Hokej Klub Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka Szachy
Tygodniowy przegląd mediów: O co wiosną zagrają piłkarze, piłkarki, hokeiści i siatkarze?
Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które obejmują dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki, hokeja oraz drużyn młodzieżowych GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.
Na stronie Dziennika Zachodniego opublikowano materiał na temat sytuacji poszczególnych sekcji GieKSy. Sukcesy odnoszą drużyny młodzieżowe szachistów oraz piłkarzy.
Przygotowująca się do rundy rewanżowej drużyna kobiet, rozegrała w środę sparing z wicemistrzyniami Czech drużyną Sparty Praga, który wygrała 3:1 (0:0). Ostatni test-mecz przed wznowieniem rozgrywek zespół rozegra w sobotę z Medykiem Konin. Drużyna męska rozegrała pierwsze spotkanie w rundzie wiosennej Fortuna I Ligi z Bruk-Bet Termalica Nieciecza w którym zremisowała 1:1. Prasówkę po tym meczu znajdziecie TUTAJ. Najbliższy mecz ligowy zespół rozegra w niedzielę z Podbeskidziem Bielsko-Biała.
Siatkarze swoje spotkanie rozegrali z z BBTS-em Bielsko-Biała, niestety przegrali 2:2. Kolejny mecz zespół zagra na wyjeździe ze Skrą Bełchatów w poniedziałek 20 lutego o godzinie 20:30.
Hokeiści kolejny, w Polskiej Hokej Lidze, mecz rozegrają jutro z Podhalem Nowy Targ. W wieku 87 lat zmarł Janusz Świerc – w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku bramkarz GieKSy, czterokrotny mistrz Polski.
KLUB
dziennikzachodni.pl – GKS Katowice: Co prezes sądzi o powrocie kibiców? O co wiosną zagrają piłkarze, piłkarki, hokeiści i siatkarze?
Piłkarki stoją przed historyczną szansą, piłkarze mają wykonać ważny krok, hokeiści mierzą w medal, siatkarze chcą uratować sezon, a kibice wracają na trybuny. W Katowicach zanosi się na duże sportowe emocje.
GKS Katowice rozpoczyna nową akcję marketingową „Kierunek GieKSa”. Jej celem jest promowanie wydarzeń we wszystkich klubowych sekcjach.
– Wchodzimy w decydujące fazy rozgrywek w hokeju i siatkówce, ale wiosenne miesiące to także najważniejsze chwile dla piłkarzy i piłkarek. To rywalizacja sportowa, ale wiem, że wszyscy dadzą z siebie maksimum – stwierdził Marek Szczerbowski, prezes klubu. – Ze swojej strony dołożymy starania, by stworzyć dobre i bezpieczne widowiska także organizacyjnie, mając nadzieję, że przyciągniemy nowych kibiców.
Piłkarze rozpoczęli rundę wiosenną od wyjazdowego remisu w Niecieczy. W niedzielę czeka ich domowe starcie z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Zespół w tabeli Fortuna 1. Ligi zajmuje ósme miejsce, ze stratą dwóch punktów do strefy barażowej i przewagą jedenastu nad spadkową.
– W przerwie zimowej poddaliśmy analizie poprzednią rundę i uznaliśmy ją za dobrą, stanowiącą krok do przodu – stwierdził dyrektor sekcji, Robert Góralczyk. – Obserwowaliśmy też rynek transferowy. Tylko jeden klub wymienił trzech zawodników w podstawowej jedenastce, siedem sprowadziło jednego piłkarza. My definitywnie wykupiliśmy z Odry Mateusza Marca, debiut zaliczył też Daniel Tanżyna, co prawda zakontraktowany latem, ale względy zdrowotne uniemożliwiły mu wcześniejszą grę.
Jakie cele zostały postawione przed piłkarzami na rundę rewanżową?
– Podstawowym jest jak najszybsze zapewnienie sobie utrzymania, żeby uniknąć niepotrzebnych wrażeń – podkreśla Góralczyk. – Potem chcemy zacząć grać o to, co można nazwać celem ambitnym i ma stanowić krok do przodu. Czy to będzie oznaczać szóstkę w tabeli? Zobaczymy. Kroki milowe wykonuje się trudno, dla nas ważny jest progres krok po kroku.
Piłkarki GieKSy po rundzie jesiennej sensacyjnie prowadzą w Orlen Ekstralidze, z przewagą dwóch punktów nad Górnikiem Łęczna i siedmiu przewagi nad czwartym w tabeli AZS UJ Kraków. Zespół Karoliny Koch wygrał dziesięć meczów z rzędu. W ostatnim sparingu Ślązaczki wygrały z wicemistrzyniami Czech ze Sparty Praga.
– To spotkanie będzie stanowiło dla nas punkt odniesienia dla całej rundy – podkreśla menedżer sekcji, Aleksandra Noras. – Naszym celem jest pierwszy historyczny medal. Czy złoty? Powiem tak: jak najbardziej „błyszczący”. Mamy świadomość, że powtórzenie wyników jesiennych będzie bardzo trudne, nasza seria zwycięstw nie ma w lidze precedensu. Teraz każdy będzie chciał nas „bić”, a kadrowo nie jesteśmy niestety najmocniejsze.
Rewanżowe rozgrywki GKS zacznie od meczu z Krakowem.
– To jedyny rywal, który nas w tym sezonie pokonał, więc chcemy mu się zrewanżować – nie ukrywa menedżerka.
