowanie tego celu, a szkoleniowiec, który kroczy prostą drogą ku temu, by stać się nr 1 w historii GieKSy (w liczbie prowadzonych meczów goni już tylko Piotra Piekarczyka), przyznawał, że awans z GKS-em do elity to jego marzenie.

Wokół klubu dzieje się dobrze. Miasto, które na 2023 rok przeznaczyło dla sekcji piłkarskiej 7 milionów złotych, buduje nowy stadion, a roboty są coraz lepiej widoczne dla kierowców przemierzających autostradę A4. Pierwszy raz po 4 latach drużyna poleciała na zimowe zgrupowanie do Turcji. Poprzednim razem skończyło się zmianą klasy rozgrywkowej, tyle że… w dół. Jeśli teraz stanie się odwrotnie, kluczem do sukcesu okaże się stabilizacja. Górak zapowiadał, że jeśli GKS dokona tej zimy jakichś ruchów kadrowych, mają to być transfery z kategorii „top”.

Udowodnić będzie chciał to Mateusz Marzec, wykupiony dzięki klauzuli odstępnego z Odry Opole za 80 tysięcy złotych, który wzmocnił rywalizację na pozycji ofensywnego pomocnika. To jedyne nazwisko na liście katowickich nabytków. Z zespołu nie odszedł nikt istotny, wolną rękę na zmianę pracodawcy otrzymali Kacper Grzebieluch i Marcin Stromecki, a Daniel Dudziński, choć Zagłębie Lubin zdążyło nawet skrócić jego wypożyczenie, szybko wrócił na Bukową i wygląda na to, że wiosną znów będzie młodzieżowcem nr 1.

W tej sytuacji najpoważniejszym ubytkiem jest odejście Łukasza Czopika. Wiceprezes klubu został mianowany wicemarszałkiem województwa. Jak mówią w Katowicach – stracili mocnego pracownika, ale zyskali przyjaciela na zewnątrz.

W sparingach rozgrywanych w Turcji katowiczanie nie stracili gola, a właśnie gra defensywna była jesienią ich wizytówką i nie było przypadku w tym, że Dawid Kudła w styczniu odebrał „złotego buka” dla najlepszego piłkarza 2022 roku. Jeśli GieKSa ma się liczyć, nadal wiele będzie zależało od doświadczonego bramkarza. Dobrym miernikiem siły zespołu będą już dwa pierwsze mecze: z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza i Podbeskidziem.

Choć GieKSa sprowadziła tej zimy jedynie Mateusza Marca, to może liczyć na – ujmijmy to – transfer wewnętrzny? Daniel Tanżyna trafił do Katowic już latem – w dodatku z miejsca jako przedstawiciel rocznika 1989 zostając najstarszym zawodnikiem w zespole. Przez problemy z kręgosłupem, które od marca wyeliminowały go już z gry w Widzewie, nie było mu jednak dane nawet zadebiutować w GKS-ie. W poszukiwaniu zdrowia, za namową Bartosza Ławy, wyjechał do Szczecina. Tam wreszcie zdiagnozowano go właściwie i wyleczono. Patrząc na sparingi można wywnioskować, że „Dixon” ma duże szanse stać się podstawowym obrońcą – tworząc lewą stronę trójki stoperów, wraz z Arkadiuszem Jędrychem i Bartoszem Jaroszkiem. A gdyby problemy z plecami wróciły – zadeklarował i podpisał stosowny aneks, że za porozumieniem stron rozwiąże swój kontrakt obowiązujący do 30 czerwca 2024.

 

nowiny24.pl – GKS Katowice wygrywa ORLEN Beniaminek Cup U-10!

Kolejny wspaniały turniej ORLEN Beniaminek Cup zakończony! W Krośnie zagrały 24 drużyny w tym 8 z zagranicy z 6 krajów: Polski, Rumunii, Chorwacji, Czech, Słowacji i Węgier. Dwa dni rywalizacji przyniosły 96 piłkarskich spotkań, które w sumie trwały łącznie 21 godzin! W ORLEN Beniaminek Cup U-10 padło ponad 490 goli, a na murawie zaprezentowało się ponad 300 zawodników i zawodniczek. W całym turnieju zwyciężył GKS Katowice, drugie miejsce zajął Drukarz Warszawa, a na ostatnim stopniu podium stanęła pierwsza drużyna NK Lokomotiva Zagreb.

Wydarzenie miało szczególny charakter. Organizatorzy składają podziękowania, za bardzo pozytywny odbiór akcji charytatywnej #GramyDlaHenia. Podczas całego turnieju zebrano sporą sumę pieniędzy – 3 300 zł, która powędruje na leczenie Henia Rolewicza – ciężko chorego chłopca na ostrą białaczkę limfoblastyczną. Drużyny biorące udział w turnieju również włączyły się w szczytny cel i przekazały na licytację klubowe pamiątki. To również dzięki ich dobrej woli udało się zebrać tyle pieniędzy. Podczas licytacji ludzi dobrego serca, chcących pomóc naszym wschodnim sąsiadom było naprawdę dużo.

Cały turniej rozgrywany był pod „balonem” na PROFBUD Arena w Krośnie, a grano systemem 6+1, równolegle na dwóch boiskach o wymiarach 45×30 metrów. Wszystkie drużyny zostały podzielone na cztery grupy po 6 ekip. Harmonogram gier składał się z sobotniej fazy grupowej i niedzielnej fazy finałowej turnieju. Dwie najlepsze drużyny z każdej z grup awansowały do ćwierćfinałów, w której rywalizowały o miejsca 1-8. Pozostałe zespoły biorąc pod uwagę zdobytą lokatę w swojej grupie, rywalizowały o miejsca 9-24.

W grupie A świetnie turniej rozpoczął Beniaminek PROFBUD Krosno I, który bez straty bramki wygrał wszystkie spotkania i z pierwszego miejsca awansował do ćwierćfinałów. Dalej za gospodarzem rywalizacja była bardziej zacięta. O drugie miejsce walczyli CFR 1907 Cluj i MKS Parasol Wrocław. W bezpośrednim starciu tych ekip, górą był zespół z Polski i to właśnie podopieczni trenera Mariusza Kota awansowali do najlepszej „ósemki” turnieju. W grupie B faworytem był FC Spartak Trnava. Słowacy dobrze rozpoczęli te zawody. Po czterech wygranych mogli być pewni awansu. Rozluźnienie przyszło w ostatniej kolejce, kiedy to przegrali z Jastrzębiem 0:2 i to GKS z lepszym bilansem od CFT Academy, mógł się cieszyć z ćwierćfinału. Drugi zespól Beniaminka mimo to, że przegrał tylko jeden mecz w fazie grupowej to niestety musiał pogodzić się z tym, że w niedziele zagra o miejsca 17-20. W grupie C prym wiodły dwa zespoły NK Lokomotiva Zagreb I i GKS Katowice, które na start pokazały się z bardzo dobrej strony. Kroku tym ekipom próbowały dotrzymać pozostałe drużyny, szczególnie mogli się podobać chłopcy z BVB im. Łukasza Piszczka. Ambitnie grał również Juventus Warszawa. Ostateczne rozstrzygnięcia sprawiły, że to zespół z Chorwacji oraz drużyna Katowic awansowały do najlepszej „ósemki” turnieju. W grupie D ciężko było szukać faworyta do awansu po pierwszych meczach. Każdy mógł wygrać z każdym. Świetnie turniej rozpoczął Drukarz Warszawa, który wygrał trzy mecze z rzędu. FC Baník Ostrava, Wisła Kraków i druga drużyna NK Lokomotiva Zagreb, próbowały dotrzymać mu kroku ale tylko „Białej Gwieździe” to zadanie się udało i razem z Drukarzem awansowali do gry o medale.