Pierwsze dwa domowe spotkania katowiczanki zagrają na Bukowej.
Katowiczanie bronią tytułu mistrzowskiego. Na trzy kolejki przed końcem sezonu zasadniczego zajmują czwarte miejsce.
– Nasz cel jest niezmienny od kilku sezonów, to gra o medale. Z pozycji, z jakiej prawdopodobnie wystartujemy do play off widać, że już ćwierćfinał będzie wyzwaniem – podkreśla dyrektor sekcji, Roch Bogłowski. – Mamy teraz mikrocykl trzech meczów, potem zacznie się gra o dużą stawkę. Zawodnicy potrafią mentalnie dobrze podejść do takich wyzwań, mamy bardzo doświadczoną drużynę. Na pewno niczego nie zaniedbamy w przygotowaniach. Mamy świadomość, że pięć klubów marzy o złocie i pozostałych medalach. Walka będzie twarda.
Po ubiegłorocznym pierwszym w historii udziale w play off, teraz GKS w PlusLidze zajmuje dwunaste miejsce ze stratą czternastu punktów do ósmego Ślepska Malow Suwałki.
– Występujemy w jednej z dwóch najlepszych lig na świecie – zaznacza dyrektor sekcji Jakub Bochenek. – Obecny sezon, w którym byliśmy nastawieni na stabilizację, okazuje się bardzo ciężki, głównie dlatego, że uciekło nam najważniejsze ogniwo zespołu (Micah Ma’a zerwał kontrakt i przeniósł się do Halkbanku Ankara – przyp. red.). Zostało sześć meczów, play offy odjechały, ale powalczymy o każde zwycięstwo i jak najlepsze miejsce w tabeli.
Kilka dni temu kibice GKS ogłosili koniec bojkotu domowych meczów na Bukowej i w hokejowej „Satelicie”.
– Bardzo się cieszę z tego powrotu. Już w Niecieczy pokazali świetny doping dla piłkarzy, chyba wszystkim nam o to chodziło. To krok w bardzo dobrym kierunku – stwierdził prezes Marek Szczerbowski. – Chcemy, by nasze widowiska miały dobrą otoczkę i były bezpieczne, z potencjałem dla pojawiania się kibiców, którzy do tej pory niebywali na takich wydarzeniach. Wiem, że nasze służby związane z organizacją imprez są w kontakcie mailowym z kibicami, nie wchodzę w to, ale słyszę, że wszystko wygląda tak, jak powinno.
W tej sytuacji dużym testem dla samych kibiców będzie frekwencja na niedzielnym meczu z Podbeskidziem (godz. 12.40).
PIŁKA NOŻNA
kobiecyfutbol.pl – Liderki ekstraligi wygrały z liderkami rozgrywek w Czechach
W stolicy Czech GKS Katowice rozegrał wczoraj sparing z liderkami rozgrywek za naszą południową granicą – Spartą Praga. Liderki Orlen Ekstraligi wygrały z wicemistrzyniami Czech 3:1.
Pierwsza połowa nie przyniosła goli. Worek z bramkami rozwiązała dopiero w 53. minucie Nicola Brzęczek, która wykorzystała podanie Nicole Zając. Szybko prowadzenie “GieKSy” podwyższyła Klaudia Maciążka. Gospodynie kontaktowe trafienie zanotowały w 74. minucie, kiedy na listę strzelczyń wpisała się Amerykanka Amber Tripp. Ostatnie słowo należało jednak do drużyny z naszego kraju. Triumf podopiecznych Karoliny Koch przypieczętowała w doliczonym czasie Amelia Bińkowska.
[…] Następnym towarzyskim rywalem zespołu z Katowic będzie Medyk POLOmarket Konin. Starcie to odbędzie się 18 lutego. Tydzień później, w sobotę 25 lutego o godzinie 10:45 GKS powróci do rywalizacji ligowej domowym meczem z AZS UJ Kraków. Spotkanie to będzie transmitowane w TVP Sport, o czym informowaliśmy TUTAJ. Na półmetku sezonu katowiczanki są liderem Orlen Ekstraligi z dwoma punktami przewagi nad Górnikiem Łęczna.
sportdziennik.com – Bramkarz z wynikiem europejskim
Dawid Kudła w rundzie jesiennej bronił z 80-procentową skutecznością. Jeśli GieKSa ma wiosną namieszać w pierwszej lidze, wiele będzie zależało od dyspozycji jej golkipera. – W tym zespole jest siła – mówi.
Ma za sobą udany indywidualnie poprzedni rok, a teraz chce jak najlepiej wejść w ten nowy. Dawid Kudła, bramkarz drużyny z Bukowej, na styczniowej gali „Złote Buki” odebrał statuetkę dla najlepszego piłkarza GieKSy 2022. – Doceniona została moja ciężka praca. Byłem zadowolony z samej nominacji. Z pewnością nie spodziewałem się, że wygram – przekonuje w skromnym tonie Kudła, który był nominowany do tej nagrody obok obrońcy Arkadiusza Jędrycha i Rafała Figla. – Jestem skromną osobą i naprawdę sądziłem, że wygra ktoś inny. Zachowam dla siebie i nie zdradzę, kogo mam na myśli, ale to zawodnik, który nawet nie był nominowany. Uważam, że wykonał największą dla GieKSy nie tylko na boisku, ale po prostu w całokształcie – mówi bramkarz katowickiego zespołu.