Na początku niedzielnej fazy pucharowej spotkały się zespoły z miejsc 5 i 6 w grupie, ale mimo wszystko ciekawych spotkań nie brakowało. O miejsca 21-24 niespodziewanie rywalizował FC Košice, który zmierzył się z węgierskim Olasz Focisuli-Debrecen, AP Sanok i Sandecją Nowy Sącz. W kolejnej grupie (o miejsca 17-20) mecze między sobą rozgrywały zespoły BSS Rzeszów, FA Stalowa Wola, Beniaminka PROFBUD Krosno II oraz Bruk-Betu Termalica Nieciecza. W spotkaniach o miejsca 13-16 mecze stały na dobrym poziomie, emocji w nich nie brakowało, a najwięcej powodów do radości po rozegranych spotkaniach mieli zawodnicy z Juventus Academy Warszawa, którzy w pokonanym polu zostawili FC Baník Ostrava, Aserekteam Gorlice i RKS Radomiak Radom. Ciekawe pojedynki kibice oglądali w grze o miejsca 9-12, gdzie spotkały się trzy zagraniczne ekipy: CFR 1907 Cluj, CFT Academy, NK Lokomotiva Zagreb II i Akademia BVB im. Łukasza Piszczka. Bardzo dobrze grający przez cały turniej Chorwaci i tym razem pokazali świetną dyspozycję wygrywając tą rywalizację.

Sobotnie zmagania w fazie grupowej wyłoniły pary ćwierćfinałowe, w których zagrały: Beniaminek PROFBUD Krosno I vs Wisła Kraków, FC Spartak Trnava vs GKS Katowice, NK Lokomotiva Zagreb I vs MKS Parasol Wrocław, Drukarz Warszawa vs GKS Jastrzębie. Poprzeczka już w tych spotkaniach o taką stawkę podskoczyła do góry. Najbardziej wszystkich kibiców interesowało spotkanie gospodarzy z Wisłą. Beniaminek po zaciętym meczu pokonał 1:0 zespół z Krakowa, a bramkę na wagę awansu do półfinału zdobył Jakub Kuliga. Pozostałe mecze ćwierćfinałowe kończyły się z większą przewagą bramkową. Po otwarciu wyniku mimo starań rywali zarówno GKS z Katowic, Drukarz jak i Lokomotiva, kontrolowały te pojedynki awansując do półfinału. Oba mecze półfinałowe to były najlepsze 28 minut jakie kibice zobaczyli przez dwa dni w Krośnie. W spotkaniu Beniaminka z GKS-em kibice zobaczyli łącznie aż 9 bramek, a o tą jedną więcej strzeli piłkarze Katowic, a dokładnie Fabian Bielecki – „Król Strzelców” w całym turnieju. Drugi półfinał to klasyczny mecz walki, który dobrze rozpoczęli zawodnicy Drukarza wychodząc na jednobramkowe prowadzenie. Kolejne minuty to ataki zarówno i z jednej jak i z drugiej strony, które nie przynosiły większych rezultatów, bo w bramce świetnie spisywali się obaj bramkarze – Kai Capan – „Najlepszy Bramkarz Turnieju” (NK Lokomotiva Zagreb I) oraz Adam Kopik (Drukarz Warszawa). Niespodziewanie do remisu na 5 minut przed końcem doprowadził zespół z Zagrzebia i o tym kto awansuje do finału decydowały rzuty karne, które lepiej wykonywali zawodnicy Drukarza i to oni zagrali o złoto. W finale pocieszenia, czyli meczu o 3 miejsce Lokomotiva 3:1 pokonała Beniaminka.

Finał turnieju – Katowice kontra Warszawa! Czarny koń turnieju według obserwatorów, czyli ekipa Drukarza Warszawa, spotyka się z najsolidniej grającym zespołem podczas dwudniowej rywalizacji, czyli GKS-em Katowice. Przy głośnym dopingu kibiców obu drużyn, wspieranym przez pozostałe drużyny, wspaniale oglądało się to widowisko. Pierwszy na dwubramkowe prowadzenie wyszedł Drukarz, ale szybko odpowiedział GKS trafieniem Patryka Snopkowskiego i trzykrotnie Fabiana Bieleckiego. Katowiczanie złapali wiatr w żagle i z każdą minutą grali co raz lepiej. Bezradny Drukarz zdołał strzelić jeszcze tylko jedną bramkę, a cały mecz zakończył się wynikiem 7:3. GKS Katowice zwycięża w całym turnieju i tym samym jest pierwszą drużyną, która zagra podczas grudniowej X edycji – PROFBUD Cup 2023.

Ceremonie zakończenia turnieju i dekoracje zwycięzców uświetnili znakomici goście, nagrody wręczali: Grzegorz Raus (Prezes Zarządu / Założyciel i Lider Akademii Piłkarskiej Beniaminek PROFBUD Krosno), Marek Adamiak (Dyrektor Sportowy Beniaminka i Vice-Dyrektor szkoły SMS), Jarosław Kwella (Dyrektor Zarządzający Akademią), dr. Dariusz Sobieraj (Radny Sejmiku Województwa Podkarpackiego) oraz Adam Onyszczuk (Działacz Sportowy). Tradycyjnie przez organizatora na zakończenie turnieju wybrana została drużyna „TOP 7”, czyli najlepszych zawodników turnieju „ORLEN Beniaminek Cup U10”, a znaleźli się w niej: Jan Łada (Drukarz Warszawa) – MVP Turnieju, Fabian Bielecki (GKS Katowice) – „Król Strzelców” (19 goli), Kai Caban (NK Lokomotiva Zagreb) – Najlepszy Bramkarz Turnieju, Lena Polek (Beniaminek PROFBUD Krosno), Jakub Płatek (Wisła Kraków), Grzegorz Dobiech (MKS Parasol Wrocław) i Radosław Miłkowski (GKS Jastrzębie).

Podczas ceremonii zakończenia turnieju wszyscy zawodnicy otrzymali pamiątkowe medale oraz upominki przygotowane przez sponsorów i partnerów turnieju: PKN Orlen, Energa SA, Podkarpacki Związek Piłki Nożnej, Krosno Glass S.A., Strefa Medali, HSports. Dla zawodnika MVP Turnieju Jana Łady (Drukarz Warszawa), powędrowała dodatkowo nagroda specjalna przygotowana przez firmę VIVALDI Meble – piękna i nowoczesna meblościanka. Dla „Króla Strzelców” Fabiana Bieleckiego (GKS Katowice), voucher na sprzęt sportowy przygotował Adam Onyszczuk (Działacz Sportowy).

[…] Klasyfikacja końcowa turnieju ORLEN Beniaminek CUP U-10:
1. GKS Katowice
2. Drukarz Warszawa
3. NK Lokomotiva Zagreb I
4. Beniaminek PROFBUD Krosno I
5. GKS Jastrzębie
6. Wisła Kraków
7. FC Spartak Trnava
8. MKS Parasol Wrocław
9. NK Lokomotiva Zagreb II
10. BVB im. Łukasza Piszczka
11. CFR 1907 Cluj
12. CFT Academy
13. Juventus Warszawa
14. FC Banik Ostrava
15. AserekTeam Gorlice
16. RKS Radomiak Radom
17. Beniaminek PROFBUD Krosno II
18. FA Stalowa Wola
19. Bruk-Bet Termalica Nieciecza
20. BSS Rzeszów
21. Olasz Focisuli-Decrecen
22. FC Kosice
23. AP Sanok
24. Sandecja Nowy Sącz

 

SIATKÓWKA

sportdziennik.com – Ambicja siatkarzy z Bielska-Białej nagrodzona

Zespoły GKS-u Katowice i BBTS-u Bielska-Białej w derbach regionu znów nas uraczyły siatkarskim maratonem.

Ambitna gra gości została nagrodzona i zwyciężyli po tie-breaku po raz trzeci w tym sezonie. Jest iskierka nadziei na utrzymanie się w lidze. Ale trzeba wygrywać za pełną pulę.

Wydawało się, że pod dwóch efektownych zwycięstwach GKS-u Katowice kibicom wydawało się, że z beniaminkiem wygrana nie powinna sprawić kłopotu. A tymczasem obie drużyny zafundowały nam festiwal błędów nie tylko w polu serwisowym, ale również w pozostałych elementach siatkarskiego rzemiosła. Goście wygrali pierwszą odsłonę, bo atak gospodarze niemal nie istniał. Skrzydłowi nie potrafili skończyć ataku, a przyjezdni zdobywali punkt po punkcie i zbudowali sobie solidną przewagę. Nie mieli żadnych problemów z wygraniem seta.

W kolejnej odsłonie GKS poprawił się w ataku i przyniosło to wymierne efekty. Gospodarze doprowadzili do remisu, zaś w kolejnym secie znów jedni i drudzy prześcigali się w błędach. Gospodarze mieli 3 piłki setowe, ale nie potrafili ich skończyć. Goście wykazali się większą cierpliwością, a przede wszystkim dokładnością i niespodziewanie objęli prowadzenie. A w czwartej partii prowadzili gospodarze 21:18, ale Radosław Puczkowski zdobył atakiem. W polu serwisowym pojawił się Amerykanin Jake Hanes i zaserwował 3 asy oraz skutecznie zaatakował. Goście objęli prowadzenie 23:21 i… w kolejnych akcjach 3 razy posłali piłkę w aut. Seta zakończył asem serwisowym Gonzalo Quiroga i doprowadził do tie-breaku. A w nim ambitnie grający goście od początku prowadzili i w pełni zasłużyli na wygraną.

GKS Katowice – BBTS Bielsko-Biała 2:3 (18:25, 25:22, 25:27, 25:23, 10:15)

 

HOKEJ

hokej.net – Zmarł Janusz Świerc

Smutne wieści napłynęły z Katowic. Nie żyje Janusz Świerc, jeden z legendarnych zawodników GKS-u Katowice. Miał 87 lat.

Janusz Świerc urodził się 19 czerwca 1935 roku i występował na pozycji bramkarza. Najpierw grał w Górniku Katowice, a następnie reprezentował barwy GKS-u Katowice.

Ten bramkarz aż czterokrotnie sięgnął po mistrzostwo Polski (1958, 1960, 1965, 1968), a na jego szyi zawisły też cztery srebrne medale (1956, 57, 59, 67).

Po zakończeniu kariery pracował jako trener młodzieży (1969-79). W 2018 roku został włączony do Galerii Sław GieKSy.

– Pogrzeb Janusza Świerca odbędzie się w najbliższą sobotę 11 lutego o godz. 11:30 w Parafii św. Jacka w Katowicach Ochojcu. Pochowany zostanie na cmentarzu przy ul. Panewnickiej 45 – informuje oficjalny serwis internetowy GieKSy.

Bliskim i rodzinie zmarłego składamy najszczersze wyrazy współczucia. Cześć jego pamięci!

 

SZACHY

radio90.pl – Tauron liga juniorska rozstrzygnięta. Zwycięża Hetman GKS Katowice. Srebro dla UKS Pionier Jastrzębie-Zdrój

Drużynowe Mistrzostwa Śląska Juniorów TAURON Liga Juniorów 2023 za nami. W niedzielę (12.02.) na Stadionie Śląskim odbył się ostatni zjazd wśród najmłodszych szachistów w naszym województwie. Pierwsze miejsce wywalczyli zawodnicy Hetmana GKS Katowice, srebro powędrowało do UKS Pionier Jastrzębie-Zdrój, brązowy medal zdobyła UKS Pałac Młodzieży Katowice.

Dzisiaj zakończyły się Drużynowe Mistrzostwa Śląska Juniorów- Tauron Liga Juniorów 2023. W Mistrzostwach rywalizowało 37 drużyn, które reprezentowały śląskie kluby. W najwyższym poziomie rozgrywek – Ekstraliga, pierwsze miejsce trzy miejsca wywalczyli:

  1. Hetman GKS Katowice I,
    2. UKS Pionier Jastrzębie-Zdrój I,
    3. UKS Pałac Młodzieży Katowice.

Dwie pierwsze drużyny wygrały wszystkie swoje mecze, a w bezpośrednim starciu szachiści z Katowic okazały się lepsze od zawodników z Jastrzębia. Brązowy medal zdobyła drużyna UKS Pałac Młodzieży Katowice.