Dla Dawida Kudły, choć zawodnikiem GKS-u jest ledwie od początku poprzedniego sezonu, „Złote Buki” nie były pierwszą nagrodą w tej roli. Wcześniej – właśnie za poprzedni sezon – kibice uhonorowali go „Bukowymi Sztolami” za najwyższą średnią ocen wystawianych po każdym meczu na portalu gieksa.pl. – Fajnie, że jestem doceniany, ale nie wiem, czy dobrze to świadczy o nas, skoro wyróżnia się bramkarza – śmieje się 30-latek. – Może za rok padnie na kogoś innego, przede wszystkim młodszego… Życzę całej GieKSie, by było to ktoś z akademii. Młodzi chłopcy powolutku są wprowadzani do drużyny, oby któryś z nich także zapracował na takie statuetki – podkreśla nasz rozmówca.
Odbierając „Złote Buki”, bardzo dziękował Jarosławowi Salachnie, trenerowi bramkarzy GKS-u. Mówił, że to ich wspólna nagroda. – Trener przebywa ze mną najwięcej czasu, poświęca mi go. Cały czas razem pracujemy, analizujemy. W moich poprzednich klubach oczywiście też tak było, ale trenerzy nie byli w stanie tak do mnie dotrzeć. Dziękuję trenerowi za poświęcenie. Analizuje każdy mój ruch, każda uwaga jest cenna i staram się od razu wykorzystywać na boisku. Również dzięki trenerowi podejmuję dobre decyzje i z tego jestem zadowolony.
Wcześniej moje decyzje nie były tak kluczowe. Teraz wiem, że są bardzo ważne i pomagają zespołowi zdobywać punkty – opisuje Dawid Kudła, podkreślając rolę decyzji w bramkarskim fachu. – Na tym się to opiera: na decyzyjności. Musisz mieć automat, nie myśleć, tylko robić to, co masz do zrobienia. Dziękuję trenerowi za zaufanie. Chciałbym, by kolejne nagrody zdobywał ktoś inny, ale sądzę, że jeśli nie zejdę z pewnego poziomu, to może się to jeszcze powtórzyć. Właśnie dzięki trenerowi – przekonuje golkiper GieKSy.
Jak sam mówi, czuje się bramkarzem wszechstronnym. – Mówią, że gdy ktoś jest do wszystkiego, to jest do niczego, ale… w tym przypadku tak się chyba nie dzieje. Sam analizuję swoje spotkania, dokonuję samooceny. Widzę, że od momentu przyjścia do GieKSy sporo poprawiła się moja gra na linii. W rundzie jesiennej broniłem na 80-procentowej skuteczności, tyle celnych strzałów broniłem. To najlepszy wynik w lidze, nikt nie miał takiego; wynik wręcz europejski, bo porównywałem to sobie z szeregiem innych bramkarzy. To naprawdę spory sukces mój i trenera Salachny – opowiada Kudła.
Gdy pytamy go o najważniejszy moment poprzedniego roku, długo się nie zastanawia. – Rzut karny w kwietniowym meczu w Olsztynie. Megaważny moment, jechaliśmy tam po trzech z rzędu porażkach u siebie, z nożem na gardle. Wszyscy wiedzieli, w jakiej jesteśmy sytuacji. Przy stanie 0:0 mogłem pomóc drużynie. Wtedy mocno poczułem, jak mnie potrzebuje. Że rzeczywiście jestem ostatnią instancją, która jeszcze może zaradzić – wspomina Kudła, który w 69 minucie spotkania ze Stomilem obronił strzał Patryka Mikity z 11 metrów, a w końcówce do siatki trafił Filip Szymczak i GKS wygrał 1:0. – Od tego momentu nastąpiła może nie tyle nasza eksplozja punktowa, co nastała stabilność. To trwało aż do końca sezonu, bo już nie przegraliśmy żadnego meczu, a jesień też była solidna – zaznacza bramkarz pochodzący z Rudy Śląskiej.
Najlepsza parada z rundy jesiennej nie niesie już ze sobą aż tak miłych wspomnień. – Miała miejsce na Ruchu, na samym początku derbów. To był top topów, po strzale Szczepana. Sam zapytał mnie potem: „Jak ty to zrobiłeś? Jak ty to obroniłeś?”. Gdy usłyszałem z jego ust coś takiego, to wiedziałem, że była to interwencja mocna, światowa. Derby niestety przegraliśmy. Serducho po tym spotkaniu bolało najbardziej, ale jest jeszcze rewanż. Będziemy się chcieli odebrać i wierzę, że damy radę – nie kryje Dawid Kudła.
Podczas pobytu przy Bukowej nie przyzwyczaił do popełniania błędów. Jeśli mówić o tych, które kosztowały zespół punkty, na myśl przychodzi chyba jedynie sierpniowy wyjazdowy mecz z Wisłą Kraków, gdy skapitulował po strzale Luisa Fernandeza ze sporego dystansu. – Nie ma ludzi nieomylnych. Cały czas pracuję nad sobą. Zagrałem w GieKSie koło 50 meczów – nie wiem, nie liczę tego – i w każdym mogłem zachować się lepiej. Zawsze jest taka możliwość. Ale cechuje mnie stabilność. Błąd na Wiśle? Wiadomo, zdarza się, ale wiem też o innych sytuacjach, dzięki którym bramek mogło wpaść do naszej siatki jeszcze mniej. Dlatego jest nad czym pracować, a ja to uwielbiam. Będę nadal poświęcał się dla GieKSy, bo jeśli za coś się biorę, to na 100 procent. Taki mam charakter – mówi Kudła.
Jesienią katowiczanie uchodzili za czołową defensywę pierwszej ligi. Ten obraz zamazał dość drastycznie ostatni mecz, przegrany z liderującym ŁKS-em Łódź aż 1:5. Kudła nie zagrał w nim z powodu problemów zdrowotnych. Odejmując to spotkanie (bronił Patryk Kukulski) oraz remis 1:1 z GKS-em Tychy (między słupkami stał Patryk Szczuka), wychodzi na to, że Dawid Kudła skapitulował ledwie 12-krotnie w 16 jesiennych występach. – Dlatego wspominam o tej 80-procentowej skuteczności. To nie lada wyczyn. Chciałbym, by powtórzyło się to w następnej rundzie, choć wiem, że nie będzie to łatwe. Traktuję to jako wyzwanie – mówi bramkarz, którego z wyjściowego składu GieKSy mogą wyautować jedynie kontuzje. Młodzi, Patryk Kukulski i Patryk Szczuka, muszą czekać na swoją szansę.
– Znam swoje umiejętności i wiem, że mają się od kogo uczyć. Jestem dla nich zawsze przed każdym treningiem i po treningu. Sami podchodzą, podpytują. Mam takie może nie marzenie, ale przekonanie, że fajnie by było, gdyby któryś z nich stanął za jakiś czas w bramce, rozegrał dobrą rundę czy sezon i mógł zostać wytransferowany. Przed nami, bramkarzami, sporo pracy, ale tego im życzę – podkreśla Kudła.
Mówi tak, jakby miał zostać w GieKSie przez kolejnych 10 lat. – Jest mi tu dobrze, dostałem zaufanie ze sztabu, co jest kluczem dla bramkarza. Powiedzmy, że się spłacam. Ktoś powie, że jestem zdecydowanie numerem 1 – niech tak będzie, ale nic nie dzieje się bez przyczyny. Wykonujemy kolosalną robotę przed treningiem, w trakcie treningu, po treningu. Mam w sobie pełne poświęcenie dla klubu. Wiem, żę GKS może się piąć. Ja o tym marzę. Z taką ekipą, jaką mamy, wiem, że możemy spełniać marzenia – przekonuje golkiper.
I rozwija: – Mam już 30 lat, trochę w życiu widziałem. Dlatego mogę powiedzieć, że ta szatnia naprawdę jest wyjątkowa. Pod każdym względem, przede wszystkim charakterów ludzi, którzy ją tworzą. W tym zespole jest siła. Wiem, że prędzej czy później ta siła eksploduje. Mam nadzieję, że jak najprędzej. Byłem w kilku szatniach, było superfajnie, ale ta GieKSy naprawdę ma w sobie coś szczególnego – podkreśla Kudła.
Wychodząc na scenę podczas klubowej gali, odbierając statuetkę, mógł czuć, że poniekąd jest na świeczniku. A przecież niecałe dwa lata temu siedział w więzieniu, ostatecznie uniewinniono go z pomówień, bezpodstawnych zarzutów. – Życie to fala radości, rozczarowań, smutków, euforii. W piłce też tak jest. Możesz grać fatalnie, ale mieć wyniki i wtedy wszyscy będą cię klepać po plecach. A nawet grając dobrze, lecz przegrywając, będą wieszać na tobie psy. Wiem, na co stać mie w piłce. Albo ją kochasz i w nią grasz, albo jej nie kochasz, nie lubisz. Wtedy żaden trening nie pomoże – kończy Dawid Kudła.
46 MECZÓW ligowych rozegrał Dawid Kudła w GieKSie. Wpuścił 53 bramki.
17 CZYSTYCH KONT zanotował Kudła w katowickich barwach. 8 – w 16 występach minionej rundy jesiennej.
Czy Blaszok ich poniesie?
Kibice wracają na trybuny, a niemalże niezmieniona w okienku transferowym drużyna walczyć będzie o to, by Katowice po 18 latach wróciły do ekstraklasy.
To najważniejsza wiadomość przerwy zimowej, jaka napłynęła z Katowic – kibice tydzień temu oznajmili, że kończą bojkot i wracają na trybuny. Co prawda mają kontynuować protest przeciwko rządom prezesa Marka Szczerbowskiego, ale uczęszczając już na mecze, których otoczka jesienią była niezwykle ponura, a pustka stanowiła wierną imitację kuriozalnych pandemicznych obostrzeń.
Wkrótce „Blaszok” znów ma zakrzyknąć – pierwszy raz od ponad 10 miesięcy i pamiętnej zadymy z Widzewem, która stanowi ważny element na osi konfliktu między klubem a fanatykami GieKSy. To od nich zależy, jaki klimat stworzą i czy zachowają balans między zapowiadanym protestem przeciwko prezesowi a wspieraniem drużyny, która – czy pasuje im to do narracji, czy nie – jako zespół nr 7 pierwszoligowej tabeli jest jednym z kandydatów do awansu i może sprawić, że do Katowic po 18 latach wróci wreszcie ekstraklasa.