Pozostałe miejsca:

4. MKSz Rybnik I
5. UKS Ognisko Ciepłownia Rydułtowy I
6. HETMAN GKS Katowice II
7. UKS Hetman Częstochowa I
8. UKS Pionier Jastrzębie Zdrój II
9. APA Smart Skoczek CZerwionka-Leszczyny I – spadek do I Ligi
10. KŚ AZS Politechniki Śląskiej Gliwice – spadek do I Ligi

[…] Z postawy swoich zawodników zadowolony był Michał Tworuszka, trener drużyny Hetman GKS Katowice:

Hetman GKS Katowice wygrał drużynowe mistrzostwa Śląska Tauron Ekstraligę. Obroniliśmy tytuł z zeszłego roku. W tym roku też wystawiliśmy najwięcej drużyn ze Śląska, co uważam za ogromny sukces. Rozgrywanie tego na Stadionie Śląskim jest wspaniałą promocją szachów wśród dzieci i młodzieży. Ogromne podziękowania dla Śląskiego Związku Szachowego, że to odbywa się tutaj.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Arka Gdynia kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Fani Arki Gdynia są weteranami polskich trybun. Mogą pochwalić się zorganizowanym ruchem kibicowskim już w połowie lat 70. Kiedy w wielu polskich miastach nie istniał nawet zalążek kibicowania, to Arkowcy na początku lat 80. ściągali kibiców do Gdyni na Zjazd Klubów Kibica. Na początku lat 80. słynna „Górka” dopingowała już swoich zawodników. Wejście na legendarną trybunę było od strony lasu, w tyle Bałtyk – klimat nie do powtórzenia w dzisiejszych czasach. Później Arka przeniosła się w miejsce, w którym swój stadion miał Bałtyk Gdynia. Natomiast na Górce co roku spotykają się pokolenia fanów MZKS-u. 

Liczba zgód Arki jest ogromna. Ich najstarsza przyjaźń, która przetrwała do dziś, to Polonia Bytom (1974 rok). Inne bardzo stare zgody Arkowców to Zaglębie Lubin (1983), Cracovia (1988) czy Gwardia Koszalin (1989). W 1996 roku związali się sztamą z Lechem Poznań, co równolegle utworzyło tzw. Wielką Triadę. Najmłodsza przyjaźń to KSZO Ostrowiec Świętokrzyski (2004), choć z perspektywy czasu to już stara zgoda – ma przecież 21 lat. Arkowcy mają pod sobą również fan cluby, które działają prężnie pod skrzydłami Arki. Są to Gryf Wejherowo, Kaszubia Kościerzyna i Orkan Rumia.

W przypadku kibiców Gryfa warto na chwilę się zatrzymać. Jeszcze w 2004 roku dla naszego magazynu „Bukowa”, zaprezentowali się jako… kibice GieKSy. Obecnie działają już na innej płaszczyźnie, tworząc „sportowy” skład, dzięki któremu dorobili się zgody z Gwardi. Mimo tego, że Gwardia jest sztamą Arki, to wciąż są postrzegani jako fan club, ale czasy się zmieniają i coraz częsciej mówi się po prostu „rodzina”.

W pewnym okresie Arka posiadała tak wiele zgód równolegle, że powstała flaga „Arka Przymierza”, ale nie wszystkie relacje przetrwały próbę czasu. W przypadku Górnika Wałbrzych czy Polonii Warszawa to były również bardzo stare przyjaźnie.

Mieli również epizod jednej zagranicznej zgody, jakim było związanie się ze słynnym Olimpique Marsylia, co na tamte czasy (choć zapewne i w obecnych) było czymś głośnym.

Arka, oprócz wczesnego zapoczątkowania swojego kibicowskiego rzemiosła na trybunach, była również od samego początku organizatorem Zjazdów Klubu Kibica. Dbano na nich o swoich gości, a spotkanie nie kończyło się na wymianie pamiątek klubowych. Fani Arki zabierali przyjezdnych nad Morze Bałtyckie, pokazywali marynarkę wojenną czy udawali się pod pomnik Westerplatte.

Na początku 1995 roku Arka była inicjatorem turnieju kibiców, na którym utworzony został pakt na reprezentację. Ustalono wtedy:

„1. Na meczach reprezentacji następuje rozejm pomiędzy zwaśnionymi kibicami poszczególnych klubów. Dotyczy to zarówno spotkań wyjazdowych, jak i rozgrywanych w kraju.
2. Ustalenie to dotyczy również tras dojazdowych.
3. Na spotkaniach wyjazdowych z uwagi na ograniczoną ilość miejsca, fajni jednego klubu będą mieli prawo do wywieszania tylko jednej flagi.
4. Zaprzestaje się niszczenia pozostających na parkingach pojazdów fanów innych drużyn.
5. Kibice klubów, które nie zechcą zastosować się do powyższych ustaleń będą traktowani „po staremu” przez wszystkie umawiające się strony aż do chwili przyjęcia tych zasad.
6. Zebrani i uchwalający powyższe ustalenia zdają sobie sprawę, że podczas spotkań wyjazdowych reprezentacji ze ścisłym przestrzeganiem ustalonych reguł nie będzie kłopotów, choćby dlatego, że umawiający stanowią znaczny procent polskiej publiczności na trybunach. Z pewnością ustalenia te spotkają się z oporem w czasie rozgrywania meczów na terenie kraju, lecz będą one konsekwentnie wdrażane w życie.
7. Konflikt pomiędzy fanatykami Pogoni Szczecin i Cracovii zostanie uregulowany przez obie zainteresowane grupy bez wtrącania się szalikowców innych zespołów.
8. Wszystkie powyższe ustalenia dotyczą spotkań reprezentacji narodowej. W spotkaniach drużyn ligowych zachowanie kibiców nie ulegnie zmianie.”

Pakt nie przetrwał próby czasu, bo dojeżdżanie na kadrze cały czas trwało i co chwilę pojawiały się wzajemne zarzuty. Na meczach kadry działo się naprawdę wiele i Arka, zanim jeszcze przystąpiła do paktu i Wielkiej Triady, naprawdę tam namieszała, czym zyskała uznanie w całej Polsce. Ich fenomen polegał na tym, że jechali na mecz reprezentacji do Chorzowa lub Zabrza, i mimo odległości potrafili się znakomicie pokazać i zlać wiele ekip. Na meczu z Rumunią pojechało 300 osób do bicia, a ich flaga „Ultras Arka” wisiała obok naszej barwówki. Nie inaczej było na wyjazdach kadry. Później Polska rozgrywała mecze na stadionie Legii Warszawa i tam również wyjaśniano swoje waśnie, mając mocno na pieńku z Legią i Zagłębiem Sosnowic. Arka miała ten „problem”, że grając na poziomie obecnej drugiej ligi (trzecim poziom rozgrywkowy), nie miała za wiele możliwości do spotkań z ekipami z wyższych lig. Mecze reprezentacji stały się dla nich miejscem, gdzie mogli wyjaśniać swoje sprawy ze znienawidzonymi ekipami, między innymi Legią czy Śląskiem Wrocław.