W trakcie rundy jesiennej kibice za pośrednictwem swoich mediów niemalże wymuszali na trenerze Rafale Góraku zadeklarowanie tego celu, a szkoleniowiec, który kroczy prostą drogą ku temu, by stać się nr 1 w historii GieKSy (w liczbie prowadzonych meczów goni już tylko Piotra Piekarczyka), przyznawał, że awans z GKS-em do elity to jego marzenie.
Wokół klubu dzieje się dobrze. Miasto, które na 2023 rok przeznaczyło dla sekcji piłkarskiej 7 milionów złotych, buduje nowy stadion, a roboty są coraz lepiej widoczne dla kierowców przemierzających autostradę A4. Pierwszy raz po 4 latach drużyna poleciała na zimowe zgrupowanie do Turcji. Poprzednim razem skończyło się zmianą klasy rozgrywkowej, tyle że… w dół. Jeśli teraz stanie się odwrotnie, kluczem do sukcesu okaże się stabilizacja. Górak zapowiadał, że jeśli GKS dokona tej zimy jakichś ruchów kadrowych, mają to być transfery z kategorii „top”.
Udowodnić będzie chciał to Mateusz Marzec, wykupiony dzięki klauzuli odstępnego z Odry Opole za 80 tysięcy złotych, który wzmocnił rywalizację na pozycji ofensywnego pomocnika. To jedyne nazwisko na liście katowickich nabytków. Z zespołu nie odszedł nikt istotny, wolną rękę na zmianę pracodawcy otrzymali Kacper Grzebieluch i Marcin Stromecki, a Daniel Dudziński, choć Zagłębie Lubin zdążyło nawet skrócić jego wypożyczenie, szybko wrócił na Bukową i wygląda na to, że wiosną znów będzie młodzieżowcem nr 1.
W tej sytuacji najpoważniejszym ubytkiem jest odejście Łukasza Czopika. Wiceprezes klubu został mianowany wicemarszałkiem województwa. Jak mówią w Katowicach – stracili mocnego pracownika, ale zyskali przyjaciela na zewnątrz.
W sparingach rozgrywanych w Turcji katowiczanie nie stracili gola, a właśnie gra defensywna była jesienią ich wizytówką i nie było przypadku w tym, że Dawid Kudła w styczniu odebrał „złotego buka” dla najlepszego piłkarza 2022 roku. Jeśli GieKSa ma się liczyć, nadal wiele będzie zależało od doświadczonego bramkarza. Dobrym miernikiem siły zespołu będą już dwa pierwsze mecze: z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza i Podbeskidziem.
Choć GieKSa sprowadziła tej zimy jedynie Mateusza Marca, to może liczyć na – ujmijmy to – transfer wewnętrzny? Daniel Tanżyna trafił do Katowic już latem – w dodatku z miejsca jako przedstawiciel rocznika 1989 zostając najstarszym zawodnikiem w zespole. Przez problemy z kręgosłupem, które od marca wyeliminowały go już z gry w Widzewie, nie było mu jednak dane nawet zadebiutować w GKS-ie. W poszukiwaniu zdrowia, za namową Bartosza Ławy, wyjechał do Szczecina. Tam wreszcie zdiagnozowano go właściwie i wyleczono. Patrząc na sparingi można wywnioskować, że „Dixon” ma duże szanse stać się podstawowym obrońcą – tworząc lewą stronę trójki stoperów, wraz z Arkadiuszem Jędrychem i Bartoszem Jaroszkiem. A gdyby problemy z plecami wróciły – zadeklarował i podpisał stosowny aneks, że za porozumieniem stron rozwiąże swój kontrakt obowiązujący do 30 czerwca 2024.
nowiny24.pl – GKS Katowice wygrywa ORLEN Beniaminek Cup U-10!
Kolejny wspaniały turniej ORLEN Beniaminek Cup zakończony! W Krośnie zagrały 24 drużyny w tym 8 z zagranicy z 6 krajów: Polski, Rumunii, Chorwacji, Czech, Słowacji i Węgier. Dwa dni rywalizacji przyniosły 96 piłkarskich spotkań, które w sumie trwały łącznie 21 godzin! W ORLEN Beniaminek Cup U-10 padło ponad 490 goli, a na murawie zaprezentowało się ponad 300 zawodników i zawodniczek. W całym turnieju zwyciężył GKS Katowice, drugie miejsce zajął Drukarz Warszawa, a na ostatnim stopniu podium stanęła pierwsza drużyna NK Lokomotiva Zagreb.
Wydarzenie miało szczególny charakter. Organizatorzy składają podziękowania, za bardzo pozytywny odbiór akcji charytatywnej #GramyDlaHenia. Podczas całego turnieju zebrano sporą sumę pieniędzy – 3 300 zł, która powędruje na leczenie Henia Rolewicza – ciężko chorego chłopca na ostrą białaczkę limfoblastyczną. Drużyny biorące udział w turnieju również włączyły się w szczytny cel i przekazały na licytację klubowe pamiątki. To również dzięki ich dobrej woli udało się zebrać tyle pieniędzy. Podczas licytacji ludzi dobrego serca, chcących pomóc naszym wschodnim sąsiadom było naprawdę dużo.
Cały turniej rozgrywany był pod „balonem” na PROFBUD Arena w Krośnie, a grano systemem 6+1, równolegle na dwóch boiskach o wymiarach 45×30 metrów. Wszystkie drużyny zostały podzielone na cztery grupy po 6 ekip. Harmonogram gier składał się z sobotniej fazy grupowej i niedzielnej fazy finałowej turnieju. Dwie najlepsze drużyny z każdej z grup awansowały do ćwierćfinałów, w której rywalizowały o miejsca 1-8. Pozostałe zespoły biorąc pod uwagę zdobytą lokatę w swojej grupie, rywalizowały o miejsca 9-24.
W grupie A świetnie turniej rozpoczął Beniaminek PROFBUD Krosno I, który bez straty bramki wygrał wszystkie spotkania i z pierwszego miejsca awansował do ćwierćfinałów. Dalej za gospodarzem rywalizacja była bardziej zacięta. O drugie miejsce walczyli CFR 1907 Cluj i MKS Parasol Wrocław. W bezpośrednim starciu tych ekip, górą był zespół z Polski i to właśnie podopieczni trenera Mariusza Kota awansowali do najlepszej „ósemki” turnieju. W grupie B faworytem był FC Spartak Trnava. Słowacy dobrze rozpoczęli te zawody. Po czterech wygranych mogli być pewni awansu. Rozluźnienie przyszło w ostatniej kolejce, kiedy to przegrali z Jastrzębiem 0:2 i to GKS z lepszym bilansem od CFT Academy, mógł się cieszyć z ćwierćfinału. Drugi zespól Beniaminka mimo to, że przegrał tylko jeden mecz w fazie grupowej to niestety musiał pogodzić się z tym, że w niedziele zagra o miejsca 17-20. W grupie C prym wiodły dwa zespoły NK Lokomotiva Zagreb I i GKS Katowice, które na start pokazały się z bardzo dobrej strony. Kroku tym ekipom próbowały dotrzymać pozostałe drużyny, szczególnie mogli się podobać chłopcy z BVB im. Łukasza Piszczka. Ambitnie grał również Juventus Warszawa. Ostateczne rozstrzygnięcia sprawiły, że to zespół z Chorwacji oraz drużyna Katowic awansowały do najlepszej „ósemki” turnieju. W grupie D ciężko było szukać faworyta do awansu po pierwszych meczach. Każdy mógł wygrać z każdym. Świetnie turniej rozpoczął Drukarz Warszawa, który wygrał trzy mecze z rzędu. FC Baník Ostrava, Wisła Kraków i druga drużyna NK Lokomotiva Zagreb, próbowały dotrzymać mu kroku ale tylko „Białej Gwieździe” to zadanie się udało i razem z Drukarzem awansowali do gry o medale.
Na początku niedzielnej fazy pucharowej spotkały się zespoły z miejsc 5 i 6 w grupie, ale mimo wszystko ciekawych spotkań nie brakowało. O miejsca 21-24 niespodziewanie rywalizował FC Košice, który zmierzył się z węgierskim Olasz Focisuli-Debrecen, AP Sanok i Sandecją Nowy Sącz. W kolejnej grupie (o miejsca 17-20) mecze między sobą rozgrywały zespoły BSS Rzeszów, FA Stalowa Wola, Beniaminka PROFBUD Krosno II oraz Bruk-Betu Termalica Nieciecza. W spotkaniach o miejsca 13-16 mecze stały na dobrym poziomie, emocji w nich nie brakowało, a najwięcej powodów do radości po rozegranych spotkaniach mieli zawodnicy z Juventus Academy Warszawa, którzy w pokonanym polu zostawili FC Baník Ostrava, Aserekteam Gorlice i RKS Radomiak Radom. Ciekawe pojedynki kibice oglądali w grze o miejsca 9-12, gdzie spotkały się trzy zagraniczne ekipy: CFR 1907 Cluj, CFT Academy, NK Lokomotiva Zagreb II i Akademia BVB im. Łukasza Piszczka. Bardzo dobrze grający przez cały turniej Chorwaci i tym razem pokazali świetną dyspozycję wygrywając tą rywalizację.
Sobotnie zmagania w fazie grupowej wyłoniły pary ćwierćfinałowe, w których zagrały: Beniaminek PROFBUD Krosno I vs Wisła Kraków, FC Spartak Trnava vs GKS Katowice, NK Lokomotiva Zagreb I vs MKS Parasol Wrocław, Drukarz Warszawa vs GKS Jastrzębie. Poprzeczka już w tych spotkaniach o taką stawkę podskoczyła do góry. Najbardziej wszystkich kibiców interesowało spotkanie gospodarzy z Wisłą. Beniaminek po zaciętym meczu pokonał 1:0 zespół z Krakowa, a bramkę na wagę awansu do półfinału zdobył Jakub Kuliga. Pozostałe mecze ćwierćfinałowe kończyły się z większą przewagą bramkową. Po otwarciu wyniku mimo starań rywali zarówno GKS z Katowic, Drukarz jak i Lokomotiva, kontrolowały te pojedynki awansując do półfinału. Oba mecze półfinałowe to były najlepsze 28 minut jakie kibice zobaczyli przez dwa dni w Krośnie. W spotkaniu Beniaminka z GKS-em kibice zobaczyli łącznie aż 9 bramek, a o tą jedną więcej strzeli piłkarze Katowic, a dokładnie Fabian Bielecki – „Król Strzelców” w całym turnieju. Drugi półfinał to klasyczny mecz walki, który dobrze rozpoczęli zawodnicy Drukarza wychodząc na jednobramkowe prowadzenie. Kolejne minuty to ataki zarówno i z jednej jak i z drugiej strony, które nie przynosiły większych rezultatów, bo w bramce świetnie spisywali się obaj bramkarze – Kai Capan – „Najlepszy Bramkarz Turnieju” (NK Lokomotiva Zagreb I) oraz Adam Kopik (Drukarz Warszawa). Niespodziewanie do remisu na 5 minut przed końcem doprowadził zespół z Zagrzebia i o tym kto awansuje do finału decydowały rzuty karne, które lepiej wykonywali zawodnicy Drukarza i to oni zagrali o złoto. W finale pocieszenia, czyli meczu o 3 miejsce Lokomotiva 3:1 pokonała Beniaminka.