W 1997 roku Polska grała w Ostravie. Na ten mecz wiele ekip ostrzyło sobie i coraz więcej z nich chciało trafić legendarną Arkę. Wyjątkowo ciśnienie miało na nich Zagłębie Sosnowiec, które stoczyło tam starcie z Arką&Lechem oraz nami. O nas było wyjątkowo głośno tego dnia. Nie było wówczas Internetu i szybkiego rozpowszechniania wieści, jakie mamy obecnie. Pod koniec 1996 roku powstała pierwsza międzynarodowa zgoda – GieKSy i Banika. W marcu na meczu Czechy – Polska ekipa GieKSy, która przyjechała w 80 głów, zasiadła wspólnie z Banikiem na jednym sektorze wywieszając flagę „GKS Katowice”. Dzięki temu pozostałe ekipy z naszego kraju dowiedziały się o nowej sztamie.

Co do naszej styczności z kibicami Arki, to była ona bardzo słaba. W połowie lat 80. przez zgodę z Górnikiem Zabrze, mieliśmy chwilową sztamę z Arkowcami, ale była to bardzo krótka relacja. Arka z Górnikiem do połowy lat 90. miała bardzo dobre relacje – w młynie MZKS-u przewijały się szale Górnika, a znana flaga „Hooligans From Arka” wisiała na Roosevelta. Na początku lat 90., kiedy Arkowcy przyjeżdżali do Tychów, Rydułtowy czy Wodzisławia Śląskiego, to właśnie KSG dawało wsparcie Arce. Wszystko zakończył miraż „Śląskiej siły”, czyli utworzenie zgody Górnika z Ruchem Chorzów na mecz kadry. Arka ostro na nim dymiła, co w Bytomiu przyjęto z ogromnym entuzjazmem.

Z Arką graliśmy wiele spotkań ze sobą w latach 70., ale świadomie (mimo przecinania się na meczach kadry w latach 90.), trafiliśmy ich w Pucharze Polski jesienią 1995 roku. Na 1/16 rozgrywek wyruszyło 8 fanatyków GieKSy, ale zostali rozkminieni i obici. Arka doceniła jednak ich poświęcenie i dała możliwość obejrzenia meczu. Gospodarze niespodziewanie wyeliminowali GKS i w następnej rundzie zagrali właśnie z Górnikiem Zabrze, na którym definitywnie zakończyła się zgoda MZKS i KSG.

Po 8 latach ponownie zagraliśmy z Arkowcami i znowu w Pucharze Polski. Jednak wtedy jechaliśmy już jako inna ekipa, która zaczynała budować swoją pozycję na Górnym Śląsku, słynąca z zaliczenia wszystkich wyjazdów. Przez renomę, jaką wówczas miała Arka, ciśnienie na wyjazd było potężne. We wrześniu 2003 roku do Gdyni pojechało 361 głów, co na środę było fenomenalnym wynikiem. Mało tego i dla porównania – w całym sezonie 2003/2004 naszym najlepszym wyjazdem był… Górnik Zabrze w 270 głów. To tylko pokazuje jaką rangę miał wyjazd Gdyni i to mimo meczu w środku tygodnia. Było o nas głośno na tym wyjeździe i to nie tylko przez liczbę. Wszystko za sprawą sytuacji po meczu rozgrywanym kilka dni wcześniej w Łęcznej, na którym nie mogliśmy się pojawić przez remont sektora gości. Piłkarze po laniu 1:4 zastali na parkingu klubowym komitet powitalny chuliganów. Wypłacono kilka strzałów, a TVN zrobił z tego ogólnopolską aferę. Ich dziennikarze dotarli do Gdyni, prosząc o wypowiedź do kamery, ale zostali z niczym. GKS wygrał 1:0 i awansował dalej.

W sezonie 2007/2008 spotkaliśmy się w pierwszej lidze. Wyjazd mimo środy cieszył się u nas sporym zainteresowaniem i do Trójmiasta wybrało się 334 fanatyków, w tym 13 Banik Ostrava. Rekordu sprzed 4 lat nie udało się pobić, ale Arkowcy chwalili nas za liczbę (to była środa), jak i całą prezentację. Piłkarze przegrali 2:3.

Wiosną 2008 graliśmy u siebie. W marcu niestety, podczas powrotu ze Stalowej Woli, miały miejsce w wydarzenia znane później jako „Mydlniki”. To właśnie na krakowskiej stacji kolejowej zostaliśmy skatowani przez policję, a kilkadziesiąt osób zostało aresztowanych na kilka miesięcy. Na wielu stadionach wisiały wtedy transparenty „Stop policyjnej prowokacji”. Nie inaczej było w sektorze gości, a kibice Arki zrobili zrzutkę we własnym gronie i przekazali nam pieniądze na pomoc prawną. Tego dnia zawitali w rekordowe 1000 głów, w tym 340 Polonia Bytom, co do dzisiaj jest ich najlepszą liczbą wyjazdową w Katowicach. Po meczu zgody się rozdzieliły  – Arka pomaszerowała na Stadion Śląski wspierać Lecha Poznań, który grał z Ruchem (wówczas też wynajmowali ten stadion). Piłkarze wygrali 3:2.

Kolejne nasze spotkanie to sezon 2011/2012. Te mecze odbyły się jedynie na murawie. Na Bukowej graliśmy w październiku 2011 roku, ale przez wyłączoną Trybunę Północną nie mogliśmy przyjmować kibiców gości i spotkania na Bukowej zaczynały tracić na wartości. Arki zabrakło, a na murawie dostaliśmy nudne 0:0.

W maju 2012 roku graliśmy w Gdyni, ale mecz nie miał charakteru święta na trybunach. Arka od dłuższego czasu walczyła z zarządem o dobro klubu (podobny scenariusz co my z Markiem Szczerbowskim), więc cały zorganizowany ruch kibicowski na Arce zawiesił działalność. GieKSiarze uszanowali sytuację Arki i nie pojechali do Trójmiasta. Na murawie było 1:1.

W październiku 2012 roku graliśmy ponownie w Gdyni. Początkowo mieliśmy informację, że sektor gości będzie zamknięty (Arka zakończyła bojkot, wróciła na trybuny), ale chwilę przed meczem okazało się, że zostaniemy wpuszczeni. Przełożyło się to na naszą liczbę – do Gdyni pojechało 140 fanatyków GieKSy, w tym 33 Górnik Zabrze i 3 JKS Jarosław. GieKSa niespodziewanie wygrała 2:1.