Finał turnieju – Katowice kontra Warszawa! Czarny koń turnieju według obserwatorów, czyli ekipa Drukarza Warszawa, spotyka się z najsolidniej grającym zespołem podczas dwudniowej rywalizacji, czyli GKS-em Katowice. Przy głośnym dopingu kibiców obu drużyn, wspieranym przez pozostałe drużyny, wspaniale oglądało się to widowisko. Pierwszy na dwubramkowe prowadzenie wyszedł Drukarz, ale szybko odpowiedział GKS trafieniem Patryka Snopkowskiego i trzykrotnie Fabiana Bieleckiego. Katowiczanie złapali wiatr w żagle i z każdą minutą grali co raz lepiej. Bezradny Drukarz zdołał strzelić jeszcze tylko jedną bramkę, a cały mecz zakończył się wynikiem 7:3. GKS Katowice zwycięża w całym turnieju i tym samym jest pierwszą drużyną, która zagra podczas grudniowej X edycji – PROFBUD Cup 2023.
Ceremonie zakończenia turnieju i dekoracje zwycięzców uświetnili znakomici goście, nagrody wręczali: Grzegorz Raus (Prezes Zarządu / Założyciel i Lider Akademii Piłkarskiej Beniaminek PROFBUD Krosno), Marek Adamiak (Dyrektor Sportowy Beniaminka i Vice-Dyrektor szkoły SMS), Jarosław Kwella (Dyrektor Zarządzający Akademią), dr. Dariusz Sobieraj (Radny Sejmiku Województwa Podkarpackiego) oraz Adam Onyszczuk (Działacz Sportowy). Tradycyjnie przez organizatora na zakończenie turnieju wybrana została drużyna „TOP 7”, czyli najlepszych zawodników turnieju „ORLEN Beniaminek Cup U10”, a znaleźli się w niej: Jan Łada (Drukarz Warszawa) – MVP Turnieju, Fabian Bielecki (GKS Katowice) – „Król Strzelców” (19 goli), Kai Caban (NK Lokomotiva Zagreb) – Najlepszy Bramkarz Turnieju, Lena Polek (Beniaminek PROFBUD Krosno), Jakub Płatek (Wisła Kraków), Grzegorz Dobiech (MKS Parasol Wrocław) i Radosław Miłkowski (GKS Jastrzębie).
Podczas ceremonii zakończenia turnieju wszyscy zawodnicy otrzymali pamiątkowe medale oraz upominki przygotowane przez sponsorów i partnerów turnieju: PKN Orlen, Energa SA, Podkarpacki Związek Piłki Nożnej, Krosno Glass S.A., Strefa Medali, HSports. Dla zawodnika MVP Turnieju Jana Łady (Drukarz Warszawa), powędrowała dodatkowo nagroda specjalna przygotowana przez firmę VIVALDI Meble – piękna i nowoczesna meblościanka. Dla „Króla Strzelców” Fabiana Bieleckiego (GKS Katowice), voucher na sprzęt sportowy przygotował Adam Onyszczuk (Działacz Sportowy).
[…] Klasyfikacja końcowa turnieju ORLEN Beniaminek CUP U-10:
1. GKS Katowice
2. Drukarz Warszawa
3. NK Lokomotiva Zagreb I
4. Beniaminek PROFBUD Krosno I
5. GKS Jastrzębie
6. Wisła Kraków
7. FC Spartak Trnava
8. MKS Parasol Wrocław
9. NK Lokomotiva Zagreb II
10. BVB im. Łukasza Piszczka
11. CFR 1907 Cluj
12. CFT Academy
13. Juventus Warszawa
14. FC Banik Ostrava
15. AserekTeam Gorlice
16. RKS Radomiak Radom
17. Beniaminek PROFBUD Krosno II
18. FA Stalowa Wola
19. Bruk-Bet Termalica Nieciecza
20. BSS Rzeszów
21. Olasz Focisuli-Decrecen
22. FC Kosice
23. AP Sanok
24. Sandecja Nowy Sącz
SIATKÓWKA
sportdziennik.com – Ambicja siatkarzy z Bielska-Białej nagrodzona
Zespoły GKS-u Katowice i BBTS-u Bielska-Białej w derbach regionu znów nas uraczyły siatkarskim maratonem.
Ambitna gra gości została nagrodzona i zwyciężyli po tie-breaku po raz trzeci w tym sezonie. Jest iskierka nadziei na utrzymanie się w lidze. Ale trzeba wygrywać za pełną pulę.
Wydawało się, że pod dwóch efektownych zwycięstwach GKS-u Katowice kibicom wydawało się, że z beniaminkiem wygrana nie powinna sprawić kłopotu. A tymczasem obie drużyny zafundowały nam festiwal błędów nie tylko w polu serwisowym, ale również w pozostałych elementach siatkarskiego rzemiosła. Goście wygrali pierwszą odsłonę, bo atak gospodarze niemal nie istniał. Skrzydłowi nie potrafili skończyć ataku, a przyjezdni zdobywali punkt po punkcie i zbudowali sobie solidną przewagę. Nie mieli żadnych problemów z wygraniem seta.
W kolejnej odsłonie GKS poprawił się w ataku i przyniosło to wymierne efekty. Gospodarze doprowadzili do remisu, zaś w kolejnym secie znów jedni i drudzy prześcigali się w błędach. Gospodarze mieli 3 piłki setowe, ale nie potrafili ich skończyć. Goście wykazali się większą cierpliwością, a przede wszystkim dokładnością i niespodziewanie objęli prowadzenie. A w czwartej partii prowadzili gospodarze 21:18, ale Radosław Puczkowski zdobył atakiem. W polu serwisowym pojawił się Amerykanin Jake Hanes i zaserwował 3 asy oraz skutecznie zaatakował. Goście objęli prowadzenie 23:21 i… w kolejnych akcjach 3 razy posłali piłkę w aut. Seta zakończył asem serwisowym Gonzalo Quiroga i doprowadził do tie-breaku. A w nim ambitnie grający goście od początku prowadzili i w pełni zasłużyli na wygraną.
GKS Katowice – BBTS Bielsko-Biała 2:3 (18:25, 25:22, 25:27, 25:23, 10:15)
HOKEJ
hokej.net – Zmarł Janusz Świerc
Smutne wieści napłynęły z Katowic. Nie żyje Janusz Świerc, jeden z legendarnych zawodników GKS-u Katowice. Miał 87 lat.
Janusz Świerc urodził się 19 czerwca 1935 roku i występował na pozycji bramkarza. Najpierw grał w Górniku Katowice, a następnie reprezentował barwy GKS-u Katowice.
Ten bramkarz aż czterokrotnie sięgnął po mistrzostwo Polski (1958, 1960, 1965, 1968), a na jego szyi zawisły też cztery srebrne medale (1956, 57, 59, 67).
Po zakończeniu kariery pracował jako trener młodzieży (1969-79). W 2018 roku został włączony do Galerii Sław GieKSy.
– Pogrzeb Janusza Świerca odbędzie się w najbliższą sobotę 11 lutego o godz. 11:30 w Parafii św. Jacka w Katowicach Ochojcu. Pochowany zostanie na cmentarzu przy ul. Panewnickiej 45 – informuje oficjalny serwis internetowy GieKSy.
Bliskim i rodzinie zmarłego składamy najszczersze wyrazy współczucia. Cześć jego pamięci!
SZACHY
radio90.pl – Tauron liga juniorska rozstrzygnięta. Zwycięża Hetman GKS Katowice. Srebro dla UKS Pionier Jastrzębie-Zdrój
Drużynowe Mistrzostwa Śląska Juniorów TAURON Liga Juniorów 2023 za nami. W niedzielę (12.02.) na Stadionie Śląskim odbył się ostatni zjazd wśród najmłodszych szachistów w naszym województwie. Pierwsze miejsce wywalczyli zawodnicy Hetmana GKS Katowice, srebro powędrowało do UKS Pionier Jastrzębie-Zdrój, brązowy medal zdobyła UKS Pałac Młodzieży Katowice.
Dzisiaj zakończyły się Drużynowe Mistrzostwa Śląska Juniorów- Tauron Liga Juniorów 2023. W Mistrzostwach rywalizowało 37 drużyn, które reprezentowały śląskie kluby. W najwyższym poziomie rozgrywek – Ekstraliga, pierwsze miejsce trzy miejsca wywalczyli:
- Hetman GKS Katowice I,
2. UKS Pionier Jastrzębie-Zdrój I,
3. UKS Pałac Młodzieży Katowice.
Dwie pierwsze drużyny wygrały wszystkie swoje mecze, a w bezpośrednim starciu szachiści z Katowic okazały się lepsze od zawodników z Jastrzębia. Brązowy medal zdobyła drużyna UKS Pałac Młodzieży Katowice.
Pozostałe miejsca:
4. MKSz Rybnik I
5. UKS Ognisko Ciepłownia Rydułtowy I
6. HETMAN GKS Katowice II
7. UKS Hetman Częstochowa I
8. UKS Pionier Jastrzębie Zdrój II
9. APA Smart Skoczek CZerwionka-Leszczyny I – spadek do I Ligi
10. KŚ AZS Politechniki Śląskiej Gliwice – spadek do I Ligi
[…] Z postawy swoich zawodników zadowolony był Michał Tworuszka, trener drużyny Hetman GKS Katowice:
Hetman GKS Katowice wygrał drużynowe mistrzostwa Śląska Tauron Ekstraligę. Obroniliśmy tytuł z zeszłego roku. W tym roku też wystawiliśmy najwięcej drużyn ze Śląska, co uważam za ogromny sukces. Rozgrywanie tego na Stadionie Śląskim jest wspaniałą promocją szachów wśród dzieci i młodzieży. Ogromne podziękowania dla Śląskiego Związku Szachowego, że to odbywa się tutaj.
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Felietony Piłka nożna
Plagi gliwickie
No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?
Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.
Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.
Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.
Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).
Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…
Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.
A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.
Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.
Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.
Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.
Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.
Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.
Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.




Najnowsze komentarze