W maju 2013 roku ponownie zabrakło fanów Arki. Tym razem mieli zakaz wyjazdowy, a 3 przedstawicieli zasiadło gościnnie na naszych sektorach. Ultras GieKSa świętowała 10-lecie działalności i zaprezentowała oprawę: „Wszyscy jedziemy na wózku wspólnym, reprezentujemy GieKSę to powód do dumy”, z użyciem flag z nazwami dzielnic i fan clubów. GieKSa niestety przegrała 1:2.

Jesienią 2013 roku ponownie podejmowaliśmy Arkę. Goście mogli wreszcie przyjechać do Katowic. Środowy termin sprawił, że na stadionie pojawiło się tylko 2200 widzów. W tej liczbie było 220 kibiców gości, z czego 150 stanowiła Polonia Bytom. GKS wygrał 2:0.

Wiosną 2014 graliśmy z Arką na wyjeździe. Sobotni termin sprawił, że pobiliśmy nasz rekord wyjazdowy do Gdyni – pojawiliśmy się liczbie 425 osób, w tym 44 fanów Górnika Zabrze. Arkowcy świętowali tego dnia 40-lecie zgody z Polonią. Piłkarze gospodarzy zlali naszych 3:0.

W listopadzie 2014 roku graliśmy ponownie w Gdyni, ale po awanturze z GKS-em Tychy PZPN przywalił nam półroczny zakaz wyjazdowy, więc zabrakło nas nad Bałtykiem. Arka wygrała 2:1.

Z Arką kończyliśmy sezon 2014/2015, Na mecz przyszło 1900 fanatyków, z czego 100 Arkowców. Po problemach z ochroną, która nie pozwoliła wnieść płótna Pasów „Jude Gang” doszło kłótni i goście opuścili przedwcześnie stadion. Na murawie nudne 0:0.

Chwilę po rozpoczęciu ligi w sezonie 2015/2016 graliśmy w sierpniu w Gdyni, ale wciąż wiszący na nas zakaz wyjazdowy sprawił, że zabrakło tam kibiców GieKSy. GKS przegrała 0:1.

W marcu 2016 roku na inaugurację rundy wiosennej zmierzyliśmy z Arką. Do tego po blisko pół roku mogliśmy wrócić na Blaszok (awantura z Zagłębiem Sosnowiec), więc głód dopingu był ogromny. Ultras GieKSa stworzyła ogromną sektorówkę „GieKSiarze – Zawsze Wierni”, która była nawiązaniem do repliki flagi, mającej swój debiut na tym meczu. Arkowcy przyjechali w komplecie, wykorzystując pulę 409 biletów. W tej liczbie tradycyjnie znalazła się Polonia Bytom, tym razem w 100 osób. Arka wygrała pewnie 2:0 i ostatecznie zameldowała się w Ekstraklasie.

Nasza późniejsza rozłąka była dłuższa. Arka pograła w Ekstraklasie i spadła do pierwszej ligi, ale w tym czasie po nieudolnych podejściach i nadziejach, że w końcu się uda, spadliśmy do drugiej Ligi na dwa sezony. W 2021 roku, czyli po 7 latach, Arka znowu mogła zawitać do Katowic. Goście w tamtym okresie wpadli w spory kryzys wyjazdowy, ale mimo meczu w czwartek o 18:00 nikt nie pomyślałby, że ich zabraknie. Przyjęliśmy to ze sporym szokiem i postanowiliśmy wbić szpilkę nieobecnym, wywieszając transparent: „Mieliście być tutaj wy, a są tylko świnki trzy.”, a towarzyszyły temu powiewające trzy świnki Peppa. Arka pokonała nas 4:2, ale wyjazdowe „zero” będzie im wypominane przy każdej okazji. W trakcie tego meczu pojawił się transparent w kierunku zarządu, a relacje między kibicami a klubem zaczynały się psuć.

W marcu 2022 roku mogliśmy po 8 latach pojechać do Gdyni, choć wszystko stało pod znakiem zapytania. Był to czas covidowych obostrzeń. Na szczęście wszystko się udało i pojechaliśmy w 361 osób, w tym 10 Górnik Zabrze. Gospodarze w 89. minucie strzelili bramkę na 2:1, ale… w 97. minucie Arkadiusz Jędrych doprowadził do wyrównania.

W sezonie 2022/2023 wiele się u nas wydarzyło. Podjęliśmy decyzję o bojkocie (Szczerbowski ciągnął klub na dno) i na meczach domowych pojawialiśmy się jedynie pod stadionem. Arka przyjechała wspierać swoich zawodników – pojawili się w 470 osób, w tym 300 Polonia Bytom. Goście wygrali 1:0.

W kwietniu 2023 roku graliśmy w Gdyni. Początkowo dostaliśmy 300 biletów, ale dzięki uprzejmości kibiców Arki mogliśmy pojawić się w 621 osób, w tym 40 Górnik Zabrze, 12 Banik Ostrava i 4 JKS Jarosław, co było naszą najlepszą liczbą w historii wizyt w Trójmieście. Gospodarze uczcili 20. rocznicę śmierci śp. Mariego, który zginął w awanturze na Grabiszyńskiej. Na murawie 2:2.

W sezonie 2023/2024 wydarzło się coś niezwykłego. Podejmowaliśmy Arkę w grudniu, a goście mimo liderowania w tabeli i sobotniego terminu, zawitali tylko w… 8 osób. GKS, w akrtycznych warunkach, zremisował 1:1, a Dawid Kudła wybronił rzut karny. Osatecznie ten 1 punkt miał ogromny wpływ na mecz w Gdyni…

Ostatnia kolejka sezonu i wiedzieliśmy, że w najgorszej opcji czekają nas baraże. Do Gdyni pojechaliśmy w 724 osoby, w tym 9 Górnik Zabrze i 19 ROW Rybnik. GieKSa po golu Adriana Błąda wygrała 1:0 i po 19 latach wróciła do upragnionej Ekstraklasy.

Arka Gdynia po 5 latach wróciła do Ekstraklasy i pierwszy raz od 1980 roku zagramy ze sobą mecz ligowy na najwyższym ligowym poziomie.

Wracając na koniec do fanów Arki, nie można zapomnieć o ich ikonie ruchu kibicowskiego – Zbyszku Rybaku. Rybak to Arka, Arka to Rybak. Legenda nie tylko kibiców Arki, ale całej polskiej sceny kibicowskiej. Budził strach i szacunek, a jego występ w słynnym filmie „Pod napięciem” jest już nieśmiertelny i znany każdemu kibicowi bez względu na wiek. Miał ogromny wpływ na utworzenie sekcji rugby, która nie dość, że zbudowała mistrzowską ekipę w tej dyscyplinie, to dorobiła się również stadionu, na którym reprezentacja Polski rozgrywa mecze w rugby. Polecam dokument „To My, rugbiści”, w którym można wczuć się w klimat tej zajawki. Jego kibicowski dorobek oraz sportową pasję do rugby można również poznać w książce „Zbigniew Rybak Syn Józefa”, którą wydał w 2022 roku. Wspomniał w niej także o GieKSie:

”Jakiś czas temu miałem też fajne spotkanie z kilkoma chuliganami GKS-u Katowice. W zasadzie byli to znajomi mojego dobrego kumpla, z którym pojawili się u mnie na sali treningowej. W trakcie treningu łatwo można poznać, z kim ma się do czynienia. Wystarczy zobaczyć, jak ktoś się zachowuje. W tym wypadku z chłopakami nie było żadnych problemów. Kultura i szacunek.”

Niestety ledwo po premierze książki, w dniu 21 grudnia 2022 roku, 49-letnia kibicowska Legenda odeszła do Valhalli. Dla mnie była to ogromna strata, a dedykacja od ikony trybun w książce jest jedną z moich najcenniejszych pamiątek w kibicowskich zbiorach. Zbyszek Rybak – szacunek na zawsze!

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Był Ajax… czas na AEK Katowice?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy w poprzednim sezonie przystępowaliśmy do meczu z Legią w Warszawie, nastroje były więcej niż dobre. Co prawda sam mecz poprzedzający starcie z Wojskowymi, czyli mecz z „czerwoną latarnią” ligi Śląskiem Wrocław, był zremisowany, ale wcześniejsze zwycięstwa po kapitalnym spotkaniu z Pogonią i rozgromienie Puszczy pokazywały, że potencjał w naszej drużynie tkwi bardzo duży.

Tym razem jest inaczej. Nie chcę pisać, że diametralnie inaczej, bo trudno jeszcze wyrokować o pozycji naszej drużyny – nie tylko w tabeli, ale także czysto sportowej, na tle innych drużyn z ligi. Jednak w świadomości (i czuciu) kibiców zawsze będzie obowiązywało stwierdzenie, że jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz. A tutaj możemy zaokrąglić to do trzech ostatnich spotkań, czyli wszystkich w tym sezonie. I do tej pory wyglądało to bardzo źle. Nie ma się co dziwić, że niektórzy eksperci już nas ochrzcili głównym kandydatem do spadku (Wojciech Kowalczyk) i np. „dobrym rywalem na przełamanie” (Wojciech Piela) dla Legii. Oddajmy jednak, że nie wszyscy – Adam Szała czy Robert Podoliński mocno akcentują, że wierzą w warsztat Rafała Góraka i to, że szkoleniowiec przywróci GKS na właściwe tory. Po wielu sytuacjach w poprzednich latach nie ma co temu zaprzeczać, ani wątpić w umiejętności trenera.

Problem jest jednak inny. Trener bowiem trenerem, ale tu chodzi o to czy da się z zastanego materiału lepić. I tu już pojawiają się schody – choć nie pewność. Okazuje się bowiem, że strata Oskara Repki i Sebastiana Bergiera znacząco wpłynęła na postawę drużyny. Jaka jest rzeczywista korelacja pomiędzy udziałem tych dwóch zawodników w poprzednim sezonie, a dobrymi wynikami GKS? Tego nie wiemy, pewnie trzeba by było zrobić analizę ścieżek i wiedza ta jest dostępna sztabowi szkoleniowemu i naszemu analitykowi. Wiemy przecież, że z Oskarem i Sebastianem, naszej drużynie przydarzyły się też bardzo słabe czy bezbarwne mecze. Wiemy jednak też, że ich błysk nieraz był decydujący. Co by nie mówić – 17 z 49 bramek strzelonych przez GKS w lidze były autorstwa tych dwóch zawodników. To jest 34,5% wszystkich trafień, czyli liczba olbrzymia.

A ze zdobywaniem bramek i kreowaniem sobie sytuacji mamy problem olbrzymi. Dość powiedzieć, że w statystyce xG mamy wskaźnik 2,49, który daje średnio 0,83 na mecz. Oczywiście nie jest to wskaźnik decydujący, bo obie bramki, które zdobył Bartosz Nowak były z poziomu xG 0,05, ale jednak wiele to mówi. Jakbyśmy prześledzili wszystkie trzy spotkania, to tak naprawdę nie mieliśmy ani jednej stuprocentowej sytuacji. Raczej to były takie pół-sytuacje, z których gol mógł paść, albo nie – jak ta Rosołka w Łodzi czy Wędrychowskiego z Zagłębiem. Ale jeśli to są nasze najlepsze okazje, to nie możemy liczyć na gole.

Maciej Rosołek i Aleksander Buksa nie dali na razie drużynie kompletnie nic. I póki co, wedle ekspertów nie jest to zaskoczenie, bo przecież zarówno oni, jak i my – interesujący się ekstraklasą kibice – wiedzieliśmy, że obaj ci piłkarze swoich drużyn nie zbawiają. Wiara, że nagle „odpalą” jest więc raczej irracjonalna, co nie znaczy, że jest to niemożliwe. Sam uważałem, że Maciej Rosołek w Legii spisywał się naprawdę nieźle i wręcz się dziwiłem, że lekką ręką go oddali. Pobyt w Piaście i obecne mecze w GKS pokazują jednak, że ten potencjał jest ze znakiem zapytania. A czy warto wierzyć? Jak najbardziej. Wspomniany przecież Sebastian Bergier przychodził jako – brzydko mówiąc – „odrzut” ze Śląska Wrocław, a u nas się solidnie rozstrzelał. Oskar Repka też przez długi czas był przeciętny do bólu, ale w pewnym momencie wskoczył na bardzo wysokie obroty. Nie ma więc co skreślać tych zawodników, problem jest taki, że… my punktów potrzebujemy na już, a GKS powoli musi przestać stawać się poligonem na odbudowę zawodników, a ma po prostu autorsko i zgodnie ze swoimi potrzebami – punktować, punktować i punktować.

Bez strzelonych bramek wiele nie osiągniemy. Problem jest taki, że zazwyczaj nie osiągniemy nawet remisu, bo obrona też pozostawia wiele do życzenia. O ile jeszcze trafienie Brunesa to była szybka akcja i szybka noga zarówno Norwega, jak i Ameyawa, to gole stracone z Zagłębiem i Widzewem były już po solidnych błędach naszej defensywy. Musimy więc poprawić zarówno grę w obronie, jak i ataku.

Ataku rozumianym także jako postawa drugiej linii czy/i wahadłowych. Bo naprawdę proporcja posiadania piłki i przebywania na połowie Widzewa do wykreowanych (czyli niewykreowanych) sytuacji była miażdżąca in minus. I Widzew to przeczytał – widząc, że z piłką nie jesteśmy w stanie zbyt wiele zrobić, po prostu nam ją oddał. Co jakiś czas wyściubiając nos z własnej połowy i wtedy robiło się bardzo groźnie.

Choć trenerzy nie lubią mówić o tzw. handicapach w takiej czy innej postaci, to my obecnie takich mini-przewag w kontekście starcia z Legią w Warszawie musimy się łapać. I tutaj trafiamy na najlepszy moment, jaki mogliśmy sobie w obecnej formie wyobrazić, żeby grać na Łazienkowskiej.

Zasadniczo mecz z GKS to absolutnie najmniej obecnie potrzebna Legii rzecz. I pewnie trener Iordanescu pluje sobie w brodę, że przełożyli spotkanie z Piastem między dwoma meczami z Aktobe. Wiadomo, wtedy to była kwestia dalekiej podróży itd., ale nie aż tak temat sportowy. Teraz zapewne chcieliby wszystkie siły skupić na rewanżu z AEK Larnaka, dojść do siebie fizycznie i mentalnie, a tu muszą się kopać po czołach z przybyszami ze Śląska w niedzielę.

Legia po czwartkowej klęsce z Cypryjczykami musi być trochę rozbita psychicznie. Raz z powodu wyniku, który powoduje, że awans, choć jeszcze realny, będzie wymagał niebywałego wysiłku. Dwa, że w drugiej połowie warszawianie po prostu przestali grać. Odcięło im prąd i nie potrafili praktycznie wyjść z własnej połowy. To był pokaz bezradności i wywieszenia białej flagi. Niezrozumiały i zaskakujący. Czy była to tylko kwestia tego upału? Nawet jeśli – to czy Legia była aż tak nieprzygotowana taktycznie i psychicznie, żeby w tych warunkach przybrać najbardziej efektywny sposób gry?

W każdym razie wielce prawdopodobne jest, że wszystkie siły Legii pójdą na czwartek i rewanż z AEK, a nie jutrzejsze starcie z GKS. To powoduje, że możemy spodziewać się na wpół albo w dużej mierze rezerwowego składu drużyny rumuńskiego szkoleniowca. W sumie to przewidział trener Górak mówiąc na konferencji po Zagłębiu, że „nie wiadomo, jakim składem zagra Legia”.

To daje pewną szansę GieKSie. Przede wszystkim zapewne oszczędzany będzie Jean Pierre Nsame, więc żądło Legii będzie osłabione. No ale to nie znaczy, że GKS staje się od razu dużo większym faworytem. Bo przecież zamiast Nsame zagra Szkurin, wielce prawdopodobne jest też, że cały mecz zagra wykluczony z rewanżu z AEK Bartosz Kapustka, no i przede wszystkim mega groźny Ryoya Morishita, który nie wiedzieć czemu, na Cyprze nie zagrał od pierwszej minuty.

Tak więc jeśli coś miało nam spaść z niebios to właśnie AEK gromiący Legię – choć może lepiej by było, gdyby tam było 3:1, kiedy szanse awansu byłyby bardziej realne, teraz też są, ale już z dość spektakularną remontadą. Ale rozbita Legia przypomina trochę casus Jagiellonii z poprzedniego sezonu, kiedy piłkarze Adriana Siemieńca przyjechali na Bukową pomiędzy meczami z Ajaxem Amsterdam. Katowiczanie to wykorzystali i pokonali Mistrza Polski.

GieKSa notuje słaby początek sezonu, ale nie jest to tak słaba drużyna, jak te punkty. Pisałem to już, ale nadal mamy Galana, Wasyla, Kowala, Bartka Nowaka, którzy muszą sobie przypomnieć najlepsze czasy z poprzedniego sezonu. Dawid Kudła robi swoje, niech teraz też pójdzie w ślad obrona. A Maciej Rosołek niech wykorzysta „prawo ex” i strzeli swojemu byłemu klubowi bramkę.

Rok temu, po meczu z Jagą, Tomasz Wieszczycki ochrzcił GKS mianem Ajaxu Katowice. Może teraz czas na powtórkę i… AEK Katowice?

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Nie wziąć do autobusu marudnej niechęci

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu Legii Warszawa z GKS Katowice tradycyjnie wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Edward Iordanescu i Rafał Górak. Poniżej prezentujemy główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole można znaleźć zapis audio całej konferencji prasowej.

Edward Iordanescu (trener Legii Warszawa):
Wierzę, że to zasłużone trzy punkty. Gratuluję zespołowi, że pokazali charakter. Wolałbym jednak wygrać do zera. Jedyna dobra rzecz, że mieliśmy dwóch zawodników w końcówce, którzy strzelili bramki. Ale GKS grał z dobrą intensywnością, natomiast w drugiej połowie to była ich jedyna szansa i wyrównali. Byłoby niesprawiedliwe, gdyby ten mecz zakończył się remisem. Najważniejsze są trzy punkty. Gratuluję moim piłkarzom tego wysiłku. To bardzo ważny moment. Teraz musimy odpocząć, bo za trzy dni mamy bardzo ważny mecz w Europie i chcemy powalczyć o awans.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Zdają sobie państwo sprawę, że gdy przegrywa się w 5. czy 7. minucie doliczonego czasu, to sportowej złości jest bardzo dużo. Nie zamierzam natomiast przepraszać za to, że graliśmy dobrze i zaklinać rzeczywistości i pochylać głowy. Będę wyciągał bardzo dużo dobrego, jeśli chodzi o morale mojego zespołu i tego, jak postawili się Legii, w jaki sposób grali i wykonywali zadania. Mogło się dużo więcej dla nas wydarzyć, niż się wydarzyło, a wydarzyło się to, że przegrywamy. Jednak nie zawsze tylko wynik trzeba brać do autobusu i taką marudną niechęć, że się przegrało. Taka jest piłka, ona czasem bardzo boli, czasem daje dużo szczęścia, też niejednokrotnie wygraliśmy w końcówce. Szkoda, bo byliśmy bardzo blisko, byliśmy solidni i zdyscyplinowani, mieliśmy swoje momenty i mogliśmy zdobyć nawet więcej bramek, gdyby ciut tej precyzji więcej było. Na razie na gorąco tak to odbieram, chcąc przygotowywać się do następnych spotkań, bo przed przerwą reprezentacyjną czekają nas trzy bardzo trudne spotkania i na bazie tego spotkania, chcemy być jak najlepiej przygotowani. Dzisiaj na pewno poboli i może być przykro, ale na bazie tego, jak drużyna się prezentowała, możemy z optymizmem patrzeć w przyszłość.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga